To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

nie wolno, nie ruszaj, nie, nie nie,nie...blablabla!

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

gosiagosia
musze o to spytac, bo momentami zaczynam gubic watek. mlody uwielbia jak mu czegos nie wolno i pozwala sobie na pokazanie wszystki wokol, ze on jednak moze i czeka na rekacje z usmieszkiem.
przyklad z wczoraj: bylismy u babci, mlody upatrzyl kwiat na podlodze i co rusz do niego podchodzil i probowal dotknac (tylko probowal).mowilam, ze niewolno, bo to kwiatek, zeby rosl nie wolno go dotykac, kwiatek babci itd (babcia w konwulsjach juz cala byla przez ta sytuacje). mlody oczywiscie podchodzil x razy, wyciagal reke i prawie kladl na kkwiatku (dzielo go doslownie kilka mm). co probowal, to nu strzelalam ta sama gadke, a mlody sie cieszyl. w koncu podszedl i go dotknal. wiec powiedzialam znowu to samo i go przenioslam dalej. podchodzil jeszcze kilka razy, az odpuscil. ale teraz moje pytanie- czy ja dobrze robie? moze powinien obmacac ten kwiat i bylby spokoj? takich przykladow jest mnostwo. mi i tak sie wydaje, ze mlodemu nie stawiamy zbyt bzdurnych (wg mnie) ograniczen. ograniczenia sa we wzgledach niebezpieczenstwa, zniszczenia rzeczy cennych itd. - to tak w skrocie. rozumiem, ze mam byc konsekwentna i jestem i ze mibnie sporo czasu zanim mlody bedzie to odbieral tak, jak ja chce (czyli zakaz bedzie zakazem).
natomiast sa rzeczy, na ktore mu pozwalam np rozlac wode z kubka, wybrudzic sie i nakruszyc przy jedzeniu, porwac chusteczki i papier, jakies "mdle" ksiazeczki, zajrzec do kubla na smieci, porozrzucac buty, oblizac sciane, pobawic sie miskami, lyzka (pod moim okiem oczywiscie), ponaciskac na tel(jdenmi zaslinil i tym samym popsul, wiec mam nauczke i go pilnuje zeby nie slinil)...tego jest mnostwo. moja matka wpada w maly atak histerii np wczoraj jak mlody jadl chleb i kruszyl, to mi sie oberwalom, ze nie wzielam sliniaka i tak jest caly czas. u dziadkow, babcia go ogranicza do zabawy zabawkani i biegania po podlodze (tez mial ograniczenia,bo kafelki za zimne itd. troche z tyn przystopowala tzn. nie zabiera go juz tak czesto z tej podlogi).
i po wizytach i moich rodzicow zastanawiam sie czy ja dobrze robie pozwalajac mu na tyle. pamietam, ze mni nic nie bylo wolno a nie widze potrzeby, zeby Szymka tak ograniczac, skoro nic takiego wg mnie nie robi. jak przegina, to go stopuje, ale sa rzeczy dla mnie tak blahe, ze pozwalam mu je podotykac, poslinic itd.
to dobrze robie czy nie ?
ulla
Jeżeli są rzeczy, których nie wolno - to nie wolno. Znaczy należy mówić "nie" i powstrzymywać delikwenta - spokojnie i konsekwentnie.
On nie robi tego na pokaz, a jeżeli masz wrażenie, że z uśmieszkiem i czeka na reakcję...tak. Podpatruje, czy może tym razem się uda, bo ciekawość dzieci w tym wieku (i trochę starszym też) jest niepowstrzymana. Będzie próbować do skutku (a potem dalej będzie) lub tak długo, aż nie wyrośnie i zainteresowania przeniesie na coś innego.
Z metod, które stosowałam to oprócz pilnowania, powstrzymywania i mówienia nie wolno, te rzeczy, na których mi zależało przenosiłam na poziom dla dziecka niedostępny (ciągłe zakazy były frustrujące i nudne przede wszystkim dla mnie).

Co do reszty ja pozwalałam i pozwalam, mnie też chyba pozwalano, bo moja mama, pomijając względy bezpieczeństwa, bo w tych przypadkach pilnuje, żadnego ze swoich wnuków nie ograniczała w poznawaniu świata. Mogły się wybrudzić, mogły się bawić naczyniami kuchennymi, mogły jeść same i upaćkać się jak bądź (od czego pralka), mogły też nabrudzić - w końcu ani odkurzacz, ani ścierka nie jest towarem niedostępnym. Jak były starsze przy okazji uczyły się sprzątać i to z wielką własną przyjemnością. Skoro traktuje tak wnuki, to myślę, że nam (mnie i rodzeństwu) też było dużo wolno. Tyle, że Weronice w domu wolno było znacznie więcej niż gdzie indziej (jeżeli była ze mną). Nawet u babci. Tzn. w tym zakresie jaki zależał ode mnie - czyli jeżeli nabrudziła, to sprzątałam ja (chyba, że babcia protestowała), pilnowałam, żeby niczego nie zniszczyła i to pomimo protestów mamy - typu "zostaw przecież nic się nie stanie".

