Szukam pomocy a raczej porady.. tak na poczatek przynajmniej...
Jestem mama prawie 3-letniego Mikolaja. Mieszkamy w Anglii, tak jak i jego ojciec. Rozstalismy sie w pazdzierniku ubieglego roku, M. wyprowadzil sie i od tej pory zaczelo sie- telefony, smsy z pogrozkami, obelgi, dzwonilam na policje pare razy, dwukrotnie policja byla w domu aby upewnic sie ze wszystko ze mna ok, zglaszalam zastraszanie, gdzie ojciec za pomoca telefonu grozil ze przyjedzie, ze zrobi to i tamto, okrutnie mnie nawyzywal... Uspokoilo sie to po okolo pol roku, kiedy to ja z malym wyprowadzilismy sie do innego miasta. Musialam bo balam sie, bylam kompletnie sama, cala rodzina jest w Polsce, codziennie wracalam do domu ogarnieta strachem.
Po przeprowadzce z malym zycie zaczelo ukladac sie na nowo- znalazlam dobra prace, poznalam nowych ludzi, maly poszedl do przedszkola. Pojechalismy do Polski na wakacje w tym roku, zaraz po przyjezdzie do Anglii malemu skonczyl sie paszport.
I tu klops- potrzebny ojciec zeby stawic sie w konsulacie zeby zlozyc razem ze mna wniosek o paszport.

Nawizalam kontakt- pomimo strachu- spotkalismy sie, nawet pozwolilam mu zabrac malego do siebie na weekend. Po tym weekendzie rozmawialismy o konsulacie. Mialam termin spotkania wyznaczony na jakis dzien wrzesnia- powiedzial mi ze musze przelozyc bo "go nie bedzie". Przelozylam- podobno tym razem ok. Oczywiscie "byl" mimo wszystko, nigdzie nie wyjechal tak jak mowil, po paru dniach zaczal czaic sie pod moim domem, i zniknal. Nie odbieral, nie odpisywal, nie dawal znaku zycia, poza puszczaniem mi strzalek kazdej nocy (nie przesadzam)- nieodebranych polaczen mialam codziennie z 15, 20. Potem przestal. W konsulacie w drugim wyznaczonym terminie sie nie zjawil.

I tak nie mamy kontaktu. On sie szczegolnie nie interesuje, bo inaczej tego nie moge nazwac, bo przeciez zna moj numer, moj adres e-mail, wie gdzie mieszkamy. Ani razu nie wysilil sie zeby zorientowac sie jak maly.
Dostawalam "alimenty"- przez organizacje ktora tu w Anglii nazywa sie CSA (Child Support Agency) i bez sadu takie alimenty przyznawane sa automatycznie, jesli ojciec pracuje. Wiec wtedy pracowal, dostawalam jakies £25 tygodniowo, potem juz nic, bo jak sie okazalo, tatus nie pracuje.

Wiedzialam ze nie zjawi sie na spotkanie, zasugerowalam nawet ze mu zaplace.
Poszlam do prawnika, bo uznalam, ze czas na sad.
Okazalo sie ze- nie moge uzyskac wsparcia finansowego na sprawe bo za duzo zarabiam.
Przede wszystkim jednak po zsumowaniu wstepnych kosztow sprawy okazalo sie ze wyniesie mnie ona minimum £2000 (!!!!!!)- za te pieniadze moglabym zafundowac dziecku wakacje w Hiszpanii!

Zaczelam sie zastanawiac nad sadem rodzinnym w Polsce- czy jest ktos kto moze poradzic- jak trudne sa takie sprawy, ile trwaja, bo przeciez musialabym jakos latac w te i z powrotem w razie potrzeby ale musze wiedziec czy warto. Nie stac mnie na zalozenie takiej sprawy w Anglii, poza tym sad angielski zupelnie inaczej rozstrzyga takie sprawy, zwlaszcza ze tutaj wniosek o paszport, o ile mi wiadomo, podpisuje jeden z rodzicow. Dla nich jest to sytuacja zupelnie obca.

Jestem zalamana, 4 rok z rzedu spedze Swieta bez rodziny, w obcym kraju....