To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

wasze przekonania dotyczące pieniędzy

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

aniakuleczka
Fascynując się młodymi przedsiębiorcami
obejrzawszy zarekomendowany tam filmik o młodych przedsiębiorcach z TED tx
i przeczytawszy artykuł z brukowca o młodym Plichcie, który sprzedawał kanapki

chciałabym was zapytać - jakie macie przekonania na temat pieniędzy?

pytanie dosyć ogólne, więc uszczegółowię

interesuje mnie czy macie jakieś powiedzenia związane z pieniędzmi?
czy macie jakieś .....no nie znajduję lepszego słowa niż przekonania.... na temat bogactwa itd.

dlaczego o to pytam?
bo przeczytałam taki oto fragment z faktu-sraktu

CYTAT
Każdego dnia Marcin przygotowywał w domu hałdę kanapek i zabierał je ze sobą w plecaku. Czyścił lodówkę z czego się dało. Rodzice pewnie myśleli, że ma świetny apetyt. A on na przerwach, zamiast dobrodusznie podzielić się z innymi, tylko czekał, aż kogoś dopadnie głód. Za kanapkę od Marcina P. trzeba było oczywiście zapłacić. Handel drugim śniadaniem był wielką tajemnicą. Marcin P. nie chciał się zdradzić przed nauczycielami i rodzicami. Ale jego koledzy świetnie to dziś pamiętają...

– Marcin nie był postrzegany jako pilny i błyskotliwy uczeń, mimo że wystartował nawet w olimpiadzie ekonomicznej – mówi nam jeden ze znajomych szefa Amber Gold. – Każdy wiedział, że jest cwaniakiem i kombinatorem, który chce zrobić interes na czym tylko się da – dodaje


Otóż to moim zdaniem oddaje dobrze polską mentalność -
i NIE BRONIĘ TU PLICHTY I AMBER GOLD
ale mam wrażenie, że każdy, kto ma dobry pomysł i uruchamia go i ZARABIA na tym, jest postrzegany jako cwaniak i kombinator.
Bo zarabiać i mieć w tym społeczeństwie nie jest dobrze postrzegane.

W jednym z Wprostów czy jakoś tak, był wywiad z Kulczykiem. Na pytanie co sądzi o wyższym opodatkowaniu bogatych powiedział, że karanie kogoś tylko dlatego, że wcześniej wstaje, więcej się uczy i dłużej pracuje jest niesprawiedliwe.
to oczywiście jedna strona, powiecie, że jest wielu ludzi, którzy dużo pracują i nic z tego nie mają itd.
No jest wielu to prawda.

A ja siedzę sobie i marzę - jakby to było fajnie, gdyby jednak wygrać 10 milionów, albo rozkręcić własny biznes
tylko sama jestem obstawiona tysiącem przekonań finansowych, z których jedno jest takie, że nie dam rady.
więc tylko siedzę i rozkminiam dyskusje na maluchach.
milutka
Ktoś kto uważa, że kupił auto za 600tys za gotówkę, kuchnię za 150tys kłamie, koloryzuje, bo to na kredyt ma, aby US się nie przyczepił, ale wiadomo, że trzeba też zarabiać, aby ten kredyt spłacać.

W moim mieście jest kilka firm, które mają drugie dno w zarabianiu pieniędzy, handel narkotykami, przemyt i takie tam.

Ale istnieją także ludzie, którzy prowadzą biznes uczciwie i mają uczciwe pieniądze, zarobione swoją ciężką pracą. Znam kilku osobiście. Po prostu mądrze zainwestowali pieniądze.

Tak samo mojego męża niemiecki szef, jest bogaty, zarabia ciężko także samemu pracując i oszczędzając, on zanim coś kupi, to musi objechać kilka sklepów gdzie taniej icon_wink.gif

U mnie w wiosce powstała jedna firma, na pracujących tam ludzi mówią "chińczyki, no za*****....ć" 37.gif Właściciele co rusz nowymi autami jeżdżą, nie zarabiają tylko na ciuchach.


W ogóle nie wiem czy na temat napisałam i czy składnie. Ale podsumowując , są ludzie, którzy uczciwie zarabiają wielkie pieniądze i nie kombinują.
Psi
Trochę ciężko wyczuć mi klimat tematu ale się wypowiem bo akurat na temat cwniactwa Polaków mam dużo przemyśleń. Uważam, że jesteśmy (uogólniając rzecz jasna) narodem cwaniaków. Nieco ponad 20 lat temu bohaterem był ten kto dobrze kombinował i do dzisiaj jako naród pokutujemy. Uogólniając znowu, uważam, że jako naród nie rozumiemy idei robienia czegoś dla frajdy, dla "funu"...wszystko musi nam przynieść wymierne korzyści finansowe. Jako naród nie staramy się robić w życiu tego na czym nam zalezy, co sprawia nam frajdę...wybieramy opcje opłacalne, a później wegetujemy z poczuciem "bylejakości". Okropnie, po prostu okropnie mnie to w Polakach denerwuje. Zamiłowanie do pieniędzy i traktowanie ich jako cel sam w sobie moim zdaniem dość mocno człowieka ogranicza. Nie jest tak, że jestem gotowa pracować za chleb i wodę mimo, że moja praca jest moją pasją..ale jednak robienie czegoś tylko i wyłącznie z pobudek finansowych mnie po prostu poraża, a jest w naszym pięknym kraju absolutną codziennością. Niestety.

