Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. PLiki cookies stosujemy w celu świadczenia uśług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany
do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczne na Twoim urządzeniu końcowym. W każdym momencie możesz dokonać zmiany
ustawień dotyczących cookies w ustawieniach przeglądarki. Więcej szczegółow w naszej "Polityce Prywatności"
Rz±d postanowi³ kontynuowaæ program Maluch, zapocz±tkowany w 2011, zaproponowa³ jednak jego zmodyfikowanæ i rozszerzon± wersjê, nadaj¹c mu nazwê MALUCH plus. Program MRPiPS "Maluch plus" na 2017 r...
Maciek został przedszkolakiem. We wrześniu debiut, który już teraz przyprawia mnie o palpitacje serca i nocne koszmary Maciej jest dzieckiem mega wrażliwym. Boi się obcych, unika dotyku, jest raczej obserwatorem, niż uczestnikiem. Od stycznia chodzimy na zajęcia w Klubie Malucha, raz w tyg, na 2 godz. Wygląda to tak, że najczęściej siedzi obok mnie, nie chce uczestniczyć w zajęciach, na czas zabaw dowolnych jest szansa, że się ode mnie "odklei" i sam pobawi, ale do momentu, kiedy pani nie zwraca na niego uwagi Na chwilę obecną tak naprawdę nie wyobrażam sobie, jak mam go zostawić 1.09 w przedszkolu Nie ma opcji, że zostaję z nim, stopniowo go przyzwyczajam, oswaja się z dziećmi i panią obok mnie. To malutkie przedszkole i nie ma na to warunków. Czyli po prostu muszę zostawić mojego wrażliwca całkiem samego w nowym miejscu, w dużej grupie obcych osób. Już dziś mnie to przeraża... Chciałabym być już o rok starsza
Jak pomóc dziecku na tym starcie? Jak go przygotować? Oczywiście mu opowiadam, jak tam będzie, że go zawiozę, pojadę do pracy, a potem po niego zawsze przyjadę...Że będzie się bawił, jadł obiadek itd...Wszystko ok, ale z jednym zastrzeżeniem: on tam chce iść ze mną Wczoraj stwierdził, że wcale mu się nie chce iść do przedszkola, bo ...tam jest nudno A moze to za wcześnie? Może mu na razie nie truć? Dodam, że mogę z nim wejść do przedszkola na "wizytę" już teraz, żeby sobie obejrzał, popatrzył na zajęcia itd. Może się pojawiać nawet codziennie z nianią. Ale on kompletnie nie chce! Niania namawia go codziennie na taką wizytę, ale M. staje okoniem niezmiennie
Help...Help...
Artola
Wed, 11 May 2011 - 11:06
W wakacje przedszkole zamknięte-remont Mam plan żeby go odbierać po obiedzie, żeby chociaż uniknął stresu spania. Przez kilka dni odbierałabym ja, potem niania. Dzięki za kciuki! Emilka się zaaklimatyzowała?
Agnieszka AZJ
Wed, 11 May 2011 - 13:57
Jest połowa maja czyli macie jeszcze trzy i pół miesiąca do rozpoczęcia przedszkola. W zyciu trzylatka to bardzo długo. Ja bym zostawiła na razie ten temat i wróciła do rozmów o przedszkolu w sierpniu. Pomocna może być jakoaś książka o przedszkolu - IMO najlepsza jest ta: "Lulaki, Pan Czekoladka i przedszkole".
Pomysł w wcześniejszym odbieraniem jest dobry - moja Ania nie mogła się potem doczekać początku października, kiedy miała zacząć leżakować, bo dopiero wtedy poczuła się pełnoprawnym przedszkolakiem Poza tym, mimo że przed pójściem do przedszkola nie sypiała już w dzień, to poranek w przedszkolu tak ją wyczerpywał, że po powrocie do domu i tak zasypiała.
Dla równowagi - Zosia nie polubiła leżakowania do końca
Orinoko
Wed, 11 May 2011 - 14:58
Zgadzam się z Agnieszką - macie jeszcze dużo czasu, to raz. Dwa, a nuż Twoje dziecko Cię jednak zaskoczy na plus? Mój Kuba mnie zaskoczył, ale... na minus. Adaptacja przedszkolna trwała właściwie cały rok - od nowa i od nowa po kazdej chorobie, a za szczególnego wrażliwca do czasu przedszkola go nie uważaliśmy, sądziliśmy, że będzie rządził grupą. Było ciężko, ale to już historia. Staraliśmy się tłumaczyć konsekwentnie aż do bólu, że rodzice pracują, a przedszkole to jego praca itd. Argumenty typu zabawki, koledzy itd. w ogóle go nie ruszały. Przedszkole zwiedził w czerwcu, bylismy wtedy raz na zajęciach zapoznawczych. Potem we wrześniu nie mógł biedak zrozumieć, dlaczego mama nie zostaje z nim, bo takie odniósł wrażenie, że do przedszkola chodzi się z mamą. Z czasem się okazało, że przyczyną była pani nauczycielka jako czynnik stresogenny nr 1, aczkolwiek po roku na pewno też już i dojrzałość miał inną i było o niebo lepiej. Pierwszy rok przedszkola wspominam jako koszmar z powodu chorób i braku adaptacji dziecka. Niestety, taki typ mi się trafił, bo też jest b. emocjonalny i źle znosi wszelkie rozstania z bliskimi. U nas pomogły krótkie pożegnania, umowa z panią, że bierze go pod swoje skrzydła tuż po rozstaniu, no i to konsekwetne powtarzanie, dlaczego idzie do przedszkola. Innej opcji, typu zostawania z dzieckiem, przedszkole nie udostępniało - żałuję, byłoby pewnie mniej "brutalnie" dla dziecka.
