Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. PLiki cookies stosujemy w celu świadczenia uśług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany
do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczne na Twoim urządzeniu końcowym. W każdym momencie możesz dokonać zmiany
ustawień dotyczących cookies w ustawieniach przeglądarki. Więcej szczegółow w naszej "Polityce Prywatności"
Rz±d postanowi³ kontynuowaæ program Maluch, zapocz±tkowany w 2011, zaproponowa³ jednak jego zmodyfikowanæ i rozszerzon± wersjê, nadaj¹c mu nazwê MALUCH plus. Program MRPiPS "Maluch plus" na 2017 r...
Jestem na świeżo po lekturze książki "Rodzeństwo bez rywalizacji", sposoby postępowania tam pokazane przypadły mi do gustu, będę starała się wcielać je w życie. Są może mamy, które wypraktykowały te metody? Może coś ciekawego ktoś dorzuci od siebie? Moi panowie (różnica wieku 6 lat) zazdrośniki straszni, w sumie starszy szybciej by ustąpił młodszemu, młodszy zacięty bardzo! Starszy ma dość małego, bo ciągle mu przeszkadza, czuje się niesprawiedliwie traktowany, nie chce ustępować na każdym kroku. Dużo by pisać, ot, życie podwójnej mamy Liczę na wymianę ciekawych pomysłów, na rady, jak sprawić, żeby bracia zaczęli żyć w zgodzie
tyczka
Sun, 11 Jul 2010 - 21:08
Na pewno nie mówić starszemu, że "jest starszy i ma ustąpić". bo akurat w ten sposób wychowuje się dwójkę zajadłych przeciwników
Artola
Sun, 11 Jul 2010 - 21:20
Nie mówimy. Jeśli nie ustępuje, dostaje od brata po głowie. Więc albo ustąpi, albo oddaje i jest walka
Artola
Sun, 11 Jul 2010 - 22:08
Może podejdę z innej str: ksiażka podaje fajne metody, które można zastosować w przypadku 8-latka. Ale jak to zrobić z dwulatkiem??? Takie np. wspólne szukanie rozwiązania zamiast bójek...Dwulatek nie podyskutuje, walczy o swoje pięściami i krzykiem I głównie o ten aspekt problemu mi chodzi, jak postąpić z takim dwulatkiem???
Helena
Sun, 11 Jul 2010 - 22:25
o rany, ja chetnie poslucham mądrych rad. Ja stosuję zasadę pierwszeństwa tzn. kto pierwszy wziął ten się bawi nawet jak jest straszna awantura, którą zazwyczaj zaczyna Julek 2l. Wtedy mu tłumaczę i choć dalej płacze nie ustępujemy. W końcu albo przestaje albo Wojtusia czasami coś tknie i ustąpi. Jako starsza siostra nie trawię tekstu "ustąp bo jesteś starszy" i nigdy go nie użyję wobec żadnego dziecka.
Martalka
Sun, 11 Jul 2010 - 23:58
CYTAT(Artola @ Sun, 11 Jul 2010 - 21:08)
Może podejdę z innej str: ksiażka podaje fajne metody, które można zastosować w przypadku 8-latka. Ale jak to zrobić z dwulatkiem??? Takie np. wspólne szukanie rozwiązania zamiast bójek...Dwulatek nie podyskutuje, walczy o swoje pięściami i krzykiem I głównie o ten aspekt problemu mi chodzi, jak postąpić z takim dwulatkiem???
o to to, dokładnie mam podobne problemy po przeczytaniu książki.. co z młodziakiem, z takim walczącym zawzięcie niespełna dwulatkiem? Liczę, że jak starszy załapie, to młodszy za jakiś czas też... ale tymczasem... ciężko jest.
Artola
Mon, 12 Jul 2010 - 08:42
My staramy się póki co uczyć małego dzielenia się. Różnie z tym bywa Najbardziej dobija mnie ich ciągła walka Mały wyznaje zasadę: co jest twoje to i moje, a co moje to nie ruszaj I nie dociera póki co tłumaczenie. Walczy o swoje ostro, starszy się czuje pokrzywdzony. I już nie chce słuchać, że mały jest jeszcze mały, że nie rozumie itd. I tu nie chodzi o to, że duży ma ustąpić, tylko o zrozumienie, że małemu nie da się wytłumaczyć pewnych rzeczy, jak ośmiolatkowi
A z rzeczy pozytywnie stosowanych do starszaka: bardzo ujęła go odpowiedź z książki na pytanie, kogo kochasz bardziej. Już teraz wiem, że się nie mówi, że obu tak samo Ale że każdy z nich jest jedyny, wyjątkowy itd Druga: przyzwolenie na negatywne emocje w stosunku do młodszego brata. Wcześniej przerażały mnie teksty w stylu: mam ochotę go udusić, nienawidzę go itd. Okzauje się, że to normalne. I trzeba na taką ekspresję pozwolić, żeby zrobić miejsce na dobre emocje. Póki co u nas i tak dużo częściej chęć mordu, ale może z czasem proporcje się zmienią Trzecie: zasada każdemu wg potrzeb, niekoniecznie po równo. Bardzo do mnie przemówiła. Tylko te wszystkie reguły sprawdzają się przy starszaku. A co robić, jak np. po moim powrocie z pracy mały stęskniony bardzo (to taka straszna mamusina przylepa ) i chce mnie mieć na wyłączność, najlepiej już do wieczora? A duży też chce? Może nie koniecznie na wyłączność już, ale chce ze mną być, z nami, chętnie włączy się do zabawy, a mały go wygania jak intruza największego wroga I mogę tłumaczyć, a on wystawia A. piąchami za drzwi I tak się ma teoria do praktyki
Helena
Mon, 12 Jul 2010 - 09:57
CYTAT(Artola @ Mon, 12 Jul 2010 - 07:42)
My staramy się póki co uczyć małego dzielenia się. Różnie z tym bywa Najbardziej dobija mnie ich ciągła walka Mały wyznaje zasadę: co jest twoje to i moje, a co moje to nie ruszaj I nie dociera póki co tłumaczenie. Walczy o swoje ostro, starszy się czuje pokrzywdzony. I już nie chce słuchać, że mały jest jeszcze mały, że nie rozumie itd. I tu nie chodzi o to, że duży ma ustąpić, tylko o zrozumienie, że małemu nie da się wytłumaczyć pewnych rzeczy, jak ośmiolatkowi
