Forum dla rodziców: maluchy.pl « ciąża, poród, zdrowie dzieci > czas dla mamy > babskie pogaduchy ;)
[post usunięty]
Popieram!
o kawie mogę godzinami... dla mnie istnieje tylko rozpuszczalna z dużą ilością mleka- pół na pół mniej więcej Kawy sypanej nie tknę, a z fusów robię co najwyżej peeling
Zapewniam Cię, że jest
[post usunięty]
Mój brat - do kawy z błotem ma u mnie w domu własny kubek, puszkę na kawę i gąbkę do natychmiastowego umycia wszystkiego.
Mój mąż chciałby pic tzw prawdziwą kawę, nawet mamy jakiś prehistoryczny ekspres. Ale nie chce Mu się. A ja nie wspieram, więc króluje u nas ordynarny instant i inka. Co gorsza, do pracy kupuję kawę 3 w 1, podobno nie można niżej upaść. A po za tym - tudzież głównie - red bull z lodem
Pijam kawę typu 2 w 1 albo 3 w 1 - najczęściej.
Po sypanej mam rewolucję w jelitach a te 3 w 1 są słabsze. Jakoś mi się z PRLem sypana nie kojarzy... raczej z latami nastoletnimi, wtedy tylko sypaną piłam. cytowany post usunięto Roso ależ ja kawy nie pijam w ogóle. Ja kawy nienawidzę jak niczego innego na świecie. Nie ma obrzydliwszego smrodu niż zapach świeżo zmielonej kawy ( i tu ikonka, wiemy jaka), na samą myśl cierpię. Jak ktoś chce mi bardzo na złość zrobić, to otwiera przy mnie puszkę z kawa i się zaciąga, bleeeee..... :ugryzlem sie w język Ale znam takie osoby, które nijak się nie przekonają do kawy rozpuszczalnej. Mój osobisty małż kiedy nie ma w zasięgu ekspresu pija tylko zalewajkę, bez cukru. Nie znosi kawy rozpuszczalnej, po prostu mu nie smakuje. Jeśli zależy Ci bardzo to mogę wysondować dlaczego, choć wiesz, ze proste to nie będzie :szczerbaty uśmiech
A ja lubię i neskę i sypaną (obie koniecznie z mlekiem), ale po sypanej mam większego powera (i, niestety, ból brzucha).
Trzy w jednym wypiję tylko w sytuacji ekstremalnej (5 godzin rady pedagogicznej i braki w zapasach w szkolnej szafce).
A ja czasem mam ochote na kawę po turecku własnie:) taką konkretną z gruntem. Nie umiem uzasadnić jej wyzszości nad robioną w srebrnej kawiarce , gdzie ten aromatyczny napój wydostaję się pod wpływem gorącej pary-a cały grunt pozstaje pod siteczkiem(tę formą preferuję ). Nie żebym kochała fusy kawowe-ale tylko ta prawdziwa sypanka ma taka waśnie piankę jak trzeba i tylko ona tak własnie pachnie:) Nie jest przetworzona chemicznie jak rozpuszczalna-to jakis argument jest.
Pijam tylko granatowe tchibo albo zielonego jacobsa-forma jest mniej ważna. edit.nie wyobrażam sobie picia kawy niesłodzonej-bez mleczka wypiję w ostateczności.
Kawa sypana to takie PRAWDZIWE 3 w 1: szybkosc wykonania + aromat+ ekonomicznosc ( nie potrzezbne zadne dodatkowe gadzety jak express , kawiarka , lejki filtr)
Ktora inna kawa tak ma? Nie pijam bo mi sie kojarzy i powoduje problemy zoladkowe.
A ja lubie kazda kawe choc kawa z blotem zajmuje zaszczytne ostatnie miejsce w moim rankingu. Owszem, kojarzy mi sie z wczesnymi latami osiemdziesiatymi, cienkimi szklankami i ozdobnymi koszyczkami na owe szklanki (do wyboru byly blaszane misternie zdobione lub wiklinowe) Pamietam tez, ze w czasach octu na polkach kawe juz raz zuzyta zalewalo sie wrzatkiem po raz drugi.