PS.Pamiętam, że po rozstaniu drugiego dnia stanęłam pod przedszkolem i ryczałam.
Artola
Wed, 11 May 2011 - 15:17
CYTAT(Orinoko @ Wed, 11 May 2011 - 15:58)
Potem we wrześniu nie mógł biedak zrozumieć, dlaczego mama nie zostaje z nim, bo takie odniósł wrażenie, że do przedszkola chodzi się z mamą.
Mam wrażenie, że Maciej wychodzi z takiego założenia po zajęciach w Klubie Malucha. Nazywa to przedszkolem i uznał, że w przedszkolu jest się z mamą Pewnego dnia dla odmiany zrodziła mu się myśl, która doprowadziła go do łez, że jak on będzie SAM w przedszkolu, to ja w tym czasie będę w domu ze starszym i będziemy się tulić Nie wiem, skąd taka myśl. Ciągle tłumaczę, że ja będę jechać do pracy itd... Agnieszka, dziękuję za polecenie książki. Mam już jakieś opowiadania dla dzieci, chyba "Pora do przedszkola", ale jest tam sporo historyjek już dla przedszkolaków, o problemach przedszkolnych, a nie przed. Okazało się, że dziś weszli z nianią do przedszkola Dzieci akurat były na spacerze, więc było pusto, cicho i spokojnie, M. mógł sobie pooglądać zabawki, chwilę pobawić, wrażenia chyba nie najgorsze, mimo, że się w nianię chował i tak.
Artola
Wed, 11 May 2011 - 15:20
CYTAT(Sam @ Wed, 11 May 2011 - 13:03)
Wiesz, często tak jest, że zostawiasz płaczące dziecko w przedszkolu ( Ty oczywiście cały dzień masz zepsuty), a kiedy przychodzisz do przedszkola okazuje się, że owszem płakało 5 min. i świetnie się bawiło
Tak miałam ze starszakiem. W II grupie płakał co rano, rozpaczał z pół roku tak, ale pani brała go, utuliła i po minucie było ok, bawił się cały dzień. To mnie nie martwi, poranna chwila słabości Jednak jeszcze w żłobku, jak byłam z nim na adaptacji kilka dni, widziałam chłopca, który siedział calutki dzień na ławeczce i płakał: chcę do domu, chcę do mamy...I tak kilka godz...I taka wizja mnie przeraża Przyjmuję czarne scenariusze, mam wizje i się nakręcam, wiem
Mafia
Wed, 11 May 2011 - 15:30
Artola, a czy tylko ty możesz odprowadzać? U nas był problem rozstania z mamą. Gdy odprowadzała Babcia czy Tato problem nie istniał.
Artola
Wed, 11 May 2011 - 15:34
Ha, tata znając swego syna, od razu mówi, że NIE, on odprowadzać nie będzie Nikt inny nie wchodzi w grę. Wymyśliłam odprowadzanie ze starszakiem. Taką metodę stosowałam na samym początku niani, kiedy był płacz, jak wychodziłam: ja wychodziłam pierwsza, a A. za 2 minuty i było ok. Może A. mógłby odprowadzać do grupy? A nie ja? Gorzej, jak M. nie będzie chciał wypuścić brata do szkoły O, wypiszę A. ze szkoły i zapiszę do przedszkola, razem będą na pewno chętnie chodzić
grzałka
Wed, 11 May 2011 - 19:43
z moim nadwrażliwcem mieliśmy sporo przebojów, mimo wcześniejszego przygotowania (i lektury i bajki terapeutyczne i regularne bywanie w przedszkolu- bo chodziła siostra), starannego zebrania wywiadu co do pani, no i brata bliźniaka w grupie- w trzeciej grupie zaczęło być w miarę normalnie, a teraz, czyli w zerówce jest już w zasadzie ok
tak, wiem, nie pocieszyłam
Orinoko
Wed, 11 May 2011 - 20:00
No właśnie, u nas też niejako się poprawiło, jak tata zaczął odwozić, a ja odbierałam. Co do tego nieporozumienia z tym, że mama zostaje w przedszkolu, to Kubie też mówiliśmy wcześniej, jak to jest, czytaliśmy o Kamyczku w przedszkolu itd. No niestety, utrwaliło mu się to, co przeżył osobiście. Artola, możesz zrobić to, co możesz zrobić czyli starać się dziecku pomóc, ale pewnych rzeczy nie przeskoczysz. No i on też pewnie wyczuje to, jak Ty przeżywasz...
