To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Stereotyp macierzyństwa,

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2
Dirty Diana
Niedawno zostałam po raz drugi mamą. I za pierwszym razem i teraz nie jest mi łatwo. Źle się czuję, jako matka takiego maleństwa. Mój lęk o noworodka i niemowlę jest silniejszy niż radość. Moja psychika nie radzi sobie ze skrajnymi uczuciami, od depresji do euforii, z przewagą tej pierwszej.
Przypomniały mi się i odświeżyłam sobie lekturę dwóch artykułów/wywiadów kobiet, które lubię i cenię.:

ChyliÅ„skiej-„ MacierzyÅ„stwo to Å›ciema” W „Machinie”
https://fakty.interia.pl/prasa/machina/news...ema,772463,3375

oraz

Wojciechowskiej
https://www.gala.pl/gwiazdy/wywiady/zobacz/...ojciechowska-4/

Nie wiem, czy pamiÄ™tacie, jakÄ… burzÄ™ wywoÅ‚aÅ‚a ChyliÅ„ska swoimi odważnymi stwierdzeniami oraz Martyna wyjazdem w okresie ÅšwiÄ…t BN. Obu dostaÅ‚o siÄ™ za to, „jakimi” sÄ… matkami. Szczególnie Wojciechowskiej.

Myślę sobie, że nasze społeczeństwo zbyt silnie ma zakorzeniony obraz matki-Polki. Sama spotykam się z niezrozumieniem, kiedy próbuję mówić, że jest mi ciężko, że jestem zmęczona i nie mam siły zastanawiać się, o co chodzi mojemu synkowi i dlaczego nie wygląda jak bobasy z reklam. Czuję presję gdziekolwiek się obrócę, że pomimo wszystko powinnam być szczęśliwa i nie narzekać. Zresztą, mam wrażenie, że większość matek bardzo szybko zapomina o pierwszych tygodniach posiadania dziecka.
A ja chciałabym po prostu wsparcia i poczucia, ze jestem przez inne kobiety rozumiana. Bo wiecie, ja czasem mam wrażenie, że mnie opieka nad moim synkiem przerasta. Marzę, żeby Jarema miał chociaż 3 miesiące albo pół roku, nie, najlepiej rok!

Użytkownik usunięty
Kaleso, ja Ciebie rozumiem. Bardzo, BARDZO rozumiem. Jendo z silniejszych wspomnień, jakie mam po urodzeniu Julii to poczucie, że się zostało oszukanym. Tak, tak. Bo nikt nigdzie nie pisze o lęku, o potyczkach, o tym, jak ciężko jest czasem karmić piersią, jak strasznie POTWORNIE człowiek jest zmęczony, jak fizycznie WYJE za pięcioma minutami odpępienia od dziecka, jak strasznie trudno znosi strach, że coś robi nie tak, jak trzeba... Pamiętam to doskonale. Wiem, jak to potrafi rozedrzeć... I wiesz Kaleso? Za drugim razem kładłam laskę na opinę świata zewnętrznego. Wręcz celowałam w paskudne riposty, aż mądrzyckie babci wnusie zostawiły mnie w świętym spokoju. Przyjmowałam tych, którzy byli w stanie być obok i nie nauczać. Poza tym ubrałam tyłek w przekonanie, że jestem najlepszą z możliwych matką dla swoich dzieci. Reszcie świata - wara. Pomogło. Czego i Tobie życzę!
użytkownik usunięty
[post usunięty]
Bosanova
Życze nabrania dystansu. Jestes mysląca, troskliwa osoba, ktoa chce przeiwdziec wszystko, i zapewne masz poczucie dogodzenie wszystkim.Nie warto. Zapatrz sie teraz na dzidzie, i nie glada na swiat icon_smile.gif Miłych dni zycze!
Pronto
Ja też rozumiem, mimo, że depresji poporodowej nie miałam. Raczej ciągłe poczucie niekompetencji, które nie minęło ani po pierwszym miesiącu, ani po roku.
Dopiero teraz czuję się komfortowo jako matka, gdzieś tak od ukończenia trzech lat przez Majkę. Mam nadzieję, że Tobie szybciej pójdzie. icon_smile.gif
Arwena.
Kaelsa jak dziś pamiętam pierwsze cztery tygodnie po urodzeniu Lilki - ryczałam w poduszkę i w głowie miałam tylko jedno "zeby ona już miała rok" icon_wink.gif

A teraz mi szkoda tego "żelka" icon_wink.gif , minęło jak z bicza strzelił - za niespełna dwa tygodnie dmuchamy pierwszą świeczkę.
Carrie
Kaelsa - a ja się cieszę,że się mimo wszystko zapomina koszmar tych pierwszych tygodni.Pierwszy miesiąc był straszny.Potem jakoś się samo zaczęło toczyć.W sumie tylko pobudki w nocy dawały w kość.Ale to bez porównania do tego co było po powrocie do domu ze szpitala.

No i ja też miałam wyrzut do całego świata "Dlaczego nikt mi nie powiedział,że ...?"

Jestem ogromnie wdzięczna mężowi,że odganiał od nas wszystko co nadprogramowe (odwiedziny, wizyty, wyjazdy, dobre rady itp).Rodzina do tej pory ma nas za dziwaków i wyraźnie byli rozczarowani naszą postawą po narodzinach Dominika ale ...mam to serdecznie gdzieś.Dzięki temu nie wylądowaliśmy w wariatkowie itd. za to całkiem łagodnie przeszliśmy z etapu bycia we dwoje do trzyosobowego teamu.

