To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

dlaczego pani tu weszła?

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2
Inanna
Moje dzieci od września w przedszkolu.
Przychodzę po nie wcześniej, tak ciut po obiedzie...albo w trakcie obiadu. Piotrek nie je w przedszkolu, Paweł owszem je... Ale do meritum: przychodzę dziś, wchodzę do sali Pawełka i widzę: wszystkie dzieci siedzą na podłodze z panią, a przy stoliku, nad talerzem, SAM siedzi jeden chłopczyk.
Pani jak mnie zobaczyła, to zareagowała tymi słowami: nie było dyżurnej na dole? Nie chcemy żeby rodzice wchodzili do sal, taki jest regulamin, od przyszłego tygodnia proszę nie wchodzić.
I tak sobie myślę, mając w pamięci tamtego chłopczyka, że właśnie bardzo chętnie bym sama odbierała dzieci z sali, bo dzięki temu będę wiedzieć, czy mojego dziecka też nie próbują wychowywać w sposób dla mnie nieakceptowalny. Paweł jest małomówny, raczej nie powie, że siedział nad zimnym obiadem, gdy inne dzieci się bawiły. A dla mnie takie metody są naprawdę nie do przyjęcia.
Co byście zrobiły na moim miejscu?
sylwia65
Porozmawiala bym z dyrekcja. Ze to jest Twoje dziecko, i masz prawo chwile popatrzec jak sie bawi, zanim go odbierzesz. I sprawdzic czy nie siedzi nad zimnym obiadem, bo dla Ciebie to nie jest metoda wychowawcza. Ale nie wiem jaki skutek odniesie taka rozmowa. Tutaj dzieci sie odbiera z sali.
grzałka
Przede wszystkim nie dałabym dzieci do takiego przedszkola, gdzie rodzice nie maja wstepu do sali- bo to zawsze zostawia jakies niedomówienia, poza tym ogranicza kontakt z nauczycielem

A sytuacja niejednoznaczna, może rodzice tego chłopczyka życza sobie, żeby za wszelką cenę zjadał posiłki? Nie wiesz tego, więc nie mozna wnioskować.
mari_emzet
Szczerze mówiąc, to mnie ciarki przeszły ... Ja bym zareagowała. U nas tez do sali nie wolno wchodzić, ale jak przychodzę po młodego, to widzę co dzieci robią (na ogół drzwi otwarte, bo co chwilę ktoś po dziecko przychodzi). Ja bym porozmawiała z matką tego dziecka, może jej to odpowiada? I na pewno z tą panią przedszkolanką, że nie życze sobie takiego czegoś w stosunku do mojego dziecka ...
MamaJulki
ja najpierw wyjaśniłabym sprawę z tą konkretną nauczycielką
zajrzałabym też do regulaminu czy rzeczywiście jest taki zapis bo jak dla mnie to dziwne
sama chodzę na salę po córkę jak nikogo nie ma w szatni
i sama mam ciekawość co tam się dzieje, więc też lubię "wtargnąć" icon_wink.gif
a jeśli rozmowa z panią budziłaby jakieś podejrzenia lub wątpliowści uzupełniłabym o rozmowę z dyrektorem

an.tośka
RadzÄ™ rozmowÄ™ z dyrekcjÄ… i wglÄ…d do regulaminu czy jest taki zapis.

U nas dziecko odprowadza się rano do sali i z tejże odbiera. Tak więc rodzic wchodzi 2-3 kroki do sali i widzi co się dzieje. Wczoraj na zebraniu pani powiedziała, że prosi aby nie wchodzić do sali w butach, czyli domniemywam, że w skarpetkach rodzic może wejść icon_wink.gif
Zaprowadzając K zawsze wchodzę do sali, pani wita się z młodym po czym biegnie on do zabawek/dzieci a my jeszcze chwilę rozmawiamy. Przy odbieraniu również jestem w sali, rozmawiam z panią, gdy K kończy zabawę. Nikt nie wyprasza rodziców, można popatrzeć co robią dzieci.

Metoda siedzenie nad posiłkiem "do skutku" jest dla mnie nie do zaakceptowania. Ale rodzice są różni - wczoraj na zebraniu usłyszałam, że "pani ma nakarmić dziecko bo rodzic płaci za posiłki", nie ważne, że dziecko reaguje odruchem wymiotnym.......
mama_do_kwadratu
Nie rozumiem, dlaczego rodzic nie może wchodzić do sali. To, że należy zdjąć buty jest oczywiste.

