Moja ukochana babcia od tygodnia leży w szpitalu. Posłuszeństwa odmawia po kolei wszystko . Pogotowie zabrało ją po wizycie internisty, któremu nie podobała się praca serca. W szpitalu dodatkowo stwierdzono zapalenie płuc (zupełnie bezobjawowe!) i problemy z tarczycą. Do tego babcia jest jeszcze cukrzykiem na insulinie. Cukier też jej wariuje ostatnio.
Babcia miała mieć w poniedziałek bronchoskopię, ale nie dotrwała . W niedzielę w nocy miała atak (silna arytmia, która zakończyła się duszeniem się babci, zatrzymaniem akcji serca i reanimacją ). Szczęście w nieszczęściu, że była akurat w szpitalu, bo nie wiem jak by się to zakończyło, gdyby to ją spotkało w domu... Na tą chwilę sytuacja została opanowana jako tako. Na obecną chwilę babcia ma zakaz wstawania z łóżka. Bardzo to przeżywa, jest świadoma, nie chce być ciężarem dla nikogo. Bronchoskopia odłożona w czasie na nie wiadomo kiedy. W tej chwili szpital czeka na miejsce i niezbędny sprzęt (w innym szpitalu), gdzie babcia będzie miała koronografię (4-rtą! w swoim życiu).
Nie jest dobrze. Ja wiem.
Bywam u niej jak często mogę. Moja mama jeszcze częściej. Podtrzymujemy ją na duchu, pomagamy jak się da... Ale dużo zrobić nie możemy...
Potrzymajcie proszę w wolnej chwili kciuki, prześlijcie w jej kierunku dobre myśli i modlitwy. Żeby nie cierpiała. Żeby mogła jeszcze trochę godnie pożyć...
Strasznie siÄ™ o niÄ… bojÄ™