To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Chcę się oduczyć krzyczeć.

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

kasiaaaaa
Od zawsze mam problem z powściągnięciem emocji, zwłaszcza złych. Poprostu KRZYCZĘ. Nienawidzę wtedy sama siebie. Nie potrafię normalnie powiedzieć do młodej "Zostaw", "Nie ruszaj", itp. Może pierwsze zwrócenie uwagi jest tonem w miarę spokojnym. A potem drę ryja i tyle. Mąż ciągle mi zwraca na to uwagę. Ale ja nie umiem się tego oduczyć tak poprostu, muszę mieć chyba jakiś sposób. Bardzo mi z tym źle. Dzisiaj młoda wzięta do łazienki na kąpiel rozpłakała się za tatą. I ja oczywiście rozbierając ją musiałam wrzasnać "No i o co beczysz?!". Czemu krzyczałam - nie wiem. Dopiero jak Oliwia ucichła i takim przerażonym wzrokiem na mnie popatrzyła, zdałam sobie sprawę z tego, ze krzyknęłam. Nie wiem, skąd to się bierze, ale no z reguły nie potrafię zwrócić młodej uwagi spokojnym tonem, zwłaszcza jak jej "przewinienie" jest większego kalibru albo pierwsze zwrócenie uwagi nie skutkuje. Zawsze mam po tym wyrzuty sumienia. Ale co z tego, jak za chwile jest to samo. Nie chcę na nią krzyczeć. Wiem, że to bardzo niepedagogiczne i krzywdzące. Czy ktoś mi pomoże poskromić moją gębę?
Inanna
Kasia, ja polecam jedną, za to bardzo skuteczną metodę: nagraj się. Ustaw sobie dyktafon - tak, żeby Cię brał z zaskoczenia. A potem sobie tego posłuchaj. Jak się usłyszysz z boku, to Ci się odechce wrzasków, bo zanim się rozedrzesz włączy Ci się wspomnienie tego, co usłyszałaś. Metoda niezwykle skuteczna. Polecil mi ją kiedyś psycholog na treningu interpersonalnym.
pcola
kasiaaaaaa,
a liczenie do 10 nie pomaga ? Może stań przed lustrem, i wydzieraj się przez chwilę
sama na siebie ? (nie złośliwie to piszę, może to pomoże w wyćwiczeniu empatii).
Nie wiem, mnie się bardzo sporadycznie zdarza wrzasnąć bo ja
ponoć flegmatyczna i opanowana jestem 37.gif ale jak już ryknę, to też mam
mega kaca moralnego. W końcu nikt nie jest święty, ale można się starać. Mój mąż
jest taki wybuchowy, dlatego jak widzę że powoli dochodzi do wrzenia, to przed
wybuchem wkraczam do akcji i uspakajam towarzystwo, albo przejmujÄ™ opiekÄ™
nad dzieckiem. Za to muszę później wysłuchiwać, że dziecko rozpuszczone, bo nie
reaguje natychmiast na pierwszÄ… komendÄ™ 29.gif
m4rusia
ooo metoda z dyktafonem niezła. Muszę zastosować. Ja poza darciem ryja (jakie to właściwe określenie icon_biggrin.gif ) w pewnym momencie zaczynam kląć ale juz pół tonu ciszej- jakbym wiedziała, że np okrzyk " zostaw to!!" uchodzi jeszcze wyartykułować w okolicach 120 dB ale już "ku..a" nie za bardzo i tu trzeba ściszyć ton. Ciekawe, nie?? To świadczy chyba o jakiejś minimalnej samokontroli icon_biggrin.gif
chaton
Kasiaaa: moze krzyczysz, bo Ciebie nie nauczona innej komunikacji, moze na Ciebie krzyczano? A moze placz dziecka doprowadza Cie do szalu, bo przypomina gdziestam wlasny placz i zwiazana z nia bezslinosc, kiedy bylas dzieckiem? W kazdymbadz razie nie jest todobre dla malej, bo z podanego przykladu wynika, ze czuje sie ukarana za placz, ktory jest naturalnym w jaj wieku sposobem wyrazania emocji. IMO powinnas cos z tym zrobic. W przeciwnym wypadku ona zacznie niepozwalac sobie na negatywne emocje, co konczy sie zazwyczaj zle dla psychiki i radzeniu sobie z emocjami (czytaj watek psychoterapia).
Jakis trening nie agresywnej komunikacji jest u was dostepny?
kasiaaaaa
CYTAT(chaton @ Fri, 23 Jul 2010 - 10:10) *
Kasiaaa: moze krzyczysz, bo Ciebie nie nauczona innej komunikacji, moze na Ciebie krzyczano? A moze placz dziecka doprowadza Cie do szalu, bo przypomina gdziestam wlasny placz i zwiazana z nia bezslinosc, kiedy bylas dzieckiem?