Co do dziecka, siedzącego przy stole- nie wiesz dlaczego siedziało. Może jest tak, jak pisze grzalka. Niektórzy rodzice życzą sobie, żeby maluch zjadał wszystko. To samo dotyczy śniadania (w przedszkolu, w którym pracuję, dzieci przynoszą w lunchboxach, więc rodzice wiedzą ile dzieciak miał w pudełku). Zdarza się, że przychodzą z pretensjami, że "córka przyniosła do domu obydwa pomidorki, dwie kanapki, kabanosika i gruszkę". Naprawdę, totalny brak wyobraźni. Ile razy na zebraniu mówi się, że dzieci siedzą sfrustrowane przy stole "bo mamusi będzie smutno" i wpychają w siebie kolejną parówkę... Wyobrażam sobie, że wiszący nad zimnym obiadem przedszkolak, może być dzieckiem takich rodziców, którzy- nieważne ile by zjadł- i tak będą go uważali za niejadka.


edit: a może po prostu tak wolno zjada posiłki, ale sam chce wszystko zjeść?
Inanna
Dziękuję za odpowiedzi. Mnie w zasadzie nie interesuje kwestia: dlaczego ten chłopczyk siedział nad obiadem. Macie rację, że nie wiem, dlaczego i w zasadzie to nie moja sprawa. Ale niepokoi mnie zakaz wchodzenia do sali - bo właśnie chcę mieć możliwość zajrzenia i stwierdzenia osobiście, co moje dziecko robi: czy się bawi, czy stoi w kącie, czy ryczy, czy lezy apatyczne na dywanie, czy też może właśnie siedzi nad talerzem, bo pani uważa, że musi zjeść, choć ja uważam, że nie musi.
Niepokoi mnie to również z tego względu, że już w drugim dniu pobytu moich dzieci w przedszkolu pojawił się problem niejedzenia. Pani zgłosiły (o niczym więcej nie mówiły: czy się bawiły, jak funkcjonują w grupie, czy ryczą, czy są osowiałe - tego mi nie komunikowano) tylko i wyłącznie: dzieci nie chcą jeść. "Nie ma sprawy" - ja na to. Ale jednak jak się okazało, "jest sprawa", bo panie wracają do jedzenia codziennie. Że Piotruś nie je; niech Pani (czyli ja) coś zrobi bo on nie je; nie może być tak, że on nie je; już niejedno dziecko mieliśmy takie co nie jadło i teraz je, tylko musi go pani zmusić (ja znaczy się); musi mu pani kazać jeść w przedszkolu; bo jak on nie je, to inne dzieci też nie chcą jeść. Więc obawiam się tej fiksacji pań na jedzeniu i wolałabym mieć wgląd, czy aby nie karają moich dzieci za niejedzenie.
an.tośka
Innana stwierdzenie, że mama ma "zmusić" dziecko aby jadło w przedszkolu jest dla mnie karygodne nienie.gif
Nie chce niech nie je - wybór dziecka - jeśli takie jest twoje zdanie to pani powinna się z nim liczyć.
Piszesz, że odbierasz dzieci tuż po obiedzie - zje w domu i nic się nie stanie.
No, oburzyło mnie podejście pani 21.gif
Inanna
CYTAT(mama.miła @ Fri, 16 Sep 2011 - 15:36) *
No, oburzyło mnie podejście pani 21.gif


Czyli nie jestem odosobniona icon_smile.gif
mama_do_kwadratu
W sytuacji "fiksacji jedzeniowej", którą- wszystko na to wskazuje- mają Wasze panie, powinnaś stanowczo poinformować nauczycielkę, że ma nie zmuszać syna do jedzenia i koniec.
Jeśli zaś chodzi o zapis w regulaminie, dotyczący zakazu wchodzenia rodziców do sali- poszłabym do dyrekcji i zapytała, czym kierowali się, ustanawiając taki zakaz. Jeśli trafisz na beton, proponuję poruszyć sprawę na zebraniu. Dobrze byłoby wcześniej porozmawiać z jakimś rodzicem, wsparłby Cię w boju, zawsze jest łatwiej razem. No, chyba że wolisz sama.
Inanna
A gdzie znajdÄ™ regulamin?
Eliszka
U nas wisi w gablocie przy wejściu.
Może u Was też gdzieś wisi?
Pysiaczek
Moja Córka chodzi juz 2 rok do przedszkola i jeszcze nigdy nie spotkałam sie z tym, że nie wolno mi wejść do sali czy zmuszaniem do jedzenia. Jedynie byłam informowana, że Julia np źle sie czuła i nie ruszyła drugiego dania. Nasze panie nawet zachęcają by wejść na sala - zresztą wszelkie sprawy załatwiamy przy biurku. Ale ja jak czytam forum to utwierdzam sie w przekonaniu, że Julcia trafiła na fantastyczne przedszkole z młodą kadrą i zdrowym podejściem do życia.
mama_do_kwadratu
CYTAT(Inanna @ Fri, 16 Sep 2011 - 16:40) *
A gdzie znajdÄ™ regulamin?


