To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

ulewa mi się moralnie, pomocniczo i społecznie

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

candace
tak mi sie zbiera i zbiera... zaczne od poczÄ…tku

na początku roku wybuchła wielka bomba u mnie w firmie bo koleżanka zostawiła męża i odeszła razem z innym kolegą z pracy. Ona 10 lat po ślubie, on 22 lata. Obydwa małżeństwa uchodziły za w miare udane, jedno za bardzo religijne. Znaliśmy opowieści o wielkiej miłości, o każdej sekundzie życia spędzanej razem itd.. a tu klops. Mieli romas juz 3 lata, mąż koleżanki wiedział i w ramach rozluźnienia znalazł sobie inna kobietę. także "na lodzie" została tylko porzucona zona, która bardzo powoli sie podnosi ...

w lutym bliska koleżanka sie rozwiodła po 18 latach małżeństwa. maż zapatrzył sie w swoich kumpli i znalazł sobie młoda i chętną podrywkę. a że koleżanka mniej tolerancyjna niż żony kumpli to doszło do rozwodu- nadmienię, że mąż zostanie tatusiem... i wyznał, że podrywki miał od lat...

wspominałam kiedyś, że mamy w pracy pilnowanego i strzeżonego kolegę, który w godzinach pracy czy też wyjazdów "zalicza" każda chętną ... żona jak Cerber a on i tak nagminnie "wyjeżdża na wizje w terenie"...

mamy imprezy firmowe, kuligi itd... i na każdym takim wyjeździe zawsze jakas parka , dwie lub trzy znikną natychmiast w pokojach...

tyle wstęp:
dla rozwiedzionej koleżanki słuzę jako poduszka-płaczka... równocześnie przechodzę z przyjaciółką z liceum jej odkrywanie zdrady męża... jej rozpacz i walkę
przyznam szczerze, że nie mam powoli sił.. i wiary.. i brakuje mi słów

może jestam dziwna ( raczej na pewno), może zmutowana ale przeraża mnie jakieś ogólne przyzwolenie, jakas moda na skoki w bok, na posiadanie podrywki czy też "adoratora"...
z mojego roku połowa ludzi sie rozwiodła... wielu nawet nie związało ( po co? tak jest fajnie)...

nie jestem zwolennikiem życia w cierpieniu , dla dobra dzieci itd... nigdy nie potępiałam rozwodów bo po róznie w zyciu bywa...
ale zaczynam powoli wpadac w panikę... bo nie o róznice charakterów chodzi, nie o maltretowanie, picie czy znęcanie...

większość pytanych osób mówi o : nudzie, codzienności... dreszczyku fajnego seksu itp...
jedna z współpracownic ma romans bo jest nieszczesliwa w małżeństwie a lepiej miec romans niz sie rozwodzić. i wiele osób przyznaje jej rację: a bo jak rozwód to ludzie obgadają a tak ona ma frajdę i spokój... bo jak ma romans to nie obgadają...

mam wielkie zaufanie do mojego męża ale nie wiem czy niedługo nie zacznę go obserwować: statystycznie powinien mnie juz zdradzać...

nawet nie mam pytań, po prostu ulało mi się....
dzisiaj rano kiedy mówiłam o wyjeździe do Bereśnika jedna z dziewczyn ( 7 lat po slubie, dziecko i wierząca przeszczesliwa rodzina) powiedziała : jasne niby same baby a na pewno robicie sobie wypadzik na jakieś ciacha ... cały weekend z góralami ... ja bym sie z wami zabrała...
ulcik
kurcze .. a co to za firma .. może to jakaś zaraza ? sorry Lalicja ale to pierwsze co mi przyszło do głowy .. icon_wink.gif


taaa..... a to mnie powaliło icon_smile.gif

nawet nie mam pytań, po prostu ulało mi się....
dzisiaj rano kiedy mówiłam o wyjeździe do Bereśnika jedna z dziewczyn ( 7 lat po slubie, dziecko i wierząca przeszczesliwa rodzina) powiedziała : jasne niby same baby a na pewno robicie sobie wypadzik na jakieś ciacha ... cały weekend z góralami ... ja bym sie z wami zabrała...


Lalicja przytulam i nie daj się "ogólnej modzie "


u
użytkownik usunięty
[post usunięty]
candace
ulcik- duża:-)

akurat dałam przykłady bliżej mnie ale popatrz na kilka tematów na forum...

