Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. PLiki cookies stosujemy w celu świadczenia uśług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany
do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczne na Twoim urządzeniu końcowym. W każdym momencie możesz dokonać zmiany
ustawień dotyczących cookies w ustawieniach przeglądarki. Więcej szczegółow w naszej "Polityce Prywatności"
Rz±d postanowi³ kontynuowaæ program Maluch, zapocz±tkowany w 2011, zaproponowa³ jednak jego zmodyfikowanæ i rozszerzon± wersjê, nadaj¹c mu nazwê MALUCH plus. Program MRPiPS "Maluch plus" na 2017 r...
Na początku powiem, że większą część tego posta skopiowałam z forum na którym się udzielam. Po prawie roku, nie umiałabym opisać tych wydarzeń w taki sposób jak zrobiłam to wtedy. Jednak to wciąż jest we mnie i będzie na zawsze.
Czemu się stało tak, że urodziłam o jakieś 3 i pół miesiąca za wcześnie? Zbyt krótka i rozwierająca się szyjka, jeszcze założono mi szew ale to nie pomogło, później sączyły się wody, podejrzewano zakażenie... Faktycznie, było. Skąd, dlaczego, pojęcia nie mam. Leżałam w jednym szpiatlu ok.3 tygodni, potem na szczęście przetransportowali mnie do specjalistycznego szpitala gdzie ratują takie skrajne wcześniaki. Najpierw jednak musiałam doczekać do 24 tygodnia ciąży aby podali sterydy na rozwój płucek. Gdyby urodził się wcześniej nikt by go nie ratował. Ale szczęśliwie dotrwaliśmy. W drugim szpitalu jeszcze miałam nadzieję, że dotrwam chociaż do 28 tc. Niestety, czułam Małego coraz niżej, napierał na szyjkę i pomimo szwu akcji nie dało się powstrzymać, musieli zdjąć szew, żeby szyjki nie rozerwwało i aby nie doszło do dużego krwawienia. A dwa dni wcześniej widziałam już, że podkrwawiam i zgłaszałam to. Lekarz zdecydował wtedy o zdjęciu szwu, jeśli taka sytuacja sie powtórzy. Kolejnego dnia rano odszedł mi czop, niestety. Kilka godzin później zdjęto szew i poszłam na porodówkę. I stało się. Wojtuś ważył 850gram po zaintubowaniu i był spuchnięty. To co mnie bardzo zdziwiło i ucieszyło, to to, że zapłakał 2 razy cichutko jak kotek. Nie mogłam w to uwierzyć. Punktacja apgar: 3/5/8 Nie mogłam sobie z tym wszystkim poradzić. Zawieźli mnie zobaczyć Małego a ja płakałam cały czas. Mnóstwo lekarzy, pielęgniarki, te rurki, same wiecie... Miałam taki mętlik w głowie.... Cały czas się bałam, że wkrótce umrze. Dzwonek telefonu przyprawiał mnie o zawał i ludzie, którzy przechodzili koło moich drzwi na położnictwie, również. Miałam autentyczne omamy słuchowe. Wojtuś urodził się z paskudną bakterią, candidą. Wtedy nie miałam pojęcia czym to grozi. Rozmawiał z nami szef oddziału, jak przez szybę docierało do mnie co on mówi. Był przypadkiem z candidą jakiego nie mieli od kilku ładnych lat. Krótko mówiąc mógł odejść w kilka dni. Ale candida zaostała pokonana. Potem były ciągłe infekcje. A to w moczu 2 bakterie, a to jakaś z respiratora i na każdą inny antybiotyk. A na candidę to dostawał "domestos", to jest lek jak przy nowotworze, chemia praktycznie. Masakra. Potem czekano aby zwalczył infekcję żeby można było podać sterydy na poprawę płucek i odpiąć od respi i przejść na cpap. Kolejne oczekiwanie, antybiotyk, który jak zobaczyłam to ścięło mnie z nóg (jestem pielęgniarką) W końcu uff podają sterydy, bo Wojtuś bez infekcji w końcu. Ulga i czekanie co będzie teraz? i oby w trakcie sterydów nie złapał żadnej infekcji bo to bardzo niebezpieczne. Po 32 dniach respi udaje się Wojtusia podpiąć do cepapu i wtedy po raz pierwszy, 5 lutego słyszę jego płacz, właściwie skrzek taki ale jakie to uczucie... Oczywiście płaczę razem z nim. Po dwóch dniach przechodzimy w końcu do innego pokoju, to duży krok naprzód, tam już przypada 1 pielęgniarka na 3 dzieci, a nie 1 do 1 dziecka jak przez te 35 dni. Ten pokój to było moje marzenie. Co się okazuje, po kilku dniach Wojtuś słabiej sobie radzi, spada saturacja, tlen trzeba podkręcać i na dodatek ma cały czas otwartą buzię a smoka nie chce, wypluwa, krzywi się. Robią mu gazometrię, niby w miarę, sprawdzają, mówią, czekać i czas. Że płucka ciut, ciut lepiej ale wciąż mało się rozprężają i to jest powód, że słabo pracują i natleniają. Czas i czekać aż wszystko urośnie. Czasem dostaję go do kangurowania, czasem nie, wszystko zależy jaki dzień ma mój Książę. Teraz trzeba zrobić wszystko, żeby nie wrócić już do respi. Jak sterydy jeszcze działały to nawet na chwilę miał zdemowany cepap a rurka dmuchała tlen koło jego buzi. Wtedy pierwszy raz widziałam go bez rurek, czapeczek, itd... niesamowite uczucie.
24 luty Warunki są bardzo ludzkie, kangurowanie wręcz konieczne, zalecane od początku, jeśli tylko było to możliwe. Dostep do informacji bez ograniczeń, pielęgniarki zazwyczaj bardzo do rzeczy, pomocne, lekarze też. Do pielęgnacji maluszków personel zachęca od urodzenia, pomaga, uczy i wspiera od momentu od kiedy mama może dotykać maluszka a zazwyczaj jest to bardzo szybko jeśli sytuacja nie jest krytyczna. Mój Wojtuś po urodzeniu a raczej jego stan, określano jako "ciężki ale dość stabilny", jednak dotknąć mogłam go już na drugi na dzień, a na trzeci mogłam go potrzymać w inkubatorze jak pielęgniarka zmieniała mu prześcieradełko i chyba już na 3 dzień zmieniałam z pielęgniarką pieluszkę, potem pod nadzorem, i sama. O każdej porze dnia i nocy można zadzwonić na oddział i zapytać o dziecko. Dzisiaj zawiozłam mu pierwsze ubranka, spociłam się jak nie wiem ubierając mojego Królika, ale jak zaraz inaczej wygląda taki dzidziuś jak ma ubranko I jak go myłam to się tak fajnie rozglądał i mam wrażenie, że słuchał mojego głosu świadomie, ale może sobie wymyślam.
6 marca po raz pierwszy kąpałam Wojtusia.
19 marzec Najważniejsza wiadomość jest taka, że Wojtuś jest od wczoraj w szpitalu blisko domku! A bałam się tego transportu jak nie wiem. Ale wszystko wygląda ok na tym oddziale choć napewno będę potrzebowała czasu żeby się przyzwyczaić i zaufać. Jak Mały wyjeżdżał, możecie mi nie wierzyć ale wszystkie pielęgniarki i lekarka, którzy zajmowali się Wojtusiem, płakali. A ja o sobie nie wspomnę... Dwa razy dawali mi po paczce chusteczek. Toż to są ludzie, którzy wyrwali moje dziecko pazurami ze szponów śmierci, spędziliśmy tam dwa i pół miesiąca...całe dotychczasowe życie Wojtusia. Nigdy ich nie zapomnę.
