To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

przedszkolne wypadki

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

A_KA
Chodzi mi o wypadki typu zadrapanie/siniak/guz, gdy nasze dziecko się np. przewróci. Jak reagujecie?

Na razie nie chcę nic sugerować. Potem się wypowiem.
mlovea
Jeśli nie zauważę/wypowiedziach w zachowaniu córki nic niepokojącego (np. że ktoś ją uderzył), nie reaguję, bo takie wypadki się zdarzają nawet pod naszym okiem.
Agnes84
Gdy już taka sytuacja nastąpi, co podczas naszej ponad rocznej przedszkolnej historii zdarzało się 2-3 razy (guz, drapnięcie) zawsze pytam, co się wydarzyło. Bywało też, że nie zauważyłam a Pani sama podeszła i wyjaśniła. Zawsze odbywało się to spokojnie, rzeczowo.
Ponieważ, jak dotąd (odpukać) nie było to nic poważnego, nic czego Amelka nie jest w stanie zrobić sobie pod moją opieką, nie robię "tragedii". Zadrapanie dodatkowo odkaziłam, choć wiem, ze może poniewczasie ale ot tak dla spokojności.
agapii
Moje dziecko złamało obojczyk w przedszkolu i co miałam zrobić? Panie nic nie słyszały nic nie widziały.
Gaja
To w sytuacji, kiedy widzę wypadek - przede wszystkim sprawdzam, czy nic poważnego się nie stało. Bo siniak, nie równy siniakowi.
Jeśli nic poważnego, to staram się uspokoić Michała. Zależnie od sytuacji, czasami wystarczy przytulenie, mały plasterek, wysłuchanie zażaleń i płaczu, że noga/ręka boli (bo po uderzeniu /zadrapaniu może boleć).
Jeśli poważniejsza sprawa, to oczywiście w grę wchodzi opatrzenie rany.

Zaś w sytuacji, kiedy przychodzę do przedszkola i zastaję dziecko z guzem/zadrapaniem - wówczas od razu pytam co się stało i rozmawiam z wychowawczynią. Oczywiście jeśli to zadrapanie jest mikrusie to nie robię afery.

agapii - straszne... icon_sad.gif złamać obojczyk to trzeba mocno uderzyć w coś/kogoś ...
I panie nic nie widziały?
Sokolica
3 lata temu moja córcia uderzyła się w przedszkolu o kant szafki w okolicy brwi. Mała ranka i trochę krwi. Jak ją wtedy odbierałam z przedszkola (córcię, nie szafkęicon_wink.gif) to pani wytłumaczyła, że Mari szła i jakoś nóżki źle zapracowały, nie biegała, nikt nie popchnął. Zdarzyć się może wszędzie. Ja nijak nie zareagowałam, oprócz wypytania jak Marianka zareagowała, czy długo płakała (prawie wcale icon_smile.gif), czy zdezynfekowana ranka, itp. Dziecię było raczej zadowolone bo tego dnia jedna z pań szczególnie się nią zajęła, pilnowała i dużo przytulała icon_smile.gif Sprawa szybko się skończyła a własciwie jakby jej nie było. Choć blizna do dziś widoczna ale niewielka.
jaAga*
Moja córka już kilka rzy wyszła z przedszkola z siniakiem lub inną raną, Pani wychodziła wówczas zawsze razem z nią z sali i tłumaczyła co się stało. Np. w zeszłym tygodniu zderzyła się z kolegą biegnąc, ona ma siniak na policzku, on pewnie guza na głowie.
Kiedyś była pogryziona przez koleżankę icon_wink.gif, przyjmuje do wiadomości i tyle, nie reaguje inaczej.
A_KA
Spotkałam ostatnio matkę, której syn w przedszkolu (nie naszym) został zadrapany w okolicy skroni. Rankę widziałam, raczej takie otarcie, nie za duże. Panie tłumaczyły ojcu chłopca, że to się stało przy składaniu zabawek. O szczegóły chyba nie dopytał. No ale zdziwiła mnie reakcja tej matki, bo ona była aż zagotowana, gotowa do walki z całym przedszkolem, bo w czasie kiedy jej dziecko było pod ich opieką - coś mu się stało. Szykowała się na batalię do dyrektorki.