No wiedziałam, że w końcu ktoś to zasugeruje.

Chaton, zastanawiałam się nad tym, ale chyba jednak nie. Z dziecińswta nie kojarzę scenek, aby ktokolwiek na mnie krzyczał. Mama czasem podnisoła głos, ale to raczej jak byłam już podlotkiem (no chyba, że z wcześniejszych lat poprostu nie pamiętam). Natomiast mój tata jest wzorem stoickiego spokoju. Tego człowieka dosłownie NIC nie jest w stanie wyprowadzić z równowagi. Nie pamiętam aby choć raz w życiu na kogokolwiek podniósł głos. Jeśli już, to krzyczała mama, ale tak jak pisze - nie aż tak często, abym teraz to pamiętała i odczuwała tego skutki (no chyba, że nie mam pewnej świadomości w tej kwestii). Mama raczej (co oczwyiście też nie było dobre) obrażała się i się nie odzywała.
Na pewno to co piszesz, to prawda. Sama się nad tym zastanawiam. Ale na przykład nigdy nie zdarzyło mi się krzyknąć na męża. I to mnie jeszcze bardziej dobija, bo on przynajmniej by mi "odkrzyczał", a Oliwia jest w pewnym sensie bezbronna i czuję się, jabym ją wykorzystywała do rozładowania złych emocji.

Chaton a co to jest trening nieagresywnej komunikacji? Na czym to polega? Ale cokolwiek to jest, to ja mieszkam na zadupiu i tutaj nawet wrony zawracają, więc na pewno coś takiego nie jest dostępne.
m4rusia
aaa to ja tu tylko nadmienię w związku z moim postem o tym, że okrzyki niecenzuralne o których pisałam nie są kierowane pod adresem córki- nie pomyślcie sobie... icon_biggrin.gif Pisałam ogólnie o krzykach celem zwrócenia uwagi. Widzę (a może przez nieuwagę dopiero doczytałam), że wątek omawia bardziej kwestię "darcia się" na dziecko. Ja uderzyłam bardziej ogólnie- krzyk jako krzyk- niekoniecznie tylko pod adresem dziecka. Tak swoją drogą to zauważam, że moja młoda jest juz tak uodporniona na moje wydzieranie, że nawet jej brewka nie pyknie jak ja sie produkuję 43.gif
Inanna
CYTAT(kasiaaaaa @ Fri, 23 Jul 2010 - 10:56) *
No wiedziałam, że w końcu ktoś to zasugeruje.


Kasia, bo to klasyka psychoanalizy jest 06.gif
chaton
QUOTE(Inanna @ Fri, 23 Jul 2010 - 11:39) *
Kasia, bo to klasyka psychoanalizy jest 06.gif

Inanna: ja akurat z psychoanaliza sie pogniewalam. Chyba definitywnie. Za duzo straconego czasu i pieniedzy.
Natomiast widze po sobie, ze placz dziecka, a szczegolnie takie wycie yyyyyyyy yyyyyyy yyy wyprowadza mnie z rownowagi. No mam ochote dziecku przylozyc, a przeciez ono cierpi! Wiec jakby przepracowalam to na terapii i okazuje sie, ze mi to przypomina wlasne tego typu emocje, ktore musialam w jej wieku prawdopodobnie tlumic.
tuLena
CYTAT(kasiaaaaa @ Fri, 23 Jul 2010 - 08:56) *
No wiedziałam, że w końcu ktoś to zasugeruje.

