To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Moja Å‚azienka

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

McJAGNA
Pojawia się mama mojego męza u nas w domu rzadko - ostatni raz była dwa lata temu. Dzieci się ciesza - ja no wiadomo stapam po polu minowym z ładunkami wybuchowymi w uszach.

Staram siÄ™ - nie jest najlepiej nie ukrywam.

Ale do rzeczy. Mamy dom z trzema łazienkami. Na dole obok sypialni jest małzeńska z wanną i prysznicem, bidetem i toaletą i niewygodnym zlewem (bład na szczęście go obtłukłam więc jest szansa że wymienimuy kiedyś na wygodniejszy.

Jest gościnna z prysznicem niuzywanym bo za zasłonką jest zbiorowisko mopów i wiaderko za to jest duży i wygodny zlew
i jest trzecia na górze tam gdzie sa pokoje dzieci i gdzie obecnie spi matka mojego męza - bo Alicja odstąpiła swój pokój.
największa - z wanną, dwoma umywalkami, bidetem, natryskiem i wanną.

Lubie moją łazienkę, jest najcieplejszym miejscem w domu, mam tam swoje rzeczy. Ponieważ jak jest teściowa to nakręcam się na sprzątanie i gotowanie to jest nieposprzątana - zreszta z powodów oczywistych łazienka moja staje się szybko zabałaganiona. Lubię się tam zamknąc depilować sobie nogi i oglądac jakiś nowy odcinek.

Nic nie mówiłam bo wydawało mi się, że skoro są do dyspozycji jeszcze dwie łazienki a do naszej trzeba przejśc przez nasza sypialnię z niepościelonym zazwyczaj łózkiem to samo przez się rozumie, że nie jest ona do ogólnego korzystania. Moje dzieci mają nawyk pytania czy moga skorzystać z niej albo się wykąpać.

Ale kiedy przyszłam z pracy zobaczyłam na zlewie taką małą sztokę do mycia się na zlewie.

I nie wytrzymałam poszłam i zapytałam czy cos się popsuło w którejś z łazienek. Czy jest w porzadku. Teściowa powiedziała, że że ona skorzystała z umywalki bo jej było wygodniej i że nie przeszkadza jej to. i żebym się nie przejmowała, bo sobie poradziła. Powiedziałam - że mi przeszkadza - że to moje miejsce. Na co usłyszałam, że nie korzystała z moich kosmetyków - to akurat mi jest obojetne - jak ktos cos potrzebuje to daję i tyle.

I teraz nie wiem złośc mi przysłoniła oczy czy mam do tego prawo żeby miec takie swoje miejsca ? Bo może faktycznie świruję i przesadzam i się czepiam tylko tego nie widze bo nie przepadam za babcią moich dzieci.
Lilopi
Mam koleżankę, u której w domu są z góry ustalone zasady - powiedziała wprost, że nie życzy sobie wchodzenia do sypialni (również połączonej z łazienką)przez nikogo. Nawet jej mama, która pilnuje im dzieci nie wchodzi do sypialni. Każdy ma prawo do takiego swojego miejsca, ale trzeba chyba raczej z góry poinformować gości - no szczególnie, jeśli to jest teściowa icon_twisted.gif Swoją drogą na pytanie, czy faktycznie świrujesz i się czepiasz chyba sama musisz sobie odpowiedzieć. Mi w niektórych zakamarkach mieszkania mama zupełnie nie przeszkadza, ale teściowa już owszem (wiem, że to moja matka i krzywo nie spojrzy, a z teściową miałam kiedyś sytuację, w której przyszła niezapowiedziana i trafiła na bałagan - a ja później byłam mocno obgadana u rodziny męża).
McJAGNA
No własnie nie poinformowałam bo dla mnie byłoby to niegrzeczne - tzn wiele osób u nas nocowało i o ile sama nie zaproponowałam to nikt tam nie wchodził. Podczas krótszych wizyt też zawsze korzystano z pozostałych łazienek. Ale jakos wszyscy goście rozumieli sami z siebie, że to nasza strefa. I jakoś mi do głowy nie przyszło, że nalezy uprzedzac.
moko.
McJagna - znajoma ma sposób na ochronę swojej łazienki przed teściową w postaci: wywieszenia na drzwiach, lustrze tej łazienki - że uszkodzony kran, cieknie z rur - NIE KORZYSTAĆ, czasem zamyka ją na klucz. Działa na teściową icon_wink.gif
pcola
McJagna,