ulcik- nie dam sięicon_smile.gif
candace
Rosa--- u mnie inzyniery i ekonomisci.... 11.gif

myslę, że oprócz środowiska to tez taka moda? przyzwolenie? ja milcze i sam spróbuję???
i te rozwody dookoła mnie... co chwilkę ktoś....
Dirty Diana
Coś w tym jest, Lalicja. Ja też zaczynam "węszyć", bo jak popatrzę sobie dookoła, to mnie dreszcz przerażenia przechodzi i myślę sobie, że może mam za dużo zaufania do męża? Zrobiłam się zazdrosna, chociaż przez 15 lat wspólnego życia nie byłam. Ale z drugiej strony, co to da. Przecież nie można sprawdzać, kontrolować, nie wierzyć, bo małżeństwo wtedy nie ma sensu...
Zresztą, żona zawsze o zdradzie dowiaduje się ostatnia i jest najbardziej zdziwiona.
pcola
lalicja,
polecam lekturę "Wojny plemników" Robina Baker'a która sensownie wiele wyjaśnia
w temacie zdrad. Myślę, że to jakieś cykliczne zachowania wśród par, zaobserwowałam
to wśród znajomych rodziców, swoich znajomych i przyjaciół. Raz, że ludzie się sobą znudzą,
a dwa, że w jakiś dziwny sposób po X latach związku rozjeżdżają im się priorytety, światopogląd
i z tego wychodzi takie "cuś". A IMO, ze zdradą to jak z tą nową grypą, nie każdy musi się zarazić.
Nie zamartwiaj się na zapas, to z pewnością nie przysłuży się Twojemu związkowi, a lepsze i gorsze
momenty ma przecież każdy związek.
candace
kiedy ja nawet nie o siebie sie martwiÄ™...

jestem zmęczona pocieszaniem, pomaganiem ... nie mam argumentów bo co kogoś dam jako przykład to za chwile klops....
jestem też jakos tak ... zdziwona? zaskoczona? skalą zjawiska... może tak jak pisze Pcola to cykliczne? ale w jednym roku 8 rozwodów? i to tylko w najbliższym otoczeniu?
Anilka
CYTAT(Kaelsa @ Fri, 21 Aug 2009 - 09:46) *
Coś w tym jest, Lalicja. Ja też zaczynam "węszyć", bo jak popatrzę sobie dookoła, to mnie dreszcz przerażenia przechodzi i myślę sobie, że może mam za dużo zaufania do męża? Zrobiłam się zazdrosna, chociaż przez 15 lat wspólnego życia nie byłam. Ale z drugiej strony, co to da. Przecież nie można sprawdzać, kontrolować, nie wierzyć, bo małżeństwo wtedy nie ma sensu...
Zresztą, żona zawsze o zdradzie dowiaduje się ostatnia i jest najbardziej zdziwiona.


Mam tak samo, męża przedstawiciela handlowego, więc wiecznie poza miastem, weekendowe targi, degustacje itp. itd. co niestety mnie w tym aspekcie wyżej wymienionym przeraża. Idzie wrzesień i zaczną się delegacje od nowa a ja znowu będę świrować 37.gif Cholernie mnie to męczy i boję się tego, że ten mój strach okaże się kiedyś nie tak zupełnie bez podstaw 41.gif
candace
ooo chodzi mi na przykład o takie sytuacje: mąż rozwiedzionej koleżanki wracał z imprezy i mówił: a wiesz G. miał dzisiaj nowa panienkę. taka jedna od niego z firmy... no i mówie ci laska niezła , mezatka ale az miło popaptrzeć... 100 razy lepsza od żony G.. i koniec. relacja z imprezy.... jeszcze mu ten G. imponował....

albo u nas na wyjeździe: siedzi dwójka i zaczyna sie całować.. i stwierdzenie jednego z kolegów: tylko im zdjęc nie róbcie bo wiecie jacy ludzie potrafią byc wredni...

przychodzi ta dziewczyna co odeszła od męża z kolega z pracy... ktos delikatnie pyta : co u ciebie... a ona z usmiechem: super, daje w końcu szczescie P. po tylu latach mu sie należy... ja sie wyrwałam, żeby cos powiedziec ale mnie uciszono- nie twoja sprawa....

kasiarybka
CYTAT(pcola @ Fri, 21 Aug 2009 - 11:53) *
Raz, że ludzie się sobą znudzą,
a dwa, że w jakiś dziwny sposób po X latach związku rozjeżdżają im się priorytety, światopogląd
i z tego wychodzi takie "cuÅ›".


Moim zdaniem z małżeństwami to jest tak, że kiedy Dzieci sa małe, skupiamy się totalnie na Dzieciach właśnie, zapominamy o sobie nawzajem.
Priorytetem Kobiety są Dzieci, mąż odchodzi na plan dalszy, i być może na początku to rozumie nawet, z czasem jednak zaczyna po prostu tesknić za drugim Człowiekiem, najchętniej płci przeciwnej.
Druga sprawa to brak spotkań.
Randek, zebrań zarzadu, czy jak to tam sobie ktoś chce nazwac.
Ja osobiście uważam, że to najwazniejszy punkt.
Brak spotkań TYLKO we dwoje.
Spotkania przed telewizorem kompletnie siÄ™ nie licza.
Spotkania w domu tez nie, bo w domu to wiadomo jak jest, każde za chwileńke znajduje, jakieś swolje PILNE zajęcie i znów sie rozchodzimy.



edit: Ważne moim zdaniem jest tez posiadanie wspólnego celu.
Nie każde osobno zajete swoimi karierami, sprawami, tylko taka "walka" o cos wspólnego.
To bardzo łaczy, bo jesli mamy na zewnątrz jakiegoś "smoka" do pokonania, to w gnieżdzie nie mamy juz siły na przepychanki i kłótnie, w gnieżdzie sie po prostu wpsieramy.
Małżeństwo nie jest stanem, jest umiejetnościa, już to gdzieś zacytowałam...i to jest prawda.
Jest to umiejetność, której aie trzeba po prostu uczyć.
My sie uczymy.
Z dobrym skutkiem.

