Tak sobie myślę... Niedługo wózkowe wyprawy, idzie wiosna. Czasem wyprawy dalekie, a tu dziecko chce jeść. Mam jakieś dziwne opory w sprawie karmienia przy ludziach, zwłaszcza obcych, w parku, czy innym łonie natury. Nie miałyście takich blokad? Może to przechodzi, bo ja jestem początkująca karmicielka
Do wiosny będziesz juz zaawansaowana i opracujesz sobie takie techniki, że Mały będzie najedzony a ty unikniesz publicznego wystawiania się. Naprade jest to możliwe. Boczna ławka, bluzka z guzikami, stanik dla karmiącej i wszystko sie da.
...jest również możliwe, że jak dziecię zamiauczy w plenerze, to opadnie z ciebie wszelka wstydliwość razem z okryciem wierzchnim a parę uśmiechów od spacerujących za rękę staruszków sprawi, że poczujesz się W Najwłaściwszej Sytuacji Na Świecie
Ja tam nie wiem...
13 miesięcy karmiłam (dla niektórych mało, dla innych dużo), ale oporów przed "publicznym" karmieniem nigdy się nie pozbyłam. I nie pomagały odpowiednie bluzeczki i biustonosze. I choć wypracowaną miałam technikę karmienia, tak by nic nie było widać - to jednak jak ognia starałam się unikać sytuacji karmienia piersią na spacerze. Zawsze starałam się tak ustawiać sobie wyjścia z małym, żeby głód nie dopadał go w tym czasie. Niby to nic takiego, większość ludzi z usmiechem spogląda na matkę karmiącą... Niemniej mnie zawsze te spojrzenia irytowały. Choć z drugiej strony, gdy to ja spotykam na ulicy matkę, która przystawia swoje maleństwo do piersi - ukradkiem spoglądam na nich z tęsknotą i rozrzewnieniem. I bądź tutaj mądry, i zrozum kobietę...
na e-dziecku znalazłam to :
https://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=5...=570&w=10053917 No i co Wy na to?
Strona mi się nie otwiera ale jeżeli to jest wątek o którym myslę - cóż - przesada w żadnym kierunku nie jest wskazana. Była tam m.in. moja wypowiedź na temat mamusi, która wywaliła (inaczej powiedziec się nie da) goły biust na wierzch w restauracji i efekt był taki, że ona jadła łyżką, jeden cycus sobie był prawie w całości do oglądania, drugi wypadał z buzi maluszka a wszystko to działo sie na wprost mojego talerza.
nie miałam żadnych oprów przy karmieniu w miejscach publicznych. Jakoś takie miałam wrażenie,że ten mój biust stracił jakiekolwiek walory seksualne, a stał się narzędziem do karmienia. To mnie wyzbyło jakiegokolwiek wstydu. Karmiłam dosłownie wszędzie. Zaliczyłam supermarkety, park, festyn w Pobiedniku (to takie lotnisko), kościół - żeby nie ryczał w czasie chrztu, restauracje, kawiarnie i tym podobne miejsca. Owszem starałam się nie latac z gołym biustem, ale robiłam to tak odruchowo, że nie jestem pewna, czy i tego nie zaliczyłam. Wychodze z założenia, ze niech się wstydzi ten kto widzi i już.
CYTAT(Natasha) na e-dziecku znalazłam to :
https://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=5...=570&w=10053917 No i co Wy na to? mimo wszystko ja też nie rozkładałam biustu na ławce w głównej alejce chodzi raczej o to, żeby nie popadać w paranoję i nie wozić ze sobą namiotu na wszelki wypadek mam nadzieję, że zachowałam jakieś granice przyzwoitości i nie doprowadzałam nikogo do stanu przedpawiowego
Ja karmiłam wszędzie gdzie gdzie się da. W parku, w przychodni, na przystanku autobusowym, w hipermarkecie na materacu i różnych innych, dziwnych miejscach.