Artola
Wed, 11 May 2011 - 20:17
Mamy książkę o Kamyczku. Od samego początku Maciek...każe czytać od połowy, instynktownie pomija początek, kiedy Kamyczek jest smutny itd.
Żoanna
Wed, 11 May 2011 - 20:27
Oj Artola,jak ja ciebie dobrze rozumiem.
to samo przechodziłam z Marcelem. byłam w tej dobrej sytuacji,że mogłam z nim chodzić na zajęcia do starszaków,bo przyjaciółka tam pracuje. Jak na razie...nie truj mu o przedszkolu. mój szef poradził mi coś....dziwnego- "jak będziesz niegrzeczny to nie pójdziesz do przedszkola" Może na początek zostawiaj go na krótko, 2 godz,potem 3,4. Jeśli masz taką możliwość. Marcel przed 1 września rozchorował się ...z nerwów,wymiotował. W związku z tym poszedł do przedszkola chyba 6 września. Wtedy większość dzieci już nie płakała i siedział wtulony w jedną z Pań. M płakał w sumie niecałe 3 pierwsze dni.potem ok.niestety dopiero od...miesiąca mogę powiedzieć,że się zaaklimatyzował. ciężko było,ale to za sprawą nauczycielki niestety
życzę dużo siły i powodzenia
Ammm
Wed, 11 May 2011 - 20:42
Z Bartkiem do dziś bywa różnie... W tym tygodniu wprawdzie nie płakał wcale, ale 2 tygodnie temu wył okrutnie. Odbieram go w sumie zadowolonego, ale Bartek do dziś w przedszkolu bawi się tylko z Karoliną albo gada sobie z Panią.
Moim zdaniem odpuść na razie opowiadanie o przedszkolu. Ja moim zaczęłam za wcześnie mówić i było słabo.
Artola
Thu, 12 May 2011 - 08:44
Dzięki za wszystkie rady! Póki co, przestałam opowiadać, jedynie niania będzie z nim odwiedzać przedszkole, bo tylko teraz mamy taką możliwość. dziś wpadłam na iście szatański plan M. zaczyna identyfikować to konkretne przedszkole z nianią, bo z nią jedynie tam wchodzi. Ze mną nie chce. Może pogadam z nianią, żeby przychodziła do nas rano i odprowadzała Maćka Muszę z nią o tym pogadać
Artola
Thu, 12 May 2011 - 08:45
O, i jeszcze jedną myśl mi podsunęłyście: zacząć go prowadzać tydzień później? Może dzieci się już wypłaczą???
grzałka
Thu, 12 May 2011 - 15:15
CYTAT(Artola @ Thu, 12 May 2011 - 09:45)
O, i jeszcze jedną myśl mi podsunęłyście: zacząć go prowadzać tydzień później? Może dzieci się już wypłaczą???
jeżeli, to miesiąc później- w drugim tygodniu jest największe nasilenie płaczów
mari_emzet
Thu, 12 May 2011 - 17:27
Artola, ja też mam obawy, jak to będzie. Z moim dzieckiem jest o tyle problem, że jest nieprzewidywalny. Nie wiem, jak będzie reagował. Na razie nic mu nie mówię, ale On sam co jakiś czas pyta kiedy idzie do przedszkola. Sprawia wrażenie, że się cieszy, i nie może się doczekać. Wie, że będzie tam sam z dziećmi, bez rodziców. Że będziemy po niego przychodzić. 25maja mamy zebranie w p-kolu, i dowiem się jak to będzie. Czy najpierw na kilka godzin będzie zostawał, czy od razu na cały dzień.
Przed chwilą w teleexpresie mówili o chłopcu, pięcioletnim, który przeskoczył przez płot. Po godzinie policja znalazła go w supermarkecie, jak ... kradł zabawki! Nie dość, że uciekinier, to jeszcze złodziej. Szybko zaczął Ja od razu jedno przedszkole odrzuciłam, bo płot był za niski
K. ma brata ciotecznego w żłobku, wie, że B. zostaje na cały dzień, że jest fajnie, i to mu dodaje otuchy. Tak myślę. Większość znanych mu dzieci chodzi do przedszkola, i to też według mnie jest plus. Ale książeczkę chyba kupię, to raczej nie zaszkodzi, co?