Jesteśmy jak krety, każde z nas drąży swój korytarz, nie wystawiamy głów, żeby sprawdzic, czy korytarz tej drugiej osoby idzie w tym samym kierunku co nasz......i czesto jest tak, że kiedy zdecydujemy sie tą głowę wystawić ( najczesciej po 10/15 latach małżeństwa, kiedy to Dzieci juz duże i czasu wiecej), okazuje sie, że ta druga osoba swój korytarz wydrązyła w zupełnie innym kierunku i jest już tak daleko, że Jej nie widzimy.......
Bosanova
CYTAT(lalicja @ Fri, 21 Aug 2009 - 10:04) *
cytowany post usunięto


Rosa, ale to nie jest chyba tak,że w tym a tym środowisku sa takie zachowania, takie problemy, a w innym nie.Sądze,że tego typu problemy, brudy siega każde środowisko, tylko,sa okresy,że przez kilka lat omija, a nagle oblepia tym gównem bez uprzedzenia i tyle.
kasiarybka
CYTAT(pcola @ Fri, 21 Aug 2009 - 11:53) *
Raz, że ludzie się sobą znudzą,
a dwa, że w jakiś dziwny sposób po X latach związku rozjeżdżają im się priorytety, światopogląd
i z tego wychodzi takie "cuÅ›".


Moim zdaniem z małżeństwami to jest tak, że kiedy Dzieci sa małe, skupiamy się totalnie na Dzieciach właśnie, zapominamy o sobie nawzajem.
Priorytetem Kobiety są Dzieci, mąż odchodzi na plan dalszy, i być może na początku to rozumie nawet, z czasem jednak zaczyna po prostu tesknić za drugim Człowiekiem, najchętniej płci przeciwnej.
Druga sprawa to brak spotkań.
Randek, zebrań zarzadu, czy jak to tam sobie ktoś chce nazwac.
Ja osobiście uważam, że to najwazniejszy punkt.
Brak spotkań TYLKO we dwoje.
Spotkania przed telewizorem kompletnie siÄ™ nie licza.
Spotkania w domu tez nie, bo w domu to wiadomo jak jest, każde za chwileńke znajduje, jakieś swolje PILNE zajęcie i znów sie rozchodzimy.


Małżeństwo nie jest stanem, jest umiejetnościa, już to gdzieś zacytowałam...i to jest prawda.
Jest to umiejetność, której aie trzeba po prostu uczyć.
My sie uczymy.
Z dobrym skutkiem.

Jesteśmy jak krety, każde z nas drąży swój korytarz, nie wystawiamy głów, żeby sprawdzic, czy korytarz tej drugiej osoby idzie w tym samym kierunku co nasz......i czesto jest tak, że kiedy zdecydujemy sie tą głowę wystawić ( najczesciej po 10/15 latach małżeństwa, kiedy to Dzieci juz duże i czasu wiecej), okazuje sie, że ta druga osoba swój korytarz wydrązyła w zupełnie innym kierunku i jest już tak daleko, że Jej nie widzimy.......




Edit:
Myślę też, że nic tak nie łączy jak wspólny cel.
Jakies wspólne dążenie do czegos.
Nie kazde z osobna, skupione na swoich karierach, tylko "cos" co nas Å‚aczy i jednoczy.
Ja z J. coś takiego posiadamy i ten "smok" na zewnątrz z kótrym musimy zawalczyć sprawia, że w domu nie mamy juz za bardzo czasu i siły na walke ze soba...
Bosanova
CYTAT(kasiarybka @ Fri, 21 Aug 2009 - 10:36) *
Brak spotkań TYLKO we dwoje.
Spotkania przed telewizorem kompletnie siÄ™ nie licza.
Spotkania w domu tez nie, bo w domu to wiadomo jak jest, każde za chwileńke znajduje, jakieś swolje PILNE zajęcie i znów sie rozchodzimy.
edit: Ważne moim zdaniem jest tez posiadanie wspólnego celu.

