To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Jak wychowac szczesliwe i spelnione dziecko?

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2
chaton
No wlasnie... temat zostal juz poruszony kilkakrotnie na innych watkach, ale nigdy nie bezposrednio. Mysle, ze wszystkie pytania, jakie nas glebia, z cyklu: "karac czy nagradzac", "jak oduczyc smoczka", "jak i kiedy odpieluchowac" kryja glebsza mysl. To znaczy: jak wychowac dziecko, zeby wyroslo na szczesliwego i spelnionego czlowieka? Jak nie popelnic bledow wlasnych rodzicow? Czy swojej epoki?
Osobiscie zadaje sobie to pytanie codziennie. Dzis, w przeciwienstwie do wczesniejszych epok, wiekszosc mam wybrala swiadomie ta sytuacje. Ja postanowilam zostac mama po trzydziestce, bo dopiero wtedy poczulam sie dojzala, nie mowiac o tym, ze pozno znalazlam odpowiedniego tatusia. Moje maciezynstwo jest swiadome i przemyslane. Staram sie przede wszystkim sluchac coreczki i rozmawiac z nia, od dnia narodzin. Zrozumiec, co chce, dac do zrozumieia, ze jest wazna i ma dla mnie znaczenia. Ale skad wziasc pewnosc, ze bedzie szczesliwa? Przeciez chyba wiekszosc rodzicow pragnie, zeby dziecko bylo szczesliwe, a prawie kazdy nastolatek nienawidzi rodzicow? Kiedy mysle o tym, ze moja corka, mowiaca teraz z uwielbieniem "mama", za 16 lat mnie zbluzga, mam lzy w oczach. Czy tego da sie uniknac?
Jakie sa wasze sposoby na to, zeby wasze dziecko bylo szczesliwa osoba? Podzielcie sie swoimi sposobami, jestem pewna, ze takie macie!
Zapraszam do dyskusji...
chaton
Dzieki, Sabina! Te pierwsze podreczniki wygladaja na super, znam teorie "wystarczajaco dobrych rodzicow" i zgadzam sie z nia calkowicie! Z pewnoscia przeczytam!
Toksycznych rodzicow czytalam i raczej odnosi sie ona do ofiar takich rodzicow.
Ale chcialabym rowniez, zeby dziewczyny sie podzielily swoimi wizjami "dobrego" rodzicielstwa, jesli takowe istnieje. icon_biggrin.gif
Sabina
Jasne, że istnieje. Trzeba je deko od idealizować i tadam icon_smile.gif większość jest takich icon_wink.gif

Myślę, że życie w miłości i w zgodzie z zasadami pozwala dawać szczęście. Uśmiech, radość...
Wyzbycie się nałogów i uleczenie zranień u rodziców, uwalnia dzieci z konieczności ponoszenia strat.

Czas=miłość=szczęście

a reszta smoczek, soczek, warkoczek... to już są technikalia icon_wink.gif
chaton
CYTAT(Sabina @ Thu, 25 Sep 2008 - 16:40) *
Jasne, że istnieje. Trzeba je deko od idealizować i tadam icon_smile.gif większość jest takich icon_wink.gif

Myślę, że życie w miłości i w zgodzie z zasadami pozwala dawać szczęście. Uśmiech, radość...
Wyzbycie się nałogów i uleczenie zranień u rodziców, uwalnia dzieci z konieczności ponoszenia strat.

Czas=miłość=szczęście

a reszta smoczek, soczek, warkoczek... to już są technikalia icon_wink.gif


Hmmm.... wyzbycie sie nalogow i uleczenie zranien przerobilam (przerabiam) na psychoanalizie. Milosc jest, szczescie tez, ale gorzej z czasem. Pracuje, wprawdzie na niepelny etat, ale zawsze. Probuje wszystko pogodzic, choc nie jest latwo.
Czy myslicie, ze trzeba byc z dzieckiem caly czas, zeby bylo dobrze?
Slyszalam takie teorie, ze dziecko do trzeciego roku zycia MUSI byc z mama i mysle sobie, jakie to strasznie obwiniajace mamy, ktore musza pracowac. Tak jak to, ze TRZEBA karmic piersia... co na to mamy, ktore z powodu choroby, lub innych, nie karmia w ten sposob?
Sabina
Chyba nie mam siły na dyskusję. icon_sad.gif
Jak musisz, to mus jest silniejszy niż inne rzeczy, tak więc pozostały czas jaki masz dostosowujesz do potrzeb. Inaczej gdybyś nie musiała, a uciekała od dziecka w coś....
praca też może być nałogiem... moja mama była pracoholiczką - nadal jest... icon_sad.gif

Przecież nie zostawisz pracy, żeby być z dzieckiem, jak nie starczy Ci na życie na ten przykład. Dobra zabezpieczające potrzeby fizjologiczne (np. jedzenie, mieszkanie, ciepło) są w pierwszym rzędzie ważności, czyli szczęścia również.
Tak?

Bycie z dzieckiem to jest pewien komfort, luksus... choć nie zawsze miły i przyjemny dla rodzica icon_wink.gif
chaton
Z pracoholizmu wyleczylo mnie dziecko icon_razz.gif . Przeszlam na niepelny etat, teraz nawet odmowilam propozycje ewolucji (i zwiazanej z tym podwyzki), bo musialambym pracowac wiecej. Praca daje mi poczucie samodzielnosci i niezaleznosci, ze nie musze nikogo o nic prosic. Poza tym to praca z ludzmi, rozwijajaca i stymulujaca. Nigdy nie bralam pod uwage kwestii calkowitego porzucenia pracy. Przezyc bym przezyla, ale chyba bylabym sfrustrowana... to chyba gorzej dla dziecka?
Jakos da sie to godzic, pod warunkiem, ze nie wracasz do domu po 20-tej. Czasem sie zastanawiam, jak by bylo, gdybym nie pracowala? Czy wyzbycie sie wlasnych ambicji dla dziecka nie sprawialoby, ze czulabylm sie jak niewolnik?
LilySnape
CYTAT
Slyszalam takie teorie, ze dziecko do trzeciego roku zycia MUSI byc z mama i mysle sobie, jakie to strasznie obwiniajace mamy, ktore musza pracowac. Tak jak to, ze TRZEBA karmic piersia... co na to mamy, ktore z powodu choroby, lub innych, nie karmia w ten sposob

No fajnie, ale nie zawsze się da zostać z dzieckiem do ukończenia 3-go roku życia. I karmić piersią też.
Trzeba nabrać trochę dystansu do zaleceń lekarsko-naukowych.

Nwiasem mówiąc, dziecko, które byłoby z mamą przez powiedzmy 90% czasu na dobę dzień w dzień przez 3 lata... Bo tak trzeba... Mogłoby mu zaszkodzić ("spódnica mamusi"), wszystko w nadmiarze jest niezdrowe...

To, jakie dziecko będzie, w dużej mierze zależy od rodzica, ale jest też wrodzony temperament, doswiadczenia, jakie dziecko ma dzięki innym ludziom. Nie wszystko zależy od rodzica.
Sabina
Pewnie, nie dobrze jak matka jest sfrustrowana... na pewno nie dobrze. Ja momentami bywam, ale taki rodzaj życia wybrałam i teraz muszę się tego trzymać.
Chwilowo nie ma odwrotu. Bywają gorsze dni. Ostatnio czuję się zacofana i zdołowana. Dużo na to wpływa rzeczy. Wydaje mi się, że akurat ja dla słusznej sprawy się "poświęcam".
Na pewno tak. Wiele zależy od innych... nie mogę się o tym rozpisać. Ale na bank lepiej jest być nie sfrustrowanym niż sfrustrowanym. 06.gif
chaton
LilySnape: to nie sa zalecenia lekarsko naukowe, raczej "ludowe" czy "spoleczne". Tak sie po prostu mowi, nie slyszalam o naukowym potwierdzeniu tego.


CYTAT(LilySnape @ Thu, 25 Sep 2008 - 17:03) *
Nie wszystko zależy od rodzica.