Chyba szukasz problemu...a babcia niech sobie relacje z dzieckiem ustawia sama. Ty możesz co najwyżej przedstawić swój punkt widzenia, ale też, myślę, wypada uczyć dziecko, że w gościach i relacjach zewnętrznych można pozwolić sobie na mniej niż w domu. Weronika szybko to pojęła i choć w domu grzebała w szufladach i szafach, wyciągała książki z półki itp. to w gościach bardzo szybko przestała mieć takie ciągotki. Znaczy zrozumiała zasady i je respektowała, choć byłą jeszcze mała (ale była starsza niż Twój synek).
tolala
Gdzies czytalam, ze lepiej jest mowic np. zostaw niz nie wolno dotykac. Szybciej trafia do dziecka. Albo samo nie. Ale stanowczo. Na moja jako tako dziala, choc za nim zrozumie, ze ja naprawde nie zartuje, troche czasu mija. Kilka razy musze to samo powiedziec.
Ja na duzo pozwalam, pilnuje, zeby sobie krzywdy nie zrobila, i tak jak Ulla, rzecz, ktorych nie chce zeby zniszyla, przenosze w niedostepne dla niej miejsce.
Generalnie, podpisuje sie pod Ulla, czynie podobnie, a czy dobrze. Nie wiem, ale tak mi intuicja podpowiada.

Moja mama tez na poczatku mowila, ze nabrudzi ale teraz sie nauczyla, ze tak juz musi byc. Jedyne na co ona nie moze sie zgodzic to balagan w pokoju, a dla mnie to takie naturalne, ze jak sie dziecko bawi to jest balagan. Wazne, zeby po zabawie umialo po sobie posprzatac.
Adriannna
CYTAT(gosiagosia @ Sat, 13 Mar 2010 - 12:21) *
przyklad z wczoraj: bylismy u babci, mlody upatrzyl kwiat na podlodze i co rusz do niego podchodzil i probowal dotknac (tylko probowal).mowilam, ze niewolno, bo to kwiatek, zeby rosl nie wolno go dotykac, kwiatek babci itd (babcia w konwulsjach juz cala byla przez ta sytuacje). mlody oczywiscie podchodzil x razy, wyciagal reke i prawie kladl na kkwiatku (dzielo go doslownie kilka mm). co probowal, to nu strzelalam ta sama gadke, a mlody sie cieszyl. w koncu podszedl i go dotknal. wiec powiedzialam znowu to samo i go przenioslam dalej. podchodzil jeszcze kilka razy, az odpuscil. ale teraz moje pytanie- czy ja dobrze robie? moze powinien obmacac ten kwiat i bylby spokoj?


Sophie tez na zwrot "nie wolno poniewaz..." - nie reagowala, tak jak bym sobie tego zyczyla i potem w pewnej ksiazce znalazlam inf. iz dzieci ponizej trzeciego roku zycia nie wiedza co to przyczyna i skutek. Czyli dla Twojego synka fakt iz grzebiac przy kwiatku moze go niechcacy zniszczyc, spowodowac ze przestanie rosnac itd. niebardzo ma znaczenie niestety.

Ja zastosowalam dwie metody i czesto sie sprawdzaly. Gdy mala uparcie chciala czegos dotknac, obejrzec podchodzilam z nia do danego przedmiotu i ogladalam razem z nia, jednoczenie opowiadajac jej do czego sluzy itd. Potem, gdy juz poogladala zainteresowanie przedmiotem spadalo.

Inny sposob - odwrocenie uwagi. Sprawdza sie super do teraz 08.gif
konto_usunięte
jak już dziewczyny napisały: zamiast "nie" spróbuj zamiennie stosować inne słowa- np. zostaw, puść, itp.
albo odwracanie uwagi w stylu: pobawimy się czymś innym, pokażę ci, zobaczymy teraz... itp.
dziecko nie rozumie często, że dodając "nie" do "nie wolno", mamy na myśli, że tego nie należy robić i skupia się tylko na "wolno". ot, taka wybiórcza uwaga.
no i nauczyć się odpuszczać w tych sytuacjach, gdzie można sobie na to pozwolić. za cenę wybrudzenia, hałasu itp.
z moich doświadczeń wynika, że jak się cały czas zabrania- to nie odnosi pożądanego skutku.
mówię o sytuacjach, które nie są niebezpieczne, a tylko brudzące, hałasujące, i generalnie uciążliwe dla rodzica i nie niosą za sobą niebezpieczeństwa, czy innych poważnych szkód.
gosiagosia
eh, nie chodzilo mi o sam zwrot, bo stosuje rozne i nie rzecz w tym czy mnie slucha czy nie, bo za ktoryms razem poslucha, wiec metody sa skuteczne. mnie zastanawia fakt czy ja dobrze robie, ze mu na tyle pozwalam i o to pytalam. bo wg mojej matki robie zle.
konto_usunięte
a według mnie nie robisz źle- wręcz przeciwnie icon_smile.gif


