Forum dla rodziców: maluchy.pl « ciąża, poród, zdrowie dzieci > samo Ĺźycie > kącik coolturalny
mimo wszystko nie polecam, nie wiem po co ludzie robiÄ… takie filmy
Po tym, co czytałam o tym filmie (brutalny, naturalistyczny, pełen gwałtów i przemocy), nie mam zamiaru go oglądać. Czy ktoś chciałby mnie przekonać, że nie mam racji?
bo dokładnie- jest bardzo brutalny, naturalistyczny, sadystyczny wręcz- ja mam traumę po obejrzeniu
przez cały film mialam takie poczucie jakby mnie reżyser z przyjemnością dręczył psychicznie ale może ktoś tak lubi.... bo dokładnie- jest bardzo brutalny, naturalistyczny, sadystyczny wręcz- ja mam traumę po obejrzeniu przez cały film mialam takie poczucie jakby mnie reżyser z przyjemnością dręczył psychicznie ale może ktoś tak lubi.... grzałka, ja nie mam wrażenia dręczenia, ja mam wrażenie opowiedzianej prawdy, dobitnie, dosadnie, boleśnie ale taka własnie była prawda pamiętam jak wychodziłam z premiery i jedna Pani przede mną powiedziała, że za dużo przemocy ale co to znaczy za dużo- było tyle ile było to tak jak robić film o 2 wojnie i nie wiem nie filmować łapanek i egzekucji, film o obozach koncentracyjnych bez okrucieństw no taki ludzie ludziom zgotowali wtedy los a jak poczytasz wywiady z reżyserem to on mówi, że zrobił film o miłości, trudnej miłości w trudnych czasach choć jeśli oglądałas inne jego filmy wiesz, że mówi mocne słowa a już zapeniam Cię ( a wiem co mówię), że zamiarem twórców tego filmu nie było dręczenie nikogokolwiek jesteśmy różni, więc odbiór będzie różny a dla mnie fakt, że film wywołuje emocje i dyskusje już świadczy na jego plus cyd
A w porównaniu z poprzednimi filmami Smarzowskiego, to tej brutalności jest znacznie więcej? Bo on chyba w ogóle lubi epatować brzydotą, brutalnością, niskimi instynktami. I nie zgadzam się, Cydorka, że on pokazuje świat taki jest - np. Dom zły opowiada o PRL, ja też żyłam w tych czasach, a zupełnie inaczej je pamiętam. Nie mówię, że nie było takich miejsc, takich zdarzeń - ale to jest jednak wybrany wycinek rzeczywistości. I ja np. nie wiem, czy coś dobrego wynika dla mnie z obcowania z taką wizją świata? Czy to jest edukacyjne? Ubogacające?
Nie mówię, że wszystko ma być piękne i wysmakowane jak w amerykańskim filmie - ale można by mieć nieco litości dla widza, co nie? Mamy wszak te neurony lustrzane i kiedy oglądamy sceny to gwałtu, to do pewnego stopnia je przeżywamy. Nie widziałam jeszcze Róży i zastanawiam się, czy iść.
Mój mąż poszedł sam. Ja nie mogę oglądać filmów ze scenami gwałtu. Spieraliśmy się o sens takiego, a nie innego sposobu przedstawiania historii. Ja twierdzę, że człowiek ma wyobraźnię, i pewne rzeczy można jej pozostawić. Mąż twierdzi, że taka jest nasza historia. Należy ją przedstawiać zgodnie z rzeczywistością.
Moim zdaniem nie po to człowiek ma mechanizmy chroniące psychikę, dzięki którym potrafi wypierać traumatyczne przeżycia, bronić swój umysł przed obciążeniami, które mogą być ponad jego siły, by gwałcić je w kinie. Złośliwie odpowiedziałam mężowi: Idź sam, moja inteligencja pozwala mi pojąć pewne sprawy bez łopatologii. Na swoją obronę mogę jedynie dodać, że inne argumenty zbytnio go nie przekonały ...
Różę już widziałam i nie żałuję. dla mnie to dobrze pokazany kawałek historii. fakt, że dużo w nim brutalności ale tak widocznie wtedy było.