Chaton, zastanawiałam się nad tym, ale chyba jednak nie. Z dziecińswta nie kojarzę scenek, aby ktokolwiek na mnie krzyczał. Mama czasem podnisoła głos, ale to raczej jak byłam już podlotkiem (no chyba, że z wcześniejszych lat poprostu nie pamiętam). Natomiast mój tata jest wzorem stoickiego spokoju. Tego człowieka dosłownie NIC nie jest w stanie wyprowadzić z równowagi. Nie pamiętam aby choć raz w życiu na kogokolwiek podniósł głos. Jeśli już, to krzyczała mama, ale tak jak pisze - nie aż tak często, abym teraz to pamiętała i odczuwała tego skutki (no chyba, że nie mam pewnej świadomości w tej kwestii). Mama raczej (co oczwyiście też nie było dobre) obrażała się i się nie odzywała.
Na pewno to co piszesz, to prawda. Sama się nad tym zastanawiam. Ale na przykład nigdy nie zdarzyło mi się krzyknąć na męża. I to mnie jeszcze bardziej dobija, bo on przynajmniej by mi "odkrzyczał", a Oliwia jest w pewnym sensie bezbronna i czuję się, jabym ją wykorzystywała do rozładowania złych emocji.


jeżeli dorosły obraża się na dziecko, to burzy w nim poczucie bezpieczeństwa, jest to negowanie jego istnienia, co zagraża dziecku. I dziecko uczy się, że pewne jego zachowania mogą to spowodować i chce tego uniknąć. W związku z czym nie uzewnętrznia prawidłowo swoich emocji w obawie przed "karą" jaką może być odrzucenie przez rodzica. A stąd juz prosta droga to zaburzeń kontroli wyrażania emocji u dorosłego jaki wyrasta z takiego dziecka.

A czemu nie krzyczy się na inego dorosłego tylko na dziecko ? bo dziecko jest "łatwym" celem i takie wyładowanie emocji ( wcale często nie z dzieckiem związanych) jest prawie 'bezkarne" , co już nie jest takie oczywiste w relacjach dorosły- dorosły. Mniej się hamujemy wobec osób, które są dla nas "bezpieczne". I dlatego powinnismy zwracać na to szczegolną uwagę.
Ja niestety też tak mam. I problem nie w tym,żeby nauczyć się mniej krzyczeć ( to też), ale zeby znaleźć źrodło takiego niekontrolowanego wybuchu złości i nauczyć się dawać mu ujście we właściwy dorosłemu sposób.

ciao
CYTAT(Inanna @ Thu, 22 Jul 2010 - 22:50) *
Kasia, ja polecam jedną, za to bardzo skuteczną metodę: nagraj się. Ustaw sobie dyktafon - tak, żeby Cię brał z zaskoczenia. A potem sobie tego posłuchaj. Jak się usłyszysz z boku, to Ci się odechce wrzasków, bo zanim się rozedrzesz włączy Ci się wspomnienie tego, co usłyszałaś. Metoda niezwykle skuteczna. Polecil mi ją kiedyś psycholog na treningu interpersonalnym.


To bardzo skuteczny sposob,ostatnio moze nie krzykiem ale warczeniem reagowalam na zachowanie starszej corki.Kiedys nagrywalam jakas scenke na kamere i pomylily mi sie przyciski,myslac ze kamera jest w stanie czuwania,nadal nagrywalam.
Wieczorkiem chcialam pochwalic sie mezowi co nagralam i chyba pierwszy raz w zyciu chcialam sie zapasc ze wstydu przed wlasnym mezem icon_redface.gif
Jedyne co mam na wlasne usprawiedliwienie to to ,ze bylam przed okresem.Jesli to w ogole mozna jakos usprawiedliwic.
Ale przyznaje,ze metoda Innany jest bardzo,bardzo skuteczna.
tuLena
CYTAT(chaton @ Fri, 23 Jul 2010 - 09:57) *
No mam ochote dziecku przylozyc, a przeciez ono cierpi!


ktoś tu na forum radził,że w takiej sytacji lepiej jest na chwilę oddalić się, żeby emocje opadły. I powiedzieć o tym dziecku, że trzeba pobyć przez chwilę samemu, bo to jest potrzebne, aby nie zacząć krzyczeć czy zrobić mu przykrości. To działa, tylko wymaga np ode mnie dużej samokontroli. I wolę juz to, niż ten przestraszony wzrok dziecka jak wrzasnę znienacka 32.gif
a jak wrzasnę jednak, gdyż bywam furiatem to zawsze przepraszam za ten nadmierny wybuch i staram się chwilę pogadać o tej sytacji.
Gosia z edziecka
Najpierw napiszę, że na mne w dzieciństwie nie krzyczano, nie byłam bita itd. Problemy z moimi emocjami jakie mam pochodza z dzieciństwa. Też mam problemy z krzyczeniem na dzieci, z podnoszeniem głosu.