Nieskładnie, nielogicznie alem przepracowana icon_smile.gif
użytkownik usunięty
[post usunięty]
milutka
Też tak nie bardzo rozumiem jaki temat przewodni tego wątku, to jeszcze coś dopiszę odnośnie cwaniactwa.

Gdy mój mąż ostatnio wracał z pracy z de i zaraz za przejściem granicznym był tankować auto, spotkał tam swojego dobrego kiedyś kolegę, który właśnie też wracał z kolegami z pracy. Zaczął się z mojego męża wyśmiewać, że dlaczego auto tylko za 50zł tankuje. No i zaczął opowiadać, że teraz pracuje w de i zarabia tygodniowo 500euro, gadają sobie tak dalej, nagle podchodzi do tego kolegi pracodawca, podaje mu 250 euro i mówi do niego:"masz tu swoją dolę za 2 tygodnie". Nagle ten kolega wyskakuje:"no popatrz, za jakie ja pieniądze muszę tam pracować, wracam do Irlandii na zasiłek a może Ty być miał dla mnie jakąś pracę". No kurczę, po co tak koloryzować. Albo nagle okazuje się, że brał jednak hipotekę na budowę domu a wcześniej zarzekał nam się, że buduje z tego co zarabia w Irlandii.
moko.
CYTAT(Psi @ Thu, 13 Sep 2012 - 22:40) *
Uogólniając znowu, uważam, że jako naród nie rozumiemy idei robienia czegoś dla frajdy, dla "funu"...wszystko musi nam przynieść wymierne korzyści finansowe. Jako naród nie staramy się robić w życiu tego na czym nam zalezy, co sprawia nam frajdę...wybieramy opcje opłacalne, a później wegetujemy z poczuciem "bylejakości" Zamiłowanie do pieniędzy i traktowanie ich jako cel sam w sobie moim zdaniem dość mocno człowieka ogranicza. Nie jest tak, że jestem gotowa pracować za chleb i wodę mimo, że moja praca jest moją pasją..ale jednak robienie czegoś tylko i wyłącznie z pobudek finansowych mnie po prostu poraża.

Jej, normalnie czytasz mi w myślach, bo dokładnie tak to widzę i czuję.
I przeraża mnie to, ze są dzieciaki, które zaczynają bawić się w interesy, dla kasy, bo fun może i przy tym jest, ale przede wszystkim liczy się to, co można sobie za zarobione pieniądze kupić.... A często chce się więcej i więcej.... Przerażające to jest.

CYTAT(aniakuleczka @ Thu, 13 Sep 2012 - 22:07) *
Otóż to moim zdaniem oddaje dobrze polską mentalność -
i NIE BRONIĘ TU PLICHTY I AMBER GOLD
ale mam wrażenie, że każdy, kto ma dobry pomysł i uruchamia go i ZARABIA na tym, jest postrzegany jako cwaniak i kombinator.
Bo zarabiać i mieć w tym społeczeństwie nie jest dobrze postrzegane.


Nie każdy, (ale jeśli na przykładzie AG i jego właściciela) to było to cwaniactwo i oszustwo bliskich - bo wynoszenie z domu jedzenia, na które to pracowali rodzice i sprzedawanie go bez wiedzy ich, nielegalnie (na terenie szkoły) jest cwaniactwem a nie super pomysłem.
To moje zdanie.

Odnośnie "Bo zarabiać i mieć w tym społeczeństwie nie jest dobrze postrzegane" zarabiać uczciwie jest bardzo dobrze postrzegane, ja mam pozytywne skojarzenia i doświadczenia. Ale mieć, bez pracy uczciwej - lewe interesy, nie jest czymś okay.
Zresztą ja już nie raz wypowiadałam się na temat pracy "na czarno," "płacenia pod stołem" i moje przekonania są niezmienne i uważam, ze jeśli ktoś zgadza się na taką formę pracy, to mu współczuje, bo nie myśli o swojej i rodziny przyszłości. (emerytura, renta itp.)

Powiedzeń na temat pieniędzy nie mam.

Lubię je mieć, bo za nie mogę dać moim dzieciom o wiele więcej, niż moi rodzice.
O przepraszam, przypomniała mi się moja mała filozofia na temat pieniędzy " do grobu ich nie wezmę", więc jeśli mogę, to je wydaję.
Ciężko z mężem pracujemy na to, co mamy i teksty, domysły innych mnie nie ruszają, bo wiem, ze to co mam, to moja ciężka i uczciwa praca i ta prawda jest dla mnie najważniejsza a nie słowa innych.
wiktore
O tak cwaniactwo to nasza niestety przywara icon_sad.gif
Większośc się krzywi na to co zrobił Plichta, awzięcie sobie długopisów kilku z pracy, czy papieru nie jest niczym zdrożnym.
Ostatnio pan jeden mi opowiadał o swojej pracy kelnera i pierwsze co powiedział - jak ominąc zabezpieczenia w ekspresie do kawy, zeby jej wypić w pracy ile się chce.
Nie zazdroszcze nikomu bogactwa- mój mąż ciezko pracuje na wszystko co mamy- ja narazie go wspieram z domu i też pracuję, zeby on mógł pracować.

