Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. PLiki cookies stosujemy w celu świadczenia uśług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany
do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczne na Twoim urządzeniu końcowym. W każdym momencie możesz dokonać zmiany
ustawień dotyczących cookies w ustawieniach przeglądarki. Więcej szczegółow w naszej "Polityce Prywatności"
Rzd postanowi kontynuowa program Maluch, zapocztkowany w 2011, zaproponowa jednak jego zmodyfikowan i rozszerzon wersj, nadajc mu nazw MALUCH plus. Program MRPiPS "Maluch plus" na 2017 r...
Lada moment będę musiała podjąć decyzję, gdzie do szkoły pójdą moje dzieci i mam dylemat. Czy jako doświadczone matki dzieci w wieku szkolnym podpowiecie mi co jest najistotniejsze, a co nie ma zupełnie znaczenia? (potem napiszę jakie 2 kombinacje poniższych właściwości mam do wyboru, ale na razie nie chcę sugerować)
- odległość od domu (1km vs 10 km) i kolegów z klasy/szkoły - wielkość klas (18 osób vs ok 25 lub więcej (łączony rocznik 2007 i 2008) - szkoła społeczna/państwowa - wyniki testu sześcioklasistów (średni wynik w 2012 r. 29,8 vs 27) - oferta zajęć pozalekcyjnych - własna kuchnia/catering - opinie rodziców - jakość budynku - znajomi z przeszkola w klasie vs zupełnie obce dzieci
Czy coś jeszcze powinnam wziąć pod uwagę?
I dwa słowa o moich dzieciach (może ma to znaczenie przy wyborze): oboje raczej nieśmiali i mało przebojowi, Bartek introwertyk-indywidualista, Kaja bardziej towarzyska.
Elak
Thu, 14 Feb 2013 - 11:13
Właśnie otrzymałam w przedszkolu kartkę o potwierdzeniu woli kontynuowania edukacji przedszkolnej. Mam zdecydować czy Korni zostaje w przedszkolu, czy idzie do szkoły. Kolejny raz ciężkie zadanie, tylko teraz mam dziecko młodsze. Nie wiem co mam zrobić Przy starszych wybrałam zerówkę szkolną, choć wtedy jeszcze nie trzeba było robić takich rzeczy, ale był to świetny wybór.
Co do twoich pytań, to jednak opinie rodziców są bardzo ważne. Spróbuj dowiedzieć się do jakich nauczycielek mogą dzieci trafić i co sądzą o nich rodzice obecnie chodzących dzieci. Wielkość klas jak dla mnie też jest istotna, wolę małe klasy. Na wyniki testu trzeba raczej patrzeć na średnią z paru lat, bo może się trafić super rocznik ambitnych dzieci lub super leniwych i nawet świetni nauczyciele nie pomogą Znajomości nawiążą, tym bym się nie martwiła i tak są na lepszej pozycji, bo jest ich dwoje Zajęcia pozalekcyjne, hymm jeżeli nie ma fajnych w szkole zawsze możesz zapisać gdzieś inndziej. Wolałabym własną kuchnie, ale nie mam porównania z cateringiem, wiec to takie trochę stereotypowe podejście Odległość od domu wiadomo, że im bliżej tym lepiej, ale chyba niedługo sama będę wozić nawet dalej niż 10km
Ammm
Thu, 14 Feb 2013 - 12:02
Acha jeszcze jedno dość istotne - mieszkamy pod Warszawą, w domu jednorodzinnym. Tu o znajomości nie tak łatwo, jak w bloku, bo ludzie siedzą raczej w swoich ogrodach. Mieszkamy tu 3,5 roku, a znamy bardzo mało dzieci w naszym wieku (do p-kola dzieci też chodzą daleko od domu). No i jak już pisałam moje dzieci są nieśmiałe - nie podejdą do dzieci na ulicy i nie zagadają...
W jednej z tych szkół ponoć wszyscy nauczyciele są fajni, nieprzypadkowi, w drugiej można ponoć bardzo różnie trafić...
Teraz dzieci idą do zerówki - przy wyborze jednej szkoły zostaną w zerówce w swoim przedszkolu, przy wyborze drugiej - w zerówce przy przedszkolu tej samej organizacji co szkoła.
agama76
Thu, 14 Feb 2013 - 12:48
CYTAT(Elak @ Thu, 14 Feb 2013 - 13:13)
Co do twoich pytań, to jednak opinie rodziców są bardzo ważne. Spróbuj dowiedzieć się do jakich nauczycielek mogą dzieci trafić i co sądzą o nich rodzice obecnie chodzących dzieci.
