To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Już ich z nami nie ma...

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Tamara79
Muszę się wygadać.

Pożegnaliśmy sie z Zeusem 24 lipca br. Do dziś nie mogę pogodzić się z decyzją którą musielismy podjąć...

Zeus był aktywnym owczarkiem niemieckim. Po 12-stym roku zycia coraz mniej się ruszał, większość czasu przesypiał. On, nasz adhdowiec, był kiedyś szalony, powiedziałabym niezrównoważony icon_wink.gif
Tej zimy zaczął załatwiać się pod siebie, nie kontrolował się już, nie miał ochoty na spacery. Za radą Lutni kupiliśmy mu szelki wspomagające wstawanie i chodzenie. Sprzątaliśmy po nim. Nie było problemu, choć większość znanych nam osób twierdziła, że psa należy już uspić skoro sie nie kontroluje. Że są dzieci, że choroby itd Chyba powinniśmy zmienić znajomych.
Te wakacje były przełomowe. Jak co roku wyjechaliśmy na naszą ukochaną działkę na całe dwa miesiące. Zeus z nami. On uwielbiał to miejsce. Od małego tam jeździł, kąpał się, broił... swego czasu był dla nas namiastka dziecka, gdy po stracie córeczki nie moglismy się pozbierać. Dzięki niemu śmialiśmy się, on witał mnie każdego ponurego w tamtym czasie poranka. On wyciągał nas z domu. Żył za nas.
Pokochał nasze dzieci...

W lipcu nie dałam już rady, był dla mnie za ciężki, nie chciał wstawać. Wychodził tylko na chwile na trawnik, zaczął siusiać pod siebie. Biegałam z mopem, wycierałam, zbierałam, podstawiałam miski z piciem, jedzeniem. W końcu zaczął na nas szczekać. Kiedy tylko znikaliśmy z jego pola widzenia lub bylismy za daleko, wołał, żeby go podnieść. W nocy budził mnie żeby mu pomóc.
Nie dawałam rady...
24 lipca o godź 21.30 przyjechał do nas weterynarz, wszystko trwało krótko, praktycznie nie zauważył nawet...

A ja nie mogę się pogodzić, wydaje mi się, że powinnam poczekać, że jeszcze nie, że go usmierciłam, że się poddałam ... wiecie, że on jak co wieczór ułożył się do snu, nie spodziewał się, że to dziś... a za chwilę wkładaliśmy go do wykopanego dołu icon_sad.gif
To jedna z najtrudniejszych decyzji jaką dane mi było podjąć. To ja byłam z nim cały dzień, to ja nie dałam rady.
To taka próba porozumienia się, może mnie usłyszy gdzieś tam z zaświatów... jest mi cholernie przykro i przepraszam.

to jego ostatnie zdjęcie, dwa dni przed...bawił się piłkami, jakby chciał nam powiedzić "zobaczcie nie jest jeszcze ze mną tak źle"... ale my już podjelismy decyzję icon_sad.gif

Dirty Diana
Kanuś, bardzo Ci współczuję.

Jestem głęboko przekonana, że podjęłaś dobrą decyzję. Byłaś wspaniałym przyjacielem i opiekunem dla Zeusa.
green
Kanuś, współczuję, z całego serducha. Zryczałam się jak to przeczytałam... Zeus miał wspaniałą opiekunkę, wspaniałą rodzinę. To była najlepsza decyzja i najtrudniejsza zarazem.

Kiedyś taką samą decyzję podjęłam wraz z moją siostrą. Tylko, że ja byłam 250 km od domu, a ona z naszą Sabą i to ona do końca przy niej była. Wiem, że było jej zdecydowanie ciężej niż mnie. Wisiałyśmy na telefonie i wyłyśmy, ale to była słuszna decyzja, pies bardzo cierpiał. I najgorsze w tym wszystkim było to, że Saba była chyba świadoma tego co się stanie. Pierwszy raz w życiu nie bała się weterynarza, była bardzo spokojna i ciągle patrzyła na moją siostrę. Filip miał wtedy 2,5 roku i jak mu powiedziałam, że Sabka była bardzo chora i musiała umrzeć, że poszła do nieba, to na którymś ze spacerów powiedział: "Sabka jest teraz w niebie, siedzi sobie tam na chmurce (wskazał palcem), patrzy na nas i macha ogonkiem". Zeus pewnie też do Was macha przytul.gif
Lutnia
Kanuś, podjęliście mądrą, dojrzałą decyzję...

CYTAT
Tej zimy zaczął załatwiać się pod siebie, nie kontrolował się już, nie miał ochoty na spacery.


daliście mu piękne pół roku, wyjazd w ukochane miejsce... reszta byłaby wyłącznie męczeniem jego i siebie (w takiej właśnie kolejności).

Dziękuję Bogu, że Koreczek odszedł bezboleśnie, marzę o podobnej śmierci dla Carramby, wiem, że gdyby tak nie było, gdyby zachorował ciężko i zacząłby odczuwać zbyt silny ból a nie byłoby szans na poprawę to zrobiłabym to, co Ty. Z miłości do niego.

