To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

czy gotowanie jest wyrazem miłości

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15
Inanna
Nasz układ rodzinny wygląda w chwili obecnej tak: mąż pracuje, ja jestem na wychowawczym.
Codziennie rano mój mąż wychodzi do pracy, z której wraca ok. 16. Ja w tym czasie zostaję w domu z dwójką dzieci: dwulatkiem i czterolatkiem. Zajmuję się nimi, gotuję im (każdemu co innego, bo tego samego nie chcą jeść), bawię się w teatrzyki, w chowanego, staram się uczyć literek i liczenia. Dużo czasu spędzam z nimi na podłodze, bo jak są sami, to się tłuką (razem bezkonfliktowo mogą jedynie oglądać telewizję), chodzę z nimi na dwu-trzygodzinne spacery, sprzątam bałagan który ciągle robią, piorę, prasuję i wieszam pranie (kiedy ja wieszam, one zwykle demolują mieszkanie). Młodszy ostatnio przestał sypiać w ciągu dnia. NIE MAM CZASU GOTOWAĆ OBIADU!!!!
Mój mąż gotować nie umie i nie zamierza się tego uczyć. Ponadto w kwestii obiadu jest grymaśny: tego co jedzą dzieci jeść nie będzie, dzieci z kolei nie chcą jeść tego, co lubi ojciec. Muszę gotować trzy posiłki - dla każdego co innego. Mam dość. Kiedy robię na ten temat awanturę i informuję, że koniec! niech sobie gotuje sam lub jada na mieście.... on twierdzi, że "jak tak, to on mi nie będzie dawał pieniędzy!" Te awantury mają wydźwięk żartobliwy, ale ten konkretny argument mnie przyprawia o furię. Czy też uważacie, że jeśli chłop zarabia na utrzymanie rodziny to moim zakichanym obowiązkiem jest go karmić???
skanna
CYTAT(Inanna @ Mon, 26 Oct 2009 - 15:01) *
Czy też uważacie, że jeśli chłop zarabia na utrzymanie rodziny to moim zakichanym obowiązkiem jest go karmić???


Tak.

Faktem jest, że nie rozumiem argumentu, że każdemu musisz gotować co innego, zarówno w odniesieniu do dzieci jak i męża. Nie masz obowiązku gotować trzech różnych obiadów, natomiast matka "pracująca w domu" moim zdaniem m.in. po to w tym domu zostaje, żeby go prowadzić, a prowadzenie domu, to również gotowanie.

Nie rozumiem natomiast, dlaczego godzisz się na aż takie faneberie z ich strony - że każdy je co innego. Tu faktycznie się zgodzę, nie masz takiego obowiązku - zarówno wobec dzieci, jak i wobec męża. Jest obiad i już. Choć z drugiej strony, trudno mi sobie wyobrazić, że nie da się wymyślić 3-4 potraw, które zjedliby wszyscy.
Choco.
A dlaczego musisz gotować dla każdego coś innego? Jakieś względy zdrowotne, alergie?
gosiagosia
a co Ty jesz ?
Inanna
QUOTE(gosiagosia @ Mon, 26 Oct 2009 - 15:11) *
a co Ty jesz ?


Mnie jest wszystko jedno. Mogę jeść to, co PIotruś, mogę to, co Paweł, mogę to, co mąż. Nie jestem wybredna.

Dlaczego nie wszyscy to samo? Bo Piotrek je tylko dwie potrawy tak naprawdę (ruskie i naleśniki) jeśli nie dostanie albo ruskich albo naleśników to nie będzie jadł w ogóle. To osobny temat. Paweł z kolei je mięso, ryby ale gotowane na parze (inne mu szkodzi). Mąż owszem mięso chętnie, ale w zupełnie innej postaci niż Paweł. Pierogów dla wszystkich lepić nie będę!!!!
brzózka4
Ja bym swojemu gotowała (co zresztą robię, jednocześnie pracując). Ale na pewno nie gotowałabym trzech różnych obiadów, bo na to, faktycznie mozesz nie mieć czasu.
Inkusia
CYTAT(skanna @ Mon, 26 Oct 2009 - 15:08) *
Tak.

Faktem jest, że nie rozumiem argumentu, że każdemu musisz gotować co innego, zarówno w odniesieniu do dzieci jak i męża. Nie masz obowiązku gotować trzech różnych obiadów, natomiast matka "pracująca w domu" moim zdaniem m.in. po to w tym domu zostaje, żeby go prowadzić, a prowadzenie domu, to również gotowanie.

Nie rozumiem natomiast, dlaczego godzisz się na aż takie faneberie z ich strony - że każdy je co innego. Tu faktycznie się zgodzę, nie masz takiego obowiązku - zarówno wobec dzieci, jak i wobec męża. Jest obiad i już. Choć z drugiej strony, trudno mi sobie wyobrazić, że nie da się wymyślić 3-4 potraw, które zjedliby wszyscy.


Też tak uwarzam.

Inanna a mąż dlaczego nie będzie jadł, bo co?bo nie lubi? 04.gif Mój mąż zje wszystko co ugotuję i nie wybrzydza i jestem zdania że tak się właśnie facet powinien zachowywać a nie wymyślać! 37.gif
brzózka4
To narób wiecej pierogów dla Piotrusia i je zamroź. Albo spasuj i niech je to, co wszyscy, albo nic - jeśli nie chce. Podejzewam, ze z głodu nie umrze. Miałam tak ze swoją córą - ona chciała tylko pomidorówkę, ale w końcu, z braku laku zaczęła jeść i kotleciki.
Kaszanka
My też jesteśmy rodziną w której każdy lubi coś innego. Inanno, wypisz wspólne dania które lubicie i działaj. U nas wygląda to tak: wspólne mięso, Gaba ryż, ja makaron, mąż ziemniaki 06.gif W trzech małych garnkach, roboty przy tym nie jest dużo, jedynie mycia trochę. Tak samo z zupą: gotuję rosół a potem osobno: Gaba pomidorówka, my kalafiorowo-koperkowa. Może niektórym wydaje się to dziwne, ale potrafię zrozumieć i Gabę i męża którzy nie chcą czegoś jeść, nie przełkną i kropka - mam to samo i nie potrafiłabym nikomu podać na talerzu znienawidzonej potrawy.
Inanno, a wieczorem nie dałabyś rady choć części obiadu zrobić? Ostrugać ziemniaki czy kotlety zrobić?

