To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Depresja budowlana

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

McJAGNA
Kiedyś dawno temu jako szczęliwa posiadaczka mieszkanka weszłam przypadkiem na forum muratora - była tam rubryka porady psychologa 24 godziny.
Strasznie mnie to ubawiło - że ludzie moga mieć na tyle dosyć budowy domu, że muszą po psychologa siegnąć.

Teraz już mnie to nie bawi - jestem wyczerpana i wykończona. Poczucie bezpieczeństwa mam zerowe.

Błagam napiszcie mi coś co mnie podniesie na duchu, bo jak zwykle kiedy jestem strasznie nieszczęśliwa to przestaję jeść i cierpię.

Ja tylko w punktach napiszę dlaczego pogrążam się w coraz większej rozpaczy i dlaczego przestał mnie cieszyć ten dom i dlaczego już go nie chcę i dlaczego moje małżeństwo wisi na włosku i dlaczego od trzech dni praktycznie nie rozmawiam z mężem.

1. Dom wyszedł za duży - miał mieć 180-200 metrów a wyszedł 240 i ...............

2. No jak zwykle zabraknie pieniędzy - ja wiem czytałam, słyszałam o tych słynnych 10 procentach ale nie sądziłam, że
ja też się poslizgnę. No wszyscy ale nie ja - przecież potrafię oszczędzać, liczyc i wogóle i.............

3. No nie starczy ani na romantyczną kozę (tą do ogrzewania), musiałam kupic 2 gatunki kafelków, nie kupię pieknych fototapet do pokoi dziecięcych - zamiast pięknych kanap FLAIR muszę kupić Ikeę, zamiast gwiezdnego nieba będzie zwykły żyrandol, nie stać nas na drzwi wewnętrzne, z powodu kasy martwię się o terminy (płacimy dniówki tak jest mimo wszystko taniej).........

4. No mieliśmy się wrowadzać we wrześniu, październiku ja wiem, że 7 - 8 miesięcy na dom to masakryczny termin ale wszystko się wali z powodu braku zamieszkania w miejscu stałego zamieszkania - Nastka poszła do szkoły blisko przyszłego domu, Mieszko nie ma opiekunki bo nie chcę zmieniać za dwa miesiące, no i poza tym wiecie jak to jest jak się ciągle coś opóźnia i z tego powdu nie odzywam się do męża bo...........

5. Mój mąż mnie okłamał - i nawet nie wiem teraz jak to piszę czy to jest powód do rozwodu czy jest to raczej śmieszne - pytałam kiedy kończycie dach podawał mi juz kilka terminów (mój mąż osobiście buduje ten dom) ale w sobotę powiedział, że prawie cały dach jest zrobiony patrząc mi w oczy. We wtorek miałam chwilkę podskoczyłam na budowę a tam połowa dachu pokryta. Nienawidze kłamstwa a on mi na to, że to z powodu presji jaka na nim wywołuję i że chciał mieć święty spokój - no to ma brak całkowity mnie i moich słów ....

6. Poza tym jest minimalnie 12 godzin na tej budowie więc zostałam samotną czy też samodzielną matką. Cały dom i wszystko jest na mojej głowie - początek szkoły Nastki, przedszkole dzieci no wszystko (dodatkowo wróciłam do pracy chodze tam z Mieszkiem) i najgorsze jest to, że im dłużej jestem zdana na siebie tym mniej chcę mojego męża którego nie znoszę bo pkt 5.

Jestem zmeczona i zdołowana - wiem, że są gorsze nieszczęścia niż budowa ale gdyby któraś z Was opisałaby mi swoje przeżycia (może być z remontem) to może nie czułabym się taka samotna.

Ja chcę mieć swoje miejsce, chcę chodzić do pracy (sama), chcę by Nastkę odwoził autobus szkolny a nie ja, chcę mieć zapewnione bezpieczeństwo finansowe. I chcę mieć drzwi w domu. Buu.
e_Ena
McJagna, ale jak to wyszedł za duży icon_eek.gif ? Chcieliście mniejszy a wzięliście większy plan i teraz żałujecie? Czy na planie jest mniejszy a w budowie wyszedł większy? (jej, chyba to pierwsze icon_wink.gif)

W pocieszaniu kiepska jestem, ale mogę z pewnością napisać że doskonale rozumiem co czujesz teraz. Nam też wszystko się przeciągało, chcieliśmy się wprowadzić parę miesięcy wcześniej niż się faktycznie wprowadziliśmy, ledwo zdążyłam przenieść się przed urodzeniem Dominiki, w stresie byłam ogromnym, termin porodu mi mija a my w trakcie przeprowadzki. A też mi zależało bo do mieszkania które wynajmowaliśmy nie dało się wrócić z niemowlakiem, przy większym deszczu dach przeciekał i trzeba było podkładać jakieś miski. Do łazienki jak w ciąży weszłam przodem to wychodziłam tyłem (taka ciasna że z brzuchem się nie obróciłam icon_wink.gif)

