To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Wyrzucanie jedzenie..grr..:(

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2
tyczka
Czy też Was szlag trafi,kiedy macie wyrzucać jedzenie z lodówki? Bo mnie to przychodzi z wielkim trudem..żywe pieniądze..a tyle ludzi głodnych chodzi.. 37.gif 41.gif

Właśnie dzisiaj robiłam malutki remanent i wyszło,że musze wywalić:
pól stareego serka homo,
napoczęty deserek kawowy, bo nikomu nie smakuje,
pół dużego słoja sosu Dolmio- bo skwaśniał,
całą,zapakowaną jeszcze wędzoną makrelę (włożyłam ją do szufladki parę tyg. temu, bo miała długi termin przydatności..) 43.gif

Zaraz sprawdzÄ™,co jeszcze. Ech 37.gif 32.gif
.uzytkownik.usuniety.
Bardzo rzadko zdarza mi się coś wyrzucać bo bardzo tego nie lubię a poza tym oszczędna się zrobiłam.

K
hawah
Podobnie mam, jedzenia wyrzucać nie znoszę. Dlatego - jeśli chodzi o produkty z krótkim terminem przydatności do spożycia - raczej nie robię zapasów tylko kupuję tyle ile zużywamy na bieżąco.
tyczka
No właśnie ja również nie cierpię tego straszliwiex 32.gif
A więc ciąg dalszy:
pół jajka,które czekało,by zrobić z niego lane kluski,
resztka łososia wędzonego, bo nie miał kto zjeść 21.gif 48.gif
kilka plastrów wędliny, bo też zdążyła się zestarzeć.. 41.gif
pół ramy Creme fine do ubijania, bo stoi od czerwca 29.gif

pomijam te resztki chleba, czy spleśniałe bagietki, które wyrzucałam ostatnio 41.gif ( właściwie nie wyrzuciłam, nauczono mnie,że pieczywo powinno się spalić, a ja nie mam jak. Tak więc stoi suche spleśniałe w worku na oknie.. 21.gif )
Koniec spowiedzi. (chyba)
.uzytkownik.usuniety.
Na pieczywo to ja mam sposób. Jak tylko robi się takie nie do końca świeże, suszę je w materiałkowym woreczku. Wysuszone buły i chlebek wrzucam do robota i otrzymuję najlepszą na świecie tartą bułkę.