Nie wszystko, ale duzo. Czasem mnie przygniata to, jak pomysle, ile. No ale czesc jest wrodzona: temperament i takietam.

Sabina: skoro tak wybralas swiadomie, to jako dorosla, i z tego co widac madra kobieta, to chyba przemyslalas za i przeciw i wybralas to, co w danej sytacji dla wszystkich najlepsze. I musisz sie tego trzymac... no troche musisz, ale czlowiek tez ma prawo sie zmieniac i costam korygowac czasem. Skoro idea Ci pasuje, ale czujesz sie zbyt "zakopana" w domu, to moze mozna na jakis czas cos zorganizowac ne przekreslajac zupelnie sposobu zycia, jaki wybralas?

CYTAT(Sabina @ Thu, 25 Sep 2008 - 17:05) *
Ale na bank lepiej jest być nie sfrustrowanym niż sfrustrowanym. 06.gif


No, no! 04.gif Lepiej byc pieknym mlodym i bogatym niz brzydkim starym glupcem! 29.gif

Nie mozesz zmienic tego, co zalezy od innych, ale moze cos ze swojej strony mozesz poradzic?
Sabina
Toć właśnie kombinuję. Chyba zdołowałam się tym... jak szukałam pracy dorywczej, że złapałam się na tym, że poza gotowaniem, przewijaniem od lat, to chyba już nic nie umiem icon_redface.gif
Praktyk nie skończyłam po studiach, bo ciąża była zagrożona... a potem, uznałam, że mi to już nie potrzebne, chyba nie sądziłam, że życiem "domowym" aż tak się znudzę...
i chyba nadszedł czas, że się znudziłam trochę 29.gif
wiem, że częściowo jest to przejściowe, dużo problemów, przez które przechodzę sama... wydaje mi się, że to deko chęć ucieczki. Toksyczna taka... nie nie koniecznie dobra.
Staram się rozgraniczać potrzeby z emocjami, a nie zawsze się da. Przygnębiło mnie poronienie... i sprawy o których nie mogę napisać... trudne bardzo sprawy.
Mam chęć oderwania się od tego wszystkiego. Bezludna wyspa...jakaś czy coś....
Ale nie miało być o mnie. Tak więc.
Mamy pływ jw. na nasze dzieci, więc do dzieła icon_smile.gif
Idę robić placki.
paa
chaton
Sabina: no co Ty, przeciez wiesz, ze zajmowanie sie dzieckiem to praca na 200% etatu! Umiesz i nauczylas sie full rzeczy! Co nie znaczy, ze bedzie latwo... ale tez nie znaczy, ze nie mozliwe, moze tylko trzeba bedzie sie bardziej postarac, niz na przyklad ktos, kto wlasnie skonczyl studia i nie ma dzieci...
Moze jakis zawod wlasnie zwiazany z dziecmi?
Wiesz, masz prawo byc znudzona... to odruch zdrowia psychicznego!
Mi tam nie przeszkadza, ze piszesz o sobie, wrecz przeciwnie: ciekawe. Jak chcesz, to mozesz mi napisac na PW o swoich problemach, ponoc potrafie sluchac.
Milych plackow. 06.gif Bede trzymac kciuki za twoje "kombinowanie" &&&&&&&&&&
Sabina
Oj dzięki. icon_biggrin.gif
Obrałam ziemniaki. Robimy lekcje 21.gif to kara za moje wagary 29.gif
Ale nuudaaa..... kawy 37.gif

zaraz pójdę do lasu chyba z_choinka.gif

ed. poprawka... dzieci obrały ziemniaki, ja wykroiłam czarne wstawki i umyłam icon_smile.gif

za dużo mam dziś nerwów, chyba nie będę dyskutować, jestem nie przy zdrowych zmysłach 29.gif
aluc
a dziecko, to przepraszam, względem czego ma być spełnione?
Sabina
CYTAT(aluc @ Thu, 25 Sep 2008 - 17:46) *
a dziecko, to przepraszam, względem czego ma być spełnione?

Odpowiedziała bym Ci chętnie, ale co masz na myśli? 29.gif
chaton
Aluc, wzgledem siebie najlepiej. No wiesz, zeby sie czulo zrealizowane w zyciu, na swoim miejscu i tak. Rozumiesz?

Sabina: spoko, spoko. Jak nie masz glowy to daj spokoj. Ale wroc na moj temat, jak sie poczujesz na silach, bo bardzo mi sie z toba fajnie dyskutuje, no!
aluc
dziecko ma się tak czuć???? zrealizowane? ktoś postradał zmysły?
grzałka
ja wyznaję zasadę Talki- dziecko sobie poradzi, lepiej zadbać o siebie





linków nie otwierałam, dyskusji nie czytałam, wypowiedziałam się tylko na zadany temat
chaton
CYTAT(grzałka @ Thu, 25 Sep 2008 - 17:58) *
ja wyznaję zasadę Talki- dziecko sobie poradzi, lepiej zadbać o siebie
linków nie otwierałam, dyskusji nie czytałam, wypowiedziałam się tylko na zadany temat


Grzalka: bardzo ciekawa teoria, mozna cos wiecej? Jakies referencje?

aluc: proponuje przeczytnaie tematu, i opisu tematu przy okazji. icon_wink.gif
Chodzi o to, czy macie jakies rady na to, zeby wychowac dziecko tak, aby jako dorosly czulo sie szczesliwe i zrealizowane.
Jesli nie masz, to nie ma problemu, jest wiele innych tematow. icon_wink.gif
aluc
jasne, że mam
wystaczy samemu być spełnionym i szczęśliwym, co poniekąd idzie po linni grzałki

proponuję również zrezygnować z osaczania dziecka oczekiwaniami względem tego, jakie będzie
i nie mieć łez w oczach, to dużo pomaga
chaton
Taaa, calkiem mi sie podoba ta teoria. Tyle, ze nie zawsze latwo byc spelnionym samemu i szczesliwym z tego powodu. W otoczeniu Matek Polek, mam na mysli, ktore patrza na ciebie krzywo, bo pracujesz i dziecko zostawiasz, zamiast sie poswiecac rodzinie. I tak zle i tak niedobrze.

A ze ja z tych wrazliwszych, to nic na to nie poradze, ze czasem lzawie. Masz na to rade rowniez?
aluc
tajemnicze słowo - dystans
chaton
CYTAT(aluc @ Thu, 25 Sep 2008 - 18:28) *
tajemnicze słowo - dystans


Cudne icon_wink.gif Ale JAK?
domi
Często sie zastanawiałam nad tym ale moim zdaneim nie ma gotowej recepty. Każde dziecko jest inne i ma inne pragnienia, oczekiwania, z kazdym trzeba inaczej postępować. Troche racji jest w tym, ze jesli będę sie czuła zrealizowana, spełniona to i dziecko takie będzie. Hmmm.... ale dziś jest bardzo trudno być spełnionym w każdej dziedzinie. Życie jest zbyt brutalne niestety... . Nachodzą mi na myśl słowa pewnej mojej znajomej, która twierdzi, że jej dzieciństwo było cudowne, sielskie anielskie a młodosc bezstresowa. Rodziców nigdy nie szkalowała, kochała i szanowała nawet jako nastolatka. Dlaczego tak było? Podobno rodzice nie zabraniali niczego, dawali wszystko co chciała (mieli dużo kasy), do tej pory moze na nich liczyć w kazdej sprawie. Sami też dażyli sie wzajemnym szacunkiem i nigdy przy dzieciach nawet nie spojrzeli na siebie krzywo. Dla mnie to bajka icon_rolleyes.gif .
marghe.
CYTAT(toznowuja @ Thu, 25 Sep 2008 - 18:19) *
Taaa, calkiem mi sie podoba ta teoria. Tyle, ze nie zawsze latwo byc spelnionym samemu i szczesliwym z tego powodu. W otoczeniu Matek Polek, mam na mysli, ktore patrza na ciebie krzywo, bo pracujesz i dziecko zostawiasz, zamiast sie poswiecac rodzinie. I tak zle i tak niedobrze.

A ze ja z tych wrazliwszych, to nic na to nie poradze, ze czasem lzawie. Masz na to rade rowniez?