Tym że na kozę nie starczy od razu, też się bardzo nie martw, też marzyłam że uda nam się wybudować dom, urządzić wszystko od A do Z (od ścian, mebli po ostatnią łyżkę, najdrobniejszy szczegół miałam zaplanowany). Efekt był taki że szafki w kuchni były bez drzwiczek, salon bez kominka i masa takich dupereli nie pokończona. Wszystko z czasem pomału wykańczaliśmy. Nie jest to takie złe bo np. teraz kończymy robić kominek właśnie i chociaz narzekałam że remont, że się kurzy i brudzi w domu, to jak wchodzę do salonu, mam zupełnie nowy wystrój i cieszy jakbym się do nowego fajnego mieszkania wprowadziła icon_smile.gif.
Kanapa pół biedy, nie możesz kupić teraz wymarzonej to kup najtańszą, a za rok może uda Ci się wymienić na tę wymarzoną, będzie Cię wtedy cieszyć swoją nowością icon_smile.gif. Ja żałuję np. że w korytarzu kupiliśmy tanie brzydkie płytki na podłogę, trzeba było byle jaką wykładzinę i z czasem zrobić ładną podłogę, teraz już tego za bardzo ani zerwać, ani położyć na nie coś innego. Trudno.

Co do zachowania męża icon_sad.gif, nie pochwalam tego ale z drugiej strony jak widział że tak się martwisz, i jeszcze jak faktycznie mu ciągle głowę suszyłaś że nie zrobione itp. gdzieś się potknął, nie wiem, zabrakło mu sił żeby stawić czoła sytuacji? McJagna, myślę że jest to wpadka do wybaczenia icon_smile.gif.
Jaco
Jagna,
Jak chcesz pocieszenia że nie tylko Ty masz pod górkę icon_wink.gif to poszperaj po starych wątkach, gdzieś jeszcze wisi mój remontowy sprzed dwóch chyba lat. Mi niewiele wtedy brakowało, żeby sobie zrobić krzywdę, na szczęście ktoś w porę się pojawił i mentalnie powspierał. A remontu właściwie nie skończyłam, miałam tak serdecznie dosyć, że jakieś 1,5 roku mieszkałam bez drzwi w łazienko-kibelku z kocykową zasłonką tylko, po czym mieszkanie w pierony sprzedałam bo patrzeć na nie nie mogłam a kolejny remont mnie przerażał.
AnkaSkikanka
My nie budowaliśmy domu, ale robiliśmy duży remont nowo kupionego mieszkania, mieszkaliśmy przejściowo w wynajmowanym (w którym w zimie było jak w lodówce - rachunki za podgrzewanie wody + elektryczne grzejniki za okres kwartału wyniosły ok 3 tysięcy - to sobie wyobraź, co tam się działo), dzieci były chore, ja też, Sabina sama kręciła interesem. Mieszkanie kryło wiele niespodzianek, które zarżnęły nas finansowo. Na koniec, gdy obydwoje wieczorem składaliśmy szafę kupioną za pożyczone pieniądze (dwa dni przed przeprowadzką) ta zrobiła j e b u t i wszystko poszło w cholerę. Obsmarkaliśmy się ze śmiechu icon_smile.gif Szczęśliwie oprócz niesnasek towarzyszących stresom i niepowodzeniom przy takich robotach potrafiliśmy się razem bawić przy każdej okazji. I to jest klucz - wszystko da się przetrwać, jeśli będziecie dawać sobie nieco więcej luzu wzajemnie i jedno będzie dbało o nastrój drugiego. I tak będą zgrzyty. Ale będzie ich mniej i nie będą przeważać.

Nie namawiam do wspólnego zawalenia dachu i ubawu do rana. Po prostu poszukajcie radości w tym, co macie na co dzień. I w sobie wzajemnie. Da się. Inaczej będzie ciężko.
helvetia
McJagna, bedzie dobrze. jeszcze troche si epomeczysz i bedzies zmogla wyjsc do ogrodu z kubkiem kawy i patrzec na wasze dzieło:)
podejrzewam,ze meni czeka to samo, mam mieszkanie w stanie surowym icon_razz.gif ( tylko w kuchni sa meble i podloga , no i zaczelam kibelek i lazienke remontowac... rozstalam sie z facetem w 3 miesiecu ciazy... teraz mam polrocznego syna,a w mieszkaniu nic do przoduu... siedze rodzicom na glowie:/
a moi rodzice wpadli na genialny pomysl,ze kupia mi ziemie,zebym mogla dom budowac... nie ukrywam,ze chcialabym, ale mam jeszcze 3 lata kredytu za mieszkanie :/ 2,5 tys. rata:/ chcialabym wykonczyc to mieszkanie,zeby chociaz moc je wynajac...
do tego wszystkiego dostalam propozycje pracy, wprost nie do odrzucenia, no i weekendy mam z zyciorysu...
dasz rade, razem dacie. a co do klamania meza, hmmm.. nie pwoinien tego zrobic,ale widzial,ze ci zle z tą budowa i nei chcial dobijac
kalarepa78
Jagna,