K
Beciak1
A ja takie nie do końca świeże pieczywko zanurzam w rozbełtanym jajku z przyprawami. Rzucam na patelnię, smażę z obu stron, plasterek serka żółtego na górę i chłopaki wcinają aż się patrzy icon_smile.gif
semi
Beciak, u nas bez sera ale podobnie-pyszne a chleb siÄ™ nie marnuje.
As-ia
ach skad ja to znam i tez z wielkim bolem serca wyrzucam jedzenie 32.gif na szczescie ma zwierzaki to tak nie do konca sie marnuje
najgorzej jest z wedlinami 2-3 dni i nie nadaja sie do jedzenia boszz ile w tym chemi
37.gif 37.gif
agaa.
Muszę niestety sie przyłączyć bo też 2 dni temu wyrzuciłam parę rzeczy z lodówki, np. połowę zepsutego juz pomidora czy 2 cienkie parówki bo się zrobiły oślizgłe i też nienawidzę tego robić. Chleb suchy daję teściom bo maja kury i na szczęście się nie marnuje.
A chleb opiekany w jajku też uwielbiam
Agnieszka(mamaMieszka)
O ja tak jak Maupa "kolekcjonuje" pozostalosci pieczywowe i taki mily woreczek regularnie trafia do tesciowej, ktora wyczarowuje tarta bule - nie mam na stanie wlasnego robota o takowej funkji.
A co do wyrzucania - wspomniana tesciowa w przyplywach nadczynnosci macierzynskiej, tudziez babcinej, lubi raczyc nas swoimi obiadowymi specjalami. Niestety robi to bez zapowiedzi i np. na mojej kuchni pyrka sobie nawet dobry gulasz ( 02.gif ) a tu mezowa mama wpada z kopczastym polmiskiem watrobki (pysznej nota bene-ja takiej nie potrafie robic) - to obraz z wczoraj icon_wink.gif
Argumenty o samodzielnosci i samowystarczalnosci nie przemowily, nie przemawiaja i zapewne nie zmieni sie to nigdy, wiec pogodzona z losem - po prostu zamrazam co moge, aby nie wyrzucac.
A produktow sniadaniowo-kolacyjnych nie kupuje na zapas.
Jadamy bardzo roznorodnie, ale staram sie zeby te roznorodnosci byly w takich ilosciach, by zjesc zanim wezma i sie zepsuja icon_wink.gif
A jak juz sie zepsuja, to z ciezkim sercem...
Agalu
U nas ze starym chlebikiem idziemy przeważnie do praku nakarmić kaczki, mamy taki park niedaleko domu,a kaczki przeszczesliwe;)
często zdarza się również cos innego w lodowce co trzeba wyrzucić i to mine bardzo boli;(
tyczka
Z tym chlebkiem, to nie tak, w Polsce też dawaliśmy kaczkom,a moja mama trze sama na tarce na tartą bułkę.
Tyle tylko, że tutejszy chleb to i na bułkę się nie nadaje 31.gif
Taki smażony, to pewnie i samczny, tyle,że ja sama właściwie prawie chleba nie jadam, a mąż po pracy i chlebie tamże, w domu chce zjeść coś "innego" 06.gif No, a samego dziecka tym bardziej ćkać nie będę,bo i w przedszkolu je tylko kanapki 43.gif
mikolaj
Ja najczęściej wyrzucam wędlinę bo po 3 dniach nie nadaje sie już do jedzenia - mam jakies wyrzuty, że są tacy co do garnka nie mają co włożyć, a my marnujemy. Czasem jakiś kawałek sera, przeterminowany danonek też lądują w koszu 21.gif
monia2007
I ja się przyłączam do "wyrzucających".
Niestety u nas sporo jedzenia idzie do kosza.Aż wstyd.
Joanna 81
I mnie zdarza się coś wyrzucić, rzadko ale się zdarza - np. kilka ostatnich plasterków wędliny, która leżała i leżała. Czasem pomidora, który w koncu zaczął wyglądać " nieapetycznie " 43.gif
Zwykle nie robię dużych zakupów, jeśli chodzi o jedzenie śniadaniowo - kolacyjne. Raczej po troszkę, ale częściej kupuję. Jak się znudzi wędlina, jest serek, jak nie serek to znowu coś innego. A tym sposobem mało kiedy coś ląduje w koszu, choć czasem bywa i tak, że jakoś ochoty na jedzenie nie ma i trzeba z czasem coś wywalić. Ale staram się i obiady i kolacje przygotowywać pod kątem tego, co mam w lodówce.
A chlebek w jajku - pychotttttaaaaaaaaaaa 06.gif
Jak mi zostaje chleb czy jakaś bułka to suszę i robię bulkę tartą. Bułki sklepowej nie kupowałam od lat.
Kitka*
Ja na szczęście z wędlinami nie mam problemu, te, które kupujemy, najwyżej się zeschną (można je wtedy do jajecznicy czy zapiekanki czy innego "przeglądu tygodnia" podsmażyć). Gdybym musiała kupować te krojone, na bank część lądowałaby w koszu, niestety.
Nie mam wyrzutów sumienia, gdy resztkami czy niezdatnymi dla nas produktami karmię zwierzęta (na wsi zawsze znajdzie się stado kotów i psów chętnych na resztki z lodówki), ale do kosza... nie lubię po prostu. A już zwłaszcza chleba wyrzucać nie lubię i chyba nigdy tego nie zrobiłam, bo jakoś w głowie mi utkwiło, że chleba się nie wyrzuca, bo kiedyś nam może go9 zabraknąć... Na szczęście moi rodzice suszą chleb, który następnie jest w pikarni mielony na bułkę tartą.
Moi rodzice mają podobnie jak teściowa Agnieszki mamy Mieszka. Mieszkamy razem w jednym podwórzu i czasem narobimy wszyscy tyle żarcia, że nie ma komu tego opanować. Zwłaszcza mój tata ma jakąś fobię kuchenną-zawsze musi mieć narobione na zapas, a potem się denerwuje, że nie ma kolu jeść i kotom trzeba wywalać 21.gif
Eliszka
Ja nie wyrzucam, jeśli już to wyjątkowo. Dziadkowie mają kury i króliki więc nie dość, że przerobią one nasze nieświeże pieczywo to jeszcze czerstwy chleb dla nich w piekarni kupuję 08.gif Kanapkowe produkty nie marnują się, mimo, że mamy czasem spore zapasy serków itp. Nie otwieramy nigdy wszystkiego co jest w lodówce na raz, a maksymalnie dwie - trzy rzeczy. Wędliny mamy "swojskie" więc po tygodniu leżenia w lodówce są jadalne tylko troszkę przysuszone ale nigdy nie oślizgłe i zepsute. Czasem kupię wiejski twaróg - ten lubi się czasem szybko pokryć takim kożuszkiem (moja mama przerobiłaby go na domowy topiony serek), ja wyrzucam; albo wiejskie mleko, a że sprzedają w dużych 1.5l butelkach, czasem nie damy mu rady, a też kwaśnieje szybko. Obiadowych rzeczy gotujemy tyle, żeby zjeść w najwyżej dwa dni.
ewita 77
CYTAT(monia2007 @ Sat, 22 Nov 2008 - 21:33) *
I ja się przyłączam do "wyrzucających".
Niestety u nas sporo jedzenia idzie do kosza.Aż wstyd.