Jeśli chodzi o to, żeby później zacząć przyprowadzać ... Nie pomogę, nie wiem. Wydaje mi się, że lepiej od początku. A jak później będzie sam płakał? A tak to może ten płacz grupowy jakoś krótszy będzie. No nie wiem.
grzałka
Thu, 12 May 2011 - 17:52
poważnie, użyli słowa "kradł" w stosunku do 5-latka?
Orinoko
Thu, 12 May 2011 - 22:34
CYTAT(mari_emzet @ Thu, 12 May 2011 - 18:27)
Ale książeczkę chyba kupię, to raczej nie zaszkodzi, co?
No właśnie z książeczkami to ja bym jednak uważała. U nas był akurat tylko Kamyczek - odradzam. Kuba się zafiksował na tym, że Kamyczek był smutny, że zostaje w przedszkolu bez rodziców (czy jakoś tak) i tylko to z tej książeczki zapamiętał. Chyba jeszcze mieliśmy Zuzię i przedszkole, ale jakoś w trakcie roku, na trwającą wówczas antypatię do przedszkola. Nie pamiętam dokładnie, ale to chyba książeczka tłumaczona na polski (Kamyczek też) i w związku z tym trochę odstawała od naszych realiów.
Artola
Fri, 13 May 2011 - 08:54
CYTAT(Orinoko @ Thu, 12 May 2011 - 23:34)
No właśnie z książeczkami to ja bym jednak uważała. U nas był akurat tylko Kamyczek - odradzam. Kuba się zafiksował na tym, że Kamyczek był smutny, że zostaje w przedszkolu bez rodziców (czy jakoś tak) i tylko to z tej książeczki zapamiętał.
Ja zwracałam uwagę raczej na to, że rodzice ZAWSZE po dziecko przyjdą. Że Kamyczek bawi się fajnie z Filipem...Ale rzeczywiście, nie wiadomo, co utkwi w głowie dziecku
Chyba nie pisałam, że M. był w odwiedzinach w przedszkolu Trafili tak, że nie było dzieci (na spacerze), podobno chętnie wszedł do sali i się pobawił
ziowik
Fri, 13 May 2011 - 09:25
CYTAT(grzałka @ Thu, 12 May 2011 - 14:15)
jeżeli, to miesiąc później- w drugim tygodniu jest największe nasilenie płaczów
to akurat chyba nie jest dobre rozwiazanie.. u nas panie to wytłumaczyły, wg mnie zupełnie sensownie i logicznie, że dziecko najlepiej żeby od samego początku przyzwyczajało sie do przedszkola, pierwszy miesiac panie przeznaczają prawie w całości na adaptację, ale wg nich najlepiej jak wszystkei dzieci robią to równo, w tym samym czasie. wyobraź sobie taką sytuacje- jest nowa grupa, powiedzmy 20 dzieci, Twój syn nie chodzi, reszta popłakuje przez pierwsze dni, potem ze dwa tygodnie sie powoli oswajają, zaczynają sie poznawać, powoli znajdują sobie koleżanki i kolegów... miesiąc to bardzo dużo, oni spędzają ze sobą przecież kilka godzin dziennie... i po miesiącu kiedy jest juz w miare spokojnie, mało które dziecko płacze, dzieci już wdrożyły sie w nowy rytm dnia, znają zwyczaje i wtedy przychodzi Twój synek .... i nie wie co sie dzieje, panie pewnie będą starały sie mu pomóc, ale nie będzie już tyle czasu na tłumaczenie czemu tak a nie inaczej, na pocieszanie, przytulanie, bo inne dzieci będą chciały sie bawić, łobuzować, wyjść na podwórko etc...