Opory zaczęłam mieć kiedy mój synek skończył półtora roku. Teraz karmię wyłącznie w zaciszu domowym.
Ilka ty jeszcze karmisz?
Toz to Twoj smok jest w wieku Jaska! Zartowlalam, fajnie,ze karmisz. Ja Jaska przestalam w czerwcu ( mial 20 mcy) ale do tej pory jak mu smutno to podchodzi i mowi: mamunia, pokaś cicia A karmilam go wszedzie tez do 1,5 roku. Ale Jasiek opracowal pozycje "na jezdzca" ( siadal okrakiem mi na kolanach, bluzka do gory i sie wssysal) wiec nikt nic nie widzial ps .ilka, tego budzetu ci nie przysle bo mi gdzies wsiąkł no nie mam go malo,ze nie umiem dolaczac zalacznika to jeszcze gubie zalaczniki sorry
ostatnio zauważyłam w supermarkecie mamę, która wygodnie usadowliła się na sprzedawanej tam kanapie i karmiła sobie maluszka. ludzi full, a ona wpatrzona w słodkie maleństwo karmiła. to był cudowny widok
ja kiedys miałam opory, karmiłam w parku na ławce tylko wtedy, gdy znalazłam takową wśród żywopłotów, w ukryciu. ostanio zmuszona byłam nakarmić zuzię w zachrystii kościoła na chrzcinach u moich znajomych. oczywiście czułam się nieswojo, choć nikogo tam nie było, to wyobrażacie sobie co myślałam - a jak tu wejdzie jakiś ksiądz? CYTAT(mama.razy.cztery) ostatnio zauważyłam w supermarkecie mamę, która wygodnie usadowliła się na sprzedawanej tam kanapie i karmiła sobie maluszka. ludzi full, a ona wpatrzona w słodkie maleństwo karmiła. to był cudowny widok
ja kiedys miałam opory, karmiłam w parku na ławce tylko wtedy, gdy znalazłam takową wśród żywopłotów, w ukryciu. ostanio zmuszona byłam nakarmić zuzię w zachrystii kościoła na chrzcinach u moich znajomych. oczywiście czułam się nieswojo, choć nikogo tam nie było, to wyobrażacie sobie co myślałam - a jak tu wejdzie jakiś ksiądz? to pewnie mial by taka mine
Ja karmiłam gdzie było trzeba i ani sie specjalnie nie chowałam, ani tę nadmiernie nie wystawiałam na widok publiczny. Tzw. złoty srodek. Jak mi dziecko urządzało koncert w środku miasta to miałam do wyboru: jechać "na syrenie" godzine do domu albo usiąśc na ławce w parku ;ub innych schodach z tyłu kościoła i nakarmić. Bardziej widoczny był biust przechodzących nastolatek niż mój zanurzony w paszczece Maciusia
Hehehe, to jest temat dla mnie, bo Kalina to ssak, który przerasta wszystkie inne Ja bardzo często chodziłam z moją córeczką w nosidełku i dziecię moje kute na cztery kopyta bardzo szybko dosło do wniosku, że jak ma dziób na wysokości biustu karmicielki, to należy z tego korzystać Ponieważ było to w lecie, więc podciągałam nieco bluzkę i dziecię korzystało z jedzenia na wynos Dzięki nosidełku nikt postronny nawet się nie domyślał, że rozmawia z czynną jadłodajnią
Generalnie po przełamaniu wszelkich oporów karmiłam wszędzie, gdzie dziecko sobie zażyczyło, chociaż na chrzest zabrałam ze sobą małą buteleczkę odciągniętego mleka - tak było wygodniej... Pozdrawiam, Basia. CYTAT(Ciocia Pecia) Ilka ty jeszcze karmisz?