U nas to samo 37.gif .
Pogoda
U nas też się - niestety - conieco wyrzuca. Nie gotuję regularnie. W zasadzie trudno i nawet przewidzieć dzień do przodu, czy będę np. gotować obiad, czy nie. W związku z tym stosunkowo często zdarza się, że reszta obiadu, która zostaje "na jutro" leży w lodówce kilka dni i potem nadaje się już tylko do wyrzucenia...
#Margola
CYTAT(czarna-maupa @ Sat, 22 Nov 2008 - 14:57) *
Na pieczywo to ja mam sposób. Jak tylko robi się takie nie do końca świeże, suszę je w materiałkowym woreczku. Wysuszone buły i chlebek wrzucam do robota i otrzymuję najlepszą na świecie tartą bułkę.

K

Robie identycznie...icon_smile.gif)
Niestety tez wyrzucamy sporo jedzenia... Najczesciej wedliny które P kupuje bo ma na nieochote a potem okazuje sie ze jednak woli ser 37.gif , No i parówki.. ale te lądują u psa sąsiadki... Uwielbia mnie za to <pies>
.kasiula.
CYTAT(Agnieszka(mamaMieszka) @ Sat, 22 Nov 2008 - 17:38) *
A co do wyrzucania - wspomniana tesciowa w przyplywach nadczynnosci macierzynskiej, tudziez babcinej, lubi raczyc nas swoimi obiadowymi specjalami. Niestety robi to bez zapowiedzi i np. na mojej kuchni pyrka sobie nawet dobry gulasz ( 02.gif ) a tu mezowa mama wpada z kopczastym polmiskiem watrobki (pysznej nota bene-ja takiej nie potrafie robic) - to obraz z wczoraj icon_wink.gif
Argumenty o samodzielnosci i samowystarczalnosci nie przemowily, nie przemawiaja i zapewne nie zmieni sie to nigdy, wiec pogodzona z losem - po prostu zamrazam co moge, aby nie wyrzucac.

u nas jest podobnie, tylko mnie zaopatruje nie tylko teściowa ale i mama (dodam że potrafię gotować, mąż twierdzi że smakuje:) ) ale one tak nauczone że hurtowo zawsze gotowały i teraz nie potrafią się oduczyć, zamrażarka już pęka z przeładowania, najgorzej właśnie jak przy okazji podrzucą jakiś pasztet czy wędline, nie jesteśmy w stanie tego przejeść i niestety czasem zdarzy się że trzeba wyrzucić 32.gif
tyczka
Ogólnie rzadko gotuję, stąd też w mojej lodówce rózne sery, tudzież wędliny się znajdują.I warzywa,ale te akurat NIGDY się nie marnująicon_smile.gif Obiady też nie, bo są za rzadko icon_biggrin.gif
Mariena
Też niestety dołączam do grona marnowaczy jdzenia, sama nie wiem jak to jest, staram się naprawdę robić zakupy z głową, gotuję prawie codziennie a i tak coś tam ląduje w koszu. Co do pieczywa, to u nas w bloku wykładamy stare pieczywo w zsypach na półeczce, stamtą zabiera je jakiś pan dla zwierząt w gospodarstwie. Ale zdarza się, że wyrzucam z lodówki jedzenie, które zostało z obiadu (jakaś niepełna porcja na przykład, która danego dnia nie zmieścila się nikomu w brzuchu), jako oszczędna gospodyni wkładam takie coś do pojemnikai do lodówki. po czym po kilklu dniach takiego przechowywania - wyrzucam do śmieci. 21.gif jakoś trudno mi tę resztkę wkomponować w inny obiad, więc pozornie zostawiając resztki i tak je marnuję.
Mariena
Powinnam chyba poszukać na przepisy kucharskie z takich resztek właśni 21.gif 06.gif
Abotak
Do kosza nie wyrzucam. Przede wszystkim dlatego ze nie usmiecha mi sie zapraszanie szczurow i lisow do pojemnika ze smieciami.