Bardzo podobał mi się Twój post Psi, bo rzeczywiście pieniądz sam w sobi eni epowiniem być celem, ale niestety jest. Moze to wina naszej rzeczywistości. Ostatnio popadam w rodzaj jakiejś depresji bytowej icon_sad.gif zaczynam dostrzegać, ze z której strony nie ugryzę to nigdzi eni emam miejsca na ideały, lojalnośc- liczą się tylko przepisy i pieniądze. normalny radosny człowiek gdzies tu w tym wszystkim ginie- w tym systemie.

Co do tego co napisała Rosa- moze z innej beczki, ale w wysokich obcasach ukazął się ostatnio artykułfilozofa na trawniku Wózkowe czy jakoś tak. Przeczytałam, zrozumiałam, a potem z przerażeniem słyszę, ze media i zdruzgotane mamy rozbuchały ten temat do granicy absurdu.
Ciocia Magda
A mi się wydaje, że rozumiem o co chodziło anikuleczce. Ogólnie o demonizowanie przedsiębiorców. Moim zdaniem w naszym katolickim kraju przekonanie na temat pieniędzy jest takie:

Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego.

Jeśli komuś powodzi się w biznesie, to pewnie coś wycwaniaczył, może ukradł, dostaje pieniądze za nic, wykorzystuje pracowników, wymiguje się od podatków, powinien więcej przeznaczać na cele charytatywne. Bardzo łatwo jest punktować błędy u innych, to naturalne. U nas nie podziwia się ludzi ciężko pracujących, tylko mówi, że "wszystko robią dla kasy".

Sama oczywiście też jestem nieodrodną córą tej ziemi. Jestem zwolenniczką podatku progresywnego i społeczeństwa równych szans. Uważam (i ponoć naukowcy to potwierdzają), że w takich społeczeństwach lepiej się żyje. Wierzę, że "komu więcej dano, od tego więcej się wymaga" - czyli ludzie, którzy dziedziczą fortuny czy mają większe uzdolnienia, powinni też mieć większą świadomość społeczną, czyli wykorzystywać swoje zasoby dla dobra wspólnego, nie tylko własnego. Czyli np. nie wyzyskiwać biedy innych poprzez lichwiarskie pożyczki czy handel narządami.

asiam23
Od kilku lat mieszkam w Anglii, napisze to co zaobserwowalam. Tu Polacy maja straszne parcie na kase, sa w stanie posunac do wielu podlych rzeczy aby zgarnac jak najwiecej. Oprocz handlu nielegalnego, ktory kwitnie w kazdej materii, jawne sie tym chwalenie.Jest totalna zawisc.
Jesli masz lepsze stanowisko na pewno go nie dostales/as w sposob legalny. Podkopywanie dolkow, bitwy o nadgodziny i ciagle niezadowolenie, ze za malo. Wyludzanie benefitow. Wszystko po to by pochwalic sie firmowymi ciuchami albo perfumami Diora.
Do tego kretactwo na kazdym kroku, po co kupic ciastko za 1.50L jak mozna je ukrasc. To tak odnosnie cwaniactwa w wielkim skrocie.

Dla mnie osobiscie pieniadze sa wazne. Bo dzieki nim moge poplacic rachunki, utrzymac dzieci i zapewnic im co potrzebne bardzo ciesze sie jak mam ich wiecej i moge maluchom kupic co ekstra badz zapewnic dodatkowa rozrywke. Ale posuwanie sie do pewnych rzeczy w celu ich zdobycia jak dla mni jest niedopuszczalne. Wole miec pieniedzy na styk i spedzic czas z dziecmi nic stawiac wszystko na jedna szale a maluchy zostawiac samopas.
agama76
Wiele lat temu mój 13, moze 14-letni wówczas kuzyn otworzył warsztat rowerowy icon_wink.gif Po prostu naprawiał kolegom rowery, kupował potrzebne części, miał z tego niewielki zarobek. 'Firma' działała może kilka dni, do czasu aż dowiedzieli sie o tym jego rodzice - a ja akurat byłam u wujostwa na wakacjach i to pamietam - młody człowiek przeżył naprawdę upokarzajacą awanturę, bo jak on może cała rodzine narażać na donosy sąsiadów do US, kary, wstyd, bo ma nielegalna działalność. Chyba wszystkie zyski miał pooddawać. Wiecie kim dziś jest mój kuzyn? Bezrobotnym, bez żadnego wykształcenia i bez żadnej inicjatywy przedsiębiorczej icon_sad.gif Ale znanym w okolicy jako 'złota raczka', i takie właśnie dorywcze naprawy u sąsiadów to jedyne jego zarabiane pieniądze. Ja sobie obiecuje ze jeśli któreś z moich dzieci przejawi jakakolwiek chęć własnej działalności zarobkowej to zrobię wszystko zeby ich w tym wspierać i zeby mogli działać legalnie.