Uleńka
Ja też czasem myśle, że Wiktorowi zbyt dużo wolno i moi rodzice też często mi mówią, że rozpuszczam go, ale dla mnie to nic strasznego, że je i kruszy, a moi rodzice oczami wywracają, że je się w kuchni przy stole pije też w kuchni, generalnie o ile nie zagraża sobie i innym pozwalam na "badanie" wszystkiego dookoła
gosiagosia
o dzieki icon_smile.gif generalnie mam poczucie, ze robie dobrze i nie "niszcze" tym psychiki mlodego, ale sa dni zwatpienia - stad ten temat.
gosiagosia
podbijam temat, bo:
okazuje sie jednak, ze wcale nie robie tak dobrze jak mi sie wydawalo.
dostalam dzis mega wyklad od ojca. Szymkos rozwalil nam pilota (przeze mnie, bo mu dawalam i nie widzialam w tym nic zlego. w sumie to poza tym, ze musze wstawac jak chce przelaczyc kanal, to nadal nie uwazam ze zrobilam cos nie tak a tym bardziej Szymek). wczesniej popsul mi tel, bo zaslinil (tez mu pozwalam na to, a maz sie wsciekal). mialam inny, ale padl i maz mi naprawil ten co mlody popsul i go mam nadal. to nauczylam sie tyle, ze juz tel nie pozwolam mlodemu brac do buzi, ale dawac daje, tyle ze pilnuje. ogolnie by se mogl go slinic, ale kasa kasa kasa i to nie moja, bo siedze na wychowawczym a to maz lozy na rodzine i na moje zle decyzje.
pilot tez mi nie jest potrzebny do szczescia, ale mezowi owszem i kupil nowy. teraz juz mlodemu go nie dam, bo znowu mam wyrzuty, ze to przeze mnie, a ojciec mnie tylko w tym utwierdzil.
wiec ja juz nie wiem w koncu czy robie zle czy dobrze. nie widze nic zlego w swoich decyzjach. za to widze zle decyzje innych, ktorzy karmia Szymka miedzy posilkami, strofuja na kazdym kroku, nie sa konsekwetni w swoim zachowaniu i decyzjach (to mnie strasznie irytuje i denerwuje, bo wiem z doswiadczenia ze wku rzalo mnie to, ze rodzice nie sa konsekwetni).
ojciec z matka twierdza, ze na wszystko mlodemu pozwalam. no fakt rozwalil tel i pilota, nic poza tym. no pobrudzil dzis cale ubranie, podloge i dywan, bo dostal banana do reki. maz mi tez afere zrobil, ze mu tak dalam. a ja mysle, ze jak ma sie nauczyc sam jesc jak nie praktyka. a pralke mamy, to sie wypierze. dywan tez sie wypierze jak bedzie cieplej i tak to ja zawsze robie, wiec nie rozumiem jego rozgoryczenia. ale ze dal mlodemu chleb, zeby tylko nie piszal i zeby sam mogl zjesc w spokoju ( codziennie ustawiam sobie posilki tak, zeby jesc razem z dzieckiem albo jak mlody spi, zeby mi nie jeczal ze chce, bo ma stale pory jedzenia), to juz nie widzi ze cos nie tak zrobil. moi rodzice to samo. daj mu daj, idz do mamy mama da... cisnienie rosnie! a mama potem musi mowic, ze nie da bo... bo co? bo jest niedobra i n ie da i nalezy na nia nakrzyczec, pobic itd. czasem mam wrazenie, ze jestem sama z wychowaniem syna.
a dzis co? mlody codziennie po kilka razy bawi sie moim portfelem. co najcenniejsze wyjmuje, czyli karte i dowod (pieniedzy i tak raczej nie mam albo rzadko mam) a reszte sobie przeklada, typu kalendarzyki, jakies karty payback itd. a dzis z tego powodu raban w domu, bo ja mu na to pozwalam - a co on zlego robi? i znowu mam dylemat jak w dniu, kiedy zalozylam ten temat.
ulla
Pozwalanie na wiele nie = pozwalanie na wszystko. Nie pozwalałam dziecku bawić się moim telefonem, pozwalałam jej go wziąć do ręki i pooglądać pod kontrolą (choć bez kontroli jej się zdarzało, ale to z winy mojej nieuwagi). Jak była starsza, na takiej samej zasadzie mogła usiąść do mojego komputera. Nie pozwalałam grzebać w portfelu/torebce itp. , bo na to nadal nie pozwalam. Do zabawy dostała stary portfel, stare karty, jak tez starą komórkę, starą klawiaturę i myszkę.
Nie wolno jej było bawić się pilotem, dotykać wieży, dvd itp. co nie znaczy, że tego nie robiła, kiedy tylko miała okazję. Jak przyszedł czas to ją nauczyliśmy obsługi, ale wtedy nadal nie wolno jej było samej, co nie znaczy, że nie próbowała.
Poza pierwszym rokiem życia (a raczej jego końcem) też odpadało tzw. podjadanie. Tzn. w trakcie posiłków dostawała do ręki jedzenie, które się do tego nadawało, ale jadła siedząc w foteliku (teraz znacznie więcej bałagani jedząc coś, bo nie zawsze siedzi przy stole).