Tamara79
Mój gotuje, nie codziennie, ale zdarza się. Tylko, że ten typ tak ma on lubi gotować. Teraz chodze do pracy , ale jak byłam na macierzyńskim to często się zdarzało, że przychodził o 17 i obiadu nie było. Chyba jest przyzwyczajony, bo były i takie czasy, że nie gotowałam przez tydzień, dwa bo miałam ciężkie dni i nawet kupno chleba było dla mnie wyzwaniem.
Odnosząc się do pytania to uważam że mężczyzna też może ugotowac obiad nawet jeśli to kobieta siedzi w domu. Nie widze przeciwwskazań. Praca nie zwalnia go od pomocy w domu. Co innego gdyby wracał póżno, no ale 16 to bardzo wcześnie i starczy czasu i na przyjemności i na pomoc w domu.
Możecie to też zrobić wspólnie wieczorem. Myślę, że to jest kwestia pewnych ustaleń.
Innana a co mąż w domu robi poza zarabianiem pieniędzy? Ma jakieś zajęcia/obowiązki?
Inanna
QUOTE(Inkusia @ Mon, 26 Oct 2009 - 15:18) *
Też tak uwarzam.

Inanna a mąż dlaczego nie będzie jadł, bo co?bo nie lubi? 04.gif Mój mąż zje wszystko co ugotuję i nie wybrzydza i jestem zdania że tak się właśnie facet powinien zachowywać a nie wymyślać! 37.gif


Ano, widzisz! Bo mnie się wydaje, że ja muszę im wszystkim gotować tak, żeby każdemu smakowało 41.gif
Inanna
QUOTE(brzózka4 @ Mon, 26 Oct 2009 - 15:20) *
To narób wiecej pierogów dla Piotrusia i je zamroź. Albo spasuj i niech je to, co wszyscy, albo nic - jeśli nie chce. Podejzewam, ze z głodu nie umrze. Miałam tak ze swoją córą - ona chciała tylko pomidorówkę, ale w końcu, z braku laku zaczęła jeść i kotleciki.


To już przerabiałam. Nie zacznie jeść. Będzie tylko bardzo dużo spał. Pierogi zamrażam, nie dałabym rady lepić co drugi dzień, na zmianę z naleśnikami.
Inanna
QUOTE(Kanuś @ Mon, 26 Oct 2009 - 15:20) *
Innana a co mąż w domu robi poza zarabianiem pieniędzy? Ma jakieś zajęcia/obowiązki?


Jak najbardziej, tego się nie czepiam. Czas po jego pracy spędzamy razem. Raz w tygodniu ja wychodzę a on zostaje z dziećmi. Gdyby chciał nauczyć się gotować to podział obowiązków byłby niemal idealnie równy.
skanna
CYTAT(Inanna @ Mon, 26 Oct 2009 - 15:21) *
Ano, widzisz! Bo mnie się wydaje, że ja muszę im wszystkim gotować tak, żeby każdemu smakowało 41.gif


Masz rację, wydaje Ci się.
Skoro Paweł jada tylko mięso gotowane, to dawaj mu mięso z zupy, którą zjecie wszyscy, Wam mięso piecz lub smaż, ziemniaki/kasza/makaron, surówka dla wszystkich taka sama. Rybę można jednocześnie przygotować na parze i na patelni, tak samo przyprawioną.
A Piotrka zabrałabym czym prędzej do lekarza-dietetyka - żywienie samymi pierogami i naleśnikami to jest zaburzenie i do niczego dobrego nie prowadzi, co najwyżej do nieciekawych chorób.
anuś
CYTAT(Inanna @ Mon, 26 Oct 2009 - 15:01) *
Czy też uważacie, że jeśli chłop zarabia na utrzymanie rodziny to moim zakichanym obowiązkiem jest go karmić???


Tak.

Mój mąż pracuje i głównie On utrzymuje rodzinę. Ja siedzę w domu z 4 dzieci, sprzątam ,robię zakupy, piorę, gotuję, prowadzę do szkoły, na zajęcia a wieczorami robię projekty.
Nie jest idealnie, szczerze mówiąc często się nie wyrabiam ze wszystkim ale za punkt honoru stawiam sobie ugotowani obiadu dla męża. Nie zawsze jest to full wypas, czasem są pierogi ze sklepu ekologicznego (pyszne) ale facet wraca z pracy zmarznięty, zmęczony i głodny. Nalezy mu się coś ciepłego.
Poza tym skoro dbam o dzieci to powinnam też zadbać o męża. W końcu jesteśmy rodziną.
Joanna 81
Ja gotuję dla pracującego męża, sama jestem pracującą mamą. Mąż je to co ja , a córka różnie - w zależności co jest na obiad. Jeśli nic jej nie zaszkodzi, nie jest to nic ciężkostrawnego itd, to jada z nami. Czasem zdarza mi się gotować ziemniaki dla córki, gdy dla nas jest kasza ( choć kaszę też zjada, ale ciężko jej idzie 48.gif ). Mąż nigdy nie wybrzydzał, je zawsze to, co ugotuję. Najczęściej jednak pytam na co miałby ochotę lub mówię co chcę zrobić, więc nie ma problemu w tej kwestii. On z tych wszystko jedzących 06.gif
na pewno nie gotowałabym 3 obiadów. Jak dziecko nie chce tego, co przygotowałam to niech nie je, zje jak zgłodnieje 43.gif
ewita 77
CYTAT(skanna @ Mon, 26 Oct 2009 - 17:32) *
A Piotrka zabrałabym czym prędzej do lekarza-dietetyka - żywienie samymi pierogami i naleśnikami to jest zaburzenie i do niczego dobrego nie prowadzi, co najwyżej do nieciekawych chorób.