moje dzieci żłobkowe, więc ja wcześniej przechodziłąm przez dramaty i płacze, do przedszkola Kamilka poszła dość chętnie i bardzo szybko sie przestawiła, pewnie jest w tym duża zasługa fajnych pań ale też i 5 dzieci ze żłobka, które przeszły do przedszkola razem z nią... ale po świątecznej przerwie w zimie też przez kilka tygodni kwękała rano i coś marudziła.. ja nie mogę codziennie tłumaczyć że idę do pracy, bo pracuje na 12godzinne zmiany i bywa w tygodniu że mam 1 dniówke, a wtedy nie ja ich odprowadzam, ale jakoś to już zrozumiała.. Kacperkowi na szczęśćie nie trzeba w żłobku nic tłumaczyć, on wył 3 tygodnie, a teraz nie chce wychodzić, a rano sie nawet nie pożegna tylko od razu biegnie na salę
głowa do góry, trzymam kciuki, najważniejsze jest być konsekwentnym, nie zaglądać do sali, nie zerkać, nie wracać się.. zacisnąć zęby i nie pokazywać że boli i Ciebie to że on jest taki nieszczęśliwy... trzymam kciuki żeby Cie synek miło zaskoczył po wakacjach
an.tośka
Fri, 13 May 2011 - 11:32
CYTAT(ziowik @ Fri, 13 May 2011 - 10:25)
to akurat chyba nie jest dobre rozwiazanie.. u nas panie to wytłumaczyły, wg mnie zupełnie sensownie i logicznie, że dziecko najlepiej żeby od samego początku przyzwyczajało sie do przedszkola, pierwszy miesiac panie przeznaczają prawie w całości na adaptację, ale wg nich najlepiej jak wszystkei dzieci robią to równo, w tym samym czasie. wyobraź sobie taką sytuacje- jest nowa grupa, powiedzmy 20 dzieci, Twój syn nie chodzi, reszta popłakuje przez pierwsze dni, potem ze dwa tygodnie sie powoli oswajają, zaczynają sie poznawać, powoli znajdują sobie koleżanki i kolegów... miesiąc to bardzo dużo, oni spędzają ze sobą przecież kilka godzin dziennie... i po miesiącu kiedy jest juz w miare spokojnie, mało które dziecko płacze, dzieci już wdrożyły sie w nowy rytm dnia, znają zwyczaje i wtedy przychodzi Twój synek .... i nie wie co sie dzieje, panie pewnie będą starały sie mu pomóc, ale nie będzie już tyle czasu na tłumaczenie czemu tak a nie inaczej, na pocieszanie, przytulanie, bo inne dzieci będą chciały sie bawić, łobuzować, wyjść na podwórko etc...
Podpiszę się obiema rękami. Przechodziłam już adaptację starszaka w przedszkolu (wówczas 3,5 roku) i małego w żłobku (wtedy niespełna roczny). Zaczynali od początku września, wraz z wszystkimi dziećmi. Płaczu w sali było dużo (choć akurat moi nie płakali) ale panie podchodziły jak w w/w wypowiedzi. Dzieci, które rozpoczynały przedszkole później rzeczywiście czuły się bardziej zagubione wchodząc w zgraną już i zorganizowaną grupę. Przez pierwsze 2-3 dni chłopcy byli tylko do obiadu, nie leżakowali, potem zostawali na ponad 8 godzin. Miłosz w przedszkolu nie płakał nigdy, zawsze z uśmiechem biegł do sali olewając matkę Krzesi miał kryzys po pół roku, płakał w szatni ale po wejściu do sali szybko się uspokajał. Odprowadzanie przez tatę i starszego brata nie sprawdzało się - płakał jeszcze bardziej bo też chciał do szkoły. Od września czeka nas przejście ze żłobka do przedszkola ale wierzę, że nie będzie większych problemów, choć wiem, że będzie tęsknił za swoją ukochana panią....... Trzymam kciuki i życzę wam obojgu optymizmu
Martucha_
Fri, 13 May 2011 - 12:15
Mojego syna nie udało mi się przygotować do przedszkola. Właśnie kończy pierwszą grupę. I o ile w przypadku mej córki wszelkie książeczki o przedszkolu, rozmowy, oswajanie z nowym miejscem, zajęcia adaptacyjne dały doskonały efekt, pokochała przedszkole miłością wielką, o tyle syn wciąż za przedszkolem nie przepada, adaptacja była koszmarem (choć pierwsze 2 tygodnie były super, potem mały stwierdził, że już pochodził i więcej nie chce) , kasiążeczki i rozmowy o przedszkolu przynosiły więcej szkody niż pożytku. W pewnym momencie zaprzestaliśmy o nim mówić. Starałam się jedynie przekazywać dość suche informacje na temat przedszkola, by po prostu zakodował sobie, że coś takiego jest, podobnie jak szkoła (jego siostra właśnie szła do pierwszej klasy), jak to, że dorośli pracują. Wpadaliśmy czasem do przedszkola by się pobawił, by dobrze je poznał (choć wydawało mi się, że poznał je całkiem nieźle, bo przez półtora roku codziennie odprowadzał i odbierał ze mną swoją siostrę - niestety tylko mi się wydawało). U nas były zajęcia adaptacyjne, 2 tygodnie w