U nas z tym jest łatwiej bo chłopcy dostają podobne zabawki, są w podobnym wieku i mają jeden pokój tak więc wszystkie zabawki trafiają do jednego wora i są wspólne. Wyjątkiem od reguły jest nowa zabawka z którą się nie rozstają. Wtedy każdy trzyma swoje i ewentualnie zamiana za zgodą obydwu jest możliwa. Mi się nie podoba zasada, że starszy powinien ustąpić bo mały nie rozumie. Młodszy ma już 2 lata i najwyższa pora by zacząć rozumieć a jeśli nie to zawsze tak będzie bo zawsze starszy będzie rozumiał więcej niż młodszy i łatwiej będzie namówić go by ustąpił. Mój Wojtuś gdy miał 2 lata to Julek miał 0,5 i rozumiał już bardzo dużo i wiele się od niego wymagało więc dlaczego by nie wymagać od młodszego. Ale to tylko moje przemyślenia tak jak mówiłam z punktu widzenia starszej siostry.
Trzecią zasadę staram się stosować choć jak mówisz nie jest łatwo. My spędzamy czas wspólnie ale u nas różnica wieku jest zupełnie innna. A może byś kładła młodszego wcześniej spać i potem spędzała czas tylko ze starszym?
Artola
Mon, 12 Jul 2010 - 10:04
Helena, z tym tłumaczeniem to jest tak, że staramy się, mówimy, że coś jest A., że tego nie wolno i nie oczekujemy, że A. mu odda coś swojego. Raz M. zrozumie, znaczy rozumie pewnie zawsze, ale raz ustąpi, a 3 nie i wrzeszczy...Ale muszę konsekwentnie stawiać granice i bronić autonomi starszaka, bo mały za bardzo się panoszy.
Co do kładzenia spać i mojego czasu dla nich...To wygląda tak, że oni chcą mnie mieć na wyłączność, jak...są razem! I wtedy awantura Jak są osobno, znaczy pojedynczo ze mną w domu np, wtedy każdy zajmuje się sam! Wystarcza, że mama nie poświęca czasu konkurencji A. sam przyznaje, że jak Maciek śpi, to on się sam może bawić, a jak M. nie śpi, to on chce mu pokazać, że mama jest jego
Nie jest Å‚atwo...
Helena
Mon, 12 Jul 2010 - 11:15
no to rzeczywiście nie masz łatwo skoro chodzi tylko o to by pokazać rodzeństwu kto jest ważniejszy
rysa154
Tue, 03 Aug 2010 - 22:27
u nas tez czesto sie zdarza ze jak mlodszy spi to starsze nie chce sie z mama bawic,ale wtedy cos wymyslam....wspolne granie w gry czy malowanie czy cos innego,zeby wykorzystac ten czas na maksa...ale mam inny problem....
młody zaczal ciagnac za wlosy i szczypac siostre! tlumaczenie, zabieranie reki nic nie daje....obraza sie a za chwile znowu ciagnie...jak jestem przy nich to czasem uda mi sie wczesniej zareagowac, ale zazwyczaj jest już po fakcie...i co wtedy?jak zareagować, żeby mały przestał tak robić?
Artola
Wed, 11 Aug 2010 - 10:26
Ryba, mam podobne problemy: młodszy zaczyna dokuczać starszemu Czasem traktuje to jak zabawę, ale tego to akurat nauczył się od brata Bo starszy lubi dla żartów posmyrać itd, a młodszy nie wyczuje granic jeszcze. A czasem jest to objaw zazdrości, jak sobie nie może mały poradzić, bo mu duży np coś zabrał, to ciach, szczypie go, albo bije Ja tłumaczę, po 100 razy, jak nie skutkuje za drugim razem zabieram małego pod pachę i wynoszę do innego pokoju.
ja ostatnio zwątpiłam w jedno z założeń książki, dotyczące wyrażania uczuć przez starszaka. Stosowałam twierdzenie, że trzeba dziecku pozwalać na wyrażanie złych emocji dotyczących małego, żeby zrobić miejsce na dobre. I co?? Starałam się rozumieć, że jest wściekły i ma ochotę udusić brata, bo...Ale zaczyna przeginać Wykorzystuje sytuację i teraz mały tylko się zbliży za bardzo, a ten już z buzią, żeby spadał, bo ma ochotę utopić go w sadzawce Efekt jaki chce osiągnąć jest taki, że nie może dogadać się z bratem, nie może z nim wytrzymać i mam go zawieźć na tydz do ukochanej babci Zmieniłam taktykę: wyjazdy do babci nie są nagrodą za złe zachowanie, a za dobre, więc ma szanse jechać, jak zobaczę jego dobrą wolę w relacjach z bratem
rysa154
Wed, 11 Aug 2010 - 21:53
Artola moj młodszy też chyba od siostry załapał to szczypanie,a ciagniecie to nie wiem skad mu się wzięłó, fakt zuza ma piekne, długie włosy , jeszcze jako reakcje na to,ze nie moze czegos wyegzekwować rozumiem jako taką(co nie znaczy ,ze nie ganie), ale on robi to z premedytacją, już zaczynam się zastanawiać czy może chce zwrócić uwagę na siebie? w każdym razie nie wiem jak reagować juz po fakcie, wiadomo pokrzywdzony krzyczy,płacze, czasami chce odpłacić, delikwenta trzeba by bylo skarcic, jakąś pogadanke zrobić...ja najcześciej jestem sama z nimi i nie wiem wtedy czy jednego uspokajac czy drugiem, tlumaczyć ze nie wolno
Artola
Thu, 12 Aug 2010 - 08:50
Ryba, zwracaj uwagę na poszkodowanego!!! To akurat skutkuje! Wypróbowałam Krzywdzący chce złym zachowaniem zwrócić uwagę na siebie. Jeśli po zrobieniu siostrze krzywdy zaczniesz go strofować, osiągnie swój cel=mamusia zwróciła uwagę na niego, cel uświęca środki Jeśli zajmiesz sie pokrzywdzoną stroną, zaczniesz tulić, współczuć, krzywdzący zobaczy, że wcale mu się jego działanie nie opłaciło...Na takie maluchy nawet to działa!