30 marzec Na początku po transporcie jak pierwszy raz poszliśmy na oddział to Wojtuś leżał ciągle w inkubatorze, temperatura 34 st, SZOK. Biedny, ugotowany był Po mojej interwencji znalazło się łóżeczko. Zastanawiałam się czemu wciąż jest na wąsach tlenowych, bo była już pora podłączenia go na Cpap. Otóż jedna mądra :/ :/ :/ piguła stwierdziła, że oni tutaj mają inny system i od razu zdejmują go z Cepapu na wąsy tylko. Ja takie gały, bo Wojtuś wtedy był 4godziny na Cepapie i stopniowo wydłużano te bez Cepapu, najdłuższa próba to było 12 godzin i w zaleceniu miał napisane żeby próbować 14godzin następnym razem. Myślałam, że mnie trafi. Poza tym babsko widziało mnie pierwszy raz w życiu na oczy i nagadywała na tamten szpital w którym uratowali mi dziecko, normalnie szczęka mi opadła. Powiedziała, że tam to pielęgniarki nie mają czasu na dbanie o dzieci i dlatego tak długo trzymają na Cepapie. Myślałam, że babie normalnie w pysk strzelę, zagotowało się we mnie, idiotka jedna. Tak mi Wojtusia zmęczyli, że Mały po jakichś 40godzinach (!!!) bez Cepapu był tak wykończony, że leciał przez ręce a płucka to mu prawie było widać, tak ciężko pracowały Jeszcze się debilka jedna darła na mnie, że koloru nie traci więc ok, normalnie jeszcze tego by brakowało! Musiałam je uświadomić, że może jednak jest różnica między dziećmi, z którymi na codzień mają do czynienia a takimi jak Wojtuś-z dyspalzją oskrzelową-płucną, i urodzonymi z infekcją w stanie ciężkim (a nawet bardzo) Milcząco musiały przyznać mi rację. Nie wiedziały nic o jego przypadłościach i historii, NIC nie wyczytały z dokumentacji!!! Jak już lekarz przyszedł i zgodził się ze mną co do Cepapu to o zgrozo ON pytał MNIE jak Wojtuś był tam na Cepapie!!! A ta durna piguła jeszcze sugerowała do lekarza, że może zwiększyć przepływ na wąsach, myślałam, że ją serio rąbnę. Ale okazało się czemu kurde ta idiotka tak chciała, po pierwsze nie umiała podłączyć dziecka do Cepapu, który zresztą się psuł, wołała inne pielęgniarki, poza tym nie wiedziała gdzie są czapeczki i sznureczkki do tego Cepapu!!! I nie umiała tego połączyć ze sobą na buzi Wojtusia!!! Nie wytrzymałam i wyszłam ze szpitala. Wróciłam po pół godzinie. Cepap okazał się psującym się trupem, Wojtuś był wycieńczony. Wtedy okazało się, że może by spróbować JAKIŚ NOWY cepap!?! Oczywiście niektóre nie miały pojęcia jak go obsługiwać i ciągle tego trupa uzywały, ja pierniczę, poza tym zamiast dać mu odpocząć to dali mu 3 w cepapie i 9 bez, szok, któregoś dnia po prostu nie pozwoliłam pielęgniarce odpiąć Małego od cepapu z hasłem, że to na moją odpowiedzialność, widziałam jak jego płucka strasznie ciężko pracują znowu. I tak Wojtuś się cofnął. Do dnia dzisiejszego miał cepapu 4 na 4godziny a dzisiaj jest próba 3 z cepapem i 5 bez. Brak słów. Ogólnie polityka jest taka, żeby walnąć dziecku full tlenu i iść w chol.erę pie.rdoły pociskać i w d.upie mieć, że dziecko przecież powinno schodzić z tlenu jak saturacja jest dobra. Tam Wojtuś był na cepapie między 24-27% a low flow (wąsy) między 012-008 a tu niestety, cepap ok 30 a wąsy zazwyczaj 012 lub 02 niestety. Jak przychodzę to zniżają bo już trochę mnie poznały, zresztą low flow kręcę sobie sama, mam to gdzieś i nawet maseczkę tlenową sobie podłącząm na wypadek wszelki i wisi sobie w pogotowiu. Ogólnie muszę mysleć za wszystkie, szkoda gadać, czasem to są tak proste sprawy, że mnie zatyka. Np. miał podejrzenie infekcji (był troszkę przeziębiony jak się okazało) i był słabszy a piguła proponuje, że powie lekarzowi żeby zmniejszył ilość godzin na cepapie. Gały mi wyszły i musiałam ją naprostować, jak i inną, która proponowała kąpiel wtedy. Zmniejszyli też ilość karmień na co 4 godziny a nie co 3 a on jest po tym taki chory bidoczek. Ileś razy mówiłam, że może lepiej by mu było jak wcześniej ale bez echa. A potem mówią na wizycie, że miał bradykarię i gubił saturację, czemu je to dziwi to jasnej anielki?!? Jak się go pomału nakrami to jeszcze nie jest tak źle ale bywa często tragicznie. Poza tym karmię go piersią o 11 i 19, one tylko dolewają wtedy mleka, ja z reguły mówię, że wypił więcej niż faktycznie, żeby znowu nie był taki chory. A dzisiaj :/ Wojtuś był zmęczony, rozdrażniony, płakał... a one zdziwione. Jak mogą być zdziwione skoro w nocy próbowano mu założyć wenflon i miał pokłute rączki przynajmniej w 5 miejscach?!?! (miał dostać ostatnie dawki antybiotyku, który dostawał na to podejrzenie infekcji ale nic nie wyrosło w posiewie więc wenflon i antybiotyk mu darowano na wizycie i bardzo dobrze) Wczoraj przyjechały na oddział bliźniaczki, leżeliśmy razem w tamtym fajnym szpitalu, przyjechała z nimi pielęgniarka, super babka, uściskała mnie, przyszła do mnie do pokoju, zamknęłam drzwi, beczałam jak nie wiem i powiedziałam jej wszystko, to co mówią tutaj o nich, i generalnie wszystko co mnie boli. Ona tylko wzdychała i tak serdecznie mnie uściskała, normalnie ukochała. Jestem chora przez ten szpital i chociaż jest blisko to ja mam się gorzej. A Wojtuś ma katar bo z okna piździ. Już powiedziałam, że zaciągam zasłonkę bo wieje i tego będę się trzymać. Ja pitole, im jestem starsza tym bardziej widzę jak niektórzy absolutnie nie nadają się pielęgniarstwa. A będąc w szkole pięlegnierskiej bardzooo nas śmieszyło jak u nas na roku było kilka takich osób, teraz wiem, że to wcale nie jest śmieszne. Uff, troszkę mi lepiej. edit: i wtedy jak go ugotowanego położyli do łóżeczka do idiotka otworzyła okno, uwierzycie?
1 kwiecień Szczerze powiem, że tutaj robię jak mi pasuje, mówię co myślę choć bardzo delikatnie, podpowiadam sugeruję lub mówię wprost. Albo dosłownie robię jak mi pasuje. Po moich interwencjach zmieniło się wiele, bo i z cepapem próbują delikatnie, przytargałam broszurkę o dysplazji więc mają większe pojęcie no i staram się karmić piersią i po odrobince strzykawką. Szkoda tylko, że to wszystko to moja inicjatywa. W tej chwili cepap jest 3 godziny i później 5 bez, i znowu 3 i znowu 5 bez. Dobrze to znosi, przyglądałam się dziś jego płuckom i było ok. Low flow między 0.2 a 0.08, w nocy nawet do 0.05 a na cepapie mniej niż 30, tak z 28-26%, zależy czy myśląca pielęgniarka jest czy taka z tych co olewają a takich większość. Ale ja sobie poradzę, albo rozmawiając z kim trzeba (tak jak wtedy z lekarzem, mówiąc, żeby mnie źle nie zrozumiał, że mu mówię co ma robić ale wg, mnie dla Wojtka najlepsze byłoby to i tamto dlatego i dlatego z takiego a takiego powodu), albo robiąc jak uważam. Nie pozwolę zrobić Małemu krzywdy. Teraz mam cel nauczyć go jeść jakoś, jakkolwiek poza sondą i zbieram się do domu, nieważne czy z tlenem czy bez.
4 kwiecień A dzisiaj Wojtuś zjadł 30ml z buteli, szok, trwało to około pół godziny i zakrztusił się tylko dwa razy, ale jestem z niego dumna. Potem był już zmęczony ale saturacja i serce nie leciały. Jejku, jaka byłam dzisiaj szczęśliwa, że to kolejny maleńki kroczek. Ale tak mi Go szkoda było, jak się męczył przy jedzeniu Teraz z Wojtusiem jest ta wstrętna piguła co na początku, mąż pojechał pilnować czy na czas cepap podpięła i czy aby nie chciała na tego trupa zepsutego zamienić. Bo wiecie co? Oczy mi przez weekend wylazły normalnie z orbit! Na oddziale zwanym "special care" dwie pielęgniarki pod rząd będące z Wojtusiem nie umiały w ogóle ustawić i podpiąć jego cepapu!!! I chyba myśłały, że pójdę do domu a ja je wzięłam na przeczekanie to w końcu poprosiły o pomoc taką inną pielęgniarkę, myślałam, że zdechnę, słowo daję. Dowiedziały się od pielęgniarek z poprzedniego szpiatala, że ja piguła jestem, dodały, że z intensywnej terapii, wielce zdziwione były. (chyba celowo tak powiedziały,bo wiedzą, że na IT to niedługo byłam ale może wiedzą, że wtedy bardziej będą się miały na baczności, nie wiem, zresztą nie powinno im to robić różnicy czyje dziecko pielęgnują wstrętne babsztyle) Ciekawe co za rewelacje mąż mi przywiezie...