Moim zdaniem nie po to człowiek ma mechanizmy chroniące psychikę, dzięki którym potrafi wypierać traumatyczne przeżycia, bronić swój umysł przed obciążeniami, które mogą być ponad jego siły, by gwałcić je w kinie. o bardzo dobrze powiedziane ja połowy filmu nie oglądałam, bo zamykałam oczy i zatykałam uszy, od pewnego momentu chciałam tylko wyjść, a teraz jak najszybciej chcę zapomnieć - nie wiem czy takie było założenie reżysera, refleksji na temat wiodący, czyli fatalnej sytuacji Mazurów po wojnie we mnie nie wzbudził, bo sam film jest taki, a nie inny- tzn. nie chcę o nim więcej myśleć
grzałka,
jeszcze wczoraj w nocy sprzeczałam się z mężem na ten temat. On twierdzi, że sporo młodszych osób (20-30 lat) nie ma zielonego pojęcia o losach mniejszości w przedwojennej do powojennej Polsce, nie ma świadomości o brutalności wojny, i to dla nich jest ten film. Moim zdaniem, jak ktoś ma naszą historię w odwłoku, to i tak na taki film nie pójdzie. Być może jako absolwentka studiów humanistycznych, dziecko z domu o długim rodowodzie "politycznym" przeceniam świadomość historyczną przeciętnego młodego Polaka ? Mój pradziadek ze strony ojca pobił niemiecką zakonnicę prowadzącą dom dziecka w jego miasteczku za znęcanie się nad polskimi wychowankami - było to grubo przed wojną. Później został za to zesłany do Dachau (Niemcy byli do tej wojny doskonale przygotowani, trzeba im przyznać). Z kolei rodzina mojej mamy była po wojnie szykanowana za bardzo bliskie pokrewieństwo z polskim premierem. Ta wiedza jaką posiadam z książek i rodzinnych opowieści w zupełności mi wystarcza by wyrobić sobie zdanie na temat okrucieństwa wojny. Mąż stwierdził też, że gwałt jest w naszym społeczeństwie tabu silniejszym niż zabijanie, stąd ten opór. Odparłam mu, że gwałt jest gorszy niż śmierć, bo jego ofiara musi z tym cierpieniem żyć. Martwy człowiek już cierpieć nie musi. o bardzo dobrze powiedziane ja połowy filmu nie oglądałam, bo zamykałam oczy i zatykałam uszy, od pewnego momentu chciałam tylko wyjść, a teraz jak najszybciej chcę zapomnieć - nie wiem czy takie było założenie reżysera, refleksji na temat wiodący, czyli fatalnej sytuacji Mazurów po wojnie we mnie nie wzbudził, bo sam film jest taki, a nie inny- tzn. nie chcę o nim więcej myśleć Widziałam tylko zajawkę i też wiem, że nie obejrzę. Nie wiem, może coś ze mną nie tak- ale nawet jak czytam ten wątek to jakoś mi tak nieswojo (ad agresji, brutalności, gwałtów). A w porównaniu z poprzednimi filmami Smarzowskiego, to tej brutalności jest znacznie więcej? Bo on chyba w ogóle lubi epatować brzydotą, brutalnością, niskimi instynktami. I nie zgadzam się, Cydorka, że on pokazuje świat taki jest - np. Dom zły opowiada o PRL, ja też żyłam w tych czasach, a zupełnie inaczej je pamiętam. Nie mówię, że nie było takich miejsc, takich zdarzeń - ale to jest jednak wybrany wycinek rzeczywistości. I ja np. nie wiem, czy coś dobrego wynika dla mnie z obcowania z taką wizją świata? Czy to jest edukacyjne? Ubogacające? Nie mówię, że wszystko ma być piękne i wysmakowane jak w amerykańskim filmie - ale