Staram sie na biezaco zuzywac i gotowac tyle by nie zostawalo albo nadwyzki trzymac w lodowce, warzywa ktore moglyby sie zestarzec przerabiac, mrozic ( na szczescie mam czas na to)
Odpadki organiczne (np liscie kalafiora, obierki itd) ida albo do kompostownika albo dla kur czy krolika.
Gotowane resztki jesli zostana zjada piec.
Nic z organicznych i zywnosci nie laduje w koszu. Zreszta i to co w koszu jest segregowane.
Mierzi mnie strasznie wyrzucanie jedzenia do smieci
tyczka
Ooo,Bogusia, tylko brać przykład z Ciebie.. kurczę liście kalafiora do kompostownika..nic się nie marnuje!
A u mnie strasznie. Na przykład podczas wczorajszego remanentu wyliczyłam,że mam schomikowane... 6 różnych, pakowanych-o długiej trwalości, ciast. Swinstwo jakich mało, niedobrych i w zasadzie ja ich nie jadam. Jada mąż .Ale są. "Kupiło się" 21.gif 37.gif
A chętnie oddałabym nawet bezdomnym na dworcu.. 48.gif
Mariena
CYTAT(tyczka @ Sun, 23 Nov 2008 - 15:05) *
Ooo,Bogusia, tylko brać przykład z Ciebie.. kurczę liście kalafiora do kompostownika..nic się nie marnuje!
A u mnie strasznie. Na przykład podczas wczorajszego remanentu wyliczyłam,że mam schomikowane... 6 różnych, pakowanych-o długiej trwalości, ciast. Swinstwo jakich mało, niedobrych i w zasadzie ja ich nie jadam. Jada mąż .Ale są. "Kupiło się" 21.gif 37.gif
A chętnie oddałabym nawet bezdomnym na dworcu.. 48.gif



nie no, tyle to zdecydowana przesada.

Za to ja wczoraj przeglądając lodówkę usunęłam z lodówki garnek z zupą. Przejadla się - 2 dni pod rząd. Resztę zamroziłam, będzie kiedyś na "awaryjny" obiad.

