Próbowałam mojemu synowi zakupić kask rowerowy. W domu ustaliliśmy procedurę postępowania, której główne założenie brzmiało, że nie bierzemy pierwszego, tylko najbardziej nam odpowiadający. Nastawiałam się na długą wędrówkę po sklepach, bo Filip ma taką dziwną przypadłośc, że zniszczy wszystko, na cokolwiek spojrzy Dość powiedzieć, że w ciągu jednego sezonu rowerowego rozwalił trzy kaski ani razu nie spadając z roweru
Wchodzimy do kolejnego już sklepu. Filip wkurzony, że nie pozwoliłam mu biegać przed sklepem siada z miną gradową na jakimś zydlu. Przynoszę kask, zakładam na glowę i pytam:
- Filip, dobry jest?
Milczenie
- Dobry?
Milczenie.
- Ej, powiedz coś - silę się na pozytywne podejście do wkurzającego mnie już dziecka
Milczenie.
Po chwili zaczyna kiwqać głową.
- Dobry? - pytam - Nie uwiera ciÄ™?
Kiwanie coraz energiczniejsze. Ale znam syna i może się po czasie okazac, ze jednak jest do bani i go gniecie albo jest za luźny.
- Daj głos, dziecko - pięknie proszę. - Wiesz - silę się na refleksję - musisz mówić, bo jakbym była ślepa tobym nic nie zrozumiała...
- Ale, że jesteś głucha, to Ci pokazuję - kontruje syn, dając głos.