To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

przenosić czy nie?

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

isaa
przeprowadziliśmy sie na wieś. do tej pory dziewczyny chodziły do starego przedszkoal ale prawdę mówiąc już mamy trochę dosyć dowożenia, zwłaszcza ze oddzialik jest za płotem, szkoła do której będa w przyszłości chodziły też. i teraz mam dylemat natury moralno-edukacyjno-fizycznej.

plusy i minusy aktualnego przedszkola:

+ dzieci są podzielone wiekowo, mają program dostosowany do 3, 4, 5 latków, Panie jakos ten czas wykorzystują - moim zdaniem fajnie (wycieczki na policję, rozmowy o elektryczności itp, spacerki), Baby mają tu koleżanki, przyjaciółeczki. Ania czuje się tu wkońcu jak u siebie. mają śniadanka, obiadki, podwieczorki, teatrzyki, angielski i rytmikę. sporo sie tu uczą.
- dojechać musimy 15 kilometrów. wszyscy. bo Małe chcą z mamą a matka chce z małymi. problem z odbiorem bo czekają do po 16 na tatę, albo ja po 15 je zabieram i jedziemy autobusem (zimno, ciemno, zmęczone). jak wracaja z tatą, to sa koło 17 a żeby rano wstały muszą po wieczorynce już iść spać. zostają 2 godziny ze mną icon_sad.gif. jak ja je odbieram, to mamy więcej godzin dla siebie, ale muszę w międzyczasie zrobić obiad ogarnąc mieszkanie. no i to czekanie na nie w Zamościu kiedy wiem, że w domu masę roboty. jeżdzić w tą i spowrotem nie da rady.

plusy i minusy oddziału przedszkolnego
+ szkoła jest obok naszego domu, jedna grupka, wiec dziewczynki byłyby razem przynajmniej do września (potem Ania na piętro do zerówki). zajęcia do 13 więc zawsze ja bym mogła je odbierać, w międzyczasie zrobić co jest do zrobienia i mieć czas dla dzieci (i tu pewnie na jakieś zajecia edukacyjne z nimi też), poza tym ogródek, piaskownica, chuśtawki itp. no i nie ukrywam - finansowo rewelacja. poza tym chcemy by dziewczyny miały tu koleżanki i kolegów bo przecież będą tu chodziły do podstawówki. angielski jest. ku uciesze małej nie ma leżakowania icon_smile.gif
- grupy łączone wiec nie ma pewnie mowy o zajeciach typowo edukacyjnych dostosowanych do wieku. Ania za rok pójdzie wyżej ale Asia bedzie "skazana" na taki system jeszcze jakiś czas.

ja wim jak to wygląda, widze te wszystkie plusy i minusy. w zasadzie decyzja o przenosinach już podjęta ale... czuję jakiś niepokój.
Mafia
Mój młodszy syn chodzi do takiego oddziału przedszkolnego. icon_smile.gif Zajęcia są w pewien sposób dostosowywane jednak do wieku. Dzieci pracują na kartach pracy, wykonują różne prace plastyczne. Wczoraj "ubierali" choinki - najmłodsze dostały gotowe wycięte elementy z papieru samoprzylepnego do naklejania, starsze ze zwykłego, a najstarsze same wycinały. icon_smile.gif Nie zawsze oczywiście jest podział. Równolatki siedzą przy wspólnych stoliczkach, więc podglądają prace na podobnym poziomie. Cała grupa jest mała, więc i Panie mają czas dla dzieci.
jaAga*
Iza, a co na to dziewczynki? Pytaliście je co sądzą na ten temat?
Ja chyba wybrałabym ten oddzial, bo widzę więcej plusów dla ogółu rodziny icon_wink.gif.
lalalala
Według mnie decyzja słuszna. Drugie rozwiązanie dużo bardziej jednak korzystne. Będziecie mniej zmęczone, chyba też bardziej wyspane, więcej czasu będziesz miała dla dzieci... To chyba nawet ważniejsze, niż "podstawa programowa" 06.gif Nieznane zawsze wydaje się trudniejsze.
isaa
jaAga dziewczyny oczywiście pytaliśmy, dyskusje z nimi były - sama bym takiej decyzji nie podejmowała. są jak najbardziej za przeniesieniem. cieszą się. mam wrażenie, ze bardziej ode mnie pełnej niepokoju. z Ani koleżankami nie zamierzam tracić kontaktu - myślę ze da sie to zrobić. a Asiołek zachwycony brakiem leżaków, obecnością siostry w grupie i mamą za płotem icon_smile.gif.