Zastanowiło mnie to. Mój Młody dość często z przedszkola wraca z jakimś urazem. Zawsze panie mi mówią o tym co się stało. Mnie nawet przez myśl nie przeszło, żeby mieć do nich pretensje. Przecież przy mnie też mogło się to samo mu przytrafić. Czasem człowiek jest tuż przy dziecku i nie da razy zareagować...

Swoją drogą - obok tematu - Młody coś często ostatnio się przewraca. Wczoraj w przedszkolu przewrócił się i walnął nosem w drabinkę (aż mu krew z nosa poleciała). W zeszłym tygodniu też nos sobie o szafkę otarł (miał rankę pod nosem), nabił guza na czole przed samym przedszkolem idąc prostą drogą (przy mnie), przewrócił na ubłoconej podłodze w przedszkolu (przy mnie) i cały wybrudził... Zaczyna mnie to ciut zastanawiać i martwić...
Gaja
Mój też często wracał z zadrapaniami. A raz z rozwalonym kolanem.

Może trochę sprostuję co napisałam... bo słowo "afera" zabrzmiało chyba niestosownie. Chodziło mi o rozmowę z panią wychowawczynią i dowiedzenie się, co się stało.
Bo jeśli mikre zadrapanie, to nawet nie podejmowałam rozmowy z wychowawcą. Dzieciaki często podczas zabawy "zaczepiają się" zabawkami. icon_wink.gif

Ale jeśli kolano było mega rozwalone, to pytałam się co się stało i tylko chciałam wiedzieć.
Pretensji nie miałam wówczas. Bo cóż... nie da się każdego dziecka prowadzić za rękę w przeszkolu. Musiałoby by być tyle pani opiekunek, ile i dzieci ...

A-KA - może po prostu mama tego dziecka jest mocno przewrażliwiona.
agapii
CYTAT(A_KA @ Fri, 22 Mar 2013 - 13:37) *
zdziwiła mnie reakcja tej matki, bo ona była aż zagotowana, gotowa do walki z całym przedszkolem, bo w czasie kiedy jej dziecko było pod ich opieką - coś mu się stało. Szykowała się na batalię do dyrektorki.


Coś mnie się wydaje, że Ten typ tak ma. Są ludzie i ludziska. Współczuję dyrektorce jeśli miała przyjemność rozmowy z tą matką.
Hermia
Do mnie Panie dzwonią, że coś się stało ( raz Młody przewrócił się i rozwalił wargę, a w nowym przedszkolu kolega go podrapał w brzuch).Podobno mają obowiązek powiadomić rodzica od razu.
ulla
CYTAT(Hermia @ Sun, 24 Mar 2013 - 21:41) *
Do mnie Panie dzwonią, że coś się stało ( raz Młody przewrócił się i rozwalił wargę, a w nowym przedszkolu kolega go podrapał w brzuch).Podobno mają obowiązek powiadomić rodzica od razu.