dyrektor na pewno ma
albo, jak mówią dziewczyny, może gdzieś wisi
mama_do_kwadratu
CYTAT(Pysiaczek @ Fri, 16 Sep 2011 - 17:53) *
fantastyczne przedszkole z młodą kadrą


czyli ile majÄ… lat?
Gremi
no to ja dla odmiany napisze ze mnie to nie dziwi. U nas w przedszklu co prawda dzieci odbiera sie prosto z sali ale znam kilka w ktorych dzieci przyprowadza do szatni pani. Ja rozumiem oba podejscia. Moze chodzi po prostu o to ze jak w grupie jest np. 25 dzieci to w sumie conajmniej 50 razy w ciagu dnia otwieraja sie drzwi od sali. W tym momencie dzieci oczywiscie przerywaja swoje zajecia i intewresuja sie tym kto przyszedl. Czesto jest tez tak ze jak czesc dzieci wychodzi wczesniej to reszta tez chce i potem stoja i placza bo po nich rodzice jeszcze nie przyszli.
Inanna
To niech zrobią lustra weneckie, żebym mogła popatrzeć na dziecko nie widziana przez całą grupę.
Gruszka
Generalnie to chyba przesadzacie z tym obserwowaniem dzieci icon_wink.gif u nas nie wolno wchodzić rodzicom po dzieci - panie dyżurne przyprowadzają. Ale nie zabraniają wchodzić na rozmowę z wychowawcą, zapytanie o coś itp.

NIe rozumiem co Was tak dziwi w takim zakazie - tak jak napisała Gremi - każdy rodzic zaglądający to kilkadziesiąt osób w stosunkowo krótkim czasie, każdy chce zamienić słowo (czy trzeba czy nie), dzieci się rozpraszają. Poza tym jest zasada, że dziecko wychodząc do domu ma pochować zabawki, którymi akurat się bawiło. A co robi dzieciak widzący mamę w drzwiach? leci do niej zamiast posprzątać. Nawet jeśli rodzic zaczeka na schowanie przez dziecko rzeczy - mamy już stojącego w drzwiach przez 2 minuty "wizytatora".

Do szkoły też będziecie biegać i zaglądać do klas? icon_wink.gif
Orinoko
No właśnie, lustra weneckie to dobra rzecz.
Moje dziecko właśnie zmieniło przedszkole z takiego, gdzie odbierało się samemu z sali na takie, gdzie jest przyprowadzane do szatni przez panie - jeszcze nie odkryłam powodu takiej organizacji odbiorów, ale przyznam, że czuję się z tym mniej komfortowo. Wolę ten poprzedni system. Ale być może spowodowane jest to tym, że chyba są dwie grupy łączone - większe przedszkole, i dzieci są przydzielane do różnych grup, więc pewnie organizacyjnie lepiej jest jak rodzic nie biega od jednej sali do drugiej w poszukiwaniu potomstwa. Plus być może ta cała buchalteria z zapisywaniem, o której dziecko zostało odebrane po zmianach w opłatach ma tu coś do rzeczy?
Przyznam, że muszę zapytać lub spojrzeć do regulaminu z czystej ciekawości.
Orinoko
CYTAT(Gruszka @ Fri, 16 Sep 2011 - 22:33) *
Generalnie to chyba przesadzacie z tym obserwowaniem dzieci icon_wink.gif u nas nie wolno wchodzić rodzicom po dzieci - panie dyżurne przyprowadzają. Ale nie zabraniają wchodzić na rozmowę z wychowawcą, zapytanie o coś itp.

