To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Nauka języków obcych

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2, 3
fgsdbdh
Macie jakieś zdanie na temat najlepszego momentu, aby wprowadzić naukę języków obcych?
Inanna
Najlepszy moment jest wtedy, gdy dziecko faktycznie chce się uczyć języka.
mama_do_kwadratu
CYTAT(Inanna @ Fri, 20 Sep 2013 - 18:56) *
Najlepszy moment jest wtedy, gdy dziecko faktycznie chce się uczyć języka.


A jeśli ten moment nie nadchodzi, to sensowna nauka gdzieś od 9 roku życia.
Noooo, ale sześciomiesięczne dzieci za grubą kasę też można "oswajać z językiem" icon_wink.gif
LidkaM
CYTAT(mama_do_kwadratu @ Fri, 20 Sep 2013 - 20:39) *
A jeśli ten moment nie nadchodzi, to sensowna nauka gdzieś od 9 roku życia.
Noooo, ale sześciomiesięczne dzieci za grubą kasę też można "oswajać z językiem" icon_wink.gif


Nie wcale takÄ… grubÄ….
Mojemu dziecku kiedyś włączyłam bajkę po włosku. Miał trochę więcej niż dwa lata. Załapał kilka słówek, zaczął je powtarzać. Kupiłam słownik obrazkowy polsko-włoski i zaczęłam mu pokazywać obrazki i czytać. Sama nie uczyłam sie nigdy włoskiego. Z chęcią słuchał, często sam przynosił mi książkę i chciał, żeby z nim czytać. Książka kosztowała 5 zł.
Teraz chodzi na włoski w przedszkolu, zajęcia płatne dodatkowo (przedszkole prywatne, zajęcia po godzinach pracy przedszkola). Na tych zajęciach jest najmłodszy, potrafi najwięcej, więcej niż dziecko, które w tych zajęciach uczestniczyło w ubiegłym roku. Zajęcia w przedszkolu kosztują 30 zł. To chyba nie tak dużo.

Zajęcia z angielskiego dla dzieci od 6 miesiąca kosztują 30 zł za godzinę, miesięcznie wychodzi 120-150 zł (w zależności od ilości tygodni w miesiącu, zajęcia odbywają się raz w tygodniu). Zajęcia metodą musical babies. Dzieci na zajęciach słuchają (6-miesięczne nie potrafią śpiewać) piosenek. Piosenki są z pokazywaniem. Naprawdę dzieciaki szybko łapią i fajnie się bawią. Z pewną dozą nieufności zapisaliśmy Michała na takie zajęcia jak miał niecałe 1,5 roku. Poszliśmy raz zobaczyć jak to będzie ... i zostaliśmy.
Wielki plus tych zajęć: nasz syn jest jedynakiem. Na zajęciach miał kontakt z innymi dziećmi i zauważyłam, że naprawdę bardzo dużo mu to dało. Lubi chodzić na zajęcia, lubi dzieci z jego grupy, nie miał żadnych problemów z adaptacją w przedszkolu. Wcześniej było zupełnie inaczej, inne dzieci były złe z samego założenia, nawet patrzeć na nich mie musał, żeby to wiedzieć.
I uprzedzam: nie, to nie jest taki spokojny typ, którego w przedszkolu można zostawić bez problemu i jest mu wszystko jedno. Wręcz przeciwnie. To typ buntownika, który będzie się żenił ze swoją matką i nikomu nic do tego, on ma taki plan i swego dopnie.
blanche17
Ja radzę uważać z wprowadzaniem obcego języka zbyt wcześnie, bo po pierwsze dziecko może się zniechęcić, a po drugie może czuć się "skołowane"
mama_do_kwadratu
CYTAT(LidkaM @ Sat, 28 Sep 2013 - 21:14) *
Wielki plus tych zajęć: nasz syn jest jedynakiem. Na zajęciach miał kontakt z innymi dziećmi i zauważyłam, że naprawdę bardzo dużo mu to dało. Lubi chodzić na zajęcia, lubi dzieci z jego grupy, nie miał żadnych problemów z adaptacją w przedszkolu. Wcześniej było zupełnie inaczej, inne dzieci były złe z samego założenia, nawet patrzeć na nich mie musał, żeby to wiedzieć.
I uprzedzam: nie, to nie jest taki spokojny typ, którego w przedszkolu można zostawić bez problemu i jest mu wszystko jedno. Wręcz przeciwnie. To typ buntownika, który będzie się żenił ze swoją matką i nikomu nic do tego, on ma taki plan i swego dopnie.


Twoje słowa świadczą o tym, że największą korzyścią wynikającą z "nauki języka obcego" niemowlaków, było nabycie umiejętności społecznych. I fantastycznie.
Nie łudziłabym się jednak, że językowo cokolwiek dało to dziecku.

Rzeczywiście lepiej puszczać mu płyty i bajki w języku obcym.

Sorry, ale dla mnie lekcje dla niemowlaków to naciąganie rodziców na niepotrzebne wydatki.
Lepiej zabrać dzieciaka na basen. IMO.





LidkaM
Ok. 300 słów i zwrotów, używanych świadomie i wtedy, kiedy należy. Przez półtora roku zabawy (angielski) lub pół roku zabawy (włoski), bo nauką to nazwać trudno. Tempo przyswajania nowości jest w tym momencie większe niż moje.