CYTAT
A ja nie mogę się pogodzić, wydaje mi się, że powinnam poczekać, że jeszcze nie, że go usmierciłam, że się poddałam


Nie poddałaś, pozwoliłaś mu odejść. Poddałabyś się wtedy, gdyby istniała szansa na wyleczenie a Ciebie mierziłaby konieczność czasowego wycierania sików z podłogi. Jesteś osobą, jaką cholernie szanuję - za to jaka dla niego byłaś gdy zachorował (choćby ten wyjazd na działkę) i za to, że nie przedłużałaś jego cierpienia ponad miarę.

Rozpaczaj po jego śmierci - jeśli czujesz taką potrzebę, mów o nim, jeśli chcesz, ale nie zadręczaj się tym, czy nie pozbawiłaś go bólu za wcześnie... moja znajoma zrobiła to zbyt późno, ma koszmarne wspomnienia ostatnich miesięcy ze swoim największym przyjacielem.
Skoro Wy, kochający go najbardziej ze wszystkich ludzi na świecie, podjęliście taką decyzję, to znaczy, że był na nią czas.

Strasznie Ci współczuję...

Orinoko
Kanuś... współczuję bardzo. Nie obwiniaj się... Zrobiłaś naprawdę bardzo dużo dla swojego Przyjaciela, chyba tyle, ile się dało.
Adriannna
Kanus, wspolczuje ci bardzo...

Sama kiedys razem z mezem zmuszona bylam podjac podobna decyzje. Dzis z biegiem czasu wiem, ze postapilismy najlepiej jak potrafilismy, ale wtedy bylam pelna watpliwosci. Dzis wiem, ze dalam mojej kotce wyjatkowe 5 lat, pelne milosci, ciepla, poczucia bezpieczenstwa i pozwolilam jej rowniez godnie odejsc z tego swiata.

Mysle, ze po czesci twoje watpliwosci sa wynikiem tesknoty za nim, co jest bardzo naturalne. Mysleniem, ze gdyby nie wasza decyzja, on nadal bylby z wami...tylko co to za zycie tak naprawde Kanus... Jak sama napisalas pies ktorego rozpierala energia zostal przykuty do podlogi...To nie bylo trudne jedynie dla ciebie, to bylo przede wsyztskim trudne dla niego tak mysle.

Ja wiem, ze porownanie, ktore teraz zrobie moze wielu wydac sie nie na miejscu, ale mi sie tak nasunelo, wiec napisze.
Achiles ma bacie, ktora w tym roku skoczyla 104 lata. Tuz przed swoimi 100 urodzinami upadla i tak nieszczesliwie sie polamala, ze od tamtej pory jest przykuta do lozka. Wiekszosc pokarmow podaje sie jej przed sonde. Jak ja poznalam - byla to energiczna, pelna zycia i poczucia humoru 99-latka, teraz jest to lezaca babcinka, ktora usmiecha sie od czasu do czasu, ale mimo wsyztsko widac, ze to juz nie ten sam czlowiek. Ma wokol siebie wiele milosci, zostala w domu, mimo, ze byla propozycja zostawienia jej w hospicjum, opiekuje sie nia corka, jest i A., sa i jej prawnuki i mimo to, czesto powtarza, ze ona juz jest zmeczona, ze nie rozumie dlaczego musi jeszcze zyc, ze juz wystarczy...a my tego sluchamy i nie mozemy z tym nic zrobic - rozumiesz co mam na mysli?