A.
aniakuleczka
Przepraszam za nieskładny pierwszy post.
Jak mi o coś bardzo chodzi, to zmieniam się w pięciolatka, który mówi o wszystkim i trudno zgadnąć sens wypowiedzi icon_smile.gif

Po kolei:
z jednej strony przekonania na temat pieniędzy , które podświadomie albo świadomie budują w nas postawy i opinie.
Pytałam was o te przekonania, bo je dla potrzeb szkolenia kolekcjonuję i szukam w różnych głowach.
Takie jak:
- biedny człowiek - to uczciwy człowiek, a bogaty to .....'wiadomo' (choćby nic nie bylo wiadomo)
- pieniądze nie leżą na ulicy

A drugi wątek to o przedsiębiorcach
o tym, że w Polsce w mojej opinii jest przedsiębiorca źle widziany. Od małego (jak widać) do skutecznego. Oj, jak komuś interes idzie i nie narzeka, to ludzie są przekonani, że to lewy interes. A jeżeli jeszcze ktoś mówi o zarabianiu pieniędzy, to jest oceniany jako materialista, który żyje tylko dla kasy.

Nie do końca zgadzam się z tym, że ktoś, kto się koncentruje na pieniądzach nie robi nic dla frajdy. Pozyskiwanie pieniędzy może być frajdą samą w sobie. Ale w naszej kulturze to jest naganne.
Jak gram na Xboxie to pewne rzeczy robię dla... punktów. I w biznesie trochę traktuję to jak grę, w której pieniądze są takim scorem.
Nie są celem samym w sobie. W tej chwili pracuję w korporacji. W zasadzie - moje działania przekładają się na przychody firmy.
Z drugiej strony mam swoje rzeczy, które robię zupełnie nie dla pieniędzy. A właściwie nieustannie do nich dopłacam.


Moje pytanie, które nasunęło mi się po lekturze wątku - czy za granicą jest inaczej? nie pytam o Polaków za granicą, tylko w ogóle o ludzi. tyle się czyta(ło) o kulturze protestanckiej wspierającej przedsiębiorczość. czy za granicą podejście do zarabiania i sukcesu jest inne niż u nas?

Martucha_
CYTAT(milutka @ Thu, 13 Sep 2012 - 23:21) *
Ktoś kto uważa, że kupił auto za 600tys za gotówkę, kuchnię za 150tys kłamie, koloryzuje, bo to na kredyt ma, aby US się nie przyczepił, ale wiadomo, że trzeba też zarabiać, aby ten kredyt spłacać.



Zupełnie nie rozumiem powyższego. Milutka, wyjaśnisz?
Kitka*
CYTAT(Magda EZ @ Fri, 14 Sep 2012 - 10:12) *
A mi się wydaje, że rozumiem o co chodziło anikuleczce. Ogólnie o demonizowanie przedsiębiorców. Moim zdaniem w naszym katolickim kraju przekonanie na temat pieniędzy jest takie:

Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego.

Dokładnie. A do tego te wszystkie bajki o złych, chciwych, bezdusznych bogatych i biednych będących ucielesnieniem dobra. To są naprawdę głęboko zakorzenione stereotypy, przynajmniej w moim otoczeniu. Strasznie mnie to wkurza, bo ludziom tak łatwo przychodzi generalizować i dopatrywać się drugiego dna, kiedy komuś się powodzi. Zazdrość, zawiść, małomiasteczkowość mają się u nas świetnie (cały czas piszę o regionie, w którym mieszkam, a mieszkam w Polsce "C" icon_wink.gif ).

Temat jest mi bliski w tym momencie, bo mój mąż po pracy dorabia sobie. Ma swoje maszyny, jest świetnym fachowcem w tym, co robi, ale ze swoim podejściem niczego się nie dorobi, bo... nie ma w sobie choćby odrobiny cwaniactwa, kiedy przychodzi do zapłaty. Wiecie, jak to robią fachowcy "od pana wezmę po znajomoście tylko tyle, chocizż powinienem więcej, ale niech będzie moja strata" 06.gif , a M tak ie potrafi. Chociaż to może nie jest cwaniactwo, a psychologiczne podejście do klienta. M musi się tego nauczyc, jesli chce prowadzić własny biznes w przyszłości, trochę cwaniactwa jest tu wskazane, bo przy jego podejściu, to naprwdę będzie "jego strata" icon_confused.gif
Abotak
odniose sie tylko do przykladu Marcina od kanapek bo nie czytalam calosci.
Ogolnie jestem za przedsiebiorczoscia, samowystarczalnoscia i rozwijaniem tworczego podejscia od najmlodszych lat.
Przy zastrzezeniu ze ma byc uczciwe i legalne.
Jesli Marcin robil kanapki z podbieranych rodzicom produktow, zakupionych za ich pieniadze, bez ich wiedzy uzywanych i nie zwracal im kosztow ww sam sie jednoczesnie bogacac, jesli nie placil podatkow od swej dzialalnosci, a przy tym uprawial rzeczona dzialalnosc regularnie,
to owszem, w tym kontekscie byl jak najbardziej kombinatorem i cwaniakiem icon_smile.gif

