Pani zaproponowała dzieciom, że niektóre z nich mogą już uczyć się liczyć za pomoca patyczków. Te zdolniesze, ofkors do grupy których nalezy i mój syn. Po skończonych zajeciach syn podszedł do nauczycielki wyjaśnić kwestie, która męczyła go przez wszystkie lekcje.
F - Proszę pani, a do czego nam potrzebne mają być te patyczki?
P - Do nauki lieczenia, Filipku.
F - A nie możemy w pamieci?
P - Na to jeszcze za wczesnie, patyczki pomogÄ… wam w pamieciowej nauce liczenia.
F - Proszę pani, ale chyba nie mozna kupić takiego dużego pudełka patyczków?
P - Można, Filipku. Patyczki są w każdym sklepie z przyborami szkolnymi.
F - Ale TAKIE duże?
P - Tak, takie duże.
F - Takie po milon patyczków? - zdziwienie Młodego osiągneło apogeum.
Zdziwienie pani takoż
P - Nie, nie po milion, tyle patyczków nie potrezbujecie.
F - Nieeee??? - adziwienie osiągneło punkt krytyczny - To po ILE?
P - Ooooo, zdecydowanie mniej. Na poczatku będziecie się uczyć dodawać i odejmować w zakresie dziesięciu - tłumaczy cierpliwie.
F - Serio? Tego trzeba się uczyć? To ja powiem mamie żeby mi nie kupowała tych patyczków. tylko dopiero wtedy, jak będzie trzeba po milon. Bo do milona sobie świetnie radzę.
P - NaprawdÄ™? - z niedowierzaniem
F - Nooo, na przykład mogę pani powiedzieć, ile to jest tysiąc pięćstet odjąć dwieście siedemdziesiat - chwali się Młody
P - Tak? To powiedz.
F - To proste.Tysiąc diweście trzydzieści.
Pani zdębiała
P - A jak to policzyłeś?
F - Normalnie, systemem dziesiÄ…tkowym.
Rozmowę z synem powtorzyła mi pani, pytając, czy on faktycznie umie dodawqać i odejmować tak duże liczby. Niestety, odpowiedzi nie znam. W domu takimi nie operuje, choć faktycznie, czasami pomaga coś szybko dodać najstarszej siostrze