To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

PotrzebujÄ™ wsparcia, potrzebujÄ™ pomocy

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2, 3
Żyrafo
Potrzebuję pomocy w napisaniu pozwu o rozwód z orzeczeniem o winie.
Potrzebuję prawnika, który pomoże mi przejść przez wojnę z moim jeszcze mężem, a będzie to wojna straszna bo to jest straszny człowiek.
I cholera, oczywiście, nie mam pieniędzy. Więc nie wiem jakie mam możliwości - są jacyś wolontariusze, prawnicy, którzy rozkładają należność na raty?
Jakie to są w ogóle koszty? Sam rozwód? Prawnik?
I jak się w ogóle do tego zabrać? Od czego zacząć?

Pewnie to wszystko jest już gdzieś napisane na tym forum, ale nie jestem wstanie nic znaleźć.

Niech mnie ktoÅ› przytuli, proszÄ™. ProszÄ™. ProszÄ™.
Agnieszka AZJ
Żyrafo, przytul.gif

Tyle mogÄ™ icon_sad.gif
zilka
Żyrafo... przytul.gif przytul.gif przytul.gif O boże icon_sad.gif

wysyłam Ci PW
Ciocia Magda
Żyrafo, przytulam z całych sił przytul.gif

32.gif

anita
Żyrafo trzymaj się ! przytul.gif
użytkownik usunięty
Żyrafo, 41.gif
przytul.gif
Cleo
przytul.gif przytul.gif przytul.gif
Wysle ci info mejlem.
A.L.
Zyrafo kochana! przytul.gif
Żyrafo
Dzięki, napiszcie mi jak to wygląda z punktu widzenia prawa - ja chcę się wyprowadzić, ale on mi nie pozwala wyprowadzić się z dziećmi. Ja się bez dzieci nie wyprowadzę. Nie będę się z nim szarpać z dziećmi na rękach ani porywać ich ze szkoły zanim odbierze je tata, bo nie chcę im fundować takich atrakcji. Czy jeśli się z nimi wyprowadzę podczas jego nieobecności, to będzie mógł mi zarzucić porwanie?
Jeśli mu powiem, gdzie mieszkam - to po nie przyjedzie. Nic mi po tym, że skończy się wzywaniem policji, dzięki czemu będę miała lub nie argument przeciw niemu.
Jeśli nie powiem gdzie jesteśmy, to właśnie pewnie może to być utrudnianie kontaktów, porwanie czy coś...

I czy on ma prawo mnie wyrzucić z domu? Dom jest nasz. Na kredyt. Wspólny kredyt, wspólny dom.
joannabo
przytul.gif Bardzo ci współczuję...

Oczywiście, ze nikt Cie nie może wyrzucić, tyle mogę napisać. Na rozwodach się mało znam, paru osobom pisałam pozwy i występowały w sądzie bez adwokata, ale tam nie wchodziły sprawy podziału majątku. Może jednak byś się odważyła samodzielnie, mając pomoc z offu.
Cleo
Zyrafo, nie wiem, na ktory adres mejlowy do Ciebie pisac- w akzdym razie wyslalam ci namiar i info o jednej osobie, a teraz o drugiej, ktora wlasnie mi rpzyszla do glowy i mysle, ze nawet lepsza niz nr 1! wiec odbierz albo daj znac, ze nie odebralas, bo zly mejl np.
Ika
Żyrafo, o cholera icon_sad.gif

Znam świetnego prawnika, ale charytatywnie nie pracuje. Nie wiem, ile to kosztuje, ja się rozwodziłam 11 lat temu i nie w tym mieście, ale możesz go zapytać. Wiem, że na pewno mogłabyś płacić w ratach jakichś, wiem, że mu tak płacono czasami.

Z domu Cię nie wyrzuci. Jest w stanie sam zająć się dziećmi? Skoro nie pozwala Ci się z nimi wyprowadzić, to rozumiem, że sąd musi ustalić z kim pozostaną dzieci, tak?

Masakra po prostu icon_sad.gif

Gdybym mogła jakoś pomóc, to pisz via PW.
pirania
Zyrafo niestatey niekonstruktywnie..... cholera...... przytulam. W gory moge zabrac albo na jeziora...... trzymam kciuki zeby sie dalo......
Żyrafo
Dziękuję Wam baaardzo.
Cleo, ten mail jest ok, odebrałam. Drugi na razie też jest ok - jak mu nie zapłacę za jakiś serwer, hosting, domenę czy cośtam - to mi go wyłączy z końcem miesiąca. Mąż, rzecz jasna.