Juz nie mowiac o tym ze nie dalo mu to REALNEGO obrazu przedsiebiorczosci, poniewaz wkladem byla jedynie jego wlasna inwestycja czasu i pracy. Ale juz nie koszt surowca i nie panszczyzna ktora w swoim czasie wedruje do kabzy US
Plus inne typu rejestracja w Sanepidzie ( podejrzewam ze w PL tez konieczna w przyp gastronomii), ew ubezpieczenie, koszt wynajmu stoiska 03.gif )
aniakuleczka
wiem, że Plichta to śliski temat,
ale chodzi o to, że my nie wiemy jak było a fakt, że ktoś coś nam sprzedaje, czego akurat potrzebujemy (ot, choćby kanapki) sprawia, że oceniamy go jako cwaniaka.
Abotak
Aniu, czy Plichta to ten Marcin od kanapek?

Dlatego wlasnie napisalam `jesli...to...` bo oczywiscie nie znam okolicznosci przyrody, acz smiem podejrzewaz ze skoro " Czyścił lodówkę z czego się dało. Rodzice pewnie myśleli, że ma świetny apetyt" to rodzice
a) nie byli wtajemniczeni
b) nie dostawali zwrotu kosztow tej znikajacej zawartosci lodowki na ktorej Marcin zarabial

ergo
byl co najmniej cwaniakiem w tym kontekscie

I od drugiej strony... jesli jego klienci dostawali rachunek a szkola mu wynajmowala miejsce gdzie uprawial swoj proceder, plus spelnial inne warunki zw z handlem/cateringiem to oczywiscie wszystko legalnie icon_smile.gif
Jesli nie, to rzeczeni klienci ktorzy bez problemu by sie w tym orientowali, uwazam ze mieli prawo przypiac mu etykietke
Z drugiej strony, oni tez sie nielegalnie zaopatrywali bo bez Vatu i innych narzutow icon_wink.gif
Wiec i tu swoiste cwaniactwo.
Wszystko to z przymrozeniem oka, podejrzewam jednak ze caly artykul jest w podobnym klimacie.

Choc z drugiej strony masz racje.
I tu sie troche drocze czepiwszy tego konkretnego przypadku.
Ogolnie w protestanckim spoleczenstwie bardziej naturalnie jakos i z wiekszym szacunkiem traktuje sie takie rzeczy jak wlasna inicjatywa, wczesne prace zarobkowe dzieci/mlodziezy ( rozwozenie gazet, prace wakacyjne, week-endowe) czy chocby nawet zarabianie na kieszonkowe, ze nie wspomne o niezarobkowych ale nadal traktowanych jako forma budowania odpowiedzialnosci, ustaleniach wewnatrzrodzinnych typu obowiazki domowe dziecka/czy_kazdego_innego_pelnoprawnego_czlonka_rodziny
Tez przedsiebiorczosc, sukces nie sa powodem do wstydu czy, dla odmiany, wywyzszania sie.
Nie sa tez automatycznie utozsamiane z cwaniactwem czy kombinatorstwem ( to zreszta chyba typowo polskie okreslenia, podobnie jak ich nie-pejoratywna icon_wink.gif forma czyli `zaradnosc` icon_wink.gif )
PS
A pardon, angielskie cunning, crafty, shrewd itp mozna pewnie uznac za odpowiednik icon_smile.gif )


aisha1111
CYTAT(aniakuleczka @ Fri, 14 Sep 2012 - 10:32) *
Moje pytanie, które nasunęło mi się po lekturze wątku - czy za granicą jest inaczej? nie pytam o Polaków za granicą, tylko w ogóle o ludzi. tyle się czyta(ło) o kulturze protestanckiej wspierającej przedsiębiorczość. czy za granicą podejście do zarabiania i sukcesu jest inne niż u nas?