rysa154
Thu, 12 Aug 2010 - 09:06
spróbuje nastepnym razem...mam nadzieje ze bede musiała długo czekac
Dabriza
Thu, 12 Aug 2010 - 13:20
a mnie zazdrości reaktywacja odkąd Ania zaczęła chodzić..a już było tak fajnie..Teraz młodsza wkracza na teren starszej..jest oklaskiwana przy stawianiu swoich pierwszych kroczków- Kinia też chce!..więc klaszczemy i jej i bawimy się z nią tak samo..tylko wystarczy chwila nieuwagi..by popchnęła małą... Artola- dobra rada..bo faktycznie jak Kinia popchnie Anię to zwracam bardziej uwagę na nią..spróbujemy zatem odwrotnie nauka dzielenia się idzie do przodu..no ale trzeba tez pamiętać..by starsza miała coś tylko dla siebie..najbardziej cieszy kiedy sama od siebie przynosi siostrzyczce zabawkę, chrupki itd..od jakiegoś czasu pamięta tez o Ani przy każdej okazji i każdemu się chwali.że to jest jej siostrzyczka..
rysa154
Thu, 12 Aug 2010 - 21:37
dabriza zuza do tej pory potrafi młodego popchnąć!chociaz to bardzo bardzo bardzo rzadko musze przyznać!
no właśnie jak to jest z tym dzieleniem...bo i owszem fajnie jest sie dzielic a z drugiej strony jak mądrze wytłumaczyć dziecku,że skoro mam jeden batonik to przełamiemy na pół, ale tak zeby nie czuło sie pokrzywdzone,bo kolega jest jedynakiem i ma cały?
Aneta Babiuk-Massalska
Fri, 13 Aug 2010 - 02:56
CYTAT(ryba154 @ Thu, 12 Aug 2010 - 22:37)
dabriza zuza do tej pory potrafi młodego popchnąć!chociaz to bardzo bardzo bardzo rzadko musze przyznać!
no właśnie jak to jest z tym dzieleniem...bo i owszem fajnie jest sie dzielic a z drugiej strony jak mądrze wytłumaczyć dziecku,że skoro mam jeden batonik to przełamiemy na pół, ale tak zeby nie czuło sie pokrzywdzone,bo kolega jest jedynakiem i ma cały?
Ryba, niefajnie jest się dzielić. Bo fajniej jest zjeść całego batona.
Jeśli chodzi zaś o sprawiedliwość przy podziałach: życie jest (zazwyczaj) niesprawiedliwe. I na to trzeba przygotować dziecko.
"Sprawiedliwie" ma oznaczać - sprawiedliwie wg potrzeb. Nie pół na pół. Osobiście przecież mogę nie mieć ochoty na tego batona, za to druga osoba z przyjemnością zje cały.
aj80
Fri, 13 Aug 2010 - 08:20
CYTAT(Artola @ Mon, 12 Jul 2010 - 10:04)
Co do kładzenia spać i mojego czasu dla nich...To wygląda tak, że oni chcą mnie mieć na wyłączność, jak...są razem! I wtedy awantura Jak są osobno, znaczy pojedynczo ze mną w domu np, wtedy każdy zajmuje się sam! Wystarcza, że mama nie poświęca czasu konkurencji A. sam przyznaje, że jak Maciek śpi, to on się sam może bawić, a jak M. nie śpi, to on chce mu pokazać, że mama jest jego
Nie jest Å‚atwo...
I to było dla mnie nie zrozumiałe, zawsze się z tego powodu denerwowałam, bo jak miałam czas to Grzechu wolał się sam bawić, a mojej uwagi domagał się jak Kaśka nie spała. Z miesiąca na miesiąc jest lepiej. Staram się nie mówić, ustąp Kasi. Również jak poprzedniczki mówię: ten się bawi daną zabawką, kto pierwszy zaczął się bawić. Jeśli jest to możliwe namawiam do wspólnej zabawy. Albo się przyłączam, żeby było im łatwiej się dogadać. Staram się, by Grześ nie bawił się zabawkami Kasi, szczególnie typowo niemowlęcymi, bo wiadomo interaktywne też go rajcują. Tłumaczę, że Kasia jego lego też się nie bawi. Ale takich sytuacji coraz mniej, bo zabawki powoli robią się wspólne, Kasia już nie niszczy tak bardzo, nie gryzie. Jak Kaśka wyrywa zabawki nie pozwalam jej na to, jak się awanturuje, wynoszę ją z pokoju. Jak go leje tak samo, potem każę zrobić jej cacy,cacy bratu.