Ale z braku laku wypije i ta z fusami. Pod warunkiem jednak, ze nie wiecej niz do polowy szklanki, bo obecnosc fusow w ustach.... to (i tu znowu wiadoma ikonka). Uwielbiam kawe mocna, pachnaca, z ziarenek swiezo zmielonych, bez mleka i bez cukru, z jasna pianka.... mmmm... No poezja! Od lat jakichs 10 robimy kawe tylko i wylacznie w ekspresie cisnieniowym, zmieniamy tylko modele na nowoczesniejsze (rok temu zakupilam mezowi AEG Caffe Grande na urodziny. Polecam!). Rozpuszczalna - jak najbardziej. Ale mocna i w tym przypadku z mleczkiem. Nie cierpie slodkich kaw na zimno
No proszę Was!!! Sypana to esencja- najlepszy smak ze wszystkich kaw. Uwielbiam zapach dopiero co otwartej kawy mielonej. Przed ciążami pijałam 3 dziennie z dwóch łyżeczek kawy i dwóch cukru. Obecnie móemu żołądkowi dostało się trochę przez nerwy i nie mogę już tyle pić. Ale rano nie ma mowy o innej niż sypana. W dzień pijam rozpuszczalną z mlekiem ale to mleko to tylko po to by zabić ochydny metaliczny posmak kawy rozpuszczalnej ( bez znaczenia jakiej - każda jest dla mnie metaliczna).
Już uzasadniam co uwielbiam w kawie sypanej: - jest to 100 % naturalnej kawy, nie jakieś odrzutki plus chemia - ma aromat którego nie mają inne kawopodobne - pięknie pobudza z rana - mam po niej perfekcyjne wypróżnianie - kojarzy mi się z moją maminą kuchnią, relaksem i skłania do pogaduszek Kawy z ekspresu równieżnie lubię bo czuję w niej smak samej maszyny- ekspresu, tych wszystkich rurek przez które to to przepływa żeby się zaparzyło. 3w1 to pomyje. Tak w ogóle to tak jakby się zapytać dlaczego wolisz herbatę liściastą zamiast z torebki... Kawa sypana to takie PRAWDZIWE 3 w 1: szybkosc wykonania + aromat+ ekonomicznosc ( nie potrzezbne zadne dodatkowe gadzety jak express , kawiarka , lejki filtr) Ktora inna kawa tak ma? Ano to chyba to Z powyższych względów wolę zalewajkę, niż neskę (fuj! toto koło kawy nawet nie stało) aczkolwiek nie przepadam potem za przygryzaniem drobinek mielonego ziarna między zębami Kawa dla mnie musi mieć "kopa" a nie ma go żadna neska. Preferuję jednakowoż napary z ekspresu
KOOOOOOCHAM sypankę,nad życie.
najlepszą robi mój M,który to kawy nie tknie za żadne skarby świata inną pijam...jak muszę cytowany post usunięto Nie wiem, czego nie posiada nesca, ale ja po niej czuję sie tak, jakbym w ogóle kawy nie piła. Czyli - boli mnie głowa Nie lubię plujki, choć to od niej zaczynałam swoje życie kawowego nałogowca. W moim domu rodzinnym, w siermięznym PRL plujka byla kawą codzienną pitą z braku czasu w porannym pośpiechu. Przy niedzieli Tata celebrował rytuał parzenia kawy w srebrnym ekspresie made in Hungary stawianym na gazie, a kawa podawana była w tygielku równie egzotycznym . Teraz uznaję wyłącznie kawę parzoną przez papierowy filtr i lejek. Wożę ten zestaw ze sobą wszędzie - wyjątki były dwa: Bornholm (bo mi się lejek do sakw nie zmieścił) i Londyn, bo tam dostaję kawę parzoną w szklanym dzbanku z dociskanym sitkiem ( takim ). Rosa, namów może męża na filtry papierowe, bo wtedy nie masz problemu fusów w zlewie. Wyrzucasz je do śmieci razem z filtrem.