NIe rozumiem co Was tak dziwi w takim zakazie - tak jak napisała Gremi - każdy rodzic zaglądający to kilkadziesiąt osób w stosunkowo krótkim czasie, każdy chce zamienić słowo (czy trzeba czy nie), dzieci się rozpraszają. Poza tym jest zasada, że dziecko wychodząc do domu ma pochować zabawki, którymi akurat się bawiło. A co robi dzieciak widzący mamę w drzwiach? leci do niej zamiast posprzątać. Nawet jeśli rodzic zaczeka na schowanie przez dziecko rzeczy - mamy już stojącego w drzwiach przez 2 minuty "wizytatora".

Do szkoły też będziecie biegać i zaglądać do klas? icon_wink.gif



Eee ja myślę, że tu głównie chodzi o ciekawość rodziców debiutantów przedszkolnych - nie zawsze pewnie da się porozmawiać z nauczycielem, a tak to mają naoczny dowód, co i jak 03.gif Normalne na początku, z czasem pewnie minie.

Co do sprzÄ…tania, to zgadzam siÄ™, fakt.
Żoanna
u nas funkcjonowało to kilka dni.
Z tym,że nie można było przejść na rozmowę do pani,ponieważ główne przejście było zamknięte.
Kara dla rodziców za chodzenie w butach 06.gif
Teoretycznie,można było Panią zawołać "raz na jakiś czas",ale wtedy zostawiała grupę.

Dla mnie to jest nie do przełknięcia.
Dzieci wtedy wydawały Panie z innej grupy,nie wiadomo jak minął dzień,czy wszystko ok i w końcu czy zjadł 29.gif

Ja nie zauważyłam u M ani w grupie problemu z niesprzątaniem 06.gif
Rano oddajÄ™ go do sali,czas organizacyjny,idÄ… do Å‚azienki.
Odbieram po obiadku,atmosfera rozluźniona,odpoczywają,więc raczej zajęć nikt nie przerywa.
jakoÅ› tak naturalnie to przechodzi.
choć zeszłoroczna Pani nie mogła zdzierżyć,włażenia i ogólnie rodziców 29.gif

A tendencja "Zjadł dziś" najbardziej widoczna u odbierających dziadków 06.gif
Orinoko
CYTAT(anusia12 @ Fri, 16 Sep 2011 - 22:58) *
A tendencja "Zjadł dziś" najbardziej widoczna u odbierających dziadków 06.gif

Oj tam, oj tam, pewnie dziadkowie muszą przed rodzicami zdawać relację.
A poza tym jak najbardziej podstawowe potrzeby zaspokojone, to potem można się martwić innymi 04.gif
Hermia
U nas dzieci odbiera siÄ™ z sali, rodzice normalnie wchodzÄ… do sali.
Na osiedlu pod blokiem mam przedszkole, gdzie panuje zakaz wchodzenia do sali. W zeszłym roku była Pani, która odbierała dziecko z szatni i przyprowadzała do sali, odbierała i przyprowadzała do szatni. Teraz po reformie i oszczędnościach, rodzice czekają przy schodach i zastanawiają się czy dziecko dotrze do sali. Paranoja.
Regulamin powinien wisieć w miejscu widocznym dla rodzica. My regulamin dostaliśmy wraz z umową, wisi też do wglądu przy jadłospisie. Tam jest najbardziej widoczny.
mama_do_kwadratu
CYTAT(Orinoko @ Fri, 16 Sep 2011 - 22:33) *
No właśnie, lustra weneckie to dobra rzecz.

w niektórych przedszkolach rodzice mogą obserwować pobyt swego dziecka w przedszkolu przez internet (kamery)


CYTAT(Gruszka)
Ale nie zabraniają wchodzić na rozmowę z wychowawcą, zapytanie o coś itp.


no i tu jest pies pogrzebany, niech wejdą, jeśli jest taka potrzeba (jak wyżej), ale całkowity zakaz wchodzenia do sali? podejrzane
dzieci zwykle odbierane są po obiedzie, albo w okolicach obiadu- wtedy już zwykle jest po zajęciach
Pysiaczek
U nas Panie sa w głownie w wieku 28 - 45 lat. Najstarsza jest jedynie pani dyrektor, ale to tylko na korzyśćicon_smile.gif).