Największy nasz problem to taki, że Grześ cały czas by całował Kaśkę, a ona tego nienawidzi i non stop są awantury. Nie mogę tego Grześkowi przetłumaczyć. A on się wścieka, że ona jest niedobra.
A co do dzielenia, to obydwoje powoli się już nauczyli, bo czasem Kasia coś dostaje a Grześ nie, a czasem odwrotnie, i tłumaczę, że jak jedno się nie podzieli, to potem drugie też nie.
Czasem Grzesiu narzeka, że Kasia ma lepiej, wtedy mówię: dobrze, będę traktować cię jak Kasię: dam pieluszkę, śliniaczek, pójdziemy szybko luli, zwykle działa ...
Artola
Fri, 13 Aug 2010 - 08:30
CYTAT(Aneta Babiuk-Massalska @ Fri, 13 Aug 2010 - 03:56)
"Sprawiedliwie" ma oznaczać - sprawiedliwie wg potrzeb. Nie pół na pół. Osobiście przecież mogę nie mieć ochoty na tego batona, za to druga osoba z przyjemnością zje cały.
Bardzo się staram o tym pamiętać. Chociaż u nas raczej nie zdarzają się sytuacje, żeby któreś nie miało ochoty na przysłowiowego batona, jeśli drugie je A. czasem roztrząsa, jaki to on jest poszkodowany, bo ma brata...A jego dwóch najlepszych kolegów to jedynacy, więc tym bardziej się użala...Bo oni mają wszystko dla siebie itd
rysa154
Fri, 13 Aug 2010 - 09:05
aneta ja wiem ze według potrzeb,wiec np. jesli miałam przysłowiowego batonika i wiedziałam,ze jedno nie zje pol to drugie dostawało wieksza czesc...rozumiem tez, że jesli jednemu kupie spodnie nie musze drugiemu zaraz kupowac, bo ma być po równo i już...
zuza miala taki okres, że z nikim nie chciała sie dzielic, przeszło jej, albo zrozumiała,że trzeba/ze fajnie jest sie podzielic...co nie znaczy,że łatwo mi ją było do tego przekonać...
Dabriza
Fri, 13 Aug 2010 - 15:40
U nas jest tak, że są rzeczy które są tylko Ani..i takie które są tylko Kini..no i wspólne..Jak Kinia pożycza sobie coś od Ani..to daje małej zabawkę starszej Musiałam też przepracować z moją teściową temat obdarowywania dziewczynek..bo przychodząc przynosiła coś tylko dla Kini..ucząc ją tym samym, że wszystko jest dla niej.. teściowa w końcu zrozumiała..i teraz pamięta zarówno o jednej jak i o drugiej.. ale wobec innych dzieci..Kini dzielenie łatwo nie przychodzi..no bo to jest jej albo Anusi!..myslę, że ma jeszcze czas..tłumacze na spokojnie..i mam nadzieje , że efekty będą..
Aneta Babiuk-Massalska
Fri, 13 Aug 2010 - 15:52
CYTAT(Artola @ Fri, 13 Aug 2010 - 09:30)
Bardzo się staram o tym pamiętać. Chociaż u nas raczej nie zdarzają się sytuacje, żeby któreś nie miało ochoty na przysłowiowego batona, jeśli drugie je A. czasem roztrząsa, jaki to on jest poszkodowany, bo ma brata...A jego dwóch najlepszych kolegów to jedynacy, więc tym bardziej się użala...Bo oni mają wszystko dla siebie itd
Ciekawe sytuacje. Jeśli opiszesz mi konkretne zdarzenie, to postaram się namierzyć miejsce, w którym zaczyna się problem. Jeśli masz ochotę - porozmawiamy tu.
Aneta Babiuk-Massalska
Fri, 13 Aug 2010 - 15:55
CYTAT(ryba154 @ Fri, 13 Aug 2010 - 10:05)
aneta ja wiem ze według potrzeb,wiec np. jesli miałam przysłowiowego batonika i wiedziałam,ze jedno nie zje pol to drugie dostawało wieksza czesc...rozumiem tez, że jesli jednemu kupie spodnie nie musze drugiemu zaraz kupowac, bo ma być po równo i już...
zuza miala taki okres, że z nikim nie chciała sie dzielic, przeszło jej, albo zrozumiała,że trzeba/ze fajnie jest sie podzielic...co nie znaczy,że łatwo mi ją było do tego przekonać...
Bardzo jestem z Ciebie dumna, jesteś mądrą mamą po prostu. Jedno spostrzeżenie jednak podkreślam: No właśnie nie trzeba się dzielić. To jest punkt wyjściowy. Że nie trzeba się dzielić, jeśli nie mam na to ochoty.