CYTAT(kasiaaaaa @ Fri, 23 Jul 2010 - 10:56) *
Z dziecińswta nie kojarzę scenek, aby ktokolwiek na mnie krzyczał.

To o niczym nie świadczy. Ja znam osoby, o których wiem, że była stosowana wobec nich przemoc psychiczna i czasem fizyczna w dzieciństwie. One nie pamietają. Uważają swoje dzieciństwo za udane, rodziców za ideały.

CYTAT(kasiaaaaa @ Fri, 23 Jul 2010 - 10:56) *
Natomiast mój tata jest wzorem stoickiego spokoju. Tego człowieka dosłownie NIC nie jest w stanie wyprowadzić z równowagi. Nie pamiętam aby choć raz w życiu na kogokolwiek podniósł głos. Jeśli już, to krzyczała mama, ale tak jak pisze - nie aż tak często, abym teraz to pamiętała i odczuwała tego skutki (no chyba, że nie mam pewnej świadomości w tej kwestii). Mama raczej (co oczwyiście też nie było dobre) obrażała się i się nie odzywała.

Milczenie moze tez być przejawem agresji. Wg mojego psychiatry bardziej destrukcyjnym niż krzyk. Odbierającym poczucie bezpieczeństwa dziecku.

CYTAT(kasiaaaaa @ Fri, 23 Jul 2010 - 10:56) *
Ale na przykład nigdy nie zdarzyło mi się krzyknąć na męża. I to mnie jeszcze bardziej dobija, bo on przynajmniej by mi "odkrzyczał", a Oliwia jest w pewnym sensie bezbronna i czuję się, jabym ją wykorzystywała do rozładowania złych emocji.

Może tak jest, że rozładowujesz? Ja tak robiłam. Działałam wg schematu, którego nie byłam zupełnie świadoma, a który sprzedano mi w ramach tradycji rodzinnej: "taki mały nic nie wie; dzieci i ryby głosu nie mają; siedź cicho jak dorośli rozmawiają, bo się na sprawach dorosłych nie znasz".

Nie chcę sugerować, że Ty Kasiu coś takiego masz. nie znam Cię. Ale jakoś za często sie bronisz icon_wink.gif. A wg. jednego mojego psychologa jak ktoś za często sie przed czymś broni, to może byc cos na rzeczy...
JEŚLI rzeczywiście cos jest na rzeczy, to sztuczki nic nie dadzą. Bo niekrzyczenie nie polega na tym by zamykać buzię i tłumić w sobie krzyk - bo wtedy sama możesz sobie pogorszyc na emocje.
niekrzyczenie polega na nieczuciu potrzby wrzasku; na uspokojonych emocjach. Albo mozna też krzyczeć tak, by nie szkodzić innym. Ja czasami jak czuje ze wybuchnę włążę do łóżka, przykrywam sie z głową porządnie i krzyczę w poduszki. Zwykle taki krzyk kończy sie u mnie oczyszczającym płaczem. A potem jestem jak nowonarodzona icon_smile.gif.

PS. Moje dzieci nauczyły się odkrzykiwać.
chaton
QUOTE(tuLena @ Fri, 23 Jul 2010 - 12:14) *
ktoś tu na forum radził,że w takiej sytacji lepiej jest na chwilę oddalić się, żeby emocje opadły. I powiedzieć o tym dziecku, że trzeba pobyć przez chwilę samemu, bo to jest potrzebne, aby nie zacząć krzyczeć czy zrobić mu przykrości. To działa, tylko wymaga np ode mnie dużej samokontroli. I wolę juz to, niż ten przestraszony wzrok dziecka jak wrzasnę znienacka 32.gif
a jak wrzasnę jednak, gdyż bywam furiatem to zawsze przepraszam za ten nadmierny wybuch i staram się chwilę pogadać o tej sytacji.


