To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Pielęgniarka.......ściślej:oddział dziecięcy

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

milutka
Wiem, że bardzo dużo z Was nie miało do czynienia z tytułową bohaterką i życzę abyście nie musiały mieć, rzecz jasna w szpitalu. Ale kto nie miał do czynienia osobiście, też niech się wypowie jak sobie to wyobraża.

Już dawno chciałam Was o to zapytać, porozmawiać.


Niektórym z Was pewnie gdzieś obiło się o uszy, że mam siostrę pielęgniarkę. Na oddziale dziecięcym pracuje już od przeszło 17 lat, czyli tylko jak skończyła 23 lata zaczęła tam pracę.
Pewnie pomyślicie, że to normalne, że chwalę własną siostrę, bo to w końcu siostra, ale serio jest wspaniałą, miłą , ciepłą pielęgniarką (pracuje jeszcze u nas w ośrodku zdrowia i tylko do niej chcą przychodzić na szczepienia, pobieranie krwi, zastrzyki) Jednym zdaniem, jestem z niej dumna icon_smile.gif

Ale to nie o niej temat, tylko ogólnie o pielęgniarkach na oddziale dziecięcym. Bo mnie bardzo interesuje Wasze zdanie na ten temat.
A więc mam parę pytań:
Według Was, kim jest "dziecięca" pielęgniarka?
Jakie ma obowiązki w pracy ?(dotyczy dniówki i nocki)
Jakie macie doświadczenia z takimi pielęgniarkami? (te dobre i złe)

W ogóle nie wiem czy słyszałyście, że od 1 stycznia pielęgniarki i położne mają takie same prawa jak funkcjonariusz publiczny. Ja się bardzo z tego cieszę, ale moja siostra obawia się, że niektóre jej koleżanki po fachu, mogą za bardzo to wykorzystywać.

grzałka
ale ten "funkcjonariusz publiczny" jest głównie po to, żeby pacjenci się nie mogli na pielęgniarkach bezkarnie wyżywać- niestety, pielęgniarki są pierwszą linią frontu w kontakcie z pacjentami i bardzo często właśnie na nich wyładowywane są frustracje
milutka
CYTAT(grzałka @ Mon, 23 Jan 2012 - 15:51) *
ale ten "funkcjonariusz publiczny" jest głównie po to, żeby pacjenci się nie mogli na pielęgniarkach bezkarnie wyżywać- niestety, pielęgniarki są pierwszą linią frontu w kontakcie z pacjentami i bardzo często właśnie na nich wyładowywane są frustracje

Wiem icon_smile.gif ale siostra mówiła, że powiedzmy tylko krzywo spojrzy rodzic na pielęgniarkę a ta już zgłosi to icon_wink.gif


Dwa miesiące temu moja siostra, jej koleżanki i lekarze reanimowali dziecko przez prawie godzinę, bardzo walczyli o życie chłopczyka, cały czas do niego mówiły "kubusiu walcz, zacznij oddychać". Mimo, że tyle się już w życiu naoglądały umierających dzieci to nadal jest to przeżycie. Wychodzą na korytarz a tam nastoletni ojciec dziecka (który wcześnie nie przychodził w odwiedziny do małego, babcia miała prawo opieki) wyżył się na personelu, zaczął ich wyzywać na cały głos na korytarzu w nocy.
I wiecie co, poszli do dziecka na 5 minut i wyszli. To moja siostra go umyła, przebrała w czyste śpioszki i chwilę przy nim posiedziała. Ale wydzierać się to potrafił i obrażać.
lornetka
Milutka nie jest to łatwy temat, bo każda ze stron czy to pielęgniarki czy rodzice mogą mieć niemiłe wspomnienia.
Jasne, że na swojej drodze spotkałam fajne pielęgniarki, ale i złe wspomnienia też mam.
Tak samo napatrzyłam się na zostawione w szpitalach dzieci, których nikt nie odwiedzał...
milutka
CYTAT(Aguutka @ Mon, 23 Jan 2012 - 16:18) *
Milutka nie jest to łatwy temat, bo każda ze stron czy to pielęgniarki czy rodzice mogą mieć niemiłe wspomnienia.
Jasne, że na swojej drodze spotkałam fajne pielęgniarki, ale i złe wspomnienia też mam.
Tak samo napatrzyłam się na zostawione w szpitalach dzieci, których nikt nie odwiedzał...

Oj tak, dzieci zostawiane same to przykry widok icon_sad.gif Ostatnio siostra walczyła do 5 rano z usypianiem 4 miesięcznej dziewczynki, co ją ululała w wózku, bo tylko tak zasypia, to się budziła, a akurat miała ciężką nockę na onkologii, musiała chodzić do małych pacjentów. A mama tego dziecka ponoć musiała iść do domu, bo w domu został sam ojciec z kilkuletnim dzieckiem a ma ten ojciec rękę w gipsie.

Aguutka, wiem, że to ciężki temat, że różne wspomnienia są.

Moja siostra, było to z 8 lat temu, dostała ochrzan od swojej przełożonej, że co z niej za matka, że doprowadziła do tego, że jej dziecko wylądowało w szpitalu, miała wtedy jelitówkę i się odwodniła lekko.
Choco.
Twoja siostra musiała usypiać takiego maluszka? W szpitalu, w którym ja byłam rodzice mają obowiązek być z dzieckiem bodajże do 3 lat całą dobę. Kiedy leżał tam mój chrześniak (wówczas dwulatek) zmieniałam się z kuzynką, bo ona była ciężarna (już na końcówce) a mąż pracował i był w domu z drugim dzieckiem więc ciężko było im się zmieniać. Generalnie wspomnienia mam dobre, pielęgniarki zajmowały się opieką medyczną, roznosiły posiłki i butelki z mlekiem. Porządek utrzymywały panie sprzątające, one też zmieniały pościel. Rodzice dbali o higenę dziecka i sprawowali nad nim opiekę. Zapamiętałam je jako oddane i ciężko pracujące osoby, no i bardzo cierpliwe- bo niektórych przedziwnych ludzi z wiecznymi pretensjami do świata, ja ich miejscu bym ubiła, a one znosiły wszystko, uśmiechały się i były życzliwe. Z mojej strony szacun icon_smile.gif
~Luna~
W moim mieście są dwa szpitale, Wojewódzki i Miejski, przebywałam z synkiem w obu.
W obu szpitalach, praca pielęgniarek, ogranicza się do mierzenia temperatury dzieciom automatycznym termometrem, roznoszenia leków i pobierania krwi.
Całą resztę, wykonują rodzice przebywający z dziećmi w szpitalu.
Mariola***

CYTAT
W szpitalu, w którym ja byłam rodzice mają obowiązek być z dzieckiem bodajże do 3 lat całą dobę.


