To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Pogodzić się z przemijaniem...

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Gosia z edziecka
icon_question.gif
jaAga*
Można to rozumieć różnie, ja mam dwie odpowiedzi, które przychodzą mi na myśl:
-pierwsza dotycząca życia, starzenia, upływu czasu i utraty zdrowia- pogodzić się z tym, że już nic nie wróci, czas się nie cofnie, przyjąć do wiadomości, że będziemy coraz starsi, mniej sprawni itp. - nie wpędzać się z tego powodu w depresję.
-druga dotycząca wyglądu - nie próbować na siłę się odmładzać, czyli nosić nieodpowiednich strojów, nie robić operacji plastycznych itp.
Tak mi na szybko przyszło na myśl, nie wiem właściwie czy o to Ci chodziło w pytaniu.
kasiarybka
Można pogodzic się z samym sobą, wtedy nawet przemijanie nie spędzi snu z powiek.
Można dojść do ładu ze sobą w środku, można po latach nabrać pokory do życia, pokochać siebie, zaakceptować swoje Człwieczeństwo, przestać walczyć z nieuniknionym.
Można to zrobić, tylko trzeba bardzo chcieć.
Nie wiem Gosiu o co pytasz, bo jeśli chodzi o orzemijanie w sensie śmierci najbliższych.....to chyba jednak nie można się pogodzić tak do końca.
chaton
Moze traktowac przemijajcy czas nie jak wroga czy strate, ale jako sprzymiezenca.
Widziec pozytywna strone mmijajacego czasu: wszystko, czego sie nauczylas, co osiagnelas, a nie to, co tracisz.
Mi bardzo w tym pomoglo macierzynstwo. Od kiedy jest na swiecie Ewa, to widze kazdy miniony dzien jako cos na +, dziecko mi rosnie, robi sie silniejsze, sprawniejsze i coraaz bardziej samodzielne. Nie widzi sie przy tym wlasnych zmarszczek.
Ale ja zawsze tak mialam, to znaczy jestem skierowana raczej na przyszlosc. Zyje planami, a nie wspomnieniami, moze dlatego jest mi latwiej "pogodzic sie z przemijaniem".
pcola
Pogodzić się z przemijaniem, to dla mnie pogodzić się z upływem czasu i zmianami
z tym związanymi - zmianą pór roku, dorastaniem, starzeniem i śmiercią. Przy czym
uważam, że coś odchodzi, by mogło pojawić się coś nowego - ciężko mi to ubrać w słowa.
Najtrudniej pogodzić się ze śmiercią tych, których kochamy najbardziej, ale na wieść o
śmierci osoby publicznej, którą bardzo ceniłam też rodzi się konkluzja, że wszystko kiedyś
ma swój kres, a zmiany nie zawsze są korzystne.


Adriannna
Mysle, ze dziewczyny juz wszystko napisaly, przynajmniej to co ja mialabym w tym temacie do dodania.

Jestem "w lecie" mojego zycia...wiosna juz za mna, jesien i zima przede mna...mam nadzieje, ze to lato potrwa jak najdluzej...Przyznam, ze mysl o jesnieni mnie troche przeraza, o zimie nie wspominajac. I wcale nie o zmiany w wygladzie mi chodzi, a o ewentuale problemy ze zdrowiem, gorsza kondycje...a na koniec zaleznosc od innych. Mysle, ze przyjdzie czas kiedy dojrzeje do tego aby pogodzic sie z mysla, ze pewnien etap zycia juz jest za mna...nieodwracalnie. Ale to jeszcze nie teraz...
wiktore
Zapomnieć o własnej śmiertelności i po prostu żyć po swojemu nie dając się i nie wnikając w szaleństwo otaczającego nas świata.
Bosanova
A jak sobie ktoś z tym nie radzi, lub zauważa,że mało radzi?