Tak, chyba pozwalasz na trochę za dużo.

Ps. acz w kwestii jedzenia, mogę nie być miarodajna, bo Weronika jadła bardzo regularnie i ona zwyczajnie nie chciała nic pomiędzy posiłkami.
gosiagosia
tyle, ze ja nie widze zeby bylo cos nie tak, tzn. jesli chodzi o sprzety, ktore nadaja sie do naprawy to rozumiem, ze nie powinien ich dotykac, bo moze popsuc jak widac, ale jesli chodzi o jedzenie, to ... nawet jakby siedzial w foteliku i dostal tam banana do reki, to i tak by wszystko wypaskudzil, ewentualnie dywan by zostal mniej naruszony. ale to, ze grzebie mi w porfelu czy torbie wozkowej, to nie widze nic zlego. skoro widzi tam cos interesujacego, to niech sobie grzebie. nie ma tam nic, coby mogl popsuc.
Gremi
gosiagosia - ja zgadzam sie z ulla. Dodam jeszcze ze ja do torebki nie pozwalam zagladac z kilku powodow ale przede wszystkim dlatego zeby moja corka nie myslala sobie ze torebki sa ogolnie do zabawy. Wolalabym zeby nie grzebala w torebkach moich gosci. Z pilotami i telefonami mam podobnie - nie bo to nie sa zabawki. Natomiast jesli chodzi o banana i jedzenie to pozwalalam jej na samodzielne jedzenie (nawet zupy) liczac sie z tym ze wszystko dookola (lacznie ze scianami) bedzie ubrudzone. Ale miala do tego wyznaczone miejsce (swoj stolik) i jadla tylko tam. Teraz juz sama pieknie wszystko zjada i jest czysciutko.

No i rozumiem cie doskonale z tym podkarmianiem dziecka. Tez mam z tym problem ale za kazdym razem zwracam uwage podkarmiajacemu i teraz wszyscy wiedza ze zanim cos dadza mlodej do jedzenia to najpierw zapytaja sie mnie o zdanie.
beata1104
gosiagoasia myśle że dziecko powinno znać granice i że nie wszystko można, ja piloty daje do zabawy ale kom nie, chyba że taką starą nieużywaną. Jedzeniem niech sobie paćka, kruszy, sprawdza przepuszczalność między palcami czy co tam jeszcze wymyśli, może porozmawiaj z m i ustalcie razem czego nie dawać Szymkowi, nie będzie pretensji i synkowi dasz coś w zastępstwo do zabawy
gosiagosia
dla jasnosci - ja torebki swojej nie daje do zabawy tylko taka od wozka, gdzie sa pieluchy, chusteczki itd. i przy okazji portfel, ale bez dokumentow. a pilota juz nie dostanie na pewno, telefon ma swoj a nasz bierze jak sie obudzi, bo lezy na stoliku, z ktorego wszystko sciaga. a lezec tam musi. do buzi juz nie bierze, jak bierze to mu zabieramy po nie posluchaniu pierwszego ostrzezenia.
i nie wiem czy to kwestia, ze jeszcze nie zczail czy moze wie, ze nie wolno albo go po prostu nie interesuje, ale w inne torebki/torby nie zaglada, takze goscie moga spac spokojnie.

no i mam pytanie - piszecie czego dzieciom nie wolno, a co w takim razie im wolno? bo jak czytalam ulle, to mialam wrazenie, ze czytam wlasna matke.
ulla
CYTAT(gosiagosia @ Mon, 29 Mar 2010 - 11:48) *
no i mam pytanie - piszecie czego dzieciom nie wolno, a co w takim razie im wolno? bo jak czytalam ulle, to mialam wrazenie, ze czytam wlasna matke.


To przeczytaj mój wcześniejszy post w tym wątku.