Berek
Fri, 13 Aug 2010 - 23:14
Dziewczyny, ale przecież ta frajda dzielenia się to jest naprawdę wyższa funkcja społeczna. Wymaga zrozumienia, że inni to też ludzie, że mają emocje, wymaga empatii - dopiero wtedy można znaleźć własną przyjemność w cudzej. A na rozwój tych wyszukanych odczuć potrzeba czasu. Zaczynamy od tobołka, który wrzeszczy, jak mu zimn o, albo głodno. Potem tobołek musi sobie doprecyzować, że jest sobą i "kto to - ja", musi określić własne granice, a dopiero potem może poza te granice wykraczać albo wpuszczać tam innych. Krótko mówiąc, nie można wymagać od dziecka przekraczania granic egoizmu, skoro ono jeszcze ze swoim ego do ładu nie doszło. Po swoich babach widzę, że na dłuższą metę wszystko to, co piszecie, czyli zapewnianie każdemu dziecku odrębnej uwagi, nie wymuszanie wspólnoty itd generalnie daje dobre skutki, tyle że po dłuższym czasie. Tak jak pisałam w innym wątku - ja w takich sytuacjach powtarzam sobie jak mantrę: "Dobrze robisz, to zadziała, tylko za jakiś czas". I na ogół mam rację. Wszystkie te społeczne prawa, zasady współżycia w zbiorowości, muszą się dobrze uleżeć, zanim wykiełkują. A na krótka metę najwięcej sensu mają improwizacje na wspomniane tematy, czyli - poświęcenie uwagi poszkodowanego, czas dla każdego chociaż po trochu, i ja bym dodała jeszcze jedno, ale nie wiem, jak to nazwać. Bo piszecie, że fajnie jest się dzielić. Albo, że niefajnie. A przecież to też zależy, czym. I chodzi mi tu o kreślenie w miarę jasnych granic, co jest dobrem wspólnym, a co nie jest. Na przykład które zabawki (czy która zabawa z mamą, wsio rawno) są wspólne, a które tylko konkretnej osoby. I twarde egzekwowanie prawa własności wobec rzeczywistej własności, a wymaganie kompromisów i podziałów tam, gdzie mowa o czymś wspólnym. Na przykład: każda z bab ma jakieś swoje święte kredki. I każda wie, że jeśli chce skorzystać ze świętych osobistych kredek tej drugiej, to musi uzyskać wyraźną zgodę. Nie ma "podziel się, ona jest młodsza", nie ma wdrażania na siłę rozwiązań pozornie sprawiedliwych, a tak naprawdę mających tylko ująć problemu rodzicowi. Chcesz użyć kredek Anki - poproś, żeby ci pozwoliła. Nie pozwala? Trudno. nie wolno, bo to jej. A żeby uniknąć sytuacji, kiedy ktoś się tarza w kredkach, a drugi smętnie patrzy, jest oczywiście pula kredek wspólnych. I tam z kolei nie ma zmiłuj - musicie się dogadać. czy prawo pierwszeństwa, czy podział na pół, mczy co chcecie, ale są wspólne i musicie umieć z nich korzystać wspólnie. I to dotyczy też czasu. Kiedy gram z Anką w szachy (matko jedyna, jak ja tego nie cierpię), Papciat już wie, że nie ma "czy moge wam przestawić", bo to jest nasz czas w cztery oczy. Ale też kiedy ja z Papciatem gram w Prosiaczka, Anul musi się zając sam sobą. Innym takim czasem absolutnie prywatnym są rozmowy wychowawcze albo tak zwane "prywatne opowieści" - one na ogół dobrze wychodzą jako prywatne, bo powiedzmy, że kiedy Nusiaka interesuje dwanaście prac Herkulesa, to dla Papciata sa to zbyt wyszukane cuda, a kiedy Papciat chce, żebym jej tysięczny raz nazywała każdego chabazia przy drodze, to Anka ziewa z nudów i ucieka. Ale tu też da się wygospodarować dobra prywatne i dobra wspólne, i jasno stawiać sprawę zasad ich użytkowania. Co nie znaczy, że dzieci w podskokach to zrozumieją i zaakceptują bez bólu. Ale trudno, przyswojenie tego musi potrwać.
Trochę poleciałam w OT-a, ale usiłowałam to właśnie dzisiaj wyjaśnić własnemu ojcu, którego wkurza, że dzieci nie mają przycisku, który by sprawiał, z e po prostu robią to, co trzeba (czytaj "to, co ja chcę") i spokój. A on równocześnie twierdził, że gadam bzdury, i podziwiał, ze z takim spokojem i sukcesem przeleciałam z nimi wielogodzinną trasę górską z elementami wspinaczki, kojąc pretensje, obite kolana, prawo do prowadzenia za rękę (jak się rozwiązuje sprawiedliwie problem tego, że matka ma tylko dwie ręce, jeśli ma równocześnie więcej niż dwójkę dzieci, to ja nie wiem). I nie widział związku.
Więc tak się z Wami podzieliłam refleksjami.
A teraz ciekawe, czy mi to zeżre, czy jednak wrzuci, bo mam bunt kompa albo sieci, jeszcze nie wiem.
Aneta Babiuk-Massalska
Fri, 13 Aug 2010 - 23:42
Nie zeżarło. Świetny wpis.
Artola
Sat, 14 Aug 2010 - 09:08
CYTAT(Aneta Babiuk-Massalska @ Fri, 13 Aug 2010 - 16:52)
Ciekawe sytuacje. Jeśli opiszesz mi konkretne zdarzenie, to postaram się namierzyć miejsce, w którym zaczyna się problem. Jeśli masz ochotę - porozmawiamy tu.
Bardzo, bardzo chętnie, tylko teraz już wychodzę, ale ujutro na pewno poklikam chętnie! I poczytam. Konkretne zdarzenia, hmmm...Kolegom jedynakom nikt nie przeszkadza w zabawie...Nikt im nie wchodzi do pokoju i nie wyłącza kompa np...Nikt na nich nie krzyczy, czytaj brat, jak czegoś nie chcą dać...To tak na szybko, co się tyczy sytuacji z bratem...Bo takie historie, że kolega może grać na kompie bez ograniczeń nie ma znaczenia jeśli chodzi o rodzeństwo, to paskudna mama To tak na szybko
Dabriza
Sat, 14 Aug 2010 - 11:03
Berek- bardzo dobrze to ujęłaś. Sama mam czwórkę rodzeństwa i doskonale pamiętam jak istotne jest , by oprócz "dobra wspólnego i ogólnego"..każdy miał coś tylko dla siebie. Tak też uczę moje dziewczynki. Kinia ma swoje ukochane zabawki, klocki- staram się by Ania jej tego nie ruszała-no chyba, że sama zechce podzielić się z młodsza siostrą. Dziewczynki nie są jeszcze na etapie wspólnej zabawy (chyba, że wspólne robienie bałaganu-co wychodzi im idealnie i zgodnie). Póki co bawią się równolegle-np Ania swoimi klockami, Kinia swoimi a ja pomiędzy pomagam raz jednej raz drugiej. Czasem próbujemy robić coś wspólnie ale na teraz wygląda to tak, że starsza coś buduje- młodsza rozwala-..i różne takie zabawy które zwykle sprawiają im wiele radości. Bardzo spodobał mi się twój pomysł na takie specjalne indywidualne zabawy z każdą z dziewczynek..Muszę nad tym pomyśleć póki co wiem ,że one jeszcze małe i nie wymagam ponad to , co same potrafią .