Daj sobie na luz Kaelsa i bądźcie sobą (całą rodziną)
Iśka
Też rozumiem. Pamiętam, jak urodziła się Jagoda-wyczekiwana, kochana, a ja zamiast cieszyc się wyłam. A potem płakałam, że płaczę, bo na pewno odbije się to na dziecku. A że dziecię wymagające było- z tych niespokojnych, więc wciąż inni pochylali się i z zatroskaną miną wydawali sąd: kolki, ząbki, chora, zmączona, a mnie coś trafiało, bo ona poprostu taka była. Niespokojna, płacząca, nie śpiąca. Często słyszałam, że po 6 tygodniach się wszystko ułoży- niekoniecznie; po trzech miesiącach będzie super- niekoniecznie. Najbardziej pomogły mi spacery, wyjście z domu, - tak więc byle do wiosny, i może pomoc męża, żebyś mogła jak najczęściej choc na chwilę się wyrwac z domu sama- koleżanka, kino (nie ma to jak "Mikołajek" o 11.00 icon_wink.gif) Trzymam kciuki.
...asia...
Kaelsa nie przejmuj siÄ™ opiniami innych.
Też byłam zmęczona, zniechęcona czasem wręcz zła....
I też hmmm osobiście z nieślubnym wolimy dzieci jak mają koło roczku i są bardziej kumate icon_wink.gif
chaton
Kaelsa: rozumiem doskonale. Szczegolnie to, jak bardzo czulam sie winna, ze milosc nie splynela na mnie z nieba jak za dotknieciem magicznej rozczki, i mleko z piersi tez niezbyt chcialo. Ten stres, poczucie niekompetencji, i lek, glownie dominujace uczucie praktycznie non stop przez pierwsze 3 miesiace.
W moim przypadku byla to lekcja, bardzo ciekawa lekcja... o mnie. tak, wiele sie o sobie nauczylam. Szkoda, ze dopiero duzo pozniej, kiedy zdecydowalam sie na terapie zrozumialam, ze ten lek bym echem mojego wlasnego leku jako niemowlaka. Urdzoilam sie w czasach, kiedy norma bylo zostawianie noworodkow samych w osobnej sali, zeby swiezo upieczona mamusia mogla "dojsc do siebie", co trwalo wtedy ok 10 dni. Pielegniarki przynosily na karmienie wtedy, kiedy ONE uwazaly, ze to pora. Poczym predko stwierdzily, ze mleko za tluste, kupki za zielone i koniec cyca.
Teraz wiem, ze jesli zdecyduje sie na drugie dziecko, po pierwsze:
- ogranicze kontakty ze wszelkimi pasozytami z cyklu tesciowie ogladajacy moje sutki i komentujacy jakosc ssania niemowlaka,
- po drugie zamiast negowac ten lek i wmawiac sobie bez skutku, ze wszystko jest ok, mam zamiar posluchac tego, co mowi mi moje cialo i zaakcpetowac to.
Po trzecie dam sobie odpoczac, zamiast rzucac sie na mopa za kazdym razem, kiedy dziecko spi.
Artola
Och, i ja pamiętam, i rozumiem!!! To poczucie winy, bo przecież jak można mieć dosć własnego słodkiego niemowlaczka, jak można narzekać na nieprzespane noce, och, jestem godna potępienia, bo głośno mówię, że jestem zmęczona, że nudzą mnie codzienne spacery 43.gif 37.gif Ach, jak mogę mówić, będąc MATKĄ, ile to bym zdążyła zrobić dla SIEBIE zamiast siedzieć 2 godz w piaskownicy 37.gif
A ja mówię o tym głośno i mam gdzieś oburzenie otoczenia 37.gif I widzę potępienie w oczach ludzi, co więcej, niezrozumienie, bo przecież mam sielankę, siedzę sobie w domku, nigdzie nie muszę się spieszyć, nie mam nad sobą zgredowatego szefa, nie mam stresów 37.gif
Cieszę się, i to bardzo, bardzo, że znane osoby (ostatnio akurat wpadła mi w oko wypowiedź Lipnickiej) zaczynają mówić głośno, że macierzyństwo nie jest sielanką. Że marzy im się ucieczka na bezludną wyspę. Może to otworzy ludziom oczy? Może pewne sprawy przestaną być tematami tabu?
Pamiętam rozczarowanie po pierwszym porodzie...Przecież w gazetkach pisali, że jak się zastosuje te metody, to kolka minie! Że tak łatwo nauczyć dziecko zasypiania samemu!!! A ze zdjęć uśmiechają się słodkie bobaski w ramionach uszczęśliwoinych mamuś, które mają czas i ochotę na długą relaksacyjną kąpiel, na kolację przy świecach, a potem wspaniały sex z mężem 37.gif
W drugiej ciąży nie czytałam już gazet 04.gif Zaufałam swojej intuicji, doświadczeniu i dałam sobie prawo do swoich odczuć, do bycia sobą.