Zilka, chciałam Ci odpisać i podziękować, ale masz pełną skrzynkę... Czy jak zadzwonię do tej pani i powiem, że mam jej numer od Doroty to wystarczy?

Z tym jego zajęciem się dziećmi to jest bardzo dziwna sprawa - z jednej strony on się tak źle czyje, że umiera na moich oczach, z drugiej strony, za 30 sek normalnie rozmawia z klientem przez telefon, z trzeciej strony - mam się nie martwić o to jak sobie poradzi bo jak będzie musiał to się zmobilizuje i to nie szkodzi, że czasem jest tak, że nie może wstać z łóżka.

Fakt jest faktem, że to on wciąż nas utrzymuje. Ja niby zaczęłam mieć jakieś zlecenia, ale to wszystko jest na razie mało.
I że odkąd wymusiłam podział zadań mniej więcej na pół - to cokolwiek robi w domu. Ale cały czas sprawy typu "pilnowanie wizyt u specjalistów" zostały w mojej gestii - bo przecież on ma "poważne zaburzenia pamięci a to jest zbyt poważna sprawa, żeby o niej zapomnieć"

Sąd musi ustalić z kim będą dzieci. I sąd musi ustalić kto będzie mieszkał w naszym domu - bo co do tego, że nie możemy go sprzedać, to się wyjątkowo zgadzamy (jest w tej chwili mniej wart niż kredyt na niego zaciągnięty).

I o ile ja w imię świętego spokoju byłabym w stanie zrezygnować z absolutnie wszystkiego byleby dzieci zostały ze mną, o tyle Marcin na rozwód się nie zgadza, na to, żeby dzieci mieszkały ze mną się nie zgadza, i generalnie na nic się nie zgadza.

Więc skoro mam już walczyć, to będę walczyć o wszystko. O dzieci, dom, pieniądze. Pierwszy raz mieszkam w miejscu, które uwielbiam. I wiem, że dzieci są tu na prawdę szczęśliwe (jeśli można użyć takiego terminu w naszej sytuacji). Więc chcę o to zawalczyć.

Ale na razie to jestem PRZERAŻONA.

Niby wiem, że to nie ze mną jest coś nie tak, niby wiem, że mąż jest mistrzem manipulacji, ale jednak dawka dowodów na to jak jestem beznadziejna, leniwa, głupia, niedojrzała, rozhisteryzowana, niezorganizowana, ..., ...., .... mnie przytłoczyła.
I podsumowanie tych wszystkich wywodów - że mogłoby nam być cudownie, tylko jedyny problem to to, że mi się nie chce nad tym popracować - mnie po prostu powaliło.

Nie chce mi się pisać, co ja robiłam przez 9 lat, żeby zadowolić tego człowieka (bo to na dobrą sprawę, żenujące).
Nie chce mi się nawet myśleć o tym ile rozmawiałam, próbowałam rozumieć, mówiłam co czuję, tłumaczyłam, dostosowywałam się, żeby wypracować jakieś porozumienie.
Nie mogę sobie wyobrazić, jak on może być tak bezczelny albo tak zaburzony, żeby twierdzić, że przez 10 lat nic mnie nie obchodził, a jak jest chory i gorzej zarabia to go chcę zostawić.

Po 10-ciu latach mniejszego lub większego piekła dotarło do mnie, że jestem ofiarą przemocy psychicznej, i że nikt, oprócz mnie samej, mnie z tego nie wyciągnie. Tylko, że moja psychika leży w gruzach. Jedno jego słowo, jedno pstryknięcie i ja znów jestem absolutnie pewna, że mnie się to wszystko uroiło, ze nie bije i nie pije a do tego zarabia, więc mam siedzieć i się cieszyć. I tylko zmienić dzwonek w telefonie (kolejny) - bo ten go drażni, nie gotować po 17.00 bo śmierdzi i on nie może spać, zmienić sobie pasek ekranu, bo to idiotyczne, że on się chowa, i że może jakbym użyła mózgu - to bym zrozumiała co powiedział, a w ogóle to mam wreszcie wyrzucić tę torebkę z dzwoniącym kółkiem i przestać zmieniać regulację klimatyzacji w samochodzie. I gdybym go nie prowokowała to on by zupełnie inaczej mnie traktował - a tak to co się dziwię, że on jest ciągle niezadowolony....