[post usunięty]
Kawy z ekspresu równieżnie lubię bo czuję w niej smak samej maszyny- ekspresu, tych wszystkich rurek przez które to to przepływa żeby się zaparzyło. Smak maszyny? To nie metalowy samowar pachnacy patyna Wlasnie zmierzylam dlugosc drogi, jaka przebywa kawa od wsypania ziaren - do parujacego kubka. To 6 cm W czym najwiecej miejsca zajmuje hmm... nazwijmy to "prasowalnica" zmielonej swiezo kawy (sprasowuje kawe w plaskie koleczka, przepuszczajac przez nie wrzaca wode pod odpowiednim cisnieniem). Jak dla mnie, o wiele bardziej wyczuwalny smak ma woda z czajnika elektrycznego Przy okazji zerknelam na licznik: w ciagu jakiegos roku uzytkowania wyprodukowalismy rodzinnie ponad 4000 filizanek kawy. Czyli srednio pijemy ponad 10 kaw dziennie... co by dawalo 5 na glowe + ewentualni goscie A czy macie problemy z zasypianiem po kawie? Wiekszosc znanych mi kawoszy pije ostatnia kawe po poludniu, zeby moc spokojnie sie wyspac. Na mnie kawa dziala zupelnie inaczej: rano i owszem, pomaga mi wstac (pierwsze co robie po wyjsciu z lazienki to oczywiscie kawa), w dzien pomaga mi sie skupic a wieczorem... no wlasnie, pomaga mi zasnac a bynajmniej nie powoduje u mnie nadpobudliwosci. Ostatnia kawe pijam kolo polnocy, przed pojsciem do lozka... po czym myje zeby i zasypiam w 3 minuty
Rano piję kawę, żeby się obudzić. Po południu - dla przyjemności i często zdarza mi się po niej zdrzemnąć. Wieczorem nie pijam kawy w ogóle.
Teraz uznaję wyłącznie kawę parzoną przez papierowy filtr i lejek. Wożę ten zestaw ze sobą wszędzie - wyjątki były dwa: Bornholm (bo mi się lejek do sakw nie zmieścił) i Londyn, bo tam dostaję kawę parzoną w szklanym dzbanku z dociskanym sitkiem ( takim ). Agnieszko, ten dzbanek z sitkiem jest genialny! Kawa nim robiona jest rzeczywiscie bardzo dobra. Tu w Skandynawii to bardzo popularna rzecz (wiec mysle, ze chyba i na Bornholmie jakos przetrzymalas ten czas bez wlasnego lejka ).
Na BOrnholmie jeździliśmy na rowerach od campingu do campingu, wiec skazana byłam na nescę. Ale jakoś przeżyłam. Za fajnie było, zeby się kawą stresować
Edit: ja mimo wszystko wolę kawę z filtra niz z dzbanka, bo w tej dzbankowej trochę fusów zostaje. Ale jak mam gości więcej niz jedną sztukę, to robię właśnie w takim dzbanku. cytowany post usunięto Ja przepraszam, ja jestem koziorożcem i uważam się reformowalną. Pewnie dlatego Twój mąż nie jest koziorożcem. Kawa sypana ma przede wszystkim zapach, jakiego nie ma zadna neska, czy jakieś 3w1. Swego czasu pijałam tylko sypaną (zapewne jak każda z nas). Potem będąc na wyjeździe za granicą nauczyłam się pic kawę z ekspresu. Teraz plujki już nie tknę, ale trzeba przyznac - ma największego kopa, z tymże jak się ktoś odzwyczai to wydaje się z lekka kwaskowata. I żadne kawy w marketach u nas nie pachną tak ja te kupowane w Niemczech. Niestety. I brak mi takich stoisk jak w Niemczech, gdzie kupujesz w ziarnach, maszyna Ci na podorędziu mieli i masz sypankę, ale z jakim zapachem! Żadna neska tego nie ma. Jak wchodzisz rano do kuchni i czujesz ten zapach wiesz, że zaczyna się dzień. Chociaż w tej chwili kawosz ze mnie żaden bo piję z ekspresu, albo neskę i tylko i wyłącznie z mlekiem (naprawdę w każdym wieku można nisko upaśc.)