U nas tez dzieci odbierane są juz po obiedzie i nieraz Julia się denerwowała, że za szybko po nią przyszłam, bo nie zdążyła sie jeszcze z dziećmi pobawić. Ja zdziwiona tą sytuacja zapytałam panią o co chodzi.. Otóż dzień jest tak zorganizowany, że dzieci bawią się w sali dopiero po obiedzie. Czyli rodzice zaglądający do sali nie rozpraszają dzieci.
Dabriza
Ja przyczodzę po Kinie pod salę pukam informuję, że jestem i czekam aż gotową ( w sensie wyspaną i po podwieczorku) pani mi przyprowadzi. Nie wchodzę na salę, bo wiem ile jest zamieszania po leżakowaniu i w trakcie podwieczorku. Na zebraniu poprosiłam wychowawczynię by jesli tylko coś bedzie nie tak poinformowała mnie o tym, brak informacji przyjme jako stwierdzenie, że jest ok. Tu wychowaczyni przytaknęła dodając, że jak bedzie za co pochwalic też powie:)
agnese
ja nie rozważąjąc nawet metod pan od razu poprosiłam o nie zmuszanie mojego dziecka do jedzenia, zje to zje - nie to on będzie głodny icon_smile.gif z czasem wiem ze będzie jadł więcej
on tez wie, ze jak czegoś nie lubi to nie musi jeść -ale ma postarać sie chociaż posmakować

z tym wchodzeniem do sali to chyba są dwie strony medalu - wiadomo rodzić ciekawski (ja też) a z drugiej strony jednak dzieci to wybija z rytmu - szczególnie w 3-latakch - bo później nauczone, ze różnie przychodzą rodzice
tuLena
CYTAT(Gruszka @ Fri, 16 Sep 2011 - 20:33) *
każdy chce zamienić słowo (czy trzeba czy nie),


o co to to nie nienie.gif ja nie chcę zamieniać słów icon_smile.gif chyba, że mam temat, a rzadko mam icon_smile.gif a przynajmniej tak było przy Starszym. W poprzednim przdszkolu był domofon gdzie wywoływało się dziecko, samemu czekało w szatni, ale jak ktoś miał ochotę to szedł po dziecko do sali osobiście. Z tym że dzieciom trochę schodziło na sprzątaniau po sobie i lepiej się sprawdzało czekanie w szatni.
Opierałam się na relacjach dziecka, a pani jak miała sprawę do mnie sama mnie zaczepiała lub prosiła przez domofon o przyjście do sali.

W obecnym przedszkolu Młodszego trzeba wejsć do sali, bo nie ma jak inaczej zawołać dziecka i to też nie jest złe- patrze jak się ma gdy mnie nie widzi, a pani niepytana sama zdaje relację w jakim był nastroju i co jadł ( i zawsze wiem,ze mało jadł, ale to jak zwykle icon_wink.gif )
Ketmia
W przedszkolu, do którego chodziła Zuza, był domofon, przy pomocy którego można się był połączyć z poszczególnymi salami. Wystarczyło więc zadzwonić, że się przyszło po dziecko i wtedy ono schodziło na dół. Jeśli dziecko było w którejś z sal na parterze, wystarczyło zajrzeć do sali, by wywołać dziecko. Starałam się stosunkowo rzadko wchodzić na górę, bo schody były wyłożone wykładziną. Gdyby każdy rodzic wszedł na górę po dziecko, gdzie zresztą przebywały jedynie dwie najstarsze grupy, to pewnie wykłądzina wyglądałaby nieszczególnie. Gdyby każdy rodzic wchodził w butach do sali, w której dzieci przebywają głównie na kolanach, to też nie byłoby za czysto. W końcu po to m.in dzieci noszą kapcie.
mama_do_kwadratu
CYTAT(Ketmia @ Sun, 18 Sep 2011 - 18:45) *
Gdyby każdy rodzic wchodził w butach do sali, w której dzieci przebywają głównie na kolanach, to też nie byłoby za czysto. W końcu po to m.in dzieci noszą kapcie.

dlatego rodzice wchodzić mają do przedszkola (chodzi o część, w której dzieciaki przebywają w obuwiu zmiennym) bez butów

Ketmia
Acha. Ja nigdy żadnego rodzica na bosaka nie widziałam. Sama też nie chodziłam.
Inanna
Ja wchodzę bez butów.
Patsi
Ja też nie przepadam za wchodzeniem do sali. Prosty powód - przedszkole jest jakby tramwajem, trzeba przejść jedna dużą salę ze starszymi dziećmi i potem dłuuuugi korytarz - w sumie dobre 15m. A przed wejściem trzeba założyć okropne ochraniacze na buty.
Mnie bardziej odpowiadają dyżurni wołający dzieci z sal.