No i nie ma chloru.
Antoniusz
Myślę ze im młodsze dziecko tym szybciej i bez stresu załapie trochę obcego języka.
Nie chodzi mi o typowe lekcje i zmuszanie dziecka do nauki ale o osłuchanie się z innym językiem i nauka poprzez zabawę.
Myślę ze jeżeli rodzic ma możliwość zapisania dziecka na jakieś sensowne zajęcia językowe to dlaczego nie?
Pewnie nie nauczy się perfekcyjnie, ale się osłucha i w przyszłości w szkole czy na innych kursach językowych to zaowocuje większą łatwością nauki i chęcią uczenia się.

Pozdrawiam.
Inanna
Piotrek zaczął wcześnie mówić, jak miał półtora roku to gadał jak stary. I wtedy zaczęłam go uczyć słówek angielskich - trochę dla jaj, trochę bo lubiłam do niego gadać a już nie było o czym. Nauczył się szybko, a ja nim szpanowałam w bawialniach, bo faktycznie wrażenie było bezcenne, jak szkrab siedział w kulkach i gadał sobie o kolorach po angielsku.
Ale potem mi się znudziło.
I w ciągu trzech miesięcy WSZYSTKO zapomniał.
Z własnej nauki języków obcych mam jedną refleksję - uczyłam się tak długo, że w końcu nabrałam przekonania, że to widzocznie zbyt trudne jest. Bo skoro ja się osiem lat uczyłam rosyjskiego - i go nie umiem, angielskiego drugie osiem lat - i też nie umiem, to najwyraźniej to nie jest dla zwykłych ludzi, tylko jakimś wybitnym trzeba być, żeby się nauczyć.
Dziś wiem, że byłam w błędzie. Ale wyciągam wnioski - własne dziecko poddam nauce języka, jak już będzie biegle czytać i pisać po polsku, nauka będzie intensywna - ma nauczyć się jak najwięcej w jak najkrótszym czasie, a potem tylko szlifować.
No, i musi chcieć, bo jak nie będzie chciało, to szkoda kasy - lepszy efekt osiągniemy, jak się zacznie uczyć jako nastolatek.
Antoniusz
Inanna, szkoda ze przestałaś icon_smile.gif
Gdybyś kontynuowała, kupiła książeczki po angielsku, piosenki, bajki to dla syna angielski byłby czymś naturalnym, tak jak się mały uczy wszystkiego o życiu naturalnie, codziennie, tak samo angielskiego by się uczył. Wtedy jak dorośnie do wieku nauki pisania i czytania to po wprowadzeniu bardziej intensywnych lekcji, miałby większe szanse nauczyć się języka obcego niż my, zaczęliśmy się uczyć zbyt późno (9 lat jeżeli dobrze pamiętam), uczyliśmy się przez cala szkole a i tak nic nie umiemy icon_smile.gif

Dlatego myślę ze jak najwcześniejszy kontakt z językiem obcym i przede wszystkim konsekwencja daje zwiększone szanse ze dzieci będą umiały nie tylko nasz rodzimy język. Nawet niemowlaki które wsłuchują się w różne dźwięki, jeżeli będą miały kontakt z innym językiem to będą bardziej osłuchane, ich umysł nie będzie zablokowany tak jak nasz jest kiedy słyszymy obcy język.

Jeżeli zacznie osłuchiwanie się jako malutkie dziecko, potem nauka poprzez zabawę to naprawdę nie sadze aby dziecko później nie chciało się uczyć, jeżeli od początku go przyzwyczaimy do tego ze ta nauka jest normalna, naturalna to nie będzie to dla niego żadna kara. Czyli zwiększone szanse ze jako nastolatek nie zbuntuje się przeciwko i z przyjemnością będzie się dalej uczyć.

Reasumując: jak najwcześniej, jak najwięcej, konsekwencja, nauka poprzez zabawę. Wszystko w miarę możliwości czasowych, finansowych, językowych rodzica icon_smile.gif
mama_do_kwadratu
CYTAT(Inanna @ Sun, 29 Sep 2013 - 22:39) *
własne dziecko poddam nauce języka, jak już będzie biegle czytać i pisać po polsku, nauka będzie intensywna - ma nauczyć się jak najwięcej w jak najkrótszym czasie, a potem tylko szlifować.



Amen!
tuLena
CYTAT(Inanna @ Sun, 29 Sep 2013 - 20:39) *
własne dziecko poddam nauce języka, jak już będzie biegle czytać i pisać po polsku, nauka będzie intensywna - ma nauczyć się jak najwięcej w jak najkrótszym czasie, a potem tylko szlifować.
No, i musi chcieć, bo jak nie będzie chciało, to szkoda kasy - lepszy efekt osiągniemy, jak się zacznie uczyć jako nastolatek.


też dochodzę do tego wniosku. No i musi być nauczyciel ... z talentem do uczenia- wymagający, konsekwentny i umiejący uczyć. Ja miałam nauczycielkę rosyjskiego- twz "siekiera" , ale potrafiła liczną klasę w podstawówce nauczyć na takim poziomie, że potem każdy błyszczał długo w liceum i nie musiał nic kompletnie robić. Dlatego poszłam do niej na angielski icon_wink.gif juz w liceum, bo dla odmiany nauczycielka szkolna ( inna pani) nic nie umiała zrobić w klasie. Angielski niemal bez wysiłku opanowałam ( zaczynając sie uczyć jako nastolatka właśnie), a przede wszytskim zrozumiałam o co biega i ze szkołą już sobie radzilam też bez problemu.
a potem .... a potem to już są chęci - tych po liceum już miałam ogólnie mniej czego efektem ( + obecnie mały kontakt z językiem) jest to,że poziom języka mam średni. Natomiast dobre solidne podstawy i szybko nadrabiam jak trzeba.
dlatego sądzę,ze nie wiek ma tu znaczenie, a nauczyciel i chęci właśnie
Antoniusz
Na pewno nauczyciel gra bardzo duza role ale nie zgadzam się ze stwierdzeniem ze wiek nie jest ważny.
Gdyby wiek nie był ważny to dlaczego dzieci mające rodziców mówiących dwoma różnymi językami od jego narodzin mówi biegle dwoma językami. Wielu rodziców z rożnych powodów nie uczy swego dziecka swojego ojczystego języka przechodząc na język środowiska w którym żyją, później próbują to naprawić niestety już za późno. Dziecko osłuchawszy się tylko z jednym językiem nie jest dla niego naturalny drugi i już dużo trudniej jest mu się go nauczyć.