Aneta Babiuk-Massalska
Sun, 15 Aug 2010 - 07:36
CYTAT(Artola @ Sat, 14 Aug 2010 - 10:08)
Bardzo, bardzo chętnie, tylko teraz już wychodzę, ale ujutro na pewno poklikam chętnie! I poczytam. Konkretne zdarzenia, hmmm...Kolegom jedynakom nikt nie przeszkadza w zabawie...Nikt im nie wchodzi do pokoju i nie wyłącza kompa np...Nikt na nich nie krzyczy, czytaj brat, jak czegoś nie chcą dać...To tak na szybko, co się tyczy sytuacji z bratem...Bo takie historie, że kolega może grać na kompie bez ograniczeń nie ma znaczenia jeśli chodzi o rodzeństwo, to paskudna mama To tak na szybko
Wyjezdzam, wiec odpowiem jak dotre do netu. Moze potrwac. Konkretne sytuacje. Bo inaczej poplyniemy. Pozdrowienia!
Berek
Sun, 15 Aug 2010 - 09:23
LOL LOL LOL ROTFL
Życiem składa się z milionów sytuacji. Codziennie pojawiają się nowe. Podanie konkretnego rozwiązania do konkretnej sytuacji może być super, tyle że po czasie. A dany problem może się już nigdy nie powtórzyć, pojawi się za to czterysta nowych konkretnych sytuacji, odmiennych od poprzedniej.
Zamiast podawać sobie rozwiązania do konkretnych minionych problemów, warto zrozumieć, na czym polega problem ogólnie, ewentualnie jakie są jego poszczególne składowe, a w konkretnych sytuacjach zawsze i tak uprawia się wariacje na temat. Bo jeśli moje dzieci w ciągu jednej wycieczki pokłóciły się o: - to, która będzie szła obok mnie - to, że jeśli jedna idzie obok, to druga już nie może - o to, że jedna wypiła o łyk więcej soku niż druga - o to, że jedna wypiła o trzy łyki więcej - "bo o jeden to bym się zgodziła, ale nie o trzy" - o to, która ma bardziej mokre buty - o to, która ma bardziej obtarta piętę - o to, czy bardziej boli kolano Dasi, czy pięta Ani\ - o to, czy to ślimak, czy nie ślimak - o to, kogo bardziej trawa łaskocze i kto ma z tego powodu gorzej - o to, kto ma użyć ostatniej chusteczki higienicznej - o to, czy motylka obejrzeć, czy sfotografować - o to, czy Dasia ma prawo zjeśąć takiego loda jak Ania, czy nie - o to, czy mam prawo kupić loda Dasi, skoro Ania jeszcze nie zjadła obiadu ... wymieniać dalej? Spokojnie drugie tyle. A każda z tych sytuacji miała znamiona sporu kompetencyjnego, czyli nie chodziło o jej rozwiązanie, a o ustalenie, kto jest ważniejszy. I co wtedy da szukanie rozwiązania dla każdej z tych sytuacji oddzielnie? Ano, nic nie da. Bo o to one się prawdopodobnie drugi raz i tak już nie pokłócą. Za to znajdą sobie coś nowego. Za to kiedy do mnie dotarło, jaki jest ogólny problem - generalnie jest to "papciastość" Papciata, który mógłby być bronia biologiczną, taki jest absolutnie słodki, bezradny, niewinny i uroczy, i każdy natychmiast mięknie, kiedy Papciat smutnieje; a Ania przy niej jest z reguły tą dużą, odpowiedzialną i ustawianą do pionu - wtedy mogę się starać rozwiązywać każdy z podproblemów, biorąc to pod uwagę.
rysa154
Sun, 15 Aug 2010 - 10:12
no tak jeszcze wszystko przede mną...jak tylko młody bardziej zacznie gadać i upominać się o swoje, bo narazie mam to tylko z jednej strony ...
Artola
Sun, 15 Aug 2010 - 19:58
Ach, Berek, ach, jak Ty tu mądrze piszesz! Jak ja uwielbiam czytać takie Twoje posty, po prostu uwielbiam! I po cichu zazdrość mnie zżera, że Twoja Dasia taka już duża...A mój Matosz taka *****ółka mała..I nijak mu nie mogę wyjaśnić, że ja gram właśnie w szachy z Arturem i to jest NASZE 5 minut...Bo on albo jednak poprzestawia po swojemu z miną niewiniątka, albo się drze na pół osiedla i w nerwach łapką jednak połowę figur zwali Za to w drugą stronę, jak jest to 5 minut z Maćkiem, to broni swojego terytorium i SWOJEJ mamy, jak lew! Artur do pokoju wejść nie może Już prawie czytam w myślach mojego starszaka: i gdzie tu sprawiedliwość na tym świecie??? Aneta, czekam na Twój powrót w takim razie
rysa154
Sun, 15 Aug 2010 - 21:00
ja mam czas tylko dla malego jak rano wstajemy, poniewaz on pierwszy wstaje a siostra jeszcze spi....a z kolei jak on śpi to bawimy sie z zuzą...
