[post usunięty]
Zycie ! Samo zycie. Rozwodzac sie z mezem rozchodzisz sie z jego rodzina. Zapraszajac was oboje na slub bylo by conajmniej niebezpieczne:))))))) Wiesz jak to jest.. drink za duzo i awantura gotowa.
Niestety Rosa tak to jest. Ja rozwodzisz się z mężem to i z całą jego rodziną.
Moja mama w podobnej sytuacji (ślub brała siostrzenica mojego taty) poszła na ślub bez zaproszenia. Miała nadzieję, że ja zaproszą na wesele, ale nic takiego się nie zdarzyło
[post usunięty]
Rosa, a może rodzina Twojego męża, własnie jemu pozostawiła te decyzję. Być może to on zasugerował im takie rozwiązanie. Oczywiscie to tylko jedna z możliwosci
CYTAT(Rosa*) o weselu to ja nie wspominam- chodzi mi tylko o pewien gest. Jasne jest dla mnie, że bym go nie przyjęła żeby nie stwarzać niezręcznej sytuacji. Ale czekałam na to zaproszenie.
Rosa W czym rzecz, skoro sama piszesz, że byś go nie przyjęła? Dulszczyzna, po prostu dulszczyzna. CYTAT(gość) CYTAT(Rosa*) o weselu to ja nie wspominam- chodzi mi tylko o pewien gest. Jasne jest dla mnie, że bym go nie przyjęła żeby nie stwarzać niezręcznej sytuacji. Ale czekałam na to zaproszenie.
Rosa W czym rzecz, skoro sama piszesz, że byś go nie przyjęła? Dulszczyzna, po prostu dulszczyzna. Nie, no moment Gościu, Rosa napisała, że nie wybrałaby się na wesele, ślub to przecież "insza inszość" Uważam, że prawie ex-rodzina zachowała się totalnie bez sensu i kultury
A mi się wydaję, że w sprawie istotny jest jedynie Twój kontakt z owym siostrzeńcem i jego wybranką.
To jego ślub, a nie jego matki czy rodzeństwa. Także ewntualny brak znajomości etykiety należałoby zarzucić jedynie jemu (tudzież wybrance). Reszty rodziny proponuję nie mieszać zbyt pochopnie. Może go przekonywali, a on nie posłuchał na przykałd... Co do niego, to takie zachowanie wydaje mi się nie na miejscu. Przede wszytskim przez wzgląd na przyjazne do niedawna stosunki. P.S. Moi rodzice na przykład, nie mieli pojęcia do kogo wysyłaliśmy zawiadomienia.
Rosa mnie ich zachowanie nie dziwi, bo powiedziałabym, że ten rodzaj hipokryzji jest ogólnie obowiązującą normą. Walczę z tym na ile mogę, ale materiał przesiąknięty tego rodzaju kodeksem postepowania jest wyjątkowo oporny i przekonany o własnej nieomylności.
Tak sobie myślę, oczywiście skrajnie egoistycznie, że niezależnie od stosunków Twoich z matką, szwagierką, dziećmi i kim tam jeszcze (pogubiłam się) dany siostrzeniec ma prawo robić co mu się podoba. To jego dzień (i jego wybranki). Być może nawet jedyny w życiu taki dzień. Dlatego ma prawo dobrać sobie taki zestaw osób towarzyszących jaki akurat w danej chwili uważa za stosowny.
Zupełnie inną kwestią jest nie zapraszanie osoby, której będzie z tego powodu przykro (bo wnioskuję, że jego decyzja w jakiś sposób Cię ubodła). To już kwestia natury moralnej. Tak myślę. Pzdr, zwierzo
Moja rodzina od strony Ojca jest z nim bardzo skłócona, do tego stopnia, że zapraszając rodzeństwo Taty na wesele mogłabym się liczyć z tym, że Tata po prostu z tego wesela wyjdzie. I zrozumiałabym to, i nie miałabym do niego żalu. Byłoby to naprawdę uzasadnione.