tuLena: ja mam inna metode. Ja mowie dziecku, zeby mi powiedzialo o co chodzi, bo mama nie rozumie, jak wyje i mame to denerwuje. To dziala, mala nie ma mi za zle, a mi emocje opadaja, bo zostaly wyrazone (wiesz, ze mama nie lubi jak wyjesz). Zanim ktos skrytykuje ta metode, uprzedzam, ze zostala ona omowiona i zatwierdzona przez terapeutke, ktora pracuje rowniez z dziecmi. Ona twierdzi, ze nie nalezy tlumic negatywnych emocji, ukrywac je przed dziecmi, tylko je wyrazac w dostosowany sposob, zeby dziecko nauczylo sie, ze do czego sluza.
kasiaaaaa
CYTAT(chaton @ Fri, 23 Jul 2010 - 12:49) *
Ja mowie dziecku, zeby mi powiedzialo o co chodzi, bo mama nie rozumie, jak wyje i mame to denerwuje.

No ale ja tak nie mogę jeszcze. Oliwia jest za mała.

Gosiu w moim przekonaniu (powtarzam - w moim) moi rodzice nie stosowali wobec mnie przemocy psychicznej. Być może czasem stosowali nie do końca słuszne metody wychowawcze, ale przecież nikt nie jest ideałem. No i nie nazwałabym tego przemocą.

CYTAT
Bo niekrzyczenie nie polega na tym by zamykać buzię i tłumić w sobie krzyk - bo wtedy sama możesz sobie pogorszyc na emocje.
niekrzyczenie polega na nieczuciu potrzby wrzasku

No właśnie Gosia. A ja mam nieustającą potrzebę krzyczenia. Tylko tak jak piszę - w stosunku do męża ją zwykle tłumię (co nierzadko kończy się dusznościami i tachykardią), a w stosunku do Oliwii wybucham. Sytuacja jest o tyle beznajdziejna, że o ile mąż faktycznie czasem powinien dostać po łbie to młoda nie jest mi nic winna. No szlag mnie trafia. Wczoraj napisałam o moim problemie, dziś już zdążyłam młodą okrzyczeć ze trzy razy... Nie zawsze mogę ją zostawić i wyjść (kiedy na przykład robi coś, co natychmiast muszę jej uniemożliwić).

W ogóle czasem jak mnie coś zdenerwuje, to mam ochotę stłuc wszystkie talerze, rzucać przedmiotami i się drzeć. Nawet nie koniecznie na kogoś. Ale jak nie daj Boże ktoś mi się namani, to się wyżywam.
kasiaaaaa
CYTAT(chaton @ Fri, 23 Jul 2010 - 12:49) *
Ona twierdzi, ze nie nalezy tlumic negatywnych emocji, ukrywac je przed dziecmi, tylko je wyrazac w dostosowany sposob, zeby dziecko nauczylo sie, ze do czego sluza.

Chaton ja słyszałam, że nie powinno się za wszelką cenę kłócić ze sobą w ukryciu przed dziećmi. Dzieci powinny widzieć na czym polega mniej delikatna wymiana zdań i jak w takich sytuacjach dochodzić do porozumienia.
chaton
Kasiaaa: tak. Ale wlasnie pod warunkiem, ze dochodzicie do porozumienia. My na przyklad nie dochodzimy do porozumienia. icon_neutral.gif
kasiaaaaa
CYTAT(chaton @ Fri, 23 Jul 2010 - 14:52) *
Kasiaaa: tak. Ale wlasnie pod warunkiem, ze dochodzicie do porozumienia. My na przyklad nie dochodzimy do porozumienia. icon_neutral.gif

chaton my też nie zawsze od razu umiemy rozwiązać nasze konflikty. Czasem popłynie sporo ostrych i gorzkich słów, nie raz trzasną drzwi i poleją się łzy zanim się dogadamy. Zwłaszcza, że ja mam niestety świński charakter (co pewnie nieraz na forum można zauważyć icon_redface.gif )
Carrie
CYTAT(chaton @ Fri, 23 Jul 2010 - 12:49) *
Ja mowie dziecku, zeby mi powiedzialo o co chodzi, bo mama nie rozumie, jak wyje i mame to denerwuje.


ja tak robiÄ™

z nikim nie konsultowałam, próbowałam w ciemno bo ignorowanie buczenia w ogóle u mnie się nie sprawdza

zaskoczona byłam jak moje dziecko, które w zasadzie nie potrafi mówić - wycisza się natychmiastowo i "tłumaczy" mi po swojemu o co mu chodzi.Jego gwałtowne wyciszenie działa rewelacyjnie na mnie - pozwala mi odzyskać utraconą na chwilę przytomność i rozumienie jego potrzeb.A jego uśmiech na koniec najlepiej określa trafność tej metody.