Ja bym opinie rodzicow ustawila raczej na koncu listy - one sa wazne ale tylko pod warunkiem ze sa to rodzice ktorych znasz i wiesz co dla nich jest priorytetem a co im w ogole nie przeszkadza. Opinia takich losowo spotkanych, nieznajomych rodzicow praktycznie w ogole bym sie nie kierowala, chociaz potrafia zwrocic uwage na pewne rzeczy. Co do odleglosci - moje dzieci sa dowozone do odleglej szkoly (w tej chwili do 2 roznych odleglych szkol, a wlasciwie to nawet do 3, bo przeciez jeszcze PSM!) ; z samym dowiezieniem nie ma wlasciwie problemu bo i tak jezdzimy do pracy ale z tym sie wiaze brak kolezenstwa z klasy w okolicy domu. Tak wiec spotkania towarzyskie dzieci sa uzaleznione od rodzicow - dziecko trzeba do kolegi zawiezc i potem odebrac (przez kilka pierwszych klas). Srednimi wynikami raczej bym sie nie przejmowala, chyba wazniejsze co szkola ma do zaoferowania w ramach zajec pozalekcyjnych i czy nasze dziecko znajdzie cos dla siebie. Jak dzieci niesmiale to lepsza mniejsza klasa. Aha, kuchnia czy catering - tez nie ma wiekszego znaczenia, z moich doswiadczen wynika ze w sumie latwiej placowce zmienic firme cateringowa jesli rodzice sie skarza na jakosc posilkow niz zwolnic kucharki ktore kiepsko gotuja w kuchni :/ Jakosc budynku - o ile nie jest to jakas totalnie zagrzybiona rudera to chyba bez znaczenia. Najwazniejsza moim zdaniem w pierwszych klasach jest wychowawczyni - wiec tu stawialabym na pierwszym miejscu te szkole o ktorej piszesz ze maja fajnych, nieprzypadkowych pedagogow. Ale tez roznie mozna trafic - najlepiej sprobowac sie dowiedziec kto bedzie wychowawca w I klasie i z nim pogadac (mysmy tak zrobili w przypadku starszego syna - tez dziecka niesmialego w dodatku z duzymi problemami zdrowotnymi; niestety potem w tej samej szkole mlodszy syn trafil na slabsza wychowawczynie). Wazne zeby na tyle dobrze wybrac zeby nie trzeba bylo dziecku zmieniac podstawowki, tak wiec jest co rozwazac, zycze trafnej decyzji
A.
agabr
Thu, 14 Feb 2013 - 13:03
Ammm ta bliskosc kolegow to urban legend (w przypadku Warszawy) , moj syn chodzi do szkoly ktora nie jest rejonowa ale w obrebie Zoliborza i nie ma tak , ze dzieci z bloku , znajomi etc, znajomych ma z klasy , ktorzy mieszkaja w calej wawie , z angielskiego , w calym podworku jest troje dzieci z zadnym nie ma chemii .Niestety czasy zabaw podworkowych i biegania po podworku odchodza w niebyt (pisze tu Niestety , zeby byla jasnosc) , takze aspekt bliskosci bym sobie w ogole darowala .Tak naprawde sklaniam sie do tego , ze najwazniejsza w klasach 0-3 jest Pani , czy jest lotna , czy dobrze wspolpracuje z rodzicami, co soba reprezentuje . b
o pisalysmy z aga razem
Mafia
Thu, 14 Feb 2013 - 13:11
Mój młodszy syn (pierwszoklasista) właśnie przechodzi etap zmieniania szkoły. Chodził do szkoły, do której chodził też starszy brat. Trafił niestety na zupełnie kiepską Panią i zdecydowałam o zmianie szkoły (przyczyn było kilka). Uważałam, że mała klasa to atut, że mała szkoła i blisko domu to super - syn nie miał żadnego fajnego kolegi blisko. Bez dobrego nauczyciela nic nie jest udane.
Po tych doświadczeniach uważam, że należy się kierować jedynie osobą wychowawcy w klasach I-III.
Elak
Thu, 14 Feb 2013 - 13:26
CYTAT(Mafia @ Thu, 14 Feb 2013 - 15:11)
że należy się kierować jedynie osobą wychowawcy w klasach I-III.
Myślę, że to jest najważniejsze. Łatwo jest się dowiedzieć w szkole, kto prowadzi obecnie klasy III i spróbować dowiedzieć czegoś o tych nauczycielach. Sama rozmowa z nauczycielką też niewiele da, bo raczej wszyscy starają się być mili podczas takiej rozmowy. Dlatego opinie rodziców dzieci, które odchodzą do IV dla mnie są istotne. Oczywiście w szkole gdzie jest dużo klas, takie sprawdzenie niewiele da, bo nigdy nie wiadomo do kogo się trafi. W szkole do której pewnie pójdzie Kornel w każdym roczniku są tylko dwie klasy i już wiem, kto nim się prawdopodobnie będzie zajmował.
agabr
Thu, 14 Feb 2013 - 13:33
Rozmowa moim zdaniem da jednak bardzo wiele . Poszlam do osoby ktora miala wziac zerowke i od razu wiedzialam , ze tak wlasnie tak , przez 4 lata przygody szkolnej jedrka uwielbialam ja serio , to byla jedna z nielicznych osob fajniejsza ode mnie .b
Elak
Thu, 14 Feb 2013 - 13:44
CYTAT(agabr @ Thu, 14 Feb 2013 - 15:33)
to byla jedna z nielicznych osob fajniejsza ode mnie .b
Musiała być super
Aż się zastanawiam, czy mogłabym tak o nauczycielkach moich dzieci powiedzieć. I o Julki jednej wychowawczyni, mogłabym taką opinię wydać oczywiście w sosunku do mnie Szczęśliwie jest teraz dyrektorką szkoły, więc ma wpływ nie tylko na garstkę uczniów, a na całość funkcjonowania szkoły. Co też kusi mnie do posłania tam Kornela.
Ammm
Thu, 14 Feb 2013 - 14:03
CYTAT(agabr @ Thu, 14 Feb 2013 - 15:33)
Rozmowa moim zdaniem da jednak bardzo wiele . Poszlam do osoby ktora miala wziac zerowke i od razu wiedzialam , ze tak wlasnie tak , przez 4 lata przygody szkolnej jedrka uwielbialam ja serio , to byla jedna z nielicznych osob fajniejsza ode mnie .b
Super! Ja mam tak właśnie z naszą przedszkolanką i liczę na kontynuację.