Z sypanej uwielbiam jedynie wspomnienie zapachu świeżo zmielonej w młynku. Jest on nie do podrobienia po prostu i tak rzadko obecnie do poczucia.
Pić takowej nie lubię, mam wrażenie, że z każdym, nawet tym pierwszym łykiem wsiorbałabym fusy, bleee....
Przechodziłam podobne etapy. Był okres (koniec komuny) gdy lubowałam się w "rozpuszczkach", plujek nigdy nie znosiłam. Obecnie kawa tylko z ekspresu, czarna z pianką i gorzka, a do tego kostka gorzkiej czekolady (czekolady - nie wyrobu czekoladopodobnego ).
Mamy w pracy taki test na nowych klientów. Gdy jadę do klienta z prezentacją sprawdzam dwie rzeczy: jak podają kawę i jak wygląda toaleta. Jeżeli kawa jest z ekspresu i kibelek jest na poziomie wiem, że to będzie owocna i długotrwała współpraca. W firmach w których podają plujkę, albo o zgrozo nie ma papieru toaletowego, właściwie nawet specjalnie się nie spinam, bo nie mam ochoty w takim miejscu pracować, no i wiem że z szefostwem nie ma o czym rozmawiać. Kawa sypana ma przede wszystkim zapach, jakiego nie ma zadna neska, czy jakieś 3w1. Swego czasu pijałam tylko sypaną (zapewne jak każda z nas). Potem będąc na wyjeździe za granicą nauczyłam się pic kawę z ekspresu. Teraz plujki już nie tknę, ale trzeba przyznac - ma największego kopa, z tymże jak się ktoś odzwyczai to wydaje się z lekka kwaskowata. I żadne kawy w marketach u nas nie pachną tak ja te kupowane w Niemczech. Niestety. I brak mi takich stoisk jak w Niemczech, gdzie kupujesz w ziarnach, maszyna Ci na podorędziu mieli i masz sypankę, ale z jakim zapachem! Żadna neska tego nie ma. Jak wchodzisz rano do kuchni i czujesz ten zapach wiesz, że zaczyna się dzień. Chociaż w tej chwili kawosz ze mnie żaden bo piję z ekspresu, albo neskę i tylko i wyłącznie z mlekiem (naprawdę w każdym wieku można nisko upaśc.) AMEN
Odkad pije kawe z ekspresu, nesca przestala mi smakowac - to bardziej napoj kawowy niz kawa... Pije ja u rodzicow, ktorzy nie maja ekspresu. Moja maz nie tknie rozpuszczalnej, pije kawe z ekspresu a jesli nie ma takiej, to fusiasta A kiedys przez kilka lat pilismy nesce.
Piję tylko rozpuszczalne. Sypanej nie tknę, chociaż pijałam na studiach. W dodatku pita przeze mnie kawa jest tak słaba, że obraża kawę jako taką. Ale ja lubię, z mlekiem oczywiście.
Ogólnie nie pijam kawy, od kiedy poszłam do pracy zawsze ktoś próbował mnie tego nauczyć, ale nigdy się nie zachwyciłam tym napojem . Od kiedy mój mąż sprezentował mi ekspress (nota bene dziwny prezent dla osoby nie pijącej kawy) czasem zdarza mi się ją pić, tylko kawa z ekspressu jest dla mnie do przełknięcia, oczywiście z dużą ilością mleka (inaczej jest za gorzka).