Aniu, chyba jest trochę inaczej. Porównam Polaków do Szkotów (bo tylko takie mam doświadczenie)
Kiedy tutaj (mówię o dzielnicy, w której mieszkam), pochwaliliśmy się znajomej Szkotce, że kupujemy dom, to padło pytanie, czy może nam jakoś pomóc w przeprowadzce, załatwić transport czy nawet zaofiarowała się, że może zająć się dzieckiem itp., kiedy pochwaliliśmy się znajomej Polce, że kupujemy zaczęło się wypytawnie ile zapłacimy za ten dom, na ile lat kredyt i jakim prawem mamy zdolność kredytową.
Kiedy w Polsce moi teściowie kupili sobie drugi samochód (za ciężko zarobione pieniądze odkładane latami), sąsiedzi wysłali pismo do US z prośbą o sprawdzenie niejakiego pana J., który to rzekomo prowadzi nielegalne interesy. Tutaj, kiedy znajomy kupił auto (Polak), sąsiedzi Szkoci pomagali wyszukać najtańsze ubezpieczenie.
Kiedy rozmawiam ze Szkotami, i mówię, że jestem z Polski, mój mąż po niecałych dwóch latach życia na wyspach awansował na stanowisko kierownicze zaczynając od segregowania śmieci, to są, nie wiem, dumni (?), na pewno zadowoleni, że nie siedzi na benefitach, Polacy pytają jakie plecy miał, że tyle osiągnął i czy im by nie załatwił podobnego stanowiska.
Reasumując - u tubylców nie zauważyłam zawiści i zazdrości. Oni "uprawiają swój ogródek i do sąsiada nie zaglądają". W Polakach wydaje mi się, że dominuje postawa "niech Ci będzie jak najlepiej, ale gorzej ode mnie".
Wydaje mi się, że Szkoci w przedsiębiorczości widzą przepustkę do lepszego życia, możliwości kupienia fajniejszych (czyt. droższych) wakacji dla rodziny itd., nasi rodacy chcą lepiej zarabiać, żeby się "pokazać" i dlatego "cwaniakują". Przykre to dla mnie, pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że w innych częściach kraju i świata jest inaczej. I oczywiście nie wszyscy Polacy tacy są i nie wszyscy Szkoci także.
aniakuleczka
Ja się z taką zawiścią nie spotykam na co dzień, ale to dlatego, że gdy się z nią spotykam, to zrywam kontakt.

Z drugiej strony - może jestem zbyt brzydka, żeby zdobywać sobie stanowisko na ładne oczy
i zbyt pospolita, zeby ktoś mnie posądzał o plecy icon_smile.gif

No dobra, to akurat głupie co napisałam powyżej
asiam23
Aisha1111 i Bogusia 123456 maja bardzo duzo racji w tym co napisaly Bardzo czesto zwlaszcza we wakacje widze mlodych ludzi rozwozacych gazety czy ulotki.
Jeden z naszych znajomych popadl w powazne problemy finansowe, drugi zaraz ruszyl mu na pomoc, tu wydzierzawil od niego ciezarowke, "uzyczyl" swojego adwokata.
Podobnie bylo jak sie przeprowadzalismy, mieszkanie wymagalo remontu i to bardzo gruntownego ja bylam w poczatkowej ciazy i Zuzka. Nikt z naszych znajomych nie zaoferowal pomocy za to byly pytania czy i dlaczego nam sie oplaca. Za to angielscy znajomi czynnie, po swojej pracy pomagali nam w remoncie.

Nie spotykam sie tez z jakims podzialem biedni - gorsi, bogaci-lepsi. Nie ma rozliczania Iksinski ma tyle a Kowalski tyle, z gory zalozenia, ze jesli sie dorobil to na pewno nieuczciwie. w tej dzielnicy mieszkamy 4 lata i fakt na poczatku traktowano nas z gory musielismy na swoj sposob udowodnic, ze jestesmy warci ich zaufania, przyjazni.
biedronka83
To tak a propos pieniędzy. Byłam ostatnio na rozmowie o pracę w ubezpieczeniach. Myśląc że to praca przy biurku przy podpisywaniu umów poszłam. Pan miły informuje mnie że to jednak coś innego czyli: najpierw założenie własnej działalności, wypłata uzależniona od tego ile umów podpiszę i to niekoniecznie korzystnych dla klienta. Powiedziałam panu grzecznie że ja się do namawiania nie nadaję zwłaszcza że wiem ile jest teraz kruczków w ubezpieczeniach i dziękuję a pan do mnie: "To może inaczej zacznijmy, proszę sobie w wyszukiwarce wpisać najbardziej opłacalne zawody w Polsce" Szczęka mi opadła i mówię: " Wie pan co, wynagrodzenie jest dla mnie na drugim miejscu a na pierwszym praca która da mi satysfakcję i z której będę zadowolona" Na tym zakończyliśmy rozmowę.

użytkownik usunięty
[post usunięty]
aniakuleczka
zdziwiona byłam, że Mikołejko nie doczekał się tu osobnego wątku.
ja zaangażowałam się w tę dyskusję na tyle, że momentami nerwy mnie ponosiły.

Dużo bzdur wypowiedzianych przez tego dziada
bo inaczej go nazwać nie potrafię.

Najbardziej podobał mi się tekst z edziecka
napisany w odpowiedzi na całą tę sytuację.
użytkownik usunięty
[post usunięty]
Ida.dorota
Myślę że mamy nie tak łatwo zdruzgotać, są mocno odporne dzięki wielu podobnym sytuacjom, które się w naszym życiu społecznym dzieją, ale na szczęście owe mamy uczą się bronić i protestować, czego wyrazem jest pospolite ruszenie, jakie nastąpiło po tekście Mikołejki.