Myślę ze nawet jeżeli żyjąc np. w Polsce, obydwoje rodziców są Polakami i wprowadzają obcy język od urodzenia to zwiększa to szanse na to ze dziecko będzie mówiło w obcym języku, łatwiej i chetniej będzie się go uczyło.

mama_do_kwadratu
CYTAT(Antoniusz @ Tue, 01 Oct 2013 - 16:19) *
Gdyby wiek nie był ważny to dlaczego dzieci mające rodziców mówiących dwoma różnymi językami od jego narodzin mówi biegle dwoma językami.


Ale to jest zupełnie inna para kaloszy.
Antoniusz
Dlaczego "inna para kaloszy" ?

Ja nie pisze ze dziecko będzie dwujęzyczne ja tylko chce zaznaczyć ze wiek ma znaczenie i jeżeli dziecko się osłucha z obcym językiem od małego to będzie mu łatwiej się go uczyć.
Ciocia Magda
Antoniusz, ale inną parą kaloszy jest słuchanie języka żywego, w kontekście, z całą jego bogatą gramatyką, kiedy masz okazję "nastawić sobie" w mózgu parametry stosowania danego języka (odwołuję się tutaj do teorii Chomsky'ego o uczeniu języków), a czym innym jest uczenie się pojedynczych słówek, jak to ma miejsce w przedszkolu. Z równym pożytkiem można się uczyć wyliczanek.

Zgadzam się z tym, co napisała Inanna - że w szkolnej nauce języków marnuje się mnóstwo czasu, to naprawdę nie powinno tak długo trwać - i niepotrzebnie tworzy się wrażenie, że jest to bardzo TRUDNE. A ludzie, skoro nauczyliśmy się jednego języka (ojczystego), to znaczy że mamy wszystkie niezbędne narzędzia, żeby nauczyć się kolejnych. Jedni lepiej, drudzy gorzej (tak jak i językiem polskim władamy różnie icon_wink.gif ), ale gdybyśmy wszyscy wylądowali w Anglii czy Australii - to w bardzo krótkim czasie porozumiewalibyśmy się z tubylcami bez problemów.
xxyy
Moje zdanie jest takie , ze osluchanie sie z jezykiem obcym od malego bardzo ulatwia pozniejsza nauke. Jesli takie dziecko zacznie na serio w podstawowce, to szybciej przeskoczy ten pierwszy, najnudniejszy wg mnie, etap nauki, kiedy to sie zaczyna od zera.
Nie ma nic bardziej motywujacego jak swiadomosc, ze sie umie porozumiec w jezyku, a od rozumienia sie zaczyna.

Nie lekcje na sile, na ktorych sie uczy przedszkolaka liczenia do dziesieciu i kolorow, bo to bez sensu.
Wystarczy w domu , piosenki, bajki sluchane na luzie, ale systematycznie. Nie trzeba wydawac pieniedzy na kursy icon_wink.gif dla niemowlat.
Antoniusz
Ale ja nie napisałam ze to jest to samo.
Myślę tylko ze małe dzieci maja większą chłonność, są jak gąbki, przyswajają wszystko, nie ważne w jakim języku. Dlatego osłuchanie ich od jak najmłodszych lat daje zwiększone szanse ze dziecko łatwiej się nauczy obcego języka niż dziecko które miało żaden kontakt i nagle ma się go uczyć.

Nauka od jak najmłodszego jest moim zdaniem bardziej wydajna niż zaczynać w wieku szkolnym.


Zgadzam siÄ™ z Leni.
xxyy
Chcialam jeszcze dodac, ze kazdy inaczej sie uczy. Spotkalam wiele osob , ktore uczyly sie dopiero jako dorosle bedac juz za granica. Jedne swietnie rozumialy, ale nie potrafily sie wyslowic inne odwrotnie.
Nie wiemy , do ktorej grupy nasze dzieci beda nalezec, wiec dlaczego im nie ulatwic osuchania sie, jesli sie zdarzy, ze do drugiej?
Z mojego doswiadczenie mam wnoski, ze lepiej jednak rozumiec dobrze, zawsze mozna odpowiedziec krotko i kontynuowac konwersacje. Odwrotnie gorzej, bo jak odpowiedziec nawet wyczerpujaco i pieknie, bo umiejetnosci pozwalaja, jesli sie dokladnie nie "kuma" o co chodzi ?
Antoniusz
Magda Z, chciałam jeszcze dodać ze nie mowie tutaj o nauce pojedynczych słówek w przedszkolu.
Mowie o piosenkach które możemy pościć dziecku gdy jest malutkie, o bajkach dla starszych. Jeżeli sami mówimy w obcym języku to możemy bawić się używając słówek, posłać na jakieś zajęcia dla maluszków, czytać książki etc.

