To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Zdrowa (bo) mama?

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

użytkownik usunięty
Mam głupie pytanie, ale mnie zastanawia od jakiegoś czasu.

Jako dziecko i potem zresztą też, ciągle chorowałam. Jak miałam 6 miesięcy dostałam szczepionkę po której trafiłam do szpitala i od tego czasu miałam astmę. Chorowałam non stop. Przeziębienia, anginy, zapalenia oskrzeli i płuc. Często dodatkowo alergia i ataki astmy oczywiście. Z powodu nieobecności w szkole musiałam nawet zdawać czasem państwowe egzaminy, bo inaczej byłabym nieklasyfikowana (ponad 50% nieobecności). Jeździłam z rodzicami nad morze, chodziłam do najlepszych lekarzy, byłam pod opieką centrum zdrowia dziecka. Nic nie pomagało bo ja i tak ciągle chorowałam.

Antybiotyki dostawałam ciągle, kaszel i katar, to była dla mnie normalka.

No właśnie "było" bo moja ostatnia choroba, skończyła się 2 lata temu. Wtedy czułam, że jestem w ciąży i nie wzięłam antybiotyku, który przepisał mi lekarz (okazało się, że rzeczywiście byłam w ciąży) wyleżałam się 2 dni w łóżku z sokiem malinowym i przeszło jak ręką odjął (wcześniejsze choroby ciągnęły się tygodniami). Od tamtej pory nie choruję, mimo, że wszyscy w koło ciągle chorzy. A ja nawet kataru nie mam. Napady astmy już bardzo nieliczne, chyba z jeden miałam. Natomiast alergia już nie jest tak uciążliwa (kicham jak jakiś kot za blisko podejdzie, a wcześniej kończyło się często w szpitalu). Nie zmieniłam diety (zawsze się starałam zdrowo żywić)

No i zastanawiam się czy istnieją jakieś naukowe przesłanki, że jak zostaje się mamą to się mniej choruje ( bo np. moja teściowa twierdzi, ze też tak miała) brzmi dziwnie, ale może to kwestia jakichś zmian hormonalnych? No w sumie logiczne by było, że natura o matki jakoś zadbała tak, ze nie chorują icon_smile.gif Wiem brzmi dziwnie, ale zastanawia mnie bardzo skąd taki (bardzo jak dla mnie miły) obrót sytuacji icon_smile.gif
myszka
Jully, u mnie podobna sprawa dotyczy się pęcherza moczowego. W wieku lat nastu (jakoś tak kojarzę drugą klasę ogólniaka) zapalenia pęcherza to u mnie była sprawa na porządku dziennym - miałam wciąż, non stop kolor. Ciągnęło się to latami, a ja furagin łykałam jak małpa banany. Zaszłam w ciążę - i dziwnie pęcherz zamilkł. Może było to coś na poziomie podświadomej autosugestii? Bo mój ginekolog cały czas załamywał ręce, co to będzie, jak zdecyduję się na dziecko.

U Ciebie to może też kwestia wyjałowienia organizmu (przez antybiotyki) i przez to łatwiejsze zapadanie na choroby.
Edi Zet :)
Ja natomiast stawiałabym na stres.... Tak, tak... Stres, oczywiscie umiarkowany icon_wink.gif mobilizuje organizm do walki z chorobą. Nie macie tak, że cały rok nie chorujecie, a jak przychodzi czas urlopu rozkładacie się na przeziębienie? Ja jestem skłonna twierdzic że ten stres, cały czas utrzymuję że tylko umiarkowany icon_smile.gif mobilizuje siły obronne organizmu. Ja dobrze zatem byc matką icon_smile.gif
myszka
Edi, ta Twoja teoria pasuje do mojej siostry - ona choruje zawsze w wakacje i ferie, a jest nauczycielką. I taką prawidłowość zauważyliśmy już jakiś czas temu.

Natomiast do mnie to nijak nie pasuje - bo niby co? Od pięciu, czy ba! nawet sześciu (bo wliczając ciążę) lat żyję niby bez stresu? Iiii tam. Chociaż czekaj - a może to dzieci tak na mnie kojąco wpływają? Faktem jest, że odkąd jestem matką, to mi się w klapkach coś tam poprzestawiało i ogólnie to chyba nawet in plus, ale wątpię, żeby to się przekładało na spokojniejsze życie (raczej na odwrót; przecież ja wszystko robię w biegu, w biegu, z jęzorem na wierzchu, co dla mojego flegmatycznego organizmu jest naprawdę zabójstwem*). W ogóle czasem tak zastanawiam się, na co ja trwoniłam czas, jak dzieci nie było. No ale to już zupełnie inny temat, nie związany ze zdrowiem.


