To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

brak tolerancji w stosunku do wielojezycznosci

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

xxyy
Spotkalam sie z opinia, ze Niemcy maja problem z tolerancja dwu- i wielojezycznosci u innych ( glownie chodzilo tu o dzieci i zycie przedszkolne i szkolne) .
Nie chodzi o znajomosc kolejnego jezyka jako obcego rzecz jasna, ale jezyka ojczystego ( czyli problem imigracji w tle? )
I ponoc ta niechec jest odczuwana rowniez ze strony pedagogow i nauczycieli.

Czy to prawda? Jakie jest Wasze doswiadczenie , mamy mieszkajace w Niemczech?



edit, teraz mi glownie chodzi o Niemcy . ale opinia z kazdego innego kraju mile widziana.
AmiLa
Nigdy w zyciu sie nie spotkalam z tym problemem.
Nie wiem, moze gdzies w malych miasteczkach albo na wsiach, gdzie spolecznosc jest...hmm..bardzo niemiecka.
W duzych miastach, jak Frankfurt, gdzie mieszka duuuzo cudzoziemcow praktycznie co drugie dziecko mowi jeszcze w jakims jezyku oprocz niemieckiego.
Wiadomo, ze jesli jest sie wsrod osob ktore twojego jezyka nie rozumieja, to mowi sie po niemiecku, tego wymaga kultura.
Jednak dwujezycznosc problemem nie jest, raczej atutem:-)
trzkasienka
tez sie nigdy w zyciu osobiscie z tym nie spotkalam- a mieszkalam w malutkiej miejscowosci, daleko od wielkich miast. Przeciwnie- zostalam od razu "wchlonieta" przez lokalna spolecznosc.

Natomiast koelzance we Wloszech, gdy zapisywala dziecko do szkoly dyrektorka nakazala mowic do dziecka po wlosku...
xxyy
Chce zebrac najwiecej opinii ile to mozliwe, pytam tez moich pozaforumowych znajomych. Bo jak slysze cos w tym stylu , to po glebszej analizie okazuje sie, ze wystepowanie danego zjawisko zalezy nie tyle od narodowosci, ale od swiatopogladu, wyksztalcenia, stopnia otwarcia na roznorodnosc, dystansu do stereotypow i swiadomosci istnienia tychze itp itd. A przede wszystkim, ze temat jest zlozony, a nie czarno bialy.

Potrzebne mi to do dyskusji z kims. icon_smile.gif

Danale
Najpierw od strony pedagoga:

Nauczyciele i pedagodzy maja ciezko.
Dziecko dwujezyczne = dodatkowa praca
Wiekszoc dwujezycznych przychodzi do placowki, nie umiejac po niemiecku, lub baaardzo malo.
Wychowawcy maja ograniczone mozliwosci porozumienia sie z takim 3-4 latkiem.
Trzeba dodatkowe zajecia dla malucha organizowac, tak zeby dogonil jezykowo reszte dzieci.

Bardzo czesto nie ma mozliwosci porozumienia sie z rodzicem, poniewaz tez nie wlada niemieckim.
Potrzebny tlumacz, czasami za tlumacza robia 6-latki lub starsze rodzenstwo.
Bardzo duzo dzieci dwujezycznych to przede wszystkm dzieci narodowosci tureckiej, z Polski i bylych republik radzieckich.

Dodam jeszcze, ze poziom wyksztalcenia w nie-niemieckich rodzinach nie zawsze jest wysoki, ok w niemieckich tez, ale w rodzinie gdzie nie przyklada sie wagi do nauki jezyka kraju w ktorym sie zyje na codzien, nie przyklada sie wagi do wyksztalcenia, czytania itp.
Dzieci kuleja w szkole, juz od najmlodszych klas, rodzice nie umieja pomoc.
Czytanie, pisanie, ortografia....
Z tym wszystkim sa duze problemy, ktorych nauczyciele nie daja rady sami ogarnac. Rodzice nie daja rady pomoc.

Mieszkam w miescie z ok. 180 tys. mieszkancow, bardzo duzo migrantow (27 % mieszkancow z „pochodzeniem migracyjnym“ -Migrationshintergrund). Pracuje w swietlicy, w ktorej mamy 22 dzieci, z tego 4 jest z krwi i kosci Niemcami.


Teraz od strony mamy
Do moich osobistych dzieci, ku dezaprobacie sasiadow (rodakow) od poczatku mowilam po polsku.
W szkole sobie bardzo dobrze radza.
Chociaz nauczyciele pierwszych klas nie podchodzili zbyt entuzjastycznie do faktu, ze ucza sie rownoczesnie z niemieckim czytania i pisania w jezyku ojczystym. Uslyszalam, ze to za duzo dla takiego malolata.

Jedynie dyrektor naszego przedszkola (z bylej Jugoslawii) twierdzila, ze jak najbardziej jezyk ojczysty, bo wtedy dzieci szybciej naucza sie drugiego jezyka.






pcola
Jako dziecko emigracyjne (mieszkałam kilka lat w Dolnej Saksonii), powiem tak - w klasie 4-5 zero problemów z nauczycielami, sporadyczne konflikty z dziećmi z małżeństw mieszanych
(niemiecko-holenderskich, niemiecko-polskich). W gimnazjum nietolerancja ze strony niektórych nauczycieli (pochodzących z ZSRR), i większości uczniów z rodzin o niemieckich korzeniach (ale tych było niewiele).

Nie czułam się dobrze w Niemczech, uciekłam do Polski. Mimo, że nie posiadam obcego akcentu w niemieckim, byłam jedną z lepszych uczennic, rodzice znali niemiecki i są dobrze wykształceni, nie jest
to kraj, w którym czułam się dobrze. Mam sentyment do pewnych miejsc, do paru nauczycieli, niektórych sąsiadów i tyle.
milutka
A to o dzieci chodzi tak?

Mój mąż jedynie od jednego dziadka, prawdziwego Niemca, słyszy, a wprawdzie słyszał , bo poprosił o interwencję szefa, że Wy Polacy to tamto, okradaliście, kradniecie nam pracę itp.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.