Się podpiszę.

U mnie nie ma grymaszenia wszyscy jedzą to samo..no chyba ,że któreś by zwymiotowało.Ale tak sie jeszcze nie stało.
Inana nie ulegaj kaprysom dziatwy bo się wykończysz.

semi
Tak , uważam, że powinnaś gotować - wydaje mi się to sprawiedliwym podziałem obowiązków. Mój m gotować potrafi, w związku z tym kiedy siedziałam z dzieckiem w domu przez ładnych parę lat, a on pracował, gotowałam w dni powszednie, a J. w weekendy - nie lubię gotowac i miło było mieć dwa dni wytchnienia.Gdyb nie gotował pewnie posiłkowalibyśmy się w te dwa dni daniami gotowymi. Natmoasit...hmmm.....nie bardzo wyobrazam sobie sytuacjię, ze m waraca po 16 i zabiera się za gotowanie obiadu. teraz role nam się trochę odwróciły-ja pracuję, a m także ale przez pół roku. Pozostałe pół prowadzi dom-on gotuje w tygodniu, ja w weekendy;)

Gotowania 3 róznych obiadów sobie nie wyobrażam i czym prędzej próbowałabym to zmienić. toż to mnóstwo czasu pochłania.
yennefer
Ja gotowałam, gdy siedziałam w domu na wychowawczym, potem więcej był w domu mój mąż i to On gotował, teraz kto ma czas. Ja gotowałam więcej na jeden raz, a potem zamrażałam, czasem było po prostu jajko z ziemniakami, czasem coś z garmażerki, czasem pizza z pizzerii. Ale uważałam, że jak zdecydowałam się być w domu, to jest to jeden z moich obowiązków. Tylko, że ja nie pozwalam na takie wybrzydzanie, a mój młodszy syn też niewiele lubi.
Tigerek
Gotować powinnaś, natomiast trzeba koniecznie ukrócić grymaszenie. Ja mam w domu 5 osób, w tym babcię cukrzyka, która nie może jeść smażonego. Żadne problem tę jedną porcję mięsa / ryby wrzucić do garnka, podlać bulionem i dodać jakieś smakowe dodatki typu warzywa i udusić. Wybrednego chłopca moaj mam wzięłaby szybko ... głodem icon_wink.gif - nie ma nic innego i zjesz co jest i tyle. Jeszce w historii nie było dziecka które by się dobrowolnie zagłodziło. Mąż je co jest i tyle icon_wink.gif

Co innego problemy trawienne a co innego jakieś fochy fumy i grymaszenie. Pierwsze zrozumiałe, drugie - u nas niedozwolone icon_wink.gif
Agnes-3
U nas gotowanie zawsze nalezalo do meza.Bez wzgledu na to czy pracowalam czy siedzialam z dziecmi w domu.Z tym ze pranie i prasowanie nalezy do mnie.Sprzatamy wspolnie.Gdy bylam na macierzynskim sprzatalam glownie ja.
W tej chwili siedze w domu, dzieci juz wszystkie chodza do szkoly a gotowanie nadal nalezy do meza.
Blaszka12345
Wiesz powinnas gotowac po to zostalas w domu i nieuwieże że nie masz czasu wsadzic do garnka kawalek miąsa udusic do tego obrac ziemniaki i obiad gotowy a jak mu nie smakuje to niech sam cos ugotuje a co do niejadków to niedaj soba teroryzowac niechcesz tego jeść niema nic innego i koniec przestan dawac soczki z marchwi bo to zamula żołądek jak zgłodnieje zje wszystko co mu dasz a gotowac powinnas taka już nasza rola . oczywiście w sobote czy niedziele mąż moze cie zastapic przy kuchni a jak ma dwie lewe rece do gotowania to wygnaj go na spacerek z pociechami a ty sobie spokojnie ugotuj obiadek . trzymam kciuki za rozwiązanie problemu
As-ia
U Nas to Ja zajmuje się domem,zaś w kwestii finansowej to od momentu pojawienia się pierworodnej głownie mąż zarabia na Nasze utrzymanie.
Zawsze staram się, żeby obiad był zrobiony ,D. należy do tych niewybrednych , jest mu wszystko jedno co będzie na obiad 06.gif .Dzieci raczej "wszystkożerne" 03.gif,więc tu też nie mam problemów.
Mąż nigdy nie robi obiadów ,bo nie potrafi 29.gif.Zaś w weekendy uwielbia robić śniadania,ale pod moim nadzorem rzecz jasna ,bo i wodę zdarza mu się przypalić 03.gif