można by mieć nieco litości dla widza, co nie? Mamy wszak te neurony lustrzane i kiedy oglądamy sceny to gwałtu, to do pewnego stopnia je przeżywamy. Nie widziałam jeszcze Róży i zastanawiam się, czy iść. Ale co to dla Ciebie oznacza lubi, bo prawdę powiedziawszy z tego określenia jawi się zupełnie inny człowiek, niż ten którym on jest dla mnie. Zupełnie inaczej widzimy tą samą osobę i ja i Ty i grzałka i zastanawia mnie to z czego wynika takie Wasze jego widzenie jako osoby, która lubi dręczyć. I według mnie pokazuje ułamek świata/ rzeczywistości jaki jest/ był - ja nie mówię, że wszędzie, on nie wyciąga średniej ze świata miksując dobro ze złym. No taką ma wrażliwość ( przynajmniej dla mnie), że decyduje się opowiadać, to o czym inni opowiadać nie chcą. Wesele, Dom Zły, teraz Róża No nie powiesz mi Magdo, że nigdzie w Polsce takie sytuacje miejsca nie miały i jest to całkowita fikcja literacka. To, że Ty ich tak nie pamiętasz, to znie znaczy, że ich nie było, są ludzie, którzy je tak pamiętają. W końcu jakieś wydarzenia powodują, że w głowie autora powstaje pomysł na film. A tu dodać trzeba, że scenariusza nie napisał Smarzowski (w przeciwieństwie do poprzednich filmów) więc tym bardziej nie w jednej głowie ta historia powstała) cyd
[post usunięty]
No nie powiesz mi Magdo, że nigdzie w Polsce takie sytuacje miejsca nie miały i jest to całkowita fikcja literacka. To, że Ty ich tak nie pamiętasz, to znie znaczy, że ich nie było, są ludzie, którzy je tak pamiętają. Cydorka, przecież napisałam dokładnie to samo: CYTAT Nie mówię, że nie było takich miejsc, takich zdarzeń - ale to jest jednak wybrany wycinek rzeczywistości. Zgadzam się z Rosą, że to jest raczej kwestia gustów artystycznych - jednemu będzie odpowiadać cios prosto między oczy, drugiemu aluzje. Different strokes for different folks. Zastanawia mnie tylko coś takiego, że kiedyś nie cofnęłabym się przed kontrowersyjnym filmem - raczej wręcz szukałam wrażeń - a teraz, nie wiem skąd, mam taką potrzebę chronienia siebie. Są ograniczenia wiekowe, film od lat 12, 18 - a nie ma ograniczenia "nie dla pań w okolicy 40-tki". Żartuję oczywiście
Magda EZ,
może ma to związek z posiadaniem dzieci ? Na myśl o tym, że moje dziecko mogło by być świadkiem okrucieństw wojny zimny pot mnie oblewa. Magda EZ, może ma to związek z posiadaniem dzieci ? Na myśl o tym, że moje dziecko mogło by być świadkiem okrucieństw wojny zimny pot mnie oblewa. pcola coś w tym jest co piszesz. Świadkiem, obiektem- niekoniecznie wojennych okrucieństw. Najgorsza myśl- jaka mnie dopada- że będzie cierpieć, o mnie myśleć, a mnie nie będzie tam. Co lepsze- dotyczy to dziewczynki, o chłopca jakby "mniej" się boję. Pewnie wynika to z tego, że jako trzynastolatka byłam obiektem nazwijmy to napaści i myślałam cały czas o mamie. W każdym razie- nawet za bardzo czytać nie mogę- że na przykład napadnięto dziewczynkę, Ona wołała mamę i nikt Jej nie pomógł (niedawna sprawa). No dobra, ale to już duży OT pozafilmowy całkiem.
[post usunięty]
Na Różę się wybierałam, ale nie pójdę z powodów o których pisałyście...