Juz w dziecinstwie zauważyłam,że człowiek mija.Że wygasa, czasem za szybko.Śmierci sie nie boję, ale zauważyałam u siebie ,ze lubie się otaczac ludzmi z wigorem, młodszymi duchem. Dobrze się czuje w towarzystwie ludzi młodszych [duchem,sercem,niekoniecznie metryką].Może to ma coś wspólnego z przemijaniem, z próba oszukania czasu?takie upodobanie sie w ludziach nawet ponad 40letnich,którzy nadal maja marzenia,nie boją sie ich spełniac,lubia prace ale także czas popracy.

po_czekam
W zwiazku z otaczniem sie ludzmi to przyszlo mi do glowy ze czasem ludzie odchodza ale nie w sposob doslowny. Tzn nie z tego swiata a jakby z naszego otoczenia. Sa nadal ale nie ma ich przy nas.
Tak sobie pomyslalam ile zagorzalych znajomosci przemija. Ludzie z bylej szkoly, osiedla, miasta, pracy...
Gosia z edziecka
DziekujÄ™ icon_smile.gif

Bosa, ja sobie właśnie zadaje pytanie - czy ja sobie radzę? Bo myslałam, ze sobie nie radzę. Aż do wczoraj, kiedy to sobie pomyślałam, że może właśnie sobie radzę? Stad ten temat i to pytanie. Co to znaczy sobie poradzić.

Bo może poradzic sobie to znaczy właśnie żyć pomimo śwaidomości przmijania. Żyć pomimo tego, ze ludzie wokół umierają, żyć ze śwaidomoscią, ze my tez śmietrelni jesteśmy. Żyć ze świadomościa że może spotkac nas cierpienie, zło. I pomimo tego wszystkiego czerpać radość z tego życia.

Może właśnie radzić sobie z przmijaniem to nie "nie czuć smutku(czy czegoś w tym rodzaju)" tylko własnie pomimo tego smutku cieszyć się życiem. Cieszyc się tym, ze pomimo cierpienia wciąż jakoś zachowujemy równowagę.

Bardzo Wam dziękuję icon_smile.gif. Bo ja na początek dyskuji wniosłam tylko pytanie, a to Was nie zniechęciło icon_wink.gif

PS I to by znaczylo, że żle myslałam. Że jednak sobie radzę z przemijaniem. To miło dowiedzieć się czegoś takeigo. Tylko czy ja się nie mylę icon_wink.gif 03.gif
kasiarybka
CYTAT(Gośka z edziecka @ Wed, 26 Aug 2009 - 09:31) *
Może właśnie radzić sobie z przmijaniem to nie "nie czuć smutku(czy czegoś w tym rodzaju)" tylko własnie pomimo tego smutku cieszyć się życiem. Cieszyc się tym, ze pomimo cierpienia wciąż jakoś zachowujemy równowagę.



No i własnie tak żyje ja Gosia.
Nie mam złotego środka na wspaniałe życie, dostałam w odwłok, mam w sobie tysiąc różnych emocji, ale pomimo to....

pcola
Kasiarybka,
ale gdyby człowiek nie dostawał od czasu do czasu w odwłok,
to jak miałby się cieszyć z następującej po tym poprawy losu ? icon_smile.gif
Ot, taki lajf.
Sel
Mysle sobie, ze ciezko jest pogodzic sie z przemijaniem. Mnie na ten przyklad jest bardzo ciezko. Ostatnio wlasnie czesto mysle o przyszlosci, o swojej starosci... Marze tez o tym, zebym nie musiala przezyc swojego dziecka, to byloby dla mnie najgorsze co mogloby mnie w moim zyciu spotkac. Mam nadzieje, ze los pozwoli mi odejsc stad we wlasciwej kolejnosci.
monilka
CYTAT(Gośka z edziecka @ Wed, 26 Aug 2009 - 07:31) *
DziekujÄ™ icon_smile.gif

Bo może poradzic sobie to znaczy właśnie żyć pomimo śwaidomości przmijania. Żyć pomimo tego, ze ludzie wokół umierają, żyć ze śwaidomoscią, ze my tez śmietrelni jesteśmy. Żyć ze świadomościa że może spotkac nas cierpienie, zło. I pomimo tego wszystkiego czerpać radość z tego życia.

Może właśnie radzić sobie z przmijaniem to nie "nie czuć smutku(czy czegoś w tym rodzaju)" tylko własnie pomimo tego smutku cieszyć się życiem. Cieszyc się tym, ze pomimo cierpienia wciąż jakoś zachowujemy równowagę.

Gosiu ładnie to napisałaś.
Dla mnie takie pogodzenie się z przemijaniem, jest takim pogodzeniem się z tym co nieuchronne, co zdarza się po prostu i z czym się żyje.

I Twoja teoria godzenia się z przemijaniem, jest bliska mojej teori ogólnie radzenia sobie w zyciu z różnymi sprawami, z którymi w zasadzie ciężko nam sobie poradzić.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.