Ja byłam zawsze informowana od razu.
Najcięższa przedszkolna awaria, to był wielki guz na głowie, który Weronika sobie zrobiła na podwórku zaczepiwszy stopą o nogę ławeczki. Wyrżnęła z dużym impetem w chodnik, czołem. Guz pokaźny i bardzo malowniczy, ale dziecku poza strachem i bólem nic nie było - na szczęście. Ja zostałam poinformowana od razu i pojechałam do przedszkola zabrać dziecko - nic się nie działo, więc lekarza jej darowałam. Nie był potrzebny. Następnego dnia, gdyby nie śliwa na czole, sama nie pamiętałaby, że upadła i uderzyła się w głowę.
kalarepa78
Pamiętam trzy - raz Krzyś nieszczęśliwie zjechał ze zjeżdżali i przegryzł sobie jezyk do krwi, potem kiedyś rzucił się na pluszowego ogromnego jeża, jeż sie przesunął i uderzył głowa w ścianę i raz go koleżanka popchnęła i uderzył o coś przednią jedynką. Panie zawsze nam opowiadały szczegółowo, co się stało, nie przyszło mi do głowy robienie afery, bo i o co? Najgorsze rzeczy mu się przydarzył w naszej obecnosci (raz upadek z ganku, raz uderzenie taką "poprzeczką" ze stolika IKEA, którt to stolik mąz przenosił i nie pomyślał, ze ta poprzeczka nie jest zamontowana na stałe).
aisha1111
Za każdym razem dostaję raport do popisania: co się stało, jak sie stało, reakcja dziecka, jakie środki lecznicze podjęto itd. Ostatnio myślałam, że spadnę jak dostałam raport do podpisania: Damian upadł jak biegł za kolegą i uderzył się w czoło (ja nie zauważyłam żadnego siniaka ani nic). Dziecko płakało (czas płaczu 8 minut - to one tam ze stoperem stoją?). Zastosowane leczenie: zimny okład. Zazwyczaj popisuję i wychodzę, ale widziałam raz jedna mamusię, która robiła awanturę za uderzoną rączkę. Pewnie jakby raportu nie dostała do popisania, to nawet nie wiedziałaby, że coś się stało a tak awantura był dobre 10 minut (cały czas w szatni jak przebierałam dziecko do domu), aż młody się pytał co się tej pani stało, że tak krzyczy na Lindę (jego panią).

edit: żadna akcja w przedszkolu nie może równac sie tej jak na damiana spadła w domu szafa dwudrzwiowa. na szczęście szafa spadając miała otwarte drzwi, to mały "wpadł" do środka i jedyną sprawą była obita noga na piszczeli.
A_KA
W naszym przedszkolu panie ustnie (pierwszy raz słyszę o raportach do podpisania icon_wink.gif ) mówią mi o tym co się stało, gdy odbieram Młodego. Podejrzewam, że gdyby stało się coś poważniejszego to zadzwoniłyby do mnie (mogę być w przedszkolu w przeciągu 5 minut icon_wink.gif ). Zresztą jak dziecko nagle się rozchoruje w przedszkolu (nie wiem - gorączka, wymioty, biegunka itp.) to dzwonią od razu.

Za to ja się raz udałam w przedszkolu... odbierając Młodego zauważyłam, że ma siniaka na głowie. Wróciłam więc do sali i pytam "co się stało?". Panie zrobiły wielkie oczy, tłumaczyły, że niczego nie zauważyły, że Młody nie zgłaszał niczego, nie płakał... Taaa... następnego dnia się dowiedziałam, że stuknął się w głowę jak był z moją mamą dzień wcześniej 29.gif
Agnieszka AZJ
Najpoważniejszy wypadek w naszej karierze przedszkolnej to był rozbity łuk brwiowy Ani - wstała od śniadania i pobiegła się bawić, tylko że przy stole zsunęła kapcie z nóg i potknęła sie potem o nie. Uderzyła głową o szafkę. Zostalam zawiadomiona natychmiast, bo musiałam z nią jechac na ostry dyżur. Było szycie, bliznę ma do dziś, a minęło juz 15 lat 37.gif

Poza tym pamietam pierwszy uraz - kilka dni po rozpoczęciu przedszkola w czasie kąpieli zauważyłam, ze ma na ramieniu czyjś pełen zgryz, ślad po wszystkich zębach. Ania powiedziała, że ugryzła ją Natalia. Odbierając ją następnego dnia zagadnęłam o to wychowawczynię i okazało się, że Natalia to jej własna córka. Ta Pani wróciła do pracy po wychowawczym i przyprowadzała ze sobą swoją córkę, która jeszcze nie miała trzech lat. Dzieciak tak źle znosil te sytuację, że gryzł wszystkich dookoła. Po jakimś czasie przyzwyczaiła się i problem sie skończył.