Ty tolerancyjna jesteś kobieto, i wcale nie świrujesz. Moja teściowa nie ma szans na nocowanie w naszym domu. Uwielbia szperać po szafkach i kątach, czytać cudzą korespondencję, sprawdzać sms'y w komórkach. Jak przyjeżdża to nie spuszczamy jej z oka. Generalnie staramy się jeździć do niej. Może być jeszcze tak, że pod wpływem opisu mojej teściowej uznasz swoją za prawie-anioła icon_wink.gif
Wyprowadziłam się z rodzinnego domu ponad 10 lat temu. Od tego czasu korzystam tam z gościnnej łazienki, bez fochów i dąsów.
candace
dla mnie wogóle łazienka jest miejscem prywatnym i bardzo osobistym. Mam ubikacje na dole i na górę wara. Bosz przy tylu łazienkach co u Ciebie to wogóle bym ze szczęścia oszalała. łazienka to poza kosmetykami ogólnie moje bakterie, brudy i robactwo:-) moje. no dobra, i ślubnego też.
agapii
...
McJAGNA
Dzieki - wiedziałam, że znajdę zrozumienie icon_smile.gif.

Nie wiem jak jest ze szperaniem - ale własnie w łazience trzymam rzeczy których nie pokazuję nikomu poza własnym mężem icon_wink.gif.

I tak własciwie to chyba muszę przestać się zastaniawać co się robi przez 9 godzin kiedy na nas nie ma.

No nic jutro po prostu wychodząc do pracy zamknę drzwi od sypialni. Myślę, że jaśniej sie nie da.
h_ania
CYTAT(agapii @ Tue, 28 Feb 2012 - 22:19) *
Co innego gdyby to było miszkanko z jedna łazienką...


Właśnie, my tak mamy i to jest ten ból .............
Generalnie mamy taką ciasnotę, że w ogóle nie ma mowy o właśnym kącie, jakimś azylu. Zero prywatności. Ja osobiście zaczynam mieć już "mieszkaniową klaustrofobię".

McJAGNA, oczywiście, że nie przesadzasz, też by mnie krew zalała (i zalewa o czym i dlaczego wyżej), ale sytuację mam nieporównywalnie inną więc i wyjścia nie mam.
Ewcia!
CYTAT(McJAGNA @ Tue, 28 Feb 2012 - 21:39) *
Dzieki - wiedziałam, że znajdę zrozumienie icon_smile.gif.


I tak własciwie to chyba muszę przestać się zastaniawać co się robi przez 9 godzin kiedy na nas nie ma.

No nic jutro po prostu wychodząc do pracy zamknę drzwi od sypialni. Myślę, że jaśniej sie nie da.


Własnie to chciałam Ci poradzić . Dla mnie byłoby bardzo czytelne icon_smile.gif
aniakuleczka
My mamy dwie łazienki, jedna jest przy sypialni i każdemu, kto nas odwiedza wyraźnie mówimy, która jest dla gości.
ta druga jest taka..... nasza.
Teraz mieszka z nami teściowa i ona do naszej łazienki nie wchodzi,
a po mojej prośbie nie wchodzi też do sypialni, gdy ja tam jestem z dizeckiem (najczęściej się wtedy rozbieram prawie do naga i wchodzę do łóżka, żeby ją nakarmić).
A gdy chce wejść do łazienki, to pyta, czy może z niej skorzystać (gdy jej łazienka była nieczynna).