Niemniej jednak wysłałam zaproszenia-zawiadomienia o moim ślubie do wszystkich. Zaproszenia te robiliśmy sami, na komputerze, było w nich umieszczone zdjęcie Bartka ze mną i wydawało mi się, że przyzwoicie będzie ich poinformować, że się powiększa rodzina. Tak samo wysłałam do wszystkich informację o narodzinach Zosi. Uważam, że na ślub powinni Cię zaprosić. Paka
Niestety tak to jest , rozwodzisz sie z mezem to i z cala jego rodzina.
Kultura wymaga ,zeby na slub Cie zaprosili, sama zreszta piszesz,ze na weselu bys ich nie meczyla Brzydko zrobili
[post usunięty]
Wiesz, ja przeżyłam podobną sytuację ostatnio, tyle że od tej drugiej strony. Siotra mojego męża związała się z jego przyjacielem. Były urodziny mojej córki. Oczywiste dla mnie było, że powinni znaleźć się na tym przyjęciu oboje. Z tym, że sytuacja wyglądała by tak: on z nową partnerką, ona cierpiąca po stracie ukochanego. Oboje byli mi równie bliscy. Nie wiedziałam co będzie "lepszym złem". Nie wnikałam w to czy zaproszeni przyjdą na przyjęcie czy nie.
Było mi naprawdę ciężko. Postaw się trochę w skórze rodziny Twojego EX. Może też musieli wybierać... PS.Całę szczęście, że zdążyli się dogadać przed imprezą
Niestety tak to jest jak się rozwodzisz z mężem to i z jego rodziną.
Widać, że nie są warci twojej serdeczności. Poprostu zacznij ich delikatnie mówiąc ignorować, gdy poproszą Cię o coć, powiedz że nie masz teraz czasu, lub wychodzisz i itp. Niestety nie wszyscy ludzie znają dobre zasady wychowania. I powinni się wstydzić
A może to nie nieżyczliwośc, tylko zwykły brak kindersztuby po prostu...wiesz, ja tak myslę, że może nie wiedzieli, jak znaleźć się w tej sytuacji, i przyszło im do głowy, że Ty mogłabyś się czuć skrępowana zaproszeniem na wesele - no i trafili kula w płot.
Cięzko wyczuć, ty znasz ich lepiej.
Pisze troche nieskładnie ale jestem chora
Dla mnie oczywiste jest, że rodzina Twojego męża nie umie po prostu się zachować. Nie potrafią zająć stanowiska w sprawie kontaktów z Tobą, kiedy już "nie jesteś" prawie, żoną ich krewnego. Społeczeństwo Polskie nie jest nauczone utrzymywania dobrych, przyjacielskich stosunków ze swoimi byłymi żonami/mężami i dlatego nikt nie widzi poprzednich żon/mężów i ich wspólnych dzieci i dzieci z następnych związków + obecne partnerki razem, na wspólnej imprezie, wymieniających sympatyczne gesty, pomagających sobie w potrzebie. Nie umiemy zająć stanowiska .... jeśli zaproszę jego ona się obrazi .... a przepraszam bardzo czyj to problem ? mój czy ich że się nie umieją dogadać ? Ja lubie ich oboje i nie jest ważne z jakiego powodu się rozstali i kto jest temu winien ! Lubie ją bo spędziłyśmy razem nie jeden wieczór wspólnie i pomagałyśmy sobie w potrzebie. Lubie jego bo wspólne wypady były dzięki niemu cudownie zorganizowane, bo jest fantastycznym człowiekiem. Powinnaś zostać zaproszona Roso przynajmniej na ślub. Z tego chociażby powodu, że byłaś częścią tej rodziny i będziesz nią nadal. Rozumiem, że jest Ci przykro. Wychodzi na to, że byłas dla nich ważna tylko jako "żona" ich krewnego, nie jako Człowiek, Przyjaciółka czy Ciocia Moja Bratanica odwróciła się on nas, kiedy zdała sobie sprawę, że "nie umie zająć stanowiska" w temacie urodzenia nieślubnego dziecka przez moją córkę a jej jedyna kuzynkę. Tak, jakby Mateusz w ogóle nie istniał Dużo nam jeszcze brakuje do kultury osobistej ludzi z zachodu ....