Toz to Twoj smok jest w wieku Jaska! Zartowlalam, fajnie,ze karmisz. Ja Jaska przestalam w czerwcu ( mial 20 mcy) ale do tej pory jak mu smutno to podchodzi i mowi: mamunia, pokaś cicia A karmilam go wszedzie tez do 1,5 roku. Ale Jasiek opracowal pozycje "na jezdzca" ( siadal okrakiem mi na kolanach, bluzka do gory i sie wssysal) wiec nikt nic nie widzial ps .ilka, tego budzetu ci nie przysle bo mi gdzies wsiąkł :shock: no nie mam go malo,ze nie umiem dolaczac zalacznika to jeszcze gubie zalaczniki sorry No karmię, choć przyznam, mam chwile zwątpienia. Dzisiaj rano po 1,5 godzinnym ssaniu powiedziałam sobie, że to już ostatni raz
a ja wiosną nosiłam poncho, które przypadkiem okazało sie doskonałym namiotem mamie i dziecku ciepło, nic nie widac...
Ja byłam KarmicielkąRównieżPubliczną Zosia dość długo udawała noworodka i chciała jeść o baaardzo dziwnych porach i w bardzo dziwnych częstotliwościach. Starałam się karmić dyskretnie, ale z drugiej strony nie chowałam się specjalnie.
Na samym początku, kiedy karmienie było jak misterium jakieś, z poduszkami, specjalną pozycją, pieluszkami do ulewania i tak dalej, to też sobie w ogóle nie wyobrażałam, że kiedykolwiek będę w stanie zrobić TO na ławce w parku. A teraz uważam, że nie wygodniejszej i lepiej urządzonej rzeczy niż cycowanie .
To mnie pocieszyłyście dzięki.
Ja też z tych karmiących na ławkach. I nic złego od ludzi nigdy mnie nie spotkało. Nawet lokalne pijaczki - obszczymury mają respekt i jeden drugiego ucisza 'bo tu pani z dzidzią jest'
A tak z technicznych szczegółów to za najlepsze uważam T-shirty, które można podciągać a pod spodem stanik z odpinanymi miseczkami. NIC nie widać pod warunkiem, że Dzidziasty nie wypluje 'cicia'. ZUPEŁNIE natomiast nic nie widać póżną jesienią, kiedy nosi się kurteczki i płaszczyki rozpięte ino po plecach wieje pzdr, karmiąca zwierzo
Jak na razie nie mam oporu, żeby karmic przy innych w domu - nawet jeśli to jest tłum mniej lub bardziej znajomych osób na imprezie moich rodziców
W miejscach bardziej publicznych nie karmiłam jeszcze (bo w Mothercare jest pokoik, w Auchanie jest pokoik... więc je wykorzystywałam w tym celu ). Raz w przychodni, ale poszłam w bczny korytarz i juz. Zresztą - tak naprawdę, to niewiele widać tego cyca - nawet ja k z buzi wypadnie. A juz zupełnie, jak mam bliźniaka - bluzkę a na to sweterek rozpinany - bluzka podniesiona zasłania cyca z góry, a sweterek osłania to, co z boku byłoby widać - ideał! Myślę, że jak przyjdzie co do czego, wiosną wyruszymy na wyprawy (których się już doczekac nie mogę), to pozbędę się oporów Niech się wstydzi ten, kto widzi, a jak mu przeszkadza, to niech nie patrzy
Ja karmiłam tam, gdzie moje bobasy były głodne. Nawet w markecie zdarzyło mi się usiąść na podłodze (nie było gdzie ) i nakarmic małego, głodnego wyjca. Chyba lepszy widok karmiącej mamy i zadowolonego maluszka niz widok zdenerwowanej kobiety i rozwrzeszczanego, przegłodzonego maluszka. Każdemu chyba się serce kraje jak taki bobo płacze rozpaczliwie..... Chyba lepiej nakarmić
Ja karmie wszędzie ,nawet w restauracji,i to co inni myśla mam głęboko w nosie,moje dziecko samo mi bluzkę podciąga krzycząc "MAMOK"
CYTAT(malgosia.dz) Ja tam nie wiem...