Jeśli Ci zależy na szczęściu dziecka to ignoruj tych co patrzą krzywo. Nie dla nich je wychowujesz

I więcej luzu icon_smile.gif

wroc
szczęśliwe dziecko = szczęśliwa rodzina... poprostu - trzeba dac przykład i samemu odnaleźć szczęście w życiu
.... ja akurat będe z córką w domu do trzeciego roku życia - staram sie z tego czerpac szczęście (cho bywają chwile, że mam ochote zwiać), ale generalnie to moj szczęśliwy okres w życiu i mam nadzieje, że te szczęście przeleje sie na córke icon_smile.gif
zilka
CYTAT(grzałka @ Thu, 25 Sep 2008 - 17:58) *
ja wyznaję zasadę Talki- dziecko sobie poradzi, lepiej zadbać o siebie


Dobre, dobre.
chaton
CYTAT(domi @ Thu, 25 Sep 2008 - 18:51) *
...Hmmm.... ale dziś jest bardzo trudno być spełnionym w każdej dziedzinie. Życie jest zbyt brutalne niestety... . Nachodzą mi na myśl słowa pewnej mojej znajomej, która twierdzi, że jej dzieciństwo było cudowne, sielskie anielskie a młodosc bezstresowa. Rodziców nigdy nie szkalowała, kochała i szanowała nawet jako nastolatka. Dlaczego tak było? Podobno rodzice nie zabraniali niczego, dawali wszystko co chciała (mieli dużo kasy), do tej pory moze na nich liczyć w kazdej sprawie. Sami też dażyli sie wzajemnym szacunkiem i nigdy przy dzieciach nawet nie spojrzeli na siebie krzywo. Dla mnie to bajka icon_rolleyes.gif .


Racja, racja, jest trudno, jest. Mamy dzisiaj tyle rol: trzeba byc dobra matka, dobrym pracownikiem, malzonka, nie liczac innych... wymienilam tylko te podstawowe! A ja niby jakos to godze, sfrustrowana specjalnie nie jestem, z tym ze, gdziekolwiek bym nie byla, to nie ma mnie nigdzie wystarczajaco. Bo cuz: doba ma tylko 24 godziny zarowno dla mamy w domu, mamy pracujacej i pracujacego singla.
No wlasnie, kasa... nie sadze, zeby dawanie dziecku wszystkiego, co chce bylo pedagogiczne. Wszystkiego, co potrzebuje: ooo tak! Ja tak se mysle, ze gdybym miala full kasy, to pracowalabym na pol etatu, dla przyjemnosci. Albo bym wlasny gabinet otworzyla i przyjmowala mudzi raz lub dwa w tygodniu. Mialabym panie do sprzatenia i kucharke. I caly wolny czas bym poswiecila dziecko, nie myslac o praniu, sprzataniu i gotowaniu. No moze od czasu do czasu bym sobie poszla ciuchy kupowac, bo ze mnie shopoholik. 29.gif
No ale koniec gdybania, bo cyba mam wieksze prawdopodobienstwo zginac w wypadku samochodowym jadac do pracy nie wygrac w lotka. 04.gif 43.gif
Rzeczywistosc jest jaka jest i w tym kontekscie chyba najlepiej robic tak, jak mozna najlepiej, co idzie po linii "wystarczajaco dobrego rodzica".
Ja w kazdym razie staram sie szanowac dziecko jako CZLOWIEKA. Wychowywc tak, zeby zyla dla siebie i wg wlasnych wartosci, ktorych czesc chcialabym jej przekazac. Ale zeby miala odpowiednie fundamenty, zeby byc zdolna samodzielnie wybrac odpowiednia droge zycia. Chyba, gdybym jej wpoila wiare w siebie i swoje mozliwosci to bylabym usatysfakcjonowana. icon_razz.gif

CYTAT(marghe. @ Thu, 25 Sep 2008 - 22:38) *
Jeśli Ci zależy na szczęściu dziecka to ignoruj tych co patrzą krzywo. Nie dla nich je wychowujesz
I więcej luzu icon_smile.gif

Zeby one tylko krzywo patrzaly... ale najgorsze, ze wmawiaja mi, ze czuje sie od nich lepsza i nimi gardze, co nie jest prawda. Nie raz poczulam sie stygmatyzowana przez mamy, ktore pozucily kariere dla dziecka...
Nad dystansem pracuje...

LilySnape
Polecam ten artykuł:
https://www.newsweek.pl/wydania/artykul.asp...33&Strona=1
chaton
CYTAT(LilySnape @ Fri, 26 Sep 2008 - 14:11) *


LilySnape: ciekawy artykol, z pewnoscia dosc kotrowersyjny. Zgadzal sie z czescia, ale nie z caloscia. Moze warto by go bylo na osobny temat przeniesc, jak myslisz? Bo mi tutaj raczej chodzilo o to, zeby dziewczyny sie wypowiedzialy o swoich przemysleniach na temat, jak sprawic, zeby dziecko bylo szczesliwe? Jestem pewna, ze kazda mama sie nad tym czasem zastanawia.

A propos artykulu to zgadzam sie calkowicie, ze jestesmy notorycznie wpedzani w poczucie winy. Powiem nawet, ze moim zdaniem niektore firmy robia to swiadomie. Mam wrazenie, ze to taka marketingowa strategia. Sama sie raz wkurzylam, jak bylam w ciazy i czytalam niby naukowy artykol o tym, jak uzywany materac moze byc powodem smierci lozeczkowej, a jakby przez przypadek obok byla reklama... materacow dla dzieci oczywiscie! Pamietam, jak sobie obiecalam nie sluchac takiej propoagandy... ale poczucie winy bylo silniejsze i w rezultacie.. kupilam nowy materac!
Natomiast jesli chodzi o psychologow... wybacz, moze moje zdanie jest spaczone, bo sama jestem psychologiem z wyksztalcenia, mimo, ze raczej psychologiem pracy i pracuje w przedsiebiorstwie... Przyzam sie, ze bardzo mnie drazni ogolne cyniczne podejscie do psychologii w Polsce. Rozumiem, ze psychologia wywoluje lek i latwiej ja wykpic i skarykaturowac, kazdy chce i ma prawo czuc sie normalny... i w ten sposob ma wrazenie, ze to jego nie dotyczy. Ale jest sporo madrych psychologow i ich zaleta jest to, ze zastanawiaja sie nad przyczyna zachowan ludzkich, co moim zdaniem jest ciekawe i rozwijajace. Natomiast takie zachowania, jak te opisane w artykole, z cyklu, ze pani psycholog pozwala sobie na diagnoze dzieci znajomych zaproszona na obiad i daje swoje zdanie nie pytana o nic.... i co najgorsze, na tym sie konczy jej interwencja, to jest nie do przyjecia! Taki psycholog powinien chyba od razu zmienic zawod, albo sam przejsc terapie. W psychologii nie chodzi o to, zeby sie madrzyc, tylko sluchac innnych ludzi i pomagac im w tym, zeby sami rozwiazali swoje problemy. Mam nadzieje, ze sa tacy w Polsce!

Wydaje mi sie naturalne, ze od czasu, kiedy kobieta ma prawo byc niezalezna i dzieki antykoncepcji decydowac swiadomie o maciezynstwie, jest ono tematem rozwazan i dyskusji... I z pewnoscia jest tyle trendow, ze trudno sie w nich polapac i w dodatku one sie zmieniaja. Ale IMHO to nie oznacza, ze wszystkie teorie sa do wyrzucenia. Po to nam Bozia rozum dala, zeby krytycznie podejsc do wszelkich publikacji i wybrac to, co nam odpowiada i uznajemy za sluszne. Kierujac sie swoja intuicja, bo wierze w jej istnienie!
Ammm
CYTAT(toznowuja @ Fri, 26 Sep 2008 - 10:19) *
Zeby one tylko krzywo patrzaly... ale najgorsze, ze wmawiaja mi, ze czuje sie od nich lepsza i nimi gardze, co nie jest prawda. Nie raz poczulam sie stygmatyzowana przez mamy, ktore pozucily kariere dla dziecka...
Nad dystansem pracuje...