My budowaliśmy o połowę mniejszy dom w "szybszej" technologii. I jak ten dom już stanął, to wygladało, ze wykończenie go wykończy nas. Mieliśmy dwie ekipy - pierwsza w trakcie podniosła stawki - za niektóre rzeczy chciała nawet 300% wyjściowej umówionej kwoty. Druga wszystko partoliła. Koniec końców mój mąż ekonometryk nauczył się szlifować i lakierować podłogi, na przykład;-) Miałam taki okres, ze NIENAWIDZIŁAM tego domu i chciałam już zaraz wymówić panom wynajmujacym nasze śliczne mieszkanko i tam wrócić. Acha, zapomniałąm napisac, ze przez pewien czas uważałam, ze w tym cholernym domu (135 p.u.) się NIE MIEŚCIMY we trójkę (co było oczywiscie winą mojego meża, bo po co jeden pokój został przeznaczony na "składzik"?!)- w mieszkaniu 75m2 mieściliśmy się idealnie;-) Nie mówiąc o tym, ze dobijał mnie otocznie - chwasty i pryzma ziemi do rozdrapania. Ale wiesz co? Teraz jak wszystko jest gotowe (poza garażem) i mamy śliczną własną trawę i mozemy sobie wypić wieczorem herbatę przy kominku i Krzyś bez protestów zostaje z nianą na dole/ w piaskownicy, a my mozemy sobie poprawcować na górze i kiedy mozemy się wykąpać we drójkę w naszej wannie "bąblami", to uwielbiam nasz dom!
Ammm
McJagna - przytul.gif

U nas wprawdzie do tej pory (do stanu deweloperskiego) poszło bardzo sprawnie, dzięki temu, że mieliśmy generalnego wykonawcę, nic nas nie interesowało, trzeba było tylko regularnie płacić faktury (no, tu bolało, bo budowa takim system jest pewnie ze 30% droższa), ale...

...początkowo chcieliśmy dom ok 250 m2, ostatecznie wybudowaliśmy 307 m2 i okazało się, że.... jest za mały. Tzn salon i jadalnia są za wąskie o min 0,5 m. Niby 50 cm to nic, ale wszystko się przez to chrzani - nie będę mieć fajnej półki za kanapą, bo nie będzie przejścia, stół w jadalni na styk, telewizor za bardzo z boku, przez co nie możemy kupić tych głośników do kina domowego, które byśmy chcieli, bo się jeszcze bardziej przesunie. Inne głośniki, pasujące są o 1,5 tys droższe... I wściekam się na męża, bo wydaje mi się, że mówiłam o tym na etapie projektowania, a on twierdzi, że mówiłam jak już stały fundamenty 21.gif No ale co mogę teraz zrobić?

No i sami (z małą pomocą architekta) koordynujemy prace wykończeniowe i budowę ogroszenia i już mamy dość. Dobrze że mąż wyjeżdza na tydzień na szkolenie, bo by mi rozstroju nerwowego dostał.

Tak więc składam pokłon przed Tobą, Twoim mężem i wszystkimi budującymi tzw. systemem gospodarczym lub samodzielnie blagam.gif
I tempa pozazdrościć.
A na kozę sobie zostawcie komin i sprawicie sobie jak finanse pozwolą.

Ps. Nigdy nie zdażyło Ci się niewinne kłamstwo dla tzw. świętego spokoju?
amania
Jagna, jak mąż na dachu pracuje, to ja bym go nie popędzała.
Mimo wszystko lepiej się później wprowadzić, bo pośpiech na wysokości naprawdę nie jest wskazany.
Zresztą idę o zakład, że i tak spieszy się jak może.
Ja się wprawdzie nigdy nie budowałam, ale przeprowadzałam ostatnio z jednego domu do drugiego i śmiem twierdzić, że przeprowadzenie 200 metrowego domu to podobny hardcore.
Poza tym ja tak nie lubię klimatów budowlanych i wykończeniowych (a było co robić, bo dom był w stanie surowym), że prawie wszystko zostawiłam na głowie mojego męża. Nawet za cenę tego, że nie jest dokładnie tak jak chciałam mieć.
Tak czy owak, wyobrażam sobie co przeżywasz.
Arwena.
Jagna musisz sobie troszkę odpuścić. Ja już przestałam nastawiać się na terminy, wizje wykończenia wnętrz i inne cuda. Już wiem, że kasy nie starczy, trudno. Będę miała kanapę z Ikei, a może nawet na początek nie będę miała, podłogi nie takie jak wymarzyłam, piwnicę zostawię w stanie bardzo surowym.

Zaczęliśmy w lutym, do grudnia chcemy się przenieść, wszystko idzie jak krew z nosa, ciągle brakuje mi jednej ściany w łazience a właśnie od wczoraj kładą tynki. Ściana ma być jutro. Będzie czy nie - szkoda nerwów.

Bardziej wkurzają mnie różnorakie zezwolenia, odstawanie w kolejkach i oczekiwanie na decyzje. Czasem odmowne, mogę sobie np. deszczówkę spuszczać prosto w piwnicę a nie mogę podłączyć do kanalizacji burzowej. Bo nie i już.
Beti_
Jagna- głowa do góry dziewczyno !!!!!

