We wrześniu Jasiek zaczął chodzić do przedszkola, jednak z grubsza wyglądało to tak, że średnio w miesiącu (do grudnia) był 4 dni w przedszkolu, a reszta, to chorowanie i rehabilitacja. Mąż za cholerę opieki nie weźmie, więc to mi przypadało zostawać z dzieckiem za każdym razem, gdy było chore. Tylko, że ja też pracuję, a wiecie jak dzisiaj pracodawca patrzy na ciągłą nieobecność pracownika w firmie.
Nie mam niestety możliwości zostawiania młodego z babcią, ciocią, czy sąsiadką. W międzyczasie znalazłam opiekunkę dochodzącą, która przychodziła "w razie awarii", co zdarzało się nader często. Była to miła Pani, typu babcia, z którą moje dziecię jednak okrutnie się nudziło, więc na dłuższą metę było to żadne rozwiązanie.
Po namyśle doszliśmy z mężem do wniosku, że takie chodzenie do przedszkola, to żadne chodzenie (zwłaszcza, że ze względów zdrowotnych Pani doktor z przedszkolem też kazała się wstrzymać do wiosny) i trzeba młodemu znaleźć opiekunkę na stałe. Dałam ogłoszenie i znalazłam, dokładnie taką, jaką chciałam - studentkę pedagogiki wczesnoszkolnej, która potrafi młodemu twórczo zorganizować czas. I wszystko byłoby OK, gdyby nie to, że młody bardzo tęskni za kontaktem z rówieśnikami, a ja niestety mieszkam na takim zad...., że kontatkty towarzyskie z rówieśnikami młody ma zdecydowanie ograniczone. Stąd chciałabym , żeby po świętach znów zaczął chodzić do przedszkola, a jednocześnie (w obawie, że będę miała "powtórkę" z rozrywki") nie chciałabym pozbywać się obecnej opiekunki. Jakiś wstępny pomysł na to mam, jednak może ktoś podsunie mi lepszy...
Jak oddać Jaśka do przedszkola i jak równocześnie zatrzymać opiekunkę?