Jesteś teraz w trudnym momencie, ale z każdym tyg, miesiącem będzie lepiej, będziecie się coraz lepiej poznawać z Jaremą, dogrywać i czerpać coraz większą przyjemność ze wspólnych chwil.
użytkownik usunięty
[post usunięty]
katiek
Popieram Rosę. A na dokładkę ma się to starsze, które nagle przestało być jedynym i trza się czasem na 4 części podzielić żeby dać radę. Ale właśnie, za 2 miesiące wiosna i świat będzie lepszy, dzieć większy. I może łaskawca się z lekka odpępni, bo na razie trzyma się tej pępowiny chłopak kurczowo i puszczać nie chce.
kasiaaaaa
Ja znów przez pierwsze tygodnie życia młodej byłam psychicznie zachwycona. Natomiast pierwszy raz poczułam, że nie daję rady, kiedy młoda miała jakieś 8/9 miesięcy. Ale doskonale rozumiem, co to znaczy mieć dość, być zmęczonym, itp. Myślę, że każda matka to przeżywa. A nawet wydaje mi się, że takie wiecznie uśmiechnięte, szczęśliwe, pełne wigoru i na nic nie narzekające matki są właśnie tylko w reklamach, tudzież filmach.
Iśka
CYTAT(użytkownik usunięty @ Mon, 25 Jan 2010 - 15:43) *
cytowany post usunięto

Dlatego też piszę" niekoniecznie" . I również życzę, by świat jak najszybciej nabrał barw.
Dirty Diana
Dziewczyny...Nie wiem, co napisać. Tyle ciepła mi dałyście. Tego potrzebowałam. Dziękuję.

Chciałabym, żeby mój Żelek obudził się bez płaczu i uśmiechnął do mnie.
chaton
Kaelsa: usmiechnie sie niebawem usmiechnie, jeszcze bedziesz miala dosc jego rechotu.
To jeszcze ladne podaj mi prosze ten artykol Wojciechowskiej,to znaczy jakbys mogla go wkleic w calosci, bo mnie w robocie cenzuruja i nie moge linka otworzyc, a chetnie bym sobie przecztala. icon_biggrin.gif
Dirty Diana
Chaton, wywiad wysłałam prv. Długi!
xxyy
Zanim dotarlo do mnie, ze jestem matka minelo kilka ladnych miesiecy.
Ogolnie w pierwszym roku czulam , ze macierzynstwo to nie dla mnie. Meczylo mnie po prostu, a nie nie mialam zadnej depresji poporodowej czy innej, dziecko jak najbardziej chciane przez nas obojga. Oczywiscie byly tam jakies radosci , typu pierwszy usmiech, pierwsze posilki, ladne spanie icon_wink.gif
Drugi rok juz lepiej, duuzo wiecej satysfakcji, ale ciagle cos nie tak. Jak przyznalam sie komus o moich uczuciach to posypala sie na moja glowe lawina oburzenia. Dobrze, ze maz mnie rozumial.
Dopiero calkiem niedawno wreszcie poczulam , ze zaczynam naprawde sie odnajdywac w roli mamy.

Nie wiem dlaczego tak . Nie czuje sie natomiast jakas nienormalna z tego powodu.

chaton
QUOTE(Kaelsa @ Mon, 25 Jan 2010 - 17:50) *
Chaton, wywiad wysłałam prv. Długi!


Wielkie dzieki! Bardzo ciekawy.
AsiaKG
No ja tez nie będę oryginalna i mnie na początku też troche wszystko przytłoczyło..
Że karmienie piersią to strasznie bolesna sprawa, że brzuch wisi do pasa, że boję się korzystać z ubikacji, że leje się ze mnie jak z kranu, że pocę się jak dzika.. że po prostu nie jest tak ja na rozkładówce kolorowej gazetki w której to mama-celebrytka wygląda zjawiskowo tydzien po porodzie...

I miałam jak Leni że minął jakis czas kiedy "nauczyłam" sie bycia mamą.. ale taką "po swojemu".. nie dziubdziającą i nie taką "ofiarną"- jak to mawia moja teściowa "dla dziecka trzeba się bezwarunkowo poświęcać" 21.gif
Arwena.
Kaelsa ja jeszcze chciałam dodać coś w kwestii " marzę, żeby Jarema miał chociaż 3 miesiące albo pół roku, nie, najlepiej rok!"

Odkąd Ruda zaczęła się sama przemieszczać zyskała w domu nowe ksywki. Złowieszcza Dzidzia by Kuba i Atomówka by mąż. Żeby nie przeciągać, bo już wypełza - od rana zdążyłam wyjąć Złowieszczą z szafy a na jej miejsce włożyć to co jej "wypadło", wyszarpać jej kocie miski, wyszarpać jej kota, wyrzucić ją z łazienki (sprzątanie przynajmniej na pół godziny) i pokoju brata ("mamoooo, ona mnie torturuuuujeee, mamoo wyślij ją na Marsa, mamooooo zabierz tą Złowieszczą Dzidzię").
Jest niczym mały odkurzacz - wszystko zbiera i nic nie chce oddać (NA PEWNO już zeżarła jakieś kocie chrupki, chociaż kot się jeszcze nie skarżył). Otwiera szafy, szuflady, pudła, kartony - rozrzucając zawartość wszędzie gdzie się da. Wszelkie dziury i zakamarki wyciera tyłkiem, dwie kondygnacje schodów pokonuje w dwie minuty, wspina się na wszystko co się da. Czytanie książki przy karmieniu? Zapomnij icon_wink.gif Widziałaś jak się biegnie czworakując? Zapraszam do mnie, wystarczy, że wepchnie do gęby coś nielegalnego i tyle ją widzieli icon_wink.gif.


Więc Ty się Kaelsa zastanów, takiego Żelka to kładziesz na brzuch i oddajesz się przyjemnościom życiowym - masz czas, żeby zastanowić się dlaczego dr Romano nienawidził helikopterów (wszystkie sezony ER w jeden miesiąc ) albo czytasz Jeżycjadę i myślisz sobie, że taka Mila Borejko miała czwórkę Złowieszczych, tetrowe pieluchy i osiwiała dopiero na starość icon_wink.gif.