gadałam z obecną Panią Ani i Dyrektorką - przenosiny w toku.
aronka
Iza, decyzję już podjęłaś, ale może spróbuję Cię w niej ugruntować. icon_wink.gif

Napiszę Ci, jak jest u nas. Jesteśmy w podobnej sytuacji, też po wyprowadzce z miasta. Tam była "oswojona" szkoła i przedszkole, ale teraz od nas to ok. 20km. Wiedziałam, że nie mam ochoty zrywać się (ja i dzieci oczywiście) jakieś przynajmniej pół godziny wcześniej, jechać do miasta, wracać do domu, potem jechać po dzieci i znowu do domu... Obłęd. Pracuję bliżej nowego domu, więc stara szkoła i przedszkole też jakoś nie teges w stosunku do mojej pracy.
I pół życia w samochodzie...

Natalię przenieśliśmy do tutejszej szkoły. Tylko pierwszy tydzień był ciężki, teraz jest super i oczywiście wg Natalii nowa szkoła jest o niebo lepsza! icon_smile.gif
Przede wszystkim klasa mniej liczna, świetna wychowawczyni itd.
O Lidkę się nie martwiłam, bo jej jest wszędzie dobrze. Tak wielkiego ogrodu przedszkolnego nie ma chyba w całym Krakowie i okolicy. W starym przedszkolu bardzo rzadko wychodzili na zewnątrz. Tutaj, jak jest ładnie, ale mokro, to idą na krótki spacerek (choćby dookoła przedszkola - różnymi drogami dla urozmaicenia icon_wink.gif ), a jak jest sucho i ładnie to szaleją w ogrodzie. Przez miesiąc czy dłużej na początku - odbierałam Lidkę zawsze z ogrodu.
W przedszkolu mają dwie grupy. Lidka na początku była w młodszej (bo tak wychodziło wiekowo), ale parę dzieci ze starszej rodzice przepisali do zerówki szkolnej, więc żeby w maluchach zrobić miejsce dla nowych dzieci, to za zgodą rodziców chyba troje dzieci zostało przeniesionych do starszej grupy, m.in. Lidka, jako bardzo samodzielna i taka za "dorosła" do maluchów.
W przedszkolu są świetne panie, sporo robią z dziećmi, są różne zajęcia i atrakcje. Najważniejsze, że Lidka chodzi tam z przyjemnością i jest tam szczęśliwa.

Do szkoły mamy jakiś kilometr, przedszkole jest 200m dalej. Możemy wyjechać za 5 ósma i zdążymy do szkoły.
Ja nie miałam wątpliwości, co będzie lepsze. Oczywiście bałam się potwornie o Natalię, ale stwierdziłam, że przyzwyczai się, a na pewno będzie mieć więcej czasu i nie będzie padnięta. I to był dobry wybór.