I jeszcze mi się przypomniało, że jak zarejestruję za dużo chleba, to nadwyżkę zamrażam. potem też jest jak znalazł w sytuacji, kiedy okazuje się, że jutro niedziela a w domu chleba brak. Wieczorem wyjmuje i rano jest "świeżutki" 03.gif
tyczka
No mrożony chleb to normalka w Polsce, ale tutejszy- zawsze "do odpieku"albo już zamrożony ,się do tego niestety nie nadaje.
bibiczek
U nas niestety mnóstwo rzeczy się marnuje tzn. dostaje je pies. Tyle dobrze. Najwięcej chleba i wędliny. Chleb bo każde z nas lubi świeżutki i po dwóch dniach to już nam nie smakuje 32.gif . A wędlinkę z kolei teść kupuje (ma sklep spożywczy) w większych ilościach i dzieli między rodziców i nas, ale często są to ilości nie do przejedzenia tzn. po tygodni jedzenia w kółko tej samej wędliny naprawdę mamy dość. A pieskowi w to mi graj 06.gif. Często niestety wyrzucam też jogurty i serki bo albo ciągle brakuje, a jak kupię to znowu nikt nie je 21.gif
Resztki z obiadku rzadko zjada pies, bo zwykle wychodzi taka porcja akurat. No chyba że coś nowego ugotuję i nie podejdzie.
I powiem Wam że mimo że zjada to pies a nie wyrzucam to i tak mi szkoda że tyle jedzenia marnuję 32.gif
katiek
Eliszka z prawdziwego skwaśniałego mleka świetnie robi się a) placki z jabłkiem b) domowy twarożek w zależności od stopnia skwaśnienia
Żeby zrobić twarożek to porządnie skwaśniałe mleko wlewamy do garnka i zalewamy min. taką samą ilością wrzątku (serka będzie mniej i będzie bardziej suchy ) lub wrzącego słodkiego mleka (wyjdzie serek śmietankowy prawie), czekamy aż wystygnie i potem wylewamy na sitko i zostawiamy do odcieknięcia (latem raczej w lodówce).
beata_77
U mnie też dużo jedzenia się marnuje. Głównie dlatego, że mąż nie zje tej samej zupy dwa dni pod rząd. Mięso a raczej kości (bo na porcjach rosołowych) lądowały w koszu. Przed zajściem w ciąże to biłabym się o obgryzanie tychże kostek, a teraz blee. Mała też nie lubi gotowanego mięsa, jedynie kaczkę to się zajada.
I tak z piątku została ryba po grecku, tak 4 porcje. Mąż bardzo lubi ale akurat mu się odechciało, Z soboty zostało mięsko z pieczonego kurczaka, zjem na kolację - słowa męża (oczywiście, ze nie zjadł), dzisiaj rosół z kaczki i piersi oraz skrzydełka zostały. No oczywiście, ze ja lubię, ale mój jutro tego nie ruszy, a ja wiecznie mam wyjadać resztki a jemu gotować nowy obiad? Pewnie, ze zjem no bo szkoda, ale za kilka lat zabraknie skali na wadze 43.gif

Do tej pory wyrzucałam do kosza, z ciężkim sercem ale tak było. Teraz zmieniliśmy mieszkanie i przychodzi na nasze podwórko kotek, więc sprawa załatwiona. Co do chleba wędlin czy serów, to kupuję tak aby starczyło, mam blisko do sklepu więc zawsze mogę "skoczyć" i dokupić. I dodatkowo mam pojemniki próżniowe, więc przedłużają one ważność o jakiś tydzień. Jeżeli chlebek ziemniaki lub makaron zostanie, to wyrzucam ptaszkom. Mała chociaż ma uciechę, bo latają jak szalone
Mariena
O nie, ptakom to ja nie wyrzucam. Nie cierpię golębi w mieście, zwalczylabym wszystkie za te obsrane -za przeproszeniem- balkony.
zajka
U mnie dużo jedzenia marnowało się jeszcze nie tak dawno temu, ale nauczyłam się już jak robić, żeby nie wyrzucać. Po pierwsze - kupuję na bieżąco. Wszelkie resztki (kości z porcji rosołowych, odpady z czyszczenia mięsa itp.) i to, co zostało zapomniane w lodówce icon_redface.gif (np. plaster wędliny) ląduje w zamrażarce, a po uzbieraniu większej ilości wszystko trafia do siostry, która ma dwa wielkie psy. Jeśli kupię większą ilość wędliny, to robię małe porcje i zamrażam. To samo z mięsem na obiady. Niedojedzony obiad staje się obiadem na drugi dzień i nie ma zmiłuj. Po prostu nie robię następnego, bo nie mam czasu. Dziś np. jemy kotlety z soboty i żeberka z wczoraj icon_smile.gif Jeśli zdarzy się, że chleb nam się zestarzeje to albo grzanki robimy, albo kanapki opiekane, albo lądują do wysuszenia i są oddawane panu, u którego kupujemy mleko i jaja. Kompostownika nie mam, ale jak będę miała swój dom... icon_wink.gif
wrona_j
Zdarza mi się wyrzucać jakieś resztki jedzenie ale jeśli już to do kompostownika. lub zbieram i dla kurek u sąsiadki mamy. chleb też dla zwierzątek kości dla psa u teściowej. czerstwe bułki suszę. ale niestety wczoraj wylałam pół garnka rosołu 32.gif bo został z jakiegoś obiadu.
zajka
CYTAT(wrona_j @ Mon, 24 Nov 2008 - 10:47) *
Zdarza mi się wyrzucać jakieś resztki jedzenie ale jeśli już to do kompostownika. lub zbieram i dla kurek u sąsiadki mamy. chleb też dla zwierzątek kości dla psa u teściowej. czerstwe bułki suszę. ale niestety wczoraj wylałam pół garnka rosołu 32.gif bo został z jakiegoś obiadu.