Bardzo powierzchowne rozumienie tego oburzenia zakłada, że kobiety nie przymują do wiadomości faktu, iż niektóre z nich puszczają te nieszczęsne dzieci samopas i zapuszczają się paląc przy piaskownicy, a przecież wystarczy wyjrzeć przez okno, itp., itd. A więc trochę obiektywizmu, drogie panie, wyciągnijmy wnioski i wszystko będzie znowu na właściwym miejscu. Wejście głębiej w ten gąszcz pokazuje jednak, że tekst jest pełen pogardy, pisany językiem, który od biedy uszedłby, gdyby posłużył do opisu zwyczajów nieznanego gatunku cżłekokształnych małp, ale nie do opisu ludzi. I nie, nie przemawia za nim jego literacka wartość. Połączenie pogardy z pseudopsychoanalizą, dzieki której wiemy już, dlaczego i po co rodzimy dzieci tworzy mieszankę, wobec której prostest staje się reakcją naturalną. Nie ma to nic wspólnego z zaprzeczaniem rzeczywistości i solidarnością jajników przedkładaną nad korzystanie z dobrodziejstw posiadania mózgu.
Ciocia Magda
Ja też zadrżałam jak przeczytałam nazwisko Mikołejki w tym wątku i to jeszcze w klimacie rozbuchania do granicy absurdu. Więc dziękuję Rosie, że znowu chciało jej się podjąć rękawicę.
wiktore
Wiecie co może jestem osobą niespołeczną, nieczułą itd (chociaż nikt kto mnie zna osobiscie tak nie powie)ale mnie na początku ten atrykuł zdenrwował, ale potem wrzuciłam go do pewnej szufladki i amba fatima było i ni ma. Z drugiej jednak strony, gdyby ktoś zrobił sobie z mojego trawnika dobro publiczne tez nie byłabym zadowolona i chętna byłabym pisac różne rzeczy nie przebierając w słowach.
Tekst można rozumiec wielorako.
Jak patrzę na to teraz Waszymi oczami to rzeczywiscie stwierdzam, że podeszłam do niego zbyt powierzchownie. W ogóle mnie nie dotknął osobiście, natomiast dyskusja była z pewnością potrzebna, bo jak widac na moim przykładzie wiele zjawisk społęcznych jest niestety traktowanych powierzchownie.
Dobrze, że ktoś czuwa i widzi drugie dno.


W ogóle to chyba odetnę sobie internet, bo nieubłągalnie tracę wrażliwość społeczną i wyczucie. To z wiekiem się dzieje czy jak? Nikt tak nie ma? Po prostu tyle informacji mnie zalewa, że jużstraciłam chęć do ich segregacji i analizowania ich- serio icon_sad.gif

edit: troszkę zmieniłam od wczoraj.
wiktore
He he drogie Panie- właśnie mamy wątek o Mikołejce icon_smile.gif
ruda_kasia
Wiecie co, od wczoraj rzuca mną po ścianach emocjonalnie. Zatem proszę wziąć to pod uwagę przy lekturze tego posta. Ale tym razem rzuciła mną o ścianę Rosa (oczywiście kompletnym przypadkiem, bo nie do mnie i nie o mnie pisała, ale czasem człowiek ma momenty iluminacji, no to ja mam teraz).
Uświadomiłam sobie wczoraj w nocy, że w dużej mierze dlatego mam takie problemy z emocjami, bo zważywszy miejsce, w którym wyrosłam, zważyszy, że nigdy nie miałam pomocy w opiece nad dziećmi, a jeszcze podłamującego (by nie rzec znęcającego) męża, nigdy nie miałam postawy roszczeniowej - znaczy nikt mi nie pomagał organizacyjnie ani finansowo - to w życiu nie powinnam osiągnąć tego, co mi się udało. Ale niestety na takiej spince, że będę do końca życia płacić za to cenę rozwalonego życia emocjonalnego. Kiedy wczoraj do mnie dotarło w kontekście wątków o umiejętności jedzenia, skąd pochodzę i jakim cudem jest, że skończyłam studia (nie z braku talentu ino pieniądzorów), to uświadomiłam sobie, że nie pownno się to nigdy stac, a ja powinam być normalną osobą, a nie maszynką do zarabiania pieniędzy, która gotuje dwudaniowy obiad dziennie, mówi, że to lubi i ma w telefonie kilka numerów osób z pierwszych stron gazet, a z niektórymi jest po imieniu. Zrobiłam to bez pomocy i nie będąc roszczeniową. Dlatego post Rosy mną miotnął, bo pomyślałam, co by było, gdyby ktoś mi pomógł, kiedykolwiek. Może miałabym to wszytko plus zdrowie psychiczne? A tak w związku z uzyskaną nerwicą muszę porzucić robotę, w której jestem genialna, aby mnie nie zabiła.