Inanna podziwiam Cię kobieto 3 obiady w ciągu jednego dnia icon_eek.gif
W kwestii samego szykowania uważam,że kobieta będąc w domu powinna obiad zrobić ,ale nie 3 to już jest przesada i koniecznie musisz to zmienić ,bo tak na dłuższą metę po prostu się nie da icon_rolleyes.gif
Proponuje porozmawiaj szczerze z mężem i powiedz mu co Ci leży na sercu.Jak Sama piszesz Jego riposty odnośnie żywienia są raczej żartobliwe,więc może nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo jest Ci ciężko ogarnąć to wszystko.
Może razem uda Wam się znaleźć wyjście z sytuacji icon_wink.gif
Inanna
QUOTE(Blaszka12345 @ Mon, 26 Oct 2009 - 17:01) *
Wiesz powinnas gotowac po to zostalas w domu i nieuwieże że nie masz czasu wsadzic do garnka kawalek miąsa udusic do tego obrac ziemniaki i obiad gotowy a jak mu nie smakuje to niech sam cos ugotuje a co do niejadków to niedaj soba teroryzowac niechcesz tego jeść niema nic innego i koniec przestan dawac soczki z marchwi bo to zamula żołądek jak zgłodnieje zje wszystko co mu dasz a gotowac powinnas taka już nasza rola . oczywiście w sobote czy niedziele mąż moze cie zastapic przy kuchni a jak ma dwie lewe rece do gotowania to wygnaj go na spacerek z pociechami a ty sobie spokojnie ugotuj obiadek . trzymam kciuki za rozwiązanie problemu


Ano właśnie nie po to. Zostałam po to, żeby wychowywać dzieci.
Macio
Inanna powinnaś, ale jeden obiad. No ale bez przesady, nie kosztem własnego zdrowia.
polasia
A czy Twój czteroletni synek nie mógłby pójść do przedszkola? Na pewno by na tym skorzystał i miałabyś mniej pracy w domu szczególnie przy rozdzielaniu bijących się braci icon_smile.gif i o jeden obiad mniej do gotowania.
trzkasienka
CYTAT(Inanna @ Mon, 26 Oct 2009 - 17:05) *
Ano właśnie nie po to. Zostałam po to, żeby wychowywać dzieci.


no wlasnie, tylko, co to dla Ciebie znaczy? wychowywanie dzieci to nic innego, jak przygotowywanie ich do rol doroslych, do pracy zawodowej, do podejmowania decyzji itp. itd... a dzieci ucza sie zarowno poprzez zabawe, jak i obserwacje miedzy innymi Twojego zachowania- tego, jak radzisz sobie z rola matki, zony, rozkladu obowiazkow i ich realizacji. Gotowanie 3 obiadow jest dla mnie wielka przesada i trzeba by bylo wypracowac sobie tutaj jakis kompromis... dla mnie osobiscie kwestia zywienia rodziny jest bardzo wazna- od tego co w siebie pompujemy zalezy nasze zdrowie, nasz wyglad i nasze samopoczucie, wiec dla mnie jest to jeden z waznych fundamentow wychowawczych, a nie tylko zapychaniem zoladka.
ruda_kasia
Ja pracuję, jedno dziecko je w placówce, natomiast b. cześto w domu jest kilka dań do wyboru. Ale ja gotować lubię. Jednakowoż uważam, że w 80% powinien gotowac ten, co w domu siedzi. Jak mój mąż siedział z młodą (znaczy starszą) 2 lata w domu, to raczej on gotował, lepiej lub gorzej, bo ja wracałam z pracy głodna i wściekła. Ale on raczej ma luźny stosunek do jedzenia.
Niemniej wydaje mi się (a jestem teraz na diecie wątrobowej icon_smile.gif że możesz równocześnie w folii upiec dziecku rybę a mężowi kawałek czegoś "tłuściejszego" karczek czy szyneczkę - w tej samej brytfaneczne, nawet na tej samej tempraturze, tylko jedno krócej. Dziecko jedzące tylko naleśniki i pierogi bym raczej pacyfikowała. Inna sprawa, że u mnie naleśniki jedzą tylko dzieci, robię 2-4 w ciągu 10 minut. Aha no i odkąd młoda chodzi do szkoły i nie ma obiadów, a mąż jada w pracy - gotuję wieczorami. Ale podkreślam, że to lubię, gdybym nie lubiła, gotowalibyśmy na zmianę lub ja na raz na 2-3 dni dla dziecka, a mąż by jadał w pracy.
Powiem szczerze, że moim zdaniem nie powinnaś być "aż tak" dla dzieci i aż tak "na nie" wobec męża. Nie jest dobrze, gdy dobro dzieci przesłania świat. Myślę, że można zracjonalizować gotowanie (myślę, że ruskie ze sklepu tez by przeszły?, to nie to, co pierogi z mięsem czy grzybami, zatruć się nie da) lub dziecim o 20 min skrócić spacer.

Pogoda
Napisałabym dokładnie to samo co Trzkasienka.

Twój problem z żywieniem rodziny, to tak na prawdę nic innego jak właśnie problem WYCHOWAWCZY. Trzech obiadów absolutnie nie powinnaś gotować, ale jeden - zdecydowanie tak. Trudno, ale trzeba nauczyć i męża i dzieci co to jest kompromis. No i tak układać menu na cały tydzień, żeby raz na kilka dni każdy mógł zjeść swoją ulubioną potrawę.
renata19750702
Tak, powinnaś gotować obiad.Gotowałam jak byłam na wychowawczym, gotuję i teraz, kiedy sama pracuję po 8 godzin dziennie. I to dwa dania 29.gif . Mi te dwa dania ułatwiają życie. Zup nauczyłam wszystkich jeść na początku, więc jak ktoś nie chce drugiego dania, to chociaż zupę zje.
Z reguły staram się jakoś godzić upodobania: jak pierogi ruskie dla wszystkich, to dla najmłodszego z serem na słodko. Jak dla nas makaron z sosem, to dla młodego z serem, truskawkami, jagodami. Z mięsem na szczęście nie mam problemów, ale moim zdaniem np. filet z kurczaka da się przyrządzić bardzo szybko na różne sposoby.
Dziewczyny dobrze doradzają, ułatwiaj sobie życie, przygotowuj mrożonki, może jakaś lista rzeczy, które zjedzą wszyscy, a później jakiś plan?
Jako dziecko nie jadałam: kwaśnych zup, zup z warzywami, warzyw i mięsa. Matka nie gotowała specjalnie dla mnie. Męczyłyśmy się więc obydwie icon_smile.gif
tyle,że ja dzisiaj jem wszystko. Spróbuj wszystkich jakoś pogodzić - ja rozumiem, że maluchom ciężko przetłumaczyć, ale Twój mąż co drugi dzień mógłby iść na kompromis i zjeść to, co akurat przygotowałaś dla wszystkich.
Tak więc obiadom mówię tak, trzem różnym obiadom - nie.
Blaszka12345
CYTAT(Inanna @ Mon, 26 Oct 2009 - 17:05) *
Ano właśnie nie po to. Zostałam po to, żeby wychowywać dzieci.