Zilka, halo, halo, jesteś tu? Wiesz jak to wygląda w naszej wsi? Flo ma znajomych lokalnych, a jak nie, to nie jest to problem?
kalarepa78
Thu, 14 Feb 2013 - 19:21
Dla mnie kluczowe czynniki to pani (choć tu przeżylismy niemiłe rozczarowanie, choć zapowiałao się super) i wielkosc klasy, a w Waszym przypadku jeszcze dostępnosć posiłków bezglutenowych, o ile dobrze pamiętam.
Ammm
Thu, 14 Feb 2013 - 20:59
To teraz Wam rozbiję to na 2 szkoły:
1. Lokalna, rejonowa gminna szkoła podstawowa:
- 1 km od domu - może jechać na rowerze, iść na piechotę, mogą odebrać dziadkowie/opiekunka - nowy, ładny budynek przeznaczony tylko dla klas 0-3, od 4 klasy typowa polska szkoła - w tej chwili klasy mają z tego co wiem po ok. 25 osób, nie wiem jak będzie w naszym roczniku - dzieci nikogo nie znają - wynik z testu 27 - ogólne opinie rodziców dość dobre (ale widać różnicę w opinii między tymi, co chodzili do przedszkola prywatnego (Ci narzekają na brak informacji, słaby kontakt) i państwowego) - zajęcia do ok. 12.30 potem albo do domu, albo świetlica, która w opinii wszystkich (nawet tych zadowolonych ze szkoły) jest beznadziejna, "przechowalnia" dla dzieci, bez pomysłu. Są zajęcia pozalekcyjne, na które dzieci są zabierane ze świetlicy i odprowadzane z powrotem - wydaje mi się, że jest własna kuchnia, ale nie jestem na 100% pewna. Nie wiem co z dietą bezglutenową. - nauczyciele różni - można trafić super, można trafić fatalnie. Podobno teraz się szkolą. - w klasach 0-3 jest ponoć dość rozsądna dyrektorka, z którą można się dogadać, w klasach 4-6 niereformowalny dyrektor, który jest tu "od zawsze". - głosy o szkole są różne (0-3), nie znam opinii o 4-6 - w tej opcji dzieci zostają w zerówce w obecnym przedszkolu.
2. Szkoła społeczna
- 10 km (ok. 15 min samochodem) od domu z kiepską łącznością autobusową - dość stary budynek (choć w środku odnowiony) na dużym terenie, gdzie jest jeszcze gimnazjum, liceum i Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, ogólnie nic specjalnego. Mają własny basen dla młodszych klas, starsze jeżdżą na basen i zajęcia sportowe do pobliskiego ośrodka sportowego - klasy max 18 osób - będą tam chodzić niektórzy koledzy z przedszkola, z naszej okolicy w 2 klasach pierwszych będzie łącznie z moimi 5 dzieci, Pani dyrektor powiedziała, że postara się je umieścić w jednej klasie. Reszta dzieci będzie mieszkać w odległości ok. 10 km od nas. - dużo zajęć pozalekcyjnych, odrabianie lekcji na świetlicy - brak boiska, jest tylko boisko prowizoryczne (kawałek trawnika) - catering, przygotowują też dania bezglutenowe - nie ma zielonych/białych szkół - nie słyszałam od nikogo, kto tam uczęszcza (starsze rodzeństwo kolegów z przedszkola) złego słowa o tej szkole - na razie jeszcze nie wiadomo, kto będzie miał pierwszą klasę, w której będą moje dzieci. Wiem, że w zerówce będzie to "wujek" (to chyba wciąż rzadkość), który pracował wcześniej w naszym przedszkolu, dzieci go znają, lubią, miały z nim zajęcia karate, które uwielbiały. Ja też mam do niego bardzo pozytywny stosunek.
No i gdyby ta społeczna była na miejscu to bym się nie zastanawiała. A tak mam problem...
Agnieszka AZJ
Thu, 14 Feb 2013 - 22:47
Ammm,
przyadkiem wiem, gdzie mieszkasz i kojarzę miejsce, gdzie się mieści ta szkoła społeczna. Przyznam, że mimo minusów do jakich należy niezbyt atrakcyjne miejsce i odległość - gimnazjum w zespole i basen dla młodszych klas na miejscu brzmią bardzo interesująco. Z drugiej strony - w tym układzie dzieci byłyby dośc dlugo w szkole, a potem jechałyby do domu. Taki układ odsuwa w czasie wszelkie formy usamodzielniania, które np. u nas zaczynało się od samodzielnego chodzenia do szkoły, odwiedzania kolegów szkolnych mieszkających w odległości kilku przystanków czy samodzielnego jeżdżenia na zajęcia pozalekcyjne.
Dwa pytania: jak wygląda u Was sprawa rejonowego gimnazjum i czy jeśli dzieci poszlyby do rejonowej podstawówki, to za kilka lat wracałyby do pustego domu czy ktoś by na nie czekał ?
joanaz
Fri, 15 Feb 2013 - 08:17
Moim zdaniem trzeba jeszcze wziąc pod uwage zajęcia pozalekcyjen, pozaszkolne. Rozumimie, że szkoła społeczna jest dalej od domu ale bliżej potencjalnych miejsc, w których odbywaja sie te zajęcia - np. jakas dyscyplina sportowa, szkoła muzyczne itp. W szole rejonewej dzieci po lekcjach wracałyby do domu, ale wy musielibyście po porocie z pracy znowu jechac do "centrum".