Życzę Ci, żebyś była zadowolona z decyzji, ale jestem pewna, że tak będzie. icon_smile.gif
isaa
Twój post wiele dla mnie znaczy. dziękuję
isaa
Młode chodzą do nowego przedszkola już 3 miesiąc i niestety mój niepokój okazał się całkiem słuszny 32.gif . od początku niepokoiło mnie podejście Pani. na moje pytania jak sobie dziewczyny radzą ZAWSZE słyszałam ze wszystko jest super, dobrze i ok. a nie było. Ania przeniesienie przeżywała bardzo mocno, tęskniła za koleżankami (kontaktu nie zerwaliśmy, dziewczyny się odwiedzają, wiec pod tym względem jest ok), narzekała, że się nudzi, ostatnio ciągle słyszę, że nic się nie uczą. Przez ten cały okres jak chodzą nauczyły się 2 piosenek, 2 wierszyków, 2 razy byli na spacerze ( 21.gif ) w tym raz bardzo szybko wrócili, bo Kolega wył bo nie chciał iść z koleżanką w parze ... za każdym razem jak je odbieram i pytam jak miną dzień, czy coś nowego się nauczyły Pani mówi że ok, no i że z TAKĄ grupą to sama wiem, że niewiele można. no jak to, kurde, skoro ja WIEM że można i to cholernie dużo. teoretycznie dzień w przedszkolu wygląda tak:
- rano sie bawiÄ…
- jedzą śniadanko
- sprzÄ…tajÄ…
- jakieś zajęcia (angielski 2 razy w tygodniu po 40 minut, spacerek, zabawa, piosenki, wierszyki)
- jedzą 2 śniadanko
- rysujÄ…, bawiÄ… siÄ™
- koło 13 do domu
nad grupÄ… gdzie chodzi okoÅ‚o 10 dzieci czuwajÄ… 2 Panie - Nauczycielka i Pomoc Nauczycielki, ale jak AsiÄ™ odebraÅ‚am z ubitÄ… buziÄ… to żadna nic nie widziaÅ‚a. no ok, mogÅ‚y nie widzieć. majÄ… jednego Agresora - Baby od poczÄ…tku siÄ™ skarżą że bije, popycha i zabiera zabawki (dostaje za to kary ale nie robiÄ… na nim wrażenie, WSZYSCY wiedzÄ…, że on bije nawet Pani Bibliotekarka, ale nikt nic z tym nie robi, MÅ‚ody kary ma gdzieÅ›, mam wrażenie ze to gÅ‚Ä™bszy problem do konsultacji z pedagogiem lub psychologiem, których w szkole nie ma). jego mama to Pomoc Nauczyciela, która ma fajne podejscie do Dzieci, czyta im, bawi sie z nimi. nigdy mi siÄ™ nie zdarzyÅ‚o widzieć jak Pani pracuje z dziećmi, towarzyszy im przy wykonywaniu prac plastycznych. Ania mówi, że zazwyczaj siedzi za biurkiem. to co piszÄ™ to nie jest tylko moje odczucie i spostrzeżenia bo MÅ‚ode zaprosiÅ‚y PaniÄ… Pomoc na ciasteczko i herbatkÄ™ z Synkiem, wiÄ™c jÄ… trochÄ™ podpytaÅ‚am jak to jest. no i jest nie fajnie. Pani Nauczycielka wychodzi z zaÅ‚ożenia że jak nikomu siÄ™ krzywda nie staÅ‚a to dzieÅ„ zaliczony, niech siÄ™ bawiÄ… byleby siÄ™ nie pozabijali. OczywiÅ›cie nic dla dzieciaków nie organizujÄ… – mam tu na myÅ›li spotkania z ciekawymi ludźmi, organizowanie konkursów, zajęć które by zaciekawiÅ‚y Dzieciaki, teatrzyków. Nic. Nie majÄ… żadnych zabaw integracyjnych caÅ‚Ä… grupÄ…. O zajÄ™ciach muzycznych czy teatralnych nie wspomnÄ™. nie ma też spotkaÅ„ z rodzicami, zebraÅ„, rozmów o rozwoju dziecka i problemach Maluchów.