Piję rozpuszczalną, bo jestem leniwa i nadal nie mam porządnego ekspresu, a najlepsza dla mnie jest kawa właśnie z porządnego ekspresu ciśnieniowego, jakość kawy nie jest też bez znaczenia. Ponieważ pijam tylko jedną dziennie, to męczę się z rozpuszczalną, ale ona wiele nie ma wspólnego z dobrą kawą.
Plujka czy sypanka jest w naszym domu nazywana makowcem. Niestety pija mąż i szwagier. Lubię zapach tej kawy, natomiast wygląd kubka jest obrzydliwy. Na szczęście, dla mnie, nie piją tej kawy w szklankach, bo skutecznie obrzydiłoby mi to rytuał picia z nimi kawy. Z kubka mniej widać na zewnątrz.
Mam jak Rosa, i jeszcze jedno - nie ma nic bardziej obrzydliwego niż
wilgotna ścierka/gąbka do naczyń obklejona fusami (tu powinna być stosowna ikonka, której widok powoduje u mnie pewien odruch, więc jej nie wstawię). Mogę tylko kawę z ekspresu, po której kwas żołądkowy nie zalewa mi gardła, a jelita nie szaleją (mam tak po nesce). Piję kawę zawsze rano, czasami w południe, ewentualnie po południu u teściowej (wtedy niestety rozpuszczalna). Kawa przed spaniem odpada, w życiu nie zasnę. Uwielbiam Latte i Cappuccino. cytowany post usunięto Ja Dwie łyżeczki, czubate, kawy, pół łyżeczki kakao gorzkiego ciemnego i szczypta cynamonu, bez cukru i z pięcioma łyżeczkami śmietanki. Zaraz po obudzeniu i drugi raz do śniadania. Ale nie znajdziesz u mnie ani w zlewie ani na blacie ani jednego fusa. W ogóle zlew z jakimikolwiek resztkami odrzuca mnie tak okropnie, że nie zjem nic z kuchni do której zajrzę i zobaczę, że zlew nie jest sterylny. Lubię kawę po turecku, rozpuszczalną piję tylko w terenie, jeśli tam gdzie się zatrzymujemy nie mają sypanej. Choć przyznam, że poza domem sypana mi aż tak nie smakuje. Piję w kubku, jednym jedynym używanym tylko w tym celu i tylko do mojej kawy. Jest on taki beczułkowaty więc nie robi złego wrażenia na zewnątrz Nigdy nie pijałam w szklance. Nigdy nie miałam szklanek z koszyczkami
Ja piję najczęściej kawę z ekspresu przelewowego. Wolałabym z ciśnieniowego, ale nie mam Rozpuszczalską bardzo rzadko, praktycznie wcale.
A, zawsze z mlekiem i cukrem. cytowany post usunięto Ja! bowiem albowiem ja jestem wąchaczem, i ŻADNA inna nie pachnie tak, jak MK czerwona świeżo otworzona parzucha Żadna tam zalewajka <strzelam se focha, a co> zalewajka zwana również dolewka to było to, co się u mojej rodziny zalewało to, co zostało po pierwszej zaparzonej kawie A jak z ekspresu, to kapanego
Poczułam się zainspirowana do zakupu młynka do kawy i przerzucenia się na ziarnistą:)Pijałam kiedyś-najlpeiej jeszcze przechowywac ją w lodówce- wtedy to ma dopiero aromat! Własnie w kuchni robi sie kawa w kawiarce- już cudnie pachnie!
Mamy w pracy taki test na nowych klientów. Gdy jadę do klienta z prezentacją sprawdzam dwie rzeczy: jak podają kawę i jak wygląda toaleta. Jeżeli kawa jest z ekspresu i kibelek jest na poziomie wiem, że to będzie owocna i długotrwała współpraca. OT: Paula. widze ze mamy podobne zboczenie Ja dodatkowo jeszcze przeprowadzam test na uscisk dloni Musi byc silny, konkretny, z szacunkiem. 5 miekkich, wiszacych palcow podanych do uscisniecia (czy moze ucalowania???) budzi we mnie odraze i minimum sympatii do oponenta
ja tam lubię fusiastą ekspres mam ale taki marnawy... marzy mi się taki porządny ciśnieniowy z młynkiem do kawy i porządnym spieniaczem rozpuszczalną też przełknę jak muszę - byle z mlekiem i bez cukru
Tylko z ekspresu.