A właśnie. Pół garnka rosołu można było wcześniej zamrozić i zupa gotowa za parę dni, ty masz więcej czasu, jedzenie się nie marnuje icon_wink.gif
Dziewczyny, mrozić można wszystko. Od zup, warzyw, przez kotlety po wędlinę. I to jest naprawdę najlepszy sposób na przechowywanie żywności.
wrona_j
oczywiście, że masz rację zajka ale ciągle się wydawało, że zje się go jutro i tak przez kilka dni aż był za późno na mrożenie. jeśli jestem pewna że sie nie zje następnego dnia to mrożę ale nie zawsze się da wszystko przewidzieć. czasem mąż zje gdzieś po drodze do domu a ja u teściowej lub u mamy odbierając małego po pracy. i dlatego ciężko to zaplanować ale walczy się z tym marnotrastwem i co raz lepiej to wychodzi bo żywność taka droga a i serce boli jak trzeba wyrzucić.
Tusia8
beanata, z mięsa rosołowego można zrobić potrawkę z kurczaka. Albo zbierać, zamrażać i jak już jest sporo to zrobić farsz do pierogów albo krokietów. Na przykład z dodatkiem pieczarek. icon_smile.gif
Mariena
hmm, z dodatkiem pieczarek powiadasz... to może być smaczne. I "mokre", bo suchych farszów/farszy nie lubię. Ajak powinno się napisać: farszów czy farszy? Bo zglupialam chwilowo.....
Tusia8
Mariena, nie wiem, czy farszów, czy farszy icon_redface.gif A ja to najczęściej robię full wypas farsz icon_wink.gif Czyli mięso, pieczarki i kapusta kiszona.
Abotak
CYTAT(Tusia8 @ Mon, 24 Nov 2008 - 11:37) *
beanata, z mięsa rosołowego można zrobić potrawkę z kurczaka. Albo zbierać, zamrażać i jak już jest sporo to zrobić farsz do pierogów albo krokietów. Na przykład z dodatkiem pieczarek. icon_smile.gif


Swieta racja icon_smile.gif
Ja pierogow nie lubie ale dziatwa i owszem(pomagac przy robieniu tez) wiec mieso rosolowe zawsze na te cele zostawiam
A z kaczki to do piekarnika i na styl chinski rolls a la nalesniki mozna zrobic.
Kurczaki zreszta kupuje hurtem icon_wink.gif bo ekologiczne zwykle sa w calosci.
Np 4 lub 8. Porc[użytkownik x] je, osobno nozki, skrzydelka, piersi, kadluby na rosol do ktorego dodaje wloszczyzne.
Pozniej bulion w sloiki i troche moga postac w lodowce jesli na goraco zakrecone do uzycia na baze do zup, czesc ew mroze.
A mieso obieram, porc[użytkownik x] i mroze w celu przerobienia na farsz ( do pasztetu tez sie nadaje swietnie)

tyczka, Ty, o ile kojarze, po dluzszym rozstaniu jestes na etapie ponownego docierania sie w tym temacie wiec pewnie troche to potrwa ale z czasem dogadacie sie w sprawie zakupow i tego co potrzebne a co zostaje i nie warto. Przyjdzie z czasem. icon_smile.gif Dobrze ze Cie to mierzi.

Mam wrazenie ze przy wiekszej rodzinie i z wieksza zamrazarka np oraz wiekszymi posilkami latwiej jest uniknac marnowania jedzenia bo zawsze jakis zbyt sie znajdzie icon_wink.gif albo np przy gotowaniu mozna sporo takich pozostalosci zuzyc (troche serka, reszta smietany itd)
Oraz trzyma sie wiele zwierzat ktore zawsze chetne jakas zagubiona, podwiednieta marchewke ocalic od zapomnienia 08.gif
Nawet przy sprzataniu szafki z kaszami, platkami dziecie zarekwirowalo mi kazdy okruszek ktory z tamtad wymiotlam w celu uraczenia nimi swoich pupili w osobach 5 dorodnych szczurow laciatych 08.gif
beata_77
CYTAT(Tusia8 @ Mon, 24 Nov 2008 - 12:37) *
beanata, z mięsa rosołowego można zrobić potrawkę z kurczaka. Albo zbierać, zamrażać i jak już jest sporo to zrobić farsz do pierogów albo krokietów. Na przykład z dodatkiem pieczarek. icon_smile.gif