Wiem, że wtedy tak było. Ale chyba nie chcę tego przeżywać. grzałka, ja nie mam wrażenia dręczenia, ja mam wrażenie opowiedzianej prawdy, dobitnie, dosadnie, boleśnie ale taka własnie była prawda pamiętam jak wychodziłam z premiery i jedna Pani przede mną powiedziała, że za dużo przemocy ale co to znaczy za dużo- było tyle ile było to tak jak robić film o 2 wojnie i nie wiem nie filmować łapanek i egzekucji, film o obozach koncentracyjnych bez okrucieństw no taki ludzie ludziom zgotowali wtedy los Dodałabym jeszcze, że o ile ludzie mniej więcej mają świadomość okrucieństw drugiej wojny światowej, o tyle dla wielu symbolem tego, co działo się na Ziemiach Odzyskanych są raczej "Sami swoi", a koniec wojny oznaczał "i żyli długo i szczęśliwie". Wydaje mi się, że to, co działo się wtedy, przekracza granice wyobraźni ludzi za młodu pasionych Jankiem Kosem i jego załogą. A jest to jednak ważny i nie do przemilczenia kawałek historii. I szczerze mówiąc bardziej uzasadnione dla mnie jest nakręcenie Róży niż Domu złego, który choć jest obiektywnie dobrym filmem, to jest jednocześnoe niepotrzebnie brutalny. Ale może ja po prostu za mało wrażliwa jestem, bo obejrzałam Różę z zapartym tchem, a oczy zamknęłam raz.
Ostatnio wpadla mi w rece ksiazka opisujaca rzyczywistosc powojenna- jak to Polak Polakowi potrafil wbic noz w plecy, by ukrasc buty, kurtke; jak ludzie ryglowali sie w domach przeciwdzialajac napadom szabrownikow i jak Polacy traktowali Niemki i ich dzieci, ktore pozostaly w swoich domach na zdobycznych, zachodnich terenach... Do tej pory "place" za to, co czytalam bezsennoscia i z tego tez powodu, nie pojde na ten film... nie potrafie przyjac tego okrucienstwa...
..
cytowany post usunięto ja tylko maly OT. ta zbrodnia zostala zakwestionowana jako zbrodnia dokonana przez bojowki UPA. dokonala jej w 1923r chora kobieta, matka tych dzieci, niejaka Marianna Dolinska, ktora zostala bez srodkow do zycia i wybrala smierc dla swoich dzieci. Ale może ja po prostu za mało wrażliwa jestem, bo obejrzałam Różę z zapartym tchem, a oczy zamknęłam raz. To ważny film, cieszę się że został nakręcony film o tej tematyce. A łzy poleciały łyzy kilka razy. Małe OT: wiecie że nie zachowała się tradycyjna kuchnia Warmii i Mazur? To co obecnie można tam spotkać to wszelkie pierogi (dzyndzałki?), babki ziemniaczane i inne dania kresowe czyli ludności która osiadła po wojnie. Wcześniej przygotowywano na tych terenach dania z kapusty, kminku, śmietany i warzyw ale w odmienny sposób niż to co jest teraz jest tam serwowane. Nic się nie zachowało. grzałka, ja nie mam wrażenia dręczenia, ja mam wrażenie opowiedzianej prawdy, dobitnie, dosadnie, boleśnie ale taka własnie była prawda pamiętam jak wychodziłam z premiery i jedna Pani przede mną powiedziała, że za dużo przemocy ale co to znaczy za dużo- było tyle ile było to tak jak robić film o 2 wojnie i nie wiem nie filmować łapanek i egzekucji, film o obozach koncentracyjnych bez okrucieństw no taki ludzie ludziom zgotowali wtedy los a jak poczytasz wywiady z reżyserem to on mówi, że zrobił film o miłości, trudnej miłości w trudnych czasach choć jeśli oglądałas inne jego filmy wiesz, że mówi mocne słowa a już zapeniam Cię ( a wiem co mówię), że zamiarem twórców tego filmu nie było dręczenie nikogokolwiek jesteśmy różni, więc odbiór będzie różny a dla mnie fakt, że film wywołuje emocje i dyskusje już świadczy na jego plus cyd Podpiszę się. Cenię takie filmy właśnie za prawdę. Mam dość cukierkowych komedii w wyd polskim i amerykańskim, ileż można patrzeć na ułudę. Niestety, z opowieści wiem, że było jak w tym filmie. Ukłon dla autora za odwagę. Podoba mi się, że demaskuje nasz naród, historię. My chętnie byśmy wszystko zamiatali pod dywan i udawali, że zawsze pokrzywdzeni, nękani, oj my biedni...A tu takie halo...To Polacy taki los gotowali Dodałabym jeszcze, że o ile ludzie mniej więcej mają świadomość okrucieństw drugiej wojny światowej, o tyle dla wielu symbolem tego, co działo się na Ziemiach Odzyskanych są raczej "Sami swoi", a koniec wojny oznaczał "i żyli długo i szczęśliwie". Wydaje mi się, że to, co działo się wtedy, przekracza granice wyobraźni ludzi za młodu pasionych Jankiem Kosem i jego załogą. A jest to jednak ważny i nie do przemilczenia kawałek historii. Otóż to. Dodam, że w kinie średnia wieku była na pewno 40+. Nie zauważyłam młodych osób. Może dlatego, że było to w okolicy Walentynek i młodzi raczej inny repertuar wybrali, a może dlatego, że jednak wolą żyć w błogiej nieświadomości...
