To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Zbliża się dzień ojca w przedszkolu

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

tysia24
Jestem mamą niebawem już czterolatka..., zbliża się dzień taty obchodzony w przedszkolu tak samo jak święta dziadków i mamy..., wierszyki, piosenki, występy, laurki...

Cypi nigdy nie widział swojego taty i mam nadzieję, że nigdy nie będzie miał z nim kontaktu. Wychowuję go sama od urodzenia jako samotna matka, mam narzeczonego, który jest także ojcem chrzestnym małego i jakoś tak już się utarło, że inne dzieci mają tatusiów, a on ma wujka.
Tylko co dalej? widzę, że już najwyższy czas, żeby spróbować wytłumaczyć dlaczego tak jest, wystarczająco długo zwlekałam, a nałożyło się już na siebie kilka spraw.
Cyprian jest bardzo rozumnym dzieckiem, zadaje masę pytań, bardzo dużo tematów niełatwych już przerobiliśmy, a do tego nie wiem jak podejść...
Bardzo proszę o pomoc...najłatwiej byłoby nie puścić go przez miesiąc do przedszkola i wytłumaczyć, że dzień wujka w ogóle nie istnieje...
Mama Mateo
Powiem tak - trzeba dziecku powiedzieć prawdę w sposób odpowiadający jego wiekowi. Potem można powiedzieć, że jeśli będzie chciał to przyjdziesz na to przedstawienie Ty, albo wujek ktokolwiek:) albo po prostu nie puszczać tego dnia małego do przedszkola - ale mimo wszystko zacząć o tym rozmawiać i wytłumaczyć czemu nie idzie do przedszkola. Zresztą oni ćwiczą już napewno wierszyki itd więc może warto porozmawiaćicon_smile.gif

U mnie w przedszkolu "dzień ojca" połączony był z Dniem Matki, wiec rodzice przychodzili oboje - ja byłam sama i wcale a wcale mi nie było przykro - małemu też nie ale to może dlatego, że on wie jaki tatuś jest jego i mu zwisa.
Ale dostał dwie laurki (dla Mamy i Taty), którymi mnie obdarował więc jest ok.
Mój mały wie, że byłam z jego tatą, mieliśmy ślub ale nie jesteśmy już razem i nie będziemy bo po prostu nie możemy sie dogadać. Zaczął pytać sam więc mu mówiłam.
Wracając do przedszkola - u nas nigdy osobnego Dnia Ojca nie robiono, podejrzewam że nie jestem jedyna w takiej sytuacji i dlatego:)
jaAga*
U nas w przedszkolu też tak rozwiązano ten dzień, że połączono razem z Dniem Mamy - to napewno jakieś ułatwienie dla samotnych rodziców.
Ale do sedna- ja jestem za uświadamianiem dzieci od samego początku, moja córka wie, kto jest jej prawdziwym ojcem (choć nie zna go praktycznie), wie dlaczego tak jest i wie, że ten mężczyzna na którego mówi "tato " (dodam, że z własnej nie przymuszonej woli)to jej ojczym tak naprawdę. Mówiłam jej o ojcu gdy była maleńka, wiedziała, że nie mieszka z nami, a potam jak pojawił się mój m. to poprostu przylgnęła do niego....ale nie pozwalam jej zapominać, że gdzieś tam jest ten biologiczny icon_wink.gif.
m4rusia
Stary temat ale jakoś tak dopiero teraz się dogrzebałam icon_smile.gif
U mnie podobna sytuacja... Exio niby się interesuje młodą ale... nigdy go nie ma icon_sad.gif Teraz też .. i prędko nie wróci. Wiki nie wie gdzie jest i mam nadzieję że się nie dowie icon_sad.gif Za ojca "robi" mój mąż. Ale On dla niej też wujkiem niejako. Młoda nie ma jednak z tego powodu kompleksów bo powiedziałam jej, że nie każde dziecko może być kochane przez mężczyznę który nie jest prawdziwym ojcem i przez to jest wyjątkowa. I młodej z tym dobrze icon_biggrin.gif To samo (jeśli chodzi o teatrzyki, przedstawienia) mamy/mieliśmy jeśli chodzi o Dzień Babci. Moja Mama nie poczuwa się do bycia babcią a mama Exia pracuję za granicą i nie była w stanie przyjeżdżać. "Babciowała" wtedy moja Babcia icon_smile.gif Wiki zadowolona z tego tym bardziej, że moją Babcię uważa za swoją icon_smile.gif Teraz sprawa o tyle łatwiejsza i nie musimy już "męczyć" mojej schorowanej Babuleńki bo rolę z chęcią przejęła mama mojego obecnego męża. Została oficjalnie "zaprzysiężona" na Babcię przez moją Wiktorkę na "Dzień Babci" laurką i buziakiem icon_smile.gif