Mają takie prawo....a potem lekarz potrafi do rodzica powiedzieć, że nie pilnował go 24 na dobę czy był obecny przy dziecku i tym sposobem nie wypisał mi usprawiedliwienia do pracy. A niestety jako nauczyciel nie mam prawa poprosić o urlop. Pracuję pół roku po 3 godziny dziennie i nic mi więcej się nie należy 08.gif Z bezpłatnym miałam nawet problem.
Silije
QUOTE(Choco. @ Mon, 23 Jan 2012 - 19:24) *
Twoja siostra musiała usypiać takiego maluszka? W szpitalu, w którym ja byłam rodzice mają obowiązek być z dzieckiem bodajże do 3 lat całą dobę.


Hmmm. No to może w Pile też taki obowiązek wprowadzili, bo moja mama, która jest pielęgniarką środowiskową mówiła, że w zeszłym tygodniu godzinami siedziała w domu u matki trzyletniej dziewczynki, która miała obturacyjne zapalenie dolnych dróg oddechowych i dusiła się mimo leków wziewnych, zastrzyków. Była tak niedotleniona, że podsypiała stale, siniała.
Ta dziewczynka powinna być zdecydowanie w szpitalu, ale jej matka miała jeszcze dziecko półtoraroczne, karmione piersią, sama je wychowywała. Jak to wtedy pogodzić co?
milutka
CYTAT(Choco. @ Mon, 23 Jan 2012 - 19:24) *
Twoja siostra musiała usypiać takiego maluszka? W szpitalu, w którym ja byłam rodzice mają obowiązek być z dzieckiem bodajże do 3 lat całą dobę. Kiedy leżał tam mój chrześniak (wówczas dwulatek) zmieniałam się z kuzynką, bo ona była ciężarna (już na końcówce) a mąż pracował i był w domu z drugim dzieckiem więc ciężko było im się zmieniać. Generalnie wspomnienia mam dobre, pielęgniarki zajmowały się opieką medyczną, roznosiły posiłki i butelki z mlekiem. Porządek utrzymywały panie sprzątające, one też zmieniały pościel. Rodzice dbali o higenę dziecka i sprawowali nad nim opiekę. Zapamiętałam je jako oddane i ciężko pracujące osoby, no i bardzo cierpliwe- bo niektórych przedziwnych ludzi z wiecznymi pretensjami do świata, ja ich miejscu bym ubiła, a one znosiły wszystko, uśmiechały się i były życzliwe. Z mojej strony szacun icon_smile.gif


Nie ma takiego obowiązku rodzic i bardzo szkoda. Matka tego dziecka jeszcze na odchodne powiedziała, że mała zasypia w wózku icon_wink.gif Generalnie pielęgniarki nie muszą zajmować się dziećmi, ale kto by się nie zlitował nad takim maleństwem, które w łóżeczku płakało.

U nas posiłki i mleko roznoszą salowe. Pamiętam jak siostra opowiadała, jak była na nocce i zadzwonił alarm z pokoju o 4 rano. Pobiegła tam jej koleżanka, wchodzi a tam ojciec leży zaspany na łóżku, wyciąga rękę z butelką i mówi "siostro, proszę o mleko" 37.gif

Ja czasami obserwuję pielęgniarki w pracy, kiedyś nawet często byłam u siostry na oddziale, podziwiam je. Moja siostra też nie tylko robi zastrzyki itp, ale siedziała raz przy umierającym 8 latku, trzymała go za rękę i czekała aż odejdzie, bo matka nie miała odwagi.
milutka
CYTAT(Silije @ Mon, 23 Jan 2012 - 19:59) *
Hmmm. No to może w Pile też taki obowiązek wprowadzili, bo moja mama, która jest pielęgniarką środowiskową mówiła, że w zeszłym tygodniu godzinami siedziała w domu u matki trzyletniej dziewczynki, która miała obturacyjne zapalenie dolnych dróg oddechowych i dusiła się mimo leków wziewnych, zastrzyków. Była tak niedotleniona, że podsypiała stale, siniała.
Ta dziewczynka powinna być zdecydowanie w szpitalu, ale jej matka miała jeszcze dziecko półtoraroczne, karmione piersią, sama je wychowywała. Jak to wtedy pogodzić co?