No to nie rozmawiaj z nimi. Albo zakomunikuj na jakich tematóy nie będziesz z nimi poruszać.

Ja generalnie jestem osobą szczęśliwą i spełniną, a to czego mi najbardziej brakowało w wychowaniu rodziców to mniej oczekiwań i więcej konsekwencji.
Gosia z edziecka
CYTAT
ja wyznaję zasadę Talki- dziecko sobie poradzi, lepiej zadbać o siebie

CYTAT(zilka @ Fri, 26 Sep 2008 - 02:56) *
Dobre, dobre.

I całkiem prawdziwe.
chaton
CYTAT(Ammm @ Sat, 27 Sep 2008 - 23:51) *
No to nie rozmawiaj z nimi. Albo zakomunikuj na jakich tematóy nie będziesz z nimi poruszać.

Ja generalnie jestem osobą szczęśliwą i spełniną, a to czego mi najbardziej brakowało w wychowaniu rodziców to mniej oczekiwań i więcej konsekwencji.


Cuz, nie o tym mialo byc, ale skoro juz... Niestety nie udalo mi sie inaczej podejsc do sprawy niz zerwac te znajomosci. 32.gif Ale przykro mi z tego powodu. Czlowiek, jakby nie patrzec bydle spoleczne jest... Ale skoro znajomosc bardziej mi szkodzi na nerwy niz cos wnosi, to cuz...
Szkoda, ze trzeba czasem wybrac. I ze tak zmieniaja sie stosunki miedzyludzkie, jak zostaje sie mama...

Ale nic, bo zmieniamy temat.
Ktos ma inne pomysly na wychowanie dziecka na szczesliwa osobe?
Gosia z edziecka
Tłumaczyć swoje reakcje. Zwłaszcza te nieprzyjemne. To znaczy jesli się zezłoszcze i krzyknę na dziecko, to mówie, ze krzyknęłam ze złości albo ze strachu, albo cośtam (ważne żeby to była prawda!!). To można już tłumaczyć bardzo małym maluszkom (popatrz, ty też czasem płaczesz, i ja też, bo czasem czuję że przychodzi do mnie płacz/krzyk i nie zawsze się uda nie krzyczeć/płakać). Nie liczyć na to, że się diecko domysli, bo jego domyślność może pójśc w stronę obwiniania siebie.
Więcej dopisze potem. Nosze ten temat w sobie już kilka dni i zaczyna mi się coś krystalizować 06.gif
Gosia z edziecka
Człowiek rodzi się czysty(tak jak kartka jest czysta, wolna od zapisu icon_wink.gif ). Nie ma wiedzy o świecie. Ma tylko swoje emocje. I ma z nimi kontakt, i ten kontakt jest idealny. Nie ma jeszcze kontroli nad emocjami. Ale ma kontakt. A to jest bardzo ważne. Bo emocje służa do informowania. Złość informuje o tym, że cos jest nie po naszej mysli, że coś nam nie służy. Radość wręcz przeciwnie, itd. (polecam Golemana "Inteligencja emocjonalna").

Wychowanie polega na tym, aby:

1. przekazać dziecku wiedzę o świecie, a nie wiedzę o naszych odczuciach na temat tego jak działa świat. Jeśli np. w moim domu mąż pracuje, ja nie, to mówię dziecku bezemocjonalnie że to jest jedna z możliwości. I przedstawiam inne możliwości. Dodaję też, że kazdy wybiera taki styl życia, jaki jest akurat dla niego wygodny. Ja wybrałam niepracowanie zawodowe, bo lubię robić to co robię, bo tak zdecydowałam. Gdybym tego nie lubiła, gdybym tak nie zdecydowała, to zycie w naszym domu wygladałoby inaczej.
Dla mnie np. pomocą w mówieniu bezemocjonalnym jest wyobrażanie sobie np. w jaki sposób odpowiedziałabym komus na ulicy na pytanie która godzina. Wyobrażam sobie sytuacje dla mnie obojetne emocjonalnie.

2. nie popsuć dziecku kontaktu z emocjami i pokazać, że emocjom można nie ulegać (co nie musi sie zawsze udać). Jesli czuje w sbie złość, kiedy chce mi się wrzeszczeć ze złości, to czasem może tak byc, że zdecyduję że nie muszę wrzeszczeć. Choć złość czuje nadal.

3. nie porobić bałaganu w emocjach. Bałagan robimy: ocenianiem, chwaleniem, krytykowaniem, karaniem, nakłanianiem do rywalizacji, manipulacją, straszeniem (babą jagą) - zeby nakłonić dziecko do zrobienia czegoś dobrego). Na razie więcej nie przychodzi mi do głowy.

4.
CYTAT(joannabo @ Sun, 05 Feb 2006 - 18:54) *
dzisiaj słuchałam Anny Radziwiłł, która ładnie ujęła definicje wychowania:
Wychowanie nie polega na ukształtowaniu, tylko na spowodowaniu, zeby człowiek sam siebie ukształtował według wybranych wartości.
Do tego oczywiście potrzebne jest zdrowe sumienie.

https://www.maluchy.pl/forum/index.php?show...mp;hl=radziwiłł

5. nie mówic kategorycznie. Żeby dziecko od początku wiedziało, że nie ma jedynie słusznej drogi życia i jedynie słusznego wyboru. Że w zyciu decyzje zależą od wielu czynników. I że nigdy nie wiemy, ile sił ma dany człowiek. Dobrym przykładem jest pewne zdarzenie z mojego życia rodzinnego icon_wink.gif. Pokłóciły sie dzieci. I jeden(oznaczmy go X) drugiemu(oznaczmy go Y) wywalił wszystkie ubrania z szuflady. I obiektywnie rzecz biorąc, to było złe. Ale dziecko X zwierza się: "Miałam do wyboru albo zbić Y, albo wywalić mu z szuflady. Wiec mu wywaliłam." Wiec subiektywnie X zachował sie lepiej niz mógł się zachować. Wiec icon_wink.gif powiedziałm X-owi, że zrobił źle, ale jednak lepiej, że wybrał lepsze rozwiązanie, choć złe. i ze pewnie trochę wysiłku w to włożył, żeby się powstrzymac od bicia.
Gosia z edziecka
CYTAT(toznowuja @ Sun, 28 Sep 2008 - 08:21) *
Ktos ma inne pomysly na wychowanie dziecka na szczesliwa osobe?

A tak właściwie, co to znaczy? Być szczęśliwym?
wiewiórczak
CYTAT(Gośka z edziecka @ Sun, 28 Sep 2008 - 20:17) *
...
3. nie porobić bałaganu w emocjach. Bałagan robimy: ocenianiem, chwaleniem, krytykowaniem, karaniem, nakłanianiem do rywalizacji, manipulacją, straszeniem (babą jagą) - zeby nakłonić dziecko do zrobienia czegoś dobrego). Na razie więcej nie przychodzi mi do głowy.
...


To ja się przyznaję, że robię bałagan w emocjach. Moje dzieci też robią bałagan w moich 37.gif

CYTAT(Gośka z edziecka @ Sun, 28 Sep 2008 - 20:17) *
...
4.
Wychowanie nie polega na ukształtowaniu, tylko na spowodowaniu, zeby człowiek sam siebie ukształtował według wybranych wartości.
Do tego oczywiście potrzebne jest zdrowe sumienie.


Czyli jednak kształtowanie, nie ja dziecię, ale ono samo.
Gosia z edziecka
CYTAT(wiewiórczak @ Sun, 28 Sep 2008 - 21:00) *
To ja się przyznaję, że robię bałagan w emocjach. Moje dzieci też robią bałagan w moich 37.gif

Chyba jakos inaczej rozumiemy bałagan w emocjach, bo dzieci nie moga robic go rodzicom.
Robic bałagan to zaburzac odczuwanie i kontakt z emocjami (np. "załóż sweterek, bo na pewno ci zimno", "zjedz kiełbaskę, ta kiełbaska jest smaczna", itd.). I nie mam tu na myśli wywoływnia/wzbudzania w drugim człowieku emocji. icon_smile.gif

CYTAT(wiewiórczak @ Sun, 28 Sep 2008 - 21:00) *
Czyli jednak kształtowanie, nie ja dziecię, ale ono samo.