Oj, ale mi się ulało.

W piątek jest nasza 10 rocznica ślubu.
ulcik
Zyrafo przytulam mocno .. jakbym mogła jakoś pomóc pisz , dzwoń ..

zobacz tu :
użytkownik usunięty
Żyrafo, to wszystko już za długo trwa. Dobrze, że w końcu powiedziałaś - dość.

Nie daj sobie wmówić tego, co on Ci próbuje wmówić. Jesteś wspaniałą kobietą, wspaniałą matką. Pamiętam Twoje zaangażowanie w Pafnucego, Twoją pomysłowść i twórcze działania, Twoje poświęcenie po wypadku męża... Nie wiem, jak on może być tak ślepy. Ma w domu diament i tego nie wiedzi... 41.gif

(Mam nadzieję, że on nie zna tego forum i Cię tu nie znajdzie. A jeśli zna, to trzeba pomyśleć nad jakąś formą "schowania" Twoich postów, żebyś mogła czuć się bezpiecznie.)

Trzymaj się, Żyrafo, i walcz.
Arwena.
Żyrafo icon_sad.gif. Trzymaj się dziewczynko przytul.gif
Tobatka
Kurcze, Żyrafo icon_sad.gif przytul.gif Cię mocno....

Też chciałam napisać to, co Paka - że pamiętam Cię i Twoje zaangażowanie we wszystko, co robiłaś, jak wiele robiłaś... Jesteś niesamowitą osobą i nie daj sobie powiedzieć, że tak nie jest.... :prxytulam
użytkownik usunięty
[post usunięty]
basiau
Żyrafo, niewiele mogę Ci pomóc, bo po prostu nie wiem jak, ale myślę o Tobie ciepło i mam nadzieję, że wszystko skończy się jak najlepiej dla Ciebie i dziewczynek. I oby jak najszybciej. No i podpisuję się pod Paką - jesteś mądrą i wspaniałą kobietą, świetną matką, nie daj sobie wmówić, że jest inaczej.
przytul.gif
aluc
żyrafo, przykro mi bardzo
bierz prawnika, co do opieki nad dziećmi - sto procent zgody z Rosą, mądry mecensa przede wszystkim uświadomi cię, jakie masz prawa i które pogróżki możeesz olać ciepłym moczem
okko
Żyrafo pierwsze co pomyslałam to jak ty sie przejmowałas jak mąż był chory i jaka byłaś dzielna itd.

Ja mogę tylko pomyślec ciepło
Co do dziei to nie ma szans, żeby nie mieszkały z tobą- dziewczyny dobrze piszą- matce w Polsce odebrać dzieci to prawie niewykonalne jesli nie siedzi w więzieniu lub w szpitalu lub na ulicy nie wyląduje.

Z mojej rodzinnej perspektywy napisze ci, że dobrze ze podjęłaś taką decyzje po 10 latach bo po 20 mogłoby być za późno (jak w przypadku kogoś bardzo mi bliskiego)
Żyrafo
Dziękuję Wam, że jesteście.
Piekło jakie przeszłam dziś rano jednak mnie zupełnie zaskoczyło. Nie spodziewałam się, że będzie łatwo, ale to przerosło moje najśmielsze wyobrażenia. Nie mogę się pozbierać. Zlecenia czekają, klienci czekają. Nie mogę sobie pozwolić na stratę klientów. A w mojej pracy jak się nie dotrzyma terminu to się traci i zlecenie i klienta. A ja nie mogę. Nic nie mogę zrobić.
Ale przynajmniej nie sprawdziło się to, czego się chyba najbardziej obawiałam. Bałam się, że zaraz zmienię zdanie, że zgodzę się na kolejną próbę, że po pierwszej awanturze będę żałowała, że się w to wpakowałam.
Nie, nie żałuję.
Tak jak pisze okkko - za 10 lat mogłoby być za późno na odzyskanie życia.
mama4
Zyrafo, mysle cieplo i trzymam kciuki.
amania
Żyrafo, Ty wiesz, że ja trzymam za Ciebie kciuki z całych sił. I mój Paweł też.
Wierzę, że mimo tego, ze teraz jest tragicznie, to wszystko zmierza ku lepszemu i kiedy wreszcie to "lepsze" nastąpi odetchniesz z ulgą i odżyjesz przede wszystkim. Bo jesteś dokładnie taka, jak napisała Paka i szczególnie zasługujesz na szczęście i spokój.
Gdybym w jakikolwiek sposób mogla Ci pomoc, to po prostu pisz.
przytul.gif
April.
Żyrafo, tak mi przykro, że musisz przez to przechodzić.
Myślę o Tobie i z całej siły trzymam kciuki, żeby cała ta droga wyjścia na prostą była jak najszybsza i jak najmniej bolesna dla Ciebie i dzieci.