No to idÄ™, bo podejrzanie cicho.
ulla
E tam, Arwenko.
Mimo wszelkich oczywistych niedogodności, takie dziecko ok. roku (i starsze), jest jednak łatwiejsze w obsłudze. Znaczy wkurza, szkody robi, stresuje, ale jednak łatwiej jest z dzieckiem, które płacze i wiadomo dlaczego, które w oczywisty sposób coś rozumie, a nie patrzy na ciebie z uwagą i mówi "lla". A i tak płacze i pomimo, że już wiesz (niby wiesz) co oznacza dany rodzaj płaczu, to jednak nie wiesz dlaczego nie chce jeść (a słyszysz, że płacze z głodu), nie wiesz co je boli, bo zabiegi około brzuszkowe nie pomagają (ale płacze z bólu), wiesz, że jest zmęczone, ale jakoś wyje zamiast zasnąć pomimo twoich starań.

Mimo wszystko początki, kiedy zdecydowanie trzeba zdać się na instynkt i intuicję są trudniejsze. Chyba przez hormony, które narzucają działanie, pomimo zmęczenia i wyłączają myślenie (po części?) i wszelki racjonalizm. Niby mądrość natury, ale już tak daleko jesteśmy od natury, że to może nas rozwalać psychicznie.
Jak dziecko starsze, podchodzi się bardziej rozumowo, dlatego owszem to i owo nas wkurza, ale inaczej męczy.
okko
No ja chyba jestem ciut nienormalna albo mam ciut niestandardowe dzieci.

Po pierwszy miesiacu z Kubusiem stwierdziłąm ze zdziwieniem ze nie jestem zmeczona, ze przeciez miało byc ciezko a jest tak fajnie- no dziecko jadło spało i tyle.
Owszem problemy z karmieniem na poczatku ale co to jest- drobiazg.
Tym razem miesiac jeszcze nie minął ale ogólnie jest tak samo- zmeczenie? własciwie nie.

Oczywiscie jest obawa o dziecko, sprawdzanie czy wszystko w porzadku.

jak Kuba skonczył 9 miesiecy i zaczał raczkowac to sie zaczeło- oczy dokooła głowy niw eystarczaly- terz juz sie tego boje bo wtedy mieszkanie 30 metrów czyli mao miejsca- teraz dom schody- juz sie boje.

No ale ja mam do tego nature "zadaniową" do wszystkiego włacznie z własnymi dziecmi tak podchodze i olimpijsko spokojnie- i dzieci chyba to wyczuwaja i oddają.

Zycze ci Kaelso zebys jak najszybciej miala wiecej radosci niz zmeczenia i obaw a okres niemowlecy niestey szybko mija- juz mi zal tych pierwszych dni kiedy był taki jak to Rosa pieknie okresliła lisc sałąty- teraz juz zaczyna byc badziej kontaktowy.

Dirty Diana
Żelek absolutnie na brzuchu, Arweno, nie poleży. W ogóle nie poleży,ewentualnie może być łaskawie ponoszony na rękach, ale też nie zawsze.
Ruda jest boska, i piękna, i mądra 06.gif , wnioskując z Twojego opisu. Aczkolwiek zgadzam się z Tobą, że należy ostrożnie wypowiadać życzenia. Jak powiadają: "Uważaj, o czym marzysz".

Jeżycjadę, całą, przeczytałam kilkanaście razy. Ta ukochana przeze mnie seria stoi na honorowym miejscu w mieszkaniu.Myślę, ze Mila osiwiała tak późno, bo miała zdrowy stosunek do rzeczywistości i przez wiele lat Gizelę przy sobie.
Serial ER wielbię równie mocno i nie dziwię się, że Romano nienawidził helikopterów.

Ulla, podpiszę się pod Twoimi słowami po stokroć. Właśnie tak myślę.

Dziękuję dziewczyny raz jeszcze.

Dziś w nocy Żelek zwymiotował i mam kolejny powód do zmartwień. To nie minie tak szybko.
Kitka*
Ja chyba mam, jak większość mężczyzn-wczesne rodzicielstwo jest męczące dla mnie, monotonne i ograniczające. Z niemowlakiem czuję się wręcz uwięziona w czterech ścianach i znikąd pomocy. Za to z czasem jest coraz lepiej. Czuję, że to, co najlepsze w macierzyństwie jeszcze przede mną. I przed tobą, Kaelso!
Dzieki za te wszystkie posty. Wiedza, że inni też tak mają wyciąga z poczucia winy.
Arwena.
Kaelsa ale ja nie mówię, że ona leżała na moim brzuchu czuwając. Ona tylko w takiej pozycji spała dłużej niż 15 minut icon_wink.gif

Kitka ale czemu uwięziona? No nie wiem, ja się absolutnie tak nie czułam. Owszem stresowało mnie karmienie, początkowy płacz z niewiadomych powodów, zmęczenie, niewyspanie, "jak ja sobie poradzę sama przez cały dzień z dwójką", uroki połogu i mój wygląd ogólny jako taki ( bo początkowo waga nie spadała i czułam się jak mały wieprzek).

Ale absolutnie nie czułam i nie czuję się uwiązana ani ograniczona w jakikolwiek sposób. Jest...fajnie icon_smile.gif Po prostu chodzimy wszędzie we dwie, do towarzystwa 04.gif .

Edit: Kaelso a masz chustÄ™?
ulla
CYTAT(okkko @ Tue, 26 Jan 2010 - 15:08) *
No ja chyba jestem ciut nienormalna albo mam ciut niestandardowe dzieci.