[post usunięty]
Trochę OT, ale jakiś czas temu w "Rzeczpospolitej' (w "Plusie Minusie") był wywiad z rosyjskiem historykiem Markiem Sołoninem pt. "Broń masowego razenia: gwałt" - przerażający.
Sołonin wysuwa tezę, że gwałty na niemieckich kobietach i niebywałe okrucieństwo, ktore im towarzyszyło, było częścią planu Stalina. Skutecznego Chodziło o to, żeby wywołać masowe ucieczki ludności z terenów, które po wojnie miały przypaść Polsce w zamian za Kresy wschodnie, żeby na konferencji pokojowej można było powiedziec, że problem ludności miejscowej tam nie istnieje, więc nie ma problemu z przyznaniem tych ziem Polsce. Dlatego istniało absolutne przyzwolenie na to, żeby żołnierze "gwalcili, rabowali, sycili wszelkie pożądania". Z chwilą przekroczenia Odry to przystopowano, bo na tych terenach miało być komunistyczne państwo niemieckie i tam Armia Czerwona miała się kojarzyć lepiej. Oczywiście nie dało sie całkowicie powstrzymać gwałtów, ale ograniczono towarzyszące temu okrucieństwo.
Agnieszko, przerażające...
Podpiszę się. Cenię takie filmy właśnie za prawdę. Mam dość cukierkowych komedii w wyd polskim i amerykańskim, ileż można patrzeć na ułudę. A ja przez brutalnośc takich filmów nie dowiem sie prtawdy, bo po prostu nie pójde do kina, nawet w domu nie obejrzę. Mam tak jak pisze Rosa - od wielu rzeczy jestem odcięta, bo nie jestem w stanie wytrzymać brutalnosci przekazu. Mam wrażenie, że pewna grupa ludzi robi sie coraz bardziej niewrażliwa - ogląda coraz brutalniejsze filmy, czy gry - jest oswojona, znieczulona. I wyobrażam sobie, ze może to oni potzerbuja takiej dosłowności - tylko czy oni wezma to dosłownie? Czy może tez sie "wyizolują". A może w ogóle nie pójda do kina? A może.. o przypomniało mi się. Kiedyś oglądałam film (jeszcze nie miałam wtedy dzieci, ale w sumie mnie ise nie pogorszyło od tego, ze mam dzieci, tylko taka mam kondycje psychiczną) w którym ojcies strzelał w telewizor żeby dzieci przestały ogladać. Ja byłam spralizowana z przerażenia (zresztą cały film był bardzo przejmujący - choć pozbawiony scen brutalnych), a osoby, króre ze mną oglądały - smiały sie w tym momencie.nie wiem? Bo telewizor fajnie wybuchł? nie mam pojęcia. Żeby dotrzec do widza, mam wrażenie epatuje sie coraz bardziej. I to nie tylko prezmocą, ale tez i cierpieniem. Mnie co roku rozwalają psychicznie reklamy mające skłonić ludzi do ostrożnej jazdy. Co do smaych swoich - dla mnie to nie jst jedynie komedia. Mam na tyle bogata wyobraźnie, że nie potrzebuję dosłowności. i tak się zastanawiam - czy to(eaptowanie) sie kiedyś kończy? Czy jakiś kres? Moje dzieci nie pójdą na taki film. Nie wybiora go. Nei sa w stanie oglądac przemocy. Choć dobrze sobie radzą w życiu - nie przeraża ich agresja z która sie spotykają. A filmów(sa takie w kinach dla dzieci niby) nie chcą. Jeszcze - pomiędzy brutalnością lejąca sie z ekranu, a głupim filmem jest całe morze możliwości.