Jesteś silną, mądrą, wspaniałą kobietą i napewno dasz sobie radę. Nie słuchaj tego co Ci mąż mówi, myśl o własnej przyszłości.

Opiekę nad dziećmi masz właściwie pewną, w sprawach majątkowych niewiele pomogę - w moim przypadku zgodnie ustaliliśmy, że w domu zostaję ja z dziećmi.

Chciałabym wierzyć, że Twój mąż zacznie się w końcu zachowywać rozsądnie i oszczędzi dzieciom i Tobie tej okropnej szarpaniny.

Trzymaj sie, Żyrafo
Silije
Żyrafo zmroziło mnie 41.gif przytul.gif przytul.gif
Wbij sobie mocno do głowy, że absolutnie absolutnie nie stracisz dzieci, bo ten człowiek musiałby chyba wynająć porywaczy i zorganizować przerzut za granicę i raczej nie wierzymy, by miał na to energię diabel.gif
Więc najcięższy kamień zrzucasz z serca i zabierasz się za resztę przytul.gif Siły życzę.
Pamiętaj że wygrałaś prywatny ranking naszej rodziny na najwspanialszą zlotowiczkę, a to znaczy że po prostu jesteś wspaniała i nie inaczej!!!!

Niestety nie znam się na prawie i w inny sposób nie pomogę, ale inne forumowiczki na pewno.
mama_do_kwadratu
Żyrafo przytul.gif
Silije
Przede wszystkim jeśli masz opłacać mu hosting skrzynki pocztowej to znaczy że ma do niej pełny dostęp...
Więc chyba należy zmienić prywatny adres mailowy (onet, wp, interia, cokolwiek...)

To tyle od męża silije przytul.gif
Cleo
Zyrafo, ten mój przyjaciel jeden odpisal mi, że Ci pomoze - mam nadzieję, ze napisalas do niego... a moze juz sie skontaktowaliscie?
Spróbuj spac spokojnie!
Anai_
CYTAT(Silije @ Mon, 20 Apr 2009 - 19:24) *
Przede wszystkim jeśli masz opłacać mu hosting skrzynki pocztowej to znaczy że ma do niej pełny dostęp...
Więc chyba należy zmienić prywatny adres mailowy (onet, wp, interia, cokolwiek...)

To tyle od męża silije przytul.gif


Dokładnie to samo chciałam opisać...
użytkownik usunięty
Żyrafo, wirtualnie ściskam. Cały dzień o Tobie myślałam. Uspokoiło mnie to, co napisałaś:
CYTAT
Ale przynajmniej nie sprawdziło się to, czego się chyba najbardziej obawiałam. Bałam się, że zaraz zmienię zdanie, że zgodzę się na kolejną próbę, że po pierwszej awanturze będę żałowała, że się w to wpakowałam.
Nie, nie żałuję.

Ja też bałam się, że ulegniesz kolejnej manipulacji. Że dasz sobie wmówić, że jesteś wielbłądem. Dobrze, że tak się nie stało.
Åšciskam mocno! przytul.gif
monte
Żyrafo, nie umiem pomóc bezpośrednio, będę Cię tu cicho wspierać.
Na pewno musi minąć trochę czasu zanim pozbierasz się po pierwszym szoku i choć powierzchownie uodpornisz się na dalsze zmagania - ale dasz radę. Gorąco wierzę, że dasz!!! Bo świetna jesteś i koniec!