9 kwiecień Wojtuś się dzisiaj do mnie uśmiechnął Wydawało mi się już od jakiegoś czasu, że się uśmiecha, mąż mówił, że to nieświadome (ci faceci ) a dzisiaj jestem pewna, że jak mówiłam do niego i on patrzył na mnie to świadomie się uśmiechnął. Jejku, prawie się popłakałam z radości Mały je z buti, jestem spokojniejsza jak widzę ile zjadł i ile faktycznie trzeba mu dodać przez sondę. I pomalutku pomaleńku idziemy do przodu, to są tak malutkie kroczki ale zawsze A piguły, cóż, nawet takie bardziej pozbierane przyprawiają mnie czasem o ból głowy. No bo kurczę jak można powiedzieć, że ona wcześniej nie wiedziała, że dziecko ma katar skoro ja go słyszę od progu? Wyciągnęłam patyczkiem co się dało, zakropiłam solą fizjologiczną i poprosiłam, żeby pod ciśnieniem wyciągnęła faje. I wyciągnęła i wielce zaskoczona, szkoda mówić. Małemu od razu było lepiej. Cepap obecnie: 3 godziny w, i 8 bez. Tylko żeby tego tlenu tyle nie waliły :/ Zmęczona jestem maxymalnie, psychicznie najbardziej. Mam już dość tego szpitala i tego użerania. Naprawdę chcę już do domu Wojtusia. To już ponad trzy miesiące...
11 kwiecień Dzisiaj Wojtuś miał badane oczka. Prawe całkiem zdrowe a w lewym retinopatia drugiego stopnia, martwię się. A po południu będą wyniki krwi. Zobaczymy jak tam jego hemoglobina. Martwi mnie to oczko
15 kwiecień A wiecie, Wojtuś się rozCePAPował sam w niedzielę po południu, tylko nie pisałam wcześniej... A on tak walczył z cepapem, że nie dało rady i odłączyli go po godzinie, w nocy już nie podłączyli choć maszyna stała aż do dziś, a dziś wyjechała :D:D I tak mnie zaskakuje ten Maluch na low flow tlenu między 0.2 a 0.12... Dziś na obchodzie po raz pierwszy wspomniano o wyjściu do domu! Przed nami jeszcze usunięcie sondy z noska i odstawienie reszty lekartsw (niewielu), a sonda jest tylko do uzupełnienia tego co nie zje a zjada ponad połowę a czasem wszystko z butelki Teraz mi się będzie dłużyć...ale dałam radę prawie 3 i pół miesiąca to i dam teraz, jak już widać światełko w tunelu
26 kwiecień A wiecie... my chyba wychodzimy dzisiaj do domku Nie mogę spać, nie mogę w to uwierzyć. Dwie noce spędziłam w szpitalu z Wojtusiem (takie procedury), zakochałam się w Nim pomimo nieprzespanych nocy, wcześniej wiedziałam, że kocham...
captain.jmw
Mon, 21 Nov 2011 - 00:46
11 maj My po kontroli oczek i hurra retinopatia w lewym oczku ustąpiła Przed wyjściem ze szpitala Mały miał usg głowki i mówią, że nie ma się czym martwić, oby A jutro idziemy do fizjoterapeuty, zobaczymy co powie. Ale szczerze mówiąc, tego rehabilitanta to uprosiłam u lekarza o wizytę. I Wojtuś już tak pomału nie je I patrzy i się uśmiecha...
5 czerwiec jak teraz patrzę wstecz to trudno mi uwierzyć, że dałam radę ale nie ukrywam, byłam mi bardzo, bardzo, bardzo ciężko. Ja to dosłownie przetrwałam, z godziny na godzinę wtedy. My dziś odwiedziliśmy nasz pierwszy szpital, ale były emocje, oczywiście płakałam a trafiliśmy na TAKĄ zmianę, wymarzoną, były pielęgniarki, które opiekowały się Wojtusiem na początku, w krytycznym czasie, wiecie, wspaniale było:) i lekarka, która przy porodzie była i ach, wspaniałe osoby, naprawdę, warto było cały dzień poświęcić na odwiedziny. Zawieźliśmy kosz słodyczy i zrobiłam pamiątkową tablicę ze zdjęciami Wojtusia od urodzenia do dnia obecnego. Zrobiłam to przede wszystkim dla innych rodziców, bo pamiętam, jak historie innych dzieciaczków wywieszone na tablicy dawały mi nadzieję. Tamten oddział na pewno jeszcze będziemy odwiedzać i wysyłać kolejne aktualne zdjęcia. A Wojtuś spał w aucie ale jak stawaliśmy to smęcił, syn mój nieodrodny, wszystkie moje dzieci tak miały;)
16 czerwiec Wojtusiowi udało się obniżyć tlen do 0.02% i odpinamy go czasem od tlenu pilnując saturacji, jak spada poniżej 90% to podpinamy z powrotem ale generalnie nie jest źle:) Na tym 0.02% saturację ma 98-96%, planujemy mu obniżyć jutro do 0.01% Od wczoraj dosypuję Wojtusiowi tak po pół miarki kaszki do mleczka i wszystko jest ok:
24 czerwiec Od jakiegoś tygodnia odłączamy się od tlenu tak ze 2,3 razy dziennie po mniej więcej 30-60minut. Pilnujemy wtedy saturacji ale też i po Wojtusiu widać jak zaczyna spadać poniżej 90 i nie wskakuje na to 90 przez dłuższa chwilę. Cóż, póki był mały to i saturacja między 85-88 mu nie przeszkadzała a teraz się denerwuje. Myślałam, że zejście z wartości 0.02 to będzie "pikuś" a tymczasem nawet 0.01 robi mu czasem różnicę. Podjęliśmy sami decyzję o odłączaniu bo nasza pielęgniarka ma nas gdzieś .
29 czerwiec Zmniejszyliśmy Wojtusiowi tlen do 0.01%, saturacja bardzo ładna, między 95 a 99. Zazwyczaj po jedzeniu spada ale jest już tak 89, 90 a nie mniej i rośnie szybciutko więc widzę postęp. Poza tym w tej chwili od jakiejś pół godziny śpi tylko z jedną końcówką wąska w jednej dziurce noska (druga wylazła) a ja postanowiłam sprawdzić jaką będzie miał saturację. Na poczatku miał tak 87,88 ale od dłuższej chwili jest tak pomiędzy 90 - 92 więc znowu mały postep Oddycha dobrze, serce nie szaleje Nie chcę się cieszyć na zapas ani na nic nie nastawiać................. ... Ooo, nawet wskoczyło na 93...i znowu , wow nawet 94 Widzę, że utrzymuje się koło 90 i ciut więcej.
Wojtuś bardzo ruchliwy się ostatnio zrobił. Normalnie chyba by wstał i poszedł rusza rączkami, nóżkami, pupą.