Ja osobiście mam wrażenie że Dzieciaki TYLKO kolorują gotowe malowanki. RAZ były prace malowane pastą do zębów, raz coś wyklejały, były też Bałwany z waty. A gdzie plastelina, farbki, masa solna, modelina, bibuła, wyklejanki... jest przecież tyle możliwości. Widziałam teczki Dziewczyn. Nie było tam żadnych szlaczków, żadnych literek, żadnych zadać typu znajdź różnice na obrazku itp. Same xera kolorowanek. Oczywiście na materiały plastyczne się składaliśmy (20 zł od osoby) a dzieciaki rysują najgorszymi z możliwych woskowych kredek. Ja wiem i rozumiem że podstawa programowa jest taka a nie inna, ale przecież nikt nie wymaga tkwienia dzieciaków za stolikiem i pisania alfabetu przez 2 godziny, przecież można się uczyć bawiąc co pewnie było by ciekawsze niż kolorowanie i ganianie po sali. Przecież można przygotować jakieś karty pracy dostosowane i do 3latów i do 5-6latów a o tej samem tematyce (żeby nie było, zaoferowałam swoją pomoc, ale bez odzewu). Kurcze no... tyle można z nimi robić. Wiedząc że Pani Pomoc kończy staż poszłam do Dyrektorki z zapytaniem o pracę. Nie ma szans, nie ma etatu, chce stażystę. Ewentualnie od września. I tyle, stażystą nie będę bo o pierwsze jestem za stara, pełnosprawna i Urząd Pracy mnie nie wyślę (dzwoniłam, pytałam). Nie mówiłam co myślę o pracy przedszkola, Dyrektorka sama zapytała i na moje sugestie że może za mało i w ogóle można by więcej i lepiej, usłyszałam że to nie Miasto tylko Wieś i takie są realia. Fajnie. I tak oto osoba pełna chęci, zapału, wiedzy, planów została sprowadzona do pionu i parteru i w ogóle poziomu płastugi. Jak to ugryźć? Co z tym zrobić?

Może i się czepiam ale naprawdę nienawidzę bylejakości, zwłaszcza kiedy dotyczą rozwoju moich Dziewczyn, które bardzo chętnie się uczą, poznają nowe techniki wyżywania się artystycznego icon_wink.gif , są niesamowicie chłonne na wiedzę. Widzę jak nie fajnie mojej Ani, która już pięknie pisze sama drukowanymi jak jej dyktuję, świetnie dodaje i odejmuje, nie ma żadnych problemów w robieniu zadań z kart pracy, które dostałyśmy ze starego przedszkola. Ona się nudzi i zniechęca. Oczywiście nie zrzucam całej odpowiedzialności za wychowanie i rozwój na przedszkole! Sama bardzo dużo z dziewczynami pracuję w domu i wiem, że można się przy tym super bawić.

Jest mi okropnie nie fajne że je przeniosłam, mam poczucie że dałam plamę na całej długości z powodu własnego egoizmu (post nr 1). I naprawdę jestem gotowa iść i pracować nawet za darmo, byleby coś fajnego się w tym przedszkolu działo. Ale nikt mnie nie chce. Bo to przecież wieś a nie miasto a to wiadomo że inne realia.


joa133
współczuję ........
Paula.
Iza*Pyza dzisiaj w rozmowie z moim tatą o Kindze i przedszkolu stwierdziłam, że teraz przedszkole to przechowalnia.
Ja Kingi nie przenosiłam (to znaczy zmienialiśmy przedszkole, ale to stara historia, na początku przedszkolnej "kariery" i nie ma znaczenia teraz).
U Kingi w przedszkolu, chociaż to duże przedszkole są grupy "rodzinkowe" - dzieci w różnym wieku. Do zeszłego roku były 3 grupy dla dzieci 2,5-5 lat i jedna grupa dla sześciolatków - zerówka.
Kinga ma 5,5, ale w tym roku znalazła się w najstarszej grupie, bo z powodu reformy jest to teraz grupa 5-6 latków. W poprzedniej grupie została jej ulubiona koleżanka. No i w tym roku zaczęły się problemy z chodzeniem do przedszkola. Kinga nigdy wcześniej nie płakała, nie było, nawet na samym początku żadnych histerii, a tu nagle nie chce chodzić do przedszkola, w przedszkolu nie mogę jej od siebie odkleić. Do tego zaczęła mówić, że się w przedszkolu nudzi i że dzieci się z nią nie bawią. Zaczęłam rozmowy z paniami. I jak ja zaczęłam temat to się nagle okazało, że Kinga nie bawi się z dziećmi, że nawet im czasem przeszkadza.
Nie wiem co z tym fantem zrobić. Na razie mamy spotkać się z panią psycholog (przedszkole jest integracyjne i pani psycholog jest w ramach przedszkola), już się mieliśmy spotkać, ale mała się rozchorowała.
Męczy mnie to, że mała mówi, że się nudzi. I widzę, że mało się w przedszkolu uczy. Do tego wiem, że jest dzieckiem wesołym, chociaż ma dosyć apodyktyczny charakter, a panie mówią, że jest smutna, że nic nie mówi (w domu gaduła, uszy odpadają). Na moje prośby, żeby jakoś ją zintegrować z grupą słyszę, że "no w grupie potworzyły się grupki i dziewczynki bawią się w takich grupkach".