CYTAT
Tylko tak jak piszę - w stosunku do męża ją zwykle tłumię (co nierzadko kończy się dusznościami i tachykardią), a w stosunku do Oliwii wybucham. Sytuacja jest o tyle beznajdziejna, że o ile mąż faktycznie czasem powinien dostać po łbie to młoda nie jest mi nic winna. No szlag mnie trafia. Wczoraj napisałam o moim problemie, dziś już zdążyłam młodą okrzyczeć ze trzy razy... Nie zawsze mogę ją zostawić i wyjść (kiedy na przykład robi coś, co natychmiast muszę jej uniemożliwić).


pytanie jest takie - co powoduje / -ło, że wyrażanie swojej indywidualności przez osoby, z którymi jesteś blisko związana, wywołuje tak silną agresję u Ciebie?

kasiaaaaa
CYTAT(Carrie @ Sat, 24 Jul 2010 - 00:24) *
pytanie jest takie - co powoduje / -ło, że wyrażanie swojej indywidualności przez osoby, z którymi jesteś blisko związana, wywołuje tak silną agresję u Ciebie?

Grzebanie rękami w muszli klozetowej przez moją córkę albo notoryczne zapominanie o wyniesieniu śmieci przez męża nie jest dla mnie indywidualnością moich bliskich.
Carrie
Mąż "zapominalski" - taki typ - właśnie na tym polega jego indywidualność, charakter.Między innymi.
Półtoraroczne dziecko "bada" sedes - uczy świata i różnic pomiędzy umywalką a sedesem.To jest normalne.Jej indywidualność polega na tym,jest ciekawa i że chce sama sprawdzić a nie uwierzyć tobie na słowo.
To nie powód do dzikich wrzasków.

kasiaaaaa
CYTAT(Carrie @ Sat, 24 Jul 2010 - 13:34) *
Mąż "zapominalski" - taki typ - właśnie na tym polega jego indywidualność, charakter.Między innymi.
Półtoraroczne dziecko "bada" sedes - uczy świata i różnic pomiędzy umywalką a sedesem.To jest normalne.Jej indywidualność polega na tym,jest ciekawa i że chce sama sprawdzić a nie uwierzyć tobie na słowo.
To nie powód do dzikich wrzasków.

W kwestii sedesu się z Tobą zgodzę, mimo, iż młoda po umyciu rączek pierwsze co robi, to z zaczepnym uśmiechem kolejny raz ładuje ręce do sedesu.
Ale w kwestii męża się mylisz. Ja rozumiem, że mógły zapomnieć wiąć śmieci wychodząc do pracy, jeśli bym mu o tym powiedziała poprzendniego dnia przy kolacji. Ale ja rano wyciągam worek ze śmieciami, zawiązuje go i kładę na środku schodów, żeby przy wychodzeniu na nie wlazł. A on potrafi podnieść nogę, przejść nad nimi i ich nie wziąć. I to właśnie wzbudza we mnie agresję.
Carrie
CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 24 Jul 2010 - 14:07) *
A on potrafi podnieść nogę, przejść nad nimi i ich nie wziąć. I to właśnie wzbudza we mnie agresję.


A może to, że nie masz na niego wpływu?
edit: z córką tak samo- nie masz wpływu na to co wymyśli bo jest nieprzewidywalna i uparta na swój ciekawski sposób i wywołuje to Twoją agresję.Bo nie masz na nią realnego, namacalnego wpływu.Różnica polega na tym,że ona jest słabsza od Ciebie i tu się nie hamujesz.Mąż jest co najmniej na tej samej pozycji co ty, albo ma przewagę i tłumisz swoją agresję wobec niego.Typowy mechanizm.Co nie zmienia faktu, że coś zgrzyta.
Carrie
CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 24 Jul 2010 - 14:07) *
W kwestii sedesu się z Tobą zgodzę, mimo, iż młoda po umyciu rączek pierwsze co robi, to z zaczepnym uśmiechem kolejny raz ładuje ręce do sedesu.


no, sprawdza czy aby "po drodze" nie zmieniłaś zdania i może już można w sedesie grzebać 04.gif

edit: kasiaaaa, w takich chwilach biorę głęboki oddech i przypominam sobie forumową przenośnię o źrebaku zamkniętym w zagrodzie.Działa.
kasiaaaaa
CYTAT(Carrie @ Sat, 24 Jul 2010 - 14:16) *
kasiaaaa, w takich chwilach biorę głęboki oddech i przypominam sobie forumową przenośnię o źrebaku zamkniętym w zagrodzie.Działa.