13 miesięcy karmiłam (dla niektórych mało, dla innych dużo), ale oporów przed "publicznym" karmieniem nigdy się nie pozbyłam. I nie pomagały odpowiednie bluzeczki i biustonosze. I choć wypracowaną miałam technikę karmienia, tak by nic nie było widać - to jednak jak ognia starałam się unikać sytuacji karmienia piersią na spacerze. Zawsze starałam się tak ustawiać sobie wyjścia z małym, żeby głód nie dopadał go w tym czasie. Niby to nic takiego, większość ludzi z usmiechem spogląda na matkę karmiącą... Niemniej mnie zawsze te spojrzenia irytowały. Choć z drugiej strony, gdy to ja spotykam na ulicy matkę, która przystawia swoje maleństwo do piersi - ukradkiem spoglądam na nich z tęsknotą i rozrzewnieniem. I bądź tutaj mądry, i zrozum kobietę... Ja dokładne tak jak Gosia, robiłam wszystko by uniknąć sytuacji karmienia w miejscach publicznych, bardzo tego nie lubiłam. Najgorzej było pod koniec karmienia gdy miałam uszkodzone przez ząbkującego Maksi brodawki - dwa paskudne strupy, ble. Wyglądały okropnie a ja miałam dosłownie schizę, że ktoś je zobaczy.
Ja nigdy nie przejmowałam sie karmieniem w miejscach publicznych. Oczywiście nie wyglądało to tak, że wywaliłam cycka tak, że wszyscy dookoła mogli go oglądać. Zawsze robiłam to dyskretnie. Nosiłam takie rzeczy zeby było mi łatwo odchylić bluzkę i stanik a dziecko przystawione do piersi było lekko zakryte tą bluzką.
Kiedyś karmiąc w parku przechodziła jakaś babcia z dziewczynką i ta babcia zakryła oczy dziecku . A mała w krzyk, że co się dzieje, co babcia robi, "na co nie mam patrzeć przecież tutaj nic nie ma". Tak więc dziewczynka w ogóle sie nie zorientowała o co chodzi bo widziała tylko matkę przytulającą dziecko. Natomiast nigdy nie zrobiłabym jak moja znajoma, której dziecko darło się przez pół miasta a ona nie nakarmiła go bo się wstydziła . Dziecko jest najważniejsze i trzeba przezwycieżyć wstyd dla jego dobra.
Jak trzeba było, to karmiła, ale nie miałam dużo takich przypadków. Raźniej sie czułam, jak byłam z mężem, który zawsze trochę osłonił Nie był to wielki problem, ale wolałam tak ustawić karmienie, żeby wypadało przed spacerem. A jak byłam na imprezkach, to nie wywalałam cyca przy stole, tylko szłam do pokoju obok. Wszystko da się zorganizować.
Warto też pamiętać, ze nawet jeśli nas to nie krępuje, to moze krępowac innych. Ale na ogół nie ma takich problemów.
ja jestem bardzo wstydliwa i na pewno nie bede karmic w miejscach publicznych, zawsze jak mamy wyjsc to przedtem go karmie i jeszcze sie nie zdarzylo zeby byl glodny poza domem.