Po pierwszy miesiacu z Kubusiem stwierdziłąm ze zdziwieniem ze nie jestem zmeczona, ze przeciez miało byc ciezko a jest tak fajnie- no dziecko jadło spało i tyle.


Ja fizycznie nie byłam zmęczona. Miałam dziecko, które jadło i spało. Mało płakało. Gorzej (trochę gorzej) było w drugim i trzecim miesiącu kiedy miała kolki. A ja mimo to byłam "spięta". Ten niewytłumaczalny lęk był cały czas obecny pod skórą. I każda nawet drobna sprawa - typu płacz, którego nie dało się tak o, uspokoić, albo właśnie niejedzenie - nawet incydentalne, bardzo mnie męczyły. Na tyle mocno, że do dziś to pamiętam. Choć równie dobrze pamiętam, że zaliczyłam raptem kilka nieprzespanych nocy z powodu dziecka, kiedy było całkiem małe. Znacznie więcej było ich kiedy była starsza i chorowała (nieważne, że banalnie, bo głównie jakieś infekcje wirusowe).
Za to pamiętam, że nie pozwalał mi spać ten strach. I bywało, że przez kilka nocy z rzędu nie mogłam zasnąć, a potem obijałam się o ściany ze zmęczenia. A przecież dziecko zdrowe, fajne, wszystko było ok...a ja nie spałam
Silije
To ciekawy wątek, bo pozwala znów zaobserwować jak różni są ludzie.
Ja tylko przy pierwszym dziecku czułam się jak po lądowaniu kosmity, na którym mam przeprowadzić skomplikowane operacje badawcze bez fachowego przygotowania. Przerażała mnie moja niekompetencja. A dziecko odbierało mój niepokój i oddawało go stokrotnie. Wrażenie niekompetencji może też pogłębić fakt, czy czułyśmy się ubezwłasnowolnione rodząc to dziecko. Mnie ubezwłasnowolniono w nieludzkim szpitalu i nie miałam potem tej pewności siebie przy opiece nad noworodkiem.

Po narodzeniu kolejnych dzieci towarzyszyło mi wspaniałe, mocne uczucie, że jestem właściwą osobą na właściwym miejscu. Że dziecko mnie nie ocenia, tylko potrzebuje. Że cokolwiek robię, korzystając ze swojej intuicji i zdobytej mądrości, musi być dla niego dobre. Przy Emilce trochę pierwsze tygodnie zakłócił fakt rozstania z najstarszą chorą na ospę, ale przy Dominiku, który dodatkowo od narodzin był w domu, ten początkowy okres macierzyństwa wspominam z błogością i rozczuleniem. Jeśli chciałabym jakichś powtórek z mojego życia to koniecznie ten fragment icon_biggrin.gif
I znowu - dzieci chłonęły mój spokój i oddawały w dwójnasób. Noworodki są niewiarygodnie wrażliwe: piją nastrój matki wraz z jej mlekiem, tak samo jak będąc jeszcze w macicy denerwowały się wraz z jej przyspieszonym tętnem.
Oczywiście nie ma niezakłóconej sielanki na tym ziemskim padole icon_wink.gif karmienie piersią zawsze parę tygodni bardzo bolało - ale pamiętałam, że jeszcze trochę i zamieni się w przyjemność.

Mogłabym być mamką gdybym żyła 300 lat temu. Mam jakieś zachłanne instynkty względem spodziewanego latem dziecka mojego brata. Najchętniej bym im podebrała i popielęgnowała troszkę, aby się nie męczyli ze swym niedoświadczeniem icon_redface.gif 29.gif
xxyy
Nie wiem czy to moje poczucie uwiezienia jest/bylo podobne do doswiadczen Kitki.
Ale to dobre okreslenie pasujace i do mojej sytuacji. Nie czulam sie uwieziona fizycznie, bo maly wszedzie ze mna jezdzil, towarzyszyl mi nawet w konfesjonale jak mial kilka miesiecy .

Natomiast czulam sie taka uwieziona psychicznie. Wszedzie on. Fakt, ze przez pierwszy rok bylam praktycznie sama z nim 24 godz na dobe. Tzn byl maz w weekendy, tylko, ze on meza nie chcial.
Czulam sie wieziona w tym "zwiazku" . Dusilam sie krotko mowiac.
Jak ja zaczelam odpoczywac psychicznie jak sie Maly wyprowadzil do swojego pokoju...

Teraz jak podrosl, zauwazylam, ze ja po prostu musze sie od niego oddzielic fizycznie na iles tam godzin na dobe. Spanie w oddzielnych pokojach, chodzi do przedszkola. I wreszcie osiagnelam zdrowa rownowage. Jak jestesmy razem to na 100%, ale kazde z nas ( bo on tez) potrzebuje miec swoj swiat, swoja przestrzen.

Co ciekawe podobne relacje mam z mezem.

edit
Dodam, ze wlasciwie ciaza ani porod to tez nie dla mnie. Ciaza jak ciaza brzuch ciezki, okreslenia typu "stan blogoslawiony" do mnie nie trafialy, przyjemnosc sprawialy mi tylko ruchy dziecka , to fakt. Porod oczywiscie do przyjemnych nie nalezy ale i tu "cudu narodzin" tez nie dostrzeglam. Fizjologia ot co.
Mimo tego dalabym sie pociac za mojego synka.
Dirty Diana
CYTAT(Arwena. @ Tue, 26 Jan 2010 - 13:59) *
Edit: Kaelso a masz chustÄ™?


Zakupiłam i czekam na przesyłkę.

