przedszkolne jedzenie

Jestem zła i musze się wygadać. Ja, mąż i dziecko, czyli Olga -przedszkolak lat 4 i 8 miesięcy jesteśmy semiwegetarianami. I tu zaczyna się problem! Olga chodzi do przedszkola już drugi rok. W pierwszym problem z jedzeniem był stosunkowo niewielki, bo jadała tylko śnadania. Teraz odbierana jest dopiero po obiedzie. Panie w przedszkolu wiedzą, że Olga nie jada mięsa, przypominałam i o tym zresztą kilkakrotnie. I zawsze słyszałam podobną odpowiedź: oczywiście, nie ma problemu. Ale dla mnie problem jest i polega na tym, że np. wczoraj na śnadanie kiełbasa a na obiad gulasz z kaszą. Więc moje dziecko je na śniadanie chleb z masłem a na obiad suchą kaszę. Niestety takie menu bywa często, a Mała wzamian nie dostaje nic. Co zrobić w takiej sytuacji ? Chyba mam prawo wymagać, przecież płacę taką samą stawkę żywieniową jak pozostali rodzice.

My co prawda nie jesteśmy wegetarianami, za to moja córka jest na diecie bezmlecznej i bezjajecznej. I bywało tak jak u Ciebie - na śniadanie chleb z żółtym serem albo pastą jajeczną, a na obiad makaron z serem. W efekcie moje dziecko dostawało na śniadanie chleb z masłem, a na obiad suchy makaron (albo z cukrem). O ile nie byłyśmy w stanie wymyślić z paniami jakieś alternatywy dla makaronu, o tyle problem chleba z masłem rozwiązałyśmy w prosty sposób - chleb z dżemem, bo dżemu w przedszkolu zawsze pod dostatkiem. Myślę, że możesz się upomnieć o zastępowanie tej wędliny np. serkiem topionym, czy żółtym, czy właśnie dżemem, skoro płacisz tę samą stawkę. Podejrzewam, że to nie kwestia oszczędności tylko wygodnictwa - po co myśleć i pamiętać o pojedynczym dziecku.
A ja czasami z żalem wzdycham za żłobkiem, gdzie każde dziecko alergiczne miało indywidualną dietę i dla pań nie stanowiło problemu przygotowanie oprócz normalnego obiadu np. 3 różnych wersji obiadków dla alergików (bo to i bezmleczni i bezglutenowcy i jeszcze różne inne).

pozdrawiam,
skanna