ciężko pogodzić, ale tutaj bardziej chodzi rodziców, którzy naprawdę mogą zostać z tym dzieckiem, ale nie chcą.
Mi
Raz (dzięki Bogu) byłam w szpitalu dziecięcym z Miłoszem po operacji. Pielęgniarki były dość oschłe i przekazywały minimum informacji.
Ale pamiętam jak jedna z nich z czułością kąpała noworodka, którego matka nie mogła być przy nim icon_smile.gif Widziałam też jak z wielkim wyczuciem pocieszały rodziców po usłyszeniu diagnozy icon_sad.gif
Ten oddział nauczył mnie wiele pokory, psychicznie odchorowałam tam pobyt...
Asieniek
Leżałam z dziećmi na wielu oddziałach, w kilku szpitalach na Śląsku, łacznie z tym najbardziej renomowanym. I niestety ze smutkiem zauważyłam, że im większa renoma szpitala i "cięższy" oddział, tym większa rutyna, zobojętnienie i - niestety - nawet złośliwość i zła wola pielęgniarek. Najjaskrawszym przykładem było odmawianie mojej córce morfiny po operacji onkologicznej, pomimo zapisu w karcie o konieczności regularnego, kilkudniowego podawania, bo "po takiej operacji musi boleć", "przesadza, na pewno aż tak nie boli", "już wystarczy tej morfiny, zaparcia będzie miała". Oczywiście były też anioły w białych fartuchach, jednak jedna zła pielęgniarka potrafi zatrzeć dobre wspomnienia o 10 dobrych.
Do szału doprowadza mnie zwracanie się do mnie personelu medycznego per "mama". Kiedyś odpowiedziałam lekarzowi, że - choć żałuję, bo miło by było miec takiego syna - to jednak jego mamą nie jestem. Miałam przerąbane do końca pobytu :/
Choco.
Silije- wiadomo, że sytuacje są różne. Sama opisałam właśnie taką, kiedy zastępowałam rodziców chorego dziecka. Nie wiem, jakby to u nas wyglądało jeśli któreś z moich dzieci wylądowałoby w szpitalu. O ile Michał bez problemu zostałby z babcią czy nawet którąś z moich koleżanek to Maciek- za nic, on akceptuje tylko mnie, tatę-toleruje. Niemniej myślę, że rolą pielęgniarki jest pomoc medyczna, zwykle i tak mają ręce pełne roboty a dziecku, w odzyskiwaniu zdrowia obecność i bliskość rodzica bardzo pomaga. I tak, jak napisała milutka- wielu jest takich rodziców, którzy mają możliwości zostać z dzieckiem, ale zwyczajnie im się nie chce.
agnese
nie wiem jak jest w innych szpitalach, ale jak trafiłam z moim wtedy 15 miesiecznym synkiem do szpitala zakaźnego (oddział dziecięcy oczywiście) to za swój pobyt musiałam za płacić a nawet miałam wybór łózko z wyżywieniem lub leżak ( takie coś składane z materacem) 37.gif - do sali obok trafiła młodziutka dziewczyna i jej nie było stać nawet na wykupienie tego leżaka 32.gif i dziecko (ok roczne) zostawało na noc samo, na szczęście pielęgniarki wykazały sie troskliwością

a czego oczekuje od pielęgniarki:
- życzliwości - pobyt z dzieckiem w szpitalu jest dla każdego trudny
- tłumaczenia co będzie się dziecku robiło i jaki lek właśnie ma zamiar podać
- odpowiadania na pytania
- podejścia do dzieci ... o ile łatwiej będzie pacjent współpracował :)nawet zapytanie o imie juz jest pewnym przełamaniem lodów
mari_emzet
CYTAT(agnese @ Wed, 25 Jan 2012 - 03:24) *
nie wiem jak jest w innych szpitalach, ale jak trafiłam z moim wtedy 15 miesiecznym synkiem do szpitala zakaźnego (oddział dziecięcy oczywiście) to za swój pobyt musiałam za płacić a nawet miałam wybór łózko z wyżywieniem lub leżak ( takie coś składane z materacem) 37.gif - do sali obok trafiła młodziutka dziewczyna i jej nie było stać nawet na wykupienie tego leżaka 32.gif i dziecko (ok roczne) zostawało na noc samo, na szczęście pielęgniarki wykazały sie troskliwością

a czego oczekuje od pielęgniarki:
- życzliwości - pobyt z dzieckiem w szpitalu jest dla każdego trudny
- tłumaczenia co będzie się dziecku robiło i jaki lek właśnie ma zamiar podać
- odpowiadania na pytania
- podejścia do dzieci ... o ile łatwiej będzie pacjent współpracował :)nawet zapytanie o imie juz jest pewnym przełamaniem lodów


U nas w Szczecinie, w jednym ze szpitali też płaci się za pobyt z dzieckiem. Nie wiem, czy w innych też. I nie ważne, czy dziecko ma kilka tygodni, czy kilka lat! 2 lata temu moje dziecko trafiło z jelitówką i odwodnieniem do szpitala. Za dobę musiałam płacić 25zł (o ile dobrze pamiętam). W październiku '11r moja kuzynka musiała 3 dni być ze swoją 2 tygodniową córeczką na oddziale, tym samym co ja byłam, za dobę płaciła 35zł! Ja leżałam na szpitalnym łóżku, moje dziecko miało spać w metalowym szpitalnym łóżeczku, skrzypiącym, rozjeżdżającym się. Warunki może nie najgorsze, ale moja kuzynka miała salę dwuosobową, drewniane łóżeczko dla dziecka, drewniane łóżko dla siebie. Dowiedziałam się od jednej mamy, będącej w tej samej sali co ja byłam, że płaci te same pieniądze, czyli 35zł. Nie każdego rodzica stać na taki wydatek. Wiem, że wiele z nas zrobiłaby wszystko, aby tylko być z dzieckiem, jakoś te pieniądze byśmy zdobyły. Ale jest też naprawdę wiele rodzin, którym jest strasznie ciężko, rodziny wielodzietne, gdzie jedno dziecko w szpitalu leży, a co z resztą? Jak nikt nie może dziećmi się zająć, a na dodatek szpital jest w innym mieście np? Nie myślmy o tych rodzicach, którzy zostawiają swoje dzieci, że są gorsi. Niektórzy są, zgadza się. A wielu z nich nie ma po prostu wyjścia.