sierpniu - z pewnością trochę mu pomogły. Ale tylko trochę. Bo chęć, by wszystko pozostało takie, jak przedtem, by być w domu ze mną, była i wciąż jest u niego wielka. Gdyby miał wybór, do przedszkola wolałby nie chodzić. Chodzi tam bez entuzjazmu, wciąż lubi bawić się sam, we wspólnych zabawach dopiero kilka tygodni temu zaczął brać udział. Wprawdzie zapytany, jak było w przedszkolu, odpowiada, że fajnie, ale naprawdę entuzjazmu żadnego w nim nie widać. Ostatnio twierdzi, że w przedszkolu mu się nudzi. Przedszkole traktuje chyba jako przymus, jako coś, co trzeba przetrwać. Ostatnio też prosi mnie, bym odebrała go wcześniej, by nie musiał tak długo na mnie czekać. No nie ma na razie w tym frajdy
Artola, ale wiesz przecież, że dzieci potrafią zaskakiwać, może Twój syn zrobi Ci miłą niespodziankę i adaptacja pójdzie gładko. Tego Wam życzę
Artola
Fri, 13 May 2011 - 14:48
Ziowik, mnie różne panie akurat tłumaczyły odwrotnie. A panie były z 2 różnych przedszkoli. Słyszałam, że jeśli jest taka możliwość, lepiej, żeby dziecko zaczynało przedszkole od innego mies. niż wrzesień. Bo we wrześniu jest chóralny płacz i zbiorowa histeria. Bo dla wszystkich maluchów jest to nowość, pierwsze rozstania itd. Kiedy nowe dziecko przychodzi np. w listopadzie, reszta grupy jest już "oswojona" z nowym miejscem, rytmem dnia itd. Nie płaczą. Nowemu nie udziela się płacz reszty i nie pogłębia poczucia zagrożenia. Poza tym podobno w takich sytuacjach reszta lepiej wspiera nowego, pociesza, że mama przyjdzie, bo one już się o tym przekonały! Mnie te argumenty przekonują. Tyle, że teraz w nowym systemie musiałabym płacić za "puste" miesiące, bo od razu przepada miejsce
Co mnie zadziwia od stycznia już: M. idzie do Klubu Malucha z wielką ochotą, po czym chowa się za mnie, nie uczestniczy w zajęciach, obserwuje tylko, a wychodzi zachwycony i wszystkim wokoło opowiada, jak było wspaniale I tak co tydzień...
Artola
Fri, 13 May 2011 - 14:51
CYTAT(Martucha_ @ Fri, 13 May 2011 - 13:15)
chęć, by wszystko pozostało takie, jak przedtem, by być w domu ze mną, była i wciąż jest u niego wielka. Gdyby miał wybór, do przedszkola wolałby nie chodzić. Chodzi tam bez entuzjazmu, wciąż lubi bawić się sam, we wspólnych zabawach dopiero kilka tygodni temu zaczął brać udział. (...) Przedszkole traktuje chyba jako przymus, jako coś, co trzeba przetrwać. Ostatnio też prosi mnie, bym odebrała go wcześniej, by nie musiał tak długo na mnie czekać. No nie ma na razie w tym frajdy
Jakbym czytała o sobie sprzed hmmm...prawie 30 lat...Dlatego tak mi żal tych maluszków, tak mnie boli serce, bo pamiętam swoje odczucia
M. nie jest w domu ze mną. Wie, że ja wychodzę do pracy. Co chyba mu wcale sprawy nie ułatwi
bb
Fri, 13 May 2011 - 15:20
CYTAT(grzałka @ Thu, 12 May 2011 - 16:15)
jeżeli, to miesiąc później- w drugim tygodniu jest największe nasilenie płaczów
Swiete slowa. Nasze przedszkolanki twierdza, ze sajgon jest po pierwszym weekendzie gdyz niektore (jesli nie wszystkie) dzieci rozumuja zadaniowo "no to tyle bylo gadania i co? poszedlem do przedszkola i zalatwione, teraz jest weekend i rozdzial pt przedszkole zamkniety". A w poniedziwlek rano wielki rozczarowanie bo powtorka z rozrywki
Orinoko
Fri, 13 May 2011 - 18:43
CYTAT(Artola @ Fri, 13 May 2011 - 15:48)
Co mnie zadziwia od stycznia już: M. idzie do Klubu Malucha z wielką ochotą, po czym chowa się za mnie, nie uczestniczy w zajęciach, obserwuje tylko, a wychodzi zachwycony i wszystkim wokoło opowiada, jak było wspaniale I tak co tydzień...
Widocznie taką ma metodę i na to jest teraz gotowy. Grunt, że zadowolony i bez stresu. Myślę, że się włączy, trzeba mu dać czas.
U nas jeszcze oprócz akcji typu nie chcę do przedszkola (ale bez histerii, raczej ze smutkiem "Ech znowu mnie tam wysyłają", bo płaczącego Kuby NIGDY nie odbierałam), były akcje pt. nie uczestniczy w zajęciach. I ok. Stanęło na tym, że nie zmuszamy, nie zachęcamy. Nie chce, to nie. Długo to trwało zanim zaczął uczestniczyć (jakoś dopiero od stycznia - w maluchach). Może dojrzałość do tego tak późno przyszła? A teraz ostatnio odebrałam z p-kola diagnozę pod kątem przygotowania do szkoły i pisze tam, że Kubuś chętnie uczestniczy w zajęciach, aktywnie itd. Po dwóch latach Nic na siłę, nie przyspieszysz rozwoju dziecka.