Kawa rozpuszczalna jest bardzo niezdrowa (podobnie jak bezkofeinowa, którą bez sensu często katują się matki w ciąży i karmiące) Rozpuszczalną kawę osiąga się w sposób chemiczny najczęściej. No a to co wysoko przetworzone nie jest jak wiadomo najzdrowsze. Kawa z ekspresu ciśnieniowego czy z kawiarki (moka) jest najzdrowsza, ponieważ jej czas ekstrakcji jest najkrótszy, dzięki czemu wyciąga z ziarna to co najlepsze, pozostawiając w ziarnach to co mniej pożądane. Zalewajka nie jest przetworzona, ale właśnie jej długi kontakt z wodą powoduje, że staje się ona mniej zdrowa, szczególnie niepolecana dla osób z podwyższonym cholesterolem, bo uwalniają się z tłuszczy kawowych substancje podnoszące jego poziom. Jeśli chodzi o zawartość kofeiny, to mitem jest, że rozpuszczalna ma jej najmniej. Najmniej ma właśnie prawidłowo przygotowane espresso.
Pijam to paskudztwo czyli : mocna, gorzka , czarna i sypana:).
Nescę jeśli mam ochotę na drugą kawę w ciągu dnia , ale to raczej rzadko się zdarza. Irmina
KAwę zaczęłam regularnie pijać na przełomie podstawówki i liceum. Moi rodzice pijali symbolicznie, tylko gdy mieli gości, zawsze w szklankach i koszyczkach. Jakoże beznadziejnie mi to wyglądało i smakowało, uruchomiłam stojące w domu za szkłem serwisy i ze znajomymi pijaliśmy i kawę i herbatę w filiżankach. Sama piłam w kubku (no żeby nie używać dzbanka dla jednej osoby, jednak kawa jeszcze byłą trochę deficytowa). Dziś moi rodzice nie mają ani jednej szklanki, sami kawę piją w kubkach, raczej sypaną.
Aha, zapomniałam dodać, że pochodzę ze wsi No i tak - na studiach pijałam rozpuszczalną, dopóki na drugim roku ukochany nie kupił mi ekspresu przelewowego (w 1995 nie było co marzyć o ciśnieniowym) - wczesniej przynosił mi z własnego sklepu rozpuszczalną kawę, żebym sobie żołądka nie niszczyła fusianką . Od tej pory piłam z tegoż ekspresu, w knajpach, jak się dało, a w KRakowie raczej tak espersso. Jest rok 1999 jesteśmy z moim ówczesnym kochankiem a obecnym mężem na wycieczce w Górach Świętokrzyskich. Z przyjaciółmi. Cała wycieczka nadaje się do jakiegoś kabaretu, wyjemy ze smiechu co pół godziny, choć mój N. właśnie wyleciał ze studiów, a ja jeszcze nie wiem, że właśnie jestem w ciąży. Jedną z przyczyn naszego kolejnego już ataku śmiechu jest, gdy w schronisku, w którym śpimy, w miejscowości św. Katarzyna nomen omen - prosimy o kawę na śniadanie (dodam, że schornisko było częściowo ekskluzywne i zjazd firmy Bahlsen się tam odbywał, więc spodziewaliśmy się ekspresu jednak). Pani bez pytania, o jaką chodzi, przynosi nam kawę w szklance (zamiast koszyczka - spodeczek jednak) fusiankę. Na pytanie nasze, czy nie ma kawy z ekspresu, pani odpowiada - jest, ale nie mówiliście, ze chcecie Z tej radości wypiliśmy fusiankę. Jest rok 2001 dostajemy ekspres ciśnieniowy marki Rowenta na prezent ślubny. Jesteśmy szczęśliwi. Wszystkim gościom serwujemy kawę z ekspresu, aż pewni znajomi (z mojej rodzinnej wsi, żeby nie było ) delikatnie się wymawiają, a za drugim razem proszą o fusiankę. Za