Mam nadzieję tylko, że te dramatyczne początki są wstępem do Twojego "nowego otwarcia".
I pamiętaj - dbaj teraz o siebie, koniecznie o SIEBIE!!! przytul.gif
Żyrafo
Dziękuję Wam za wsparcie.
Jest mi okropnie. Mąż przyjął taktykę wyzłośliwiania się na mnie i maksymalnego utrudniania mi życia.
Nie chce podjąć decyzji kiedy zajmie się dziećmi - choć mieliśmy to ustalone, więc nie mam możliwości ani wyjść na zajęcia, ani umówić się z klientem. Oświadcza mi nagle, że dzisiaj ja mam odebrać dzieci i to pociągiem, choć ustaliliśmy, że ja je wożę on przywozi. Do szkoły jest 10 km. Samochodem cała operacja trwa 30-40 min. Pociągiem - zmarnowany cały dzień - najpierw idę kilometr do autobusu, który jeździ co 2 godz i akurat nie ma go o właściwej porze, potem czekam na pociąg, potem idę kolejny kilometr do szkoły a potem robię to wszystko w drugą stronę tylko z dziećmi. Czyli wychodzę z domu o 14.30 i wracam o 20.00.
I, jak się domyślacie, moi klienci są zachwyceni tym, że nie odpowiadam na maile przez cały dzień. A dzieci, które o 20.00 chodzą spać, są przeszczęśliwe z powodu wieczornej wycieczki i mają mnóstwo energii, żeby odrobić lekcje.
I nawet boję się skorzystać z pomocy, żeby zostawić z kimś dzieci, bo on zaraz zrobi z tego dowód, że się nimi źle zajmuję, że je zaniedbuję, że się na nich wyżywam (tego się wczoraj dowiedziałam).

Muszę zdobyć samochód. Przynajmniej od tego nie będę zależna.

I muszę przenieść gdzieś swoją stronę (ciekawe czy mi ją da- jest jeszcze w budowie) i pocztę. Nie wiem jak to się robi. Muszę mieć gdzieś stronę, skrzynkę pocztową i ftp. Ale zagadnienia techniczne nigdy mnie nie obchodziły - a tu by się przydało. Niech ktoś mi wytłumaczy jaka jest zależność między domeną, hostingiem i serwerem, i co mam zrobić, żeby ktoś inny tym zarządzał, najlepiej niedrogo.
ulcik
CYTAT(Żyrafo @ Tue, 21 Apr 2009 - 04:54) *
Dziękuję Wam za wsparcie.
Jest mi okropnie. Mąż przyjął taktykę wyzłośliwiania się na mnie i maksymalnego utrudniania mi życia.
Nie chce podjąć decyzji kiedy zajmie się dziećmi - choć mieliśmy to ustalone, więc nie mam możliwości ani wyjść na zajęcia, ani umówić się z klientem. Oświadcza mi nagle, że dzisiaj ja mam odebrać dzieci i to pociągiem, choć ustaliliśmy, że ja je wożę on przywozi. Do szkoły jest 10 km. Samochodem cała operacja trwa 30-40 min. Pociągiem - zmarnowany cały dzień - najpierw idę kilometr do autobusu, który jeździ co 2 godz i akurat nie ma go o właściwej porze, potem czekam na pociąg, potem idę kolejny kilometr do szkoły a potem robię to wszystko w drugą stronę tylko z dziećmi. Czyli wychodzę z domu o 14.30 i wracam o 20.00.
I, jak się domyślacie, moi klienci są zachwyceni tym, że nie odpowiadam na maile przez cały dzień. A dzieci, które o 20.00 chodzą spać, są przeszczęśliwe z powodu wieczornej wycieczki i mają mnóstwo energii, żeby odrobić lekcje.
I nawet boję się skorzystać z pomocy, żeby zostawić z kimś dzieci, bo on zaraz zrobi z tego dowód, że się nimi źle zajmuję, że je zaniedbuję, że się na nich wyżywam (tego się wczoraj dowiedziałam).

Muszę zdobyć samochód. Przynajmniej od tego nie będę zależna.

I muszę przenieść gdzieś swoją stronę (ciekawe czy mi ją da- jest jeszcze w budowie) i pocztę. Nie wiem jak to się robi. Muszę mieć gdzieś stronę, skrzynkę pocztową i ftp. Ale zagadnienia techniczne nigdy mnie nie obchodziły - a tu by się przydało. Niech ktoś mi wytłumaczy jaka jest zależność między domeną, hostingiem i serwerem, i co mam zrobić, żeby ktoś inny tym zarządzał, najlepiej niedrogo.