Doświadczenia z pielęgniarkami różne mieliśmy. W trakcie pobytu w szpitalu była jedna, jedna jedyna MIŁA pani. Przez 3 doby co tam byliśmy przewinęło się ich kilka. A tej pani nie zapomnę. Była ciepła, uśmiechnięta. Zawsze odpowiadała na pytania, zawsze chwilę pogadała do dzieci. Do mojego dziecka kilka razy w nocy zaglądała, sprawdzała jak kroplówka, czy nie ma temperatury. Pytała, czy mi coś się dzieje, jak się czuję, czy coś potrzeba. Rano jak kończyła zmianę zrobiła mi kawę, pożegnała się.
Tego oczekuję od pielęgniarki (nie tego, żeby kawę robiła oczywiście). Odrobiny zainteresowania, i ciepła. Plus tego co agnese napisała.
renata19750702
Ja niestety trochę czasu spędziłam na oddziałach dziecięcych, ze względu na refluks, z którym urodził się mój Jaśko (część badań, była na tyle ingerencyjna, że trzeba było zostać z dzieckiem na obserwacji. Część z tych badań po kolejnym roku leczenia trzeba było powtórzyć). Oprócz tego w tamtym roku spędziliśmy 2 tygodnie w szpitalu z atypowym zapaleniem płuc.
Po tych doświadczeniach śmiało mogę powiedzieć, że od pielęgniarek nie oczekiwałam niczego, poza tym, czym same się wykazywały podczas swojej pracy.
Oprócz standardowego mierzenia temperatury dzieciom, roznoszenia leków i pobierania krwi do badań pielęgniarki kilkakrotnie w ciągu doby dopytywały się o samopoczucie małych pacjentów, zaglądały nawet w nocy(dyskretnie), by sprawdzić, czy wszystko OK, zajmowały się też maleńkimi dziećmi, przy których nie było rodziców. W moim mieście na oddziale dziecięcym nie ma problemu z przebywaniem 24 godziny na dobę z chorym dzieckiem, choć oczywiście nie jest to obowiązkowe. Za pobyt z dzieckiem się nie płaci. Jedyne co, to trzeba sobie zorganizować posiłki (u nas piętro niżej jest stołówka z całkiem niezłym jedzeniem - lekarze też tam chodzą na obiady).
Natomiast wiele do życzenia pozostawiają rodzice dzieciaków i inni krewni, którzy ich odwiedzają. Przychodzą tłumnie, często sami z jakąś widoczną infekcją. Dzieckiem zajmują się 15 minut, po czym rozpoczynają długie debaty między sobą, na różne tematy. Przeganiani przez pielęgniarki lub lekarzy powołujących się na regulamin oddziały reagują hasłem, że już idą... i debatują dalej. Widziałam też, jak rodzice 3-tygodniowego dziecka przychodzili do niego na 2 godzinie dziennie (obydwoje jednocześnie) i nawet na chwilę nie podnosili go z łóżeczka. Wizytę rozpoczynali od zagotowania wody w czajniku na kawę. To pielęgniarka latała (w nocy też), karmiła i przewijała to maleństwo.
agabr
Mam fatalne doswiadczenia i fatalna opinie .Oczekuje , ze nie beda do mnie mowily per mama. Nie jestem mama tych Pan . Nigdy nie spotkalam sie, zeby lekarze w mojej obecnosci dyskutowali o kolorze pazurow i imieninach u Bozenki .Zaden lekarz nigdy nie instruowal mnie jak mam postepowac z dzieckiem (w sensie wychowawczym, pielegniarki i owszem przytajac exempla z blizszej i dalszej rodziny .Ostatnio zdarzylo mi sie spedzic dobe z mlodym na chirurgii i bylam zniesmaczona poziomem kultury osobistej , jezyka .Pytanie do mnie w obecnosci zupelnie swiadomego mojego prawie dziesiecioletniego syna "sikal?"itd.Przyczym niegdy nie spotkalam sie , zeby jakikolwiek lekarz mowil do mnie w trzeciej osobie , traktowal protekcjonalnie albo przekraczal granice.b
szczurki2
W ogóle nie wiem czy słyszałyście, że od 1 stycznia pielęgniarki i położne mają takie same prawa jak funkcjonariusz publiczny. Ja się bardzo z tego cieszę, ale moja siostra obawia się, że niektóre jej koleżanki po fachu, mogą za bardzo to wykorzystywać.

Milutka masz jakiś odnośnik do ustawy która to gwarantuje? Pytam bo pierwsze słyszę , a u mnie wporadni nic nam nie mówili.
anetadr
CYTAT(szczurki2 @ Wed, 25 Jan 2012 - 17:10) *
W ogóle nie wiem czy słyszałyście, że od 1 stycznia pielęgniarki i położne mają takie same prawa jak funkcjonariusz publiczny. Ja się bardzo z tego cieszę, ale moja siostra obawia się, że niektóre jej koleżanki po fachu, mogą za bardzo to wykorzystywać.

Milutka masz jakiś odnośnik do ustawy która to gwarantuje? Pytam bo pierwsze słyszę , a u mnie wporadni nic nam nie mówili.


CYTAT
Art. 11. 1. Pielęgniarka i położna wykonują zawód z należytą starannością, zgodnie z zasadami etyki zawodowej, poszanowaniem praw pacjenta, dbałością o jego bezpieczeństwo, wykorzystując wskazania aktualnej wiedzy medycznej.
2. Pielęgniarka i położna podczas i w związku z wykonywaniem czynności polegających na udzielaniu świadczeń zdrowotnych, o których mowa w art. 4 ust. 1 pkt 1-5 i art. 5 ust. 1 pkt 1-9, korzystają z ochrony przewidzianej dla funkcjonariuszy publicznych na zasadach określonych w ustawie z dnia 6 czerwca 1997 r. - Kodeks karny (Dz. U. Nr 88, poz. 553, z późn. zm.6)).


USTAWA z dnia 15 lipca 2011 r. o zawodach pielęgniarki i położnej (Dz. U. z dnia 23 sierpnia 2011 r.).

Aneta
milutka
CYTAT(szczurki2 @ Wed, 25 Jan 2012 - 16:10) *
W ogóle nie wiem czy słyszałyście, że od 1 stycznia pielęgniarki i położne mają takie same prawa jak funkcjonariusz publiczny. Ja się bardzo z tego cieszę, ale moja siostra obawia się, że niektóre jej koleżanki po fachu, mogą za bardzo to wykorzystywać.