trzecim już się nie ukrywają. No po prostu krzywdziliśmy ludzi, wmuszając im kawę z ekspresu. W domu piją tylko fusiankę, aczkolwiek dla gości mają rozpuszczalną. Rosa, nie wiem, czy macie ekspres (o ile pamiętam, o ile to się nie zmieniło, pijałaś neskę ze słodzikiem i zabielaczem?) - ale jeśłi nie, to na usprawiedliwienie Twojego męża powiem, że mnie teraz rozpuszczalna za nic nie wejdzie. Jak nie ma gdzieś ekspresu (tak, są jeszcze w Europie takie apartamenty ) - to piję fusiankę. A mój mąż - jak im w pracy ekspresy zlikwidowali - kupuje teraz tigery - bo nie daje rady pić ani rozpuszczalnej ani fusianki. ale, na Boga, czemu pedros? Magdo (przestań, z tą szantrapą, że się wreszcie wypowiem!) - chyba masz na myśli zabielacz, szumnie zwany śmietanką. Toż to sama chemia, a fuj Magdo (przestań, z tą szantrapą, że się wreszcie wypowiem!) - chyba masz na myśli zabielacz, szumnie zwany śmietanką. Toż to sama chemia, a fuj No do choinki zielonej lasem sympatycznie pachnącej, że chemia to wiem ( 3 lata chemię studiowałam, mam świra i traumę), ale pozwólcie mi nazywać TO śmietanką Nie mam innych nałogów, nie palę, nie piję, nie wolno mi, leki stosuję w celu podtrzymania swej marnej egzystencji. To chyba mogę sobie szatana strzelić ze "śmietanką" co? Jakem szantrapa, o!
Tylko sypanka i to z dwiema łyzeczkami cukru i mleczkiem i oczywiście w moim ulubionym kubku nie zadne szklanki i filizanki
Dodam jeszcze że najlepiej mi smakuje jak sobie ja sama zrobie
Ja pije napoje kawowe czyli rozpustna kawe bez mleka oczywiscie.
Z ekspresu tylko jako dodatek do latte- bo wtedy mleko moze byc- ale to raz w miesiacu. Mój J. poje kawe w kazdje postaci- na codzien rospustna czasem cinieniowa a ostatnio zasmakował w sypanej- twierdzi własnie e zapachu zadna inna takiego nie ma. Moi tescioiw i moja mam tez tylko sypaną. Co do fusów to sie zgadzam chociaz i tak wole fuzy z kawy niz z herbaty "sypanej" bo te sie przynajmniej rozpuszcza łatwiej a z herbaty zatykaja odpływ
Pijam rozpuszczalną z cukrem i mleczkiem ,mam parę ulubionych kubków z których to kawa smakuje mi najlepiej.Za to mój M pija tylko fusiastą i to w cienkiej szkalnce (specjalnie trzymamy taką dla niego)mówi ,że w czymś innym podana kawa juz mu tak nie smakuje.Szanuję to i specjalnie mi to nie przeszkadza.
A własnie- kubek- w domu mam 2 kubko-szklanki do herbaty i 2 srednie filizanki ale takie kubkowate do kawy.
U mamy pije i jedno i drugie z konkretnego kubka bo inaczej mi nie smakuje.
Pije kawę sypana, mocną, czarną, aromatyczną mniaaaaam Arabica, do niedawna ściągałam ja z Belgii, w tej chwili mam ja juz u siebie, płacę 25 za opakowanie 250 gramowe, jest boooooooska rozpuszczalnej nie pijam, nie lubię.
Choinke mam zawsze prawdziwą
Codziennie pijam z ekspresu i rozpuszczalna.Plujke wylacznie na wyjazdach sluzbowych.Gdy robie sie senna parze sobie szatana ktorego moi koledzy nazywaja asfaltem
Kawę pijam rzadko, najczęściej w okresie zimowym, kiedy o 16 zamykają mi się oczy; w lato kawa to dla mnei abstrakcja.