My mieszkamy 10 km od szkoły dziewczynek. Dziewczyny bardzo często na swoje treningi jeżdza prosto ze szkoły. jest man łatwiej zabrać je ze szkoły, niż z domu.
joanna
Gaja
Fri, 15 Feb 2013 - 10:40
CYTAT(Ammm @ Thu, 14 Feb 2013 - 20:59)
To teraz Wam rozbiję to na 2 szkoły:
1. Lokalna, rejonowa gminna szkoła podstawowa:
- 1 km od domu - może jechać na rowerze, iść na piechotę, mogą odebrać dziadkowie/opiekunka - nowy, ładny budynek przeznaczony tylko dla klas 0-3, od 4 klasy typowa polska szkoła - w tej chwili klasy mają z tego co wiem po ok. 25 osób, nie wiem jak będzie w naszym roczniku - dzieci nikogo nie znają - wynik z testu 27 - ogólne opinie rodziców dość dobre (ale widać różnicę w opinii między tymi, co chodzili do przedszkola prywatnego (Ci narzekają na brak informacji, słaby kontakt) i państwowego) - zajęcia do ok. 12.30 potem albo do domu, albo świetlica, która w opinii wszystkich (nawet tych zadowolonych ze szkoły) jest beznadziejna, "przechowalnia" dla dzieci, bez pomysłu. Są zajęcia pozalekcyjne, na które dzieci są zabierane ze świetlicy i odprowadzane z powrotem - wydaje mi się, że jest własna kuchnia, ale nie jestem na 100% pewna. Nie wiem co z dietą bezglutenową. - nauczyciele różni - można trafić super, można trafić fatalnie. Podobno teraz się szkolą. - w klasach 0-3 jest ponoć dość rozsądna dyrektorka, z którą można się dogadać, w klasach 4-6 niereformowalny dyrektor, który jest tu "od zawsze". - głosy o szkole są różne (0-3), nie znam opinii o 4-6 - w tej opcji dzieci zostają w zerówce w obecnym przedszkolu.
2. Szkoła społeczna
- 10 km (ok. 15 min samochodem) od domu z kiepską łącznością autobusową - dość stary budynek (choć w środku odnowiony) na dużym terenie, gdzie jest jeszcze gimnazjum, liceum i Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, ogólnie nic specjalnego. Mają własny basen dla młodszych klas, starsze jeżdżą na basen i zajęcia sportowe do pobliskiego ośrodka sportowego - klasy max 18 osób - będą tam chodzić niektórzy koledzy z przedszkola, z naszej okolicy w 2 klasach pierwszych będzie łącznie z moimi 5 dzieci, Pani dyrektor powiedziała, że postara się je umieścić w jednej klasie. Reszta dzieci będzie mieszkać w odległości ok. 10 km od nas. - dużo zajęć pozalekcyjnych, odrabianie lekcji na świetlicy - brak boiska, jest tylko boisko prowizoryczne (kawałek trawnika) - catering, przygotowują też dania bezglutenowe - nie ma zielonych/białych szkół - nie słyszałam od nikogo, kto tam uczęszcza (starsze rodzeństwo kolegów z przedszkola) złego słowa o tej szkole - na razie jeszcze nie wiadomo, kto będzie miał pierwszą klasę, w której będą moje dzieci. Wiem, że w zerówce będzie to "wujek" (to chyba wciąż rzadkość), który pracował wcześniej w naszym przedszkolu, dzieci go znają, lubią, miały z nim zajęcia karate, które uwielbiały. Ja też mam do niego bardzo pozytywny stosunek.
No i gdyby ta społeczna była na miejscu to bym się nie zastanawiała. A tak mam problem...
Ammm - zupełnie jakbyś pisała o szkole podstawowej i gimnazjum w mojej wsi
Ja kierowałam się bliskością szkoły do domu. Bo zakładam, że może... choć nie wiem, Michał pójdzie do gimnazjum i może będzie już sam wracał do domu. Trochę też tym, że będzie miał w miarę blisko kolegów/koleżanki. W kwestii nauczyciela, nie miałam pojęcia, ale trafiliśmy super. Następne moje kryterium to jak wygląda szkoła. Bo ta, do której chodzi Michał jest nowiutka, ma wiele fajnych rozwiązań, mają fajne dodatkowe zajęcia, dyrektorka jest OK i widać, że bardzo się starają.
Ammm - jeśli dobrze zgaduję, że jesteś z tych okolic co ja, to mogę opowiedzieć o tej nowej szkole z rozsądną dyrektorką.
agama76
Fri, 15 Feb 2013 - 11:36
A co jest dla Was minusem w tej spolecznej? Bo przyznam ze z opisu mi sie podoba, a brak boiska rekompensuje basen + sala sportowa. W tej pobliskiej najgorzej dla mnie brzmi ta fatalna swietlica - bo dzieci koncza o 12:30 i CO DALEJ? No chyba ze rodzice tez pracuja tak krotko i sa w stanie dziecku popoludnie zagospodarowac. A jeszcze - czy wiesz jak ta spoleczna stoi pod katem nauki jezykow? Bo jesli bardzo dobrze to bym sie nie zastanawiala - jak poslesz do publicznej to na pewno bedziesz musiala zainwestowac w dobra szkole jezykowa i do niej dowozic...
zilka
Sat, 16 Feb 2013 - 08:30
CYTAT(Ammm @ Thu, 14 Feb 2013 - 16:03)
Zilka, halo, halo, jesteś tu? Wiesz jak to wygląda w naszej wsi? Flo ma znajomych lokalnych, a jak nie, to nie jest to problem?