Ps. czyżbyś nie lubiła krytyki?? 06.gif 29.gif
gosiagosia
jesli ta krytyka zakrawa o teksty mojej matki, to faktycznie nie lubie icon_neutral.gif

CYTAT
Co do reszty ja pozwalałam i pozwalam, mnie też chyba pozwalano, bo moja mama, pomijając względy bezpieczeństwa, bo w tych przypadkach pilnuje, żadnego ze swoich wnuków nie ograniczała w poznawaniu świata. Mogły się wybrudzić, mogły się bawić naczyniami kuchennymi, mogły jeść same i upaćkać się jak bądź (od czego pralka), mogły też nabrudzić - w końcu ani odkurzacz, ani ścierka nie jest towarem niedostępnym.


moja matka wychodzi z innego zalozenia i Szymkowi u nich nie wolno, do nas raczej nie przychodzi wiec ciezko powiedziec jakby malego tutaj traktowala. a mnie takie ograniczenia strasznie denerwuja. ostatnio Szym otworzyl szafke z garami, babcia to zobaczyla i oberwalo sie dziadkowi, ktory akurat nie zdarzyl szafki zamknac, ze jest taki i owaki i ze co w ogole robi itd. potem ja oberwalam, ze bronie ojca i ogolnie bylo niemilo.
afera nr 2 w tym samym dniu byla jak Szym postawil swoj kubek zamkniety! na dywan. byl suchy, ale matka stwierdzila ze moze sie przewrocic i rozlac. dodam, ze w kubku byla sama woda.
Tamara79
A moim zdaniem taka dyskusja do niczego nie prowadzi, bo ja usypiam czasami młodego na rekach, bo tak i już, a inna mama czeka, aż dziecko się wypłacze a inna usypia w wózku. I każda ma na ten temat swoje zdanie. I o ile skazywanie dziecka na godzinny płacz może być dla niego szkodliwe (i tu bym walczyła o zmianę postępowania matki) o tyle oblanie się woda jest uciążliwe li tylko dla rodzica, bo musi dziecko przebierać, a dziecko ma tylko radochę. Tak więc między nami kobietami do porozumienia dojść raczej nie może, bo każda z nas jest inna i ma inny poziom wytrzymałości na zniszczenia.
Co innego w rodzinie, tu się trzeba dogadać osobiście i nasze/moje zdanie w kwestii czy dziecko może sie bawić portfelem tudzież innymi gadżetami niczego tu nie zmieni.
Z wymienionych tutaj, moje miało styczność z:
- komórkami (w tym dwa egzemplarze zniszczone-od tego czasu ma swoją)
- pilotami (acz zal mi kasy na nowe więc pilnuję)
- kubkami z woda i inna zawartości (i tu zależy jak leży, jak mam czas na przebieranki to pozwalam, a jak nie to daje inną zabawkę)
- torebka staram się pilnować (choć moja zazwyczaj pusta icon_wink.gif )
- jedzenie na podłodze, z psem, na kanapie itp.( no taka ze mnie matka icon_wink.gif )
I mi tak dobrze i dziecku chyba też.
Generalnie jak jesteśmy w gościach to staramy się dostosować do norm panujących w danym domu, czyli jeśli w garach grzebać nie wolno to pilnuję, żeby dzieć nie grzebał.
A czy ktoś uważa, że rozpieszczam, czy nie, szczerze jakoś mało mnie to obchodzi. W końcu to ja piorę ten upaćkany dywan a nie teściowa.
Gorzej z mężem, tu potrzeba kompromisu i ustalenia wspólnych zasad.

laila
mojemu synkowi było można prawie wszystko , fakt parę telefonów się popsuło , jedno dvd , i jakieś inne drobiazgi ,mąż pretensje miał , ale ja wolałam niech mały kombinuje a ja mam chwilkę dla siebie żeby się wykapać , zrobić makijaż itp . oczywiście moja wygoda przełożyła koszty .Powiem trudno . Z wiekiem uczyłam synka że niemożna bo się zepsuje i nie będzie itp itd . w wieku jakiś 3 lat sam porządkował piloty na półce co robi po dziś dzień i jeśli ktoś odłoży tam gdzie nie trzeba zanosi na miejsce fascynacja minęła . Jedzenie i picie do woli ale przy stole , lecz nigdy nie dałam jedzeniem rzucać .
W chwili jednak obecnej myślę że drugie dziecko będzie miało więcej zakazów ,dlaczego a no dlatego bo i czasu będzie mniej na sprzątanie a i po 5 latach wymieniliśmy "zużyty "z sposób mechaniczny czyli przez synka oraz już przestarzały sprzęt domowy i chciałabym aby następne 5 lat był sprawny a jak się da to i dłużej 03.gif
Jednak będąc gościnnie synek nie robił tego co w domu z bo nie było mu nic dziwne ani zakazane , nie czekałam aż ktoś mnie upomni tylko po prostu przyjmowałam takie odgórne normy co dziecko może u kogoś a co nie ...
użytkownik usunięty
[post usunięty]
Uleńka
CYTAT(gosiagosia @ Mon, 29 Mar 2010 - 12:08) *
jesli ta krytyka zakrawa o teksty mojej matki, to faktycznie nie lubie icon_neutral.gif
moja matka wychodzi z innego zalozenia i Szymkowi u nich nie wolno, do nas raczej nie przychodzi wiec ciezko powiedziec jakby malego tutaj traktowala. a mnie takie ograniczenia strasznie denerwuja. ostatnio Szym otworzyl szafke z garami, babcia to zobaczyla i oberwalo sie dziadkowi, ktory akurat nie zdarzyl szafki zamknac, ze jest taki i owaki i ze co w ogole robi itd. potem ja oberwalam, ze bronie ojca i ogolnie bylo niemilo.
afera nr 2 w tym samym dniu byla jak Szym postawil swoj kubek zamkniety! na dywan. byl suchy, ale matka stwierdzila ze moze sie przewrocic i rozlac. dodam, ze w kubku byla sama woda.