Zgryza mam okropnego. Panie są na dokładkę typu: jak ja powiem, że słońce świeci w nocy to przytakną. Nie wiem co z tym zrobić. Wybieram się do tego psychologa, ale czemu mam wrażenie, że te panie w przedszkolu to nic nie robią i najszczęśliwsze są jak się dzieci same bawią. Wydaje mi się, że gdyby było więcej zajęć narzucanych przez panie problem byłby mniejszy.

Iza wybacz, że tak w Twoim wątku, ale mam wrażenie, że mamy dosyć podobne problemy. Zastanawiałam się już od dłuższego czasu nad popełnieniem postu na ten temat. Nie wiem czy i tak jakiegoś nie napiszę, bo u mnie problem nie tylko dotyczy tego, że panie w przedszkolu mało robią, ale jeszcze dochodzi kwestia psychiki małej.
isaa
Paula nie przepraszaj.

ja myślę że każda zmiana jest dla dziecko bardzo trudna, zwłaszcza jak następuje w chwili kiedy nie jest ono na nią gotowe. dobrze że macie tego psychologa. mam nadzieję że pomoże. u nas Ania na początku miała tylko jedną koleżankę w swoim wieku, co nie ukrywam też łatwe przez nią do zaakceptowania nie było. teraz jest ich 3. w sumie od września będzie 9 dzieciaków w zerówce, w której podobno też niewiele Pani robi, bo dzieci nie potrafią się skupić (jakaś nowa moda, chyba). i mam wrażenie, że powoli "oddala się" od koleżanek z dawnego przedszkola: coraz mniej o nich mówi, nie wspomina ostatnio, że chce sie spotkać a wręcz rzuca hasła iż w sumie z Przyjaciółeczką i tak mało bywała bo chorowały na zmiany. nie wiem sama jak to interpretować. pewnie nie pocieszę, ale wierzę że będzie lepiej u Was.

u nas o ile Hanka jakoś zafunkcjonowała, z Panią Pomocą ma fajny kontakt tak boję się że gdy ona skończy ten staż to lipa będzie. ja WIEM że bez fajnego podejscia moje dziecko się totalnie zniecheci. a nie zapowiada sie lepiej. raczej małe szanse, że Pani zacznie sie z dzieciakami bardziej integrować, bawić czy wogóle zmniejszać dystans. ta organizacja czasu w przedszkolu jest fatalna, naprawdę. jak dzieciaki są puszczone na zasadzie "róbcie co chcecie byleby bez rozlewu krwi" to nic dziwnego że nuda i bez entuzjazmu.

kurcze mi naprawdę zależy. jak sie tu przeprowadziliśmy to na samą myśl, ze Baby pójdą do wiejskiej szkoły, gdzie klasy to około 10-12 uczniów to byłam zachwycona. przecież z taką grupą naprawdę można popracować i robic fantastyczne rzeczy. tylko trzeba chcieć. a tu chyba nie bardzo chcą bo zasłanianie sie stereotypem o wiejskiej szkole wygodniejsze, niestety.

nie wiem co robić
Paula.
Iza a kiedy pani kończy się ten staż? Może będzie jakaś następna stażystka. Czy w tym przedszkolu jest tylko jedna pani? A jakaś dyrekcja z którą można by porozmawiać?