Załamać się nie możesz bo:
a- nie masz na to czasu- dzieci zajęcia itp itp
b- nie możesz mieć na to czasu -bo wkrótce przeprowadzka !!!!
c- nie będziesz miała na to czasu- bo lada moment będziesz miała swoją chałupę!!!!!!

Dla mnie w tym wszystkim chyba najgorsze jest to że okłamał.
Ale może ma Cię trochę dość -wiem jaka ja byłam wkurzająca jak remontowaliśmy od podstaw poddasze - Miałam dość tego jak cholera.

A może on też ma doła już, może ma dość, może jest zmęczony (po 12 h na budowie ma prawo). . . chyba pomimo że brzydzę się kłamstwem w tym momencie bym odpuściła - oboje chyba nie macie co marnować siły na kłótnię !!!!

Nie martw się za rok, dwa kupisz to co docelowo chciałaś kupić- co byś zmieniała jakbyś teraz urządziła wszystko na tip top

Masz wszystkiego dość bo jesteś zmęczona.

Odpocznij- podrzuć gdzieś dzieci.
Przejedz się po blokowisku.
A później jedz na osiedlę domków- i zobacz ludzi którzy chodzą po własnej działce i mieszkają w domku i pomyśli już niedługo będę miała to samo 03.gif

Jagna - kurcze JA CI ZAZDROSZCZĘ

Zazdroszczę Ci- bo już bliżej niż dalej !!!! ( My dopiero szukamy działki ( i odpowiedniej brak!) -następnie KREDYT , no i........................ no i się nam jeszcze zejdzie, zejdzie.)

z mojego punku widzenia - Ty masz już prawie w zasięgu ręki to o czym inni marzą i o czym pewnie kiedyś marzyłaś TY !!!!!

Dasz radę kobieto!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!



AnkaSkikanka
CYTAT(Beti_ @ Fri, 05 Sep 2008 - 10:39) *
Dla mnie w tym wszystkim chyba najgorsze jest to że okłamał.

Może to być mechanizm obronny przed ponaglaniem Szanownej Małżonki icon_smile.gif Nic tak nie wkurza, jak popędzanie, gdy człowiek stara się coś zrobić solidnie, dokładnie i możliwie szybko. I dla świętego spokoju i w celu ograniczenia zapędów do uduszenia popędzających czasami lepiej chlapnąć ubarwioną relację z placu boju, niż słuchać ponownie popędzania icon_smile.gif

Oczywiście nie wiemy, jak było. To tylko rozwinięcie myśli amanii, arweny i Twojej icon_wink.gif
jl101
Jagna,
Po pierwsze wyluzuj, wiem, że to trudne.
Po drugie, nie będziesz miała nieba, powiesisz żarówkę lub kulkę i Ikei, świat się nie zawali, jak trochę pomieszkasz, może coś innego Ci się spodoba.
Po trzecie, kanapy z Ikei widziałam w mieszkaniu znajomej architektki i wyglądały super i były super wygodne, więc nie dramatyzuj.
Po czwarte, drzwi musisz mieć do toalety i ewentualnie łazienki, jak się odbijesz wstawisz resztę. No i jeszcze wejściowe by się przydały.

Gwarantuję Ci, że jak już się przeprowadzisz, to będziesz miała tyle roboty, że nawet nie zauważysz takich drobiazgów. Poza tym, przecież nie musisz być kompletnie umeblowana, żeby się wprowadzić. Wiadomo, łóżka i szafy są ważne, no i szafki kuchenne i stół. Ja w tej chwili (4 m-ce po przeprowadzce) żałuję, że tak się uszarpałam na własne życzenie niejako. Wiele wyborów było trafnych i jestem z nich zadowolona, ale gdybym miała to teraz, z perspektywy mieszkania już na miejscu jeszcze raz robić to jednak byłoby trochę inaczej.
A już kafelkami to się wcale nie przejmuj, od nich ważniejszy dobry glazurnik. Ja mam super kafelki a położone są tak, że aż oczy bolą a zęby same zgrzytają. Może na pierwszy rzut oka nie widać, ale ja WIEM no i muszę z tym żyć do kolejnego remontu, czyli z 10 lat pewnie, brrr.

Jak szukasz czegoś w zamian, to pytaj na forach, ludzie chętnie Ci doradzą. A mężem się nie przejmuj, nasz remont robiłam ja i jak chłop pytał o jakieś drażliwe rzeczy, które miały być zrobione a nie były, a ja miałam ich dopilnować, to wolałam na budowę uciec, a nie tłumaczyć proces technologiczny;)
justyna
zilka
Jagna, Ty to fanaberyjna jesteś. Drzwi w domu byś chciała mieć. A zewnętrzne Ci nie wystarczą? Pamiętam jak mieszkaliśmy w mieszkaniu gdzie łazienka była nieco oddalona od centrum życia ale to jednak mieszkanie i popsuły sie zawiasy czy cuś, w każdym razie ileś czasu mieszkaliśmy bez drzwi w łazience, co ciekawe w ogóle nam to nie przeszkadzało.

