To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Dziewczyny uwierzcie w miłość

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2
karolaijula
Cześć wszystkim "samotniczkom"

Wątek ten kieruje do "samotnych mam", które boją się przyszłości i zaufania mężczyźnie. Od razu prostuję, że nie chcę gratulacji, że mi się udało itp.

Od poczÄ…tku.....

Kiedy byłam w 3 miesiącu ciąży ojciec dziecka zostawił mnie, podając argument, że mnie nie kocha i nie jest gotowy na ojcostwo .... Pokazał się w dniu porodu bo dowiedział się od swojej matki, że urodziłam.
Później był mój płacz, rozpaczliwe próby dogadania się, groźby, prośby.
To trwałopołtora roku, bez skutku (teraz wiem, że na szczęście)

Kiedy mała miała 2 latka poznałam na uroczystości rodzinnej szwagra mojego kuzyna, miał byc ojcem chrzestnym córki kuzyna. Ja wówczas zostałam poproszona o bycie matlką chrzestną małej.

Nigdy wcześniej nie widziałam Grześka, ale w momencie gdy go zobaczyłam to wiedziałam już, że zrobie wiele żeby z nim być.
Na moje szczęście on też się we mnie zakochał. Po pół roku od poznania pobraliśmy się.

We wrześniu minął rok od naszego ślubu. I za każdym dniem wiem, że jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie i wiem też, że dobrze, że rozstałam się z ojcem córki, bo teraz obie jesteśmy szcęśliwe i kochane.


Dlatego babeczki "nigdy nie mówcie", że "nigdy już się nie zakocham"
m4rusia
CYTAT(karolaijula @ Sun, 10 Oct 2010 - 13:46) *
Dlatego babeczki "nigdy nie mówcie", że "nigdy już się nie zakocham"


Albo mówcie jak chcecie ale jak przyjdzie odpowiedni moment to i tak się zakochacie icon_smile.gif
Mama Mateo
A ja i tak nie wierzÄ™ w coÅ› takiego.
A tym bardziej po pół roku nie wzięłabym żadnego ślubu.
Ale skoro Tobie się udało to fajnie icon_biggrin.gif
Ika
CYTAT(Mama Mateo @ Mon, 11 Oct 2010 - 17:49) *
A ja i tak nie wierzÄ™ w coÅ› takiego.
A tym bardziej po pół roku nie wzięłabym żadnego ślubu.


Dlatego Tobie siÄ™ to nie zdarzy.
Ale nie rozumiem tego "nie wierzę" - znaczy, że autora wątku konfabuluje?
m4rusia
CYTAT(Mama Mateo @ Mon, 11 Oct 2010 - 18:49) *
A ja i tak nie wierzÄ™ w coÅ› takiego.
A tym bardziej po pół roku nie wzięłabym żadnego ślubu.
Ale skoro Tobie się udało to fajnie icon_biggrin.gif

A ja nie tyle, że wzięłam ślub po bardzo krótkim czasie (po 9 mcach) ale po 4 miesiącach wystaraliśmy się o dzidziuśka icon_smile.gif "Udało się "za trzecim podejściem chillli starania "zaczęliśmy" b. szybko:) Tak więc takie spontany mają prawo się udać icon_smile.gif

A pisałam w cydzysłowie dlatego, że nie były to tradycyjne starania z obserwacją cyklu, pomiarami czy hormonami tylko tak bardziej na zasadzie " nie zabezpieczamy się i być może coś z tego wyjdzie" icon_smile.gif Lenka nie była więc specjalnie planowana ale bardzo mile widziana icon_smile.gif
Yyyy chyba dobrze się wyraziłam 29.gif
Gremi
CYTAT(Mama Mateo @ Mon, 11 Oct 2010 - 17:49) *
A ja i tak nie wierzÄ™ w coÅ› takiego.
A tym bardziej po pół roku nie wzięłabym żadnego ślubu.
Ale skoro Tobie się udało to fajnie icon_biggrin.gif

uwierzysz jak doświadczysz icon_smile.gif Trudno jest wierzyć w coś czego się nie zna. Ja dodam tylko że prawdziwa miłość istnieje i nie jest to zadna bajka. Ja jestem ze swoim mężem 16 lat i nadal twierdzę ze to najcudowniejszy mężczyzna pod słońcem. Mało tego - każdego dnia kocham go jeszcze bardziej niż poprzedniego choć zdawało mi się ze już bardziej nie można.
karolaijula
Ika u mnie z główką wszystko oki ;p tak więc nie mam skłonności do konfabulacji 21.gif
Mama Mateo
Oj nie chodziło mi o to, że nie wierzę w historię autorki wątku, tylko, że nie wierzę w miłość i wiem, że mnie się coś takiego nie przydarzy i wcale mi z tego powodu nie jest smutno.
Wolę być sama niż "użerać" się bądź co bądź a facetem icon_wink.gif
m4rusia
a czemu zaraz uzerac?? Nie dopuszczasz mysli,ze moze byc normalnie?? Tak bez uzerania na przyklad....
Ika
CYTAT(karolaijula @ Tue, 12 Oct 2010 - 10:17) *
Ika u mnie z główką wszystko oki ;p tak więc nie mam skłonności do konfabulacji 21.gif