Ależ to jest kluczowa różnica. icon_smile.gif My kształtując z zewnątrz, moglibysmy coś uszkodzić! Nie mamy wglądu potrzebnego i nalezytego. Wgladu w siły, chęci, predyspozycje itd. dziecka. Dziecko ma lepszy wgląd. O ile nie ma zbyt zaburzonego kontaktu z własnymi emocjami.
marghe.
CYTAT(toznowuja @ Fri, 26 Sep 2008 - 10:19) *
Zeby one tylko krzywo patrzaly... ale najgorsze, ze wmawiaja mi, ze czuje sie od nich lepsza i nimi gardze, co nie jest prawda. Nie raz poczulam sie stygmatyzowana przez mamy, ktore pozucily kariere dla dziecka...
Nad dystansem pracuje...


ja jestem kurą domową. Chcesz pogadać? icon_smile.gif
wiewiórczak
Odnosiłam się do tego fragmentu "Bałagan robimy: ocenianiem, chwaleniem, krytykowaniem, karaniem, nakłanianiem do rywalizacji, manipulacją, straszeniem".
Na przykład: chwalę dzieci - poradziłeś sobie z tym zadaniem, a one mnie typu - pyszna zupa Ci wyszła mamo. Krytykuję - to nie jest dobry pomysł, by karmić rybki frytkami, a one mnie - nie ładnie się uczesałaś.

Generalnie teoria jest piękna, literatura pełna jest świetnych rad, ale w rzeczywistości trudnych do zrealizowania, bo instynkt, bo emocje i samo dziecko nie jest książkowe.

Naprawdę można nigdy "nie robić bałaganu w emocjach", czyli nie oceniać, chwalić, krytykować, karać itp.???

Edit:

Co do jedzenia kiełbaski, jeśli sama zjadam i zachęcam zjedz, bo smaczna, to też nie teges?

Zastanawiam się, czy za 30 lat psychologowie będą patrzeć na teraźniejsze dzieci ustawiane w centrum wszystkiego, jako na "zespół jakiś tam".
Gosia z edziecka
CYTAT(wiewiórczak @ Sun, 28 Sep 2008 - 22:11) *
Na przykład: chwalę dzieci - poradziłeś sobie z tym zadaniem,

Dla mnie to nie jest pochwała (o ile nie wyrażamy sobą/tonem głosu/, że nasze dziecko jest lepsze od innych)

CYTAT(wiewiórczak @ Sun, 28 Sep 2008 - 22:11) *
Krytykuję - to nie jest dobry pomysł, by karmić rybki frytkami,

Nie nazwałbym tego krytyką, tylko informacją icon_smile.gif. Zwłaszcza jesli sie pociagnie temat w strone menu rybek icon_wink.gif



CYTAT(wiewiórczak @ Sun, 28 Sep 2008 - 22:11) *
Naprawdę można wiecznie "nie robić bałaganu w emocjach", czyli nie oceniać, chwalić, krytykować, karać itp.???

Wiecznie sie pewnie nie da icon_wink.gif. Ale mozna tłumaczyć swoje reakcje. O czym już pisałam icon_smile.gif.

To co pisze, nie jet tylko teorią. Ja to wypraktykowałam.


CYTAT(wiewiórczak @ Sun, 28 Sep 2008 - 22:11) *
Generalnie teoria jest piękna, literatura pełna jest świetnych rad, ale w rzeczywistości trudnych do zrealizowania, bo instynkt, bo emocje i samo dziecko nie jest książkowe.

A o tym, to ja chciałam dzis napisac nwet icon_smile.gif
Wszystkie odpowiedzi są w człowieku. To znaczy odpowiedzi na moje pytania są we mnie. Trzeba tylko nauczyć sie do nich dobierać.
chaton
CYTAT(Gośka z edziecka @ Sun, 28 Sep 2008 - 22:17) *
Człowiek rodzi się czysty(tak jak kartka jest czysta, wolna od zapisu icon_wink.gif ). Nie ma wiedzy o świecie. Ma tylko swoje emocje. I ma z nimi kontakt, i ten kontakt jest idealny. Nie ma jeszcze kontroli nad emocjami. Ale ma kontakt. A to jest bardzo ważne. Bo emocje służa do informowania. Złość informuje o tym, że cos jest nie po naszej mysli, że coś nam nie służy. Radość wręcz przeciwnie, itd. (polecam Golemana "Inteligencja emocjonalna").

Wychowanie polega na tym, aby:

1. przekazać dziecku wiedzę o świecie, a nie wiedzę o naszych odczuciach na temat tego jak działa świat...

2. nie popsuć dziecku kontaktu z emocjami i pokazać, że emocjom można nie ulegać ...

3. nie porobić bałaganu w emocjach. Bałagan robimy: ocenianiem, chwaleniem, krytykowaniem, karaniem, nakłanianiem do rywalizacji, manipulacją, straszeniem...

4.
https://www.maluchy.pl/forum/index.php?show...mp;hl=radziwiłł

5. nie mówic kategorycznie. Żeby dziecko od początku wiedziało, że nie ma jedynie słusznej drogi życia i jedynie słusznego wyboru.


Nie udalo mi sie zacytowac twojego cytatu Anny Radziwil, ale TAK TAK DOKLADNIE TAK!!!! Pozwole sobie powtorzyc: Wychowanie nie polega na ukształtowaniu, tylko na spowodowaniu, zeby człowiek sam siebie ukształtował według wybranych wartości. Oczywiscie nie jest to wykonalne na 100%. Zawsze przekazujemy dziecku jakies wartosci, inaczej trudno by bylo zrozumiec swiat i jakakolwiek decyzja bylaby niewykonalna. Bo to wlasnie emocje i ich interpretacje pozwalaja decydowac. Emocje sa pierwotne: pierwsze to "do" i "od": przyblizenie sie lub ucieczka.
Grunt, zeby dziecko nabylo dzieki nam odpowiednio silne fundamenty, zbudowane na wierze w siebie, zeby z tego nawalu plynacych ze swiata informacji wybierac, co jest DLA NIEGO dobre i odpowiednie, a co zle.

Co do chwalenia i karania. Wydaje mi sie, ze to zalezy od definicji. Jesli chodzi o wzmocnienia pozytywne i negatywne, to one sa bardzo wazne IMHO, wrecz niezbedne! Szczegolnie te pozytywne. Nie wyobrazam sobie tak zostawic dziecko nie nazucajac mu pewnych granic. One sa potrzebne, zeby je ochronic przed niebezpieczenstwem i dac wlasnie poczucie bezpieczenstwa. Dziecko, ktoremu nic sie nie zabrania zyje w chaosie. Chwalenie daje dziecku satysfakcje i zadowolenie z siebie, co zacheca go do dalszych wysilkow. A przeciez w zyciu bez wysilkow nie da sie wiele osiagnac!
Podsumowujac: IMHO raczej NADMIAR chwalenia, zabraniania itd, zarowno, jak i jego brak powoduja raczej balagan emocjonalny.
Jesli chodzi o tlumaczenie, to jeszcze raz wielkie TAK. Znam z autopsji niestety. To znaczy WIEM, ze skoro sie dziecku nie tlumaczy, to wzbudza to poczucie winy. I chcialabym WSZYSTKO corce tlumaczyc, odpowiednimi slowami oczywiscie. I NIGDY, PRZENIGDY nie mowic jej, ze jest za mala, zeby zrozumiec.