Czyli, nie zapominanie dlaczego chcielismy byc razem przez reszte życia.Nie tylko rodzicami jesteśmy, ale i małzeństwem.
kasiarybka
Myslę, że PRZEDE WSZYSTKIM jesteśmy własnie małżeństwem.
Bo od tego wszystko się zaczęło i na tym sie skończy.
Warto o to zadbac, zanim będzie za póżno, zeby na stare lata jak to się kolokwialnie ,\mówi, nie spotkać w korytarzu obcego sobie Człowieka.
monilka
lalicja, a Ty przypadkiem w branży zdominowanej przez meżczyzn nie pracujesz??
bo wiesz, mi też się ulewa jak chodzę na różnego rodzaju imprezy firmowe, czy tak zwane "szkolenia".
Niby fajni faceci, którzy twierdzą, że kochają swoje żony po alkoholu na widok baby głupawy dostają.
Jak małolaci. I te tańce ocierańce i ślinienie sie, mydlane oczy. A potem po imprze opowiadanie między sobą i śmiechy, że mi to się udało.
I też czasami się zastanawiam o co w tym wszytskim chodzi. Czy to normalne??

Pocieszające jest, że nie wszyscy tak sie zachowują
candace
Bosanova-- dokładnie, rzygac mi sie chce a jednoczesnie upada moje morala, moja debilna wiara w człowieka, sprawiedliwośc i uczciwość...
poza tym nie wiem dlaczego kobieta czy mężczyzna zdradzany skoro cierpi jest uznawany za histeryka a zdradzający jest bohaterem...

nie umiem pomóc ale widzę, że nawet bliskie otoczenie nie rozumie bólu - przeciez to tylko skok w bok ?
wkurza mnie podejście : nie wtrącaj się , nie twoja sprawa. ale sorry jak zobaczę męża koleżanki obściskującego sie z panienka to zrobie fotę i wyślę... albo i nie, uznam, że rzeczywiście nie mój problem?

monilka-- nie do końca ale rzeczywiście mam więcej facetów w robocie niż kobiet.. tak 60:40... 06.gif
ale to co napisałas u mnie dotyczy tez kobiet... Jest mi źle to wyskocze do knajpy .. podniosę samoocenę bo mnie poderwie mięsniak itd...
zaczyna sie juz nawet w ubiorze: bluzka ledwo piersi zakrywa, spódnica krótsza od rzęs...
viki.
Dziś nosiłam się z zamiarem wylania z siebie bardzo podobnych odczuć. Ja mężatka z 4-letnim stażem w najbliższym otoczeniu jestem jedną z dwóch które nadal trwają na polu boju....normalnie tak się czuję, jak jakiś dinozaur, niereformowalny, zostałam gdzieś w próżni wierząc w uczciwość, tolerancję i ponosząc odpowiedzialność za własne słowa.
Wydaje mi się, że normalnie podchodzę do instytucji małżeństwa, wiem że raz jest lepiej raz gorzej, czasem dłużej gorzej, ale chcę walczyć żeby było lepiej, wspólne lepiej, wyrozmawiane, wykompromisowane....
Z obserwacji nastu zakończonych w ostatnim czasie związków w moim bliskim otoczeniu wyciągnęłam takie dane, jeden rozpadł się z powodu alkoholizmu, reszta zdrady jednej bądź drugiej strony.
I zastanawiam się jak to się dzieje, że dzieje się tak przy ogólnej akceptacji ogółu??? Nikt się nawet dobrze nie przejmuje i przechodzimy do normalności, a że temu czy tamtemu zmienił się mąż czy żona to norma.
A teraz najlepsze, pomóżcie proszę bo się psychicznie wykańczam. Sytuacja z najbliższego otoczenia:
on- rozwodnik, 5 latach przestało im się chcieć być razem - ok...
ona- mężatka z dwójką dzieci
Taką parę mam w swoim najbliższym otoczeniu, zachowują się jak ćwierkające do ucha wróbelki, brakuje mi tylko tych serduszek z bajek animowanych dookoła, od początku coś mi nie grało, ale ostatnio dowiedziałam się, że na nią po prostu w domu czeka codziennie mąż!!!!!! Ale nie to jest najgorsze, dla mnie najgorsze jest to, że u nas wszyscy o tym wiedzą i przyjmują ją z otwartymi ramionami, a temat drugiej rodziny pomijają milczeniem. Pytam męża - czemu ja nie wiedziałam???? Usłyszałam - bo Ty to taka wrażliwa jesteś zaraz byś się przejmowała miotała????????
Kategorycznie zażądałam ograniczenia kontaktów do minimum, nie będę uczestniczyła w tej farsie.
Czy ja jestem nienormalna?????