Artola
Fri, 13 May 2011 - 20:48
Ale ja nie chcę przyspieszać rozwoju! Nie chce, to nie. To panie raczej po 100 razy go namawiają Tyle, że on na zajęciach siedzi wystrachany, a jak już pani podejdzie to masakra! A potem i tak mówi, że fajnie
Martucha_
Sat, 14 May 2011 - 13:20
Może powiedz paniom, żeby nie namawiały. To namawianie i tak nic nie da. Może niech tam się bawi nawet sam, gdzieś z boku, może czasem niech jakaś pani podejdzie, pobawi się z nim lub nawet obok, czasem niby przez przypadek włączając się do wspólnej zabawy z nim chociażby na moment. Choć w sumie juz dość późno, klub pewnie zaraz się skończy, no i nie o klub tu chodzi... Wiecie co, najgorsze jest to, że ja dokładnie wiem, jak postępować z takim dzieckiem, a mam wrażenie, że wiele osób zajmujących się dziećmi profesjonalnie, nie za bardzo. I tak naprawdę utrudniają sprawę. Przedszkole dało dość dużo mojemu synowi, mimo wszystko sporo się tam nauczył, ale nie jestem do końca pewna, czy mu tam dobrze.
Orinoko
Sun, 15 May 2011 - 13:29
CYTAT(Martucha_ @ Sat, 14 May 2011 - 14:20)
Może powiedz paniom, żeby nie namawiały. To namawianie i tak nic nie da. Może niech tam się bawi nawet sam, gdzieś z boku, może czasem niech jakaś pani podejdzie, pobawi się z nim lub nawet obok, czasem niby przez przypadek włączając się do wspólnej zabawy z nim chociażby na moment. Choć w sumie juz dość późno, klub pewnie zaraz się skończy, no i nie o klub tu chodzi... Wiecie co, najgorsze jest to, że ja dokładnie wiem, jak postępować z takim dzieckiem, a mam wrażenie, że wiele osób zajmujących się dziećmi profesjonalnie, nie za bardzo. I tak naprawdę utrudniają sprawę. Przedszkole dało dość dużo mojemu synowi, mimo wszystko sporo się tam nauczył, ale nie jestem do końca pewna, czy mu tam dobrze.
Też mam takie odczucia. A mimo wszystko... nie wyobrażam sobie, że mógłby nie chodzić do przedszkola, zwłaszcza, że opiekunkę mieliśmy bardzo mało "rozwojową", nie nauczyła Kubusia niczego. Jest cena tego przedszkola, owszem, ale chyba tak po prostu w życiu jest ze wszystkim.... choć my, rodzice, chcielibyśmy oszczędzić dziecku stresu i przykrych przeżyć w stopniu maksymalnym.
Co do namawiania przez panie do udziału w zajęciach, Artola, ja bym chyba wyraźnie poprosiła, aby tego nie robiły. Twój synek dojrzeje do tego w swoim czasie, a działanie pod presją to żadna przyjemność.
Martucha_
Sun, 15 May 2011 - 14:14
CYTAT(Orinoko @ Sun, 15 May 2011 - 14:29)
A mimo wszystko... nie wyobrażam sobie, że mógłby nie chodzić do przedszkola, zwłaszcza, że opiekunkę mieliśmy bardzo mało "rozwojową", nie nauczyła Kubusia niczego. Jest cena tego przedszkola, owszem, ale chyba tak po prostu w życiu jest ze wszystkim.... choć my, rodzice, chcielibyśmy oszczędzić dziecku stresu i przykrych przeżyć w stopniu maksymalnym.
Zdecydownie tak. Mojemu synowi przedszkole dało bardzo dużo. Sporo się tam uczy, rozwija, przede wszystkim społecznie, uczy się samodzielności. Nie mam wątpliwości co do tego, że do przedszkola chodzić powinien.
Artola
Tue, 17 May 2011 - 09:15
CYTAT(Martucha_ @ Sat, 14 May 2011 - 14:20)
Może powiedz paniom, żeby nie namawiały. To namawianie i tak nic nie da. Może niech tam się bawi nawet sam, gdzieś z boku, może czasem niech jakaś pani podejdzie, pobawi się z nim lub nawet obok, czasem niby przez przypadek włączając się do wspólnej zabawy z nim chociażby na moment. Choć w sumie juz dość późno, klub pewnie zaraz się skończy, no i nie o klub tu chodzi... Wiecie co, najgorsze jest to, że ja dokładnie wiem, jak postępować z takim dzieckiem, a mam wrażenie, że wiele osób zajmujących się dziećmi profesjonalnie, nie za bardzo. I tak naprawdę utrudniają sprawę. Przedszkole dało dość dużo mojemu synowi, mimo wszystko sporo się tam nauczył, ale nie jestem do końca pewna, czy mu tam dobrze.
