Forum dla rodziców: maluchy.pl « ciąża, poród, zdrowie dzieci > samo Ĺźycie > kącik coolturalny
Wątek uważam za otwarty Tylko proszę, nie piszcie że Cuddy do niego pasuje...
[post usunięty]
Czy wyjde na ignoranta, jesli przyznam, że obejrzałam tylko 1 sezon? Ale mam chyba wszystkie, czekają sobie na lepsze, wolniejsze czasy. Może na urlopie.
no ja was bardzo sorry, House związany trwale z jakąkolwiek kobietą to byłaby porażka na całej linii
niech on Cuddy dalej podszczypuje psychicznie, niech ona ma mokro w majtkach, ale nie wiążcie mi Grzesia z nikim, bo będę zazdrosna PS. jako walnięta legalistka, oglądam wyłącznie to, co dają w telemorele, więc zakończyłam sezon 4, natomiast nie widziałam 1 i 2 dla utrwalenia powtarzam sobie natomiast 3 i 4 na AXN
Gregory House nie może związać się z żadną kobietą. Jego samotność jest jego częścią, tak samo jak jego choroba. Bez nich nie ma House'a.
Cuddy jest mdła. Podobnie jak Stacy była. Co za pomysł z tym typem kobiet?
tam choroba
on nie jest żadny chory on się jedynie nad sobą rozczula
taaa, jeden z najbardziej konsekwentnie rysowanych portretów postaci serialowych jak dla mnie.
i racja - on nie może być na stale z żadną kobietą, to się nie wpisuje w ten portret. a że sie rozczula - to tez się zgodzę. biedny żuczek, żeby się nie angażować w relacje, w których łatwo dać się zranić, najlepiej robić za jeża. wrednego jeża. ... takie tam, moje kanapowe rysy psychologiczne uwielbiam Grzesia. tak odpychający, że pociągający.
Ja jestem początkująca w temacie - zaczęłam sezon pierwszy i cieszy mnie, że tyle oglądania przede mną
Wsiąkłam, a w sezonie urlopowym spędzę niejedną noc z Hausem I żeby było jasne - nie oglądałam z powodu ignorancji, jednak swego czasu przewidujący kolega z pracy zabronił mi oglądać Hausa wiedząc, że wsiąknę i na pewno nie poświęcę ani jednego wieczoru na "robotę". Kryzys ma swoje jaśniejsze strony
Dobra, chory, nie chory, rozczula się, nie rozczula, ale ma być sam Dobrze, że 13 na niego nie leci
Dobra, chory, nie chory, rozczula się, nie rozczula, ale ma być sam Dobrze, że 13 na niego nie leci myślisz? to znaczy nie wiem co tam dalej zapodają, bo ja tak jak aluc tylko tv, ale mam wrażenie, że choć jeden sen erotyczny z jego udziałem zaliczyła
13? Nie, Remy.... nie ten tajp kobiety
A ja bym bardzo chciała zacząć oglądać, tylko niestety nie posiadam telewizora. Czy można gdzieś wypożyczyć? znaczy się serial, a nie telewizor
Edi, Trzynastka to taki tajp, że House również mieści się w jej preferencjach.
Brak tv nie jest przeszkodą (ja też nie mam), zawsze są życzliwe koleżanki-fanki
Oczywiście, że House nie może się związać z żadną kobietą . Jully, na wypożyczalnie bym nie liczyła, ale można kupić cały sezon 1 i 2 wydany w Polsce i 1-4 wydane np. w Anglii
A może powspominamy sobie tutaj ulubione fragment albo odcinki ?
Która ekipa Housa była lepsza - stara czy nowa ? Moim zdaniem nowa:) Kutner i Taub jako duet są wspaniali.
Moim zdaniem nowa, ale nie wiem co bierzemy pod uwagę? Osobowości czy wiedzę? BTW na obu płaszczyznach wygrywają 13, Taub i Kutner. Podoba mi się jak Kutner sepleni i pociąg Tauba do wieeelu kobiet 13 mnie nie wzrusza
Oczywiście ulubionym i najbardziej wzruszającym byy dwa ostatnie 4, ale pamiętacie odcinek o dziewczynce chorej na raka, którą restartowali, dosłownie, by znaleźć uszkodzenie w mózgu? Wtedy powalił mnie Eric i jego pewność. Odcinek wzruszający...
