Zakładam nowy wątek, bo wczoraj po raz pierwszy od dawna wyszłam z kina zachwycona.
Film jest momentami bardzo mocny, ale ma taki klimat, że przykuwa do fotela i nie wiadomo kiedy mijają prawie 2 godziny, do tego muzyka tak dobra, że zaczynam polować na płytę.

Wszystko stało się dla mnie jasne, gdy okazało się, że muzykę (i co chyba ważniejsze: scenariusz) napisał Nick Cave - jeśli ktoś z Was lubi jego kawałki to film zrobi na nim ogromne wrażenie.
O grze aktorskiej pisać nie będę: jak to możliwe, że na ekranie widzicie faceta mieszkającego na amerykańskiej wsi, ubranego w dziadkowy sweterek, z twarzą która nie przypomina w niczym zmęczonego zyciem Clinta Eastwooda - a jesteście przekonani, że to największy twardziel w okolicy?

Krótkie podsumowanie: dla mnie rewelacja.
Bardzo jestem ciekawa Waszych wrażeń.