CYTAT(marghe. @ Mon, 29 Sep 2008 - 00:07) *
ja jestem kurą domową. Chcesz pogadać? icon_smile.gif


Chetnie! icon_razz.gif
Pod warunkiem, ze nie bedziesz naduzywac w interpretacji moich slow. To znaczy, jesli mowie, ze JA wole isc do pracy, bo MI to odpowiada, to nie bedziesz tego czytac, ze uwazam, ze jestes gorsza, bo zostajesz w domu z dziecmi. Sorry, ze tak z gory uprzedzam, tak na wszelki wypadek. Nie znam Cie, i mozliwe, ze wcale bys sie tak nie zachowala, ale niestety mam zle doswiadczenie, wiec jestem ostrozna...
chaton
CYTAT(Gośka z edziecka @ Sun, 28 Sep 2008 - 22:42) *
A tak właściwie, co to znaczy? Być szczęśliwym?


Pytanie godne zastanowienia. Ja jestem szczesliwa, jesli mam wrazenie, ze rzeczy ida po mojej mysli. Ze kieruje wlasnym zyciem i udaje mi sie to. Bedac szczesliwa mam pozytywne nastawienie do przyszlosci. Wszystko wydaje mi sie mozliwe. Mam wrazenie, ze moge wplywac na na swoje srodowisko, ze decyduje. Czuje sie lekka. Momenty szczescia, ktore pamietam: zakochalam sie i wierze, ze to TA osoba, z ktora spedze zycie. Dowiedzialam sie, ze zaszlam w chciana i wpsolnie zaplanowana ciaze. Moja corka powiedziala po raz pierwszy "mama" usmiechajac sie do mnie od ucha do ucha. Ale rowniez: dostalam sie na wybrane studia. Skonczylam je, obronilam megisterke. Dostalam sie do pracy w swoim zawodzie.

Skrajnym przeciwienstwem szczescia jest depresja. Uczucie przytloczenia i przygnebienia. Pustka wewnetrzna. Niemozliwosc przewidywania przyszlosci. Wrazenie, ze nic nie jest mozliwe. Poczucie bezsilnosci: cokolwiek bym nie zrobila, to nie ma to sensu, bo nie mam wplywu na nic. Tak czy inaczej jest i juz zawsze bedzie zle.

Szczescie zacheca do dzalania, a nieszczesliwa osoba nie widzi sensu, jest NIEZDOLNA do jakiejkolwiek akcji.

Kurna, ciekawy sie robi ten watek! icon_biggrin.gif
Berek
CYTAT(toznowuja @ Mon, 29 Sep 2008 - 07:14) *
Pytanie godne zastanowienia. Ja jestem szczesliwa, jesli mam wrazenie, ze rzeczy ida po mojej mysli. Ze kieruje wlasnym zyciem i udaje mi sie to. Bedac szczesliwa mam pozytywne nastawienie do przyszlosci. Wszystko wydaje mi sie mozliwe. Mam wrazenie, ze moge wplywac na na swoje srodowisko, ze decyduje. Czuje sie lekka. Momenty szczescia, ktore pamietam: zakochalam sie i wierze, ze to TA osoba, z ktora spedze zycie. Dowiedzialam sie, ze zaszlam w chciana i wpsolnie zaplanowana ciaze. Moja corka powiedziala po raz pierwszy "mama" usmiechajac sie do mnie od ucha do ucha. Ale rowniez: dostalam sie na wybrane studia. Skonczylam je, obronilam megisterke. Dostalam sie do pracy w swoim zawodzie.

Skrajnym przeciwienstwem szczescia jest depresja. Uczucie przytloczenia i przygnebienia. Pustka wewnetrzna. Niemozliwosc przewidywania przyszlosci. Wrazenie, ze nic nie jest mozliwe. Poczucie bezsilnosci: cokolwiek bym nie zrobila, to nie ma to sensu, bo nie mam wplywu na nic. Tak czy inaczej jest i juz zawsze bedzie zle.

Szczescie zacheca do dzalania, a nieszczesliwa osoba nie widzi sensu, jest NIEZDOLNA do jakiejkolwiek akcji.

Kurna, ciekawy sie robi ten watek! icon_biggrin.gif


Toznowuja, a czy nie jest tak, że szczęście jest kwestią stanu ducha, a nie stanu rzeczy? Można umierać na raka, a równocześnie czuć się szczęśliwym i spełnionym. Można dostawac natychmiast wszystko, czego się chce, ale czuć się nieszczęśliwym, bo nie wie się, co jest tak naprawdę potrzebne.

I przy takim podejściu to chyba wychowanie dziecka na szczęśliwego człowieka powinno polegać na tym, żeby nauczyć je, jak się cieszyć tym, co jest. Tak sądzę. Ale to jest możliwe tylko wtedy, kiedy samemu się to umie. Dlatego wychowanie szczęśliwego dziecka rzeczywiście wymaga skupienia się na sobie.

Już nie pamiętam, w czym czytałam taki dokładny opis rozmaitych niedostrzegalnych błędów wychowawczych popełnianych przez rodziców w najlepszej wierze. Na przykład "Chcę, żebyś ty miał lepiej niż ja miałem". Albo "Będziesz szczęśliwy tylko, jeśli do czegoś dojdziesz". Albo "Najważniejsze, żebyś był szczęśliwy".
Żeby nauczyć dziecko, jak cieszyć się życie, takim normalnym, z plusami i minusami, trzeba samemu umieć się z niego cieszyć. Żeby dać dziecku poczucie wartości, trzeba je mieć samemu. Żeby nauczyć dziecko szacunku do innych, trzeba szanować i siebie, i dziecko.
Uważam, że oczywiście matka, która będzie dziecko karmić suchym chlebem, a sama opychać się frykasami, nie zachowuje się jak 'dobra matka". Ale tak samo nie zachowuje się jak dobra matka taka, która sama żywi się suchym chlebem, a dziecko nadziewa frykasami.
Jeśli dajesz dziecku ciągły sygnał "ja jestem nieważna, liczysz się tylko ty", to ono się tego uczy - że matka jest nieważna, a ono jest pępkiem świata.
I tak dalej. To tylko kawałki.
Poza tym IMO istotne jest, aby wychować dziecko do życia w społeczeństwie. Bo w dzisiejszych czasach często jest tak, że kładzie się szalony nacisk na samorealizację, na zdolnośc wyrażania własnego zdania, uwolnienia się od cudzych ocen, opinii... Ale to może łatwo prowadzić do wychowania osób, które z innymi nie umieją się dogadać, bo nauczone zostały tylko wsłuchiwania się w siebie.
Z takimi dziećmi mam bardzo duzo do czynienia w szkole. Wychowane nowocześnie, świadome swojej wartości, nauczone wytrwale dążyć do celu - i kompletnie niezdolne do zdrowych kontaktów z innymi. Bez szacunku dla potrzeb innych. Bez zrozumienia tych potrzeb. Zachowujące się tak, jakby tylko one miały emocje, problemy.... To nie wynika ze złej woli, a IMO z tego, że uczono je, że to ONE są ważne. Tym czasem świat to nie tylko dziecko. To również wszyscy inni ludzie. I między ludźmi można być szczęsliwym tylko wtedy, jeśli umie się troszczyć i o swoje, i o ich szczęście.
Dawniej dziecko wychowywano do służy - miało być posłuszne, wykonywac polecenia, zachowywac się altruistycznie, być pozyteczne...
dzisiaj dziecko wychowuje się często do egoizmu. Myśli o sobie, dba o siebie, rozumie siebie - o innych nie ma pojęcia.
Obie skrajności jednakowo wykluczają bycie szczęsliwym
chaton
CYTAT(Berek @ Mon, 29 Sep 2008 - 13:41) *
Toznowuja, a czy nie jest tak, że szczęście jest kwestią stanu ducha, a nie stanu rzeczy? Można umierać na raka, a równocześnie czuć się szczęśliwym i spełnionym. Można dostawac natychmiast wszystko, czego się chce, ale czuć się nieszczęśliwym, bo nie wie się, co jest tak naprawdę potrzebne.


Przede wszystkim: Berek, chcialam Ci napisac, ze bardzo sie ciesze, ze wypowiedzialas sie na zalozonym przeze mnie watku, bo bardzo lubie czytac twoje posty. icon_razz.gif Sa... madre.