My odkrywamy ostatnio ciekawą rzecz. Kinga już od tygodnia siedzi chora w domu. Głównie z T., który pracuje w domu, przychodzą też babcie, żeby on mógł wyskoczyć coś załatwić, a poniedziałek i wtorek jak byłam w domu już od 13. I o dziwo nasze dziecko zamieniło się w anioła. Gdy chodzi do przedszkola popołudnia to często straszna nerwówka, szarpanie się o wszystko, mała jest niegrzeczna, nerwowa i hałaśliwa. A teraz jakaś dziwna odmiana, niby siedzenie w domu i to totalne powinno generować problemy, a jest dokładnie odwrotnie. Czy wniosek, że przedszkole źle na nią wpływa nie jest zbyt daleko posunięty?
A nawet jakby, to co mi po nim, Kinga i tak do przedszkola chodzić musi.


Ciekawą anegdotę, z życia wziętą opowiedziała mi dzisiaj znajoma. Jej córka aktualnie jest w pierwszej klasie. Kiedyś bawiła się w domu w przedszkole i mówi tak: "Teraz jestem panią (powiedzmy) Zosią: Dzieci bawimy się, tańczymy, śpiewamy." A następnie oznajmiła: "Teraz jestem panią Jadzią: Dzieci bądźcie cicho bo ja muszę dziennik wypełnić i kawę wypić"
Cóż .............
Kocisława zwana Warkotem
CYTAT(Paula. @ Wed, 17 Mar 2010 - 23:55) *
I o dziwo nasze dziecko zamieniło się w anioła. Gdy chodzi do przedszkola popołudnia to często straszna nerwówka, szarpanie się o wszystko, mała jest niegrzeczna, nerwowa i hałaśliwa. A teraz jakaś dziwna odmiana, niby siedzenie w domu i to totalne powinno generować problemy, a jest dokładnie odwrotnie. Czy wniosek, że przedszkole źle na nią wpływa nie jest zbyt daleko posunięty?


Wniosek zbyt daleko posunięty.Moja Marta też tak ma,ale jestem pewna że to bycie niegrzeczną/hałaśliwą/nerwową jest sposobem na adreagowanie stresu związanego z przedszkolem.Bycie przez kilka godzin poza domem wśród 20 innych dzieci wiąże się z dużym stresem i gdzieś to trzeba rozładować.
isaa
CYTAT(Paula. @ Thu, 18 Mar 2010 - 01:55) *
Iza a kiedy pani kończy się ten staż? Może będzie jakaś następna stażystka. Czy w tym przedszkolu jest tylko jedna pani? A jakaś dyrekcja z którą można by porozmawiać?


Paula staż sie powinien kończyć na dniacha ale Pania Pomoc w przedszkolu jest wiec mam nadzieję, że go przedłużono. to jest mały oddzialik przedszkolny - 1 Pania i 1 Pani pomagajaca. i tyle. zapisanych jest 24 dzieciaków z czego połowa chodzi, bo reszta albo chora, albo nie wiem co. najważniejsze że są zapisani bo szkoła jakąś kasę za nie ma. z Dyrektorką rozmawiałam i usłyszałam, ze "jest pani przyzwyczajona do miejskich standardów, a to jest wieś. wiec czego sie spodziewać skoro realia są takie a nie inne"...