5 lipiec Wojtuś tak sobie bez tlenu 6-8godzin rano siedzi i potem wieczorem trochę, ba, to co mnie zadziwia, to on je bez wąsów i po jedzeniu też jest ok. Dla mnie ok znaczy saturacja tak z 90 przynajmniej, momentami ciut mniej ale szybko wskakuje na 90 i lepiej. A tak to ma z 95 i lepiej, zresztą on z 88 też jeszcze normalnie funkcjonuje ale jak z 15 minut nie umie wskoczyć na 90 to i Wojtuś rozdrażniony ale co mu się dziwić, zresztą wiadomo, po takim uzależnieniu od tlenu to nie ma tak hop-siup, choć i tak nie jest źle, poza tym chyba każdy z nas czułby się gorzej z taką saturacją, a te maluszki przy 90 normalnie się nauczyły funkcjonować w szpiatlu bo zazwyczaj tak były szkolone od początku. I to bardzo dobrz szkoła jest-tak uważam, bo wtedy faktycznie o wiele łatwiej z tego tlenu zejść jak organizm umie radzić sobie a nawet jeśli jest to dla niego normalne taka saturacja z 90 i kilka. Widzę, że Wojtuś ma niewielką asymetrię i że właśnie prawa strona jego ciałka jest ciut słabsza, troszkę mniej jest sprawna prawa rączka i nóżka. No i piernik głowy z brzuszka nie podniesie, jedynie jak leży na męża klacie albo na mnie, tak jakby umiał ale nie chce, znaczy umie leżąc na nas ale żeby mu się chciało tak jak mu się nie chce..
captain.jmw
Mon, 21 Nov 2011 - 01:01
21 lipiec Chyba pożegnaliśmy tlen na dobre!:)
26 lipiec Muszę się pochwalić-Wojtuś dzisiaj po raz pierwszy sam świadomie wyciągał rączkę do grzechotki!! Ale się cieszę!:))) Za to jedzenie (( kicha na max (( Je niezbędne minimum, i daje mu łyżeczką wodę coby nie uschnął jak ta żaba co została z niej garstka proszku :/ A ze szpitala nie dzwonią więc wyniki z pobrania krwi są chyba dobre.
3 sierpień A my po przeprowadzce. Dlatego mało piszę ostatnio, ale też i net wciąż mam byle jaki niestety, pora zmienić. Wojtuś się cwaniak zrobił, chciałby się tylko nosić na rękach, a jak go odkłądam do bujawki (nie wiem jak to się fachowo nazywa) albo do wózka to drze się w niebogłosy i tylko patrzy na mnie. Jak go zabaić czy mówić do niego to się po chwili uspokoi ale generalnie nie oszczędza starej matki;) Rozgląda się dookoła, za psem patrzy i kurczę lewą rączkę zdarzy się mu wykorzystać do podtrzymania zabawki, którą trzyma w prawej. Próbuję mu dawać papki ale dość topornie to idzie, nie poddajemy się jednak i dzielnie walczymy. Mleka, samego czy kaszką wciąż pije sporo za mało. A noc przesypia calutką Teraz już marudzi bo przecież odeszłam od wózka o on bidoczek został sam w ogródku Wojtula przez te ostatnie problemy z jedzeniem to najpierw stracił, potem wrócił, potem stanął a ostatnio przybrał 3 deko. Głupie 3 deko a cieszyliśmy się, że przybrał Nie wiem jak na chwilę obecną bo tuż po przeprowadzce wcale nie chciał jeść, no męka taka, że mi r,ece odpadały i płakałam razem z nim, a od wczoraj jest jakby ciut lepiej. Dzisiaj była też u nas pielęgniarka, ma załatwić i GP i wstęp na oddział dziecięcy w razie jakby się coś działo i takie tam różne, a i jeszcze HV, która będzie go ważyć i przyjeżdzać. Na moje oko nie spadł z wagi ale też nie przybrał, widzę, że urósł wzdłuż, bo ubranka coraz większe potrzebne. Co do rehabilitacji to rehabilitantka zaleciła ukłądać go więcej na boczkach, żeby załapał turlanie no i nieszczęsne leżenie na brzuszku żeby wzmacniał mięśnie karku. A, i żeby siedział też w tej bujawce co mamy. Główkę trzyma już troszeczkę lepiej, nóżki podnosi wysoko-tak jaby chciał zrobić świecę i widzę, że asymetria się zmniejszyła. Wielkiej rehabilitacji on nie miał, jedynie to kładzenie na boczkach i brzuszku i na brzuszku u nas na klacie. No i się rozgadał
10 sierpień Wojtuś zaczął oglądać swoje rączki i nóżki I namaszczeniem się im przygląda Problem z jedzeniem nadal mamy ale się męczymy. I z mleczkiem i ze słoiczkami, bo skądś musi mieć kalorie.
21 sierpień Dziś... dziś... Wojtuś po raz pierwszy przekręcił się z leżenia na brzuszku na plecki a wcześniej podniósł się wysoko na rączkach!!:)) Oczywiście się popłakałam...
31 sierpień Muszę się pochwalić-dzisiaj po raz pierwszy Wojtuś podciągnął główkę trzymany za rączki, tak jak do siadu. Boże, ja już tak się martwiłam... na boczki się kula, z brzuszka na plecki się odkulnie ale męczy go to a ta głowa ciągle mu wisiała, to znaczy nawet nie próbowaliśmy mu ciągnąć odkąd dowiedzieliśmy się, że tak nie wolno ale jak łapał palce to próbowaliśmy czy tę głowę zbierze i odpuszczaliśmy jak widzieliśmy, że jej nie zbiera a dziś!!! aż nie mogłam w to uwierzyć jak trzymał główkę i zebrał ze sobą przy podciąganiu. O ja cię ale się cieszę )) Obecnie zjada 4razy dziennie mleczka z kaszką po około 150ml, i do południa z pół słoiczka deserku a po południu z pół słoiczka obiadku a dziś pierwszy raz z mięskiem kilka łyżeczek dodatkowo. A za tydzień w końcu będzie zważony, wow Ciuszki obecnie na 6, 6-9 miesięcy, te na 3-6 jakoś się zbiegły w praniu chyba;) Ach ten Wojtuś, plaster miodu na moje serce...
5 wrzesień Wojtuś jak na wcześniaka to faktycznie jest długi, tylko, że "szczypiorek"... Pijemy specjalne mleczko dla wcześniaków ale jutro zapytam o tę zmianę tak czy siak bo przychodzi i HV i pielęgniarka. I zapytam o ten appoitment u pediatry. I w końcu Wojtuś zostanie zważony ale ja się nie łudzę,że przybrał więcej niż 200gr od ostatniego razu czyli od miesiąca wstecz. Rosnąc na długość-rośnie, widzę po ubrankach ale ta waga... a przecież je ładnie teraz, jednak to wszystko idzie wzdłuż z tego co widzę. No i u nas minus taki, że Wojtuś za żadne skarby nie zje w nocy. Noc jest dla niego do spania i koniec. Owszem, jest to wygodne, nawet bardzo ale jakby chociaż flaszkę wciągnął w nocy to zawsze coś by mu to dało. Niestety, nie ma szans.
7 wrzesień Z dobrych rzeczy to urósł o 2cm, płucka i oskrzela czyste (pojechaliśmy osłuchać-katar mniejszy ale kaszle), płucka ponoć pracują jak u innych, zdrowych dzieci:)
5 pażdziernik Boję się cieszyć i nie chwaliłam się ale jak do soboty nic się nie wydarzy to wyjeżdżamy na pierwszy urlopik. Do Irlandii, tam gdzie żyliśmy kilka lat, i dosłownie kilkadziesiąt metrów od domu w którym mieszkaliśmy. Jedziemy na tydzień.
A tak swoją drogą-uzależniłam się od wchodzenia tutaj,. Sprwdzam co u "naszych dzieciaczków" kilkanaście razy w ciągu dnia.
Patrząc z około rocznej perspektywy czasu widzę jak właśnie od momentu tej trudnej ciąży ropoczęła się u mnie tzw. "równia pochyła". Każdego miesiąca było mi gorzej i gorzej choć nie zdawałam sobie z tego sprawy. Teraz widzę dokładnie, jak bardzo, bardzo w mojej psychice poczyniła pustki i zawirowania cała sytuacja związana z Wojtusiem. Owszem, przewartościowałam wiele rzeczy ale też i wiele rzeczy zaniedbałam... Pgubiłam gdzieś rzeczy ważne dla siebie, dla nas, utknęłam gdzieś w tej tragedii i chociaż naprawdę ominęło nas bardzo wiele złego to ja ciągle widzę Wojtusia tuż po urodzeniu, czekanie na diagnozy, wciąż pamiętam jak śniło mi się, że dzowni telefon i przekazują mi złe wiadomości. Ciagle pamietam cho.lerny drugi szpital i niedouczony personel, siedzi to wszystko we mnie i się gotuje. Nie umiem tego tak po prostu wyrzucić. Ciagle się boję, że coś się wydarzy i Wojtusia nie będzie z nami. Gdzie w tym wszystkim starsze Dzieci, gdzie mąż? Jestem już taka zmęczona...sobą.