Zawsze mam ze soba herbatke zeby jakby co to go oszukac i zapelnic brzusio. Nawet jak karmie w domu to ewentualnie tylko przy mezu
czesc,
moj olek ma 1,7 roku i nie ma oporow tlumaczenia ze nie teraz nie dzialaja on musi i juz. co prawda poza domem ostatnio raczej sie nie karmimy bo za duzo atrakcji, ciagle gdzies leciec trzeba, matce uciekac.... ale w domu dalej ciagle sie karmimy, powiedzmy, na zadanie. czesto glosne natomiast pamietam, ze na samym poczatku to byl stres. chlop moj zamiast mnie elegancko przyslaniac, akurat jak mialam zaczac karmic to gdzies isc musial i uciekal. pare razy mu sie zdazylo, ale troche go to na poczatku krepowalo. wszystkie te opory bardzo szybko minely, i jak juz nauczylismy sie dobrze cyckac to nic nam nie przeszkadzalo i karmilismy sie wszedzie. nie wiem czy to dobrze, nie zastanawialam sie nigdy, czy to kogos krepuje, co prawda ze dwoch kolegow podczas odwiedzin u nas w domu na haslo: bede karmic uciekalo z pokoju pozdrawiam justyna
W miejscach publicznych raczej nie - wstydzę się
N a jakimś spotkaniu, wśród znajomych - tak, ale też dyskretnie (np. odwracam się ) Latem jeżeli Dominia nie wyrośnie z częstego cyckania będę się pzrełamywać na placu zabaw CYTAT(olaart) CYTAT(malgosia.dz) Ja tam nie wiem...
13 miesięcy karmiłam (dla niektórych mało, dla innych dużo), ale oporów przed "publicznym" karmieniem nigdy się nie pozbyłam. I nie pomagały odpowiednie bluzeczki i biustonosze. I choć wypracowaną miałam technikę karmienia, tak by nic nie było widać - to jednak jak ognia starałam się unikać sytuacji karmienia piersią na spacerze. Zawsze starałam się tak ustawiać sobie wyjścia z małym, żeby głód nie dopadał go w tym czasie. Niby to nic takiego, większość ludzi z usmiechem spogląda na matkę karmiącą... Niemniej mnie zawsze te spojrzenia irytowały. Choć z drugiej strony, gdy to ja spotykam na ulicy matkę, która przystawia swoje maleństwo do piersi - ukradkiem spoglądam na nich z tęsknotą i rozrzewnieniem. I bądź tutaj mądry, i zrozum kobietę... Ja dokładne tak jak Gosia, robiłam wszystko by uniknąć sytuacji karmienia w miejscach publicznych, bardzo tego nie lubiłam. Najgorzej było pod koniec karmienia gdy miałam uszkodzone przez ząbkującego Maksi brodawki - dwa paskudne strupy, ble. Wyglądały okropnie a ja miałam dosłownie schizę, że ktoś je zobaczy. Ja też jak dziewczyny. Publicznie karmiłam tylko wtedy, kiedy było to naprawdę konieczne i zawsze dobrze zmaskowana. I co dziwne najbardziej wstydziłam się rodziny i bliskich znajomych (tzn. płci przeciwnej z wyłączeniem męża i szwagra ) Najmniej wstydziłam się przy tych, co ich żony też karmiły, ale takich było dwóch tylko, bo reszta jeszcze dzieci nie miala.
Pamiętam, jak kiedyś któraś na forum pisała o oporach przy karmieniu. Byłam wtedy w ciąży i byłam na 100% pewna, że w życiu, za żadne skarby, choćby mnie kroili na paski, nie nakarmię dziecka w czyimś towarzystwie.
Maleństwo się urodziło, a moje opry - zniknęły natychmiast! Karmię wszędzie bez krępacji, aczkolwiek staram się to robić dyskretnie. Komuś widok moich cycków, wkładek laktacyjnych, nie bardzo seksi stanika (no mówcie, co chcecie!) może nie odpowiadać i ja to szanuję. Najbardziej głupią sytuację miałam w kościele, podczas chrzcin Minia. Ksiądz już wcześniej poinstruował nas, że zachrystia jest do naszej dyspozycji - jak chcemy uspokoić malca, przebrać, nakarmić, to bez problemu. No oczywiście - Miłoszek zgłodniał w najmniej odpowiednim momencie, więc pognałam z siostrą do zachrystii. Wszystko pięknie, ładnie, w zaciszu, nikt nie przeszkadzał... Dziecko najedzone, uspokojone, ja - wyluzowana... Wracamy na mszę. I raptem! Szok! Na ławce w zachrystii została... moja wkładka laktacyjna!!!!! Pal licho, że bieliznę by mi zabrudziło! Ale jaką zagwostkę miałby ksiądz, jakby TOTO znalazł! Prułam z powrotem, ku zdziwieniu gości...