Wiesz, ja to polecam tylko jedną szkołę ale na dojazdy tam raczej się nie zdecydujecie
My mamy znajomych na wsi ale zgadzam się z kol. bryndzą, że te dzieci "z bloku" to urban legend albo wspomnienia z naszego dzieciństwa. Nie wiem, jakoś czasy się zmieniły i co z tego, że koleżanka mieszka blisko jak o 17:30 ma akordeon ( powiedzmy) a w sobotę rano nie można się z nią też spotkać bo uczy się mandaryńskiego ? Jakoś wszystkie te dzieci zabiegane, do tego sporo czasu spędzają z rodzicami a finalnie w wieku kiedy już mogą same latać po wsi, mają zdecydowane preferencje towarzyskie i finalnie i tak wychodzi, że ta ulubiona koleżanka mieszka zupełnie gdzie indziej. Oczywiście przesadzam bo zwłaszcza z dziećmi z przedszkola Mel się spotykamy na różne mniej lub bardziej spontaniczne spotkania.
Dla mnie budynki w szkole, jedzenie i takie tam to zawracanie głowy, poczytaj sobie problematyczne (w temacie szkoły) wątki na forum i moim pobieżnym zdaniem, większość zmartwień i frustracji rodziców wynika z kontaktów z nauczycielami. Bo nawet jak jest problem z dziećmi (agresor, ofiara, cokolwiek) to jak jest fajna kadra to 'idzie' to sensownie rozwiązać a jak 'chemii' z nauczycielami brak to nawet stan bezproblemowy jest problemem. Nie kojarzę za bardzo wątków "mam taki wielki problem, sala gimnastyczna w szkole mojego dziecka ma x metrów" albo "ulubiona koleżanka synka mieszka 7,8 km od nas, zamiast 3,5". Celowo prześmiewam, żeby się wyklarowały priorytety
Gdybym ja teraz wybierała szkołę dla dziecka to chyba tym bym się kierowała. Niestety nigdy w życiu tego nie robiłam bo jak Flo w wieku lat 4 poszła do jednej placówki oświatowej tak się jej trzymamy do tej pory a Mela podążą za siostrą i tylko żałuję, że gimnazjum nie mają I chociaż czasami mam ochotę ją przenieść bliżej to się po prostu boję, że źle trafimy i nigdy nie mogłam się zdecydować na to ryzyko.
Natomiast w Twoim przypadku zdecydowanie rozmawiałabym przede wszystkim z przyszłą wychowawczynią klasy, dyrektorem i ewentualnie psychologiem szkolnym i to by mi wyznaczało kierunek.
Ammm
Sun, 17 Feb 2013 - 10:38
CYTAT(Gaja @ Fri, 15 Feb 2013 - 12:40)
Ammm - zupełnie jakbyś pisała o szkole podstawowej i gimnazjum w mojej wsi
Bo chyba o niej piszę. A wiesz jak jest w tej szkole 4-6? Bo słyszałam, że sporo rodziców od 4 klasy posyła dzieci do szkół społecznych/prywatnych a tego absolutnie nie chce robić. Ale wiem to od znajomej, która ma skłonności do konfabulacji, więc chętnie posłucham innej opinii.
Agama - minusem jest odległość i brak kolegów w miejscy zamieszkania. Mój mąż roztacza przede mną wizję, że w lokalnej szkole chłopaki po lekcjach zostają grać w piłkę, do domu dziecko może wrócić o której chce itp. A wysyłając dziecko daleko do szkoły odbieram mu tę szansę integracji pozaszkolnej z kolegami. Ale z tego, co dziewczyny piszą, to teraz są inne czasy.
Agnieszka AZJ - o gimnazjum jeszcze nie myślałam. Mam tu na miejscy gimnazjum, ale czy ja wiem, czy ja tu będę mieszkać za 7 lat? Pewnie tak, ale wszystko może się wydarzyć... Ja nie pracuję i nie planuję na razie powrotu do pracy, więc dzieci wracałaby do domu, w którym jestem ja.
Zilka, dzięki za zdroworosądkowe podejście.
Na razie zdecydowałam się na zerówkę przy tej szkole społecznej. Wiem, że nauczyciel będzie super, będą też koledzy z obecnego przedszkola i 3 dzieci z mojej okolicy. Będę mieć czas, żeby się lepiej tej szkole przyjrzeć i w razie czego zawsze zdążę jeszcze przepisać do pierwszej klasy do szkoły rejonowej.