Nie ważne czasami, że prawdziwy ojciec czy babcia nie mogą/ nie chcą być na takich uroczystościach. Dla dziecka najwaznejsze jest, że tę rolę przejmie ktoś kogo też kochają i utożsamiają go z pełniącym takie obowiązki icon_smile.gif
katiM
U nas podobnie, w przedszkolu jest organizowany dzień rodzinki (wszystko razem, łącznie z dniem dziecka). Moja córka także nie widziała swojego ojca nigdy. Wytłumaczyłam jej, że są rózne rodziny, takie jak my czyli mama z córką, że są oboje rodzice a i też tatusiowie sami z dziećmi. Mojej małej to wystarczyło (jak narazie) zaakceptowała i nie pyta o tatę. Jak zacznie pytac to dalej będe szukac odpowiedzi, ale takiej żeby stosownie do jej wieku była prawdą. Powoli małymi krokami dojdziemy do celu, tak żeby nie poczuła się skrzywdzona i oszukana.
Majeczka56
Moim zdaniem zawsze możesz uniknąć takiego dnia, lecz to będzie ucieczka, wsumie nie wiem szczerość chyba wprawi malca w smutek a to nie jest dobre.
użytkownik usunięty
[post usunięty]
m4rusia
a dlaczego nie powinno się tak tytułować męża mamy?? No dobra wujkiem (bratem mamy) nie jest ale skoro wszystkim taki układ pasuje to po co generalizować, że "nie powinno sie mówić". U nas takie tytułowanie wyszło na przykładzie moich układów z moimi przyjaciółmi płci obojga. I tak: mam najlepszą przyjaciółkę, taką szczerą, od serca, ble bleee i dziwnym uznaliśmy, że moja Wiki i dzieci psiapsióły (w tym i mój chrześniak) miały by tytułować nas per Pani. Jesteśmy ze soba tak blisko, jak rodzina więc nijak inaczej nie mogłysmy się ponazywać icon_wink.gif Jesteśmy ciociami dla swoich dzieci tym samym mąż mojej psiapsióły (z którym Wiki tez jest zżyta a ja się z nim przyjaźnię) jest niejako wujkiem dla mojej Wiki. I teraz pojawił się mój mąż. Zaczął być dla mojej Wiktorki kimś tak samo ciepłym i potrzebnym jak do tej pory był własnie mąz psiapsióły/mój przyjaciel. Zastapił go niejako dając jeszcze o wiele więcej. Nie zastapi jednak ojca (w jej sercu bo w życiu zastapił go doskonale) i wołanie do niego "tato" odpada. Odpada także mówienie po imieniu. Znam swoje dziecko i wiem, że pozwalałaby sobie na za dużą poufałość w stosunku do M.
Moja Wiki w sumie zdecydowała o tytułowaniu mojego M w bardzo spontaniczny sposób. Któregoś dnia wypaliła do niego: jesteś taki sam fajny jak wujek R. (ten jej przyszywany wujek od przyjaciółki mojej) i w sumie też możesz byc moim wujkiem icon_smile.gif
użytkownik usunięty
[post usunięty]
m4rusia
jeżeli o bliskości i zżyciu dziecka z kimkolwiek ma świadczyć tylko drzewo genealogiczne to owszem ale w życiu bywa inaczej. A jeżeli ojciec biologiczny dziecka faktycznie nie żyje to czy ojczym staje się tym biologicznym zamiast niego nabywając przywilej tytułowania go ojcem?? No bo przecież przez fakt śmierci metrykowego rodzica nie stał się nim. Sama śmierć rodzica czy nie wpisanie go do metryki nie robi z (jak to określiłaś) obcego człowieka rodzica dziecka. Ja zrozumiałam z Twojego postu, że kłamstwem jest tylko wujkowanie, ojcowanie juz nie. A jeśli dziecko zamiast z inicjatywą "tato" wyjdzie z "wujku"??