21 październik Byliśmy na urlopie w Irlandii. Pierwszy taki wyjazd z Wojtusiem. Tlen i wąsy wzięliśmy na wszelki wypadek ale nie były potrzebne absolutnie. Wojtuś zniósł wszystko nad podziw dobrze. I długą podróż samochodem i płynięcie promem. I potem pobyt w średniej warunków chałupie i odwiedziny u nas i u innych. Ach jak fajnie było spotkać ludzi, z którym zżyłam się mieszkając w Irlandii te 4 lata... Wojtuś generalnie robił furorę On jest generalnie przekochany dzieciak. Spał i w wózku jak trzeba było i w obcym łóżeczku w hotelu. Powrót też przebiegła bez problemów. Problemem u nas jest to, że Wojtuś nienawidzi jeżdżenia w foteliku! no ewenement taki. Smęcił, darł się, wychodził, no cuda na kiju. Ale daliśmy radę. Dzieciaki odwiedziły dzieci w szkole, ogólnie odwiedziliśmy wszystkich, których zamierzaliśmy.
Wojtuś kula się na wszystkie strony ale jak się kulnie na brzuszek to nie może załapać, żeby rączkę, która zostaje podnieść sobie do góry i wtedy łatwiej byłoby się wesprzeć. Ta rączka co mu zostaje, nie zostaje mu już pod brzuszkiem jak wcześniej ale w dalszym ciągu no właśnie "nie łapie" że można ją podciągnąć. Asymetrii praktycznie nie ma - w szczególności mąż nosił go tak jak Franiowa mama podpowiedziała-dziękuję. Wojtuś szaleje na macie, wcina stópki. Przy jedzeniu doskonale wie co mu smakuje i ile czego chce - inaczej protestuje, macha, odpycha mi ręce i koniec. Jakoś nie chce pić zbytnio ale pomału mu podaję łyżeczką. Chociaż odrobinę pić musi, coby nie usechł jak ta żaba, co została z niej "garstka proszku" Wczoraj się ucieszyłam, bo jak Wojtuś zjadł i wyciągnęłam chusteczkę higieniczną ale jeszcze nie dotknęłam jego buzi to on już zaczął się krzywić i odsuwać (nie cierpi wycierania a zawsze robię to chusteczką) Czyli skubaniec-już wie
24 październik Wojtuś ostatnio bardzo się rozruszał, oj bardzo, na chwile nie można go z oka spuścić jak szaleje na macie. Ale kurka, on ma czasami taką sapkę podczas tego wysiłku. Tak jakby było mu ciężej oddychać. Czasem jak szybko je to też mu się zdarzy "posapać" I teraz myślę, czy to duszność wysiłkowa czy idzie to w kierunku astmy. Jemu nic się nie dzieje przy tym ale chce wtedy odpocząć czyli np. nie leżeć na brzuszku czy nie kulać się a na rekach chce być przytulony pleckami do mnie a nie klatką, może ze względu na ucisk. Jeszcze nie spędza mi to snu z powiek i 26.10 idziemy do lekarza od wcześniaków, ale... Wojtuś odkrył metki...jest zafascynowany maxymalnie:D
26 październik My dziś po kontroli wcześniaczej. Wojtuś ma prawie 10 miesięcy urodzeniowych czyli 6 i pół korygowanych. Waży 6.540 a mierzy 68.5cm
Generalnie jest dobrze. Sapanie to przypadłość dzieci z dysplazją oskrzelowo-płucną a także pozostałość po niej. Tak samo jak i dziwnie wygięty, rozdęty ku dołowi kształt żeber. Jeśli małemu obie te "przypadłości" nie przeszkadzają, nie pogarszają jego stanu to wszystko jest dobrze. Doktor wymacał kość ogonową analizując coś odnośnie asymetrii, której praktycznie już nie ma na szczęście. Pytał o bardzo wiele, również sporo obserwował. Na koniec stwierdził, że pewnie jesteśmy bardzo zadowoleni ze stanu Wojtusia. No, baaa I dodał, że widać, że jest szczęśliwym radosnym dzieckiem. Kontrola za 3 miechy. I kompleksowe badanie krwi wtedy.
26 października mamy wizytę u specjalisty od wcześniaków. Wczoraj zadzwoniła do mnie ze Swansea, tam gdzie urodził się Wojtuś, Jo - urodził się tam kolejny wcześniak - nasz rodak. Pytała, czy może mamie dać mój numer telefonu. Oczywiście, że może:) i oczywiście się popłakałam, ja coś rozbeczana się zrobiłam na stare lata...
captain.jmw
Tue, 22 Nov 2011 - 14:40
Teraz już na bieżąco.
U nas po wizycie fizjoterapeutki. Miałyśmy te same spostrzeżenia, że jak małego się posadzi to go buja na boki i że on chce siedzieć posadzony ale trudno mu to kontrolować. To był właściwie ten główny powód dla którego prosiłam moją hv o fizjo. Pokazała jak ćwiczyć, właściwe jak wspomagać siedzenie bez jego bujania i czego unikać, kilka ćwiczonek. Oczywiście zapytałam ją, czy Wojtek będzie kiedykolwiek samodzielnie siedział i czy będzie potrafił samodzielnie usiąść. Powiedziała, że tak, tylko jemu jako tak skrajnemu wcześniakowi trzeba dać więcej czasu i że te ćwiczenia na pewno mu pomogą. Poza tym zorganizuje jeszcze inną wizytę lekarską, gdzie już całkiem dokładnie sprawdzą Wojtusia kręgosłup i o ile dobrze zrozumiałam to"brain" czyli mózg ale to już mogę zmyślać. Przyjdzie za tydzień w środę. Jestem bardzo zadowolona z tej wizyty, z jej przebiegu, zaleceń i popchnięcia sprawy dalej.
m4rusia
Tue, 22 Nov 2011 - 15:31
aga ... a idź!!!! poryczałam się czytając Twoja historię Masz świetnego syna .... ale chyba dobrze o tym wiesz
Agnes-3
Tue, 22 Nov 2011 - 16:44
Aga...brak slow co ty dziewczyno przezylas Cudownie ze wszystko dobrze sie skonczylo i mozesz tulic swojego slodkiego Wojtusia
captain.jmw
Wed, 23 Nov 2011 - 21:10
Dziękuję, dziewczyny. Piszę o tym, żeby innym mamom dać nadzieję ale wcześniej była to dla mnie swoista forma terapii. Ważne jest aby społeczeństwo wiedziało kim tak naprawdę jest wcześniak. I co z tego tytułu może wyniknąć. Chciałabym, żeby tu powstało takie miejsce, gdzie można by się wymieniać doświadczeniami, problemami, radami...
Chcę powiedzieć, że Wojtuś miał bardzo, bardzo dużo szczęścia (w wielu sprawach, od samego urodzenia począwszy) oraz że na chwilę obecną wszystko jest w porządku. Jednak, jako, że mózgi wcześniaczków dojrzewają inaczej/później to zdaję sobie sprawę, że pewne rzeczy mogą jeszcze się ujawnić, nawet po dość długim czasie.
Na dzisiaj widzę, że Wojtuś pod względem motorycznym rozwija się nieco wolniej niż dzieci urodzone w tym czasie kiedy on powinien był się urodzić. Ale to nic. Takim dzieciom wielokrotnie potrzeba czasu, żeby osiągnęły to co dzieci urodzone o czasie. Najważniejsze, żeby osiągnęły. Czasem trzeba włożyć w to wiele wysiłku i wiele ścieżek wydeptać ale czego nie robi się dla dobra dzieci... Pod względem umysłowym, widzę, że wszystko jest w porządku. Ciut słabo przybiera na wadze ale to również wcześniacza przypadłość, grunt, że przybiera. Rosnąć, rośnie, Szczypior Królik (teraz to już Król )
angielk
Wed, 23 Nov 2011 - 22:19
Aga jesteście niesamowici! Oboje! Czytałam z zapartym tchem powtarzając sobie w myśli 25tc!! BOZE 25 tc!! no szok! jaki to cud to trudno ogarnąć!
Bardzo się cieszę że masz takiego cudnego i silnego syna. ściskam Cię gorąco i Wojtusia też.
Wstaw Tu jeszcze może te fotki które kiedyś na wątku z życzeniami wstawiałaś - cudnego maleńkiego Króliczka, no i jeszcze coś aktualnego może
captain.jmw
Wed, 23 Nov 2011 - 23:05
Angielk, kochana, bo to trudno ogarnąć... właściwie nie da się. Żyłam wtedy z godziny na godzinę, baa z minuty na minutę. Ten czas wyżłobił straszne dziury w mojej głowie. Już na zawsze. Wiesz, nagle widzisz rodzisz dzieciątko, tuż po połowie ciąży i ... ściana. To była moja ściana.