Dziękuję Wam, uchroniłyście mnie przed obejrzeniem "Róży". "Domu złego" również. Naprawdę po ekranie nie musi spływać krew, a ja nie muszę widzieć mięśni drgających w konwulsjach, żeby mnie sieknęło i wprasowało w podłogę. WIEDZIEĆ, że czas był okrutny, znać historię i CZYTAĆ o niej, a uczyć się historii z ekranu, po którym spływają flaki to dla mnie dwie różne kwestie. Jestem wyjątkowo nieodporna na sceny z rodzaju "wyrwali mu serce". Z tego powodu nigdy nie obejrzałam "Pasji", choć jestem osobą wierzącą i zdaję sobie sprawę, jak kwestię śmierci Chrystusa przedstawia kanon mojej wiary. A jednak film wykończył mnie tuż po załadowaniu do dvd. Być może jest to dysfunkcja, ale ja nie mogłam przeboleć ostatnio sceny, na którą napatoczyłam się niechcący, a w której kobieta zarzynała swoją kozę... Apocalipto oglądałam przez pierwszych 15 minut, a potem siedziałam w kuchni i starałam się czytać, ale dochodzące z dużego pokoju dźwięki wprawiały mnie w drżączkę. Nie muszę widzieć gwoździa rozdzierającego dłoń Jezusa, żeby zdawać sobie sprawę z Jego męki. Nie muszę widzieć scen gwałtu, mordu i dygocących wnętrzności, żeby wiedzieć, że okres powojenny wcale nie przypominał "Samych swoich".
Moim zdaniem kręcenie takich filmów ma bardzo niedobry wpływ na wielu ludzi. Ja nie jestem w stanie, podobnie jak Gośka, Rosa i pcola unieść takich scen. One do mnie wracają... przypominam je sobie, śnię je i wtedy taką klamrą spinają mi wnętrzności. Nie ma w tym nic dobrego.
Też unikam takich obrazów.
Koszmarem dzieciństwa był dla mnie "Malowany ptak" czytany w trójce. Pamietam - miałam kilka lat, leżałam w łóżku z gorączką, właśnie leciały sceny z opisem gwałtów , a ja nie miałam siły tego wstać i tego wyłączyć. Nigdy nie przeczytałam nic Kosińskiego.
Czy są filmy historyczne które polecacie jako wyważone, wolne od mitów?
Ja też już wiem, że nie obiejrzę "Róży".
Też unikam takich obrazów. Koszmarem dzieciństwa był dla mnie "Malowany ptak" czytany w trójce. Pamietam - miałam kilka lat, leżałam w łóżku z gorączką, właśnie leciały sceny z opisem gwałtów , a ja nie miałam siły tego wstać i tego wyłączyć. Nigdy nie przeczytałam nic Kosińskiego. Kosiński zmyślił tą opowieść
ana,
co nie zmienia postaci rzeczy, że Malowany Ptak jest bardzo drastyczny. Czytałam, dostałam w prezencie na 18-tkę od mojej ówczesnej sympatii.
[post usunięty]
Być może jest to dysfunkcja, Czytałam kiedyś "Trud istnienia" K. Dąbrowskiego. On był zdania, że dysfunkcją jest niewrażliwość. I za tę dysfunkcję płaca ci którzy wrażliwość mają. Bo ci z wrażliwościa czesto tracą zmysły wobec okrucieństw świata.
Zgadzam się z [użytkownik x]ą, Rosą i pcola. Nie muszę oglądac, żeby wiedziec i pojac.