edit: za mocne ujęcie jednego wyrażenia icon_smile.gif
użytkownik usunięty
[post usunięty]
tysia24
Hmmm widzę, że rozwinęła się dyskusja w wątku... u nas faktycznie wujek, jest jako ojciec chrzestny- prawdziwym wujkiem, więc moje dziecko tak też się do niego zwraca.
Jakoś nie mogę znaleźć słowa, jak miałby być nazywany partner matki, skoro nie tata i nie wujek...

Wracając do dnia ojca- nie taki diabeł straszny...z tego co opowiadali moi mężczyźni- było naprawdę miło. Teraz z perspektywy czasu widzę, że wielką krzywdą byłoby nie puszczenie Cypiego do przedszkola. Myślę, że była to najwyższa pora stawić czoło moim "strachom":). Wujas oprócz występów, wierszyków itd. dostał przepiękną laurkę "dla kochanego taty",żeby nie różniła się od tych, które przygotowały inne dzieci. Z tego co opowiadał mój przedszkolak wywnioskowałam, że Panie przedszkolanki od pierwszego dnia przygotowań, czuwały, żeby Cypi wiedział, dla kogo to wszystko robi:)
m4rusia
CYTAT(użytkownik usunięty @ Tue, 21 Sep 2010 - 20:45) *
cytowany post usunięto


Kurcze Rosa... to powinnaś napisac w pierwszym poscie, że w Twoim odczuciu nazywanie wujkiem konkubenta/ męża matki zalatuje patologią ale nie, że "nie powinno się tak nazywać" icon_smile.gif To są Twoje subiektywne odczucia i skojarzenia. Mi osobiście gorzej sie kojarzy nazywanie dorosłego przez dziecko po imieniu. Mam takie skrzywienie ponieważ EmO wmówiła dzieciom, że M nie jest dla nich tatą tylko po prostu M. Dla mnie to jest trochę dziwne icon_smile.gif Są jednak rodziny gdzie to przechodzi i jest ok. U nas "wujek" sprawdza się doskonale. Jakos nie przychodza do głowy mi żadne konsekwencje tego, że Wiki zwraca się do M "wujek".
A weźmy przykład gdy np kobieta przedstawia komuś swojego partnera (ojca swojego dziecka który nie jest jej mężem). Powie wtedy "to jest Heniek- mój konkubent/przyjaciel/zapchajdziura icon_wink.gif ?? Czy poleci skrótem- "mój mąż - Heniek"?? To samo imo ma miejsce w przypadku relacji dziecko-ojczym. Teoretycznie powinno tytułowac go "ojczymie" a, że woli "wujek"...?? Jeżeli dziecko ma problemy w połapaniu sie w relacjach tylko dlatego, że wujek to brat mamy, mąż stryjenki Heli spod Radzymina czy ojciec jego rodzeństwa to wydaje mi się, że chodzi tu o co innego niz tylko o nazewnictwo. Mam tu na mysli w większości przypadki gdy mama przyprowadza innego "wujka" co tydzień. Jeżeli relacje pomiędzy dzieckiem i ojczymem/ macochą sa prawidłowe i ... rodzinne to czemu nie miałoby tytułowac go tym wujkiem/ciocią własnie?
użytkownik usunięty
[post usunięty]
m4rusia
Zgoda Rosa. Tak jak pisałam w jednym z poprzednich postów- 'wujek' (w sensie ojczym) nie jest wujkiem biologicznym(kuzynem,bratem rodzica itp...) Tu nie ma się co spierać icon_smile.gif Przeczytałam uważnie Twój post i jak w wiekszości moga się z nim zgodzić osoby innego zdania i światopoglądy niż Ty (ponieważ jak wiemy każdy ma prawo do swojej opinii, swojego zdania i nie zawsze tylko jedna z nich musi być ta prawidłową, uznaną) tak już nie po drodze mi z Twoim stwierdzeniem :
CYTAT
W żadnym razie ten proces nie wynika z wyrachowania matki. Jeśli już to z jej wewnętrznego poczucia winy, bo wielu rodziców czuje się winnych tego, że rozwalili dziecku rodzinę (w ohóle nie chcę przy tym wchodzić w przyczyny rozpadu związku, bo jest jasne, że rozwód może być absolutnie uzasadniony, a mimo to i tak jest pęknięciem świata dziecka) i czasem przez kilkadziesiąt lat nie potrafią się z tym tak naprawdę uporać.