Mężowi odpuść kobieto. Terminy olej. Kiedyś się wprowadzicie a co to znaczy miesiąc albo 6 w obliczu wieczności?

Ja naprawdę wiem co piszę. Od lutego mieszkam na budowie 06.gif, 1/4 domu jest zrobiona i wykończona i tu mieszkamy, reszta w bólach jest doprowadzana do stanu deweloperskiego, o wykończeniu w ogóle narazie nie śmiem myśleć. Ja załamanie przeżyłam kilka tygodnia temu kiedy kolejna ekipa mnie oszukała/olała (5 tygodni wcześniej umawiając się na robotę i podpisująć nawet razem papier) a potem stwierdzili, że jednak nie. W połowie sierpnia nie jestem w stanie znaleźć ekipy więc teraz mam kolejną umówioną na połowę... października. 2 miesiące poślizgu, drobiazg. I tak dalej, i tak dalej. Kłamią, oszukują, źle robią, olewają. Nie wiem co się stało z tym rynkiem, to jest jakiś koszmar. Do tego wszystkie my razem pracujemy, ja naprawdę nie mam wolnych 8 godzin dziennie na dzwonienie/zamawianie/sprawdzanie. Dlaczego my nie mamy generalnego wykonawcy to ja nie wiem...

Więc mi tu Jagna nie bluźnij babo.

McJAGNA
No tego mi było trzeba - dzięki jakoś świadomość, że inni też się tak męczą/ meczyli pomaga.

Co nie świadczy o mnie najlepiej.

Ena - ubawiłas mnie strasznie - no wyszedł większy, bo budowaliśmy na podstawie, fundamentach sklepu (mniej papierów) tzn zostały z tego sklepu tylko ściany ale myślałam, że jak na dole jest 110 użytkowej (zapomniałam o kotłowni) to na górze ze skosami będzie coś około 80. Tylko, że na górze jest ten słynny jeden suoprex więcej więc wychodzi około 240 może trochę mniej.

Jaco myślałam o Tobie ostatnio często i o Twoim wątku.

Ogólnie chodzi o brak tej radości z tego całego budowania i właśnie o brak luzu. Nie wiem czy to w naszej czy w każdej rzeczywistości tak jest.

Ale to naprawdę pocieszające, że nie tylko mi zabraknie na zastawę stołową - nie dlatego, że zazdroszczę innym ale to, że za mało potraktowałam jako osobistą porażkę - jakbym czegoś nie dopilnowała i nie zorganizowała.

A tu okazuje się, że to raczej standard.

Zilka no pięknie mnie kopnęłaś w zadek. Fakt ja mam dobrą ekipę - w sumie od początku walneli się o miesiąc (na razie icon_wink.gif ).
Ale robią wszystko i nie ma to wpływu na inne ekipy.


Macie rację - miesiąc czy dwa to nie koniec świata - a ja się zafiksowałam na tydzień - a dokładnie perspektywa dwutygodniowego opóźnienia tak mnie zestresowała, albo właśnie miesiąca.

Ten wątek będzie miał mnóstwo odsłon - zamierzam sama czytać Was do upadłego. Bardzo działa to na mnie kojąco.

Acha przypomniało mi się co mi napisała taka jedna mądra (no wiecie) - że to trzeba przejść jak różyczkę - przetrwać po prostu.

Drzwi będą zewnętrzne - piękne wstawię Wam kiedyś fotkę.

A i jl101 dzieki za ten tekst o kanapach.

A co do tego kłamstwa - musze załozyć inny wątek - jutro jest rocznica ślubu - nie możemy się pogodzić - chociaż dzisiaj przyjechał jak mi samochód stanął bo zapomniałam zatankować icon_wink.gif, no, a ja kupiłam mu pierogi (które zostawiłam w barze) ale mu ugotwałam makaron.


Dziękuję Wam bardzo
myszka
CYTAT(McJAGNA @ Fri, 05 Sep 2008 - 23:59) *
A co do tego kłamstwa - musze załozyć inny wątek - jutro jest rocznica ślubu - nie możemy się pogodzić - chociaż dzisiaj przyjechał jak mi samochód stanął bo zapomniałam zatankować icon_wink.gif, no, a ja kupiłam mu pierogi (które zostawiłam w barze) ale mu ugotwałam makaron.


Eeeee, nie ma nic bardziej podniecającego niż takie "odruchy niekontrolowane" w czasie cichych dni. Niby fochy i dąsy i w ogóle to pocałuj się w, ale noooo ok, robię mu ten makaron... Uważam, że to bardzo zmysłowe. icon_biggrin.gif

Przepraszam, że ja tylko OT, ale na nic innego mnie nie stać - kupy, esputicony i vigantole bardzo źle wpływają na mój poziom ogólny.
zilka
Jagna, powiem Ci jeszcze, że ja posta rozpaczliwo-budowlanego mam napisać od paru miesięcy ale jakoś się ciągle nie mogę zebrać (bo padam na twarz?), generalnie to jest jakich koszmat, bez buziek. Tyle, że ja już wiem, że nie tylko dla nas, dla nas może nieco większy przez skalę przedsiewzięcia...
zilka
CYTAT(McJAGNA @ Fri, 05 Sep 2008 - 23:59) *
A co do tego kłamstwa - musze załozyć inny wątek - jutro jest rocznica ślubu - nie możemy się pogodzić - chociaż dzisiaj przyjechał jak mi samochód stanął bo zapomniałam zatankować icon_wink.gif, no, a ja kupiłam mu pierogi (które zostawiłam w barze) ale mu ugotwałam makaron.