* i to niemalże dosłownie - np. nie dalej jak 2 tygodnie temu, wysiadając na parkingu przed pracą, trzepnęłam drzwiami samochodu tak, że przyfasoliłam sobie pod oko; wydawało mi się, że już wysiadłam, a jak się okazało, jeszcze nie do końca; efekt: do biura weszłam niczym dracula, bo krew zalała mi pół twarzy 37.gif
Edi Zet :)
Myszka, no właśnie stres bycia matką tak Ci podnosi odpornośc. Zycie w biegu, tu przedszkole, tu praca, obiadki, usypianie, ciągły młyn. Stres działa na zasadzie 'walcz albo uciekaj". Ja walczę tzn. nie daję się i stres u mnie wpływa mobilizująco na ukł. odpornościowy.... Wystarczy kilka dni bez młynu i już mam katar....
Abotak
CYTAT(jully @ Wed, 18 Feb 2009 - 09:52) *
No i zastanawiam się czy istnieją jakieś naukowe przesłanki, że jak zostaje się mamą to się mniej choruje ( bo np. moja teściowa twierdzi, ze też tak miała) brzmi dziwnie, ale może to kwestia jakichś zmian hormonalnych? No w sumie logiczne by było, że natura o matki jakoś zadbała tak, ze nie chorują icon_smile.gif Wiem brzmi dziwnie, ale zastanawia mnie bardzo skąd taki (bardzo jak dla mnie miły) obrót sytuacji icon_smile.gif


Jully nie wiem czy naukowe icon_smile.gif . Chyba jesli chodzi o astme to ciaza moze rzeczywiscie poprawic sytuacje. I jeszcze w przypadku innych schorzen -tak obilo mi sie o uszy.
Alergie wlasnie, ale czasem tez moga wystapic po ciazy ( mi np tymczasowo ale wydedukowalam ze to z utrata krwi po porodzie mialo zwiazek bo zawsze bylo podobnie i przejsciowo)

Jednak u mnie podobna sytuacja, z tym ze teraz, z perspektywy czasu i po dluzszym zastanowieniu to ja to wiaze raczej z unikaniem lekow (rowniez w ciazy ale tez ogolnie przy tubylczym podejsciu) niz z ciaza jako taka.
No moze jeszcze ze zmiana diety z racji ciazy, unikaniem dymu papierosowego ( moj tato np w domu palil, goscie tez i jestem przekonana ze to nikomu z nas nie pomagalo- teraz to jest czynnik wykluczony z mojego otoczenia w 100%)

Pisalam gdzies o tym ale nie wiem czy tu akurat wiec w skrocie... w czasie studiow i ogolnie w zyciu wydaje mi sie ze chorowalam dosc sporo - przynajmniej porownujac siebie do wlasnych dzieci icon_wink.gif i porownujac do stanu obecnego. Moja mama byla zwolenniczka prowadzania po lekarzach ( nie mowiac juz o leczeniu na wlasna reke), najchetniej prywatnie a ci nie szczedzili lekow, antybiotykow w szczegolnosci, choc nie pamietam zeby przy tych wszystkich chorobach padala kiedys diagnoza zapalenie pluc czy oskrzeli np icon_wink.gif wiec mniemam ze na przeziebienie mi te antybiotyki dawali icon_wink.gif no i raz mialam angine i raz z zatokami problem ale to by bylo na tyle powazniejszych chorob. :->
Zwykle ciagnace sie albo nawracajace przeziebienia jakies.
W przychodni studenckiej gdzie juz sama chodzilam - to samo. Zawsze torba lekow na recepte.
Chorob sporo (patrzac na wpisy zwolnien w ksiazeczce zdrowia)

No i przyjechalam do Walii. 13 lat temu icon_wink.gif Tu dopadla mnie jakas grypa czy nie wiem co ale kompletnie z nog zwalilo. I jakiez bylo moje zdziwienie gdy mi przy tej goraczce z majakami itd zalecono jedynie lemsip ktory mozna bez recepty w aptece sobie kupic ;-P
Umarlam, odchorowalam, przezylam niczym ten feniks z popiolow powstalam icon_wink.gif.... no i w sumie nie wiem bo pol roku pozniej byla pierwsza ciaza wiec moze i ona sie przysluzyla icon_wink.gif
Ale fakt faktem ze rzeczywiscie zauwazylam drastyczna poprawe odpornosci.
Skonczyly sie katary, problemy z gardlem, krtania. Ostatnimi czasy nawet gora raz w roku lekkie przeziebienie.
Gdy juz mnie cos dopadlo to przewaznie lekko i nie bieglam z tym do przychodni majac nadzieje ze przejdzie gora na paracetamolu ( bo i tak bylam w ciazy albo karmilam icon_wink.gif wiec sie modlilam zeby sie nie kwalifikowalo do bardziej radykalnego leczenia)