CYTAT(ulla @ Tue, 26 Jan 2010 - 14:02) *
A ja mimo to byłam "spięta". Ten niewytłumaczalny lęk był cały czas obecny pod skórą. I każda nawet drobna sprawa - typu płacz, którego nie dało się tak o, uspokoić, albo właśnie niejedzenie - nawet incydentalne, bardzo mnie męczyły.
Za to pamiętam, że nie pozwalał mi spać ten strach. I bywało, że przez kilka nocy z rzędu nie mogłam zasnąć, a potem obijałam się o ściany ze zmęczenia. A przecież dziecko zdrowe, fajne, wszystko było ok...a ja nie spałam


Ulla, jakie my podobne odczucia mamy. U mnie jest identycznie. Ten lęk jest najgorszy.

CYTAT(Silije @ Tue, 26 Jan 2010 - 14:10) *
Mam jakieś zachłanne instynkty względem spodziewanego latem dziecka mojego brata. Najchętniej bym im podebrała i popielęgnowała troszkę, aby się nie męczyli ze swym niedoświadczeniem icon_redface.gif 29.gif



Silije
, może ja Tobie Jaremę podrzucę na jakiś czas...
alatanta
...
ulla
CYTAT(alatanta @ Tue, 26 Jan 2010 - 17:29) *
Zawsze gdy w towarzystwie chlapnę, że nie lubię dzieci (a naprawdę nie rozczulają mnie słodkie bobaski- no chyba , że sa na czyiś rekach i nie płacząicon_wink.gif ) każdy uważa , ze bredzę lub żartuję
Ale mimo to swoje dzieciaki kocham nad życie,


Ja mam inaczej. Nieodmiennie i od zawsze rozczulają mnie malutkie dzieci (jedyna różnica, że własne rozczulało mnie bardziej i generalnie budziło jeszcze inne uczucia). W odniesieniu do nieco starszych dzieci, odczucia miewam różne, jakoś zależne od dziecka. Choć generalnie lubię dzieci, co sobie potwierdziłam ostatnio przy okazji zimowiska Weroniki. Lubię takie 6-7 letnie (nawet z ADHD) i 14-letnie też
pirania
Kelsea ja cie zapraszam na watek o Przemeczku. 48.gif

Przyjme nowolna ilosc noworodkow, moga miec kolki, brzuszki, kupki w kolorach teczy i nie dawac mi sie wyspac.....
alatanta
...
ulla
CYTAT(alatanta @ Tue, 26 Jan 2010 - 17:57) *
O rany ale ja tu plotÄ™ farmazony


No pleciesz, bo myślę, że masz potencjał na więcej dzieci (tak czuję). I to niezależnie od twoich prywatnych fizjologicznych niemowlęcych skojarzeń icon_wink.gif

Ps. Piranio, ja poproszę Przemka na trochę, ale bez warunków.
Dirty Diana
CYTAT(pirania @ Tue, 26 Jan 2010 - 15:42) *
Kelsea ja cie zapraszam na watek o Przemeczku. 48.gif

Przyjme nowolna ilosc noworodkow, moga miec kolki, brzuszki, kupki w kolorach teczy i nie dawac mi sie wyspac.....

Poproszę o link, bo nie mogę znaleźć.
...asia...
O to to, uwięzienie psychiczne , dobre określenie.
Mi się o tyle dobrze ułożyło, że starsza nie była taka wklejona we mnie jak młodsza (aczkolwiek wydawało mi się że jest). Do wiwatu dała mi Mati jak nie wiem co 37.gif . Przez pierwsze parę miesięcy nie dopuszczała do siebie nikogo oprócz mnie. Czasem jak była bardzo łaskawa to szła na parę minut na ręce do mojej mamy. Tak wisiała non stop kolor na mnie (śpi ze mną do dzisiaj).
Pamiętam jak ją usypiałam a nieślubny wyrzucał mnie na samotny spacer żebym odpoczęła. I po 10 minutach dzwonił bo mała się budziła i wpadała w straszną histerię...



Kaelsa pomyśl sobie tak "wszystko mija nawet najdłuższa żmija". Mnie to zdanie rozbawiało i podtrzymywało na duchu...
xxyy
CYTAT(alatanta @ Tue, 26 Jan 2010 - 17:57) *
no może taki gotowiec- 5/6/7 letni icon_smile.gif albo i dwóch

O rany ale ja tu plotÄ™ farmazony


jakie farmazony , ja tez tak chce icon_wink.gif
m4rusia
W moim obecnym stanie przerażaja mnie dwie rzeczy: że nie daj boże znowu dostane oxy przy porodzie i, że.... znowu dopadnie mnie chandra poporodowa. To drugie chyba przeraża mnie bardziej bo i trwa dłużej... icon_sad.gif Zapowiedziałam juz niemężowi, że jak zauważy pewne objawy ma mi zabrać dziecko na godzinkę, dwie dziennie. I starczy. Mój pierwszy mąż dwa razy uratował mi życie.Raz właśnie kilka tygodni po porodzie,"uwalniając" mnie od krzyczącego bez powodu małego skrzeka na kilka chwil dziennie a drugi raz .... miało to związek z odpowiednio szybkim wezwaniem karetki do mnie (ale to zupełnie inna historia i inny przedział czasu). Za to Boże daruj mu wszystkie przewinienia wobec mnie icon_biggrin.gif Było ciężko jak cholera. Tym gorzej, że miało być tak pięknie. Dziecko miało być grzeczne, zdrowe, uśmiechnięte... a tu co?? Los mnie oszukał!!! Ciekawe czyi tym razem zakpi ze mnie? Może się nie dam??
Artola
CYTAT(Leni @ Tue, 26 Jan 2010 - 14:32) *
Natomiast czulam sie taka uwieziona psychicznie. Wszedzie on. Fakt, ze przez pierwszy rok bylam praktycznie sama z nim 24 godz na dobe. Tzn byl maz w weekendy, tylko, ze on meza nie chcial.
Czulam sie wieziona w tym "zwiazku" . Dusilam sie krotko mowiac.
...
Teraz jak podrosl, zauwazylam, ze ja po prostu musze sie od niego oddzielic fizycznie na iles tam godzin na dobe.
...
Dodam, ze wlasciwie ciaza ani porod to tez nie dla mnie. Ciaza jak ciaza brzuch ciezki, okreslenia typu "stan blogoslawiony" do mnie nie trafialy, przyjemnosc sprawialy mi tylko ruchy dziecka , to fakt. Porod oczywiscie do przyjemnych nie nalezy ale i tu "cudu narodzin" tez nie dostrzeglam. Fizjologia ot co.
Mimo tego dalabym sie pociac za mojego synka.