Fotki... pomyślę Żaba mi coś świruje od jakiegoś czasu.
karoleenka
Thu, 24 Nov 2011 - 12:47
Aga- poryczałam sie ..no piękna historia a najważniejsze , że z happy endem.
stał się cud..wiesz o tym
ponad dwa lata temu naszym przyjaciołom urodziła sie córeczka w 26 tyg. walczono o nią miesiąc - jednak coraz to kolejne wylewy do mózgu i cała masa innych rzeczy spowodowało, ze się nie udało dlatego tak bardzo ucieszyła mnie Twoja historia...
captain.jmw
Fri, 25 Nov 2011 - 00:00
karoleenka... tak, wiem, że to Cud. Wiesz, wcześniej byłam przekonana, że dzieci poniżej 28tc nie mają szans w ogóle. Potem, właściwie to całkiem niedawno dokopałam się do statystyk, i tak w skrócie to na dzień dzisiejszy, dzisiejsza medycyna zazwyczaj radzi sobie z wcześniakami 28tc. Dzisiejszym wyzwaniem są te poniżej, największym te między 23 a 25tc. Czytałam również o kilku przypadkach na świecie z 22tc ale to już jest naprawdę cud i te dzieci obciążone są ogromnie.
Tu te statystyki, które mnie zaciekawiły: Noworodki urodzone przed 36 tygodniem ciąży mają 30-krotnie większe ryzyko zgonu niż noworodki donoszone, a dla urodzonych przed 28 tygodniem ryzyko jest 200-krotne[4]. Szwedzkie badania przeprowadzone w latach 2005-2007 na grupie wczesniaków urodzonych od 22 do 26 tygodnia ciąży wskazują, że pierwszy rok przeżywa 70%, odpowiednio, urodzonych w 22, 23, 24, 25 i 26 tygodniu: 9,8%, 53%, 67%, 82% i 85%[5]. https://pl.wikipedia.org/wiki/Wcze%C5%9Bniactwo
Przykro mi, że przyjaciołom się nie udało
aniuusx3
Fri, 25 Nov 2011 - 02:00
Jejku normalnie płaczę !
Wojtuś to silny i dzielny chłopak , ale nic dziwnego skoro ma taką mamę .
A mówią, że cuda się nie zdarzają , a jednak jest to błędna teoria.
captain.jmw
Mon, 28 Nov 2011 - 18:03
Dodaję link do kolażu zdjęć od dnia urodzin do tego miesiąca życia Wojtusia.
śliczny chłopczyk, cudowny bo przecież to mały cud
Wzruszyłam się po przeczytaniu Waszej historii, wszystkiego dobrego dla Was!
~anula~
Mon, 28 Nov 2011 - 20:38
To niesamowite, cała ta historia. Wiesz, z moją córcią na sali w szpitalu leżała dziewczynka urodzona w 26 tygodniu. Miała wtedy już 6 miesięcy ale to był obraz nędzy i rozpaczy. Miała jeden wielki problem, większy niż to za wczesne wyrwanie na świat. Jej rodziców nie było przy niej. Była w zasadzie sama. I tak trudno było jej walczyć. Ale dała radę na miarę swoich możliwości. Rodzice wpadali na chwilę i szli do domu. Byli młodzi, z trudnego środowiska. Nie dorośli do takiego ciężaru. Tak bywa. Wojtuś miał Ciebie. To piękne. To dla niego był najlepszy posag na ten trudny start. Miłości matki nie da się zastąpić niczym. Śliczny chłopczyk Ci rośnie. Słodziak.
captain.jmw
Tue, 29 Nov 2011 - 21:12
Dziękuję Wam dziewczyny, za wszystkie ciepłe słowa. Ja cały czas uważam, że nie zrobiłam nic takiego, że to normalne, że tak zrobiłaby każda matka. I zawsze będę uważać, że nie zrobiłam nic wielkiego ale również już wiem, że są matki... kurczę nie wiem jak to ubrać w słowa... które nie zdają sobie sprawy jak bardzo na tak ciężkim starcie takiemu dzieciątku potrzebna jest uwaga rodziców, nadzór, zdobywanie wiedzy, informacji... A przede wszystkim samo bycie z dzieckiem, trwanie przy nim. (Oczywiście na miarę możliwości życiowych)
Myślę, że za kilka (naście?) Wojtuś będzie się śmiał z tej sytuacji.. Nie zamierzam mu mieć tego za złe.
vabien23
Tue, 29 Nov 2011 - 21:56
AGA poczytałam Waszą historię, nie wiem czy wiesz, ale moja Kamilka też bardzo, bardzo wiele przeszła, (długo by pisać) do domu przyszła, po 3 miesiącach i 4 dniach od porodu, po czym w 8 miesiącu "uciekła" mi znowu na 3 i pół tygodnia. Dokładnie wiem, co wtedy czułaś, te sprawy z respiratorami, bakteriami, pięlęgniarkami eh, saturacjami, otwartymi oknami w zimie.... no wiele z Twoich "wspomnień" jest również moimi "wspomnieniami". Poza tym moja królowa też niejadek ;p... Ale co najważniejsze, cieszę się bardzo, że Wojtusiowi się udało, myślę, że naprawdę miał wiele szczęścia, macie za co Bogu dziękować, zresztą my również . Nasze dzieci są cudowne, jedyne w swoim rodzaju. Tobie i sobie życzę aby nigdy nam nie zabrakło wiary że będzie dobrze i siły aby wspierać nasze dzieci. BUZIAKI
captain.jmw
Tue, 29 Nov 2011 - 22:15
Vabien... tak, każdego dnia dziękuję Bogu, za to, że Wojtuś mógł tu z nami zostać. Troszkę Waszą historię podczytywałam i wiem, że było ciężko, pewnie tak samo jak nam ale na całe szczęście-to już za nami/Wami. Z całą resztą poradzimy sobie. Dużo zdrówka i wszystkiego dobrego dla Was
angielk
Tue, 29 Nov 2011 - 22:18
Aga patrzyłam na te zdjęcia i patrzyłam.... nie mogłam się oderwać CUD! i CUDny chłopczyk dlatego!!!
no i pozwól że ja tu małą prywatę na Twoim wątku zastosuję
CYTAT(vabien23 @ Tue, 29 Nov 2011 - 21:56)
Poza tym moja królowa też niejadek ;p...
Vabien no... no... no kłamczucha normalnie!!
największy obżartuch wśród grudniowych dzieci! Mama to by chciała żeby Kamilka zjadała dziennie tyle ile waży pewnie!
Kate_K
Tue, 29 Nov 2011 - 22:48
aga ja również dziekuję za waszą historię. Wzruszyłam się bardzo. Zgadzam się że takie historie są potrzebne, bo wielu ludzi nie ma świadomości że rodzą się wcześniaki i co się z tym wiąże. Ja sama tak niewiele wiedziałam, właściwie nic. Wkoło słychać tylko o pięknych, zdrowych, różowych bobaskach... A są też takie historie jak Twoja, Wasza. I jak nasza. Choć my na szczęście dzięki 30 tyg. mieliśmy ciut lepszy start. Ale też sporo przeszliśmy. Ten strach, łzy, oczekiwanie na wyniki kolejnych badań... Jednak również mieliśmy wiele szczęścia. I za dziękuję każdego dnia. Kocham mojego Wiktorka tak bardzo, tak mocno. Uwielbiam go, jestem w nim zakochana do nieprzytomności:) Tak strasznie długo czekałam na pierwszy świadomy uśmiech. I teraz serce mi rośnie jak mój synek mnie widzi i na jego ślicznej buzi pojawia się najpiękniejszy usmiech na świecie. teraz czekam aż uda mu się podnieść główkę gdy leży na brzuszku. Opinie lekarzy są podzielone. Jedni mówią że ma lekko obniżone napięcie. Dziś neurolog stwierdził że wszystko w porządku, rozwija się prawidłowo do swojego wieku korygowanego i żadna rehabilitacja nie jest mu potrzebna. Komu wierzyć? Szpitale, przychodnie, specjaliści to wydarzenia obecne w każdym naszym tygodniu. Ale wierze że będzie dobrze:) Przepraszam że rozpisałam się trochę o nas. Ale też wiele tego siedzi we mnie, nigdy nie zapomnę tych wszystkich chwil, które przeszliśmy.