Dawaj tą przenośnię, bo jej nie znam. Może mi pomoże.
Carrie
CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 24 Jul 2010 - 14:52) *
Może mi pomoże.


w zrozumieniu dziecięcej ciekawości może tak

w panowaniu nad agresjÄ… - nie

źrebak ( wyszukiwarka forumowa nie gryzie icon_wink.gif )
kasiaaaaa
CYTAT(Carrie @ Sat, 24 Jul 2010 - 15:07) *
źrebak ( wyszukiwarka forumowa nie gryzie icon_wink.gif )

O jej, jak z łaską. Wiem, że nie gryzie. W każdym razie dzięki.
Zelda
CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 24 Jul 2010 - 11ᚺ) *
Grzebanie rękami w muszli klozetowej przez moją córkę albo notoryczne zapominanie o wyniesieniu śmieci przez męża nie jest dla mnie indywidualnością moich bliskich.

Kasiaaaa sÄ… taki specjalne zabezpieczenia muszli
ja mam taki sam problem jak Ty..
magdosz
kasiaaaa zupełnie jakbym czytała o sobie, z tym, że moja Oliwia ma już 4 lata.

wiem, że pełny zakres samoobsługi, ubieranie i rozbieranie, jedzenie i ubikacja a jednak ciągle wymusza na mnie żebym ją ubrała przebrała podtarła nakarmiła.

spoko nie mam nic przeciwko, problemy zaczynają się w momencie, kiedy wyjmuję ubranie z szafy podchodzę do niej i słyszę (a razem ze mną cały blok) "nieeeeeeeee nie lubię tej bluzki(spodni majtek skarpetek rajstop sukienki i huk wie czego jeszcze)!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!" no dobrze, rozumiem, mówię wybierz sobie inną i sama załóż (bo już jestem zagotowana, spocona i wściekła, właśnie dlatego, że nie powie mi tylko drze swoją uroczą buzię). a ona na to, że nie bo cośtam cośtam. i zaczyna się wymiana krzyków i próba sił. nerwy zdarte, że szkoda gadać..

dzisiaj to samo było jak wychodziłam do lekarza i codziennie przed wyjsciem do przedszkola, chociaż chodzi chętnie i się nigdy nie skarży.po prostu taki muł uparty, że jej się nie dogodzi. tak źle, tak niedobrze. naprawdę staram się panować nad sobą i do czasu udaje mi się mówić spokojnie i tłumaczyć, ale jak już zaczyna wyć to mi nerwy puszczają, bo krzywda się jej nie dzieje, ja wymyślam różne rozwiązania a jej się nic nie podoba.

próbowałam już wielu metod że dzień wcześniej wybiera ubranie, że w ogóle sama sobie z szafy wyjmuje co by chciała założyć, co Wy nic nie daje, zawsze coś się znajdzie żeby się powydzierać, np. wyciągnie mi coś z ubrań już odłożonych jakąś za małą bluzkę czy coś i nie da się jej wytłumaczyć a im mocniej ona krzyczy tym bardziej ja się zaczynam drzeć. zawsze jej mówię, proszę córeczko przestań krzyczeć, chcę Ci coś wytłumaczyć/lub chcę zostać sama idź do siebie uspokój się, albo sama wychodzę ochłonąc do łazienki, ale to nie zdaje egzaminów również icon_sad.gif
stoi mi pod drzwiami i jeszcze gorsze akcje odstawia, masakra.