Toteż ja Ci konfabulacji nie zarzucam icon_smile.gif

CYTAT(Mama Mateo @ Tue, 12 Oct 2010 - 14:47) *
Oj nie chodziło mi o to, że nie wierzę w historię autorki wątku, tylko, że nie wierzę w miłość i wiem, że mnie się coś takiego nie przydarzy i wcale mi z tego powodu nie jest smutno.
Wolę być sama niż "użerać" się bądź co bądź a facetem icon_wink.gif

Mama Mateo, ale to się trochę wyklucza icon_wink.gif bo jeśli nie wierzysz w miłość to nie możesz wierzyć w historię autorki wątku icon_wink.gif

Nie podoba mi się podejście generalizujące, że z facetem to się tylko użerać można... Soł, współczuję podejścia, bo musiałaś sporo przejść, skoro czymś takim zaowocowało. Ale może nie warto się aż tak zamykać na to, co niesie życie.
Ma.
Wiec, ja np mimo tego, ze bardzo chce nie umiem zaufac facetom...co nie oznacza, ze uwazam wszystkich za klamcow itp...po prostu nie umiem uwietrzyc w to, ze to spotka akurat mnie. Chyba nieswiadomie buduje wokol siebi mur, blokade chroniaca przed "obcymi"....ale co zrobic...moze to kompleksy, brak czasu a moze niewiara. Nie wiem...ale ciesze sie szczesciem ktore spotka innych.
Ika
Magdalenka - a może po prostu potrzebujesz czasu. U Ciebie chyba jeszcze pewne doświadczenia są świeże, masz prawo nie być gotowa na nowe. Ważne, że niczego nie wykluczasz i się na to nie zamykasz.
karolaijula
*magdalenka* pisząc ten artykuł chciałam pokazać (może mi się to nie udało), że ja "przed" poznaniem mojego męża, miałam wszystkich facetów za kompletne zera, ale wystarczyło jedno spojerzenie żeby znaleźć wyjatek od reguły

Ciesze się, że na moment schowałam dumę w kieszeń bo teraz jestem szczęśliwa icon_smile.gif
Mama Mateo
To nie tak jest, że ja sie zamykam na coś...ale chyba jeszcze nie pozbyłam się braku poczucia swojej wartości, który wpoił mi mój były mąż by czekać i w coś wierzyć.
I faktycznie to co przeżyłam wywiera straszny wpływ na moje "myślenie" zwłaszcza, że przeszłość bardzo nie chce się ode mnie odczepić i nadal mnie terroryzuje ;/
Nie mówię - nie, ale na pewno to jeszcze nie ten czas na kogoś jeszcze. I raczej ten czas nie nadejdzie.
Ma.
CYTAT(Ika @ Tue, 12 Oct 2010 - 18:50) *
Magdalenka - a może po prostu potrzebujesz czasu. U Ciebie chyba jeszcze pewne doświadczenia są świeże, masz prawo nie być gotowa na nowe. Ważne, że niczego nie wykluczasz i się na to nie zamykasz.

Minely dwa lata, moj eks odezwal sie kilka dni temu, wiec rany teoretycznie sie zagoily...sama nie wiem o co mi tak na prawdÄ™ chodzi:/
karolaijula
Mama Mateo a może rozmowa ze specjalistą?? Wizyta u psychologa to nic strasznego! Wiem z własnego doświadczenia icon_smile.gif

Mama Mateo
Kiedyś o tym myślałam i to nawet poważnie.
Tylko tak ciągle coś się dzieje, że nawet nie mam na to czasu.

Chciałabym tylko, żeby eks wreszcie zrozumiał, że jesteśmy już 1,5 roku po rozwodzie a 2,5 po rozstaniu i nic tego nie zmieni i żeby przestał ciągle kłaść mi kłody pod nogi. Wtedy etap małżeństwa i rozwodu zostałby całkowicie zamknięty i mogłabym coś z tym robić i zacząć wreszcie siebie wyprowadzać do pionu 08.gif
karolaijula
Mama mateo olej go!! Zacznij żyć własnym życiem i bądź szczęśliwa wtedy on odpuści!

Jesteś wspaniale radzącą sobie samotną matką a on.... człowiekiem który podbudowując swoje ego uprzyksza Tobie życie.