Zyrafo napisz co ma być na tej stronie .. najlepiej sprawdzić na homie chyba , ale jak napiszesz popytam znajomych co się znają

Żyrafo dziewczyny mają rację jesteś super kobietą i nie daj się bałwanowi zastraszyć ! przytulam
u.
użytkownik usunięty
Żyrafo, w kwestii szkoły. Może jacyś sąsiedzi (nawet nie bezośredni, tylko np. z sąsiedniej wioski) też odwożą dzieci i mogliby pomóc dopóki nie skombinujesz auta?
e_Ena
Żyrafo przytul.gif
Paka ma rację, pogadaj z innymi rodzicami, może ktoś zgodziłby się nawet te parę km dalej podrzucić dzieci, wyrównałabyś za paliwo, a kogoś te dodatkowe 15 minut może nie zbawi...

Cleo
Zyrafo, wiesz, ze do mnei mozesz dzieci podrzucic -jestem non stop w domu (przynajmniej ajkas korzysc z mojego bezrobocia bedzie;) )! po prostu zadzwon, ze jedziesz i juz.
Po drugie- moj mÄ…z powiedzial, ze pomoze ci przeniesc stronÄ™ - wyslalam ci mejla w tej sprawie.
Żyrafo
Cleo, bardzo Ci dziękuję.

Na maila zaraz odpisujÄ™.
użytkownik usunięty
Mam nadzieję, że jakoś przeżyłaś dzisiejsz dzień i podróż do szkoły.
Trzymaj się, Żyrafo. Myślę o Tobie.
pirania
no slowo daje zyrafo ze zaluje ze nie mam samochodu- ale sporo warszawianek ma- ja mysle ze spokojnie da sie zorganizowac klub samopomocy, gdyz jak wiesz forum rzadzi, forum radzi forum nigdy cie nie zdradzi.
Żyrafo
CYTAT(pirania @ Tue, 21 Apr 2009 - 22:53) *
forum rzadzi, forum radzi forum nigdy cie nie zdradzi.


icon_biggrin.gif właśnie tego doświadczam. Dziękuję Wam ogromnie.

A wysłanie mnie pociągiem po dzieci mąż uznał po czasie za nieopłacalne, bo musiałby cały dzień siedzieć z panem remontowym w domu więc oświadczył tonem łaskawcy, że jednak mogę wziąć samochód.
Nie rusza mnie to. Utrudnia życie, ale nawet niespecjalnie wkurza w tej chwili.

Jedyne co mnie nieco ruszyło, to to jak po mega awanturze porannej, darciu się na mnie, wyzywaniu mnie (przy dzieciach, a co) zażądał wieczorem tonem NIE ZNOSZĄCYM SPRZECIWU, żebym zaniechała agresji, prowokacji i działań na jego szkodę, bo to się na dzieciach odbija.
Ale ponieważ poziom absurdu tej sytuacji przekroczył granice mojej przyswajalności to nie zmiotło mnie to z powierzchni ziemi.
Ma.
Po przeczytaniu calego watku, Zyrafo, przytul.gif przytul.gif przytul.gif ...
jest mi cholernie przykro...skad sie tacy ludzie biora...skad....? znam to wszystko z autopsji...tyle ze ja z piekla ucieklam wczesniej,a bynajmniej z jego jadra...ale takie historie to przestroga. Szkoda ze tak malo z niej korzysta.
Zyrafo, trzymaj sie mocno...i zycze Tobie i Twoim pociecha zebyscie jak najszybciej odbily sie i zyly spokojnie....badz dzielna
Eta
Żrafo, planuję wyjechać nad morze na majowy weekend, oderwać się na chwilę od tego wszystkiego, może zabierzesz się ze mną?
żadnych wydatków, spać i jeść będziemy u mojej mamy icon_wink.gif
Cleo
Zyrafo, że jednak masz samochod- ufff:) I dobrze ze piszesz, bo bylismy wczoraj zaniepokojeni, gdy kolejny raz nei odpisalas męzowi mojemu..uf.. więc- jesli udalo ci sie zdobyc potrzebne informacje, odpisz w wolnej sekundzie na te jego nastepne pytania itp. w sprawie strony i poczty.
I trzymaj sie- myslimy tu o Tobie!
Żyrafo
Eta, dzięki, bardzo chętnie, jeśli tylko jakaś praca mnie nie zatrzyma. Kiedy musiałabym się zdecydować?