Nie wiem, czy Zosia i Julka nic sobie w przedszkolach nie zrobiły, czy ja juz byłam wyluzowana i nie przywiązywałam do tego wagi, ale nic nie pamiętam.
Helena
CYTAT(A_KA @ Fri, 22 Mar 2013 - 13:37) *
Spotkałam ostatnio matkę, której syn w przedszkolu (nie naszym) został zadrapany w okolicy skroni. Rankę widziałam, raczej takie otarcie, nie za duże. Panie tłumaczyły ojcu chłopca, że to się stało przy składaniu zabawek. O szczegóły chyba nie dopytał. No ale zdziwiła mnie reakcja tej matki, bo ona była aż zagotowana, gotowa do walki z całym przedszkolem, bo w czasie kiedy jej dziecko było pod ich opieką - coś mu się stało. Szykowała się na batalię do dyrektorki.

Zastanowiło mnie to. Mój Młody dość często z przedszkola wraca z jakimś urazem. Zawsze panie mi mówią o tym co się stało. Mnie nawet przez myśl nie przeszło, żeby mieć do nich pretensje. Przecież przy mnie też mogło się to samo mu przytrafić. Czasem człowiek jest tuż przy dziecku i nie da razy zareagować...

Swoją drogą - obok tematu - Młody coś często ostatnio się przewraca. Wczoraj w przedszkolu przewrócił się i walnął nosem w drabinkę (aż mu krew z nosa poleciała). W zeszłym tygodniu też nos sobie o szafkę otarł (miał rankę pod nosem), nabił guza na czole przed samym przedszkolem idąc prostą drogą (przy mnie), przewrócił na ubłoconej podłodze w przedszkolu (przy mnie) i cały wybrudził... Zaczyna mnie to ciut zastanawiać i martwić...



A wzrok miał badany? U nas w rodzinie był przypadek, że 3letnie dziecko obijało się o meble albo przewracało i okazało się, że musi nosić okulary po prostu.
MamaBasi
Chyba wszystkie dzieci mają swoje "niemiłe" przygody. W przedszkolu Basia nie jeden raz miała jakiegoś guza albo zadrapanie, nigdy nic poważnego. Panie zawsze informowały mnie o wszystkim, co się stało. Zdarza się, że córka wywróci się, zedrze kolana i biegnie dalej bez płaczu. Dopiero przy kąpieli pytam się, co się stało, mała widzi rankę i płacz:) Największa wpadka zdarzyła się pod okiem mojego męża. Basia spadła z huśtawki i ta ją uderzyła w głowę. Odwiedziliśmy szpital, ale na szczęście obyło się bez szwów.
dankin-82
u mnie panie nie zdążą nic powiedzieć bo młode same natychmiast wszystko raportują icon_smile.gif
ale panie u młodeszej mają Natkę pod ścicłym nadzorem, z każdą *****ołą muszą do mnie dzwonić
mnie najbardziej przerażają urazy głowy jednak
A_KA
CYTAT(Helena @ Fri, 29 Mar 2013 - 11:14) *
A wzrok miał badany? U nas w rodzinie był przypadek, że 3letnie dziecko obijało się o meble albo przewracało i okazało się, że musi nosić okulary po prostu.


Miał. Wszystko jest ok.

U nas problemem są raczej problemy z integracją sensoryczną. Na szczęście od tego tygodnia zaczynamy już chodzić na zajęcia SI.
gosiagosia
przerazacie mnie tymi opowiesciami
Maska
Przedszkolane wypadki odbieram jako "wpisane" w życie.
O ile są to drobne stłuczenia czy skaleczenia, a pani podejdzie i poinformuje jak to się stało , to zajmuję się dzieckiem a nie dociekaniem czy to wina pani czy nie.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.