Ale wątek będzie "jutro rocznica ślubu, co mam kupić misiowi-pysiowi, książkę czy płytę? Czy raczej, jutro rocznica czy mam zrobić kolację w czerwownych koronkach czy zabrać go do kina?" 08.gif

A może szampan na dachu? 08.gif
myszka
CYTAT(zilka @ Sat, 06 Sep 2008 - 00:12) *
A może szampan na dachu? 08.gif


Przestań. Mają tylko pół dachu. Jeszcze im się butelka sturla.
zilka
CYTAT(myszka @ Sat, 06 Sep 2008 - 00:19) *
Przestań. Mają tylko pół dachu. Jeszcze im się butelka sturla.


Ależ na tym cały romantyzm polega... Usiądą tak se na tej połowie co jest, nogi spuszczą w tę czeluść pod nimi gdzie dachu nie ma, popatrzą na gwiazdy... impreza.gif

Albo jeszcze inaczej bo z dachu rzeczywiście można spaść... Wystarczy wejść na ostatnie piętro, tam zalegnąć (mąż musi się zakręcić po karimatki ale na rocznicę może się wysilić) i bez tego dachu na rozgwieżdżone niebo spoglądać. Coś mi się majaczy z Musierowicz, tam się stare Borejki gdzieś wybrały na jakiś szampan na dachu 08.gif
myszka
Jakby mi facet kazał nogi spuszczać w jakąkolwiek czeluść, to by mnie romantyzm odszedł. Nigdy w życiu.

Paczaj, jakie te maluchy uświadamiające - dotąd nie wiedziałam, że odziedziczony po tatusiu lęk wysokości skreśla z miejsca niektóre sytuacje romantyczne w moim życiu.

monte
O, jak tu się rozrywkowo i frywolnie zrobiło w dramatycznym wątku! 08.gif

Jagna, zdecydowanie odpuść parcie na terminy. Nam się udało przed właściwą przeprowadzką dwa razy zmieniać wynajmowane mieszkania (swoje sprzedaliśmy za szybko) ponieważ "zaplanowałam" miesięczną obsuwę wykończeniówki, a wyszła raptem półroczna. W lutym miną cztery lata od kiedy mieszkamy w tym domu, ostatnie drzwi wewnętrzne montowaliśmy w styczniu tego roku, a kanapę udało nam się kupić teraz, w lipcu, tuż przed wyjazdem na wakacje. I ciągle są jeszcze miejsca (choć to niewielki dom), gdzie wiszą gołe żarówki, czy obrazki stoją pod ścianami, czekając na powieszenie.
Także cóż znaczy miesiąc wobec lat, dłuuugich lat, urządzania się. A na te długie lata to lepiej mieć zdrowie i męża w dobrym nastroju. Tak se myślę.
Adasia
Jagna , dołączę jeszcze inną strategię pocieszania Cię:

Niektórzy nie będą mieli domu ani w terminie ani poza nim. W ogóle żadnych terminów nawet nie mają i jak sobie zaszaleją i dołożą kilkanaście metrów do zajmowanej powierzchni mieszkalnej, to i tak przyjdzie ktoś nowy i trzeba będzie metry dzielić na 6 i znów wyjdzie za mało. I nieważne, że za mało, bo i tak na metrach nie ma co postawić, bo jak się kupi te kilkanaście więcej, to kanapę można sobie już tylko wyciąć z darmowego katalogu Ikei (który dostałam w Gdańsku - za co będę eve69 dozgonnie wdzięczna).
No więc jak już się nawet kupi te 13,333 m2 na osobę (jeśli się wcześniej sprzeda swoje metry) to wtedy Ci napiszę, czy to radocha jakakolwiek, ale myślę, że nie, bo później trzeba spłacić.

Już mi lepiej - może Tobie też?
anetadr
Jagna, ja co prawda nigdy nie budowałam domu i pewnie nie będę, ale mam ogromny szacunek i podziw dla tych, którzy to robią własnym sumptem. Twój mąż sam buduje i pilnuje budowy. Już sam ten fakt sprawia, że nie miałabym mu za złe tego opóźnienia. Ważne, że na pewno skończy, a już niedługo Ty sama zajrzysz do tego wątku, żeby się pośmiać. Czego Ci życzę.

Mały OT. Adasia, jak ja dobrze znam i rozumiem Twój ból przytul.gif .