W tej historii najbardziej zastanowiła mnie dość ostra - w mojej ocenie - reakcja tej pani, jakby miała coś na sumieniu... a może jestem przewrażliwiona.
katarakta
Ja bym sie wkurzyla za zmuszanie swojego dziecka do jedzenia. Co innego zaproponowac mu by sprobowal np jakiejs nowosci ale nie zmuszac.
Do sali bym wchodzila po uprzednim zdjeciu butow. Zreszta zawsze sciagam icon_biggrin.gif
Efi
CYTAT(Inanna @ Fri, 16 Sep 2011 - 15:30) *
Dziękuję za odpowiedzi. Mnie w zasadzie nie interesuje kwestia: dlaczego ten chłopczyk siedział nad obiadem. Macie rację, że nie wiem, dlaczego i w zasadzie to nie moja sprawa. Ale niepokoi mnie zakaz wchodzenia do sali - bo właśnie chcę mieć możliwość zajrzenia i stwierdzenia osobiście, co moje dziecko robi: czy się bawi, czy stoi w kącie, czy ryczy, czy lezy apatyczne na dywanie, czy też może właśnie siedzi nad talerzem, bo pani uważa, że musi zjeść, choć ja uważam, że nie musi.
Niepokoi mnie to również z tego względu, że już w drugim dniu pobytu moich dzieci w przedszkolu pojawił się problem niejedzenia. Pani zgłosiły (o niczym więcej nie mówiły: czy się bawiły, jak funkcjonują w grupie, czy ryczą, czy są osowiałe - tego mi nie komunikowano) tylko i wyłącznie: dzieci nie chcą jeść. "Nie ma sprawy" - ja na to. Ale jednak jak się okazało, "jest sprawa", bo panie wracają do jedzenia codziennie. Że Piotruś nie je; niech Pani (czyli ja) coś zrobi bo on nie je; nie może być tak, że on nie je; już niejedno dziecko mieliśmy takie co nie jadło i teraz je, tylko musi go pani zmusić (ja znaczy się); musi mu pani kazać jeść w przedszkolu; bo jak on nie je, to inne dzieci też nie chcą jeść. Więc obawiam się tej fiksacji pań na jedzeniu i wolałabym mieć wgląd, czy aby nie karają moich dzieci za niejedzenie.



Prowadzę punkt przedszkolny, więc mogę co nieco na ten temat powiedzieć.
Co do wchodzenia na salę, u nas rodzice mogą wchodzić, popatrzeć, jednak niektórzy strasznie tego nadużywają, np. wchodzą na salę z dzieckiem, siadaja, bawią sie z nim, po czym albo uciekają, albo po kilkunastu minutach kiedy dziecko przyzwyczaja się do obecności mamy czy taty zaczyna się płacz i błagalny wzrok, zróbcie z moim dzieckiem coś! Po kiego grzyba bawiłeś się z tym dzieckiem, mimo, że bez problemu samo by weszło.
Kwestia jedzenia, może u Was panie za często mówią o tym, ale sama wiem, że ja sygnalizuję, rozmawiam, bo dla mnie jest to problemem, w sensie martwię się, kiedy dziecko siedzi u nas 9 godzin i odmawia notorycznie zjedzenia czegokolwiek. Najlepsi są rodzice, którzy po takich akcjach odmawiają posiłki (mamy catering i można nie wykupować żadnego posiłku), wzamian przynoszą dzieciom stos słodyczy, słodkie deserki lub parówki - to tak dla zapchania przez cały dzień.
Powiem tak, nie było u nas dziecka, które nie zaakceptowałoby faktu spożywania posiłków, dzieci widząc inne jedzące dzieci, chętniej się przekonują, ba, nawet straszne niejadki zaczynają jeść. Tyle że często sami rodzice są winni, bo np. przed wejściem na salę dają dziecku do pogryzania chrupki 37.gif tudzież inne batony czy lizaki, albo niespełna 4-latek pijący mleko z kaszą w nocy!!! Jak te dzieci potem mają jeść śniadanie, zapchane tym wszystkim?
pati.n
CYTAT(Gruszka @ Fri, 16 Sep 2011 - 22:33) *
Generalnie to chyba przesadzacie z tym obserwowaniem dzieci icon_wink.gif u nas nie wolno wchodzić rodzicom po dzieci - panie dyżurne przyprowadzają. Ale nie zabraniają wchodzić na rozmowę z wychowawcą, zapytanie o coś itp.