Przepraszam za taką prywatę, ale może mnie ktoś kopnie i naprostuje.
pcola
viki.,
jeżeli Ty jesteś nienormalna, to ja też. Z identycznego powodu nie utrzymuję
kontaktów z pewną częścią bliskiej rodziny. Po prostu nie strawię w swojej
obecności kobiety, która rozbiła dwa małżeństwa i zaniedbała z powodu romansu
dziecko. Właśnie ostatnio rozmawiałyśmy z przyjaciółką, która jest stanu wolnego,
o tym, jaką trzeba być kobietą, żeby pchać się w związek z żonatym i dzieciatym
mężczyzną, i doszłyśmy do wniosku, że jakieś nieżyciowe jesteśmy z naszymi poglądami.
kasiarybka
Ale Dziewczyny, mi sie wydaje, ze większości to jednak nie odpowiada.
Większość jest oburzona, tylko zgodnie z trendem " to nie moje zycie" nic z tym nie robi.
Bo w sumie powiedzcie mi, co zrobić?
Powiedzieć zdradzanemu męzowi ?
Zadzwonic do żony kolegi z pracy i opowiedziec Jej o imprezach firmowych?
Co zrobić ?
Przestać się spotykać, omijać szerokim łukiem takie towarzystwo i tyle, nic więcej nie możemy zdziałać chyba raczej.
viki.
Pcola no widzisz, a mnie w rodzinie traktują jak jakąś...nawet nie wiem jak to nazwać.
Ja nie wnikam jaką ona jest matką, już nawet się nad tym nie zastanawiam, nie roztrząsam jak jest w stanie to ciągnąć już pół roku a mąż nic nie wie, albo nie chce wiedzieć, mnie tylko zastanawia czemu akceptuje to reszta rodziny, jego rodzice pod których dachem to się dzieje???? Nie rozumiem.....
Bosanova
CYTAT(kasiarybka @ Fri, 21 Aug 2009 - 14:14) *
Bo w sumie powiedzcie mi, co zrobić?
Powiedzieć zdradzanemu męzowi ?
Zadzwonic do żony kolegi z pracy i opowiedziec Jej o imprezach firmowych?
Co zrobić ?
Przestać się spotykać, omijać szerokim łukiem takie towarzystwo i tyle, nic więcej nie możemy zdziałać chyba raczej.

Myśle,że dla większości jest to pytanie, na które nie ma dobrej odpowiedzi.
Cześć załatwi to anonimem, teraz w XXI wieku to nie problem, wysłać zdradzanej zonie sygnał na naszej-klasie, przez sms. Nie wiem czy to dobre, nie pytajcie, nigdy nie wysłalam nikomu anonima, obym nigdy nie musiała.Ale gdybym zobaczyła bliskiej mi osoby druga połowe w 100procentowej niedwuznacznej sytuacji chyba bym się nie zawahała.
jaAga*
To teraz ja wyjdę na nienormalną, albo wtykającą nos w nie swoje sprawy, ale jakby sprawa zdrady przez jednego z małżonków/partnerów dotyczyła bliskich mi osób nie zawahałabym się powidomić o tym zdradzanej osoby. Pewnie nie jakoś wprost, ale wymyśliłabym sposób (dotychczas nie byłam w takiej sytuacji).
Piszę to z pozycji zdradzanej osoby, kiedyś w takim związku byłam i naprawdę ozłociłabym wówczas osobę która oświeciłaby mnie wcześniej icon_wink.gif.
wiewiórczak
CYTAT(kasiarybka @ Fri, 21 Aug 2009 - 14:14) *
Ale Dziewczyny, mi sie wydaje, ze większości to jednak nie odpowiada.
Większość jest oburzona, tylko zgodnie z trendem " to nie moje zycie" nic z tym nie robi.
Bo w sumie powiedzcie mi, co zrobić?
Powiedzieć zdradzanemu męzowi ?
Zadzwonic do żony kolegi z pracy i opowiedziec Jej o imprezach firmowych?
Co zrobić ?
Przestać się spotykać, omijać szerokim łukiem takie towarzystwo i tyle, nic więcej nie możemy zdziałać chyba raczej.


Nic nie zrobiłam z wiedzą o skoku w bok koleżanki, bo nie wiem na ile można wierzyć w słowa. Po drugie, to nie czuję się usprawiedliwiona wtykać się w cudze życie i przekazywać informacje o zdradzie, bo w takiej sytuacji największy kłopot ma ten zdradzany.

I chyba mam jakieś szczęśliwe środowisko, bo owszem ludzie się rozwodzą, ale nie z powodu zdrady i imprez firmowych.
viki.
CYTAT(jaAga* @ Fri, 21 Aug 2009 - 14:28) *
To teraz ja wyjdę na nienormalną, albo wtykającą nos w nie swoje sprawy, ale jakby sprawa zdrady przez jednego z małżonków/partnerów dotyczyła bliskich mi osób nie zawahałabym się powidomić o tym zdradzanej osoby. Pewnie nie jakoś wprost, ale wymyśliłabym sposób (dotychczas nie byłam w takiej sytuacji).
Piszę to z pozycji zdradzanej osoby, kiedyś w takim związku byłam i naprawdę ozłociłabym wówczas osobę która oświeciłaby mnie wcześniej icon_wink.gif .


Gdyby z tych dwojga ćwierkających wróbelków to ona było po mojej stronie rodziny, zrobiłabym to na pewno, ale to on jest i to po stronie rodziny męża...więc czyniąc cokolwiek narażam swoją i tak już nadwątloną pozycję.
pcola
CYTAT(viki. @ Fri, 21 Aug 2009 - 16:17) *
Ja nie wnikam jaką ona jest matką, już nawet się nad tym nie zastanawiam,
nie roztrząsam jak jest w stanie to ciągnąć już pół roku a mąż nic nie wie,
albo nie chce wiedzieć, mnie tylko zastanawia czemu akceptuje to reszta
rodziny, jego rodzice pod których dachem to się dzieje???? Nie rozumiem.....