Szkoda że uśmiercili Amber...
[post usunięty]
Moje pierwsze skojarzenie to Tree Stories - taki osobisty. Pamiętam, że zrobił na mnie wrażenie.
Poza tym Mirror, Mirror za cudny, zwycieski taniec Housa i ten o pacjencie, który potrafił rewelacyjnie odtwarzać usłyszane melodie - za śliczną minę Grega podczas wspólnego grania I don't like monday i za zakończenie jego utworu z dzieciństwa. Uwielbiam Housa gdy gra. Przypadki z przychodni to genialne są w większości
[post usunięty]
Mam tylko tv publiczną, rzucam sie na każdy kawaek Grzegorza serwowany przez TVP 2. Ubóstwiam jego pogawędki z Wilsonem.
Nie moge uwierzyć, że to on był przxybranym tatą Stuart Malutkiego joanna
W sumie - ja też wolę stara ekipę - bo nowej jeszcze nie znam. A kiedy wchodzi druga?
Ja zdecydowanie wolałam pierwszą ekipę .. teraz wkurza mnie 13, reszta panicznie się boi - jak stażyści...
oj płakałam na odcinku z psem przewodnikiem.. i bałam się, że House coś poczuje do Amber.... i nie lubie odcinków kiedy House daje się unieść takim "propagandowym" tematom... i nie kumałam wątku tej lekarki z CIA i kocham Wilsona pomimo, że doopowaty.. ale przyjaciel.. a kiedys miałam wizję ( prawie jak przy Blaire:-) ) że Housa można by "spiknąć" z dr. Yang z Chirurgów chociaz wizualnie lepsza byłaby Izzie
jeszcze wzruszający był odcinek z operacją prenatalną
aha, ja lubiÄ™ 13-stkÄ™
Stara ekipa to było to. 13-tki NIE lubię .... i też "bałam" się, ze coś do niej poczuje.
Ok idę oglądać Hausa I serię mam na dvd
Ja lubiÄ™ 13.
Stara ekipa nie była taka zła, jak była ekipą Housa. Później było gorzej. I pamiętam koniec chyba 3 sezonu, jak wszyscy odchodzą - myslałam, że nowi to już nie bedzie to samo. Ale polubiłam ich jeszcze bardziej niż tamtych. Poza tym , każdy sezon następny wydaje mi się lepszy od poprzedniego
A ja żałuję że Amber uśmiercili. Jakby jej nie wyrzucił w przedbiegach to by się działo....
Najbardziej z całej żeńskiej obsady lubię właśnie Amber...
no dobra
wszystkie kawałki wzruszające - typu łapka płodu i inne takie są dla mnie do wycięcia House okazujący publiczności jakiekolwiek ludzkie uczucia oraz wchodzący w relacje jest dla mnie do wycięcia House ma się obsesyjnie zachowywać jak pies ogrodnika w stosunku do Cuddy i basta, reszta ma się dziać wyłącznie w jego głowie zdecydowanie wolę poprzednią ekipę, Amber organicznie nie znosiłam, do rzeczy jest jedynie Czynastka, jednakowoż moja ulubiona postać to zdecydowanie Allison, zaraz potem Foreman - IMHO zimny skurwysyn, który w odróżnieniu od House'a rozczula się nad sobą publicznie w wątku z lekarką z CIA najbardziej mi się podobało to, że była głupia, dała ciała i że ją wy(piiiiii), albowiem wątku kobiety Afroamerykanki obawiałam się z powodów czysto ideologicznych wszystkie kawałki wzruszające - typu łapka płodu i inne takie są dla mnie do wycięcia House okazujący publiczności jakiekolwiek ludzkie uczucia oraz wchodzący w relacje jest dla mnie do wycięcia ano widzisz, a ja mam z kolei tak, że lubię te drobne przerywniki w jego zwyczajowym skur...syństwie chyba po prostu jego nadmiarem (skur...syństwa, nie Housa) zaczynam się nudzić a tak, kiedy wraca do pionu , po chwilowym okazaniu uczuć, działa na mnie jeszcze bardziej no i zapomniałam o najważniejszym - House umie grać na pianinie, przez co kręci mnie już totalnie
Co wy widzicie w tej Allison? Amber przynajmniej miała chatrakter, a Cameron jest za słodka....