Godzina tygodniowo w przedszkolu raczej nic nie da ale jeżeli systematycznie i jak najwięcej poświecimy temu czas w domu to już coś da. Dziecko się osłucha z danym językiem, nie będzie dla niego dziwne ze ktoś w danym języku mówi, może łatwiej i chetniej będzie się uczył.

LidkaM
CYTAT(Magda EZ @ Tue, 01 Oct 2013 - 17:38) *
A ludzie, skoro nauczyliśmy się jednego języka (ojczystego), to znaczy że mamy wszystkie niezbędne narzędzia, żeby nauczyć się kolejnych.


Warto zdać sobie jednak sprawę z tego, iż tego języka ojczystego nauczyliśmy się w ciągu pierwszego 1,5 roku własnego życia. Półtoraroczne dziecko bardzo dobrze rozumie, co się do niego mówi. Samo najczęściej jeszcze nie mówi, gdyż płaty mózgu odpowiadające za rozwój mowy rozwijają się później niż te obszary, które odpowiadają za jej rozumienie. Warto też wiedzieć, że do czwartego roku życia mózg wykształca się w 40 procentach, do 6 roku życia w 80 procentach. Te pierwsze lata życia decydują o tym, jak szybko człowiek będzie przyswajał wiedzę.

Nie sądzę abyśmy byli w posiadaniu wszystkich niezbędnych narzędzi do nauki kolejnych języków, ponieważ nasz mózg jest tworem tak doskonałym, że połączenia nerwowe nie używane zanikają. Dlatego im człowiek starszy tym trudniej przychodzi mu nauka.

Dziecko piastowane wyłącznie przez dzikie zwierzęta, oderwane od nich w wieku lat 6 nie nauczy się nigdy ludzkiej mowy. Żadnego ludzkiego języka.
Ciocia Magda
CYTAT(LidkaM @ Tue, 01 Oct 2013 - 22:40) *
Nie sądzę abyśmy byli w posiadaniu wszystkich niezbędnych narzędzi do nauki kolejnych języków, ponieważ nasz mózg jest tworem tak doskonałym, że połączenia nerwowe nie używane zanikają. Dlatego im człowiek starszy tym trudniej przychodzi mu nauka.

Ale również cały czas powstają nowe połączenia nerwowe - o ile oczywiście korzystamy z mózgu i stawiamy mu wyzwania. Np. ucząc się nowych języków icon_wink.gif

Lidka, a to zdanie o trudnej nauce starszych ludzi to z autopsji? icon_wink.gif Bo ja np. zaczęłam się uczyć hiszpańskiego po 30-tce i bardzo łatwo poszło/idzie. Może dlatego, że to mój kolejny język, może dlatego, że języki to w ogóle moja działka - nie polegam tylko na krętych wyjaśnieniach lektora, ale mam zasoby z gramatyki uniwersalnej, fonetyki, itd. Po prostu nie zgadzam się z takim pesymistycznym poglądem, że uczymy się tylko jako niemowlęta a potem to już z górki. Wielu rzeczy uczymy się dopiero jako dorośli.

Ja w ogóle coraz częściej dochodzę do wniosku, że uczenie dzieci to strata czasu - większość nie jest nauką w ogóle zorientowana. Kiedy teraz czytam o literaturze, którą przerabialiśmy jako "lektury" w szkole (np. teraz czytam Jak błądzić skutecznie Mikołejki) to otwierają mi się oczy na sensy, które wtedy przelatywały mi nad głową, nie miałam doświadczenia, empatii, wiedzy ogólnej żeby to wszystko zauważyć.
agabr
Ostatnio bylam swiadkiem sceny , przy ktorej myslalam , ze pęknę ze smiechu , Zoska chodzi na angielski metoda HD (co uwazam za strate mojego czasu i pieniedzy generalnie) no i czekam na nia , przychodzi do recepcji matka celem zapisania na rzeczony angielski synka -wiek 11 miesiecy i pyta czy nie ma w grupie do ktorej chce zapisac mlodszych dzieci , zeby nie zanizaly poziomu , malo nie spadlam z laweczki .b
jaAga*
Ten wątek leje miód na moje serce, bo moja córka nie chodzi na dodatkowe zajęcia z języka angielskiego. Nie chce, a ja jej nie zmuszam (choć często mam wyrzuty sumienia, patrzac jak wszyscy wokół wysyłają dzieci do szkół językowych lub zapraszają korepetytorów do domu), z językiem jest "osłuchana" bo miała w przedszkolu i ma język w szkole - na dodatkowy chodziła pół roku w pierwszej klasie i jej się nie podobało. W szkole radzi sobie z tym przedmiotem bardzo dobrze, często lepiej niż dzieci chodzące na dodatkowe, często drogie zajęcia- co utwierdza mnie w przekonaniu że jeszcze ma czas na intensywną naukę - aha, ona ma 10 lat.

Co do połączeń nerwowych i późnego wieku, otóż moja siostra nigdy orłem z języków nie była, do szkoły chodziłyśmy dawno- o osłuchaniu nie ma więc mowy, wówczas uczono rosyjskiego + drugi obcy pod koniec podstawówki i liceum. Po studiach wyjechała do Niemiec, wcześniej zapisała się na jakiś krótki kurs, język opanowała, po 5 latach mieszkania tam mówiła perfekcyjnie po niemiecku, następnie wyjechała do Anglii - sytuacja się powtórzyła - obecnie językiem angielskim posługuje się na codzień, gdyż znowu mieszka w kraju anglojęzycznym, w takim języku mówi jej mąż i jego rodzina, po polsku rozmiawia jedynie z rodziną z Polski przez internet i do swojej córki ( choć nie zawsze 21.gif ).
Myślę, że dużo zależy od sytuacji w jakiej jesteśmy, od naszych chęci i zaangażowania w naukę.