A wizyta u specjalisty to pół godziny, które diametralnie zmieni Twoje nastawienie i życie, uwierz mi
Mama Mateo
Ależ ja wierzę. I skorzystam napewno kiedyś.
A eksa olewam i właśnie to go najbardziej tak boli, a potem ten ból przerzuca całkowicie na mnie i swego syna.
Mati ma 4,5 roku a tyle już przykrości ojciec mu sprawił, że samej mi jest z tym przykro.
Jej jak ja bym chciała, żeby on zaczął żyć swoim życiem icon_smile.gif

Ale bądź co bądź musze jakoś pozbyć się tej przeszłości bo ciągnie się za mną jak smród po gaciach 29.gif
walizka
Dopisuję się do listy icon_smile.gif Po różnych perypetiach z różnymi mężczyznami i fatalnym rozstaniu z ostatnim facetem (oszukiwał, zdradził, upokorzył) nie wierzyłam, że jeszcze w życiu kogoś spotkam i że się odważę na kolejny związek. Płakałam w poduszkę, że nigdy nie będę mieć rodziny. Tymczasem 4 miesiące po zakończeniu poprzedniego związku uwziął się na mnie taki jeden i zaczął rozwalać mur, za którym się schowałam. Trzy miesiące później (a to był cholernie ciężki czas dla nas dwojga), przestałam oszukiwać samą siebie i złożyłam broń. I od samego początku żadnych wątpliwości. Od razu zaczęliśmy szukać mieszkania i starać się o dziecko. Minęły 2 lata odkąd jesteśmy razem i - jak Gremi - z każdym dniem kocham go coraz bardziej. Mam nadzieję, że za 16 lat będzie bez zmian icon_biggrin.gif

Więc - Mama Mateo, magdalenko, ... - nigdy nie wiadomo, co czeka za rogiem, nawet jak jesteśmy na to zamknięci na cztery spusty icon_wink.gif
m4rusia
CYTAT(walizka @ Mon, 18 Oct 2010 - 22:41) *
Więc - Mama Mateo, magdalenko, ... - nigdy nie wiadomo, co czeka za rogiem, nawet jak jesteśmy na to zamknięci na cztery spusty icon_wink.gif


Święte słowa. Ja mawiałam, że każdy dzień jest dobry, żeby się zakochac icon_smile.gif Każdego dnia wstawałam rano i pocieszałam się, że dzień zaczął sie tak zwyczajnie, szaro ale kto wie co będzie wieczorem na przykład.... Może za kilka dni, tygodni będę wspominać właśnie TEN dzień jako dzień w którym sie poznaliśmy i zakochaliśmy.
...I pewnego dnia, rok temu nadeszła niedziela Wielkanocna. Byłam zdołowana, że spedzę ten dzień sama, bez nikogo bliskiego (kilka dni, może ze 2 tyg wcześniej rozstałam się z takim jednym), Exio wziął Wiki do siebie.... Posniadaniu z moim tatą i babcią poszłam na grilla do psiapsióły. Tego samego dnia mój mąż (którego jeszcze wtedy nie znałam) został sam w domu, bo żona z całą jego wypłatą (i dziećmi) pojechała (ze swoim tajnym love) wyprawić święta swojej mamie, siostrze i braciom... M upiekł sobie sernik, zjadł go SAM (a mógł przynieść na grilla <wrrrr> ) i za namową siory swojej przyszedł na tego samego grilla co ja icon_smile.gif. Grill jak grill... Nic specjalnego bo przecież facet miał bądź co bądź żonę, nie?? Co będę startować. Miałam poza tym dosyć facetów (he he akurat icon_razz.gif ) Na drugi dzień to samo towarzystwo zorganizowało ognisko nad rzeką.... Tam też się spotkaliśmy icon_smile.gif No ale M dalej był żonaty a ja nadał miałam uraz icon_smile.gif Dwa tyg później ( na majówkę) za to M juz mieszkał sam na stancji bo Love wprowadził się na kilka dni do EmO. I wtedy znowu był grill na którym M wypił chyba jedno piwo za dużo bo zdobył się na odwagę i poprosił mnie o nr telefonu. I tak jakoś od tego dnia..... fajnie jest.... A zamieszkaliśmy razem miesiąc od poznania się na pierwszym grillu icon_smile.gif

edit:

Ma.
A mnie jakos brak wiary w takie historie, tzn wierze ze sie zdarzaja, ale nie wierze, ze zdarzy sie cos takiego mnie;/ A nawet jak kogos poznaje, to za moment widze w nim milion wad...i nie umiem sie przekonac. Ostatnio nawet kogos poznala ( droga wirtualna), ale...co dziwne...nie umiem sie przekonac do facetow po przejsciach typu rozwod itp, tak tak...sama jakies mam, ale...co mam zrobic...wiem, ze jest niesprawiedliwym wyciagac pochopne wnioski, nie znajac sytuacji itp...ale co mam zrobic, ze slowa "jestem rozwodnikiem" wzbudzaja we mnie mase dziwnych podejrzen.
m4rusia
to cos na zasadzie jak moja rodzina się kiedyś zbulwersowała, że ja niepełnosprawna (epi) poznałam chłopaka paraplegika. Odradzano mi bo On niepełnosprawny icon_smile.gif