zawsze mam wyrzuty sumienia że ja zwrzeszczałam ale nie mogę po prostu słowa same ze mnie wylatują.....
a wieczorem często wracamy do tematu ona przeprasza ja pzrepraszam, że tak ostro, ale jak ona krzyczy i nie daje mi dojść do słowa to muszę ją przekrzyczeć, że się kochamy i takie tam, że już będzie grzeczna i nie będzie się tak zachowywać...
a od rana znów to samo...
ciężkie z nas charakterki icon_sad.gif

moja wina, wiem, bo ja jestem nerwus nie z tej ziemi i od zawsze o coś się złoszczę niekoniecznie na nią i krzyczę :/
taki ze mnie babsztyl i nie mam pretensji do niej, że jest taka krnąbrna, chociaż wkurza mnie to, że nigdy nie powie wprost o co chodzi tylko od razu ryczy, krzyczy wścieka się albo jeszcze gorzej chodzi i miauczy, mruczy marudzi, a ja mam sie domyślić o co jej chodzi.ech, normalnie czasem niewyróbka icon_sad.gif

tylko jak to zrobić, żeby samej sobie pomóc? przestać krzyczeć? nie dać się ponieść nerwom? stłumić je w zarodku? bo jak już się pojawią, to niestety muszę dać im ujście, ale co zrobić, żeby wytłumaczyć tej głupiej swojej łepetynie, że tak naprawdę sama sobie problemy stwarza? bo tak na sucho to ja wiem, że problemz ubraniem to w sumie nie problem i nie powód do wrzasku na dziecko, ale co zrobić, żeby nie krzyczeć? nie wiem....cały czas próbuję nad sobą pracować, jak mówią trening czyni mistrza, może uda się znaleźć złoty środek?
teraz jednak jestem jeszcze bardziej podatna na zgubny wpływ tych bodźców nerwowych, bo w ciąży, co z jednej strony może tłumaczyć moje wybuchy a z drugiej jeszcze bardziej mnie dobija, bo nie powinnam się denerwować.

i nie zgłupiej tu człowieku
tolala
Kasiaaaaa, a czy Ty nie spędzasz z dzieckiem zbyt dużo czasu? Z tego co czytam na forum, jesteś w domu na wychowawczym, Twój mąż dużo pracuje, może potrzebujesz chwili dla siebie?
Piszę to, ba ja tak mam. Potrzebuję dystansu. Jeśłi siedzę zbyt długo w domu z dzieckiem, jeśli robię ciągle to samo, to dopada mnie szał i wtedy każde niedociągniecie w zachowaniu mojej córki doprowadza mnie do krzyku. Radzę sobie tak, że kiedy mam ochotę krzyknąć, wychodzę do inengo pokoju. A jak krzyknę, to potem staram się wynagrodzić memu dziecku moje zachwanie. Tłumaczę, przepraszam, przytulam i zamieniam temat.

Wiesz, pytanie brzmi skąd u Ciebie taka potrzeba krzyku? Czy taka już jesteś, że bardzo szybko wybuchasz? A może coś innego Ciebie gryzie i w ten sposób wychodzą z Ciebie negatywne emocje, o których nie chcesz mówić głośno?
bolka
Mnie moje krzyki też przerażały, dlatego uczyłam chłopców, żeby mówili mi :'mama nie krzyczy' (po swoich krzykach monologowałam przy chłopcach, że mama za dużo krzyczy, że mama już nie krzyczy, bo to przesada, czasem przeprosiłam).
Teraz jak jestem wściekła i przesadnie krzyczę to jednak od chłopców 'mama nie krzyczy', momentalnie mnie przestawia.

Nie mniej ten wątek uzmysławia mi, że nie umiem odreagowywać swoich emocji. Myślałam, że stłumię emocję i po problemie.
Na szczęście, uwagi chłopców, żebym nie krzyczała, powodują, że złość ze mnie ulatuje i rozmawiamy o tym co nabroili.
ilopawl
Jeśli bardzo będziesz chciała się odzwyczaić od złych nawyków to Ci się to uda.. Ja też nad tym dość długo pracowałam i widzę postępy.. U mnie w rodzinnym domu rodzice nie potrafią ze soba spokojnie rozmawiać.. Krzyki są non stop ja niestety ten "zwyczaj" chciałam wprowadzić w moim domu, ale na szczęście mój mąż jest spokojnym człowiekiem i mnie tego oduczył.. Fakt, że nie całkiem bo jak mam zły dzień to sobie powrzeszcze, ale mam nadzieję, ze na Maje nie będę krzyczała bo później bym chyba całą noc przepłakała, że jej krzywdę wyrządzam..

Postaraj się bo najgorsze będzie dla Ciebie jak dziecko sie zacznie Ciebie bać i nie będzie Cię "chciało"...

Życzę powodzenia
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.