grzałka
Sun, 17 Feb 2013 - 10:56
Czasy chyba jednak podobne- moja córka chodziła w klasach I-III do osiedlowej podstawówki i była świetnie zintegrowana społecznie, właśnie dzięki bliskości szkoły i sąsiedztwa dzieci z klasy. Chłopaki poszli do znacznie lepszej w rankingach szkoły, gdzie dzieci są w większości dowożone i niekoniecznie jest lepiej, a społecznie zdecydowanie gorzej
Kocisława zwana Warkotem
Sun, 17 Feb 2013 - 12:45
CYTAT(grzałka @ Sun, 17 Feb 2013 - 08:56)
Czasy chyba jednak podobne- moja córka chodziła w klasach I-III do osiedlowej podstawówki i była świetnie zintegrowana społecznie, właśnie dzięki bliskości szkoły i sąsiedztwa dzieci z klasy. Chłopaki poszli do znacznie lepszej w rankingach szkoły, gdzie dzieci są w większości dowożone i niekoniecznie jest lepiej, a społecznie zdecydowanie gorzej
Chciałam właśnie napisać,że u nas ta integracja ma bardzo duże znaczenie. Widać to w tym roku,gdy dzieci z klasy spotykają się "po lekcjach" na podwórku(dzieć mój spędza większość czasu poza domem jednak). Dzięki tej integracji wszelkie domowe obowiązki(i odrabianie lekcji) wykonuje błyskawicznie
Elak
Sun, 17 Feb 2013 - 16:38
Mimo tych wszystkich dodatkowych zajęć, to jednak dzieciaki tak do klasy V zawsze znajdowały czas, żeby wyjść i pograć na boisku w piłkę Jak jakiś kolega nie mógł, to mógł inny itp. Problem zorbił się w okolicach klasy VI, kiedy to dzieciaki wciągnęły się w gry sieciowe i siłą ich z domu nie można było wyciągnąć. Ale wtedy mój syn grywał z kolegami Julki
Może jednak jak nawet nie będą chodzić do tej szkoły blisko, to będą mogli czasem pójść i pograć nawet jako ci "obcy"
Nasza szkoła ma super boisko, przychodzą na nie również dzieciaki z innej szkoły z którą rywalizują i w piłkę grają razem
Gaja
Mon, 18 Feb 2013 - 13:00
Ammm - syn moich sąsiadów chodzi do tej drugiej szkoły, obecnie klasa 6. Wszystko zależy od nauczycieli na jakich się trafi. A tu wiadomo bywa różnie. Nigdy nie wiesz, na kogo trafisz... Trochę na niektórych narzekają, inni są oki. Chyba w każdej szkole tak jest.
Wiem, że jest tak, że Michał wraz z całą klasą (jak byli 1-3) będzie przeniesiony do 4-6. Dopiero później gimnazjum dzieciaczki są mieszane. Więc będzie szedł dalej ze znanymi sobie dziećmi.
Sąsiad już będąc w 4-5 klasie biegał z chłopakami z sąsiedztwa na piłkę. Boisko blisko, dostępny plac zabaw, więc jak ciepło to spotykali się na rowerach i jechali pograć. I też po części tym się kierowałam w wyborze szkoły. Aby miał blisko kumpli. Bo gdyby chodził do szkoły w Warszawie... to cóż, obecne miejsce zamieszkania traktowałby tylko jako sypialnię, a w 4-5 klasie byłoby ciągle - mamo zawieź mnie do Warszawy, bo tam chłopaki spotykają się. Do sąsiada przychodzą koledzy piechotą, i on piechota do nich. Wiem, że Michał z czasem do kolegów też będzie zasuwał sam na rowerze, na piechotę. Tym sposobem będzie więcej przebywał na świeżym powietrzu, a nie tylko komputer...
Za moich czasów dzieciaki w wieku szkolnym spotykały się pod blokiem na zabawach. Teraz spotykają się na FB i w grach wirtualnych.
zilka
Mon, 18 Feb 2013 - 13:14
A swoją drogą to nie wiedziałam, że tyle "maluszanek" z 'tych' okolic...
Gaja
Mon, 18 Feb 2013 - 13:21
zilka - Ty też?
zilka
Mon, 18 Feb 2013 - 13:25
CYTAT(Gaja @ Mon, 18 Feb 2013 - 15:21)
zilka - Ty też?
Tzn. ja nie wiem z jakiej Ty jesteś okolicy ale ja z tej co Amm tak jakoś wnioskuję z postów, że też?
Gaja
Mon, 18 Feb 2013 - 13:27
Izabelin C
Agnieszka AZJ
Mon, 18 Feb 2013 - 13:29
Ja też wybierając szkołę dla dziewczyn brałam pod uwagę bliskość koleżeństwa z klasy.
Fakt - takich typowych zabaw podwórkowych, jak w czasach naszego dziecinstwa teraz jest niewiele, ale już w klasach 1-3 zdarzało się, ze wychodziły na rolki z kolezankami z klasy, odwiedzały się w domach, czasem nocowały u siebie nawzajem. Bywało tak, że po lekcjach albo jakas koleżanka przychodziła do nas, albo moje wędrowały do kogoś - nie tylko z powodów towarzyskich, ale mialy jakieś wspólne prace do zrobienia do szkoły.
Teraz Zosia jest w liceum i ma w klasie ludzi z całej Warszawy i okolic, ale kontaktów towarzyskich z koleżankami (i kolegami ) z gimnazjum nie zerwała. W czasie ostatnich ferii np. spotykali się na sali gimnastycznej w szkole i grali sobie w piłkę.
zilka
Mon, 18 Feb 2013 - 13:31
CYTAT(Gaja @ Mon, 18 Feb 2013 - 15:27)
Izabelin C
No to ta sama, ja nigdy nie wiem jaką mam literkę ale generalnie 5 min. od szkoły w Izabelinie (starszej, nie podstawówki)
Gaja
Mon, 18 Feb 2013 - 13:38
CYTAT(Agnieszka AZJ @ Mon, 18 Feb 2013 - 13:29)
Bywało tak, że po lekcjach albo jakas koleżanka przychodziła do nas, albo moje wędrowały do kogoś - nie tylko z powodów towarzyskich, ale mialy jakieś wspólne prace do zrobienia do szkoły.
o to to U nas też to samo.
zilka - no to ja mam 3 min od podstawówki (1-3)
Gaja
Mon, 18 Feb 2013 - 13:40
Tak sobie jeszcze myślę, że pewnie 4-6 pójdzie do tej szkoły podstawowej w Izabelinie. A gimnazjum może inne... Ale to na razie tylko takie przemyślenia.