W gronie moich znajomych ciagle ktos sie rozwodzi, wiek zon systematycznie spada Ale sa takie pary ktore istnialy nie na zasadzie- Marek jest naszym przyjacielem wiec jego zona tez przychodzi, tylko lubilismy oboje indywidualnie.
Wiec na chrzty naszych dzieci zapraszamy wszystkich bez wyjatku rozwiedzionych czy zameznych bo Jutta dobrze pisze- jesli dwoje ludzi nie moze sie spotkac nawet na gruncie neutralnym jakim jest kosciol to juz ich problem a nie zapraszajacych. Na impreze po chrzcie- juz tylko wybranych ale pare razy zarzylo nam sie zaprosic bylych malzonkow czy ex- narzeczonych- zawsze informujac ich ze bedzie to drugie zeby nie bylo zaskoczenia. I pare razy rany byly zbyt swieze, ktos nie przyszedl ale w przewazajacej wiekszosci- no problem Coz zrobic Rosa- niektorzy tak maja.
Hmm ktoś mądry kiedyś mi powiedział....że z rodziną to najlepiej wychodzi się na zdjęciu, a w rzeczywistości hmmm, różnie bywa.Pozdrawiam.
a ja nieco pod prąd pójdę, bo z zaproszeniami to ja w ogóle zwykle pod prąd chodzę
kwestia zapraszania to nie jest dla mnie kwestia "wypada, nie wypada" tylko kwestia sygnałów a tu sygnał jest jasny - nie czujemy się z tobą związani na tyle blisko i serdecznie, aby cię zaprosić mają do tego prawo, mają prawo na taką uroczystość zaprosić tego, kogo chcą, mają również prawo ciebie, Roso, nie zaprosić, mają prawo również nie zaprosić nikogo łącznie z najbliższą rodziną koniec kropka, nie ma po co szat rozdzierać, należy jedynie zweryfikować swoje własne emocje względem niezapraszających i również przestać ich traktować jak kogoś bliskiego PS. możecie się śmiać, ale jedna z przyczyn, jaka mnie do zawarcia formalnego związku zniechęca, to właśnie sprawa nieszczęnych zaproszeń, bo zapraszać wszystkich, co to ich niby wypada, to ja absolutnie nie mam ochoty, a znów jakby wykonać numer pod tytułem konsul albo kapitan statku morskiego, to by się zebrała taka rzesza dozgonnie obrażonych, że całą radość z imprezy o kant wiadomo czego a wszelkie rozwiązania połowiczne są dla mnie nie do przyjęcia
ale mnie sie wydaje ,ze tu jest inaczej
to nie tak ,ze Rosa stala sie nagle niewazna dla nich,( i pewnie ,ze nie musieliby jej zapraszac ze wzgledu na dawna przyjazn) mysle,ze tu glownym problemem jest rozwod. I dlatego Rosie jest przykro ,bo pewnie gdyby nie to dalej byliby w przyjacielskich stosunkach. A tak koniec kropka. CYTAT(Ciocia Pecia) ale mnie sie wydaje ,ze tu jest inaczej
to nie tak ,ze Rosa stala sie nagle niewazna dla nich,( i pewnie ,ze nie musieliby jej zapraszac ze wzgledu na dawna przyjazn) mysle,ze tu glownym problemem jest rozwod. I dlatego Rosie jest przykro ,bo pewnie gdyby nie to dalej byliby w przyjacielskich stosunkach. A tak koniec kropka. ależ ja się z tym zgadzam jeno mówię, że to nie kwestia bon tonu, jeno sygnałów jeśli dla nich rozwód to koniec jakichkolwiek związków z drugą stroną, to niech mają i nie można od nich wymaga, że zaproszą, skoro nie mają na to ochoty, bo jak wyżej poza tym nie przeczę, że Rosie może być przykro, ale to dla mnie zupełnie inna sprawa
Rosa moi rodzice też finansowali uroczystość. W całości.