Magdalenko ale faktycznie często jest cos takiego, że ktos rozwiedziony sam unika rozwiedzionych bo wie..... że gdzies tam leżała wina za rozpad i tamtego związku i kto wie czy to nie ten facet był winien.... Dlatego może warto przyjąć postawę, że zawsse winne są obie strony ?? icon_smile.gif Ja uważam, że u mnie tak było, u mojego M tak samo (pomimo, że mnie mąż lał a żona M trzy razy przyprawiła mu rogi). Wina szczątkowa choćby jest w każdym I think so icon_smile.gif
walizka
magdalenko, ale dlaczego? Mamy już tyle lat, że ciężko spotkać kogoś, kto nie był jeszcze w związku (chyba właśnie takiej osoby bym się bała icon_smile.gif ). Jeśli ktoś jest po rozwodzie, znaczy, że w miarę poważnie traktował swój związek, ale coś nie wyszło.
Mężczyzna, z którym jestem, też jest po rozwodzie. Owszem - bałam się, że jego uczucie do mnie jest próbą zapełnienia pustki po rozstaniu. Ja sama byłam "rozjechana" po rozstaniu, zdradzie, kłamstwach. Czasem związki się rozpadają, ale to nie znaczy, że ludzie są źli albo jacyś wybrakowani. Może nie byli sobie przeznaczeni?

Dla równowagi - mój eks też był rozwodnikiem i też rozwodził się już będąc ze mną. Różnica (owszem, nie jedyna icon_wink.gif) polegała na tym, że o posiadaniu przyznał mi się po jakimś miesiącu, jak się przeprowadził do rodziców. Zapaliła mi się lampka kontrolna - nie był szczery i zataił przede mną niewygodny fakt - ale ją zignorowałam. Efekt był taki, że półtora roku później mi wyciął ten sam numer, który wcześniej żonie... Jednakże - z tego, co wiem - spotkał w końcu kobietę swojego życia, a ja życzę jej, żeby nie padła nigdy ofiarą jego kłamstw.

Jeśli chodzi o "wady" - miałam tak samo. U każdego mężczyzny, próbującego do mnie się zbliżyć, widziałam serię wad i rzeczy, które mi nie odpowiadają. W poprzednich związkach próbowałam jakoś sobie z tym poradzić, ale kiepsko mi wychodziło (jako anegdota: rzeczony eks jadł dość głośno, więc zawsze włączałam radio podczas posiłków, żeby go zagłuszyć, choć szlag mnie trafiał). G. ma mnóstwo wad i nie mają one kompletnie żadnego znaczenia icon_smile.gif

Wydaje mi się, że nie ma co się nastawiać na jakikolwiek scenariusz życia. Co ma być, to będzie icon_biggrin.gif
Mama Mateo
A ja MagdÄ™ rozumiem bo sama jestem po rozwodzie.
Poznając kogoś kto też jest "po" mam wrażenie, że to właśnie jego wina była (wiedząc co ja przeszłam sama). Wiadomo, że każdy przyjmuje wersję dobrą dla siebie więc taki eks-żonkoś opowie historię jak to go żona zdradzała, nie zajmowała się domem a on taki biedny żuczek pracował ile się da by miała dobrze....
Wiem - nie generalizować...ale....zawsze jest ale.

Ja wiem jak ludzie mnie postrzegają, ba! skoro dziewczyna jest po rozwodzie to jakaś dziwna bo chłopa nie umiała utrzymać przy sobie...a dziecko? no kurde po co komu bagaż?
Chyba to tak się odbywa. Wiem, że się mówi, że dziecko to filtr na nie odpowiedzialnych facetów...ale skąd ja mam wiedzieć czy to nie jest czasem bardzo dobry aktor?
Mam przykład - znajoma z dzieckiem z pierwszego związku (przed samym ślubem odwołała wszystko), poznała faceta, zabiegał, umilał się, podlizywał do dziecka. Wyszła za niego za mąż, wszystko niby cacy pięknie, ale on nigdy nie zaakceptował dziecka. Strasznie nim pomiata, ja dawno nie widziałam uśmiechu na jego twarzy. I dlatego włąsnie chyba boję się zaufać.

Bojąc się wiązać z kimś mając pewne przejścia, chodzi o zaufanie nie tylko obejmujące nas (kobiety) ale także nasze dziecko. Nie mogłabym związać się z kimś kto mnie dajmy na to kocha ale moje dziecko uważa wyłącznie za MOJE i nic mu do tego, czyli jest bo jest a jak go nie ma to lepiej. I tego się boję. Że nie znajdę kogoś kto zaakceptuje mnie po przejściach, z dzieckiem i.....eksem psychopatą robiącym non stop pod górę.

Tak więc dłuuugaaaaaaaaaa droga przede mną.......
m4rusia
A tak OT zapytam: jak wg Was jest z winą za rozpad małżeństwa?? Jakbyście to rozpatrywały??
Sytuacja hipotetyczna (opowiadała ja sędzina na rozwodzie mnoim rodzicom gdy sie szarpali czyja wina)
Kobieta zachorowała na jakąś chorobe uniemożliwiająca jej współżycie na dłuższy czas. Mąż znalazł sobie kochanke. Żona podała o rozwód z winy męża. Czyja była wina w opinii sądu i jaki wyrok zapadł??
Ma.
Podobno wina zawsze lezy po obu stronach, ale wcale nie jest tak zawsze. Moj zwiazek (nie malzenstwo) rozpadl sie bo moj ex jest chory i uroil sobie, ze go zdradzam, dziecko nie jego itp.