Jakbym słyszała swoją mame, słowo daje
Szczerze? Wiktor też bawi się pilotem, komórką portfelem identycznie jak u ciebie. Jeden pilot rozwalił kupiłam drugi, zgubił mi dowód osobisty, wyrobiłam nowy, ale teraz już wyciągam dokumenty gdy widze, że dobiera się do portfela. Telefon też mi rozwalił dokładnie dwa dni temu
Generalnie u nas jest podobnie, mam wrażenie, że u moich rodziców nic mu nie wolno
Pozwalam mu na poznawanie wszystkiego pod warunkiem że nie zagraża sobie a ni nikomu daną rzeczą, bo wiadomo, że noża bym nie dała
Ja też ciągle słysze, że go rozpuszczam
Czasem tak sobie myśle, że mu na tyle pozwalam, bo moi rodzice konserwatywni byli wobec mnie i z dzieciństwa pamiętam tyle, że nic mi nie było wolno, no dobra na dużo mi nie pozwalali. Nie wiem czy dobrze myśle, ale tak mi się zdaje

Ja myśle, że ty sama powinnaś ustalić granice i ich przestrzegać, ja dużo pozwalam ale są rzeczy których mu nie wolno i kropka i tego się trzymam
Co do jedzenia to też moi rodzice ciągle psioczą, że je na dywanie lub kanapie i robi syf, mi to nie przeszkadza, wszystko da się sprzątnąć
kasiaaaaa
Ja generalnie mam tak, że są rzeczy, których młodej nie wolno absolutnie ruszać/bawić się nimi, a są takie, z którymi może robić co chce.
Pudło z zabawkami może sobie wywalać do góry dnem setki razy, kiedy tylko ma ochotę, nawet jeśli chwilę wcześniej je pozbierałam, żeby odkurzyć.
Piloty, telefony, laptopy i podobne rzeczy dla młodej są nietylakne. Na początku było to troszkę okupione fochami, ale dziś pilot może leżeć na ławie i młoda go nie rusza. Co do torebek - też nie pozwalam jej grzebać w mojej z tego samego powodu, o którym pisze Gremi - żeby potem nie grzebała w cudzych. Jedzenie - dostaje do łapy chrupczaka, chleb, jabłko, kruszy, ślini, jest ok. Ale nigdy na podłodze. Do jedzenia zawsze wkładam ją do fotelika. Jak jesteśmy na przykład u kogoś, sadzam ją na krześle i wtedy może jeść. No nie toleruję chodzenia z jedzeniem po domu, mam bzika na tym punkcie. Z resztą młoda tak się już nauczyła, że jak dostaje coś do łapy, to sama woli sobie gdzieś przycupnąć, zjada i dopiero wraca do zabawy.
Jeśli chodzi o rodzinę, to u mnie jest tak, że moja mama, tata czy siostra nie zrobią nieczego, jeśli mnie wcześniej nie zapytają. Jak zanoszę młodą czasem na dół do mamy, to nieraz mama wołała "Kasia, mogę jej dać kromkę chleba?". I mama też wie, że wtedy ma ją posadzić przy stole, ewentualnie na werslace i młoda ma sobie spokojnie jeść.
Ogólnie uważam, że dziecku absolutnie nie wolno pozwalać na wszystko.
Gosia, rozmawiałaś z mamą? Powiedziałaś jej, że nie życzysz sobie tego czy tego?
gosiagosia
Ulenka, dobrze wiedziec, ze nie tylko ja mam jak mam, a z drugiej strony wolalabym, zeby tak w ogole nie bylo.