Milutka masz jakiś odnośnik do ustawy która to gwarantuje? Pytam bo pierwsze słyszę , a u mnie wporadni nic nam nie mówili.


prosze icon_smile.gif
https://www.rp.pl/artykul/215018,785343.html


Dziewczyny u nas w szpitalu płac się bodajże 17zł za dobę, nie ma w tym jedzenia. A matka z dzieckiem , które nie ukończyło jeszcze 6 miesięcy jest z dzieckiem za darmo.

Ja takie matki rozumiem, co nie mają wyjścia i muszą zostawić dziecko same w szpitalu, ale uwierzcie , że jest masa rodziców co z wygody nie zostaje z dzieckiem.

I mnie zaintrygowałyście tym per mama, muszę się spytać siostry jak się zwraca do matek icon_wink.gif
Macio
CYTAT(agabr @ Wed, 25 Jan 2012 - 13:21) *
Mam fatalne doswiadczenia i fatalna opinie .Oczekuje , ze nie beda do mnie mowily per mama. Nie jestem mama tych Pan . Nigdy nie spotkalam sie, zeby lekarze w mojej obecnosci dyskutowali o kolorze pazurow i imieninach u Bozenki .Zaden lekarz nigdy nie instruowal mnie jak mam postepowac z dzieckiem (w sensie wychowawczym, pielegniarki i owszem przytajac exempla z blizszej i dalszej rodziny .Ostatnio zdarzylo mi sie spedzic dobe z mlodym na chirurgii i bylam zniesmaczona poziomem kultury osobistej , jezyka .Pytanie do mnie w obecnosci zupelnie swiadomego mojego prawie dziesiecioletniego syna "sikal?"itd.Przyczym niegdy nie spotkalam sie , zeby jakikolwiek lekarz mowil do mnie w trzeciej osobie , traktowal protekcjonalnie albo przekraczal granice.b



Takie mam niestety odczucia. Mimo, że byłam z Olkiem rok temu to podobnie się czułam. "Niech mama się kładzie to i dziecko zaśnie", "Tata niech już idzie bo przeszkadza" (w izolatce przeszkadza nadmienię).
gosiagosia
CYTAT
Dziewczyny u nas w szpitalu płac się bodajże 17zł za dobę, nie ma w tym jedzenia. A matka z dzieckiem , które nie ukończyło jeszcze 6 miesięcy jest z dzieckiem za darmo.


w olsztynie bylo 15zl o ile pamietam za dobe. nikt mi nic nie mowil co mam robic, bo pielegniarki rzadko przychodzily. mierzenie temp bylo, cisnienia i obchod raz dziennie.

w lodzi spac nie mozna bylo, pewnie dlatego ze nie bylo miejsca na salach. jak dziecko mocno plakalo w nocy, to wzywali matke telefonicznie, ale wzywali tylko ta, ktora karmila piersia, bo tylko to dziecko nie chcialo sie uspokoic 29.gif

teraz jedziemy na inny oddzial i sa tam i izolatki i boksy, ale rezerwacji nie ma, wiec jak bedzie wolne to sie zalapie, mam nadzieje.

a pielegniarki....zalezy z jakiego oddzialu. jesli mowimy o typowym oddziale dzieciecym, to wiem tyle, ze chyba maja za duzo pracy papierkowej, bo nawet przy malej ilosci pacjentow nie poczulam z ich strony zadnego zainteresowania. tak bylo w olsztynie.

natomiast w lodzi obecnosc matki byla bardzo mile widziana, bo odciazala pielegniarki. ich bylo na kch na dyzurze moze z 4 max a dzieci ok 20stu. to nie byly dzieci, ktore dalo sie normalnie nakarmic, bo kamienie to czesto bylo meka i trwalo bardzo dlugo. jakby tak dawaly ciagle sonde z braku czasu na inne karmienie, to dziecko mogloby lezec w szpitalu miesiacami. tamte pielegniarki robily swoja prace ok. chociaz czasem jak jakies urzadzenia pikaly a nikt nie przychodzil, to sciskalo za gardlo. no i czasem teksty niektorych tez najmilsze nie byly, chociaz ja nie zwracalam na to uwagi.

wychodze z zalozenia, ze pielegniarka ma dbac o pacjenta, a jak rodzic jest z dzieckiem, to zawsze moze podejsc i zapytac.

mi bardzo bylo zal dziecka zza szyby, ktorego matka nie przychodzila 2 dni. dziecko strasznie plakalo, bylo glodne, potrzebowalo przewiniecia a nikt nie przychodzil. po pielegniarki musiala chodzic ciagle matka innego dziecka z tego samego pokoju. mysle, ze to nie tak powinno byc.
ewela
Moja przygoda z oddziałem dziecięcym zaczeła się szybko....z wymiotami i mega sraczką....z dzieckiem przelewajacym się -w okresie oczekiwania na izbie przyjęć,na szanowną lekarkę- zły wynik gazometrii dziecka trzymalam w ręce....
To własnie pielęgniarka mnie wspierała i prosiła bym jeszcze chwile poczekala.Czas oczekiwania 2godziny

Pozniej było juz tylko lepiej.
Pielegniarki z duzym poczuciem humoru (no jakby na ziółkach były 29.gif ). Były na kazda prosbe,wezwanie. W nocy jak byla potrzeba posciel mi przebrała i nocnik umyła.

kiedy wyszłam ze szpitala z młodsza córką- nastepnego dnia wróciłam ze starsza- ale to juz była jazda karetką pogotowia.
Pielegniarki te same, miłe....ale jakos leków nie chciały dawac (bo lekarz miał tylko weekendowy dyzur i nie chciało mu się tuszu tracic)
W poniedziałek ,na obchodzie poinf o zaistniałej syt -ze probiotyki i smekta- towar defizytowo- weekendowy.Natychmiast przemiły ordynator i jego zona- w pelni zainteresowania zalecili co potrzeba. Przychodzili co chwilę....dosłownie co chwilę....