I tak jest do dzis.
Fakt ze duzo lepiej sie odzywiam, duuuuzo mniej antybiotykow biore (lekarze tu nieskorzy a w ciazy czy przy karmieniu naprawde musi byc koniecznosc z oczywistych powodow by nawte glupi paracetamol zalecili).
Zdecydowanie mniej sie przegrzewam icon_wink.gif
Zdecydowanie zdrowszy tryb zycia no i za czasow studenckich lodzkie powietrze tez mi pewnie nie sluzylo. icon_wink.gif A do tego stres moze... no nie wiem.

Moze wszystko po trochu.
Moze rzeczywiscie jest jakas zaleznosc choc moja siostra np ostatnio czesto choruje ale metod leczenia tez nieco innych doswiadcza.
Ja mam wrazenie ze ta pierwsza choroba wyleczona bez antybiotyku najbardziej mi odpornosc podbudowala. icon_wink.gif No ale to tylko przypuszczenie moje.

Probowalam cos sensownego wygooglowac o zwiazkach ciazy z odpornoscia ale nic. Moze zle szukam.
Sprobuje przy okazji
Abotak
Acha, dziwnym trafem jakims zniknely mi szmery serca i ich powod zdiagnozowane ladnych 14-15 l temu icon_wink.gif
Oraz poprawil mi sie wzrok O! balety.gif
Potwora
No to ja jestem dowodem na teorię zupełnie przeciwną. Do ciąży okaz zdrowia, szczupła, wysportowana. W ciąży zaczęło się coś psuć, ogłne złe sapopoczucie, cukrzyca. I od tej pory moje zdrowie runęło w dół, rozregulowane hormony, PCOS, gorszy wzrok, przemiana materii - szkoda gadać :mam lzy, w oczach ciągłe choroby i przeziębienia i to się ciągnie i ciągnie.
Chociaż zauważyłam pewną poprawę gdy ... tak jak pisze Bogusia ... zaczłełam stosować mnie leków icon_eek.gif więcej naturalnych środków i sposobów.
Mika
CYTAT(Edi Zet :) @ Wed, 18 Feb 2009 - 12:47) *
Myszka, no właśnie stres bycia matką tak Ci podnosi odpornośc. Zycie w biegu, tu przedszkole, tu praca, obiadki, usypianie, ciągły młyn. Stres działa na zasadzie 'walcz albo uciekaj". Ja walczę tzn. nie daję się i stres u mnie wpływa mobilizująco na ukł. odpornościowy.... Wystarczy kilka dni bez młynu i już mam katar....


oooo i ja tak mam
za każdym razem kiedy dzwoni do mnie tata i pyta czy choruję odpowiadam,że nie mam czasu na takie *****oły jak chorowanie icon_wink.gif
jak mam napięty grafik to mogę nawet odśnieżać z gołymi plecami i nic mnie nie ruszy,a wystarczy więcej luzu żeby mnie nerwoból zlapał niewiadomoskąd
a już na bank się nie rozłożę jeśli mam dzieci chore icon_lol.gif
Silije
Nie mogę się zbyt mądrze wypowiedzieć, bo chorowałam tylko jako dziecko, zwłaszcza przedszkolne, ale to chyba pełna norma nie?
Od czasów nastoletnich jestem wzorowym okazem zdrowia (pomijając 1 trymestr ciąży kiedy jestem okazem homo wymiotensis 43.gif ). Kiedy cała rodzina choruje na maxa ja zaczynam pociągać nosem na końcu albo wcale. Antybiotyk w dorosłym życiu wzięłam raz na zapalenie oskrzeli, którego nie mogłam leczyć domowo przez intensywne praktyki studenckie (i przez nie w ogóle dopuściłam do zapalenia oskrzeli).
Teoria Edi Zet, że matki nie mają czasu na chorowanie, bo ich organizmy są w nieustannej mobilizacji, też do mnie przemawia.
Nie byłam nigdy alergiczką, więc też pewnie byłam uprzywilejowana.