Cleo, dziękuję Wam bardzo. Ciężko mi się odpisuje, bo ciężko mi się w ogóle z czymkolwiek zorganizować. Ten samochód mam na zasadzie "jak się jaśnie panu zechce to mi pozwoli". Jak zapytałam czy w czwartek mogę wziąć samochód, to powiedział, że pogadamy w czwartek. Nic nie mogę zaplanować.

Ale dam radÄ™.
Dostałam od Was wszystkich więcej wsparcia niż on był w stanie przelać na mnie agresji, upokorzeń i innych wątpliwej atrakcji emocji icon_smile.gif
Eta
Żrafo, ja chciałabym jechać 1go maja, więc zdecydować się możesz choćby 31 kwietnia. Musiałybyśmy tylko doprecyzować co zrobić z dzielącą nas odległością, ale to wszystko jest do dogadania. Masz jeszcze ten sam nr tel? Jakby co to najlepiej na pw. Mój nr tel też się nie zmienił.

Ps. nie wiem jak stoisz finansowo, ale pamiętaj, że ja prowadzę komis samochodowy, więc mogę poszukać czegoś małego, taniego co by sprawnie jeździło.
tonia
Żyrafo, doskonale pamiętam Twoje zmagania z Pafnucym, z chorobą męża jesteś bardzo dzielną i mądrą kobietą - dasz radę. Jeśli możesz pisz o potrzebach chwili, co wiele głów forumowych to nie jedna - zawsze łatwiej znaleźć rozwiązanie. Masz moje wsparcie duchowe, na pomoc realną możesz liczyć jeśli tylko będzie coś co mogłabym dla Ciebie zrobić.
Żyrafo
Eta, telefon się nie zmienił, sms-a dostałam - po prostu nie mam siły odpisać. Dziękuję Ci i za wsparcie i za propozycję wyjazdu, ale nad morze nie pojadę. Marcin powiedział, że on się nie zgadza, żeby dzieci ze mną wyjechały, i że nie zajmie sie dziećmi, żebym ja pojechała sama.
I trudno. Nie bardzo mam co z tym zrobić teraz.

Ale jedna rzecz mnie dzisiaj na prawdę załamała.
Joasia ma za miesiąc I Komunię. Pomijam to, że Marcin palcem nie kiwnął przy organizacji czegokolwiek natomiast zażądał dzisiaj sprawozdania z MOICH planów na ten dzień. Po czym oświadczył, że nie wpuści mojej rodziny do domu, ani nigdzie indziej. I chrzestnej Smoka także nie, bo to moja przyjaciółka. I że nie życzy sobie ich widzieć, że mam ich odwołać, i że jeśli przyjdą to ich wyrzuci i żebym nie myślała, że on żartuje i że jutro wyjaśni dokładnie Joasi, dlaczego nie będzie części gości. A w ogóle to ja mam jej to powiedzieć, TYLKO PRAWDĘ. Że gości nie ma bo mama nie chce współpracować z tatą. Bo on chce współpracować, a ja nie chcę.
A już myślałam, że trochę ochłonął bo powiedział, że wieczorem chciałby poustalać różne rzeczy, a potem na mnie nawrzeszczał, że nie będzie ze mną rozmawiał skoro ja mam takie nastawienie (nastawienie miałam pozytywne, właśnie myślałam, że poukładamy jakoś sprawy, żeby się dało żyć - wzięłam kartkę, długopis, kubek z herbatą, pełna gotowość do ustaleń) i skoro nie chcę sie porozumieć to żebym s*****alała (tak w skrócie). I o tej Komunii... I jeszcze wykrzykiwał, że jemu się w głowie nie mieści jak ja mogę tak w dupie mieć własne dziecko, że on to on, ale co dzieci mi zrobiły, że się nad nimi tak znęcam.

Jednak udało mu się doprowadzić minie do stanu, że znów nie jestem w stanie wziąć się do niczego a na jutro muszę zrobić projekty, po prostu muszę. Już raz nie dotrzymałam terminu - klienci, z którymi teraz współpracuję - zrozumieli, ale nie mogę nawalać co drugi dzień.
Żyrafo
I jeszcze, że mnie pozwie do sądu za drastyczne pogorszenie stanu jego zdrowia. I że do końca życia będę mu bulić takie odszkodowanie, że zobaczę.
I to nie z jakiejś odpowiedzialności cywilnej, tylko z karnej! A jak będę miała wyrok to ooooo, dopiero będzie wesoło...
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.