PS. Julia za to wyraziła chęć na naukę hiszpańskiego- co mnie ucieszyło i jest zapisana- czeka tylko na zawiązanie się grupy.
tyczka
CYTAT(agabr @ Wed, 02 Oct 2013 - 10:08) *
Ostatnio bylam swiadkiem sceny , przy ktorej myslalam , ze pęknę ze smiechu , Zoska chodzi na angielski metoda HD (co uwazam za strate mojego czasu i pieniedzy generalnie) no i czekam na nia , przychodzi do recepcji matka celem zapisania na rzeczony angielski synka -wiek 11 miesiecy i pyta czy nie ma w grupie do ktorej chce zapisac mlodszych dzieci , zeby nie zanizaly poziomu , malo nie spadlam z laweczki .b


Ja bym spadła na pewno 29.gif I nie omieszkała dorzucić zgryźliwego komentarza 03.gif
mama_do_kwadratu
CYTAT(agabr @ Wed, 02 Oct 2013 - 10:08) *
przychodzi do recepcji matka celem zapisania na rzeczony angielski synka -wiek 11 miesiecy i pyta czy nie ma w grupie do ktorej chce zapisac mlodszych dzieci , zeby nie zanizaly poziomu , malo nie spadlam z laweczki .b


Pod koniec pierwszego semestru przyjdzie z pretensjami, że syn powinien był opanować trzeci okres warunkowy, a tępy nauczyciel zdołał przerobić jeno dwa icon_wink.gif
LidkaM
CYTAT(mama_do_kwadratu @ Wed, 02 Oct 2013 - 20:04) *
Pod koniec pierwszego semestru przyjdzie z pretensjami, że syn powinien był opanować trzeci okres warunkowy, a tępy nauczyciel zdołał przerobić jeno dwa icon_wink.gif


Właśnie cała mańka polega na tym, że na zajęciach dla dzieci w ogóle nie wkuwa się reguł gramatycznych, one przychodzą same zupełnie naturalnie tak jak opanowaliśmy je w języku polskim.
No ale pisząc o "kursach dla niemowląt" (a takie tak naprawdę nie istnieją) należałoby wiedzieć o czym się pisze. Z autopsji, najlepiej.

Magda EZ - nigdzie nie napisałam, że nowe połączenia po ukończeniu 6-go roku życia nie powstają. Trochę prostej matematyki: jeśli do 6 roku mózg rozwija się w 80% to ile pozostaje do końca życia?
Nie napisałam również, że uczymy się tylko jako niemowlęta. Nie wiem, może powinnam napisać swojego poprzedniego posta po hiszpańsku? icon_wink.gif
Na pytanie dlaczego nauczyłaś się łatwo i szybko hiszpańskiego po 30-ce odpowiedziałaś sobie sama. W edukacji swoich dzieci poczyniłaś pewne założenia i bardzo słusznie. Ja poczyniłam trochę inne i zaobserwowałam trochę inne zachowania i zainteresowania mojego dziecka (może po prostu mamy inne dzieci, hmmmmmm?). Ja naprawdę nie wiem, czy za lat X moje dziecko będzie jeszcze zainteresowane/będzie chętne do nauki czegokolwiek. Teraz jest, więc byłabym po prostu głupia, gdybym to zignorowała, zwłaszcza, że trudno nazwać nauką to, co obecnie uskuteczniamy. Moja matka a tym bardziej babcia stwierdziłyby raczej, że ja zdziecinniałam, u mojego dziecka zaś jednoznacznie zdiagnozowałyby co najmniej ADHD, bo "kto to widział, żeby dziecko na lekcji tak szalało, zamiast siedzieć spokojnie z rączkami na kolankach".

Wg mnie dużo zależy od naszego podejścia do nauki naszych dzieci w ogóle. Michu nie uczy się niczego, do czego ma przekonanie, że to jest nasze ciśnienie a nie jego (np nauka korzystania z nocnika - on widzi, że to nam zależy, jemu nie, więc staje okoniem - ma do tego prawo i jest to zachowanie zupełnie zrozumiałe). Gdyby po pierwszych zajęciach z angielskiego okazało się, że jemu nie leży - nie chodzilibyśmy na nie, bo wówczas faktycznie nie miałoby to sensu. Dziecko nie może czuć nacisku, w żadnym wieku. Czytanie lektur, o których wspomniałaś ma dokładnie ten sam wydźwięk. Dziecko czyta to, co z góry mu narzucono, czy mu się podoba, czy nie. Trudno wymagać, aby robiło to z ochotą i pełnym zaangażowaniem, zwłaszcza, że do wielu z nich nie jest jeszcze wystarczająco dojrzałe (lektury to osobny temat - rzeka, tak jak cały nasz sytem edu). A jeśli w czasie, w którym ono MUSI czytać daną książkę (uczyć się na sprawdzian z geografii, wkuwać tabliczkę mnożenia, uczyć się gramatyki języka obcego itp itd) koledzy grają w piłkę na podwórku i ono ma tego świadomość i chęć uczestniczenia w tej imprezie to tym bardziej trudno wymagać od niego zaangażowania w powierzone mu zadanie.
Mariola***
CYTAT
Zoska chodzi na angielski metoda HD (co uwazam za strate mojego czasu i pieniedzy generalnie)

