Zaryzykowałam, posłałam, wybrała go córka po 4 godzinkach. Oczywiście Pani wychowawczyni zapytałam, czy mogę - o dziwo stwierdziła, że katar, to nie powód, żeby młody do przedszkola nie chodził, bo... te pierwsze dni są dla dzieci adoptujących się w przedszkolu bardzo ważne, a one mają jakiś specjalny program adaptacyjny dla dzieci i przerabiany jest on w pierwszych dniach. Młody pierwszy dzień zniósł tak, jakby.... to nie był jego pierwszy dzień w przedszkolu , wszedł do sali, porozglądał się i stwierdził, że mogę już iść, bo się do pracy spóźnię
. Cały dzień słuchałam jego opowieści o ty, co robił w przedszkolu
Ciekawa jestem kiedy przyjdzie kryzys?
Katar tak bardzo się nie lał, ale po południu zdążył się "rozwinąć", więc stwierdziłam (zresztą niekonsekwentnie i nieadekwatnie do tego co mówiła przedszkolanka), że dzisiaj niech posiedzi w domku, jak będzie OK i będzie się mniej lało, to pójdzie jutro. Córka studentka zadeklarowała się, że będzie wybierać go wcześniej i posiedzi z nim później w domu aż do mojego powrotu.
WIKTORE mam ten sam problem. Do 20 września jest w domu córka, więc awaryjnie ma kto zaopiekować się Jaśkiem, chociaż na dłuższy dystans Marysia nie jest tą pracą zachwycona. Ale co później, jak będzie katar? Urlopu nie mam. Ewentualnych opiekunów też brak. Nie mogę brać opieki na katar, bo w pracy nie będą zachwyceni, więc wolałabym opiekę zachować na trudniejsze momenty niż katar.
Staram się myśleć optymistycznie, że młody aż tak bardzo w przedszkolu chorować nie będzie. Jednocześnie zastanawiam się, czy nie rozglądnąć się za jakąś miłą osobą, która chciałaby zaopiekować się Jasiem w sytuacjach awaryjnych, np. po chorobie, kiedy należałoby go zostawić jeszcze powiedzmy z tydzień w domu dla wzmocnienia osłabionego chorobą organizmu.