Co do wczesniejszego tematu, ale ja nie uwazam ludzi po rozwodzie za wybrakowane egzemplarze....I wcale nie mowie, ze nigdy prze nigdy z kims takim sie nie bede, bo nie wiem czym zycie mnie zaskoczy. Mowie tylko, ze poki co...stanowi to dla mnie gruby mur, moze wlasnie dlatego, ze sama nigdy nie bylam mezatka i chcialabym zeby ten "ktos" mial w miare czysta karte? Nie wiem....
Mama Mateo
Wina zapewne po obu stronach. Zresztą nie chodzi o to czyja wina zapisana jest na papierku rozwodowym (bo różnie z tym bywa) ale chyba o to, że własne przeświadczenia niestety wpływają czasami na obraz innych ludzi i wyobrażenia o nich.
Dlatego jest tak ciężko zaufać drugiej osobie.
Silije
W naszej wspólnocie Trudnych Małżeństw Sakramentalnych mówi się, że wina za kryzys małżeński jest owszem wspólna, niezależnie od tego po ile procent na kogo przypada. Tylko że z kryzysu można znaleźć milion innych wyjść niż zdrada i porzucenie. Więc zdrady jest winien wyłącznie zdradzacz. Bo to był jego i tylko jego wybór, aby właśnie takim czymś zareagować na kryzys. Strona zdradzona nigdy nie powinna brać zdrady na swoje sumienie.
m4rusia
no widzisz silije a Pani sędzina powiedziała, że jeśli się upierają na orzekanie winy to albo obydwojga albo bez orzekania. I że o winie jednej ze stron można mówić TYLKo wtedy jak "poszkodowana" strona była kryształowo czysta.
Drugi przypadek- mojej koleżanki. Zakochani po uszy, slub jak Bóg przykkazał, dwoje dzieci planowanych***.... i w momencie gdy drugie dziecko miało 5 mcy on odchodzi do innej. Żył z nia już ok 2 lata. Żył na dwa domy po prostu. My w lubuskiem Ona w kujawsko-pomorskim. On - praca na wyjazdach to i podejrzeń dłuższy czas nie było. Za około 2 nast lata podał żone o rozwód (bez orzekania o winie). Koleżanka wnioskowała o wine jego. On podał powód, że odszedł do innej, bezdzietnej panienki, wysoko postawionej Pani dyrektor czegos tam bo "przy rodzinie nie mógł sie rozwijać zawodowo". I orzeczono bez winy.... Bo żadna strona idealna nie była. Dziwne jak dla mnie. Obydwa przypadki dziwne ale cóż.

edit:
***- wystaranych - w tym sensie
walizka
Martucha - czegoś nie rozumiem icon_sad.gif jeśli w pierwszym przypadku choroba żony uniemożliwiała współżycie, to gdzie tu jej wina? Chyba że sędzina podała przykład bez wchodzenia w szczegóły, a diabeł tkwi w szczegółach.... Zresztą nie do końca wiem, jaki jest cel orzekania o winie. Satysfakcja? Większe przydziały dla "poszkodowanego" przy podziale majątku? wyższe alimenty?

Zgadzam się z tym, co pisze Silje. Sama zostałam zdradzona. Byłam w kiepskim związku, nie pasowaliśmy do siebie i ta relacja żadnemu z nas nie dawała satysfakcji. Paradoksalnie łóżko było jedynym miejscem, gdzie się dogadywaliśmy. Jednak żadne z nas nie miało odwagi zakończyć związku, bo najgorzej przecież nie było. Jemu pewnie było wygodnie (miał dach nad głową); ja przyklepywałam wszelkie "ale". Wiem, czemu było mu ze mną źle, ale to nie usprawiedliwia zdrady. O wiele większy miałabym szacunek do niego, gdyby odszedł, kiedy uznał, że nie jest ze mną szczęśliwy, nie czekając, aż pozna inną. A jeśli już tak się stało, miałabym większy szacunek, gdyby miał odwagę powiedzieć mi prawdę. Kłamstwami przekreślił wszelkie dobre wspomnienia z czasu, jaki spędziliśmy razem. I cały czas uważam, że za zdradę odpowiedzialna jest strona zdradzająca, nie zdradzana. Za rozpad związku - obie.

Mama Mateo - dwa razy związałam się z rozwodnikami. Żaden z nich nie mówił źle o żonie! A za rozpad związku w równym stopniu obarczał siebie i żonę. Poza tym znam mężczyzn fatalnie potraktowanych przez swoje żony. Świat nie jest czarno-biały icon_smile.gif choć rozumiem, że widzisz go przez pryzmat swoich doświadczeń.

magdalenko - co znaczy dla Ciebie "czysta karta" jesteś po związku, którego owocem jest dziecko, więc chyba był on w miarę poważny? Czym różni się taki związek od małżeńskiego? Kiedyś mój znajomy trafnie to ujął - rozstawał się z kobietą, która formalnie nie była jego żoną, ale określał tę sytuację właśnie "rozwodem". Sama jestem w związku nieformalnym. A gdybyśmy (tfu tfu) się rozstali, to jaka jest moja przewaga nad kobietą, która w formularzach zaznacza okienko "rozwódka"?