Nie pójde na Różę, bo nie lubię Dorocińskiego, chociaż mija pani mgr jęz. polskiego zwykła mawiac, że ten aktor nielubiany jednak jest dobrym aktorem, bo wywołuje u widza, czyli mnie skrajne emocje. Czy ja wiem.... Ale może ja po prostu za mało wrażliwa jestem, bo obejrzałam Różę z zapartym tchem, a oczy zamknęłam raz. Jestem świeżo po i podobnie jak skanna - z tym, że nie zamknęłam oczu ni razu. Owszem, są w nim sceny brutalne i pełne przemocy (ale wcale nie tak dużo), nie ma epatowania okrucieństwem, nie ma scen nieuzasadnionych. Jest też miłość, jest ciepło. Jestem jeszcze pod wrażeniem. Jeden z lepszych polskich filmów jakie ostatnio widziałam. Idealnie też zgadza się z moją ostatnią lekturą - wspomnieniami repatriantów - którzy piszą o braku bezpieczeństwa na terenach poniemieckich i aktach przemocy.
Na 'Róży' byłam wczoraj. Nie zgadzam sie z większością przedstawionych tutaj opinii, i szkoda, że tak dużo osób z góry uprzedziło sie do tego filmu, bo jestem przekonana, że przynajmniej część z Was po obejrzeniu zmieniłaby zdanie.
Ja generalnie jestem osobą ponadprzeciętnie wrażliwą na krzywdę innych, potrafię płakać pół dnia po obejrzeniu jakichś migawek z wojny, zamieszek itd, 'Pianisty' nie dałam rady obejrzec do końca (byłam wtedy w ciąży), nei dałam rady obejrzeć 'Wesela' Smarzowskiego (ciężkostrawny), niecierpię filmów typu 'Sin city' (nieuzasadniona brutalność), 'Dom zły" bardzo mi się podobał, ale nie obejrzałabym ponownie. Ale 'Róża' to zupełnie coś innego, to bardzo dobry film i, tak jak pisałam w wątku obok, z chęcią obejrzę jeszcze raz, bo to film o miłości w okrutnych czasach, film o człowieczeństwie, to film (w przeciwienstwie do tych, które wymieniłam wcześniej) o czymś dobrym, i porównałabym go prędzej do takich obrazów jak 'Życie jest piękne' Beniniego czy np. 'Tańcząc w ciemnościach' von Triera, i choć te dużo mniej dosłowne, to ryczałam na nich jak bóbr (na Róży - nie). A w ogóle to jestem z tych, co płaczą, gdy cała sala rechocze, np. na Allenie albo Koterskim. Też unikam takich obrazów. Koszmarem dzieciństwa był dla mnie "Malowany ptak" czytany w trójce. Pamietam - miałam kilka lat, leżałam w łóżku z gorączką, właśnie leciały sceny z opisem gwałtów , a ja nie miałam siły tego wstać i tego wyłączyć. Nigdy nie przeczytałam nic Kosińskiego. dlatego właśnie zastanawiam sie od kilku dnnia nad włąsną wrażliwością "Malowany ptak" był ksiązką na podstawie której napisałam w 8 klasie szkoły podstawowej wypracowanie (na egzaminie do liceum) na temat "Ludzie ludziom zgotowali ten los." zastanawiam się coraz bardziej...serio jestem kobietą, też matką, też koło 40-tki
przeczytałam ten wątek cały, jeszcze raz
grzałka obejrzała i jest na nie po obejrzeniu na tak są osoby, które obejrzały własciwe pozostała większość rozmawiających jest uprzedzona , nie oglądając tego filmu i to też mnie zastanawia dlaczego nie chcecie dać mu szansy, a raczej sobie na ocenę po a nie przed obejrzeniem filmu czy faktycznie kwestia w braku czy też posiadaniu odpowiedniej wrażliwości ja rozumiem,że Wasze wypowiedzi są w konwencji, wiem, że zło jest i nie muszę go oglądać, żeby w nie wierzyć, nawet poprostu nic chcę oglądać zapewniam Was, że ja oglądam nie dlatego, że nie wierzę i muszę się przekonać właściwie do tej pory nie miałam również wątpliwości co do swojej wrażliwości..... a tu powoli mam poczucie, że jako ta, która oglądała jest jej pozbawiona................. cyd
obnażenie prawdy o autorze zdegradowało jego osobę w środowisku literackim. a książkę być może jeszcze przeczytam bo ciekawa jestem drugiego wrażenia.