Jakbym o sobie czytała! Teraz to duszenie się w "związku" tak mnie przygniotło, że znalazłam nianię i chcę się wyrwać chociaż na 4 godz dziennie! Czasem budzi to u mnie wyrzuty sumienia, bo jak to tak, od własnych dzieci chcieć uciec icon_redface.gif Ale chyba nie jest to jakieś chore i nienormalne,co? 37.gif
W ciąży też nie mogłam się dopatrzeć jakiejś metafizyki, było mi ciężko, moje ciało nie należało do mnie, dolegliwości ciążowe utrudniały życie...Jakoś nie tęsknię za dziećmi w brzuchu, a na kobiety w ciąży nie patrzę z sentymentem, a raczej współczuciem, jak im musi być ciężko 37.gif O porodzie nie wspomnę, gdzie ta magia?
Kitka*
CYTAT(Arwena. @ Tue, 26 Jan 2010 - 13:59) *
Kitka ale czemu uwięziona? No nie wiem, ja się absolutnie tak nie czułam. Owszem stresowało mnie karmienie, początkowy płacz z niewiadomych powodów, zmęczenie, niewyspanie, "jak ja sobie poradzę sama przez cały dzień z dwójką", uroki połogu i mój wygląd ogólny jako taki ( bo początkowo waga nie spadała i czułam się jak mały wieprzek).

Ale absolutnie nie czułam i nie czuję się uwiązana ani ograniczona w jakikolwiek sposób. Jest...fajnie icon_smile.gif Po prostu chodzimy wszędzie we dwie, do towarzystwa 04.gif .

Edit: Kaelso a masz chustÄ™?

Arwena, Leni własciwie już za mnie odpowiedziała. Ale dodam jeszcze coś od siebie icon_smile.gif
O dziwo, nie czułam się niekompetentna jako matka, a wręcz przeciwnie, miałam i mam nadal jakąś wewnętrzną pewność, że robię wszystko dobrze (no, prawie wszystko, bo wątpliwości miewam oczywiście, ale nie wpływają one na moje matczyne samopoczucie icon_wink.gif ) i, że jestem dla moich dzieci najlepszą mamą. Może to dlatego, że moje dzieci nie są aż tak wymagające, a na Majkę nawet działają te gazetowe i poradnikowe sztuczki icon_biggrin.gif
Tak, jak już wyżej zostało napisane, czułam się psychicznie ograniczona, zwłaszcza przy Dominiku, który dopiero od jakiegoś czasu spędza czas, np ze swoim tatą, bo do tej pory ciągle było tylko mama i mama. Majka ma już prawie 1,5 roku i też zaczyna już zajmować się sobą przez chwilkę, więc naprawdę jest dużo lepiej.
Ja lubię mieć swój świat. Marzy mi się osobny pokoik tylko dla mnie. I czas tylko dla mnie, bez poczucia winy, że powinnam może pobawić się z dzieckiem w jakąś rozwijającą zabawę albo pograć w grę edukacyjną, a nie zostawiać tak samopas.
Ale odbiegłam troszkę od tematu, bo Kaelsa ma przecież na stanie niemowlaczka, a nie kilkulatka icon_smile.gif Przy niemowlaczku jestem-byłam-uwięziona też dlatego, że nigdzie nie mogłam się ruszyć. No, oczywiście, spacerki, spacerki, przesiadywanie na ławeczce... ale ja tego nie cierpię! Nie cierpię łazić sama, a nie miałam z kim. Nie mam prawa jazdy, więc muszę siedzieć na wsi, nie pojadę sobie np do koleżanki. Zresztą co to za przyjemność z dzidziusiem do koleżanki-dla mnie żadna.
Jak widać, różne ma się doświadczenia w tym pierwszym etapie macierzyństwa. Jednemu coś przeszkadza, dla innego, to żaden problem. Ja miałam akurat takie odczucia, jakie miałam, ale jest lepiej z miesiąca na miesiąc. Teraz mogę Majkę np wsadzić na rower (może akurat nie teraz, bo drogi zasypało i znowu nie mgę się nigdzie ruszyć) i pojechać do kogoś albo nawet do głupiego sklepu.
Nie chcę przesadzać, bo nie mam aż takich złych tych doświadczeń. Wiele, naprawdę wiele słońca było podczas pierwszych tygodni życia moich dzieci. Nie miałam żadnej depresji ani nawet chandry, jedynie kilkudniowe obniżenia nastroju, więc wspomnienia są słodkie.
Ale dobrze, że to wspomnienia icon_wink.gif
wiktore
To może i ja się podzielę.
Jak widać każda z nas znosi ten różnorodnie. Dla mnie pamiętam koszmarem był czas do kiedy nie wygoiły mi się brodawki, dopóki karmienie nie zaczęło mi sprawiać radości i dopóki musiałam siedzieć w domu, żeby się wgryźć w zagadnienie icon_smile.gif
Jak już mogłam się z bąblem ruszyć gdziekolwiek, jechać między ludzi było bosko. Zaczęłam czerpać satysfakcję z bycia mamą, bo mimo, że d zieckiem ale czułam się wolna- panią mojeo czasu, podporządkowanego fakt do dziecka, ale bez traumy.
Poznałam sporo fajnych innych mam- no cóż, w róznych momentach swojego życia człowiek szuka sobie różnych znajomych- wiadomo, że znajomi bez dzieci nie będa siedziec chętnie i słuchać jak gadam o moim dziecku. No ale co poradzić- skoro dziecko wypełnia całe moje życie przynajmniej w tym pierwszym okresie to jak tu gadać o czymś innym. Teraz wracam do innych tematów, urywam się bez małego z mężem, pod ręką babcia więc kompetentna osoba.
No ale ciekawe jak będzie jak na świat niebawem przyjdzie rodzeństwo- tego się boję najbardziej.
Z czułością wspominam pulchniuitkiego, pachnącego niemowlaka i bliskość- teraz jak dostanie buziaka to się czasem wyciera icon_smile.gif
Dobrze się czuję w tej roli- z perspektywy czasu, ale bywały rózne zwątpienia i załamania- myślę, ze to wpisane w cąłokształt jest.
gravida
Oj, dobra to lektura 'przed', dzieki icon_smile.gif
Arwena.
Kaelsa i jak tam? icon_smile.gif
Dirty Diana
CYTAT(Arwena. @ Sat, 13 Feb 2010 - 09:15) *
Kaelsa i jak tam? icon_smile.gif