agabr- myślę,że się mylisz. Miłosz chodził tam rok,(5 lat) zaczął drugi. I tak pytam go to był październik potrafisz powiedzieć jakieś zdanie,( bo że mnóstwo słówek znał to wiedziałam, nie miałam wiedzy szczerze mówiąc jak się uczy dzieci, ciekawiło mnie czy jakieś zwroty proste poznają) Młody odpowiada, że znam. Ja pełna entuzjazmu, a on mi mówi umiem się przywitać z Kevinem. Ja to przywitaj się, młody:"hello kevin". Nie powiem co sobie pomyślałam i jeszcze jak przeliczyłam ile mnie to hello kosztowało 06.gif
Nie minęły dwa tygodnie, dzwoni dyr z przedszkola, że chciałaby żeby Miłosz wystartował w olimpiadzie dla przedszkolaków z angielskiego. Nawet nie wiedziałam,ze takie cuda są. Przeszedł etap miasta zakwalifikował się dalej i dostał wyróżnienie na etapie wojewódzkim. Był w pierwszej szóstce dzieci. Mało tego , okazało się na miejscu,ze dziecko miało przygotować wierszyk lub piosenkę i coś jeszcze, o czym my nie wiedzieliśmy. Leciał tekstami z HD.

Moje dzieci lubiły chodzić na te zajęcia, ja mniej. Teraz przepisałam je do innej szkoły, chodzimy w tym samym czasie, ja z Martyną, więc tez korzystam. I chodzą dlatego,że chcą i niestety rodzice z angielskiego im nie pomogą w szkole. Ja pisałam maturę z niemieckiego i nastawiam się na ten język od IV klasy.
Chcę,żeby młodemu, który trenuje p. nożną i naprawdę mało czasu spędza w domu, ten angielski nie sprawiał trudności. Żeby mógł sam odrabiać, uczyć się.
Argumentem jest dla mnie dużym to,ze takie dziecko fajnie, naturalnie wymawia zmiękczenia. Ja już niestety nie potrafię i nie sądzę, żebym się tego nauczyła.
Ciocia Magda
CYTAT(Mariola*** @ Thu, 03 Oct 2013 - 09:28) *
Argumentem jest dla mnie dużym to,ze takie dziecko fajnie, naturalnie wymawia zmiękczenia. Ja już niestety nie potrafię i nie sądzę, żebym się tego nauczyła.

To jest podstawowy argument za tym, żeby języków obcych uczyć dzieci - do wieku dojrzewania aparat mowy jest na tyle elastyczny (przynajmniej w teorii), że potrafi opanować dźwięki języka obcego. Piszę w teorii, bo kto słyszał dzieci we wczesnym wieku szkolnym mówiące po angielsku, ten wątpi icon_wink.gif Chyba dużym błędem jest opieranie nauki na pisaniu, większość Polaków wychodzi z założenia, że jak jakaś literka jest napisana, to musi zostać PRZECZYTANA. I stąd nie można wyplenić L z walk i talk, B z climb czy comb, czy W z wreck. A tu mówię o dorosłych, dzieci przerasta czasem już what icon_wink.gif

LidkaM, Twoja ironia jest naprawdę niepotrzebna. Tak jak mówisz, mamy inne dzieci - Twój synek ma 3 latka, moje córki prawie 13, siłą rzeczy mamy inne doświadczenia, na moim sporym cieniem kładzie się doświadczenie szkoły z pozycji rodzica. Jestem filologiem i nawet przez parę lat pracowałam jako lektor jęz. angielskiego (uczyłam też dzieci, bez satysfakcji), a poza tym mój mąż jest Irlandczykiem więc żyję w rodzinie dwujęzycznej. Piszę po prostu o swoich obserwacjach.

Ale zaciekawiłaś mnie tą informacją o połączeniach nerwowych (że 80% powstaje do 6. r.ż) Skąd ją zaczerpnęłaś? Jak to pogodzić z tym, że co 7 lat wymienia się każda komórka w naszym ciele?
LidkaM
CYTAT(Magda EZ @ Thu, 03 Oct 2013 - 09:51) *
LidkaM, Twoja ironia jest naprawdÄ™ niepotrzebna.


Podobnie jak Twoja:

CYTAT(Magda EZ @ Wed, 02 Oct 2013 - 09:21) *
Lidka, a to zdanie o trudnej nauce starszych ludzi to z autopsji? icon_wink.gif



Zdanie o rozwoju mózgu nie jest bynajmniej moje, tutaj masz choćby cytat z wikipedii (bo to na prędką rękę najłatwiej mi znaleźć): "Neurogeneza u ssaków ograniczona jest głównie do okresu prenatalnego i w większości przypadków zachodzi w obrębie przestrzeni okołokomorowej w której powstają neurony formujące korę nową, móżdżek i inne struktury układu nerwowego (Jacobson i in. 1991). Niemniej jednak wiele badań dowodzi, że również w dorosłym mózgu dochodzi do neurogenezy, choć na zdecydowanie niższym poziomie niż w okresie rozwoju zarodkowego (Eriksson PS 1998, Gage FK 1998)."
Ale zadam podobne pytanie: skąd zaczerpnęłaś wiedzę o tym, że każda komórka wymienia się co 7 lat? Dlaczego w związku z tym nie żyjemy wiecznie?
Ciocia Magda
Odnośnie połączeń nerwowych, też słyszałam podobne sugestie, na spotkaniu informacyjnym (sprzedażowym) Akademii Nauki - tam gdzie kuszą rodziców tym, że każde dziecko jest geniuszem (niewykrytym). I że trzeba korzystać z ich kursów, bo potem potencjał nauki zanika. Ja uważam, że takie teksty to manipulacja. A wiem, że prowadzą też naukę języków.