kasia, hehe chyba nie wiesz jaki to typ osoby. nie da sie rozmawiac ani nic ani nic. a mowic, zeby nie dawali jedzenia, to mowilam wielokrotnie i zwykle nie daja, ale mi matka biadoli, ze dziecko glodze 37.gif (prawie 11kg zywej wagi). ojciec dal ciasto i udal, ze nie wiedzial ze mu nie wolno. maz dal, bo chcial zjesc sniadanie w spokoju, a tesciowie nie daja, bo krzycze z wyprzedzeniem "nieeeeeeeeee"!
czlowiek musi sie napocic najpierw, a dziecko potem pomysli ze matka tyran, bo wszyscy chca "dobrze" a matka zle.
tuLena
albo nie znalazłam, albo nie prześledziłam dokładnie wątku, ale mam pytanie: mieszkasz z rodzicami, że tak często masz z nimi kontakt?
Agalu
moje dziecko może bawić sie i pilotami i telefonami - a niby dlaczego nie, przecież dziecki się interesuja wszystkim co je otacza, a nie tylko zabawkami ,a co to pilot czy telefon bardzo interesująca rzecz - bez przesady z tym nieruszaniem
oczywiscie w gościach jak jesteśmy to nie pozwalam ruszac, bo właścieciele mogą nie być zadowoleni i nie pozwalam ,i nie ma żandych histerii z tego powodu

nie wyobrażam sobie żeby dziecko moje miało się bawić tylko zabawkami a jeść miało tylko na siedząco przy stoliku 37.gif
dom to nie wojsko
a dzieci to tylko dzieci

śniadanie, obiad kolacja to oczywiście że przy stole, ale przekąski typu owoc, ciastko, chrupka , picie - takie rzeczy dzieci moje jedzą na dywanie, czy spacerując sobie po domu

jestem pedantką, lubię mieć czysto ,i co z tego
sprzątam jak sie nabrudzi i tyle, zawsze mam w domu czysto niezależnie od tego gdzie moje dzieci jedzą

i to co wyżej napisałam nie jest na pewno pozwalaniem dziecku na wszystko
to sÄ… normalne sytuacje
gosiagosia
mieszkamy sami, ale widziszmy sie z rodzicami co najmniej raz w tygodniu.
laila
ja teraz przeczytałam jeszcze raz to co pisałaś i w pewnym sensie zaczynam rozumieć Twoich rodziców . Moze głupi to zabrzmi ale jeśli idziesz do nich to wówczas oni ustalają zasady ,no chyba ze źle zrozumiałam ale jak mały zepsuł pilota Twojemu tacie to byłaś u nich i to Ty odpowiadasz za to co zbroi Twój maluch , ja poprosiła bym mamę o uprzedzenie mnie jakie chce aby u niej panowały zasady , wiadomo co dać do jedzenia decydujesz Ty ale to czy mama pozwoli na wcieranie kanapek w dywan ? to co w domu Twoich rodziców to ich własność i musisz to uszanować . Jeśli się nie dogadacie zostają wizyty u Ciebie w domu i wtedy jesteś na swoim terenie rządzisz TY i po kłopocie . Bo zobacz jakby do Ciebie przyszła kuzynka koleżanka z maluszkiem , i pozwalałabym maluszkowi na wszystko to czego Ty nie chcesz icon_smile.gif u mnie raz była koleżanka której syn trzaskał mi po nowym tv kluczami a ona piła kawkę i tylko stękała niewolno , myślałam ze uduszę oczywiście ją a nie dzieciaczka bo co on winny skoro mama nie potrafi się zachować i pilnować i jakoś go zająć ?
tuLena
CYTAT(gosiagosia @ Wed, 31 Mar 2010 - 20:32) *
mieszkamy sami, ale widziszmy sie z rodzicami co najmniej raz w tygodniu.


zapytałam, bo z wpływu jaki maja na Ciebie ich komentarze odniosłam wrażenie, że moze mieszkacie razem, konakt jest intensywny i i jesteś jakby na nich "skazana". Nie widzę się jakoś w sytuacji kiedy ruszyłyby mnie teksty np mojej mamy wypowiadane raz w tygodniu ( no chyba,zeby moje dziecko cos jej faktycznie niszczyło za moją zgoddą, ale to akurat zrozumiałe byłoby zwracanie mi uwagi). I podpiszę się pod Rosą- problem nie jest w tym na co pozwalasz dziecku a na o nie. Ja tu widzę obsztorcowywaną przez wszytskich małą dziewczynkę
gosiagosia
CYTAT(laila @ Wed, 31 Mar 2010 - 23:44) *
ja teraz przeczytałam jeszcze raz to co pisałaś i w pewnym sensie zaczynam rozumieć Twoich rodziców . Moze głupi to zabrzmi ale jeśli idziesz do nich to wówczas oni ustalają zasady ,no chyba ze źle zrozumiałam ale jak mały zepsuł pilota Twojemu tacie to byłaś u nich i to Ty odpowiadasz za to co zbroi Twój maluch , ja poprosiła bym mamę o uprzedzenie mnie jakie chce aby u niej panowały zasady , wiadomo co dać do jedzenia decydujesz Ty ale to czy mama pozwoli na wcieranie kanapek w dywan ? to co w domu Twoich rodziców to ich własność i musisz to uszanować . Jeśli się nie dogadacie zostają wizyty u Ciebie w domu i wtedy jesteś na swoim terenie rządzisz TY i po kłopocie . Bo zobacz jakby do Ciebie przyszła kuzynka koleżanka z maluszkiem , i pozwalałabym maluszkowi na wszystko to czego Ty nie chcesz icon_smile.gif u mnie raz była koleżanka której syn trzaskał mi po nowym tv kluczami a ona piła kawkę i tylko stękała niewolno , myślałam ze uduszę oczywiście ją a nie dzieciaczka bo co on winny skoro mama nie potrafi się zachować i pilnować i jakoś go zająć ?