Aneta
Tobatka
Kochana.. Ja wciąż mam budowę na piętrze, drzwi wewnętrzne są, ale wciąż bez klamek (nawet w łazience), ściany wciąż gołym tynkiem straszą, o żyrandolach i meblach nawet marzyć nie próbuję, jako i o ogródku, tarasie, ogrodzeniu.. Ale co tam - mam swoje własne kąty i to nie cztery icon_smile.gif NAwet, jesli jeszcze kilka lat nie będę miała tych klamek czy ogródka, ale kto by sie tym przejmował? icon_smile.gif
aronka
Jagna, mnie intryguje ten dach. Jak to jest pokryty w połowie? Chodzi o dachówki? Bo jeśli tak, to faktycznie dach jest prawie skończony. Położyć dachówki to jest moment.
U nas to, co najlepsze już za nami. Tak fajnie było patrzeć, jak rosną ściany. icon_smile.gif Teraz zostało to, co najgorsze. Czekamy na okna, bramę garażową, drzwi, potem instalacje, tynki itd... Strach pomyśleć, ile jeszcze roboty.

A z chłopem, to wiesz, trzeba delikatnie. Budowa domu to jest straszny czas w życiu rodziny. Mój też żyje głównie budową, chociaż oprócz tego ma tysiące innych zajęć. Ja też często czuję się jak samotna matka. Rozmawiałam z koleżanką, która od trzech lat mieszka w nowym domu. Okres budowy wspomina koszmarnie. Mąż jak nie w pracy (oboje pracują w dyżurach, tak jak my), to na budowie. A ona sama z dziećmi. Praca, szkoła, przedszkole... Obłęd.
Ja stwierdziłam, że jak mamy się pożreć o jakieś *****oły budowlane, to wolę się wprowadzić na gotowe. Niech se te kafelki będą jakie chcą, bylebyśmy się nie musieli rozwieść. wink.gif

Jagna, przeżyjesz to wszystko i kiedyś będziesz z sentymentem wspominać. No, w każdym razie gorąco Ci tego życzę!
I jak ta rocznica ślubu?
*Dora
jagna niestety nie ty pierwsza i nie ostatnia przeliczyłaś się na budowie przytul.gif

ja zaczęłam budowę 6 marca 2007 i 21 listopada tegoż samego roku się wprowadziłam. Całość wykonał mój mąż, brat i tato i dobrze wiem co to sters związany z poślizgami terminów oraz brakiem kasy. Ja wprowadzając się miałam zrobiony tylko dół, góra nawet nie tknięta a byłam w 7 miesiącu ciąży 37.gif do porodu zrobili mi przynajmniej sypialnię i dużą łazienkę u góry, co by się z nowym członkiem rodziny pomieścić 08.gif ja miałam tak potwornie dość tego domu że mało brakowało a bym go sprzedała. Co do wielkości to nasz ma niby 137mkw ale po podłodze jest 200 a to już trochę sporo, też uważam że jest za duży i utwierdzam się w tym przy każdym sprzątaniu. Jak się wprowadziłam nie miałam drzwi wewnętrznych bo czekaliśmy na zamówienie, wcześniej blokowała nas kasa a niestety czeka się około 4 tygodni na dostawę. Na tą chwilę dopiero skończyli mi górę (jeden pokój był niezrobiony mimo że materiał leży od roku bo oczywiście czasu nie było 21.gif ), nie mam jeszcze elewacji i podbitki, drażni mnie trochę że jest taki szary ale co tam, ważne że mieszkam 08.gif , nie mam płytek na tarasie i przed wejściem, nie mam chodników, podjazdu do garażu, zagospodarowanego terenu, płotu (notabene cały płot leży w garażu i czeka od maja na zmiłowanie aż go w końcu ktoś założy 21.gif że już nie wspomnę że mam garaż a auto stoi na zewnątrz bo a garażu miejsca nie ma 21.gif ) i mogłabym tak wymieniać jeszcze milion rzeczy które bym chciała a nie mam, ale ważne że mieszkam a jak wychodzę rano z moją córcią na tarasik i piję kawkę a córa się w wózeczku bawi to od razu mi się humor poprawia 08.gif

a propos drzwi wewnętrznych to jeśli chcesz to mogę ci podesłać namiary na tanie drzwi wewnętrze bezpośrednio od producenta, ja jestem z nich bardzo zadowolona bo są bardzo ładne a cenowo wyszło korzystnie, takie same drzwi (ten sam model, tego producenta) w castoramie z ościeżnicą regulowaną kosztował 1395zł a ja zapłaciłam niecałe 500zł więc różnica kolosalna 08.gif daj znać na priw to ci podeślę namiary

powodzenia w budowaniu, staraj się trochę wyluzować i robić to co najpilniejsze żeby zamieszkać, resztę możesz wykończyć jak już zamieszkacie, trochę będzie bałaganu ale da się przeżyć 08.gif
eve69
No i stalo sie - weszlam na podforum dom i mieszkanie, a wszystko przez Ciebie.

Jagna, wiekszy dom jest chyba fajniejszy - zwlaszcza przy tabunach dzieci, ktore jakby nie patrzac posiadasz. A dzieci, jak wiadomo rosna icon_wink.gif Co do reszty - wspolczuje, nie pociesze bo nie nawidze remontow i przeprowadzek oraz niemoznosci zaplanowania wszystkiego co do dnia bo poniewaz lubie miec zaplanowane a jeszcze bardziej zrealizowane tak jak bylo zaplanowane.
I w dodatku mam kanape z IKEA icon_twisted.gif

Za to jak skonczysz bede Ci zazdroscic strasznie bo -mam nadzieje - za jakis czas mnie to czeka.