wiesz ja to napisałam nie po to żeby cie obrazic tylko doradzic a co rozumiesz przez wychowywanie ?
Abotak
Ze sie podpisze pod skanna i anus.
Tez w kwestii ze jedzenie wylacznie macznych potraw to zaburzenie
z ktorym trzeba cos zrobic.
pare przypadkow dziwadel zywieniowych
https://www.youtube.com/watch?v=TIzLe-jBIbM

https://www.youtube.com/watch?v=qfU-mObEPrE...feature=related

Nie rozumiem tez szczerze mowiac tego ze jesli nie masz na nich caly czas oka to sie tluka.
Byc moze nie sa po prostu przyzwyczajeni do tego ze przez te chwile sami sobie czas organizuja.
To takie troche wspolczesne skrzywienie ze dzieci trzeba caly czas zabawiac i jesli nie jest to tv czy komputer, to musi byc rodzic czy ktos inny odgornie.
Mysle ze dziecko w tym wieku powinno byc w stanie zajac sie soba na troche. Pod okiem rodzica rzecz jasna. Rozwojowe to bardzo taka samodzielnosc bez stalej kontroli i pobudza wyobraznie. Jesli nie potrafia sie bawic razem to mozesz im dac zajecia osobno. Jeszcze zatesknia za soba 08.gif

Jestem w stanie zrozumiec ze nie zawsze wszystko idzie jak po masle i mozna miec gorszy dzien. Mi tez nie zawsze uda sie wyrobic na czas a bywalo ze i obiad lezal odlogiem gdy M wracal.
Bo np cala rodzina zasmarkana albo maluch zabkujacy no i nie ma mocnych.
Ani ja przez to wyrzutow sumienia nie mialam, ani M nie wymawial mi tego niedociagniecia 08.gif
Sam po prostu zawijal rekawy i cos przygotowywal dla siebie i dla nas.
Inna rzecz ze nie bylo to norma a poza tym mamy zwykle w zamrazarce cos odlozonego na takie nagle okazje kiedy trzeba szybko i sprawnie. Wekuje tez czasem to i owo, a od biedy nie musi byc na cieplo. Mozna i zwykly ryz albo kawalek zimnej pieczeni z dodatkami, jajecznice, makarony piorunem sie robia i wiele innych potraw. Tylko trzeba najpierw ustalic co sie nada i kwita.
skanna
CYTAT(Inanna @ Mon, 26 Oct 2009 - 17:05) *
Ano właśnie nie po to. Zostałam po to, żeby wychowywać dzieci.


No to sorry, może ja się nie znam, ale stawanie na uszach, żeby każdemu dogodzić jest raczej mało wychowawcze. Tak samo mało wychowawcze jest to, że w przypadku grymasów dziecięcych usiłujesz na mężu wymóc, żeby jadł poza domem albo się dostosował - pokazywanie dzieciom, że one są ważniejsze od taty, pracującego na Wasze utrzymanie i Twój luksus siedzenia w domu, raczej nie należy do kanonów wychowania.
moko.
Po drodze mi ze skanną !

Ja pracująca osoba nie gotuję obiadów od poniedziałku do piątku - bo jestem leniwa(od roku) - mąż jada w pracy, syn w szkole. W weekend gotuję lub idziemy do knajpy.
Ale był czas, ze mi się chciało i gotowałam obiad codziennie, ale za to mąż mył gary zawsze po tym obiedzie i myje w weekendy. Mąż robi śniadania, ja obiady - podział jest jasny - ale to dlatego, ze my oboje pracujący.

Gdy siedziałam w domu - to zawsze gotowałam - jedniodaniowe obiady ! mąż zawsze robił sobie sam kanapki.
Ale mogłabym mu je robić - czemu nie !

Artola
CYTAT(skanna @ Mon, 26 Oct 2009 - 15:08) *
Tak.

Faktem jest, że nie rozumiem argumentu, że każdemu musisz gotować co innego, zarówno w odniesieniu do dzieci jak i męża. Nie masz obowiązku gotować trzech różnych obiadów, natomiast matka "pracująca w domu" moim zdaniem m.in. po to w tym domu zostaje, żeby go prowadzić, a prowadzenie domu, to również gotowanie.

Nie rozumiem natomiast, dlaczego godzisz się na aż takie faneberie z ich strony - że każdy je co innego. Tu faktycznie się zgodzę, nie masz takiego obowiązku - zarówno wobec dzieci, jak i wobec męża. Jest obiad i już. Choć z drugiej strony, trudno mi sobie wyobrazić, że nie da się wymyślić 3-4 potraw, które zjedliby wszyscy.