Aga mocno was ściskam. Wojtuś jest cudny. Nie mogę napatrzyć się na zdjęcie gdzie leży na brzuszku i tak ślicznie trzyma główkę Czekam na tą chwilę
captain.jmw
Tue, 29 Nov 2011 - 23:03
Kate_K... to czekanie... wiem o czym mówisz, och jak mnie to wtedy wyćwiczyło. I możesz pisać ile zechcesz
Ale wiecie dziewczyny, może i Wy pokusiłybyście się o opisanie Waszych historii, nazwanie i wyrzucenie z siebie tego co w Was siedzi...?
Jeszcze raz dziewczyny dziękuję.
annad
Tue, 29 Nov 2011 - 23:09
Agata Ty wiesz, że ja za to co zrobiłaś z mężem dla Wojtusia chylę czoła i lepię z piasku pomnik za zasługi! Czy można z piasku lepić czy tylko usypywać ?
vabien23
Tue, 29 Nov 2011 - 23:18
CYTAT(angielk @ Tue, 29 Nov 2011 - 22:18)
Aga patrzyłam na te zdjęcia i patrzyłam.... nie mogłam się oderwać CUD! i CUDny chłopczyk dlatego!!!
no i pozwól że ja tu małą prywatę na Twoim wątku zastosuję
Vabien no... no... no kłamczucha normalnie!!
największy obżartuch wśród grudniowych dzieci! Mama to by chciała żeby Kamilka zjadała dziennie tyle ile waży pewnie!
hahaha no dobra, już jest lepiej, o niebo lepiej nawet powiedziałabym, ale przez miesiąc moja dama jadła jak marzenie więc wiem jak to powinno wyglądać, niestety Kama mogłaby żywić się powietrzem, tylko mama kombinuje a każda łyżeczka która wyląduje w buzi to sukces (czasami 200 gram jemy ponad godzinę ;/;/;/)
KATE_K Kamila ma prawie rok, (10 grudnia) i jeszcze sama nie siadła, rehabilitujemy się, jestem dobrej myśli. Nasze dzieci zaczną biegać ale w swoim czasie. Kamila chodzić raczej na półtorej roczku nie będzie, ale ja walczę, muszę zrobić wszystko aby jej pomóc. Poza tym w czwartek mieliśmy badanie słuchu bo 3 otoemisje nam nei wyszły (te badanie przesiewowe), na szczęście Kama słyszy idealnie , natomiast przez prawie rok, żyłam z wizją założenia aparatów słuchowych bo miała conajmniej 4 antybiotyki ototoksyczne... Ja nie wiem czy chce pisać jak było, często wracam do tych chwil ale wyje wtedy i łapie strasznego doła, tak bardzo się boję o moją córeczkę, zbliża się roczek a ja mam mieszane uczucia, wielka radość i strach, bo przecież rok temu też tak bardzo się cieszyłam i wszystko szlag trafiło. Czasami sobie myślę, że jakbym miała to drugi raz przechodzić to ... eh, nie wiem jak daliśmy rady. Ale kto wie, może i opiszę co i jak, w swoim czasie.
Agga
Tue, 29 Nov 2011 - 23:27
Jak sie troche pozbieram to opisze historie Oliviera,bo duzo przeszedl i jeszcze czeka go operacja serca. Poki co wpadlam w dolek i nie moge wyjsc
captain.jmw
Tue, 29 Nov 2011 - 23:34
Wyłaź Aga z dołka, wyłaź. Dużo siły dla Ciebie, dla Was.
captain.jmw
Tue, 29 Nov 2011 - 23:40
Vabien, u nas też zbliża się roczek... Umysłowo Wojtuś jest ok ale ruchowo jest do tyłu. Posadzony siedzi ale labo nim buja albo leci do przodu, choć od kilku dni widzę malutką poprawę, umie chwilkę usiedzieć. Jutro mamy znowu rehabilitantkę to zapytam ją też czy już zaleca jakieś ćwiczenia w kierunku raczkowania, bo Wojtuś bardzo chce i już powinien ale nie ogarnia tego. Raczkuje, właściwie pełza do tyły troszkę lub tak okręca się dookoła, przekłada na wszystkie strony, że swój cel osiągnie. Ale żeby ruszyć do przodu jak raczek to nie.
vabien23
Wed, 30 Nov 2011 - 10:20
Ja uważam, że najważniejsze, że umysłowo ok, ruchowo przecież nadgoni!! teraz widać te różnice jak inne dzieci wstają a nasze ledwo siedzą, ale za rok, kto będzie pamiętał (prócz matek ). U nas umysłowo też ok, chociaż jak słucham co inne dzieci potrafią to Kamila raczej też w tyle, mieliśmy incydent drgawek podczas intubowania więc jakieś tam zagrożenie niedotlenieniem ciągle jest, wręcz po tym, co lekarka widziała stwierdziła że dziecko będzie "roślinką" ale cudowni lekarze przez półtorej tygodnia nei wzięli pod uwagę serca i że niewydolność oddechowa stąd się wzięła... szkoda gadać. Także jak mi zacznie mówić to wielki kamień z serca mi spadnie, bo to że rozumie to wiem, a geniuszem być nie musi, byle sobie w życiu poradziła. Gorzej że czeka ją jeszcze co najmniej jedna operacja a w niedalekiej przyszłości mamy wizję balonikowania, no chyba że tętnice się nam poszerzą, bo od operacji lekko się poszerzyły co jest na plus, bo zawsze mogły się też zwęzić. No AGGA siły życzę, chociaż nawet takie silne baby jak my dołek dopada ;(, czasami trzeba upaść aby się podnieść i być silniejszą :*
captain.jmw
Sun, 04 Dec 2011 - 21:52
Dziewczynki, ponownie dziękuję za wszystkie ciepłe słowa.
W czwartek pojechałam na spotkanie grupy wsparcia wcześniaczych mam. Było i wesoło i smutno momentami, i łzy...
A w piątek była u nas Health Visitor, Wojtuś był zważony, pytała też czy jestem zadowolona z fizjoterapeutki, wspominała też, że w przyszłości Wojtuś może potrzebować pomocy logopedy oraz terapeuty zajęciowego. No i dobrze, jeśli trzeba będzie to ja bardzo proszę
OOO Aga to Wojtuś jest o pół kilo lżejszy od Kamilki, u nas waga 7400 gram, a napisz co ci mały zjada?? u nas dzień wygląda tak: 8 rano - 140 ml mleka z kleikiem ryżowym 11 rano - Danonek ten duży (chyba 80 gram) 13/14 (zależy jak wstanie) - max 190 gram kaszki manny/twarożku z owocami/kaszki wielozbożowej/sinlac 15/16 - obiadek od 130 gram do 190 gram (zależy jak jej się chce) 18 - Monte/jogurt/kisiel 22 - 140 ml mleka z sinlacem mało pije bo około 100 ml herbatki Wiem, że co do Danonków i Monte są różne opinie ale Kamili to podchodzi a nic się po tym nie dzieje więc daje jej. Poza tym, to takie najbardziej aktualne menu bo coś często muszę je modyfikować ale póki co to zdaje się być trafione - tfu, tfu. Przybiera teraz średnio od 100 do 120 gram na tydzień
My już jesteśmy pod opieką logopedy i psychologa. O terapeucie zajęciowym nie słyszałam, nikt nic nie mówił nam, a po co on? ;d \ Shot at 2011-11-27
captain.jmw
Fri, 09 Dec 2011 - 00:04
Wojtusia jedzenie wygląda mniej więcej tak:
około 8, 8.30 do 180 ml gęstej kaszki (malinowa, 5 owoców) na mleku dla wcześniaków, je łyżeczką, wypić nie wypije, musi być gęsta ale nie za gęsta;) 11.00 125 gr owocków ze słoiczka (jabłko, gruszka, malina, jagoda, mieszane ze sobą przeróżnie, lub jeden smak, zależy) 13.30, 14 250 gr obiadku ze słoiczka, są to dwa słoiczki po 125gr z 4-6m bo te powyżej 6m to mu grudki nie pasowały 16.30, 17 125gr lub 165gr albo czystej kaszki ryżowej albo jakiegoś kleiczku (też słoiczki) albo z jakimś jednym owocem 19.30, 20 180ml gestek kaszki, (obecnie śliwkowa) innej niż rano ale tak samo gęstej i na tym samym mleczku
W ciągu dnia do 3 chrupków kukurydziannych, czasem biszkopta (ale bardziej się boję), pić pije malusieńko, pije albo wodę albo lekka herbatkę rumiankową.
edit: przybiera chyba tak jak Kamilka, około pół kilograma na miesiąc. Jak miał refluks to wręcz spadł, najmniej przybrał 100 gram na miesiąc a najwięcej 650gr.
magda.