Mysle, ze szczescie jest kwestia zlozona z 50% stanu ducha i drugie 50% stanu rzeczy. Wspomniana przeze mnie depresja moze byc spowodowana trudna sytuacja zyciowa, jak i stanowic ceche osoby. Probowalam tu ospisac szczescie jako stan, przypominajac sobie jak sie wtedy czuje. Moze to i moj problem... moze kwestia mojego wychowania, ze nie czuje sie szczesliwa, ot tak: po prostu. Pracuje nad tym. Mi poczucie szczescia daje satysfakcja z osiagniec w zyciu: moze to byc radosc z maciezynstwa, jak spedzony dobrze dzien pracy, dajacy mi wrazenie, ze moja praca jest potrzebna... Moga to byc drobiazgi: kupienie nowych butow, pojscie do fryzjera, czy napisanie sensownego posta na forum. Satysfakcja wiaze sie u mnie z akcja: moze nie nauczono mnie byc szczesliwa bez powodu? Chcialabym, zeby moja corka byla szczesliwa nie muszac robic nic w tym kierunku. Myslisz, ze musze sie sama tego nauczyc, zeby jej przekazac? Sprobuje... powiedzmy, ze jestem w trakcie.
Jesli chodzi o zycie w spoleczenstwie, to przykladam rozwniez do niego olbrzymia wage. Sadze, ze po pierwsze, zeby miec dobre relacje z innymi, trzeba miec je najpierw z samym soba. I trzeba oczywiscie uwzgledniac w swojej koncepcji swiata innych ludzi. to juz jest moje zadanie jako matki, zeby tego corke nauczyc. Mam taki zamiar. Powiem wiecej: juz powoli starm sie to robic. Moje dziecko ma 16 miesiecy i jest w zlobku. Mialam do wyboru opiekunke i zlobek, i powiem, ze jednym z argumentow za zlobkiem byl fakt, ze Ona nauczy sie tam funkcjonowania w grupie i zycia w spoleczenstwie. Przeciwnikom zlobka odpowiadam z gory, ze nie mieszkam w Polsce i tam, gdzie mieszkam, zlobki sa na bardzo dobrym poziomie ( choc przyznam sie, ze nie mam zielonego pojecia jaki jest poziom zlobkow w Polsce w obecnych czasach).
domi
CYTAT(Berek @ Mon, 29 Sep 2008 - 13:41) *
Poza tym IMO istotne jest, aby wychować dziecko do życia w społeczeństwie. Bo w dzisiejszych czasach często jest tak, że kładzie się szalony nacisk na samorealizację, na zdolnośc wyrażania własnego zdania, uwolnienia się od cudzych ocen, opinii... Ale to może łatwo prowadzić do wychowania osób, które z innymi nie umieją się dogadać, bo nauczone zostały tylko wsłuchiwania się w siebie.
Z takimi dziećmi mam bardzo duzo do czynienia w szkole. Wychowane nowocześnie, świadome swojej wartości, nauczone wytrwale dążyć do celu - i kompletnie niezdolne do zdrowych kontaktów z innymi. Bez szacunku dla potrzeb innych. Bez zrozumienia tych potrzeb. Zachowujące się tak, jakby tylko one miały emocje, problemy.... To nie wynika ze złej woli

Jejku...ale ty mi oczy otworzyłaś... 37.gif . Sama wychowywana byłam w poczuciu niższej wartości. Traktowano mnie jak NIC wiec sama tak siebie traktowałam. Chciałam by moje dziecko miało wyższą samoocenę... . Wiem, że ona zna swoją watrosć, lubi siebie i lubi innych, a mimo tego nie umie współżyć z innymi. Nie potrafi sie z nimi dogadać, znaleźć wspólnego jezyka, zainteresować innych swoja osobą. Jest szalenie interesującą osóbką, madrą i inteligentną ale nie umie sobą nikogo zaciekawić i przejmuje sie dosłownie wszystkim co dotyczy jej osoby. Czyżbym przesadziła z "dobrym" wychowaniem? Jak ja mam teraz wypośrodkować? Nawet zbytnio nie widzę ewentualnych błedów, nie wiem co miałabym korygować? Matko...ależ to skomplikowane 37.gif .
Gosia z edziecka
W definicji szczęścia blisko mi do Berka.
Dużo łatwiej "czuć się szczęśliwym", jeśli wszystko idzie dobrze. Ale nie załamac sie, kiedy wszystko sie wali. umieć dostrzec promyk światła wtedy, gdy własciwie nic nie idzie dobrze. Zachowac jako taki spokój wobec różnych przeciwności. To jest dopiero umiejetność icon_exclaim.gif
Nawet jesli miota nami rozpacz, gdzieś na dnie mieć przeczucie, że taka rozpacz nie trwa wiecznie, że nawet wsród rozpaczy zdarzyc się może coś pozytywnego/radosnego. I taki stan ducha to się nazywa być szczęśliwym, chyba icon_confused.gif
chaton
CYTAT(domi @ Mon, 29 Sep 2008 - 19:56) *
Jejku...ale ty mi oczy otworzyłaś... 37.gif . Sama wychowywana byłam w poczuciu niższej wartości. Traktowano mnie jak NIC wiec sama tak siebie traktowałam. Chciałam by moje dziecko miało wyższą samoocenę... . Wiem, że ona zna swoją watrosć, lubi siebie i lubi innych, a mimo tego nie umie współżyć z innymi. Nie potrafi sie z nimi dogadać, znaleźć wspólnego jezyka, zainteresować innych swoja osobą. Jest szalenie interesującą osóbką, madrą i inteligentną ale nie umie sobą nikogo zaciekawić i przejmuje sie dosłownie wszystkim co dotyczy jej osoby. Czyżbym przesadziła z "dobrym" wychowaniem? Jak ja mam teraz wypośrodkować? Nawet zbytnio nie widzę ewentualnych błedów, nie wiem co miałabym korygować? Matko...ależ to skomplikowane 37.gif .


Noooo, Domi, dobrze Berek mowi, co nie? icon_wink.gif No ja generalnie mialam, jak Ty. Dzieci i ryby glosu nie maja. I tak jak pisalam na watku o traumach, problem w tym, ze jak sie takowa przezylo, to ma sie tendencje do powtarzaia, albo do przeciwienstwa, co w skrajnosci wychodzi na jedno. Bylas ponizana? Masz dwie mozliwosci: albo bedziesz sama ponizac, czyli powtorka z rozrywki, albo bedziesz dziecko stawiac na piedestale. Rezultat podobny: dziecko w konfrontacjo z innym ma problem. Choc wyznaje oczywiscie zasade, ze z dwojka zlego lepiej dziecku dac za duzo niz za malo. Ale najlepiej dac w sam raz. icon_smile.gif Trudno samemu, bez zewnetrznej pomocy przerwac "bledne kolo".

Wcale nie dlatego zalozylam ten watek wprawdzie... Ale mi tez dziewczyny przetarly szkielka w okularach. Powiem wam szczerze, ze przechodzilam psychoanalize, ktora przerwalam (skonczylam jak myslalam) przed porodem. Po pierwsze, bo maciezynstwo wydalo mi sie szczesliwym zakonczeniem. Po drugie, hmmm... ze wzgledow finansowych. Wiadomo, dziecko kosztuje... Teraz sie zastanawialam powaznie, czy nie wrocic do analizy. I dziewczyny pozwolily mi zrozumiec, ze to nie jest koniec, lecz dopero poczatek mojej walki o szczescie. I ze MAM OBOWIAZEK, wlasnie dla mojej corki, byc szczesliwa.
Wielkie dzieki za to!


CYTAT(Gośka z edziecka @ Mon, 29 Sep 2008 - 20:45) *
W definicji szczęścia blisko mi do Berka.
Dużo łatwiej "czuć się szczęśliwym", jeśli wszystko idzie dobrze. Ale nie załamac sie, kiedy wszystko sie wali. umieć dostrzec promyk światła wtedy, gdy własciwie nic nie idzie dobrze. Zachowac jako taki spokój wobec różnych przeciwności. To jest dopiero umiejetność icon_exclaim.gif
Nawet jesli miota nami rozpacz, gdzieś na dnie mieć przeczucie, że taka rozpacz nie trwa wiecznie, że nawet wsród rozpaczy zdarzyc się może coś pozytywnego/radosnego. I taki stan ducha to się nazywa być szczęśliwym, chyba icon_confused.gif


No widzisz, jak TAK nie jestem szczesliwa. W trudnej sytuacji walcze, ale trace optymizm i doluje. icon_confused.gif Wychodzi brak wiary w siebie.