Piękny temat właśnie tego szukałam...
Ja karmię wszędzie...na każdej imprezie, w lesie, w parku, na plaży... Moje dziecko to ssak nieprzeciętny...je średnio co godzinę, półtorej (ma 5,5 miesiąca), a wccześniej jeszcze częściej...więc chcąc żeby glodna nie była musze dać w różnych miejscach...wkońcu dziecko najważniejsze... I powiem szczerze mnie strasznie wkurza jak ktos krzywo patrzy albo uwagę zwróci...no poprostu teraz jak te wszystkie nastki dekolt mają do pasa a tyłek świeci, komuś przeszkadza jak matka karmiąca karmi... No przecież nie wywala się całej piersi tylko dyskretnie daje dziecku jak głodne...jak się komuś nie podoba to niech nie patrzy i tyle... Ja niestety spotkałam się z różnymi opiniami ale opowiem najmilszą... Kiedyś karmiłam córę na imprezie...wyszłam od ludzi do pokoju obok żeby mała nakarmić z nadzieją ze się uśpi przy tym...pokój był przechodni... Przechodził kolega moich znajomych (wcześniej go nie znałam) normalnie taki pank typowy...ubiur, fryz wszystko wskazywało na takiego twardziela...a on przechodzi i pyta się czy może popatrzeć jak karmie, bo mu się srtasznie taki widok podoba... Oczywiście się zgodziłam...i tak miło mi się na sercu zrobiło, i tak przyjemnie...
..na tegorocznych wakacjach nad polskim morzem , przycupneliśmy sobie z Igorkiem na ławeczce, na uboczu , obok jakiegos małego sklepiku , z którego po chwili wyszła miła Pani i powiedziała "najpiękniejszy widok na swiecie" - sama radość
My tez zaliczylysmy wiele miejsc do karmienia, na poczatku byly opory, a potem juz jakos mi przeszlo...
zaliczylysmy kawiarnie, plazę, samolot i lotnisko, autokar ...etc
ja szczególnie latem karmiłam wszedzie gdzie się dało bo bylismy nad morzem, zdarzało mi się kłaśc na kocyku na plaży a także wyciasgac cycka w tłumie ludzi w Częstochowie na jasnej Górze, zakrywałam się pielucha i jazda
A mnie ten temat zaskoczył.
Karmię już ponad dwa lata (wszędzie i bez krępacji) i nigdy przenigdy nikt nie zwrócił mi uwagi ani nawet się krzywo nie spojrzał. Ale może to kwestia tzw. dużego miasta.
A gdzie ten pomnik?
w Norwegii a dokładnie w Norheimsund
oj tak, ale pewnie by sie odezwały dewotki że taki bezwstydny, ciocia zobaczyła fotkę i skomentowała " mogli ją chociaż okryć jakoś" już i tak gadania było sporo jak Zwierzo rzeźbę pokazała kobiety bez rąk i nóg, ale afera bo naga
Witam, karmiłam dziecię przez rok i też nie lubiłam zbytnio karmić publicznie, starałam się zawsze jakoś tak ułożyć dziecko i pozakrywać ubraniem, żeby było jak najmniej widać. Wiem, że są ludzie którym takie karmienie publiczne przeszkadza. Gdy byliśmy w Zakopanem w maju to chcąc nie chcąc musiałam karmić w zatłoczonych restauracjach, niestety to miasto nie sprzyja rodzinom z maleńkimi dziećmi, bo przewijać dziecka też nie było gdzie - czekaliśmy aż się opróżni z ludzi jakiś kąt i szybciuchno jazda z pieluchą, no bo jak tu zmienić pieluchę, jak ktoś obok je np. lody, a WC tak małe że z wózkiem nie ma szans wjechać, a 5 mies. dziecka na rękach też nie da się przebrać... Nigdy nie wpadłam na to żeby przykrywać się pieluchą, kiedyś zobaczyłam moje koleżanki na deptaku, karmiące w taki sposób. Pielucha tetrowa na ramieniu, opadająca w dół, całkiem zakrywająca dziecię. Świetna sprawa
Witam, drogie panie. Mam kłopot wielki. Zawsze byłam przekonana, że karmienie piersią w miejscach publicznych typu park, restauracja itp. nie będzie dla mnie problemem. Teraz jestem mamą i nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak niby miałabym to zrobić... Może któraś z was miała podobną sytuację do mojej i będzie mogła mi coś podpowiedzieć?