Sat, 10 Dec 2011 - 21:27
dziewczyny jesteście wspaniałe! a wasze dzieci to CUDA i skarby największe od Boga
captain.jmw
Wed, 21 Dec 2011 - 00:51
W zeszłym tygodniu Wojtuś miał gorączkę 3 dni a potem 2 dni katar, nawet jeździliśmy do szpitala ale osłuchowo był czysty i badanie moczu też wyszło dobrze. Wojtuś przybiera na wadze w swoim tempie ale przybiera, posadzony chwilkę usiedzi ale leci na boki jednak bardzo, najchętnie to by stał na nóżkach w sensie wiadmo, stópkach, podtrzymywany pod paszkami. I wtedy dawaj, hoopa, hoopa Dostał w końcu większą wanienkę, ach jaki był szczęśliwy!
Aga jaki on przeslodki jest do schrupania poprostu
Przeczytalam Twoja historie jest niesamowita Ty jestes niesamowita tak wiele przeszliscie....chyle czola.
Agnes-3
Wed, 21 Dec 2011 - 20:23
Aga on jest...po prostu boski
captain.jmw
Fri, 23 Dec 2011 - 09:01
Dzięki dziewczyny a jakbyście wczoraj widziały jak się Wojtuś rzucił na ciastko czekoladowe, które jadłam! On siedział obok mnie i normalnie tak się wyrwał z rączkami dwa razy, że prawie mi to ciasto wyrwał Oczywiście dostał swojego biszkopta ale jak mierzył wzrokiem, że to jednak co innego
dankin-82
Fri, 23 Dec 2011 - 14:05
Takie historie cieszą najbardziej o całej reszcie się z czasem zapomina, troszkę to przycicha
Naprawdę fajne masz to chłopaczysko, wogóle nie widac po nim że tyle przeszedł no i spory kawał chłopa masz, cudowności
moja taka stara a waży 11,5 kg więc wy jesteście na dobrej drodze do "klocuszka "
dankin-82
Fri, 23 Dec 2011 - 14:19
tak jeszcze tego samodzielnego siadania/siedzenia, to jest tendencja (przynajmniej w moim odczuciu) że dzieci zdrowe wolniej nabywają tych umiejętności, więc spokojnie bez stresu
u mojego brata, synek urodzony o czasie ale duży okropnie był,po drodze kilka historii i nikt nie zrobił cc i młody porażenie miał; teraz młodzian prawie 3 latka i zaczyna stawac na nóżki ale ciężka praca rodziców i rehabilitacja, siadł bardzo późno ale udało mu się i tylko patrzec jak zacznie biegac, zresztą jak Wasze dzieciaczki.... nim się obejrzycie pójdzie to to do przedszkola, szkoły, dorośnie ....
w sumie nasza historia była ciążowo przeokropna, to co musiałam przejśc by wogóle życ i do tego walka o maleńką którą inteligenty lekarz chciał usuwac w 10tc; potem po przyjściu na świat było przez dłuższą chwilkę niespokojnie ale bez większych przygód; na pewno nie to co musiałyście Wy przejśc ze swoimi maluszkami ehhh mnie tylko bolało i do tej pory jakoś boli że mała nie dostała ani jednaj kropli mojego mleka no ale teraz bryka i pyskuje mi to i daje ogrom radości
vabien23
Thu, 29 Dec 2011 - 12:04
No to ja się pochwalę, Kamilka od 13 grudnia samodzielnie siada, teraz czekamy na raczkowanie ale póki co nie garnie się do tego. Ze złych wiadomości to waga nam stanęła w miejscu a dokładnie na 7,5 kg, nie je najgorzej ale też bez rewelacji, wg mnie powinna cośik przybierać, no ale w tym samym czasie co sama usiadła zaczął się pierwszy ząbek wybijać no i od tej pory robi dużo kupek więc hmm może to dlatego, zakupiłam FANTOMLAT może pomoże, aby te 100 gram na tydzień
captain.jmw
Thu, 29 Dec 2011 - 12:47
Brawo dla Kamilki!! Super sobie radzi, dzielna dziewczynka
Kate_K
Fri, 30 Dec 2011 - 10:46
mój synek zaczał wreszcie główkę trzymać i zabawki sam w rączki bierze. Poza tym usmiecha się non stop, budzi się i od razu rogal na buźce:)
Wzruszyłam się bardzo, bo w tym roku WOŚP gra dla wcześniaków....
captain.jmw
Fri, 30 Dec 2011 - 15:10
Brawo i dla dzielnego Wiktorka!! Właśnie zamierzam wylicytować coś na orkiestrę z tego tytułu. Na innym forum kilka mam opowiadało, że ich dzieciaczki leżały w inkubatorach albo korzystały ze sprzętu z serduszkiem z orkiestry (drugi raz jest dla wcześniaków)
Panie Jurku, nie zdaje Pan sobie chyba nawet sprawy ile tzw "watpliwych sukcesów medycyny" (tak określa się skrajne wcześniaki, brr) Pan uratował, poprawił jakość ich startu i życia. Piszę i kasuję bo nie znajduję odpowiednich słów wdzięczności. (Choć osobiście rodziłam w UK)
vabien23
Fri, 30 Dec 2011 - 21:38
Kamila obskoczyła 4 szpitale i każdy, dosłownie każdy był wyposażony w szpęt WOŚP albo Fundacji Polsat lub TVN... dopiero zaczęłam doceniać ich działalność, nie wiem i nawet nie chce wiedzieć co byłoby z tymi dzieciakami jakby nie takie działania.
captain.jmw
Tue, 03 Jan 2012 - 18:10
No to Wojtuś jest w szpitalu. Nie jest to na szczęście zapalenie płuc ani oskrzeli a tzw. bronchiolitis, wywołane wirusem. Ma pełno wydzieliny i strasznie kaszle. Jest na wąsach tlenowych. Mąż z nim jest bo też jestem chora i to pierońsko.
captain.jmw
Tue, 03 Jan 2012 - 19:04
Wojtek ma rsv. Powtórka z rozrywki nas czeka. Dziś kończy rok.
Agnes-3
Tue, 03 Jan 2012 - 19:21
Oj...bidulek Zdrowka dla Wojtunia i ty sie Aga kuruj.Przesylam cieplutkie mysli.
No i 100 lat dla naszego dzielnego Wojtusia
edit.dopisek
Kate_K
Tue, 03 Jan 2012 - 21:30
jejku biedny Wojtuś. Aga trzymaj się i życze Wojtusiowi zdrówka. Niech szybko wraca do domu. I z okazji pierwszych urodzin zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia.
Agulka 333
Sun, 08 Jan 2012 - 16:13
Agawhite wzruszająca historia i życzę Wojtusiowi dużo zdrowia. I wszystkiego najlepszego z okazji urodzinek.
vabien23
Sun, 15 Jan 2012 - 17:55
Jak WojtuÅ›? Co to jest rsv?
vabien23
Sun, 15 Jan 2012 - 17:55
Jak Wojtuś? Co to jest rsv? EDIT- doczytałam o rsv
captain.jmw
Sun, 15 Jan 2012 - 22:01
Jesteśmy juz w domku. 10 dni byliśmy w szpitalu... Co sie naużerałam z personelem to moje, praktycznie już na chamca poszłam do domu. Kilka dni było strasznie ciężkich, bałam się jak choinka:( Ale Wojtuś i tym razem pokazał na co go stać. Najpierw sam pozbył się sondy do karmienia a na drugi dzień wąsków tlenowych. Wojtuś wraca pomału do siebie, ja przyznam, że padnięta jestem strasznie. Rsv jest paskudnym wirusem, u wcześniaków nawet 37% śmiertelności, dlatego jak potwierdziła sie ta diagnoza to rozpłakałam sie w głos i nie mogłam się uspokoić. https://pl.wikipedia.org/wiki/Wirus_RSV https://wczesniaki.org.pl/tr_news.php?&...d=11&value= https://parenting.pl/portal/wirus-rsv
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.