Berek
Sun, 15 Aug 2010 - 21:03
CYTAT(Artola @ Sun, 15 Aug 2010 - 17:58)
Ach, Berek, ach, jak Ty tu mądrze piszesz! Jak ja uwielbiam czytać takie Twoje posty, po prostu uwielbiam! I po cichu zazdrość mnie zżera, że Twoja Dasia taka już duża...A mój Matosz taka *****ółka mała..I nijak mu nie mogę wyjaśnić, że ja gram właśnie w szachy z Arturem i to jest NASZE 5 minut...Bo on albo jednak poprzestawia po swojemu z miną niewiniątka, albo się drze na pół osiedla i w nerwach łapką jednak połowę figur zwali Za to w drugą stronę, jak jest to 5 minut z Maćkiem, to broni swojego terytorium i SWOJEJ mamy, jak lew! Artur do pokoju wejść nie może Już prawie czytam w myślach mojego starszaka: i gdzie tu sprawiedliwość na tym świecie??? Aneta, czekam na Twój powrót w takim razie
Artola - jak mantrę: To zadziała, tylko za jakiś czas Ommmmmmm! Serio. A nie możesz małemu na czas tych symbolicznych szachów z Arturem zafundować małemu jakiejś wyjątkowej atrakcji? Jakiejś takiej, którą może mieć tylko i wyłącznie wtedy? Może wręcz metodą Tomka Sawyera i malowania płotu? Wiesz: "myślałam, że będziesz chciał *cokolwiek - powbijać gwoździe w deskę, lepić z ciastoliny, bawić się sztućcami, wywalać ściereczki z szafy (to nasze "zakazane owoce), ale nie możesz przecież, bo będziesz patrzył, jak gramy w szachy, tak?"
rysa154
Sun, 15 Aug 2010 - 21:24
berek ja coÅ› takiego tez stosuje czasami...
joa133
Mon, 16 Aug 2010 - 11:11
Berek fajnie piszesz.. naprawdę esencja życia.
spróbuje wprowadzić kilka rzeczy, o których pisałaś.. i wiem, że skutek będzie za jakiś czas...dziękuję za podpowiedzi
Artola
Mon, 16 Aug 2010 - 11:13
CYTAT(Berek @ Sun, 15 Aug 2010 - 22:03)
Artola - jak mantrę: To zadziała, tylko za jakiś czas Ommmmmmm! Serio. A nie możesz małemu na czas tych symbolicznych szachów z Arturem zafundować małemu jakiejś wyjątkowej atrakcji? Jakiejś takiej, którą może mieć tylko i wyłącznie wtedy? Może wręcz metodą Tomka Sawyera i malowania płotu? Wiesz: "myślałam, że będziesz chciał *cokolwiek - powbijać gwoździe w deskę, lepić z ciastoliny, bawić się sztućcami, wywalać ściereczki z szafy (to nasze "zakazane owoce), ale nie możesz przecież, bo będziesz patrzył, jak gramy w szachy, tak?"
Ommmmmm....
Z reguły jest tak, że zazdrość Macieja o to, że ja jestem z Arturem jest tak silna, że nic nie działa Szachy to mały pikuś by był, gorzej, jak np. ja muszę odrobić z Arturem lekcje Wtedy choćby tatuś na uszach stanął, żeby mu dostarczyć atrakcji, ale nic nie działa Bo wtedy dochodzi jeszcze motyw, że on KONIECZNIE chce być z nami w Artura pokoju i czymś jego tam się bawić...I tu kolejny problem: przecież to są rzeczy ARTURA, Maciej ma ich nie ruszać Itp itd...
eve69
Mon, 16 Aug 2010 - 14:06
Artola, to może tatus nie dostarcza Mlodemu aż takich atrakcji utwierdzając Go w przekonaniu, że dzieje Mu się krzywda i zabierają to co Mu się należy tylko niech Go np wyniesie na spacer, a jeśli to nie jest do zrobienia - odizoluje od Ciebie i starszego i przeczeka pierwszy szok, że nie musi byc tak jak Małe sobie życzy?
Berek
Mon, 16 Aug 2010 - 14:14
O, Eve z ust mi wyjęła. Jak nie da rady po dobroci, to trudno - niech tatus młodego gdzieś upłynni i tyle. Ja miałam fajnie, bo przeszło 3 lata byłam z babami całkiem sama i to była masakra. Ale kiedy jest tatuś, należy go wykorzystać
Poza tym, czego by nie robić, trzeba IMO tłumaczyć, dlaczego. Tzn nawet przy założeniu, że nie rozumie, należy mówić: przepraszam cię, teraz Artur potrzebuje być ze mną sam, zobaczymy się za godzinę. I koniec. Bez dyskusji. BBo to nie jest tak, niestety, że możemy z dzieckiem czy wokół dziecka robić tylko to, co ono akceptuje. Jesli odmawia wzięcia lekarstwa czy umycia zębów, nie bierzemy pod uwagę protestów. I tutaj też no debate - teraz jestem dla Artura, a ty masz oczywiście wybór: możesz skorzystać z atrakcji, które zaplanowałam w zamian,l albo siedzieć wrzeszcząc w oddzielnym pokoju. tak czy owak - mnie nie ma. W momentach szczególnie dramatycznych stosowałam jeszcze zasadę odebrania podobnego przywileju: nie pozwalasz mi spędzić czasu z Anką? OK, ale nie mysl sobie, ze wobec tego zajmę się Tobą.