Tobie moge zyczyc jedynie sily. Nie obwinaj sie. Wasza decyzja byla sluszna. Pozwolilas mu odejsc godnie - to bardzo wazne.
Madziulek
Przezylam to samo z moim ukochanym Tofem - to rowniez ja podjelam decyzje. Minely prawie 3 lata, nadal mi z tym ciezko. Rozumiem Cie bardzo dobrze, trzymaj sie jakos.
szeklanka
Zawsze okropnie takie tematy przeżywam, siedzę w pracy i kapię na klawiaturę ;(
Kanuś - w życiu czasem trzeba podejmować bardzo ciężkie i trudne decyzje - pomyśl jednak ile szczęścia razem mieliście i ile radości przez te 12 lat
Anorektyczna Laska
Kanus, dobra decyzje podjelas, on nie byl juz mlodym psem i z tego co piszesz, nie szlo by ku lepszemu.
Ja 3 lata temu dalam odejsc naszej Skierce, miala 17 lat. Tp byl pies-czlowiek. Na sama mysl o niej placze ze jej nie ma.
Zyla jak dlugo sie dalo, ostatnie rok lazila juz w pampersach. Dalismy jej odejsc jak zaczela odczuwac bol, wczesniejsze niedogodnosci byly tylko, mhh uciazliwe. Z tym da sie zyc.
Z bolem nie.
Zeus na pewno bawi sie sie Skierka i Korkiem w psim raju.
katarakta
Ja tez 4 lata temu podejmowalam podobna decyzje. Wiem ze sluszna ale mimo uplywu tych lat strasznie to boli. Wolalabym by sama zasnela ale nie chcialam by dluzej cierpiala.
Kanus trzymaj sie i jesli masz potrzebe pisz, placz tyle ile potrzebujesz.
stasiorka2
Kanuś bardzo Ci współczuję 32.gif Nie możesz się obwiniać... Ulżyliście mu... Jest już napewno szczęśliwy za tęczowym mostem. Ja podjęłam taką decyzję 2 lata temu. Mój 7-letni psiak wpadł pod samochód i po tygodniowej walce o jego życie umarł na moich rękach... Weterynarz powiedział, że ratowaliśmy go już dla siebie a nie aby mu ulżyć... Dwa miesiące dochodziłam po jego uśpieniu. Chociaż dzisiaj mam już nowego członka rodziny Sid zawsze będzie w moim sercu... Twój czwonoróg jest szczęśliwy po drugiej stronie... Jestem z Tobą całym sercem... A Wasz milusiński napewno zawsze będzie blisko Was...
iza2006
Kanuś 9 m-cy temu podjęłam tą samą decyzję i do dnia dzisiejszego zadaję sobie te same pytania... czy dobrze zrobiłam...czy nie za wcześnie...co by było gdyby 32.gif 32.gif
Moja Daisy miała prawie 12 lat, nie wyglądała na swoje lata, malutka, zwinna yorczka. Każdy się dziwił że aż tak tyle ma. Choroba przyszła tak nagle, niespodziewanie. Zaczęła kaszleć...niby przeziębienie... jeden antybiotyk, potem drugi i brak poprawy. Wreszcie diagnoza, że wysiada serduszko, jest woda w płucach i intensywna walka o życie. Poprawy były chwilowe i jak już pojawiała się iskierka nadziei to znowu to samo. Przez ostatni tydzień praktycznie nie spaliśmy ani my ani Ona. Każda zmiana pozycji powodowała atak kaszlu. Leki odwodniające nie pomagały. Pamiętam ostatni wieczór kiedy rozpaczliwie patrzyła mi w oczy i wołała o pomoc 32.gif . W środku nocy pojechaliśmy do lekarza 32.gif 32.gif 32.gif
Czasami mi się śni taka wesoła i szczęśliwa i wtedy wierzę że tak jest, że jest tam gdzieś i czeka na mnie.
Twój post spowodował, że wszystko odżyło i pisząc to łzy lecą na klawiaturę.
Dzisiaj mamy już nowego szczyla który powoli zapełnia pustkę po Daisy, pustkę w życiu ale nie miejsca w sercu bo ma już w nim swoje miejsce.
Bardzo Wam współczuję straty Przyjaciela.
Ludek
Kanuś poryczałam się. Z Twojego postu bije miłość do Zeusa. Podjęłaś słuszną decyzję. To są bardzo trudne decyzje, szczególnie, że zwierzaki nie powiedzą nam, że je boli, że mają dość.

Sama mam 12-letniego CTRa. To piękny wiek dla tej rasy.
Coraz częściej myślę o tym, że większość życia ma już za sobą.
Widzę jak się starzeje, widzę jego problemy z chodzeniem, poruszaniem się, ale widzę w nim też radość życia.
Mam tylko nadzieję, że będę w stanie podjąć właściwą decyzję we właściwym czasie.

Biorąc szczeniaka mamy świadomość, że będzie żył krócej od nas, że będziemy musieli go pożegnać, ale to wydaje się takie odległe. A jak ten czas nadchodzi, to tak trudno się z tym pogodzić.
Tamara79
CYTAT(green @ Thu, 29 Aug 2013 - 22:15) *
Filip miał wtedy 2,5 roku i jak mu powiedziałam, że Sabka była bardzo chora i musiała umrzeć, że poszła do nieba, to na którymś ze spacerów powiedział: "Sabka jest teraz w niebie, siedzi sobie tam na chmurce (wskazał palcem), patrzy na nas i macha ogonkiem". Zeus pewnie też do Was macha przytul.gif


My nie mówiliśmy dzieciom, a one nie zauważyły jego zniknięcia. Trochę mnie to boli, że tak przeszedł bez echa, że nic nie wspominają, nawet jak pokazuję podobne psy w okolicy, ale widocznie to typowe dla tego wieku.
Mojej mamie śni się Zeus, że żyje i jest zdrowy... Zazdroszczę jej tego snu. Ja czasami rozglądam się, szukam go wzrokiem... zapominam, że go nie ma.

Jego smycz, obroża, miski, wszystko zostało na działce, nie dałam rady tego wyrzucić.

Zasialiśmy trawę...

W weeked przycinaliśmy drzewa. Mówię, że jak będzie spadać to ucieknę na Zeusa, hmmm icon_smile.gif

Adriaaanna też nasuneły mi się myśli o eutanazji. Tak, to jest temat wart dyskusji z pewnością.


karoleenka
Kanuś bardzo mi przykro i bardzo Wam współczuję.

Dobrze , że Zeusu już nie cierpi a zawsze będzie żył w Waszych sercach. Trzymajcie się ...
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.