Berek
Tak sobie myślę, że kiedy na przykład Aluc albo Grzałka piszą, że dziecko nalezy zostawić samemu sobie, mnóstwo osób odbiera to jako paskudny egoizm. A ja mam wrażenie, że to chodzi właśnie o to ustawienie dziecka na stosownym miejscu - osoby, a więc kogoś ważnego, ale nie pępka świata. W gruncie rzeczy dziecko NIE JEST NAJWAŻNIEJSZE (tu uchylam się przed lecącym pomidorem). Nie ma absolutnie żadnego powodu, dla którego dziecko, to akurat nasze, miałoby być ważniejsze niż jakikolwiek inny człowiek.

To, co jest ważniejsze, to nasze zadanie wychowania go, bo innych ludzi wychowywać nie musimy i za innych nie jesteśmy odpowiedzialni. Ale trzeba pamiętać, albo trzeba mieć we krwi, to rozróżnienie - pomiędzy istotnością wychowania dziecka w dobry sposób, a pomiędzy zaaplikowaniem dziecku przekonania, że jest najważniejsze i że tylko ono się liczy.

Zwłaszcza, że - jak widzę - na ogól to nie jest prawda. Tak się po prostu nie da. W sytuacji, kiedy rodzice, albo najczęściej mama, podporządkowują dziecku wszystko, z reguły realizuje się jeden z dwóch scenariuszy - albo dziecko jest obciążane ponad miarę, bo staje się całym światem i matka zajmuje się tylko nim, a tego nikt normalny nie zniesie, albo matka w którymś tam momencie zaczyna zdawać sobie sprawę, że nie jest swoim dzieckiem, że ono odchodzi, a ona nic nie ma w zamian.

Znam i takie osoby. Osoby, które z przekonania, że tak należy, a i dlatego, że malutkie dzieci są takie rozkoszne, zafiksowały się na lata w byciu matką Polską między garami i pieluchami. Teraz dzieci, dorosłe i samodzielne, nie sa już wypełniaczem każdej chwili, lat pracy nikt nie docenia (bo i nikt o takie totalne zaangażowanie nie prosił), a matka miota się między garami, których nienawidzi, wściekła, sfrustrowana i mająca pretensje do wszystkich. I to nie jest OT, bo cierpi na tym nie tylko ona. Cierpią na tym właśnie te dzieci, dla których "ona przecież wszystko". I wcale nie są szczęśliwe. Mają poczucie winy, buntują się i jest to jedna wielka katastrofa.

Dlatego może rzeczywiście zostawić dzieci samym sobie. Nie koncentrować się na tym, jakie mają być. Tyle, że większości osób, choćby z racji tej niezdolności do zadowolenia z życia ot tak, trudno jest przyjąć taką postawę.

I w ten oto sposób wpędzają się w jeden z tych utajonych mechanizmów krzywdzenia - chcę, żebyś ty miał lepiej niż ja miałem. Chcę, żebyś ty umiał i mógł być szczęśliwy, bo ja nie umiałam i nie mogłam. Tylko czy nie stawiamy się wtedy na pozycji kogoś twierdzącego "Będę cię uczyć angielskiego, bo jest bardzo potrzebny. Sam go nie znam, więc stąd świetnie wiem, że bez niego jest trudno". No niby prawda, ale skoro sam go nie znasz, człowieku, dlaczego usiłujesz kogoś go uczyć?

Nie da się wpoić dziecku czegoś, czego się nie ma samemu, tak sądzę.
chaton
Barek: jak dobrze czytac twoje slowa... ja juz pomidorem dostalam nie raz. 29.gif Wlasnie za to, ze twierdzilam, ze milosc do dziecka NIE WYSTARCZY, zeby bylo ono szczesliwe, potrzebne jest tez wychowanie. Moja mama kochala mojego brata ponad wszystko. Mial wszystko, co chcial, i nigdy nie uslyszal "nie" od moich rodzicow. Moze on nie wydaje pieniedzy na psychoanalize jak ja, ale wyrosl na kaleke zyciowa. On nie rozumie, ze w spoleczenstwie mozna na przyklad wyrzucic go z pracy, podczas, przeciez kiedy on jest najzdolniejszy na swieice???? Ja generalnie bylam pozostawiona sobie, jako drugie i nie planowane dziecko, za szybko po pierwszym... No i to poczucie winy, ze moja obecnosc moze zranic brata przyzwyczajonego do skupianiia uwagi na sobie... Mama wszystko zrobila, zeby mu to zrekompensowac. Lacznie z negacja mojej osoby. Dobra. Nie mam specjalnego poczucia wlasnej wartosci, choc pracuje nad tym. Ale mieszkam daleko od domu, mam wlasna rodzine, dobra prace, zainteresowania i wiem, ze przezyje, poradze sobie w kazdej sytuacji. Brat oddalony 10 metrow od maminej spodnicy zaczyna panikowac... i najgorsze, ze wlasnego syna wychowuje dokladnie tak, jak sam byl wychowany: na kaleke spoleczna.
Ktore z nas ma lepiej? Trudno porownac. Fajnie byloby nie wybierac miedzy miloscia i samodzielnoscia. Fajnie byloby nauczyc sie tej samodzielnosci z wsparciem rodzicow, z wewnetrznym przekonaniem, ze dam sobie rade, bo przeciez wiem od mamy i taty, ze jestem madra i zdolna dziewczyna, i ze zawsze mi pomoga, jesli sie potkne. Z tym zycie byloby nie tylko udane obiektywnie, ale jeszcze jego bohaterka spelniona i szczesliwa. A tak mam wrazenie, ze owszem, cos tam w zyciu osignelam... ale jakim kosztem? I ile jeszcze tak sie bede szarpac?

Dobra, ale nie o mnie mowa... Wiec tak:
Uwazam, ze zeby dziecko wyroslo na szczesliwa i spelniona osobe milosc rodzicow jest niezbedna. Ale wazne jest tez, po pierwsze nie poswiecac sie calkowicie dla dziecka. Jak pisze Berek, dziecko tego nie wymaga i nie potrzeuje. Matka powinna dbac o siebie i nawet, jesli nie pracuje, miec wlasne zainteresowania. Wazne jest tezn, zeby dziecka UCZYC zycia, bo ono samo sie nie domysli. Nasza rola, choc niewdzieczna, jest sprawienie, zeby dziecko wyroslo na samodzielna osobe. Porafiaca zyc samodzielnie z innymi. Wszelkie robienie z siebie niezastapionej osoby szkodzi dziecku. Nie robimy dzieci, zeby zapelnic dziure w zyciu. To nie jest lata, to jest odrebna osoba, ktorej przyszlosc zalezy oczywiscie od charakteru, z jakim sie urodzila, ale glownie od naszego wychowania.

Jesli chodzi o pozostawienie dziecka samemu, oczywiscie w odpowiedniej proporcji i w odpowiedni sposob, to IMHO to jest wlasnie przeciwienstwo egoizmu. Egoizmem jest wlasnie uzaleznianie dziecka od siebie w celu zapelnienia pustki w zyciu i udowodnieniu tym sobie, ze jestesmy potrzebne, ba! Niezbedne!

Noi po tym wszystkim,co zostalo napisane, wydaje mi sie ewidentne, ze zeby dobrze wychowac dziecko i uwolnic go od obowiazku "reperowania" wlasnych bledow i niedociagniec (mi nie pozwolono pojsc do szkoly tanca, a mazylam o tym zeby byc tancerka... moja corka bedzie baletnica!), najpierw trzeba pracowac nad soba.

Teraz zmykam, bo to juz nie pomidor bedzie, ale zgnile jaja.... 04.gif
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.