Nie mniej jednak będzie miał tu w okolicy kolegów i koleżanki. I te znajomości na pewno pozostaną.
Ammm
Mon, 18 Feb 2013 - 14:27
No, Wy koleżanki z tej lepszej części naszej gminy Bo ja z Hornówka.
To może się jakoś spotkamy (Zilka - w końcu)?
No właśnie to o czym pisze Gaja to główne argumenty mojego męża...
zilka
Mon, 18 Feb 2013 - 14:28
CYTAT(Ammm @ Mon, 18 Feb 2013 - 16:27)
To może się jakoś spotkamy (Zilka - w końcu)?
Na placu zabaw Ja jestem za
Gaja
Mon, 18 Feb 2013 - 14:30
CYTAT(Ammm @ Mon, 18 Feb 2013 - 14:27)
No, Wy koleżanki z tej lepszej części naszej gminy Bo ja z Hornówka.
Kochana Ja słyszałam, że to Hornówek lepszy
Ale takiego lepszego placu zabaw to u nas brak
Ciocia Magda
Mon, 18 Feb 2013 - 15:01
Popieram to, co napisały dziewczyny - najważniejszy zwłaszcza w klasach I-III jest wychowawca. Chociaż to też czasem różnie wychodzi - ja robiłam wywiad wśród rodziców, rozmawiałam z panią na drzwiach otwartych, po czym gdy przedstawiono proponowany podział na klasy okazało się, że ta wybrana pani będzie miała klasę sportową dla chłopców. A klasie, do której przypisane zostały moje dzieci, zaproponowano dwie nauczycielki "na zmianę" . Na szczęście we wrześniu okazało się, że zatrudniono nową panią i była rewelacyjną wychowawczynią dla moich dzieci.
Ale chciałam jeszcze zwrócić uwagę na coś, co napisałaś wcześniej - że dzieci masz raczej nieśmiałe. Ja też i gdyby nie to, że chodzą do rejonowej szkoły i znajomych mają blisko, to pewnie by w ogóle nie wychodziły na dwór. Jeszcze się tak nie zdarzyło (a są już w VI klasie), żeby one wyszły na dwór same, z własnej inicjatywy i poszły "po koleżankę". Nie, to do nas ktoś musi zadzwonić, żeby one wyszły - mimo że jak już wyjdą, to świetnie się bawią. A to jest znacznie łatwiejsze, kiedy dzieci mieszkają niedaleko od siebie. Zimą umawiają się na sanki, latem na podchody, więc to nie jest tak, że zabawy z naszych czasów zupełnie zaginęły. Szkoda tylko, że nie skaczą w gumę czy kabla.
Ammm
Tue, 19 Feb 2013 - 18:20
CYTAT(Gaja @ Mon, 18 Feb 2013 - 15:38)
no to ja mam 3 min od podstawówki (1-3)
Gaja, a Galeria Gaja w Izabelinie to Ty?
Gaja
Tue, 19 Feb 2013 - 21:15
Nie. Zbieg okoliczności. Mój nick wziął się od imienia mojego briarda, którego już niestety z nami nie ma.
PS. W sumie, jak się tak bardziej zastanowię... to mam chyba mniej niż 3 min do szkoły. A wiesz, gdzie kiedyś był Bar Przy Kamieniu?
Ammm
Wed, 20 Feb 2013 - 08:56
CYTAT(Gaja @ Tue, 19 Feb 2013 - 23:15)
A wiesz, gdzie kiedyś był Bar Przy Kamieniu?
Nie, to chyba nie moje czasy. Mieszkam tu 3,5 roku.
Kaszanka
Wed, 20 Feb 2013 - 10:03
CYTAT(Magda EZ @ Mon, 18 Feb 2013 - 17:01)
Popieram to, co napisały dziewczyny - najważniejszy zwłaszcza w klasach I-III jest wychowawca.
Tylko czy ma się rodzicom podobać czy dzieciom? Ja wychowawczyni Gaby szczerze nie znoszę a młoda ją uwielbia. Opinie o naszej pani są różne, jak o każdej innej. Każdy rodzina ma inne priorytety, ja ze względu na brak prawo jazdy nie wyobrażałam sobie żeby zapisać Gabę do innej szkoły niż nasza osiedlowa. Owszem, mogłaby z czasem dojeżdżać ale nie mieszkamy w Krakowie czy w Warszawie i nasza komunikacja miejska jest średnia, autobusy co godzinę, czasami co 30 min, szkoda czasu. Oczywiście też miałam w głowie swoje szkole czasy gdy podstawą życia towarzyskiego była klasa. U Gaby się to sprawdza, większość jej znajomych to dzieci z grupy przedszkolnej i klasy.