u nas identycznie, z tym że sa domofony.
pati.n
CYTAT(Ketmia @ Sun, 18 Sep 2011 - 20:13) *
Acha. Ja nigdy żadnego rodzica na bosaka nie widziałam. Sama też nie chodziłam.


ja zawsze wchodzę do sal bez butów - w końcu dzieci bawia się tam na dywanach.
osobiście tez dostaję [użytkownik x] jak mi ktoś włazi do domu w butach.
mari_emzet
Jak byłam u siostry w Poznaniu, nim jeszcze K. zaczął chodzić do przedszkola, i odbierałyśmy razem jej synka ze żłobka, to trochę byłam zdziwiona, że Ona przez domofon wywołuje. Następnie czekałyśmy w szatani, i czekałyśmy aż przyprowadzą łobuza. Otwierały się drzwi, ukazywał się Amorek, i ... drzwi się zamykały ... Nigdy, ale to nigdy nie widziałam żadnej z opiekunek, tylko rękę! Baaardzo rzadko zdarza się okazja, aby moja sis mogła porozmawiać z opiekunką. Pojawia się tylko wtedy, kiedy trzeba za coś zapłacić, bądź łobuz mocno narozrabiał. Dla mnie to nie do pomyślenia!
U nas też jest domofon, wciskam guziczek, mówię, że K. do domu, idę do szatni i w czasie oczekiwania poprawiam ciuchy rozrzucone, bądź rękawy na lewą stronę wywinięte. Częściej zdarza się, że drzwi są otwarte, akurat kilkoro rodziców przyszło po dzieci, więc nie używam domofonu tylko od razu idę pod salę. Póki co zawsze uda mi się chwilkę porozmawiać z paniami, nie zawracając im za bardzo głowy, bo przecież na sali zostały dzieci. Większość dowiaduję się od K. ale póki poranki ciężkie, to i jedna z pań zawsze opowiada jak było przez resztę dnia, czy spał, by zjadł. Jestem zadowolona icon_smile.gif
mari_emzet
U nas regulamin wisi zaraz na przeciw wejścia, na tablicy, gdzie znajduje się jadłospis, wierszyki, piosenki, i wiele innych informacji. Nie ma możliwości, aby nie zauważyć icon_smile.gif Przed wejściem do sali wisi kartka, gdzie widnieje napis "Prosimy aby rodzice nie wchodzili na salę w obuwiu". Znaczy się można chyba wejść, chociaż nie widziałam aby ktoś to robił. I ja nie czuję potrzeby, ale jakby był całkowity zakaz to nie pasowałoby mi to icon_smile.gif
#Margola
łee matko!!! Jak to rodzice nie moga wchodzić do sali ?? icon_eek.gif u nas nie ma takiej opcji!!!
pozza tym takie zachowanie przedszkolanki uznałabym za bardzo podejrzane i natychmiast zapytałabym dyrektorkę dlaczego i skąd sa takie zasady zeby nie mozna było dziecka odebrać z sali. Przepraszam za chaotyczność ale jestem w ciężkim szoku
MamaJulki
u nas wszędzie porozwieszane karteczki, że nie wolno w butach więc jak się chce iść na salę to się je ściąga a jak nie to trzeba czekać w strefie, gdzie w butach wejść można

w żłobku tez mamy system z domofonem, ale zawsze idę po córę pod drzwi i widzę panią, nie ma za bardzo możliwości rozmowy z nią bo musi wracać do dzieci, ale są wprowadzone dyżury, gdzie kilka razy w miesiącu jedna z pań jest dostępna i można zadawać jej pytania...
pati.n
Nie rozumiem tego Waszego cięzkiego szoku.

w Żłobku mielismy domofon, wywoływało się córkę i ona wychodziła z opiekunka, mozna było porozmawiać. Nie wyobrażam sobie wchodzenia do sali w żłobku, kazda wchodzaca mama/tata - dziecko leci - moje, za chwilę nie moje i wyje. Bez sensu.