Najbardziej lubię taką parzoną na kuchence w kawiarce, albo z dodatkiem jakiegoś alkoholu; lubię kawę mocną i aromatyczną. Kawa z fusami odpada, Rozpuszczalna też, z mlekiem też. I bez cukru. może być czekoladka do przegryzienia, ale bez cukru (kawa ). M. natomiast coraz częściej pija tak jak jego rodzice, czyli po PRLowsku, ale nie jest uzależniony od kawy, więc szklanka (oczywiście) z fusami nie pojawia się zbyt często w zlewie, a co za tym idzie, nie przeszkadza mi to ani trochę.
Rozpuszczalna,koniecznie.Sypana z cukrem bez mleka tylko u znajomych (taka serwują,nie mam tupetu aby dopraszać się o mleko )
Pijam puszczalską i sypaną (zalewajka to jest zupa?) i powiem więcej, w zimowy czas tylko sypana, bo rozpuszczalna jest za słaba.
Ekspresu nie posiadam, ale podobno to mój życiowy błąd i mówienie "wypiłam kawę przy lekturze forum" jest profanacją, gdy nie była to ciecz z ekspresu ciśnieniowego ze spienionym mlekiem cytowany post usunięto Roso! Ja mam dla Ciebie zbawienie!!! Ale, ale... do tego potrzebna byłaby mi jedna sesja kawowa z Twoim mężem. Obstawiam dość dużą szansę na sukces wychowawczy... A sukces nazywa się TYGIELEK do kawy. Ja kawy rozpuszczalnej NIE LUBIĘ. Pijam ją, kiedy nie mam innego wyboru. Nie lubię również pluć fusami, a WIELBIĘ kawę ziarnistą. Za jej zapach, za lekko gęstawy smak. Najbardziej zaś KOCHAM prawdziwe espresso. Takie, które podaje się z setką wody, żeby twarzy w chińskie piętnaście nie wykrzywiło... Wtedy bez cukru, bez mleka. SZATAN. I lecisz... Co do tygielka, to jest to ustrojstwo, które przygotowuje kawę o siedem nieb lepszą, niż ekspresy ciśnieniowe. Jest to rodzaj dzbanka, założę się zresztą, że go już widziałaś, do którego wlewasz wodę, na sitko uklepujesz kawę sypaną, zakręcasz, stawiasz na kuchence i czekasz... Po 15 minutach dłużących się w nieskończoność, wypełnionych posykiwaniem, pogruchiwaniem i uprzyjemnionych OBEZWŁADNIAJĄCYM zapachem kawy unoszącym się dookoła, przelewasz napar do kubeczka. I WŁALA! Kawa jest pozbawiona fusów, doskonale zaparzona, cudownie pachnąca, PYSZNA! Ma wszystkie aspekty doskonałej kawy ziarnistej Kolejna sprawa.... gatunek kawy. Ja osobiście nie lubię 100% Arabiki. Arabica jest bowiem kwaśna, a ja kwaśnych kaw nie lubię. Dlatego poszukuję albo słabo, albo średniopalonej kawy z mieszanek Arabiki i Robusty. Wtedy to jest to, co tygryski lubią najbardziej. Nie muszę dodawać, że nie tykam wszelkich Jacobsów i innych Tchibo? A kawy rozpuszczalnej nie lubię i nie pijam, ponieważ wiem, jaki jest proces jej produkcji i plastyfikatorów jakoś pić nie mam ochoty. W pracy niestety nie mam możliwości parzenia kawy, a przegryzania fusów nie znoszę ORGANICZNIE, więc popijam Nescę Creme... Tak strasznie chętnie napiłabym się teraz kawy... Prawdziwej, ziarnistej, pachnącej... Dotknęłaś mojej najabsolutniej czułej struny... To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.
|