Zaś przy okazji sprawdzania kwestii wymiany komórek co 7 lat, mimo że cały internet jest tego pełen, okazało się, że to nie za bardzo prawda. Komórki owszem wymieniają się, niektóre nawet co kilka dni, ale neurony po śmierci nie są zastępowane.
agabr
Po pierwsze jak moderator prosze Lidke o zachowanie umiaru .
Mariola czy sie myle mam dwoje dzieci , syn ma jak widac 11 lat i z cala swiadomosci stwierdzam , ze w angielski dla niego wsadzilam wakacje w Hiszpanii i nie mialo to sensu , znaczy mialo spoleczny gleboki, rownie dobrze mogl chodzic na dyskoteke na wrotkach lub ceramike icon_smile.gif Tak Zoska lapie duzo zwrotow po angielsku na HD ale duzo to jest ile 100? 100 moj syn lapie w miesiac.b

Tak do Akademii Nauki Jedrek chodzil 2 lata , 2 lata manipulowania mna.b
LidkaM
CYTAT(Magda EZ @ Thu, 03 Oct 2013 - 11:50) *
Odnośnie połączeń nerwowych, też słyszałam podobne sugestie, na spotkaniu informacyjnym (sprzedażowym) Akademii Nauki - tam gdzie kuszą rodziców tym, że każde dziecko jest geniuszem (niewykrytym). I że trzeba korzystać z ich kursów, bo potem potencjał nauki zanika. Ja uważam, że takie teksty to manipulacja. A wiem, że prowadzą też naukę języków.


Z tym się zgodzę. Zastanawiające jest to, że zakres dziedzin, z których prowadzą naukę jest ograniczony, na ogół jest to nauka czytania, matematyki (tudzież rozpoznawania przez dziecko w tempie ekspresowym układu kropek na planszach i nazywania go odpowiednia liczbą), nauka języków obcych właśnie, ewentualnie coś z muzyką związane. Ciekawa jestem jedynie tego, w jaki sposób "wykrywa" się geniuszy z dziedzin takich jak np geografia, historia, biologia czy choćby plastyka. Nie zauważyłam, aby w ogóle zwracano uwagę na np. potrzeby kontaktu z przyrodą.

Na ogół wystarcza obserwacja rodzica (i jest najbardziej celna), aby wykryć geniusza, tylko jeszcze pozostaje pytanie, czy warto nim być.

Czy potencjał nauki zanika? Nie, prawdopodobnie maleje jedynie (piszę "prawdopodobnie", bo nie wiem jakich jutro wyników badań dostarczą nam neurobiolodzy), inaczej nie uczylibyśmy się przez całe życie a robimy to przecież.
Raczej jestem bardziej skłonna stwierdzić, że zanika ilość czasu, którą dziecko mogłoby poświęcić na ćwiczenie tego, co jest jego mocną stroną, ponieważ musi opanować wiedzę z dziedzin, które niekoniecznie je fascynują w stopniu co najmniej dopuszczającym - inaczej nie zda do następnej klasy a to wtyd przecież. Świadomość tego faktu powoduje stres u dzieci, a stres nie sprzyja powstawaniu nowych połączeń nerwowych. W związku z czym zdolność przyswajania wiedzy z ulubionej dziedziny jest nieco ograniczona.
Jest to jedynie moje osobiste zdanie, nie poparte wiedzą naukową. Jedynie moimi doświadczeniami z własnej edukacji.

Za złośliwość przepraszam. Emocje.
Ciocia Magda
CYTAT(LidkaM @ Thu, 03 Oct 2013 - 12:34) *
Za złośliwość przepraszam. Emocje.

Ja też przepraszam.
Danale
Ilosc neuronow niewiele zmienia sie od urodzenia do smierci. Przybywa polaczen miedzy nimi.
Kazde nowe doswiadczenie, uczucie, doznanie, mysl, dzialanie, pozostawia slady w mozgu = nowe polaczenia=nauka .
Im czesciej takie polaczenie jest uzywane, tym "lepiej, szybciej dziala".
Polaczenia, synapsy miedzy komorkami nerwowymi wytwarzaja sie bardzo intensywnie do 9-10 roku zycia. Okolo 18 ten proces sie zatrzymuje. To nie znaczy, ze dorosli sie juz niczego nie naucza.
Dorosli wykorzystuja polaczenia wytworzone w dziecinstwie i im wiecej ich jest tym lepiej mozna sie uczyc.

I to wazne zeby wykorzystac ten czas, pozwolic dziecku dotykać, wąchać, smakować, dzialac, myslec i eksperymentować.
Wywolywac uczucia, wzbudzac ciekawosc i jeszcze raz wzbudzac ciekawosc i jeszcze raz icon_smile.gif))



Stres i nauka
Gdy sie boimy "wlacza" nam sie ciało migdałowate, czesc mozgu odpowiedzialna za uczucie strachu i kaze nam uciekac.
Wtedy nie ma czasu na myslenie i kreatywne dzialanie, Chcemy poprostu przezyc i sie oddalic ze strefy zagrozenia.
I gdy sie uczymy z niechecia, stresem czy strachem ze oblejemy, to nasz mozg przy odtwarzaniu wiedzy odtwarza negatywne uczucia, wlacza sie cialo migdalowate i blokuje myslenie.