Podpisuję się pod każdym zdaniem!
A co do rozwiązań: rybę można podzielić i jeden kawałek ugotować, resztę usmażyć. To samo się tyczy mięsa. A zupy? Można nagotować gar dla wszystkich! Ja przygotowuję obiady na 2-3 dni, a też mam wybrednego niejadka i maluszka. Jakoś trzeba to dograć, a nie gotować coś innego dla każdego! Poza tym zawsze można się poratować "gotowcami" lub mrożonkami 06.gif I szykować obiad wieczorem, albo popołudniami, jak mąż po pracy zajmie się dziećmi 04.gif
Jeśli chodzi o wychowywanie dzieci, to dla mnie też jest szokiem, że nie możesz ich ani na chwilę spuścić z oka 37.gif Może zaangażuj ich do robienia obiadu wspólnie??? Np pizzy, zapiekanki z makaronu itp? Może wtedy zjedzą to, co sami zrobią 04.gif
I zgadzam sie z jeszcze jednym stwierdzeniem: dlaczego dzieci są o tyle ważniejsze od męża??? 37.gif Dla nich gotujesz dwa obiady, a męża wysyłasz z domu 37.gif Trochę zaburzone relacje jak dla mnie 41.gif
Inanna
QUOTE(Blaszka12345 @ Mon, 26 Oct 2009 - 18:35) *
wiesz ja to napisałam nie po to żeby cie obrazic tylko doradzic a co rozumiesz przez wychowywanie ?


Nie przyszło mi do głowy rozumieć Twoją wypowiedź jako chęć obrażania mnie. Chodzi mi po prostu o to, że:
Kiedyś pracowaliśmy obydwoje i tylko ja gotowałam. Czy uważacie że to sprawiedliwe?
Dziś jestem na wychowawczym, ale nie uważam, żeby do zakresu czynności kobiety na wychowawczym należało gotowanie dla męża. Uważam, że do tego zakresu czynności należy to, co dotyczy bezpośrednio dzieci. Czyli gotowanie dla nich - tak. Gotowanie dla męża natomiast uważam za przejaw mojej dobrej woli, nie zaś za obowiązek na zasadzie: ja pracuję - więc ty mi gotujesz!
Artola
A obowiązkiem męża jest zarabianie na ciebie, czy li i jedynie na dzieci???
Inanna
Artola, czyli rozumiem, że ja na całym etacie zajmuję się dziećmi - i na utrzymanie dzieci i domu dostaję pieniądze od męża, a potem, na własne utrzymanie powinnam iść do pracy po południu. Bo w przeciwnym wypadku mąż robi mi łaskę, że mi kupi buty?

Więc zapytam jeszcze raz: czy uważacie, że to sprawiedliwe, że tylko ja gotowałam również wtedy, gdy obydwoje pracowaliśmy?
Czyli obydwoje po 16 wracaliśmy do domu, po czym mój mąż siadał do kompa a ja rzucałam się w gary?
skanna
CYTAT(Inanna @ Mon, 26 Oct 2009 - 20:30) *
Uważam, że do tego zakresu czynności należy to, co dotyczy bezpośrednio dzieci. Czyli gotowanie dla nich - tak. Gotowanie dla męża natomiast uważam za przejaw mojej dobrej woli, nie zaś za obowiązek na zasadzie: ja pracuję - więc ty mi gotujesz!