Akurat u mnie głownym priorytetem była świetlica, nie chciałam żeby była to przechowalnia dzieci. Nasza szkoła oferuje sporo zajęć pozalekcyjnych, no i sama świetlica mimo, że przepełniona organizuje swoje zajęcia. Jednak Gaba w niej spędza około 4 godzin dziennie i chciałam żeby nie było to dla niej udręką.
zilka
Wed, 20 Feb 2013 - 10:58
CYTAT(Gaja @ Tue, 19 Feb 2013 - 23:15)
A wiesz, gdzie kiedyś był Bar Przy Kamieniu?
O choroba... A ja nie pamiętam chociaz pamiętam, że był i z pewnością tam bywałam jako dziecko... Zaraz piszę do mamy i brata, jakoś mi się tak ckliwie zrobiło
Ciocia Magda
Wed, 20 Feb 2013 - 11:09
CYTAT(Kaszanka @ Wed, 20 Feb 2013 - 10:03)
Tylko czy ma się rodzicom podobać czy dzieciom?
Myślę, że chyba jednak rodzicom. Wiadomo, że nauczyciel wymaga często rzeczy, które się dzieciom nie podobają - nie o to chodzi, żeby to była osoba sympatyczna, tylko fachowa. Wychowawczyni moich dzieci z klas I-III miała pewne cechy, które mnie jeżyły, a mimo to doceniam jej ogromne zaangażowanie i całościową wizję edukacji dzieci. Wiem, że po prostu zależało jej na naszych dzieciakach i każde traktowała indywidualnie.
Za to w IV klasie Ewelina miała wychowawczynię, która podobała się dziecku a nie mi. Na całe szczęście nastąpiła zmiana i nawet córka mówi teraz, że nowa pani jest lepsza.
Gaja
Wed, 20 Feb 2013 - 12:00
CYTAT(Ammm @ Wed, 20 Feb 2013 - 08:56)
Nie, to chyba nie moje czasy. Mieszkam tu 3,5 roku.
No to fakt. Nie ma szans, żebyś wiedziała gdzie to... To mega stare czasy.... tak stare jak ja Wyjeżdżając ze szkoły drogą na 3-go Maja wjedziesz w mój dom.
CYTAT(zilka @ Wed, 20 Feb 2013 - 10:58)
O choroba... A ja nie pamiętam chociaz pamiętam, że był i z pewnością tam bywałam jako dziecko... Zaraz piszę do mamy i brata, jakoś mi się tak ckliwie zrobiło
hehe Mówisz bywałaś Do dziś na domu wisi tablica "Przy Kamieniu". Moja babcia prowadziła ten bar... i tak z sentymentu tablicę powiesiliśmy. Dom też przy kamieniu
zilka
Wed, 20 Feb 2013 - 12:05
CYTAT(Gaja @ Wed, 20 Feb 2013 - 14:00)
No to fakt. Nie ma szans, żebyś wiedziała gdzie to... To mega stare czasy.... tak stare jak ja Wyjeżdżając ze szkoły drogą na 3-go Maja wjedziesz w mój dom. hehe Mówisz bywałaś Do dziś na domu wisi tablica "Przy Kamieniu". Moja babcia prowadziła ten bar... i tak z sentymentu tablicę powiesiliśmy. Dom też przy kamieniu
No jasne! Już wiem. Musiałam jakoś "bywać", może nie w środku ale obok. Dobra, to mogę wpadać do Ciebie na kawę
Gaja
Wed, 20 Feb 2013 - 12:10
CYTAT(zilka @ Wed, 20 Feb 2013 - 12:05)
No jasne! Już wiem. Musiałam jakoś "bywać", może nie w środku ale obok. Dobra, to mogę wpadać do Ciebie na kawę
Spoko. Zapraszam Choć już nie jest tak jak było
kamami
Wed, 20 Feb 2013 - 15:29
Ja tylko napiszę, że szkoła w Izabelinie organizuje już od kilku lat konkurs matematyczny, który cieszy się dużym powodzeniem. Pan dyrektor sprawia wrażenie człowieka bardzo konkretnego i zaangażowanego. kamami
Ammm
Wed, 20 Feb 2013 - 17:03
CYTAT(Gaja @ Wed, 20 Feb 2013 - 14:10)
Spoko. Zapraszam
A ja też mogę?
Muszę mamę zapytać o ten bar. Mama pracowała całe życie zawodowe w Celii w Hornówku (do 1995 r).
zilka
Wed, 20 Feb 2013 - 17:06
CYTAT(Ammm @ Wed, 20 Feb 2013 - 19:03)
Muszę mamę zapytać o ten bar. Mama pracowała całe życie zawodowe w Celii w Hornówku (do 1995 r).
Robi się coraz ciekawiej! Słuchajcie, to na pewno Wasi rodzice znają moją mamę Spotkanie wydaje się koniecznie A spytaj mamę czy pamięta pana Fibicha (śp.)
Ammm
Wed, 20 Feb 2013 - 17:55
Kochana, Fibicha to i ja pamiętam.
Moja mam była kadrową, więc zna większość ludzi (i pewnie wszyscy z tego okresu znają ją).
Zaraz się okaże, że razem chodziłyśmy na pochody pierwszomajowe i jeździłyśmy na spartakiady
Gaja
Wed, 20 Feb 2013 - 21:22
CYTAT(Ammm @ Wed, 20 Feb 2013 - 17:03)
A ja też mogę?
No na kawę zapraszam. Choć baru nie ma Spalił się...