Krokieciki z pieczarkami .... oj mi kochana smaka narobiłaś. Tyle tylko, że te krokieciki będę musiała zjeść sama. Ciężki mój mąż z jedzeniem. Nie lubi urozmaiconych obiadów czy sałatek, jejku on nawet ryżu nie lubi i makaronów. Od początku tak było, stawiałam na swoim i mówiłam dzisiaj zupa z wczoraj szkoda ją wylać, lub spagetti, czy gulasz z kaszą, bo ja z małą chcemy jeść różnie, to jadł kanapki. Córka patrzy i tez jak widzi, że tatuś nie je obiadu, to ona też nie chce. 32.gif 21.gif

Bogusia to jest fajne wyjście ... zamrażalka, niestety nie mam takowej, a te dwie szufladki które posiadam, to też nie pomieszczą dużo, bo również kupuje kurczaki w całości porc[użytkownik x]ę, ponadto mam wędlinę z polski pomrożoną, bo tej irlandzkiej to się jeść nie da. A nie mam gdzie postawić, jeżeli chciałabym kupić wolnostojącą.

Mariena Do nas przylatujÄ… strasznie brzydkie wrony czy kruki nie wiem, nie odróżniam. Córcia zachwycona mówi Å›liczne ptaszki, no cóż, sÄ… gusta i guÅ›ciki icon_smile.gif Tak tutaj czÄ™sto pada, że po kupach ani Å›ladu a ja mam „czyste sumienie” z resztÄ…, tutaj nawet gdziekolwiek w parku można rzucić ptaszkom chlebek, nikomu to nie przeszkadza.
tyczka
Owszem Bogusia 04.gif Dzięki za pamięć.. icon_biggrin.gif
Problem powstał wtedy, kiedy mój małżonek zaczął być. bez uprzedzenia, w pracy dokarmiany. icon_biggrin.gif
No bo po co, brać ser, wędlinę, kiedy w pracy są..?

Ale myślę,że już powracam do starych nawyków i wspomnień icon_biggrin.gif
Kilka dni temu zamrozilam resztę pysznego gulaszu, bo na wieprzowinę patrzeć nie mogłam, a dzisiaj zjadłam go z ogrooomnym apetytem.Ba, biedna bym była, gdzyby nie ten dzisiejszy gulasz icon_mrgreen.gif
Eliszka
CYTAT(katiek @ Sun, 23 Nov 2008 - 18:42) *
Eliszka z prawdziwego skwaśniałego mleka świetnie robi się a) placki z jabłkiem b) domowy twarożek w zależności od stopnia skwaśnienia
Żeby zrobić twarożek to porządnie skwaśniałe mleko wlewamy do garnka i zalewamy min. taką samą ilością wrzątku (serka będzie mniej i będzie bardziej suchy ) lub wrzącego słodkiego mleka (wyjdzie serek śmietankowy prawie), czekamy aż wystygnie i potem wylewamy na sitko i zostawiamy do odcieknięcia (latem raczej w lodówce).

Dzięki icon_smile.gif Zastanawiałam się kiedyś jak się taki robi, ale nie kombinowałam nigdy. Następnym razem spróbuję.
Maciejka
W sprawie mięsa rosołowego, to zrobiłam ostatnio tak: mięso zmielilam razem z marchewką i pietruszką z rosołu), dodałam żółtko, bułkę tartą posoliłam do smaku, obtoczyłam w mące i usmażyłam na złoto (obsmażyłam w zasadzie). To do rondelka. Nastepnego dnia podlalam odrobinę wodą, dodałam chyba trochę masła i odgrzałam te kotlety-pulpety. Były bardzo dobre. Do tego surówka jakas i ziemniaki, albo ryż i super obiad.
Dzięki za podpowiedź, żeby pieczywo suszyć w płóciennym woreczku. Bo mi czasem w reklamówce pleśniało.
Adriannna
CYTAT(Bogusia123456 @ Sun, 23 Nov 2008 - 14:53) *
Do kosza nie wyrzucam. Przede wszystkim dlatego ze nie usmiecha mi sie zapraszanie szczurow i lisow do pojemnika ze smieciami.