Viki,
może rodzice nie chcą ranić syna i wnuków, dlatego siedzą cicho ?
Wolą błogi stan świętego spokoju od prania brudów, awantur i rozpadu
rodziny ? Może myślą, że często takie sprawy rozchodzą
się po przysłowiowych kościach pozornie bez szkody dla związku i dzieci ?
Czasami jest tak, że rodzic do tego stopnia nie akceptuje podłości swojego dziecka,
że ze zgryzoty zapada na ciężką chorobę i umiera, ale zdarza się to z pewnością rzadziej,
niż przechodzenie nad sprawą do porządku dziennego w myśl: są dorośli, niech się dzieje
wola nieba.
malinowa_i_Malina
Są takie środowiska/grupy zawodowe gdzie uatrakcyjnianie sobie życia przez romanse jest sposobem na życie/stres/problemy czy też sposobem na zagłuszenie kompleksów. Póki ci co w tym biorą udział nie powiedzią - to smiesze, żenujące itp to będzie się tak działo. To grupa musi odrzucić taki sposób zachowania. A większość z tych ludzi jest cienka. Inaczej nie dowartościowywaliby się w tak prostacki sposób. A trend rozwodowy jest, niestety. Bo nasze życie zrobiło się takie jednorazowego użytku.
candace
CYTAT(malinowa_i_Malina @ Fri, 21 Aug 2009 - 17:58) *
A trend rozwodowy jest, niestety. Bo nasze życie zrobiło się takie jednorazowego użytku.



o właśnie , takie fast foodowe: teraz to lubię ale za chwilę kupię cos innego..
viki-- ja sie dowiedziałam, że mam morale babci z XIX wieku- bo potępiam zdradę, bo uważam, że nie jest to w porządku i nie robię ze zdradzających bohaterów

ale ludzie lubią byc jak bogowie na Olimpie więc sledzą uwaznie plotkarskie gazety, pudelki i inne kozaczki.. a tam : ten ma młodszą, ten zostawił po 20 latach, ta ma nowego.... więc skoro wśród celebrytów to jest takie trendy to ja tez tak chcę....
Naz
ja nie rozumiem o jakich trendach tutaj jest mowa icon_rolleyes.gif
Gosia83
U nas tez moda na rozwód chyba - z tym że rozeszli się pary które nie miały dzieci...te dzieciate narazie trwają...U nas w większości wypadków - to właśnie brak dzieci do tego doprowadza - choć wiadomo nie zawsze. Oczywiście zdrada męzów - była główną przyczyną...

Wiecie - chyba jednak coś jest w tych grupach zawodowych też...hm..
agnecha
a mi się wydaje że to kwestia wiary, zasad i szacunku do samego siebie i innych może też efekt złych doświadczeń i upatrywaniu szczęścia tam gdzie go nie ma ..

Są dziwne i trudne czasy, gdy dookoła bombardują nas takie amoralne zachowania.. w tv, we własnym mieście w otoczeniu.. to co szokuje sprzedaje sie w mediach najbardziej. Ale niestety przez to zaczyna panować coraz większa znieczulica i poczucie 'niemocy' a także izolowanie się od innych i ich problemów, ich postępiowania. Każdy robi co chce i nie przejmuje sie co pomyślą inni, a większość zachowań jest egoistyczna, żyją chwilą, chcą łatwo i przyjemnie.. gładko.. każdy sobie.. problemu nie ma dopóki nie dotyka mnie osobiście.. itp itd

to normalne że ludzie szukają szczęścia, sposobów by byli szczęśliwi.. ale czy zdrady, dreszczyki emocji których konsekwencje mogą zniszczyć coś co często buduje sie latami mogą dać szczęście? budowanie szczęścia na cierpieniu innych czy to metoda? a dzieci? a ich uczucia/przeżycia? przecież to rzutuje na ich przyszłość, na ich psychikę, ich widzenie świata..

nie jest łatwo ale nie powinniśmy się pooddawać. To że inni tak robią nie znaczy że i ja muszę/powinnam. Mieć zasady i na mocnych fundamentach budować dom i rodzinę - tak by przetrwał nie jedną burzę którą szykuje nam życie.. za chwile [rzyjemności tragedie rodzinne.. czy to naprawde jest sposób? a może to próba ucieczki od monotonności i trudnych wymagań życia w związku..
temat rzeka..

najgorsze że zacierają się granice tego co dobre a co złe

lalicja mnie też to przytłacza, bo nie lubie patrzeć na cierpienie i jak ludzie się ranią nawzajem.. ale co poradzisz? tylko chronić swój związek i stale go macniać by i nam coś kiedyś nie strzeliło do głowy icon_wink.gif hehe
a ta koleżanka - może tylko zażartowała, teraz takie głupie żarty są.. za dużo tego wszystkiego wokół i dlatego
normalość się zatraca...