Mimo to jednak w kwestię zawiadomień, tudzież zaproszeń nosa nie wtykali. I teraz się zastanawiam, czy może ktoś ma do nich żal, że nie został zaproszony na mój ślub...
Żałuję, że odpowiedź ode mnie dopiero dzisiaj ... Zważywszy, że mamy 13. i piątek . Mam nadzieję, że moje "wywody" Cię Roso uspokoją, albo ukoją Twoją skołataną duszę. Zachowanie Twojej ex-rodziny pozostawia naprawdę wiele do życzenia Rozwód rozwodem, a kontakty kontaktami. To zupełnie dwie różne rzeczy - tak przynajmniej być powinno, choćby - a może nawet głównie - ze względu na dzieci. Ewentualna niezręczność tej sytuacji - czym być może - kierowali się rodzice siostrzeńca powinna należeć do Twojej oceny. Chyba, że to im byłoby niezręcznie, pytanie tylko dlaczego właśnie im i dlaczego zakładają - bo tak mi się wydaje - ,że czułabyś się nieswojo Rozwody są niestety coraz częstsze i tylko od kultury towarzyskiej zależy, jak będą układać się stosunki porozwodowe pomiędzy stronami. Wiem to ze swojego doświadczenia - mój brat się rozwodził i mama chcąc nie chcąc jak to mama - "krzywo" patrzyła na swoją ex synową. Chylić czoła zaczęła dopiero w momencie kiedy owa synowa nie tylko nie przeszkadzała, ale wręcz nakłaniała dziecko - wnuczkę czyli - do jak najczęstszych i jak najserdeczniejszych kontaktów z dziadkami. Tym też pokonała niechęć mojej mamy. Nie powiem, stosunki nie są może zażyłe, ale dość poprawne.
Roso, nie zważająć na to, czy mnie zaprosili, czy nie, ja poszłabym na uroczystość do Kościoła - tam wejść wolno każdemu . No i złożyłabym z promiennym uśmiechem i szczodrymi uściskami życzenia dozgonnej miłości parze młodej. NIespodziewana zapewne przez nich Twoja obecność może pomoże mi wyjść z matni, w której to ONI, a nie Ty się znalazłaś. Idź, idź, idź Czekam z niecierpliwością na relację o ślubie (i o ich minach )
Tak jak napisało już wiele dziewczyn - rozwody w dzisiejszych czasach to rzecz normalna i nie mam sensu robić z niej jakiejś ogromnego popisu obrażania i demonstrowania wyższości jednej rodziny nad drugą !!
Moja ciotka rozwiodła się ze swoim mężem a moim chrzestnym, mając na wychowaniu 3 synów. Powody ich rozwodu było różne, ale obie rodziny wprowadziły zasadę - niech sobie robią po swojemu. I bardzo pozytywne było zachowanie rodziny mojego chrzestnego, gdzie dziadkowie pomagali ciotce jak tylko mogli. Nie interesowało ich to, że oni nie sa już małżeństwem. Po prostu bardzo lubili moją ciotkę, wiedzieli, że nie jest jej łatwo - więc po prostu pomagali !! A ja sobie myślę Rosa, że doskonale opowiedziałaś sobie na pytanie - i że to Twoja rodzina okaże się po porostu CYWILIZOWANĄ zapraszając Twojego męża na ślub Twojej kuzynki. Bo tak na prawdę to chodzi przecież o Wasze dziecko !! To on musi mieć komfort, że są takie chwile i momenty, że mimo wszystko ma oboje rodziców nie zależnie od sytuacji i że żadne z nich nie jest ignorowane, czy krytykowane przez drugą babcię, czy rodzinę. To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.
|