Ręce mi już opadają...
Jak dotąd nie było żadnych problemów w szkole. Karola sobie ze wszystkim (w sensie - w nauce) doskonale radziła. A teraz - od kilku tygodni mają mnożenie i dzielenie. Nie powiem - nie było lekko. Mnoży i dzieli jakoś już, choć nie idzie jej to tak łatwo jak dodawanie czy odejmowanie. Ale najgorzej jest z zadaniami tekstowymi, gdzie trzeba dzielenie czy mnożenie wdrożyć - w kółko wałkujemy te same zadania (często z lekko zmienionymi przeze mnie danymi) i w kółko kiepsko idzie jej zrozumienie tego wszystkiego. Czasami jest tak, że Karola daje mi od razu odpowiedź (czyli po swojemu sobie to obliczyła w głowie), ale jak ją proszę, żeby powiedziała jak to policzyła to nie wie . Nie wie czy pomnożyła coś, czy podzieliła. No... nie rozumie tego zupełnie, a ja już nie wiem jak jej to tłumaczyć . Rysujemy kreseczki/kropeczki itp. dzielimy je/mnożymy na papierze... i niby w końcu rozwiązuje dane zadanie, ale... strasznie opornie jej to idzie...
Zawsze lubiła wszelkiego rodzaju zgadywanki, rozwiązywanie zadań, łamigłówek... A teraz widzę, że ją te zadania po prostu NUDZĄ. Te których nie rozumie...
Ja już nie wiem, może coś źle robię. Może COŚ mi poradzicie. Może jest jakaś sprytna książka, która mogłaby mi w tym pomóc. Może jakiś zbiór zadań... W szkole korzystają z Wesołej Szkoły.