Z tego, co piszecie, najbliższa mi jest obawa o dziecko, bo sama swojej córki nie dałabym skrzywdzić. Czasem na jej własnego ojca warczę, kiedy zachowuje się wobec niej niewłaściwie (moim zdaniem). Mądra i silna kobieta poradzi sobie z chronieniem swoich dzieci. Będzie umiała pogonić partnera, który nie znajdzie w swoim sercu dla nich miejsca. Wy już macie doświadczenia, które pewnie dadzą Wam tę siłę. Nie boicie się być same, jak mniemam, a to jest dobry bagaż do wejścia w jakąkolwiek relację icon_smile.gif
Ma.
Walizko...nie jestem przesadnie wierzaca, nawet do kosciola chodze rzadko...ale wlasnie o to chodzi, o moja regligie i w to co wierze. Podkreslam po raz kolejny, nie wiem co bedzie...moze ja tez wejde z wiazek z kim po rozwodzie, nie wiem jak potoczy sie zycie...ale na dzien dzisiejszy takie sa moje poglady.
Mama Mateo
No właśnie ja patrzę przez pryzmat moich doświadczeń - i ciężko będzie mi zaufać komuś, skoro wiem jak facet może idealnie grać.
Zresztą ktoś już tu trafnie napisał - nigdy nie wiadomo co będzie, nie ma co sie też za bardzo rozczulać nad sobą.

Kiedyś (świeżo po rozwodzie) nie wchodziło w ogóle w grę ewentualne spotykanie się, wiązanie z kimś po rozwodzie. Ale z czasem zrozumiałam, że ja też jestem po rozwodzie i komuś też może to nie odpowiadać a ja na pewno bym się z tym źle czuła, że ktoś mnie "odpuszcza" bo się rozwiodłam. Tak więc nie mówię "nie" takim panom choć jednak jest jakieś ale....
może dlatego że moje małżeństwo trwało bardzo krótko i jakoś tak nie "czuję" że byłam kiedyś żoną. Ale zobaczymy.

Dzisiaj byłaby piąta rocznica ślubu...a jestem juz 1,5 roku po rozwodzie (2,5 po rozstaniu), tak więc było krótko a dosadnie.
m4rusia
CYTAT(walizka @ Thu, 21 Oct 2010 - 20:45) *
Martucha - czegoś nie rozumiem icon_sad.gif jeśli w pierwszym przypadku choroba żony uniemożliwiała współżycie, to gdzie tu jej wina? Chyba że sędzina podała przykład bez wchodzenia w szczegóły, a diabeł tkwi w szczegółach.... Zresztą nie do końca wiem, jaki jest cel orzekania o winie. Satysfakcja? Większe przydziały dla "poszkodowanego" przy podziale majątku? wyższe alimenty?

walizka z tego co ja zrozumiałam to sąd rozstrzyga o przyczynie rozpadu i tak: zona była chora, współżyć nie mogła- nie jej wina. Facet był zdrowy i chciał sexu, nie mógł- zdradził i jest rozwód. Ona bez winy a on..... chyba tez usprawiedliwiony w opinii sądu bo dążył do zaspokojenia silnych potrzeb. Nie mówie, że popieram. W żadnym przypadku. Może o to chodziło sędzinie?? Sędzina w tym przypadku nie jest od żałowania którejkolwiek ze stron tylko od podsumowania w słupkach "za" i "przeciw". I tak działaja sądy. Nawet sprawca wypadku jak sie kaja choć wiadomo, że to tylko ze strachu przed karą dostaje mniejszy wyrok bo kodeks przewiduje zmniejszenie wymiaru kary gdy się żałuje. Wymiar spowodowanej przez niego tragedii pozostaje jednak bez zmian, prawda?? Miałam od chol.ery wspólnego z sądami, wyrokami i po troszę znam tok rozumowania prowadzący do wydania wyroku.
O czym pisała Silije..... z tym tez się zgadzam bo mądre i prawdziwe słowa napisała jednak odniosłam wrażenie, że dotyczą one sakramentalnego wymiaru sprawy. Ja miałam na mysli bardziej szukanie winnego w cywilnym znaczeniu małzeństwa.

amore
CYTAT(*magdalenka* @ Wed, 20 Oct 2010 - 11:31) *
A mnie jakos brak wiary w takie historie, tzn wierze ze sie zdarzaja, ale nie wierze, ze zdarzy sie cos takiego mnie;/ A nawet jak kogos poznaje, to za moment widze w nim milion wad...i nie umiem sie przekonac. Ostatnio nawet kogos poznala ( droga wirtualna), ale...co dziwne...nie umiem sie przekonac do facetow po przejsciach typu rozwod itp, tak tak...sama jakies mam, ale...co mam zrobic...wiem, ze jest niesprawiedliwym wyciagac pochopne wnioski, nie znajac sytuacji itp...ale co mam zrobic, ze slowa "jestem rozwodnikiem" wzbudzaja we mnie mase dziwnych podejrzen.