Poprawka - jesteśmy rodziną, więc gotuję dla całej rodziny, a nie tylko dla wybranych.
Blaszka12345
Wiesz ja nie mówie że mąz powinien po pracy usiąść i gosposia mu obiadek pod nos poda ale on przecież pracuje na ciebie i wasze dzieci przychodzi napewno zmęczony mój mąz pracyje jako stolarz 10 godzin dziennie mam dwoje dzieci 12 lat i 6 miesięcznego syna któremu teraz wychodzą zęby mąż przychodzi do domu zmęczony a ja podaje mu obiad ale gdy on ten obiad zje zajmuje się synem rozmawia z córką a ja w tym czasie moge odpocząć . wiec wydaje mi sie że musisz troche odpuścic swoim dzieciom przestac stale ustępowac bo będą starsze i będziesz gotowała 5 obiadów dziennie i tak im nie dogodzisz a z mężem porozmawiaj i napewno dojdziecie do porozumienia . Jeżeli nie dajesz rady to poprostu mu to powiedz.
Pronto
Inanna, coś jest bardzo nie halo w Twojej relacji z mężem. Obiad bądź jego brak to IMO tylko przejaw.
Fasola
Takie rozważanie, co czyje, jest z mojego punktu widzenia zapędzaniem się w kozi róg. My też oboje pracujemy i tez tylko ja gotuje. No i co. Nigdy (powtarzam: NIGDY) nie zatankowałam mojego auta, NIGDY nie umyłam mojego auta ani nie pojechałam nim do naprawy. Robią to moi "chlopcy" czyli mąż i syn. a przecież to moje auto, tylko ja nim jeżdżę i on miałby pełne prawo powiedzieć: tylko dla ciebie to nie będe tego robił. Rzadko kiedy odkurzam (mąż uważa, że to ciężka praca fizyczna i należy do mężczyzn - osobiście ukatrupię każdego, kto będzie probował wyprowadzić go z błędu). Gotowanie traktuję jak jedną z wielu czynności domowych, które po prostu muszą być zrobione. Nie ma co fetyszyzować gotowania jako takiego ani nie ma co go za bardzo celebrować - takie jest moje zdanie. Mój maż by ugotował, jeśli tak by wypadło, ale ja to zrobię szybciej, oszczędniej i sprawniej, więc jest to racjonalne. On robi sprawniej inne rzeczy. Jesli nie przepadasz za tym, co w pełni zrozumiałe, to uprość, schematyzuj, planuj. Jesli zaś gotujesz dla dzieci, to zupełnie nie rozumiem, czemu nie dla męża? Bo jak dzieci są malutkie, jedzą tylko mleko albo słoiki to jeszcze rozumiem. Ale Twoje są już spore i wymagają tego gotowania, czyli i tak stoisz przy kuchni i tak. Przecież przygotowanie standardowego obiadu nie wymaga więcej niż poł godziny (wkładu pracy, bo pyrkac na kuchni może sobie dlużej).
dziewczyny dały sporo pomysłow, u mnie podstawa to solidny bulion ugotowany w ilości kilku litrow raz na dwa tygodnie, poporcjowany i zamrożony. To juz zupa właściwie jest a i na sos zostanie albo na podprawienie duszonych warzyw. Przecież to nie chodzi o to, żebys codziennie cudowała, dostając żylaków od stania 3 godziny przy kuchni. Szybkowar polecam, większe ilości (tak zeby np. z kazdego obiadu w tygodniu została jedna porcja do zamrożenia - wtedy masz jeden tydzień obiadów dla męża bez gotowania icon_smile.gif.
O nawykach żywieniowych dzieci się nie wypowiadam, bo mnie pocieszyłaś, myślałam że to mój syn ma selektywny apetyt.
Inanna
Dziewczyny, bardzo Wam dziękuję za wszystkie rady - na pewno skorzystam. Ale chciałabym żebyśmy się skupiły na tym jednym zagadnieniu:
Czy to, że kobieta jest na urlopie wychowawczym automatycznie stawia ją na pozycji kury domowej, sprzątaczki i kucharki? Czy ten obiad dla chłopa faktycznie musi być dlatego, że on zarabia a ja za swoją pracę z dziećmi nie dostaję pieniędzy?
Czy kobieta na wychowawczym nie może całymi dniami włóczyć się z dziećmi po mieście, karmić kaczki, łabędzie i gołebie, odwiedzać z dzieciakami kolegów w ich wieku, chodzić na wystawy (z dziećmi), do kina, teatrzyku, siedzieć z nimi na podłodze po to, by uczyć je, jak mają się wobec siebie zachować, jak rozwiązywać konflikty, pilnować, żeby mały nie czuł się skrzywdzony, gdy starszy zabiera mu ciągle zabawki, czytać i robić teatrzyki z dziećmi? Uczyć je czytać metodą Domana, jeździć na zajęcia do akademii malucha etc. bo musi ugotować chłopu obiad? Bo jak nie ugotuje, to on jej nie da kasy na podpaski? Bo mnie się wydawało, że wychowawczy jest raczej po to pierwsze, niż po to drugie...
Pogoda
Kurczę, jakoś mnie tak strasznie kłuje po oczach to rozróżnienie męża i dzieci. Dla dzieci to owszem, gotować będziesz co im tylko do głowy przyjdzie i pod nos podtykać a przed gotowaniem dla męża się buntujesz...
Piszesz, że kiedyś pracowaliście oboje, a gotowałaś tylko Ty. No dobrze - zły podział obowiązków był. Chyba, że mąż poza pracą miał jeszcze jakieś inne domowe obowiązki. Np. mąż sprząta, żona gotuje, żona sortuje pranie i pierze, mąż prasuje etc. Jeśli mąż pracował a poza tym leżał z piwem na kanapie, to faktycznie był to wtedy zły podział obowiązków. Ale ma się to nijak do obecnej sytuacji.

W obecnej sytuacji gdybyś gotowała tylko dla dzieci, to w jakiś symboliczny sposób wykluczyłabyś męża z rodziny. Pokazałabyś dzieciom, że On jest kimś gorszym, ma mniejsze prawa w rodzinie. Ja osobiście bardzo bym się bała jak one to odbiorą, jak zrozumieją i czego w ten sposób się nauczxą o rodzinie, o związkach itd.

Z jednej strony - nie możesz dać sobie włazić na głowę i gotować dziennie trzech różnych obiadów. Ale nie możesz też dyskryminować męża i gotować dzieciom ich przysmaki a męża odsyłać na przysłowiowe drzewo.

Temat pod tytułem: Podział obowiązków domowych to temat-rzeka i oczywiste jest, że to, że mąż pracuje nie jest jednoznaczne z tym, że nic innego nie musi robić. Powinien mieć obowiązki domowe jak każdy inny członek rodziny. Może np. gotować w weekendy. DLA CAŁEJ RODZINY.
Fasola
CYTAT(Inanna @ Mon, 26 Oct 2009 - 22:36) *
Więc zapytam jeszcze raz: czy uważacie, że to sprawiedliwe, że tylko ja gotowałam również wtedy, gdy obydwoje pracowaliśmy?
Czyli obydwoje po 16 wracaliśmy do domu, po czym mój mąż siadał do kompa a ja rzucałam się w gary?

Nie, tego nie uwazam tak calkiem za sprawiesliwe, tzn u nas tak to wyglądało jeszcze do niedawna (teraz maz ma w pracy akceptowalne obiady i chętnie je je, tym bardziej, że w domu jest po 18 a ja nie odczuwam palącej potrzeby jedzenia) Tyle że mój mąż nie siadął do kompa, tylko robił w tym czasie inne rzeczy. Ty też napisałaś wyżej, że mąż w domu działa po sprawiedliwości, stąd moja opinia, że Ty obiad, on co innego i jest git.
Oczywiście jest jeszcze kwestia roszczeń i postaw, czyli jak on reaguje, jeśli Ty po pracy nie miałaś po prostu siły gotować i była kupna pizza czy pierogi z mrożonki: jadł z komentarzem "spoko, dobrze ze sa gotowce, nie musisz codziennie gotować" czy "od kobiety się wymaga". No ale tego nie wiemy.
sylwia65
CYTAT(Fasola @ Mon, 26 Oct 2009 - 19:45) *
Rzadko kiedy odkurzam (mąż uważa, że to ciężka praca fizyczna i należy do mężczyzn - osobiście ukatrupię każdego, kto będzie probował wyprowadzić go z błędu).