Ale sama opieka, opieka nad dzieckim, miłe słowa do dziecka i matki-to był dla mnie SZOK.
Mama prosze się polozyc obok dziecka....jak mama bedzie wypoczęta,dziecko spokojniejsze i szybciej wróci do zdrowia...i całe mnostwo miłych słow, wsparcia itp.

Na koniec pobytu starsza corka obdarowała lekarzy i pielęgniarki pięknymi laurkami. Jedna "wisi" w swietlicy, na oddziale.

Ale w szpitalu w miejscowosci obok- rodzice musieli podpisywac oswiadczenia- ze nie beda siedzieli na lozkach ,z dziecmi,...ze nie moga kozystac z toalet dla pacjentów...itp itd
Co jest najgorsze....ze im głupsze oswiadczenia tym głupsze pielegniarki-bo tego pilnowały.....kolezanka "uciekła" z dzieckiem po pierwszej dobie- przyjeto ją do mnie, do szpitala
szczurki2
CYTAT(milutka @ Wed, 25 Jan 2012 - 19:47) *
prosze icon_smile.gif
https://www.rp.pl/artykul/215018,785343.html
Dziewczyny u nas w szpitalu płac się bodajże 17zł za dobę, nie ma w tym jedzenia. A matka z dzieckiem , które nie ukończyło jeszcze 6 miesięcy jest z dzieckiem za darmo.

Ja takie matki rozumiem, co nie mają wyjścia i muszą zostawić dziecko same w szpitalu, ale uwierzcie , że jest masa rodziców co z wygody nie zostaje z dzieckiem.

I mnie zaintrygowałyście tym per mama, muszę się spytać siostry jak się zwraca do matek icon_wink.gif


Dzięki. Musze to dać kolezankom w pracy.
milutka
CYTAT(ewela @ Wed, 25 Jan 2012 - 22:22) *
Ale w szpitalu w miejscowosci obok- rodzice musieli podpisywac oswiadczenia- ze nie beda siedzieli na lozkach ,z dziecmi,...ze nie moga kozystac z toalet dla pacjentów...itp itd


masakra 37.gif


Mojej siostry to było szkoda, jak była na nocce i cały oddział dostał biegunki, one tylko 3 pielęgniarki (jednej nie chciało się ruszyć tyłka, bo stwierdziła, że papiery musi uzupełnić) na 3 pododdziały a dzieci i rodzice na przemian latali do toalety.
agnese
mi było mega żal i dziecka i tej mamy, bo on w szpitalu była od samego rana do późnego wieczora
ja bym sie zapożyczyła i została, ale mam świadomość ze nie kazdy ma taką opcję i to jest straszne, bo juz samo miejsce dla dziecka nie jest przyjemne a tu jeszcze bez kogos bliskiego

renata- ja anjbardziej poza "uwięzieniem" bo to szpital zakaźny to nie bardzo można było poza salę wychodzić miałam dość współlokatorki i jej gości - sala mała a u niej od rano czytaj od 8 do wieczora był mąż i mama - pal licho, ze tam byli ale oni nos stop gadali, a głownie narzekali na szpital debatując jak to u nich jest inaczej ( mieszkali za granicą)
AmiLa
My mielismy watpliwa przyjemnosc spedzenia z Laura 3 dni w szpitalu w Polsce jak miala 1,5roku.
Miala ostre zapalenie opryszczkowe jamy ustnej i gardla, a wiec nie chciala jesc ani pic i cierpiala strasznie.
za noc placilam 40 zl, choc spalysmy na jednym lozku.
Pielegniarki wiekszosc czasu byly zajete skubaniem slonecznika i plotkowaniem. Nie bardzo lubily, zeby im w tym przeszkadzac.
Przynosily na tacce leki, stawialy na stoliku i instruowaly "prosze podac dziecku".
Jak wieczorem poprosilismy o wanienke, zeby dziecko wykapac, zrobily mine niezbyt zadowolona, po czym wygrzebaly gdzies wanienke...peknieta.
Wody cieplej bylo brak wiec zapytalismy jak wykapac chore dziecko. Polecono nam zagotowac wode w czajniku i dolac do wanny!
Pielegniarki mowily ciagle tonem pouczajaco-karcacym w stylu "prosze nie spacerowac po korytarzu", "dziecko powinno zjesc zupe!" etc
Acha, po 2h drzemce jak corka sie obudzila przyszla pielegniarka, podlaczyla malej kroplowke i powiedziala, zeby dziecko lezalo spokojnie 5 godzin, bo tak dlugo ma leciec kroplowka...no coz z 1,5 roczniakiem, nawet chorym, to troche trudne zadanie
Byly oczywiscie mile pielegniarki, ale jak juz ktos napisal...pamieta sie niestety te beznadziejne:/(
basiaw
Mam pytanie czy Oddziałowa to też pielęgniarka ? i czy Zabiegowa to też pielęgniarka? Bo z nimi zawsze problemy miałam! Natomiast wszystkie Panie Pielęgniarki były wspaniałymi osobami, chociaż, pewnie jak każdy kto się obywa ze szpitalami, miały znieczulicę na niektóre wydarzenia, co mnie przy pierwszym pobycie szokowało, a przy kolejnym już wcale! Na chirurgii, gdzie najwięcej czasu spędzałam z Bartim, nocki były tak ciężkie, że te Pielęgniarki nie miały czasu się w ucho podrapać! Pompa za pompą piszczała i jeszcze karmienie, zmiana pieluch, leki, sondy itp. Bardzo ciężką pracę tam miały. Ale jak byłam na laryngologii z Kubą to pielęgniarka ani raz po zabiegu nie przyszła, całą noc spała. Dziwne to...
milutka
CYTAT(basiaw @ Thu, 26 Jan 2012 - 10:50) *
Mam pytanie czy Oddziałowa to też pielęgniarka ? i czy Zabiegowa to też pielęgniarka?