Moim zdaniem to nic dziwnego, masz prawo do swojej strefy. Do takiej intymnej części mieszkania, skoro możesz sobie na to pozwolić przestrzennie.
domi
Gdybym miała dom i więcej niż jedna łazienkę, określiłabym na wstępie gdzie jest łazienka dla gości. Ja mam jedną łazienkę więc i goście z niej korzystają ale za to informuję, jakie kto ma ręczniki (jesli nie zabrał swoich, o co wczesniej grzecznie pytam). Mam obsesje na punkcie wycierania sie w moje ręczniki i tę obsesję przekazałam niestety (lub stety icon_wink.gif ) Dominice. I nie interesuje mnie czy to ktos uzna za niegrzeczne czy nie.
~anula~
A mi się nasuwa pytanie, czy przed zdarzeniem nakreśliłaś jasno zasady, że do tej właśnie łazienki nie wolno wchodzić? Bo jak tak, to moim zdaniem mogłaś się zagotować. Ale jeśli nie, to może ona po prostu nie pomyślała o tym i faktycznie zrobiła tak, bo było jej wygodniej?
Sama mam jedną łazienkę i nie wiem, czy w ogóle pomyślałabym u bliskiej osoby nad wyborem łazienki. Np. u brata korzystam z łazienki na piętrze a nie dolnej. Po prostu jest fajniejsza, większa i zimą cieplejsza.
hawah
Wg mnie nie było tu czego nakreślać - to nie jest, z tego co zrozumiałam ogólnodostępna łazienka, do której się wchodzi z korytarza, tylko łazienka, która przynależy do sypialni małżonków i do której się wchodzi z tej właśnie sypialni. Dla mnie to sprawa oczywista - nie wchodzi się w ogóle do cudzej sypialni.

Zamknięcie sypialni to bardzo czytelny komunikat.
McJAGNA
No właśnie nie powiedziałam - tak samo jak nie powiedziałam, że jak się zamyka drzwi na jeden z dwóch kluczy dom i jedzie do miasta to nalezy poinformować.

Jestem tak wściekła że mi słabo. Serio dlatego tu napisze. Proponowałam przez trzy dni, żeby wyszła na spacer, że jest piekna okolica (serio) - nie wpadłam na to jednak, że spacer to wyjazd do Słupska. Nie wpadłam również na to, że wykonanie jedego telefonu z informacja, że gdzieś się jedzie jest takie skomplikowane.

Efekt - dzieci czekały pod domem 40 minut w deszczu i zimnie - ja musiałam cofnąc się, żeby podjechać pod największa atrakcję w naszym mieście - Biedronkę.

Wystarczył jeden telefon - można było ukryć gdzieś klucz, mogłam go po drodze z pracy odebrać - nie najważniejsze jest kupienie cukru (w spiżarce stoja dwa kilo0 i tony kiwi którymi dzieci nie karmię bo to chemia.

Dobra jestem złośliwa - ale kurka spcer po okolicy to nie wyjazd do miasta na cały dzień. Nie chcę mysleć co by było gdyby teściowej padła komórka lub jej nie słyszała - na pewno podczas gotowania obiadu nie pisałabym tego postu.

Nie wiem dla mnie powiadamianie to obowiązek - kazdego kto jest w grupie - taki mam nawyk po wyprawach, w życiu - tzn każdy robi co chce ale o tym informuje - no nic nie przewidziałam wrrrrrrrrrrr
pcola
Jagna,
no masz kurcze rację, że się wkurzasz. Ale powiedz mi, teściowa mieszka na co dzień sama ? Jest raczej w późno średnim wieku ? Nie ma kobieta wyrobionych prawidłowych odruchów.
Moja rodzona matka też potrafi wykręcać niezłe numery z zabieraniem/gubieniem kluczy od domu/samochodu. Jak w niedzielę wyłączy komórkę przed mszą, to do środy nie można się
do niej dodzwonić 37.gif
Mafia
Rozumiem, że od czasu do czasu musisz to przetrwać. icon_wink.gif Co dwa lata to nie jest źle. icon_wink.gif

Po pierwsze nigdy nie liczyć na taką osobę, czyli tak się organizujecie by dzieci nie wracały bez klucza do domu itd.
Po drugie klucz w drzwiach sypialnianych i zamykasz wychodząc i w ogóle nie myślisz czy się obrazi itd.
Po trzecie współczuję.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.