laila, mlody rodzicom nic nie zepsul. pilot byl nasz. jesli chodzi o jedzenie - u rodzicow Szymek czesto odmawia jedzenia, bo babcia chodzi nad glowa i ciagle go wyciera albo zbiera okruszki. nie ma swojego krzeselka, wiec karmimy go na kolanach, ale musi miec spokoj. moja matka ma hopla na punkcie czystosic, okruszkow. wiadomo, ze jak karmie na kolanach to sie nakruszy, bo mlody dotknie reka, wypluje czy cokolwiek innego, jak matka interweniuje, to mlody sie denerwuje i nie chce jesc. przeciez nie zrzuce go z nog i nie zaczne sprzatac. jak konczy, to zawsze pozbieram jak cos nabrudzi, ale przy tmy jest kupa nerwow i krzykow i pretensji.
jesli chodzi o wcieranie w dywan, to dywan tez byl nasz.

Agalu,
CYTAT
moje dziecko może bawić sie i pilotami i telefonami - a niby dlaczego nie, przecież dziecki się interesuja wszystkim co je otacza, a nie tylko zabawkami ,a co to pilot czy telefon bardzo interesująca rzecz - bez przesady z tym nieruszaniem
oczywiscie w gościach jak jesteśmy to nie pozwalam ruszac, bo właścieciele mogą nie być zadowoleni i nie pozwalam ,i nie ma żandych histerii z tego powodu

nie wyobrażam sobie żeby dziecko moje miało się bawić tylko zabawkami a jeść miało tylko na siedząco przy stoliku
dom to nie wojsko
a dzieci to tylko dzieci

o
sprzątam jak sie nabrudzi i tyle, zawsze mam w domu czysto niezależnie od tego gdzie moje dzieci jedzą

i to co wyżej napisałam nie jest na pewno pozwalaniem dziecku na wszystko
to sÄ… normalne sytuacje


pod tym sie podpisuje.

tuLena, problem jest taki, jak w temacie. gubie sie czasem w tym czy przypadkiem mlodemu nie wolno za duzo. dzis no uwazam, ze dobrze robie ale mam gorsze dni (glownie jak jestesmy u rodzicow) i wtedy troche mi sie miesza wszystko.
a to, ze rodzice maja na mnie wplyw, to maja, bo mialam tylko ich, z nimi zylam przez 20lat itd. a jaki maja wplyw, to juz oddzielna historia, ktora przerabialam na terapii.
Uleńka
CYTAT(Agalu @ Wed, 31 Mar 2010 - 22:31) *
moje dziecko może bawić sie i pilotami i telefonami - a niby dlaczego nie, przecież dziecki się interesuja wszystkim co je otacza, a nie tylko zabawkami ,a co to pilot czy telefon bardzo interesująca rzecz - bez przesady z tym nieruszaniem
oczywiscie w gościach jak jesteśmy to nie pozwalam ruszac, bo właścieciele mogą nie być zadowoleni i nie pozwalam ,i nie ma żandych histerii z tego powodu

nie wyobrażam sobie żeby dziecko moje miało się bawić tylko zabawkami a jeść miało tylko na siedząco przy stoliku 37.gif
dom to nie wojsko
a dzieci to tylko dzieci

śniadanie, obiad kolacja to oczywiście że przy stole, ale przekąski typu owoc, ciastko, chrupka , picie - takie rzeczy dzieci moje jedzą na dywanie, czy spacerując sobie po domu

jestem pedantką, lubię mieć czysto ,i co z tego
sprzątam jak sie nabrudzi i tyle, zawsze mam w domu czysto niezależnie od tego gdzie moje dzieci jedzą

i to co wyżej napisałam nie jest na pewno pozwalaniem dziecku na wszystko
to sÄ… normalne sytuacje

Myśle dokładnie tak samo, dzieci są tylko dziećmi,
laila
e to ja nie widzę żadnego problemu dziecko jest dzieckiem i tyle , jedynie jak już pisały dziewczyny problem raczej z relacjami między Tobą a mamą , naprawdę współczuję
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.