Amber przynajmniej miała chatrakter, Ale nie miała zasad i kręgosłupa, co na krótką metę czyni ją interesującym czarnym charakterem, ale nie da się jej lubić. Ja się męczyłam oglądając jej wolty etyczno-moralne. Cameron przynajmniej rozumiem i potrafię się w nią wczuć, nawet jeśli czasem mnie mdli od jej dobroci. Ale nie miała zasad i kręgosłupa, co na krótką metę czyni ją interesującym czarnym charakterem, ale nie da się jej lubić. Ja się męczyłam oglądając jej wolty etyczno-moralne. Cameron przynajmniej rozumiem i potrafię się w nią wczuć, nawet jeśli czasem mnie mdli od jej dobroci. Miała zasadę: brak zasad, dlatego się działo
a ja własnie niedawno zaczełam sie nim fascynowac i teraz nawet niemeza zaszczepiłam tym serialem:)))
Co wy widzicie w tej Allison? Amber przynajmniej miała chatrakter, a Cameron jest za słodka.... Amber miała delikatność słonia w składzie porcelany, takie założone rozmyślnie skurwysyństwo, niewynikające z naturalnych predyspozycji, kompletnie bez wdzięku Allison zaś to żmija z urodzenia nawet jeśli lukruje to po wierzchu
Nie zgadzam się. Allison jest miękka jak mięczak Lukruje po całości, zwłaszcza jak przystawiala się do Housa, zdaje się że dawała mu jakiś prezent na urodziny czy gwiazdkę. No myślałam że mnie wykręci. A, i jeszcze był epizod jak się chciała z nim całowac. Porażka. Może i zna mechanizmy Housa, ale absolutnie nie podąża za nim. Amber natomiast podążała....
P.S. Gdzieś wyczytałam że 5 sezon jest najgorszy ze wszystkich.... Ktoś oglądał, ktoś coś wie? Na Fox 21 września ma byc 2 godzinny odcinek z Housem w psychiatryku.... Ktoś coś wie????????
Również się nie zgadzam, ale Cameron odbieram inaczej. Nie jako miękkiego mięczaka, tylko jak osobę o wielkiej wrażliwości i empatii, z tendencją do obrzydliwego momentami samobiczowania i bycia męczennicą.
To, co aluc nazywa "żmija", ja odbieram jako samoobronę. W większości przypadków nie starcza jej jednak stalowych nerwów, żeby być konsekwentnie "żmijowatą" wobec House'a. House zawsze ją zmanipuluje i udaje mu się dotrzeć do tej dobrej strony jej natury, choćby nie wiem, jak się okopała. A jak już dotrze, to głównie po to, żeby tam kopnąć. Straszna z niego świnia. Tak to przynajmniej odbierałam, gdy oglądałam sezony 2 i 3. CYTAT Może i zna mechanizmy Housa, ale absolutnie nie podąża za nim. Amber natomiast podążała.... Zgadza się, dlatego musiała odejść - była nawet gorsza od House'a, bo on jest pełnowymiarowym człowiekiem, ma dobre i paskudne strony. Ona miała tylko paskudne - uczeń mógł przerosnąć mistrza. A w tym serialu nie ma miejsca dla dwóch House'ów. IMO najciekawsze w tym serialu jest to, jak House łamie kolejne blokady w osobowościach swoich współpracowników. W Amber mógłby co najwyżej działać w przeciwnym kierunku - próbować obudzić w niej człowieka, a to by było nudne i nie pasowałoby do House'a. Inną jeszcze możliwością rozwoju fabuły z Amber jako postacią mogłaby być jakaś spektakularna zdrada, w sensie, że Amber wykopałaby pod Housem jakiś smrodliwy dołek. Ale House w roli ofiary też jest dosyć nudny (odcinki z policjantem, który próbował pozbawić go prawa wykonywania zawodu, były dla mnie jednymi z najsłabszych). Podsumowując - pokój duszy Amber.
A za co ta Allison się tak samobiczuje? Nie ma za co, bo sobie nie przypominam żeby jej morale było do podreperowania?
Przez samobiczowanie rozumiem wchodzenie w relacje, w których cierpi, czasami połączone to jest z poczuciem winy. Jej to chyba jest do czegoś psychologicznie potrzebne, chociaż ja osobiście nie potrafię zrozumieć do czego. Przychodzą mi na myśl przykłady: mąż i pacjentka chora na raka. No i House, gdzie z góry wiadomo, że relacja z nim będzie boleć.