W przedszkolu wywołuję domofonem, mała wylatuje. Ale jak chcę coś zapytać, to albo posyłam córkę po Panią, albo wchodzę (pomimo zakazu, i oczywiście bez butów) i wtedy Pani wychodzi do mnie do szatni. Ale nie wchodzę codziennie. Równiez nie widzę problemu.
Mika
ja chyba wiem czemu tak jest i w pełni popieram panią
o ile chodzi o to samo
mianowicie przyszłaś WCZEŚNIEJ
dzieci nie panują nad godzinami i jak widzą jednego rodzica to już czekają na własnego
Ty zabierasz syna w porze obiadowej inne dzieci wychodzą po 15 i jest im najzwyczajniej w świecie smutno i tęskno za rodzicami
widzą pierwszego rodzica i denerwują się,że ich długo nie przychodzi (u nas były płacze z tego powodu)
my sami ustaliliśmy,że dzieci będą odbierane w podobnych porach -nie wcześniej jak po podwieczorku
wchodzić przed salę możemy
nie raz maruderzy siedzÄ… nad talerzem
jedzą, tyle że powoli icon_wink.gif
może to tylko "tak strasznie" wyglądało"?


asia_b
Nie widzę nic podejrzanego ani niepokojącego w tym, że dzieci odbieram wywołując je przez domofon, czekam w szatni, dokąd przyprowadzane są przez swoje panie. W zależności od potrzeb rozmawiamy lub zadowalam się informacją, że wszystko było w porządku.
Oczywiście informacja o takim sposobie wywoływania dzieci jest w regulaminie placówki, natomiast na zebraniu w obu grupach panie prosiły o dostosowanie się do tego punktu mniej więcej z tych samych powodów, o których piszą Gremi, Gruszka, Mika, co wydaje mi się sensowne i zrozumiałe.
Oczywiście zdarza mi się wejść do sali w celu np dokonania opłat lub skontrolowania szuflady z zapasowymi ubraniami. Zwłaszcza w maluchach wywołuję tym spore emocje, więc robię to wyjątkowo.

Kwestia zmuszania do jedzenia (o ile faktycznie miało miejsce) to osobny temat.
Inanna
Mika, ale ja standardowo przychodzę wcześniej i do tamtego dnia nikt mi nic nie mówił. A dzieci mnie olewały ciepłym strumieniem (zdarzyło się, że chwilę postałam, żeby popatrzeć jak Paweł się bawi, ani mój syn mnie nie zauważył ani inne dzieci) Ja sobie myślę, że to jednak o tego chłopca chodziło. Pani wyglądała, jakby ją przyłapano na czymś....
Regulaminu jeszcze nie widziałam, bo moje chore i nie chodzą do przedszkola.
Mika
Inanna, a może okres adaptacyjny się kończy i wolałyby żeby dzieci wychodziły o jednej porze?

co do "wydaje mi się" to nie należy zbyt szybko wyciągać wniosków
ja przed zrobieniem dymu zapytalabym rodzica owego dziecka czy maluch je wolno,bo sytuacja była dwuznaczna

od ostatnich tygodni niczego nie cierpiÄ™ tak mocno jak wtrÄ…cania siÄ™ w nie swoje dzieci
może wyjść z tego nieprzyjemna sytuacja
odkręcanie też nie jest fajne
widzę to jako "świadek"
Inanna
Mika, ale przecież ja od samego początku twierdzę, że mnie w zasadzie kwestia tego dziecka mało interesuje: po pierwsze, nie wiem, czyje to dziecko, a poza tym, faktycznie może jego rodzice kładą nacisk na to, żeby zjadł.
Mnie interesuje tylko kwestia czy aby tego rodzaju metody nie są stosowane wobec mojego dziecka, a zakaz wchodzenia do sali uniemożliwi mi kontrolę zachowania pań. Bo z drugiej strony sam fakt, że jakieś dziecko siedzi samo nad talerzem świadczy o tym, że panie być może nie wiedzą, co to przemoc pokarmowa.
Mika
to napomknij,że nie masz parcia na czysty talerz icon_wink.gif

u nas panie wręcz rękami i nogami bronią się przed "przymusem", jak same powiedziały wolą odpuścić (niech dziecko zje w domu jak głodne) niż być tymi niedobrymi które znęcają się nad dzieckiem i talerzem

z resztą panie zdają sobie sprawę,że dzieciaki moga w domu powiedzieć co się dzieje w czasie obiadu
Pysiaczek
Każdy żłobek czy przedszkole rządzi się innymi zasadami. Szkoda, że nie było to wyjaśnione na samym początku. Jak moja Julia poszła do 3 latków to od razu tego samego dnia (1 września) odbyło sie pierwsze zebranie z rodzicami. Wszystko zostało wyjaśnione i nikt nie ma teraz zastrzeżeń.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.