sory za długość postu
aha jeszcze coś mi się przypomniało, iedyś napisałam coś takiego:
***
nienormalne staje siÄ™ normalne
moralne zboczone
zaszokować i zadziwić
uodpornić i znieczulić
taki dziś jest świat

dziwi ciÄ™ jeszcze coÅ›?
19.02.2006
***


Mika
nie wiem czy to trend czy dobranie ludzi określonej grupy zawodowej
nie mam w koło siebie żadnej rozwiedzionej pary (a nie,jest jedna ale rozwiedli się dawno) nie znam nikogo kto ma w planach rozwód
bazując na opowieściach Przyjaciółki i Jej współpracowników-tam również nie odnotowano rozwodów
może mam szczęście?
i niech tak zostanie
Silije
Mika a co to za grupa zawodowa, to przekwalifikuję siebie i męża?...
Mika
no właśnie nie wiem icon_wink.gif
ale wcześniej padło,że może zachowania zależą od tego

dla mnie to raczej przypadek

w moim otoczeniu na razie najwięcej to dzieci się rodzi icon_wink.gif
nijak tego nie uargumentuję,bo i wiek różny i zawody od sasa do lasa
ostatnio będąc na grillu u brata okazało się,że na 5 par 3 są w ciąży, miesiąc wcześniej na 6 rodzin 4 spodziewały się dziecka
Mrówa
CYTAT(Gosia83 @ Fri, 21 Aug 2009 - 22:49) *
Wiecie - chyba jednak coś jest w tych grupach zawodowych też...hm..

Jest z pewnością. Sam fakt, że niektóre "biznesy" załatwia się przy wódce i prostytutkach świadczy o tym bynajmniej.
wiktore
No w miom otoczeniu też jakos nieciekawie sie zrobiło- ale w sumie nie ozdardy tu idzie tylko jakieś męskie zranione dumy itd.
Lalicja tez czasem ma dość, wysłuchuję, bo wiem, ze ktoś nei ma z kim pogadac a musi bo zwariuje. Czsaem się czuję jak w bagnie i czekam kiedy mnie cos takiego spotka. Mowa o kryzysach małżenskich.
Oglądałyście film Bergmana "Wiarołomni"? Uważam go za kultowy- po obejrzeniu miałam doła moralnego jakiego nigdy nie miałam- tylko po obejrzeniu filmu, żadnych odniesień tylko i wyłacznie wczuwanie sie w emocje bohaterów. Myślę, ze obracanie sie w środowisku gdzie panuje zgnilizna moralna może też wywołac takiego kaca. Trzeba sie chyba odcinac nieco.
Mariena
No to ja mam w takim razie "nienormalne" jakieś towarzystwo - wszyscy znajomi są w swoich związkach małżeńskich od kilku-kilkunastu lat, może nie wszystkie związki są idealne (zresztą - czy takie w ogóle istnieją?) ale są w porządku. I nikt nikogo nie zdradza. Może powiecie, ze naiwna jestem. Ale nie sądzę, znamy się naprawdę dobrze, spędzamy ze sobą dużo czasu i coś takiego by się widziało. Zaznaczę, że nikt w tym sporym towarzystwie nie jest specjalnie przesadnie wierzący ani w drugą stronę nie przeszedł. Normalni ludzie po prostu.

Tak sobie myślę, że takie zachowanie jak w wątku Lalicji charakterystyczne jest dla dużych, naprawdę dużych miast. Chyba tam łatwiej o zdradę, łatwiej wyjść do knajpy, żeby ten mięśniak poderwał i żeby panienkę znaleźć na numerek za rogiem.
Bosanova
CYTAT(Gosia83 @ Fri, 21 Aug 2009 - 20:49) *
U nas tez moda na rozwód chyba - z tym że rozeszli się pary które nie miały dzieci...te dzieciate narazie trwają...U nas w większości wypadków - to właśnie brak dzieci do tego doprowadza - choć wiadomo nie zawsze. Oczywiście zdrada męzów - była główną przyczyną...

Wiecie - chyba jednak coś jest w tych grupach zawodowych też...hm..

Niedzieciate pary może szybciej sie rozchodza, bo jak to się mówi "bo, nic ich razem nie trzyma". A dzieciate - często trawją w ułudzie "dla dobra dzieci".
tolala
A czy zdrada to jakiś wymysl naszych czasów? Różne rodzinne opowieści, książki i filmy obrazujące dawne czasy pokazują, że zdradzanie bylo i calkiem dobrze się mialo. TYlko rozwodów nie bylo, bo nie można bylo, bo kobiety nie pracowaly i niby jak mialy dzieci wychowywać?
Pamietam jak dziadek mi opowiadal jak jego ojciec regularnie chadzal do burdelu. Tak wielu wtedy doroslych zamężnych mężczyzn robilo. Żona o tym wiedziala i nic nie mogla z tym zrobić.
Jak mój ojciec zdradzal mamę, to pamiętam jak mi jego matka prawila, że mężczyźni już tacy są. Kobieta - żona powinna być mądra i powinna wiedzieć, żę mężyzna od czasu do czasu potrzebuje "rozrywki". Powinna to zaakceptować!!