i co teraz? zabierać z przedszkola i kombinować z przenoszeniem? zostawić i zagryzać zęby a w domu robic swoje (i tak pewnie do końca 6 klasy)? zostawic i być wredną czepialską babą licząć ze może cos komuś sie zechce zmienic?
joa133
Iza a masz gdzie przenieść? bo wiesz, do 6klasy może rożnie być... ja bym przeniosła,ale gdzie? może być tak,że w innym pkolu /szkole wiejskiej będzie podobnie, a może gorzej... jakbym wiedziała,że jest inne pkole/szkoła, które mi odpowiada będzie miejsce, nawet jakbym miała dowozić dziecko, to bym się zdecydowała.....
isaa
tu nie ma innego przedszkola/szkoły... wiec jak już dowozić to do Zamościa (15 km) bo Mąż tam pracuje aleeee... jesteśmy zameldowani tutaj więc wszelkie dofinansowania do przedszkola idą z gminy nie-zamojskiej. więc co? znowu się przemeldowywać? da sie do miasta posłać dziecko ze wsi? tak logicznie to było to dla nas fatalne i dlatego przenieśliśmy (1 post). cholera...
Paula.
Sytuacja faktycznie średnio ciekawa. Dowożenie do szkoły wiąże się także z tym, że potem do koleżanek daleko, a to nie jest fajnie - znam to z autopsji, prawie całą podstawówkę (od 1 do 3 klasy i do 6 do icon_cool.gif dojeżdżałam do szkoły. W szkole, szczególnie w późniejszych klasach jednak będzie więcej nauczycieli więc też trochę inaczej, no ale z przedszkolem to problem.
mama_do_kwadratu
CYTAT(Iza*Pyza @ Mon, 22 Mar 2010 - 18:37) *
do miasta posłać dziecko ze wsi?


Takie uogólnienia- miasto super/wieś be są raczej krzywdzące. Niejednokrotnie przedszkola/szkoły wiejskie na głowę biją te miejskie.

Moje dzieci chodziły (mój wybór) do maleńkiego wiejskiego przedszkola, które również miało łączone grupy. Panie były po prostu genialne. Miały takie pomysły (edukacyjnie bosko, duuużo spacerów, dzieci robiły same kompot, sałatki, kanapki, piekły ciasta, zapraszała ciekawych ludzi, organizowała "podchody" w lesie- i inne cuda wianki)

Wszystko, podkreślam wszystko, zależy od dyrekcji i pracowników przedszkola. Dyrektor, który twierdzi, że jest źle, bo to wieś, jest kiepskim dyrektorem.

Pracuję (raczej bywam) obecnie w prywatnym przedszkolu (miejskim). Grupy również łączone. Jest to co prawda placówka obcojęzyczna, więc specyfika pracy jest trochę inna, ale nie wyobrażam sobie sadzania dzieci przy stolikach z alfabetem... Dramat. Interweniuj!!!

Może da się porozmawiać z innymi rodzicami- jest ktoś sensowny?

Iza, nie poddawaj siÄ™.

isaa
tak dla jasności - sama chodziłam do szkoły na wsi i potem w szkole średniej bazowałam na tym, czego się tam nauczyłam. genialna to była szkoła, nauczyciele super, którzy dawali nam taki wycisk że szok (jak sie kiedyś nie chciałam poprawiać z db na bdb z języka polskiego to nauczycielka zadzwoniła z ogólnym opierniczem do mojej mamy. i nieważne, że i tak miałam czerwony pasek icon_smile.gif ).

dla nas ogromnym plusem była ta szkoła wiejska, bo i dzieci mniej w klasach (10-12) i po jednej klasie z rocznika. naprawdę nastawiałam się na cos bardzo dobrego dla moich córek. a wyszło jak wyszło...

co do rozmów z rodzicami to trudno mi cokolwiek powiedzieć. za krótko tu mieszkam i nie udało mi się nikogo z rodziców przedszkolaków bliżej poznać.
mama_do_kwadratu
a dlaczego od razu zakładasz, że szkoła będzie tak samo beznadziejna?
isaa
dobre pytanie. pewnie dlatego, ze jak słyszę od osoby tam pracującej, że Panie skupiają się głównie na dzieciach słabszych to od razu mam wizję mojej Anki która siedzi i się nudzi. a moze poprostu przemawia przeze mnie mój "optymizm" i ogólne marne nastawienie do tego wszystkiego.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.