Jakbym siebie usłyszała-niestety:(
Ma.
Amore....miejmy nadzieje, ze kiedys bedzie lepiej:)
amore
W głębi duszy tez mam taką nadzieję.............
BIBI666
Cześć Dziewczyny 06.gif .Co prawda długo nie uczestniczyłam na forum ,ale wreszcie znalazłam trochę czasu:).W moim życiu troszkę się zmieniło.Po pierwsze jako tako Dogaduje się z "tatusiem" można powiedzieć,że "współpracujemy" jeśli chodzi i Małego Adasia.Wydaje mi się,że po częsci żale poszły w dal."Tatuś" zabiera małego w weekendy w sobote i niedziele od 10tej do 18tej,z tego co widzę Mały przyjeżdza usmiechnięty,przewinięty nakarmiony (oczywiście "tatuś" zakupuje ubranka,jedzonko i pampersy na czas kiedy Mały jest u niego).Co Do mnie hmmmm....związałam się z kimś 43.gif.Kiedyś był moim przyjacielem przez wiele lat,wspierał mnie ciepłym słowem gdy miałam doła podczas ciąży gdy "tatuś mnie zostawił".I tak sie złozyło,że od pół roku jesteśmy Razem 06.gif .Szczerze mówiac jestem sceptycznie do tego nastawiona (ze wzgledu na wczesniejsze potraktowanie przez faceta"tatusia")Ale od pewnego czasu czuje się doceniana,rozumiana i otoczona ciepłem przytul.gif .Jesli chodzi o Małego hmmm.... jest dla niego jak kumpel (jesli mozna tak powiedziec) Mały go uwielbia icon_biggrin.gif.Mam nadzieje,ze bedzie coś z tego powazniejszego:D Bo naprawde mogę na niego liczyc 06.gif
inezz
Fajnie,ze niektorym dziewczynom udalo sie utworzyc nast zwiazek po ojcu dziecka
moze to jeszcze przede mna,nie wiadomo???
ale wiem,ze na pewno nie zamieszkalabym po krotkim czasie z nim i nie planowala dzieci czy slubu,balabym sie czy po slubie czy narodzinach dziecka wszystko dobre sie zmieni i bedzie powtorka z rozrywki
BIBI666
inezz zgadzam siÄ™ z TobÄ… w 100% icon_biggrin.gif
m4rusia
bibi super, że Ci sie udało.
Tak na marginesie.... chyba ta grafika z podpisie za duża icon_smile.gif
netty5
CYTAT(walizka @ Wed, 20 Oct 2010 - 11:44) *
magdalenko Mamy już tyle lat, że ciężko spotkać kogoś, kto nie był jeszcze w związku


A mi sie udalo!!!!! Zostalam sama z ledwo narodzonymi blizniakami,bez oszczednosci ,z dlugami eksa....bez wiekszych perspektyw.Klopotow narobil mi tyle ze myslalam ze nigdy sie z tego nie wygrzebie.A jednak.Poszlam do nowej pracy,awansowalam i.....spotkalam kogos kto do 37 roku zycia upieral sie ze nie zalozy rodziny bo mu to nie potrzebne.Zreszta mial akurat takie hobby ktore zalozenie rodziny utrudnialo.ALe jak spotkal mnie to zrezygnowal ze swojego dotychczasowego "wygodnego' zycia i poswiecil sie calkowicie mi i moim dzieciom.A bylam pewna ze narazie mam dosyc i jeszcze dlugo nie zaufam zadnemu facetowi.Moze kiedy dzieci podrosna....a tu masz-pzyszla kryska na matyska 06.gif i super .Nareszcie czuje ze zyje a i moje dzieciaki sa szczesliwe .

Trzymam kciuki za wszystkie samotne mamuski i zycze wam odnalezienia tej drugiej polowki .Wszystkie zaslugujemy na milosc ,bez wyjatku.Kazda z nas ma prawo byc kochana , doceniana,szanowana.....tylko musimy sie otworzyc.Powodzenia.
kejt.chmiel
Cieszę się dziewczyny, że czujecie się szczęśliwe po związaniu z kimś nowym icon_smile.gif
Ja miałam takie fazy jak magdalenka czy Mama Mateo, ale po porządnym przemeblowaniu swojej głowy, wyleczeniu się z załamania nerwowego, czuję się odrodzonym człowiekiem icon_smile.gificon_smile.gif Odmłodniałam (młoda jestem tak czy siak, ale przez jakieś 3 lata wyglądałam jak własna matka), wypiękniałam, według najbliższych przyjaciół zyskałam tajemniczy blask w oczach i cieszę się z każdego dnia icon_smile.gif Zainwestowałam też w siebie, swoje pasje, dobre samopoczucie. Podjęłam pewne wybory, które mi ulżyły w życiu (np. rzuciłam studia uzupełniające) i teraz mogę śmiało powiedzieć, że pogrzebałam swoje złe wspomnienia i wypracowane mechanizmy. I jestem jeszcze bardziej otwarta na ludzi niż byłam.
Napisałam to po to, żebyście wiedziały, że można zmienić swoje nastawienie, ale to wymaga pracy. Ale warto, dziewczyny!!!!! Ja nie czuję się wreszcie jak stary sprzęt pokryty kurzem, który już tylko może wegetować i się użerać z życiem, ale czerpię z niego pełnymi garściami.
Buziaki!
myszka26
czytam i czytam, i fajnie dziewczyny że wam się udało, też bym chciała kiedyś powiedzieć, że spotka mnie jeszcze coś pięknego. Narazie jednak nie umiem, ale moze kiedyś...
*eFcIa*
Mi też się udało icon_smile.gif)))