Mam bardzo dużo pokarmu. I jest to już raczej sprawa uregulowana i permanentna. Sączy się z sutków 24h/dobę a podczas karmienia, albo kiedy np. młoda zapłacze - tryska strumieniami pod niezłym ciśnieniem, na odległość... W tej chwili, żeby nakarmić Młodą i nie musieć potem przebierać i jej i siebie, muszę: 1. Dokładnie odsłonić całą pierś. 2. Zabezpieczyć miseczkę i dolną część biustonosza przed zmoczeniem wkładając np. tetrową pieluchę za pasek biustonosza 3. Zabezpieczyć Młodą - też najczęściej pieluchą. 4. W jednej ręce mieć przygotowaną trzecią pieluchę, lub chusteczkę czy papierowe ręczniki, żeby wycierać siebie i Młodą z tryskającego co jakiś czas lub lejącego się bokami mleka. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że miałabym wykonać taki "rytuał"np. na ławce w parku, bo z dyskretnym i eleganckim karmieniem ma to baaaardzo mało wspólnego. \nawet w gronie rodzinnym takie wywalanie całej piersi i obkładanie jej pieluchami jest dla mnie krępujące. JAK ja mam to zrobić, żeby było dyskretnie, mniej widocznie i nie kończyło się mokrym biustonoszem, mokrymi ciuchami i mokrym dzieckiem? Jest to w ogóle wykonalne?
Pogoda, Twoja córeczka jest jeszcze bardzo malutka. Wiem, że w to nie uwierzysz, ale z czasem problem tryskajacego mleka sam zniknie, ba nie będziesz nawet musiała nosić wkładek laktacyjnych Na razie polecam publiczne karmienie za "zasłonka" - bardzo dobrze sprawdza się w tej roli chusta do noszenia dziecka, przy czym łatwiej jesli ktoś Ci ją przytrzyma.
Pogoda, Twoja córeczka jest jeszcze bardzo malutka. Wiem, że w to nie uwierzysz, ale z czasem problem tryskajacego mleka sam zniknie, ba nie będziesz nawet musiała nosić wkładek laktacyjnych Na razie polecam publiczne karmienie za "zasłonka" - bardzo dobrze sprawdza się w tej roli chusta do noszenia dziecka, przy czym łatwiej jesli ktoś Ci ją przytrzyma. Zgadzam sięz kalarepką:)Też na początku mialam ten problem.Teraz mleka jest mniej więc wystarcza mi tylko jedna pieluszka lekko zakrywajaca pierś.Ja chusty osobiścia nie mialam ale koleżanka tak i bardzo ja chwalila. JAK ja mam to zrobić, żeby było dyskretnie, mniej widocznie i nie kończyło się mokrym biustonoszem, mokrymi ciuchami i mokrym dzieckiem? Jest to w ogóle wykonalne? Mnie się nigdy nie udało. Kiedyś oblałam pół przebieralni w H&M, a Majka miała wtedy coś pół roku. Nigdy nie nauczyłam się dobrze karmić - to znaczy tak, żebym czuła, że umiem to zrobić przez sen. Zawsze był to dla mnie problem, a na spacerze to już w ogóle katastrofa. Nie cierpiałam się obnażać, dziecko zawsze mi wyło, pokarm sikał na wszystkie strony. Na szczęście Młoda odstawiła się sama po 7 miesiącu. Pogoda, Twoja córeczka jest jeszcze bardzo malutka. Wiem, że w to nie uwierzysz, ale z czasem problem tryskajacego mleka sam zniknie, ba nie będziesz nawet musiała nosić wkładek laktacyjnych Na razie polecam publiczne karmienie