Adasia, skad masz katalog Ikea? Ja nie mam 10.gif
Ciocia Magda
katalogi IKEA na razie były w tych miastach, gdzie nie ma sklepów - dołączone do GW np.

Też mam depresję - remontową - z tym, że ja czuję się raczej jak mąż Jagny. Tzn. narobiłam się jak smok a słyszę tylko krytykę i ani pół dziękuję.

21.gif
Agnieszka AZJ
CYTAT(Magda EZ @ Sun, 07 Sep 2008 - 21:36) *
katalogi IKEA na razie były w tych miastach, gdzie nie ma sklepów - dołączone do GW np.


Eeee tam - w stolycy juz nam do domów przynieśli 08.gif
parasolka
w Gd też już przynieśli

Jagna kurcze wszystko przede mną i już się boję 29.gif
Cleo
Tak, tak- ja wygonilam Misię przed katkę, coby wrzasnela do młodziezy roznoszącej- 'prosze tu- dla mojej mamy!!!!' icon_smile.gif icon_smile.gif
Ciocia Magda
czuję się dyskryminowana (cd. depresji remontowej) 41.gif

*wygraża pięścią w kierunku pobliskiej IKEI* Po tym jak kupiłam u Was kuchnię??
Adasia
CYTAT(eve69 @ Sun, 07 Sep 2008 - 18:08) *
Adasia, skad masz katalog Ikea? Ja nie mam 10.gif


Dali nam na ulicy - to chyba na Żabiance było.
Drugi wczoraj mi dali z "Gazetą", więc chętnie się podzielę icon_smile.gif
Kotelka
Z własnego doświadczenia, mogę podpowiedzieć że jesteś w stanie zaoszczędzić prawie 50% kosztów związanych z budową i wykończeniem. Moja budowa trwała ok 1,5 roku od momentu wkopania pierwszej łopaty. Przygotowanie pod fundamenty, oczywiście Geodeta + operator koparki. Ławy + fundament + kanalizacja w fundamencie wykonane razem z Teściem i Tatą. Mury zleciłem ekipie wyniosło mnie to za robociznę 15 tys. Konstrukcja Dachu wykonany ze wspomnianymi osobami plus znajomi dekarze - koszt po znajomości 3500 zł (2 dni roboty). Instalator wod-kan-gaz ok 20 tys. za wszystko. Kolejne dwie ekipy zajęły się tynkami i posadzkami. Następnie montaż okien wykonany przez fachowców ( okna + montaż 13 tys.). Wykończenie dachu w gronie rodzinnym. Gipsy + tzw wykończeniowa własnymi siłami. Dom 115m2 parter łączny koszt 350 tys. ( Razem z kupnem działki 1000 M2). Pozostał do zrobienia taras + tynk zewnętrzny na elewacji. Biorąc firmę budująca od A do Z łączny koszt wyniósłby ok 800 tys. w 2019 roku. Podsumowując, bierz fachowców od zadań specjalnych, resztę jesteś w stanie zrobić sam z efektem końcowym jakbyś miał specjalistów .

Jeśli chodzi o ogrodzenie to warto jest wynajać, nie warto jest na czas budowy stawiać docelowego tak aby sie nie zniszczyło:
https://clipper.pl/przenosne-ogrodzenia/

Daje namiar na firmę, która oferuje takie przenośne ogrodzenia.
Ceda
Jeśli macie mieć odpływy liniowe to przypilnujecie tych od kanalizacji i od wylewek żeby ich zgrać. Nam dali za wysoko i wykończeniowcy musieli kombinować. Napewno jeśli macie okna bezprogowe to wylewka musi być dostosowana. Wzmocnienie wylewki pod wannę , kominek. Gniazdka podłogowe na etapie wylewek trzeba już przemyśleć. Kinkiety i ledy. Np czy kabel na kinkiet jest w dobrym miejscu wypuszczony. A ja np miałam z boku ścianki. Więc poprawiali żeby było na środku. Oświetlenie sufitu już z przemyśleniem zabudowy. Bo dają na środek ale co z tego jeśli zabudowa będzie np z jednej strony to światło trzeba cofnąć. No i oczywiście cała elektryka pod różne rzeczy jak klima, alarm, rolety itp. Rura na odpowietrzenie kominka jeśli macie mieć musi być położona przed wylewka. Więc trzeba mieć też wkład wybrany żeby położyć jak w dobry miejscu (na środku wkładu). Jeśli ktoś ma taras to co będzie położone na tarasie bo trzeba wylewkę dostosować. U nas np taras wentylowany płyty gresowe na regulowanych wspornikach i tam trzeba było dograć parę szczegółów.
Płlytki dobrze wybierać sprawdzonych firm jak Tubądzin https://www.tubadzin.pl/ Z uwagi na to, ze będą równiejsze.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.