Tak, to są też pielęgniarki icon_smile.gif
Mafia
Byłam w dwóch szpitalach i dwa odmienne światy. W jednym płaciłam 20 zł za pobyt i miałam za to własne łóżko, byłam wręcz zachęcana by zostać z dzieckiem. Pielęgniarki co chwilę przychodziły, pytały jak się dziecko czuje po zabiegu. Były miłe, proponowały, że zabawią dziecko, jeśli się chce zejść zjeść itd.

W drugim szpitalu też płaciłam podobnie, ale tam płaciłam za siedzenie na krześle. Gdy się ktoś położył obok dziecka na łóżku czy usiadł już były krzyki. Ładowanie telefonu z prądu szpitala to po prostu dramat. Do tego zerowe zainteresowanie ze strony pielęgniarek, rodzice byli raczej niemile widziani. Było tam naprawdę okropnie. Jeść rodzicom w salach nie wolno było, korzystać z toalet oddziału też nie. Bar i dostępne toalety były trzy piętra niżej. 37.gif Mój syn nie chciał zostać nawet na sekundę sam, więc dopóki mnie ktoś nie zmienił nie mogłam nawet iść do toalety (dzieciom jednocześnie nie było wolno opuszczać oddziału). Przeżyłam to trzy razy i zawsze to był koszmar.

W obu przypadkach lekarze byli bardzo mili i kompetentni.
IzaS
A ja mam takie odczucie, że wygodniej się zrobiło pielęgniarkom od kiedy rodzice mogą być dziećmi. Patrząc na przykładzie naszego szpitala, wygodniej się zrobiło pielęgniarkom, od kiedy rodzina bardziej zajmuje się chorym. Zaliczyłam z dziećmi kilka szpitali, było różnie, ale oczekiwałam życzliwości, informacji i myślenia, troskliwości. Po tym jak mała zemdlała i zrobiła się sina po pobraniu krwi pielęgniarka przychodziła co chwilę, natomiast kiedy Arkowi podłączyła kroplówkę w zgięciu łokcia ( w nocy) i całą noc musiałam pilnować, żeby rączkę prosto trzymał to już nie było tak fajnie, bo pies z kulawą nogą do nas nie zajrzał. Bywało różnie.
Jak dla mnie rodzic ma prawo przebywać z dzieckiem w szpitalu, natomiast personel ma obowiązek opieki nad tym dzieckiem.
(O traktowaniu osób starszych mogłabym dużo napisać icon_sad.gif )
milutka
CYTAT(IzaS @ Thu, 26 Jan 2012 - 17:14) *
Jak dla mnie rodzic ma prawo przebywać z dzieckiem w szpitalu, natomiast personel ma obowiązek opieki nad tym dzieckiem.



Iza, ale obowiązek personel, czyli w stylu przygotować mleko, przewinąć, ululać? icon_wink.gif czy obowiązek, podać leki, zmierzyć temperaturę, sprawdzić stan ogólny dziecka?

edit: jeszcze chciałam napisać, że może by było lepiej gdyby więcej pielęgniarek było na dyżurze, bo takie 3 panie na oddziale jak mają się wyrobić jak akurat dwadzieścioro dzieci jest i w tym samym momencie trzeba się nimi zająć (zabiegi, inhalacje, lekarstwa)

Co do osób starszych to tak, przykre to jest jak są traktowani icon_sad.gif

Wracając do pielęgniarki na dziecięcym zapytałam się siostry i chyba większość z Was by jej nie polubiła, bo ona do niektórych mam mówi "niech mama/mamusia przytrzyma dziecko. Ale powiedziała, że nie do każdego tak się zwraca, że wie kiedy może tak powiedzieć, żeby nie urazić icon_wink.gif


Przez lata dużo historii słyszałam. Kiedyś przez głupotę koleżanki siostry by dziecku coś się stało, wpada ta koleżanka do sali z lekarstwem w strzykawce, ktoś ją woła na chwilę, wyszła mówiąc do matki "niech pani poda". Za parę sekund wraca i w ostatniej chwili krzyczy "co pani robi!" . Pielęgniarka mówiąc "niech pani poda", miała na myśli, że doustnie, a w strzykawce bo wygodniej, a matka już miała otwarty wenflon i szykowała się do wstrzyknięcia 37.gif

Mieli też przypadki, że matki spały z dziećmi w łóżku i dziecko spadło z łóżka.
IzaS
CYTAT(milutka @ Thu, 26 Jan 2012 - 20:11) *
Iza, ale obowiązek personel, czyli w stylu przygotować mleko, przewinąć, ululać? icon_wink.gif czy obowiązek, podać leki, zmierzyć temperaturę, sprawdzić stan ogólny dziecka?

Jeżeli nie ma rodziców - to tak, jedno i drugie, rodzic nie zawsze może, chociaż ja stawałam na głowie, żeby z dzieckiem być - (3dni przed komunią organizowaną w domu). Ale to ja, (bo do dziś pamiętam swoją traumę związaną z pobytami w szitalu jako dziecko) ale nie każdy ma taką możliwość. Jak dla mnie niedopuszczalne jest, żeby dzieckiem, które jest samo w szpitalu opiekowali się inni rodzice.
milutka
CYTAT(IzaS @ Thu, 26 Jan 2012 - 20:41) *
Jeżeli nie ma rodziców - to tak, jedno i drugie, rodzic nie zawsze może, chociaż ja stawałam na głowie, żeby z dzieckiem być - (3dni przed komunią organizowaną w domu). Ale to ja, (bo do dziś pamiętam swoją traumę związaną z pobytami w szitalu jako dziecko) ale nie każdy ma taką możliwość. Jak dla mnie niedopuszczalne jest, żeby dzieckiem, które jest samo w szpitalu opiekowali się inni rodzice.