Najgorsze jest to, że najgorsze są młode panie. Doświadczone przedszkolanki, takie blisko emerytury wręcz, wiedzą dobrze, że dziecku potrzebny jest czas na adaptację, na oswojenie z nowym miejscem i osobami itd. Młode przychodzą z głową pełną teorii i uważają, że takie 2-3 latki bez problemu się podporządkują i jak pani powie: usiądźcie w kółeczku, to wszystkie bez mrugnięcia usiądą i będą tak siedzieć z 20 minut W Klubie Malucha już nie raz były afery, bo pani zabrania się dziecku bawić, a babcia czy mama zamiast się postawić, nakazuje dziecku jednak usiąść i słuchać. Dziecko w ryk, bo chce iść do zabawek, babcia w krzyk, dziecko pod pachę, chce iść do domu, bo to dziecko takie wstrętne, nieposłuszne, nie do opanowania itd....Jak w końcu dziecko się "złamie" i w obliczu powrotu do domu jednak usiądzie, dumna pani lat dwadzieścia kilka jeszcze je strofuje: widzisz, trzeba słuchać pani W takich momentach mam ochotę komuś palnąć, serio W innym prywatnym przedszkolu kierowniczka jest emerytowaną przedszkolanką, podejście do dzieci jest całkiem inne, przez co atmosfera dużo lepsza. Niestety, Klubu Malucha tam nie ma Pani dyrektor w "naszym" przedszkolu jest już uświadomiona, że Maćka ma nikt nie ruszać. I będę to przypominać do bólu. Mnie by bardzo cieszyło, jakby on chciał tam SAM zostawać, nawet sam się bawić, czy rysować przy stoliku. Najgorzej z tym zostaniem samemu
Martucha_
Tue, 17 May 2011 - 10:27
Artola, ja nie wiem, czy w opisanym przypadku na pewno najgorsze są panie. Coś mi się wydaje, że jednak te babcie czy mamy. To one znają własne dzieci, to one są od tego, by porozmawiać z paniami, uświadomić je. No ja zapewne po kilku takich przygodach w klubie nie wróciłabym tam, bo coś mi się wydaje, że więcej to może przynieść szkody, niż pożytku. Co te dzieciaki zapamiętają z takich spotkań? Zapewne właśnie tak będą sobie wyobrażały przedszkole.
Przypomniało mi się, jak przygotowywałam moją córkę do pójścia do przedszkola. Przedszkole, do którego miała iść, organizowało zajęcia adaptacyjne przez cały rok poprzedzający start dziecka w każdą sobotę. Nie wiem czemu jednak zatrudnili do tych spobotnich spotkań młode dziewczyny, na moje oko nie mające żadnego doświadczenia w pracy z dziećmi, co więcej zupełnie się do tego nie nadające. No i niezwiązane z przedszkolem, nie one miały potem pracować z dziećmi. Pomysł kompletnie bez sensu, panie bez podejścia. Moja córka, z natury niesamowicie otwarta i lgnąca do obcych, była przerażona. Nie chciała wchodzić do sali, jeśli już, to ze mną. Po kilku zajęciach zrezygnowałam, bo dziecko wtedy właśnie zaczęło się bać przedszkola. Na zajęcia wróciłyśmy 2 tygodnie przed pójściem do przedszkola, wtedy były już codziennie, z paniami, które miały prowadzić poszczególne grupy, równiez młodziutkie, ale fantastyczne. Już po kilku spotkaniach moja córka tak pokochała swoją panią i przedszkole, że zostawała sama chętnie i wychodzić nie chciała.
Wydaje mi się, że dziecko wcale nie musi chodzić na żadne zajęcia dla maluchów. A jeśli są źle prowadzone, to wręcz nie powinno IMO.
Artola
Tue, 17 May 2011 - 11:32
Martucha, to mnie wystraszyłaś swoimi wnioskami Ja bardzo chciałam, żeby Maciek chodził na zajęcia, żeby się "odkleił" ode mnie, żeby zaczął przebywać z dziećmi. Widzę dużą różnicę między zajęciami u tej starszej pani, o której pisałam (raz w mies. w sobotę, dzieci mogły robić, co chcą) - nawet raz tak się zabawił, że mogłam wyjść z sali!, a tymi zajęciami z młodymi paniami.
Artola
Tue, 17 May 2011 - 11:35
Dodam jeszcze, że byłabym skłonna zapisać nawet Maćka do tego przedszkola, gdzie raz w mies. jeździliśmy, bo widziałam, że się tam już aklimatyzuje, dobrze czuje. Pal licho opłaty. Ale jest za daleko Jeszcze wiosną luz, ale zimą-masakra, jak zasypie i lodowisko jest I zupełnie by odpadła opcja, żeby niania odbierała go po obiadku Tkże jest w państwowym i zobaczymy...
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.