O matko, kolega wojskowy chyba słusznie twierdził, że mam charakter amerykańskiego sierżanta.
Artola
Mon, 16 Aug 2010 - 14:20
CYTAT(Berek @ Mon, 16 Aug 2010 - 15:14)
Poza tym, czego by nie robić, trzeba IMO tłumaczyć, dlaczego. Tzn nawet przy założeniu, że nie rozumie, należy mówić: przepraszam cię, teraz Artur potrzebuje być ze mną sam, zobaczymy się za godzinę. I koniec. Bez dyskusji.
AAA! Aż taka twarda mam być??? Tylko czy ja umiem Mnie serce pęka (i uszy...) jak ja siedzę z A. w pokoju, a pod drzwiami wyje M., albo w te drzwi wali jeszcze Teraz na szczęście są wakacje... Ale i tu kolejna pułapka: Artur większość wakacji jest poza domem. I fajnie. Ale obaj panowie sie przyzwyczaili, jakby jedynakami byli I jak na weekend są razem, to jazdy, że ho ho Ale mam nadzieję, że teraz już będą dłużej pod jednym dachem i znów się przyzwyczają do sytuacji
eve69
Mon, 16 Aug 2010 - 14:31
Artola, ale dla M wcale nie jest dobrze, że uczysz Go bycia panem sytuacji, dzieci tego nie potrzebują, zaburza im to poczucie bezpieczeństwa, o relacjach z rodzenstwem - i rodzicami - nie wspomnę. Dzieci potrzebują jasno określonych granicy - informacji co jest akceptowalne a co nie. Granic które oczywiście testują
A ryczy i wali łapkami bo wie, że tak trzba - to działa - tego Go nauczyliście i IMO, to może miec wlasnie dla Niego sporo negatywnych konsekwencji. Nikt nie lubi czekac, ani nie byc tym pierwszym non stop, wszyscy musimy się tego nauczyc. Najlepiej zacząc w domu.
To się tyczy nie tylko sytuacji z rodzenstwem ale np gdy mama musi odebrac ważny telefon, zrobic cos - porozmawiac z tatą.
Ja tłumaczę na spokojnie, po 100 razy, nigdy nie ustępuję przy jęczeniu czy płaczu który - w tej sytuacji nie jest IMO niczym więcej jak niezgodą na fakt że nie zawsze jest się osobą decyzyjną i próbą zmiany tej sytuacji - w tej chwili - F ma 3 lata - wystarczy zazwyczaj że powiem, że np musze nakarmic kocięta/zadzwonic do cioci i zaproponowanie książeczki na ten czas.
Berek
Mon, 16 Aug 2010 - 17:46
Ano właśnie, Znów się pod Eve podpiszę. Artola - nie ma "nie potrafię". Jak urodziłaś dziecko, to co - była opcja, że na przykład stanęłaś nad noworodkiem i powiedziałaś "Nie potrafię go przewinąć, trudno" i zostawiłaś z brudną pieluchą? Albo powiedziałaś "Nie umiem go nakarmić" i dzieciak został głodny? A potrzeba wychowania jest przecież dokładnie tak samo ważna, tyle, że łatwiej jest zwalić ewentualną katastrofę na jakieś bliżej niesprecyzowane wady charakteru albo inne niesprzyjające okoliczności. I najpierw powiedzieć "nie potrafię wymagać", a potem walić głową w ścianę, skąd się takie straszne dziecko wzięło. Tak jak napisała Eve - dajesz młodemu jasny sygnał, że ma prawo, ba, więcej - że powinien cię terroryzować awanturami, jeśli chce czegoś. W ten właśnie sposób uczysz go, że awantury są dobre, bo nagradzają, prowadzą do celu. Taki sposób uczenia się nazywa się "warunkowanie instrumentalne". I bardzo, bardzo mocno działa, dopóki istnieje kara lub nagroda. Jeśli jesteś niekonsekwentna, jeśli za złe zachowanie Twoje dziecko dostaje nagrodę w postaci Twojego ustąpienia, tym samym utrwalasz je.
Artola
Mon, 16 Aug 2010 - 18:38
Dziewczyny, wiem, że macie rację...Wiem to dobrze. I wcale nie jest tak, że Maciek o wszystko zrobi awanturę i ma co chce. Wręcz powiem, że w stosunku do niego jestem dużo twardsza niż gdy Artur był w tym wieku Tak samo staram się postępować, jeśli chodzi o relacje z bratem. Mały już wie, że nie wszystko jest jego, że o rzeczy Artura musi go poprosić, jeśli chce coś wziąć, zobaczyć. Gorzej dużo jest wtedy, kiedy chcę coś z Arturem porobić. Np. poczytać. Maciej się pakuje od razu obok nas. I byłoby ok, gdyby się położył i słuchał. Ale nie, on zabiera ksiażkę, zaczyna się wydurniać itd. Do tej pory przerywałam czytanie. Ale z tego co piszecie, to zła metoda. Teraz zaczynam inaczej Dziś próbowaliśmy grać z A. w Monopol, M. chciał sie wrzynać i grać, ale zwalczyłam
Berek
Mon, 16 Aug 2010 - 19:12
Brawo! Widzisz, jak to dobrze, że miałaś odwagę zapytać o radę na forum?
Teraz już tylko 15-20 lat konsekwencji i chłopcy przestaną sobie wyrywać każdą zabawkę
Artola
Tue, 17 Aug 2010 - 08:44
Ach, co to jest 15 lat Śmieszne jest to, że u nas tak falami: jednego dnia Maciek chodzi: kocham cie Arturku, a Artur warczy na niego i wrzeszczy. A drugiego Artur pokojowy, a Maciej awanturuje się o wszystko! Ale dobrze, że nie obaj na raz w sumie
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.