za "zasłonka" - bardzo dobrze sprawdza się w tej roli chusta do noszenia dziecka, przy czym łatwiej jesli ktoś Ci ją przytrzyma. Mi nie zanikło, miałam tak przez cały rok kiedy karmiłam. Chodziłam non stop z wkładkami laktacyjnymi (które dość często musiałam zmieniać). Podczas karmenia miałam zawsze pieluchę tetrową, którą musiałam wypchać miseczkę piersi, której młody aktualnie nie okupował Nie karmiłam w miejscach publicznych, gdzie chodziło wiele osób, ale jakieś ustronne w miarę miejsce znajdowałam. Mi nie zanikło, miałam tak przez cały rok kiedy karmiłam. Chodziłam non stop z wkładkami laktacyjnymi (które dość często musiałam zmieniać). Podczas karmenia miałam zawsze pieluchę tetrową, którą musiałam wypchać miseczkę piersi, której młody aktualnie nie okupował Nie karmiłam w miejscach publicznych, gdzie chodziło wiele osób, ale jakieś ustronne w miarę miejsce znajdowałam. Cholbika, a już miałam nadzieję... Mi nie zanikło, miałam tak przez cały rok kiedy karmiłam. Chodziłam non stop z wkładkami laktacyjnymi (które dość często musiałam zmieniać). Podczas karmenia miałam zawsze pieluchę tetrową, którą musiałam wypchać miseczkę piersi, której młody aktualnie nie okupował Nie karmiłam w miejscach publicznych, gdzie chodziło wiele osób, ale jakieś ustronne w miarę miejsce znajdowałam. u mnie tez podobnie - i przy Starszym, karmionym 8 miesiecy i przy Mlodszej, karmionej na razie 5 - nic nie zapowiada zmiany. z dzika zazdroscia patrzylam na kolezanke, ktora karmiac, spokojnie obywala sie bez stanika (o wkladkach nie wspominajac). mnie zawsze zalewa - mleko, a gdy musze karmic publicznie, takze krew . choc chyba juz sie przyzwyczailam - do tych mlekotryskow i do wiecznie mokrej w okolicach biustu odziezy. a juz tym, co sobie ewentualnie pomysli ktos, widzac mnie tak... bezwstydnie zalaną - nie mysle wcale. nie doswiadczylam tego przy Gabrielu, z ktorego karmieniem mialam wieczne problemy; 8 miesiecy walki, stresu, laktatora; wiec teraz - czysta euforia. napawam sie tym. nie pozwalam przycmic sobie tej radosci.
Uwaga! Ogłaszam wszem i wobec, że moje debiutanckie "publiczne dojenie" się odbyło!!! I to gdzie! W Galerii Krakowskiej! Zakończyło się pełnym sukcesem, tzn. udało się nakarmić Młodą skutecznie i wygodnie, nie pokazać gołego biustu całemu światu i co najważniejsze - pozostać w suchym ubraniu i nie musieć przebierać dziecka. (Mimo, że nic się nie "unormowało" w temacie moich strzelających mlekiem na odległość sutków ).
Wrażenia "po akcji" jak najbardziej pozytywne. Nie spotkałam się z żadną negatywną reakcją - wręcz przeciwnie. Obsługa w kawiarni doradziła najbardziej "osłonięty" fotel a ludzie, którzy obok przechodzili albo byli zupełnie obojętni, albo uśmiechali się ciepło... Może dlatego, że duże miasto i tutaj po prostu nikogo to nie dziwi i nie oburza...? To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.
|