Rózne są przyczyny rozstania jak wiemy ale nie o tym chciałam..... Dziwi mnie, że uogólniasz to w ten sposób, że rodzice zawsze czuja sie winni rozwalenia dziecku rodziny i próbuja zapchać dziurę po tym brakującym rodzicu jakimś Zdziskiem czy Kryśką tytułując ich wujkiem/ciotką i "wmawiając" dzieciom i otoczeniu, że oto udało się nam stworzyc pełną rodzinę. Kurcze ja i moja zrekonstruowana rodzina wystajemy spod tego schematu. Ja nigdy nie czułam sie winna, że odeszłam od Exia. Zawsze powtarzałam, że lepiej co by dziecko miało dwoje rodziców szczęśliwych osobno niż ich oboje razem ale z wiecznie skrzywionymi i rozdartymi gębami icon_wink.gif Byłam wręcz dumna z siebie, że zdobyłam się w sobie na tyle siły, żeby odejśc od wariata i próbowac budować dziecku świat na nowo. O zastępowaniu jej ojca przez kogokolwiek póki co nie myślałam. Ojciec jest jeden i jaki by nie był dziecko go kocha. Do momentu poznania M moja Wiki spoza rodziny była zżyta własnie z moim przyjacielem R.(podaje tu jego jako przykład ciepłego mężczyzne i wzór ojca jaki w nim widziała) Dla Wiki słowo wujek (tak jak mój brat na przykład) było i jest uosobieniem kogoś bliskiego nam obydwu, na kogo możemy liczyć i takie tam rozczulające inne cechy icon_smile.gif Na takie określenie przez moją młoda ktoś naprawdę musi sobie zasłużyć. R jako mój/nasz przyjaciel sobie zasłuzył. Mój brat został wujkiem z automatu niejako ale sprawdza się jako ten noszący cechy "wikowego" wujka. M tez nie był od razu wujkiem. Młoda musiała się do niego przekonać.
Co do jednego się z Toba zgodze w 100%. Jeżeli mama przyprowadza do domu Pana Zdzisia i oświadcza z progu, że od dzisiaj to jest "wujek" Zdzisiek i będzie z nami mieszkał to jest to troche nie teges.... Jest to mieszanie dzieciom w głowach, granie ich uczuciami i burzenie orientacji w układach rodzinno-społecznych. Ale powiedz: jeśli inicjatywa "wujkowania" wychodzi od dziecka które ma już poukłądane w głowie kto to jest wujek biologiczny, kto kuzyn a kto stryjeczny brat świekry icon_wink.gif to nazwanie konkubenta/męża matki wujkiem czy tam taboretem (jak to fajnie określiłaś icon_wink.gif ) nie zaburzy mu nic w orientacji,relacji, percepcji, interpretacji relacji międzyludzkich.
Czuję, że mogłybyśmy sobie tak pisać i wyliczać w nieskończoność icon_smile.gif Po prostu mamy inne, całkowicie odmienne podejście do tematu icon_wink.gif
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.