aaaa no w tym przypadku masz rację icon_smile.gif

Jak miałam 8 lat, trafiłam pierwszy raz do szpitala do Poznania, na kardiologię, 120km od domu, bez odwiedzin rodziców przez 5 dni. Mama jak mnie zostawiała płakała i ja płakałam przez małą chwilkę icon_wink.gif zapoznałam koleżanki , czułam się jak na wakacjach i nie mogłam się doczekać kiedy minie pół roku i znowu do szpitala.
agnese
ja jak wracam pamięcią to pielęgniarki dawały rodzicom leki do podania - te doustne oczywiście,ale czekały aż podamy i wszystkie akcesoria zabierały
gosiagosia
CYTAT(agnese @ Thu, 26 Jan 2012 - 23:58) *
ja jak wracam pamięcią to pielęgniarki dawały rodzicom leki do podania - te doustne oczywiście,ale czekały aż podamy i wszystkie akcesoria zabierały



na kardiochirurgii tez dawaly. dawaly dlatego, ze dzieci wychodzily do domu z lekami, wiec matki musialy umiec podac je tez w domu. a dzieci roznie, jedne chcialy brac, inne nie. jedne wypijaly z kubeczka, innym trzeba bylo przez sen strzykawka podawac. gdyby matki tego nie umialy, dziecko nie zostaloby wypisane do domu. wiec i matki mialy w tym swoj interes, zeby sie nauczyc podawac leki dziecku.
pompy zakladac nie kazali i drog przemywac tez nie, wiec o tyle dobrze.


a, i to bycie z dzieckiem, to wewnetrzne przepisy szpitala chyba, bo ja w lodzi moglam do malego i na pop przychodzic, chociaz rzadko i na chwile, ale jednak. na oiomie juz moglam byc dluzej, ale nie w nocy, a na kch moglam byc od 7 do 22, bez noclegu. a np w wawie z tego, co slyszalam to nie wpuszczaja na pop, na oiom chyba tez nie, ale moze niech ktos sie wypowie z mam serduszkowych jak to tam jest. za to chyba potem na oddziale juz mozna byc (?)

wczoraj wyczytalam, ze w lodzi na kch nie mozna spac ze wzgledu na malo miejsca, bo boksy to naprawde klitki, a zwykle sa dwa lozeczka, wiec tam nawet miejsca na krzeslo nie ma. ale juz na kardiologii sa i boksy z lozkami i izolatki i normalne sale i 50 lozeczk a nie jak na kch 15scie 41.gif i jedna sala operacyjna. sorki, za prywate ale mnie sie niefajne rzeczy przypomnialy.



monikagcm
Kilkakrotnie byłam na oddziale u pielęgniarki zwracam uwagę na kompetencje ,czy myje ręce , zmienia rękawiczki nie musi być przyjaciółka dla mnie i dziecka Ważne jest, że gdy zwrócę się o pomoc ona wezwie lekarza wychwyci niepokojące objawy u mojego dziecka Wielokrotnie widziałam jak matki były zachwycone jaka wspaniała siostra przytula dzieci i z matką pogada ,ale nie widziały ,że ta osoba w jednych rękawiczkach zrobiła wszystkie opatrunki na oddziale . Odkręca koreczki od wenflonu i zostawia na szafce 21.gif 37.gif, a po skończonej kroplówce tym samym koreczkiem zabezpiecza wenflon Ja wybieram profesjonalizm ,i kompetencje czułość ja zagwarantuje dziecku
gosiagosia
CYTAT
Odkręca koreczki od wenflonu i zostawia na szafce , a po skończonej kroplówce tym samym koreczkiem zabezpiecza wenflon Ja wybieram profesjonalizm ,i kompetencje czułość ja zagwarantuje dziecku


o ile wiem, to kazdy koreczek ma swoj kolor a kazdy kolor swoje znaczenie i te pielegniarki tez jakos sa po nich identyfikowane.

ja nigdy sie nie spotkalam z taka sytuacja. owszem, koreczki lezaly nie raz na szafce, ale tylko daltego ze pielegniarka nie wyrzucila. nigdy nie zakladala tego z szafki dziecku. zawsze otwierala z opakowania swiezy i zakrecala.

a co do rekawiczek, to tez zmienialy, przynajmniej w lodzi. w oslsztynie nie wiem czy w ogole nakladaly. jak podchodzily mierzyc cisnienie, to na bank nie, a do kroplowki jakos nie pamietam zupelnie 29.gif
~Luna~
CYTAT(gosiagosia @ Fri, 27 Jan 2012 - 17:18) *
o ile wiem, to kazdy koreczek ma swoj kolor a kazdy kolor swoje znaczenie i te pielegniarki tez jakos sa po nich identyfikowane.

ja nigdy sie nie spotkalam z taka sytuacja. owszem, koreczki lezaly nie raz na szafce, ale tylko daltego ze pielegniarka nie wyrzucila. nigdy nie zakladala tego z szafki dziecku. zawsze otwierala z opakowania swiezy i zakrecala.

a co do rekawiczek, to tez zmienialy, przynajmniej w lodzi. w oslsztynie nie wiem czy w ogole nakladaly. jak podchodzily mierzyc cisnienie, to na bank nie, a do kroplowki jakos nie pamietam zupelnie 29.gif

Ja się z sytuacją odłożenia koreczka na szafkę i z powtórnym użyciem go spotkałam nie raz , ale do głowy mi nie przyszło że tak nie wolno .
gosiagosia
pamietam jak pierwszy raz kapalam Franka i droga wpadla mu do wody. mial wtedy centralne dojscie i 3 czy 4 odnogi, nie dalam rady tego utrzymac. pielegniarka narobila krzyku, ze trzeba bedzie zmieniac, ze niesterylne teraz itd. a to nie zwykly wenflon, tylko bezposrednio w aorte, wiec nie takie nic wielkiego ;/ przestraszylam sie jak nie wiem, ale ona wziela jakis srodek stal na odkazenie, spsikala wszystko i powiedziala, ze juz ok.

To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.