Staram sie na biezaco zuzywac i gotowac tyle by nie zostawalo albo nadwyzki trzymac w lodowce, warzywa ktore moglyby sie zestarzec przerabiac, mrozic ( na szczescie mam czas na to)
Odpadki organiczne (np liscie kalafiora, obierki itd) ida albo do kompostownika albo dla kur czy krolika.
Gotowane resztki jesli zostana zjada piec.
Nic z organicznych i zywnosci nie laduje w koszu. Zreszta i to co w koszu jest segregowane.
Mierzi mnie strasznie wyrzucanie jedzenia do smieci


U nas podobnie, do smietnika nie laduje nic. Jesli np. nie zgadam sie z Achilesem i oboje kupimy chleb, czesc laduje w zamrazalce. Zostawiam jedynie tyle ile jestesmy w stanie zjesc w ciagu nastepnych dwoch dni. Resztki z obiadu nie zostaja, bo gotuje zawsze dokladnie tyle aby bylo na dany dzien i dla Achilesa do pracy na dzien nastepny.
Miesa z rosolu swietnie nadaje sie na kanapki z cebula i roznymi przyprawami. Potem cos takiego do piekarnika - palce lizac.
Warzywa rosolowe tradycyjnie zamieniam w salatke...
Wiele rzeczy tez zamrazam. Dzieki temu w dni kiedy mam totalnego lenia wystarczy ze wyciagne z zamrazalki i obiad gotowy.

Poza tym na osiedlu sa kompostowniki wiec wszystkie naturalne odpady tam laduja co przetwarza sie na energie.

Inna rzecz, ze robiac zakupy nie kupuje na wyrost. Do sklepu mam 10 min. Wole sie przejsc, niz potem wywalac do smieci...
Eliszka
Powiem szczerze, że nie wiedziałam, że można zamrozić zupę... Dobre to po rozmrożeniu? Smak się nie zmienia mimo wszystko?
vera21
ja też nie lubię wyrzucać jedzenia ale gdy jest jakaś pleśń to wszystko ląduje w koszu,moja znajoma ma taki głupi zwyczaj że jak jest jakaś pleśń to ona to odkrawa i resztę zjada,ale tam jest bardzo dużo szkodliwych toksyn.
az
Ja podczas oprawiania mięsa, te tłuste kawałki odkrawam i wrzucam do specjalnego worka w zamrażarce, jak się uskłada więcej to daję teściowej dla psa. Wcześniej starałam się mieć jak najmniej do wyrzucenia, a teraz nie żałuję psu i dużo szybciej mi to idzie. Można się zdziwić ile można uskładać w ciągu 2 msc.
beata_77
CYTAT(Eliszka @ Wed, 26 Nov 2008 - 11:09) *
Powiem szczerze, że nie wiedziałam, że można zamrozić zupę... Dobre to po rozmrożeniu? Smak się nie zmienia mimo wszystko?


Ja swojego czasu jak Natalia była mała i zupki były na topie, to mroziłam z pojemniczkach po twarożku czy maśle. Tak zamrożona zupkę można przechowywać przez 14 dni. Smak się nie zmienia, a jaka wygoda icon_smile.gif.
Mrozić w słoiczkach nie polecam, bo zakręcone mogą pęknąć a jeżeli nie są zakręcone, to zawartość wychodzi poza słoiczek.
wrona_j
CYTAT(beanata @ Wed, 26 Nov 2008 - 15:29) *
Ja swojego czasu jak Natalia była mała i zupki były na topie, to mroziłam z pojemniczkach po twarożku czy maśle. Tak zamrożona zupkę można przechowywać przez 14 dni. Smak się nie zmienia, a jaka wygoda icon_smile.gif.
Mrozić w słoiczkach nie polecam, bo zakręcone mogą pęknąć a jeżeli nie są zakręcone, to zawartość wychodzi poza słoiczek.


a jaj właśnie mrożę zupy w słoikach. tylko należy wlać do większego żeby nie było pełno.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.