[post usunięty]
cydorka,
nie uprzedziłam się do filmu, po prostu moja mózgownica wysiada totalnie po oglądaniu drastycznych scen. Nie mogę później spać, nie mogę normalnie funkcjonować.
fakt, może powinnam dodać, że nie potrafię patrzeć na przemoc - ktoś pisał, że zamknął oczy raz czy wcale- dla mnie kosmos, ale zapewne różne są poziomy nad/nie/wrażliwości- ja mam jak pcola czy [użytkownik x], błąd, że w ogóle poszłam
własciwe pozostała większość rozmawiających jest uprzedzona , nie oglądając tego filmu i to też mnie zastanawia dlaczego nie chcecie dać mu szansy, a raczej sobie na ocenę po a nie przed obejrzeniem filmu Ja niestety słyszałam (nie wiedziałm, bo zamknęłam oczy) w TV zwiastun. I od niego mi się odechciało. Chociąz ciekawa jestem tego filmu, bardzo. ALe wiem, że by mnie rozwalił Co do wrażliwości - nie weim. Zaskoczyły mnie głosy osób, które oglądały bez zamykania oczu. może to umiejętność odizolowania się, czy jak to tam nazwać? Mój mąż tak oglada filmy. On cały czas ma dojmującą swiadomość, że to co się dzieje jest reżyserowane i że ten tam nie cierpi? Ale Róży oglądać nie chce. Oglądał Dom zły i ma dość. co ciekawe - ja oglądałam Plac Zbawiciela i nic mi nie było, a mojego męża położyło. Hmm... Nie wiem. Bo o brak wrażliwosci Cie nie podejrzewam a znam Cie już troche
[post usunięty]
Ja nie dałam rady obejrzeć całego "Requiem dla snu", "Plac Zbawiciela" dałam radę ale raz, nie więcej. Na "Różę" nie pójdę, nie dlatego, że jestem uprzedzona. Do mnie nie trzeba przemawiać drastycznie, żeby dotarło. Nawet scena gwałtu w "Rob Royu" była dla mnie ponad miarę.
i to też mnie zastanawia dlaczego nie chcecie dać mu szansy, a raczej sobie na ocenę po a nie przed obejrzeniem filmu cyd cyd, bo się boję... Boję się, że zostaną mi w głowie obrazy, które będą wracały. Głowę zmiecioną z człowieka przez armatnią kulę w filmie "Patriota" widzę do dziś w koszmarach "Byliśmy żołnierzami" widziałaś? Ja 5 minut. 5 minut, który wyryły mi w umyśle DZIURĘ. Co do Requiem... dla mnie on wcale nie był brutalny. Wręcz przeciwnie. Był dla mnie przykładem filmu, który bez pokazywania drastycznych scen jest w stanie powalić. To jeden z filmów, które odcisnął na mnie głębokie piętno... Prawdopodobnie dlatego, że odbieram go bardzo osobiście. Wesele oglądałam kilka razy, jest dla mnie niesamowitym filmem. Głęboko poruszającym, ale nie okrutnym. Katyń obejrzałam zaszokowana, spodziewałam się naprawdę drastycznych scen. W pierwszym odruchu byłam nawet zawiedziona, że dramat tych ludzi nie został jakoś mocniej zaakcentowany i do współoglądających powiedziałam, że powinni dać ten film Gibsonowi. 33 i pół tygodnia położyło mnie na podłogę tak, że nie mam odwagi obejrzeć "Sponsoringu". Moja pierwsza trauma wiąże się z okresem szkoły średniej i "Innym światem", którego przeczytania odmówiłam po scenie gwałtu i tekstach o kopulujących zadach, zapachu spermy unoszącym się w powietrzu. Do dziś to pamiętam, choć minęło wiele lat, a ja dawno przestałam być dziewczęciem. To było... straszne. To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.
|