Mi się czasami wydaje, że wychowując mnie wpajano mi do glowy jakąś nieistniejącą utopię. Taką bajkę, gdzie wszyscy się uśmiechają i sobie pomagają. Jak się zakochasz to to jest milość do konca życia; Takim Disneyem mi to pachnie. Piękne ale nieprawdziwe. A że dużo się tego naoglądalam, nasluchalam to teraz mnie boli, że ktoś oszukuje.
Kurczę, ja bym chciala, żeby wszyscy byli porządni, nie zdradzali, nie klamali, nie jeździli po pijaku, ale czlowiek już chyba taki jest, że jest slaby, że blądzi, robi dużo zlego. Jedyne co mi zostaje, to samej postępować dobrze.


CO do środowisk bardziej podatnych na zdradę, to może coś w tym jest, chociaż jak czytam i slyszę i to wszędzie i u ekonomistów i u informatyków i u profesorów dochodzi do zdrad.
Ja w swoim środowisku muzyków, filmowców spotykam i ludzi, którzy są naprawdę porządni i takich, którzy żadnej lub żadnemu nie przepuszczą. TO chyba bardziej zależy od wychowania i kręgoslupa moralnego, a nie od środowiska, choć na pewno jak jest ogólne przyzwolenie to latwiej puścić hamulce.
Sel
CYTAT(tolala @ Thu, 27 Aug 2009 - 11:12) *
A czy zdrada to jakiś wymysl naszych czasów? Różne rodzinne opowieści, książki i filmy obrazujące dawne czasy pokazują, że zdradzanie bylo i calkiem dobrze się mialo. TYlko rozwodów nie bylo, bo nie można bylo, bo kobiety nie pracowaly i niby jak mialy dzieci wychowywać?
Pamietam jak dziadek mi opowiadal jak jego ojciec regularnie chadzal do burdelu. Tak wielu wtedy doroslych zamężnych mężczyzn robilo. Żona o tym wiedziala i nic nie mogla z tym zrobić.
Jak mój ojciec zdradzal mamę, to pamiętam jak mi jego matka prawila, że mężczyźni już tacy są. Kobieta - żona powinna być mądra i powinna wiedzieć, żę mężyzna od czasu do czasu potrzebuje "rozrywki". Powinna to zaakceptować!!

Mi się czasami wydaje, że wychowując mnie wpajano mi do glowy jakąś nieistniejącą utopię. Taką bajkę, gdzie wszyscy się uśmiechają i sobie pomagają. Jak się zakochasz to to jest milość do konca życia; Takim Disneyem mi to pachnie. Piękne ale nieprawdziwe. A że dużo się tego naoglądalam, nasluchalam to teraz mnie boli, że ktoś oszukuje.
Kurczę, ja bym chciala, żeby wszyscy byli porządni, nie zdradzali, nie klamali, nie jeździli po pijaku, ale czlowiek już chyba taki jest, że jest slaby, że blądzi, robi dużo zlego. Jedyne co mi zostaje, to samej postępować dobrze.
CO do środowisk bardziej podatnych na zdradę, to może coś w tym jest, chociaż jak czytam i slyszę i to wszędzie i u ekonomistów i u informatyków i u profesorów dochodzi do zdrad.
Ja w swoim środowisku muzyków, filmowców spotykam i ludzi, którzy są naprawdę porządni i takich, którzy żadnej lub żadnemu nie przepuszczą. TO chyba bardziej zależy od wychowania i kręgoslupa moralnego, a nie od środowiska, choć na pewno jak jest ogólne przyzwolenie to latwiej puścić hamulce.


Pozwolisz, ze sie podpisze pod Twoja wypowiedzia..? Uwazam podobnie, zdrady istanialy od zawsze tylko konczyly sie wybaczaniem lub przymykaniem oczu. Dzis ludzie sa bardziej swiadomi tego czego od zycia chca i jezeli nie czuja sie szczesliwi to po prostu od siebie odchodza. Nie mecza sie dla dzieci, czy z powodow finansowych. Dzis kobiety sa samowystarczalne, samodzielne i swietnie sobie radza same wychowujac dzieci. Nie boja sie odejsc.
Ile tak naprawde dawnych malzenstw bylo szczesliwych? Nie sadze, ze wiele. Ludzie zyli ze soba, a tak naprawde zyli obok siebie.
Moze lepiej, ze dzis maja odwage odejsc, szukajac swojego szczescia gdzie indziej...?

Ludzie sie zdradzaja non stop-to jest smutne, ale w moim otoczeniu bylo i jest bardzo wiele osob dla ktorych zdrada nie jest niczym zlym.
Znam pary, gdzie oboje-podejrzewam-wiedza o swoich skokach w bok i to im odpowiada. 37.gif
I bardzo czesto nie sa to 'humanistyczne jelopy' jak to Rosa okreslila, nie sa i to jest smutne.

To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.