Dodam na koniec, że nie czytałam artykułu icon_smile.gif Mikołejki, ale znam masę kobietk, które uzasadniają swoje istnienie posiadaniem dzieci. I mają postawę roszczeniową. I nie wiecie, kurzy odwłok, jak im zazdroszczę asertywności icon_biggrin.gif

Z harcerskim więc pozdrowieniem udaję się do mycia ;podłóg i garów, bo akurat sama jestem z dzieciami, a w nocy wylatuję do trójmiasta (jakby ktoś miał 5 minut na kawę; Dorotka - żartowałam, wiem, ze w ostatniej chwili, sama się dowiedziałam w piątek o 14 i trawię do teraz).
wiktore
Oj chciałabym się przenieśc na weekend do Sopotu-uwielbiam to miejsce icon_smile.gif

Teraz rowniez muszę wrócić do mycia garów i podłog- i jeszcze ksiązki poustawiac na w końcu zakupionym po latach regalena książki icon_smile.gif nie wiem czy miejsca mi na regale wsytarczy- a może zrobić na maluchach taki punkt wymieniania sie ksiązkami już przeczytanymi icon_smile.gif
milutka
CYTAT
CYTAT(milutka @ Thu, 13 Sep 2012 - 23:21) *
Ktoś kto uważa, że kupił auto za 600tys za gotówkę, kuchnię za 150tys kłamie, koloryzuje, bo to na kredyt ma, aby US się nie przyczepił, ale wiadomo, że trzeba też zarabiać, aby ten kredyt spłacać.



CYTAT(Martucha_ @ Fri, 14 Sep 2012 - 11:41) *
Zupełnie nie rozumiem powyższego. Milutka, wyjaśnisz?


nie wiem, jak zacytować , żeby moją wypowiedź tez było widać, to wkleiłam ją.

Wątek już poszedł innym torem, ale odpowiem, wcześniej nie mogłam. Niestety mam problemy w pisaniu czytelnie i ładnie a chodziło mi o to, że nasz sąsiad znajomy, ciągle opowiada, jaki jego kolega jest bogaty, że odkupił firmę transportową i w ciągu 6 miesięcy zarobił kilka milionów złotych i że wszystko kupuje drogie i za gotówkę. Natomiast nasz znajomy, który miał wielką firmę transportową mówi, że nie kupuje się w takich dużych firmach niczego za gotówkę, bo US może się przyczepić, lepiej brać na kredyt.
Ale najlepsze w tym wszystkim jest to, że tamten facet nic się nie przechwala tym ile zarobił i ile za co płaci, nie wie, że jego dobry kolega wszędzie opowiada jak to on miliony zarabia. Chyba to nie jest dobre, szkoda mi tamtego gościa, bo nie wie, że ten wszystko przekazuje dalej.
moko.
Milutka,
To nie tak, ze nie kupuje się za gotówkę, bo ktoś się doczepi, zwłaszcza US - po prostu czasem kosztowo bardziej opłacają się leasingi i inne kredyty, niż zakup za gotówkę. Ale jesli firma wypracowuje zyski, to dlaczego nie można kupić z tych pieniędzy czegoś za gotówkę? Jesli przed US wykaże się, ze zyski są, to nikt się nie doczepi. Doczepią się, jeśli zysków brak, kredytów nie wzięto na zakup czegoś tam, darowizn nie było, wiec z czego Pan X to kupił....wtedy US węszy.


milutka
CYTAT(moko. @ Mon, 17 Sep 2012 - 22:26) *
Milutka,
To nie tak, ze nie kupuje się za gotówkę, bo ktoś się doczepi, zwłaszcza US - po prostu czasem kosztowo bardziej opłacają się leasingi i inne kredyty, niż zakup za gotówkę. Ale jesli firma wypracowuje zyski, to dlaczego nie można kupić z tych pieniędzy czegoś za gotówkę? Jesli przed US wykaże się, ze zyski są, to nikt się nie doczepi. Doczepią się, jeśli zysków brak, kredytów nie wzięto na zakup czegoś tam, darowizn nie było, wiec z czego Pan X to kupił....wtedy US węszy.


A no rzeczywiście, masz rację. Ale i tak uważam, że ten kolega nie powinien chodzić i rozpowiadać o koledze tego wszystkiego o tych milionach, do tego prawie rzuca danymi tego człowieka, bo co jeśli jednak coś ma do ukrycia. Szkoda mi jego, aż czasami ma ochotę go ostrzec, ale chyba lepiej się nie wtrącać.
moko.
CYTAT(milutka @ Mon, 17 Sep 2012 - 21:37) *
A no rzeczywiście, masz rację. Ale i tak uważam, że ten kolega nie powinien chodzić i rozpowiadać o koledze tego wszystkiego o tych milionach, do tego prawie rzuca danymi tego człowieka, bo co jeśli jednak coś ma do ukrycia. Szkoda mi jego, aż czasami ma ochotę go ostrzec, ale chyba lepiej się nie wtrącać.

No nic nie zrobisz, nowobogaccy czasem tak mają icon_wink.gif

Kotelka
A jak Wasze finanse w związku?
Mięta
Każde z nas ma swoje prywatne konto, oprócz tego mamy jedno wspólne którego obydwoje jesteśmy właścicielami i na nie przelewamy konkretną kwotę na rachunki i zakupy. Nie planujemy intercyzy, mamy system który działa od lat.

Warto jest zerknać sobie też tutaj:
https://polakoszczedza.pl/najlepsze-konta-o...ont-osobistych/

Można sprawdzić sobie aktualne promocje bankowe.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.