Zostałam sama w 5 miesiącu ciąży, na początku miałam takie samo podejście co większość z Was... żadnego faceta, faceci to kłamcy, oszuści, nie zaufam żadnemu itp itd...
Po ponad dwóch lata "leczenia" się ze wstrętu do facetów postanowiłam dać sobie szansę, dać córce normalny dom, rodzinę... spotykałam się z kilkoma aż w końcu pojawił się mój obecny facet. Jesteśmy ze sobą na razie 8 miesięcy, ale wiem, że to jest TO i już na zawsze...

Więc jak tylko przejdzie Wam ten wstręt i rany się zagoją to dajcie sobie szansę na szczęście :*
Mama Mateo
Mnie się rany zagoiły już dawno, może i nawet ten wstręt by minął (w końcu już prawie 2 lata od rozwodu) ale ja nawet szansy nie mam by móc kogoś mieć.
Eks cały czas łazi za mną, męczy mnie, cały czas ciągnie za sobą przeszłość i tym samym robi to w stosunku do mnie. Dlatego na razie nawet nie chcę i nie mam siły na kogoś. Najpierw muszę pozbyć się eksa by wreszcie dał mi spokój.
BIBI666
MamaMateo Rozumiem Cię doskonale,też miałam wątpliwości,ale z drugiej strony nie byłoby Ci łatwiej gdybyś miała wsparcie odpowiedniego faceta??Kiedy czułabyś się bezpiecznie?Znowu kochana? 48.gif Gdybyś wiedziała,że Twoj Mały ma wzór normalnego faceta,który Kocha mamę a nie tylko z nią walczy??Napewno byłoby Ci łatwiej gdyby ktoś taki był... 06.gif
Mama Mateo
A pewnie, że byłoby mi łatwiej...ale gdzie ja znajde faceta któremu nie będzie przeszkadzało, że 1. jestem po rozwodzie i mam dziecko, 2. że mam po****** byłego męża 3. i który będzie umiał się mu przeciwstawić i nie uciec ode mnie 06.gif
tak więc nie szukam...bo się po prostu boję.
BIBI666
"1. jestem po rozwodzie i mam dziecko"- w dzisiejszych czasach to nie jest problem ponieważ faceci z reguły uważają taką kobietę za osobę,która wie czego chce,która ma doświadczenie życiowe i że tak powiem coś w głowie."2. że mam po****** byłego męża"-jeżeli będzie mu zależeć na pewno nie będzie to dla niego problemem hehehe normalni faceci lubią być tzw.Rycerzami 04.gif .Nie każdego faceta interesują 18to latki z tipsami i po solarium 29.gif.Wierz mi..Może faktycznie powinnaś spróbować oczywiście nic na siłę ale jeśli nie spróbujesz nigdy się nie przekonasz...Powinnaś wyjść z domu.Z tego co wiem masz rodziców przy sobie,wyjdz gdzieś choćby do kina...Naładuj baterie żeby mieć siłę na incydenty z ex.... przytul.gif
PS.Ja też ponad 2 lata nie jestem z ex,bo zostawił mnie w ciąży a Mały ma już 1,5 roku.Też schizował kiedy byłam sama,robił najazy na mój dom jednym słowem wchodził mi na głowe itd,ale odkąd wie ze jestem z kimś poczuł respekt(no bo w jego mniemaniu kto będzie chciał samotną kobietę z dzieckiem) i się zmienił(tak jakby zaczął rywalizować o małego,stara się,może obawia,że Mały będzie mówił "tato" do kogoś innego).Dodam,ze tak się zmienił,że jutro idziemy razem na "naukę pływania" z Małym 23.gif
Mama Mateo
No właśnie...dawno nie byłam nigdzie to fakt więc to wszystko po prostu mnie przytłacza.
A ja się boję tego, że jeśli będę mieć kogoś to właśnie eks będzie bardziej natarczywy - tylko po to żeby mi się nie udało. Już nawet kilka razy padł tekst: "jak kogoś będziesz miała to ja musze z nim sobie porozmawiać" 37.gif jasne, żeby czasem się nie zdziwił ;
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.