Jedno uzasadnione poczucie winy pamiętam z odcinka, w którym pomogła pacjentowi umrzeć.
W niej jeszcze wkurza mnie to podejście do Chase. Taki najpierw związek oparty na seksie, potem sama nie wie czego chce, potem ślub jak wyczytałam gdzieś w necie.... Klasyka
Wkurzać mnie nie wkurza, ale wydaje mi się psychologicznie mało prawdopodobny. W sensie, że związki zaczynające się od seksu na seksie zwykle się kończą. Ale inne zakończenia zapewne też się czasem zdarzają.
Cameron zmierza w kierunku "znormalnienia" (wszyscy ze starej ekipy byli jakoś tam psychologicznie felerni, co pozwalało House'owi grać na ich słabościach). Dla postaci w serialu to śmiertelne zagrożenie. Zobaczymy, jak to się skończy.
Dzięki Wam mam nowy nałóg
Niestety wczoraj skończyłam I sezon. Stwierdzam, że Cuddy pasuje do House'a o niebo lepiej niż ta drętwo-histeryczna Stacy, a Allison jest dla niego zbyt prostolinijna, chociaż ta prostolinijność w niej chyba go pociąga/intryguje. Teraz pytanie: czy nikt nie dostrzega w zachowaniach House'a przejmowania się losem pacjentów ? Czy może ja widzę coś, czego nie ma ? Patrz chociażby ten odcinek I sezonu w którym House ma wykład dla stażystów. Teraz pytanie: czy nikt nie dostrzega w zachowaniach House'a przejmowania się losem pacjentów ? Dostrzegam, ale tylko w niektórych przypadkach. Musiałabym obejrzeć sezony jeszcze raz żeby się upewnić, ale wrażenie pozostało mi takie, że House przejmuje się losem pacjentów, którzy w jakiś sposób wciągną go w swój świat. Np. mają podobne do niego przeżycia, przypadłości, albo czymś go naprawdę zaskoczą (głównie prawdomównością ). Do głowy przychodzi mi: czarnoskóry polityk, dziewczyna nie odczuwająca bólu, zgwałcona dziewczyna, czarnoskóry muzyk.
Liberi,
House zdecydowanie lepiej toleruje ludzi inteligentnych Trudno mu się dziwić Nie trawi kłamstw, bo utrudniają postawienie właściwej diagnozy, też logiczne. Normalny doktor, normalny facet - zdecydowanie lubię go ! Z niecierpliwością czekam na kolejne sezony ... Liberi, House zdecydowanie lepiej toleruje ludzi inteligentnych Trudno mu się dziwić Nie trawi kłamstw, bo utrudniają postawienie właściwej diagnozy, też logiczne. Normalny doktor, normalny facet - zdecydowanie lubię go ! Z niecierpliwością czekam na kolejne sezony ... Chyba coś przegapiłam. To jest odpowiedź na mojego posta?
[post usunięty]
Liberi,
miała być odpowiedź ale nie wyszła Ciężko mi ująć w słowa wrażenia jakie odniosłam: - pomimo oschłości, opryskliwości, a czasami chamstwa, House lubi ludzi. Inaczej by ich nie leczył z taką zaciekłością, często wbrew ich woli. Nie wiem, w jakim kierunku wyewoluowała jego postać w kolejnych sezonach, dlatego tak trudno mi polemizować z opiniami tych, które oglądały już kolejne sezony. Podobnie jak Rosa, uważam że nie jest samotnikiem. Jest wymagający w kontaktach międzyludzkich. Pamiętacie, jak szukał następcy dla Cameron w I serii ? Foreman to łebski doktor, któremu zależy na pacjentach, Chase to mydłek i drobny cwaniaczek, niespecjalnie zależy mu na wysiłku umysłowym - powierzchownie ocenia ludzi. Kto to ta Czynastka ?? Nie uważam, że House to "straszna świnia". Jeżeli uderza w najsłabsze punkty swoich asystentów, to tylko po to, by ich wzmocnić, a nie się nad nimi popastwić. Miał swoje momenty z Chasem, no ale ten donosił na niego do prezesa... więc można to uznać za akcję odwetową usprawiedliwioną. Podobnie jak Rosa uwielbiam Wilsona Za lojalność i lekkiego zeza. Zresztą przyjaciel House'a nie może być byle kim To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.
|