Za to chuda jestem, choć się porządnie odżywiam - nikt nie jest doskonały.
Abotak
Moze to o to chodzi? icon_wink.gif
https://economictimes.indiatimes.com/Opinio...how/3674398.cms

CYTAT
Helping others will boost immunity

Recent research on elderly people has shown that those who contributed most enthusiastically to their social network showed fewer of the effects of ageing. The more they gave, the more they benefited. Now why should this be so?

One hypothesis is that when we help others we take our minds off ourselves. For nothing deepens depression like dwelling on it. There is also massive evidence to show that helping others boosts the immune system.

An oft-cited Harvard study showed that even watching a film of others — nuns in Kolkata working with the poor and dying, for example — boosts your antibodies. So? To live long, focus your curiosity outwards rather than inwards.


Czyli nie ciaza koniecznie a skupienie sie na innych ( w tym przypadku naturalna koleja rzeczy na wlasnym przychowku icon_wink.gif
użytkownik usunięty
No i przypomniałam się, że mi się poprawiły wyniki krwi- hemoglobinę zawsze miałam około 10, po porodzie zmniejszyła mi się do 7 ale po 3 miesiącach miałam już ponad 12 i tak się utrzymuje do teraz.

Ten stres to prawda, znam wiele takich przypadków, ale jakoś mi się wydaje, że ja teraz jestem mniej zestresowana i mam wielkie pokłady cierpliwości niż kiedyś.

Podoba mi się ta teoria o zwalczaniu chorób bez leków. Może pomogło mi przejście wtedy na początku ciąży tej choroby bez leków zupełnie.

Tak czy siak uważam się za ciekawy przypadek icon_smile.gif Jak ktoś miał podobnie, bądź wręcz przeciwnie to ja chętnie poczytam jeszcze .
Abotak
CYTAT(jully @ Wed, 18 Feb 2009 - 19:02) *
No i przypomniałam się, że mi się poprawiły wyniki krwi- hemoglobinę zawsze miałam około 10, po porodzie zmniejszyła mi się do 7 ale po 3 miesiącach miałam już ponad 12 i tak się utrzymuje do teraz.


A hemoglobine to ja mam akurat miedzy ciazami w dolnej granicy a w ciazach idealna zawsze mialam, choc mi wszyscy wrozyli makabryczne wyniki bo `ciaza po ciazy, przeplatana karmieniem....`
I nawet bez suplementow wyniki ksiazkowe.
Ale dlaczego wtedy idealna a teraz taka sobie to doszlysmy chyba z moja lekarka. Mianowicie w ciazy omijal mnie okres 08.gif , ktory, jak sie okazuje, mam dosc obfity ( acz dotad zylam w przekonaniu ze w granicach rozsadku 37.gif ) i dlugi.
Za to cykl mi sie pieknie wyregulowal i tylko teraz skrocil z 33 do 28 dni 08.gif
Nerwowosc, stres... wlasnie mam wrazenie ze teraz zycie duzo jest spokojniejsze niz np za czasow studenckich. Jakas taka stabilizacja, przewidywalnosc ( no w miare 02.gif )...
Ida.dorota
Na pewno nadmiar leków i antybiotyków w szczególności wpływa na błędne koło chorób. Ale moim zdaniem tak samo ważne, jeśli nie ważniejsze, jest samopoczucie psychiczne. Nie tyle duży poziom stresu, bo ten mobilizuje organizm do walki, ale tylko do czasu wyczerpania zasobów, a potem pada się jeszcze dotkliwiej, więc działa to dobrze, ale krótko icon_wink.gif , co raczej poczucie szczęścia, spełnienia, zadowolenia z życia. Myślę, że niezależnie od życia w biegu i zmęczenia, w wielu sytuacjach założenie rodziny czy też samo macierzyństwo daje tak wiele, że wreszcie można poczuć się ze sobą i swoim życiem dobrze. Wtedy, zgodnie z prawami jakimi rządzi się psychoneuroimmunologia, już teraz pełnoprawna dziedzina nauki, następuje mobilizacja odporności i w naturalny sposób mniej się choruje. Doświadczyłam tego na sobie wielokrotnie. Jako dziecko chorowałam podobnie jak Jully, z wielokrotnymi pobytami w szpitalach i antybiotykami ściąganymi z zagranicy na zamówienie icon_rolleyes.gif , po wyjeździe na studia minęło jak ręką odjął, a niestety nie mogę powiedzieć, że w tamtym okresie zmieniłam swój sposób odżywiania, tryb życia czy środowisko na korzystniejsze. Potem miałam dwa krótkie okresy intensywnego chorowania i zawsze wiedziałam, dlaczego moja odporność spadła. Teraz w zasadzie jestem już w stanie przwidzieć kiedy złapię grypę icon_wink.gif .
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.