Fasola, gdzie taki egzemplarz mozna kupic??? 02.gif
Inanna
QUOTE(Pogoda @ Mon, 26 Oct 2009 - 20:52) *
Kurczę, jakoś mnie tak strasznie kłuje po oczach to rozróżnienie męża i dzieci. Dla dzieci to owszem, gotować będziesz co im tylko do głowy przyjdzie i pod nos podtykać a przed gotowaniem dla męża się buntujesz... Piszesz, że kiedyś pracowaliście oboje, a gotowałaś tylko Ty. No dobrze - zły podział obowiązków był. Chyba, że mąż poza pracą miał jeszcze jakieś inne domowe obowiązki. Np. mąż sprząta, żona gotuje, żona sortuje pranie i pierze, mąż prasuje etc. Jeśli mąż pracował a poza tym leżał z piwem na kanapie, to faktycznie był to wtedy zły podział obowiązków. Ale ma się to nijak do obecnej sytuacji.

W obecnej sytuacji gdybyś gotowała tylko dla dzieci, to w jakiś symboliczny sposób wykluczyłabyś męża z rodziny. Pokazałabyś dzieciom, że On jest kimś gorszym, ma mniejsze prawa w rodzinie. Ja osobiście bardzo bym się bała jak one to odbiorą, jak zrozumieją i czego w ten sposób się nauczxą o rodzinie, o związkach itd.

Z jednej strony - nie możesz dać sobie włazić na głowę i gotować dziennie trzech różnych obiadów. Ale nie możesz też dyskryminować męża i gotować dzieciom ich przysmaki a męża odsyłać na przysłowiowe drzewo.

Temat pod tytułem: Podział obowiązków domowych to temat-rzeka i oczywiste jest, że to, że mąż pracuje nie jest jednoznaczne z tym, że nic innego nie musi robić. Powinien mieć obowiązki domowe jak każdy inny członek rodziny. Może np. gotować w weekendy. DLA CAŁEJ RODZINY.

Bo mąż ma kilka innych możliwości: może zjeść w zakładowej stołówce, może zjeść na mieście, może zamówić pizzę, może wreszcie ugotować sobie sam. Dzieci takich możliwości nie mają. Albo ja im ugotuję, albo będą głodne.
Ale mój mąż nie chce nauczyć się gotować. Nie zamierza tego robić. Uważa, że to ja powinnam. Dlatego, że on pracuje.
Mafia
Inanno, uważam, że jesteś w rodzinie, a nie masz tylko dzieci. Nie wiem jaki układ jest sprawiedliwy, ale wiem, że musicie znaleźć taki, który Wam będzie odpowiadał. Nie wiem czy do obowiązków męża należy jedynie zarabianie (a załóżmy ma pracę 8 godzin i wio na kanapę lub aż pracuje, bo ma ciężką i wielogodzinna harówkę, żeby Was utrzymać), czy robi coś jeszcze.
Gdy byłam na macierzyńskim, to akurat nie gotowałam, zresztą teraz też rzadko to robię, ale ustaliliśmy taki podział i nam obojgu to odpowiada. Zajmuję się innymi obowiązkami.
Nie uważam, że podział Ty robisz wszystko dla dzieci, a mąż żyje swoim życiem sam jest tym właściwym. Nie jesteś samotną mamą, która zajmuje się dziećmi, ani mąż nie jest kawalerem z odzysku, który ma obowiązek pójść do pracy. Usiądźcie i pogadajcie, bez oskarżeń, postarajcie się RAZEM coś wymyślić.
Nie warto się poświęcać w 100% czy dla dzieci czy dla męża, wypośrodkuj trochę, skoro ten układ nie jest dobry dla Ciebie. Pomyśl o wszystkich, o sobie również.
Inanna
Fasola, sprawiedliwość nie dotyczy gotowania. Tzn. wszystkie inne obowiązki dzielimy po równo, tylko to nieszczęsne gotowanie "wisi" po mojej stronie nie zrównoważone niczym.
Fasola
CYTAT(Inanna @ Mon, 26 Oct 2009 - 22:51) *
Dziewczyny, bardzo Wam dziękuję za wszystkie rady - na pewno skorzystam. Ale chciałabym żebyśmy się skupiły na tym jednym zagadnieniu:
Czy to, że kobieta jest na urlopie wychowawczym automatycznie stawia ją na pozycji kury domowej, sprzątaczki i kucharki?

Ależ nie, w żadnym razie. Ale ugotowanie obiadu dla rodziny nie oznacza bycia kelnerką, kucharka i sprzataczką.
Ja stawiam na szybkość w tym wszystkim, obiad w pół godziny to u nas standard i nie wyobrażam sobie, jak nawet taka intensywna opieka nad dziecmi, jaka opisujesz, mogłaby z tym kolidować. A jesli cały dzień jestes poza domem i mąż ma sobie sam ów obiad podgrzać, to czy jest problem? Czy jeśli zapowiesz rano "dzisiaj mamy z małymi intensywne plany pozadomowe, na obiad będzie ryż z warzywami z mrożnki", to czy jest foch i wybrzydzanie?
Bo dla mnie dopiero w tym momencie zaczalby się problem. Równowaga kluczem do sukcesu. Wedlug mnie nie może być tak, że ten nieszczęsny obiad fokusuje całe życie matki z dziećmi w domu, ale też nie ma powodu, aby się tak przed nim bronić rękami i nogami.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.