Nieźle, nieźle. Czasem powiedziałabym-BOSKO, a czasem zmęczenie psychiczne i fizyczne rozkłada na łopatki. Ale w ogóle to cool 06.gif
Brakuje mi tylko wyjścia do fryzjera, kosmetyczki, na masaż i zakupy( bo rzeczy sprzed ciąży zrobiły się za duże) oraz na długie babskie posiedzenie, zakrapiane dobrym winem/likierem/drinkiem. No i ta zima cholerka, też mogłaby się skończyć, bo mąż mi samochodu nie chce użyczać.
Mika
CYTAT(Silije @ Tue, 26 Jan 2010 - 14:10) *
Mam jakieś zachłanne instynkty względem spodziewanego latem dziecka mojego brata. Najchętniej bym im podebrała i popielęgnowała troszkę, aby się nie męczyli ze swym niedoświadczeniem icon_redface.gif 29.gif


ja z rozkoszą wyżywam się od pół roku na siostrzeńcu icon_wink.gif
co ciekawe im mniejsze dzieci tym większa byla moja siła i wyrozumiałość
nie wspominając o tym,że do "cudzych" mam więcej wszystkiego
gdybym zamieszkała z Frankiem i jego mamą pewnie i laktacja by mi się uruchomiła icon_wink.gif
teraz mam kolejnego nowego rodka u brata więc przynajmniej mam gdzie dać upust instynktom choć moje odchowane czasem bywają tak kochane,że syczę "nie dziwię się,że w przyrodzie matki zagryzają swoje młode" icon_wink.gif


najtrudniejsze pierwsze dzieciÄ™
późnej przynamniej wiemy co nas czeka choćbywa,że logistyczne wszystko wygląda inaczej
Kaelsa,byle do wiosny icon_wink.gif
nie masz kogoś kto posiedziałby z maluchem godzinę,dwie a Ty mogłabyś choć na moment odreagować poza domem?
Dirty Diana
CYTAT(Mika @ Sun, 14 Feb 2010 - 00:57) *
nie masz kogoś kto posiedziałby z maluchem godzinę,dwie a Ty mogłabyś choć na moment odreagować poza domem?

Mam męża, ale bez samochodu nie bardzo mam się gdzie i jak wybrać. Samochód ostatnio zmieniliśmy na dużo większy, w taką pogodę nie zaparkuję nim, nie umiem. Prawo jazdy mam od roku, a nie jeździłam już od 7 miesiąca ciąży.
Mika
to może chociaż na spacer na pół godziny?
bo te pierwsze razy wyjścia i tak są ciężkie icon_wink.gif
najpierw my same musimy się przyzwyczaić do myśli,że dziecku bez nas nic się nie stanie,nie wyje w brudnym pampersie itd. icon_wink.gif
ja przy pierwszych samotnych zakupach dostałam mlekotoku i takich bóli,że mama musiała przystawić słuchawkę do buzi śpiącego Antona,bo z bólu nie mogłam po sklepie chodzić icon_wink.gif
zanim się przyzwyczaiłam biegałam za sprawami z wywieszonym językiem "bo dziecko" -obłęd w oczach,galopujące myśli,ciągłe nerwowe spoglądanie na zegarek...
wyjściami też trzebasię zahartować icon_wink.gif
Dirty Diana
Mika, ale ja już wyszłam parę razy, tyle że na krótko i np. do sklepu. A mnie się marzy fryzjer--około 3 godzin, bo blond pasemka muszę zrobić albo ploty, takie dłuższe. Niestety, na razie ja nie jestem chyba gotowa.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.