Mariola***
CYTAT
Tak Zoska lapie duzo zwrotow po angielsku na HD ale duzo to jest ile 100? 100 moj syn lapie w miesiac.b

nie wiem ile to dużo:) dla każdego ma to inny wymiar
Mój młody ma taki zasób słów, ze najbliższe otoczenie, ciało, kolory, kształty itd potrafi nazwać. mam nadzieję,ze takie utrwalanie ich pomoże mu później w nauce języka. nie będzie koncentrował się na nauce prostych słów takich podstawowych tylko budowaniu zdań, pogłębianiu a bazę że już będzie miał.
karoleenka
moje dzieci uczą się języka angielskiego w szkole i przedszkolu póki co - i narazie nie zamierzam inwestować w nic poza.
uważam, że jeśli jezyka się nie ma możliwości używania w miarę regularnie efektywnosc takiej nauki jest mała.A gdzie małe dziecko ma używac języków obcych ?
Moi rodzice od I klasy podstawówki wysyłali mnie na kursy angielskiego - 6 lat zmarnowanej kasy - dopiero w 7 klasie zaczęłam chodzić na zupełnie prywatne lekcje gdzie w ciągu 2 lat nauczyłam się tyle, że dostałam się do liceum z poszerzonym angielskim a potem dzięki genialnemu nauczycielowi , który rozmawiał z nami w języku angielskim nauczyłam się mówić w tym jeżyku. Na tym jadę do teraz .

I żeby nie było Starszak ma duzy zasób słówek angielskiego ale co z tego jak jednego zdania nie potrafi powiedzieć. No chyba , że sa to wyuczone formułki typu Jak masz na imię ...icon_smile.gif
Kitka*
Za naukę reguł gramatycznych i słownictwa odpowiadają rózne obszary mózgu. O ile słownictwo wzbogacać możemy przez całe życie, o tyle składnię załapiemy idealnie tylko będąc zanurzonym w języku do 4-go roku życia, to samo z wymową. Dorosły człowiek nie ma sznas na perfekcyjne opanowanie języka obcego. Człowiek, który nie ma kontaktu z językiem (żadnym) w pierwszych latach życia, nie nauczy się go już nigdy, tzn. nie poradzi sobie z gramatyką, bo pojedyncze słowa opanuje. Tak wynika z badań, które opisuje Lise Eliot (neurobiolog) w tej książce. Autorka wysnuwa więc wniosek, że najlepiej naukę języka zacząć jak najwcześniej.
Tyle, że wkuwanie listy słówek w przedszkolu nie ma z taką nauką za wiele współnego, bo dziecko musi być w języku zanurzone w kontkście itd. Może jedynie intensywne lekcje z native speakerem dałyby jako taki efekt, ale to już są moje dywagacje.
Politea
CYTAT(agabr @ Wed, 02 Oct 2013 - 10:08) *
Ostatnio bylam swiadkiem sceny , przy ktorej myslalam , ze pęknę ze smiechu , Zoska chodzi na angielski metoda HD (co uwazam za strate mojego czasu i pieniedzy generalnie) no i czekam na nia , przychodzi do recepcji matka celem zapisania na rzeczony angielski synka -wiek 11 miesiecy i pyta czy nie ma w grupie do ktorej chce zapisac mlodszych dzieci , zeby nie zanizaly poziomu , malo nie spadlam z laweczki .b

Aga wymiękłam icon_biggrin.gif,
ale bardziej mnie rozłożył na łopatki pomysł rodziców na zebraniu w przedszkolu (grupa 3 latków) - żeby więcej angielskiego (mają 2 x 45min.) i dodatkowo jeszcze chiński ze wskazaniem na mandaryński 04.gif ja wiem, że to język tonalny, ale nie popadajmy w paranoję.
Tuni
A ja szczerze mówiąc, chętniej bym posłała dziecko na chiński, bo angielski wyzierający z każdego kąta , już mnie mierzi icon_smile.gif
anula7
Moje dziecko po chyba 2 latach angielskiego w przedszkolu miało perfekcyjnie opanowaną frazę "please be quiet" icon_smile.gif Poza tym raczej tylko pojedyncze słówka.
Martalka
CYTAT(Kitka* @ Sat, 05 Oct 2013 - 12:43) *
Za naukę reguł gramatycznych i słownictwa odpowiadają rózne obszary mózgu. O ile słownictwo wzbogacać możemy przez całe życie, o tyle składnię załapiemy idealnie tylko będąc zanurzonym w języku do 4-go roku życia, to samo z wymową. Dorosły człowiek nie ma sznas na perfekcyjne opanowanie języka obcego. Człowiek, który nie ma kontaktu z językiem (żadnym) w pierwszych latach życia, nie nauczy się go już nigdy, tzn. nie poradzi sobie z gramatyką, bo pojedyncze słowa opanuje. Tak wynika z badań, które opisuje Lise Eliot (neurobiolog) w tej książce. Autorka wysnuwa więc wniosek, że najlepiej naukę języka zacząć jak najwcześniej.
Tyle, że wkuwanie listy słówek w przedszkolu nie ma z taką nauką za wiele współnego, bo dziecko musi być w języku zanurzone w kontkście itd. Może jedynie intensywne lekcje z native speakerem dałyby jako taki efekt, ale to już są moje dywagacje.

lubiÄ™ to!
03.gif

agabr
CYTAT(anula7 @ Tue, 08 Oct 2013 - 16:12) *
Moje dziecko po chyba 2 latach angielskiego w przedszkolu miało perfekcyjnie opanowaną frazę "please be quiet" icon_smile.gif Poza tym raczej tylko pojedyncze słówka.

icon_smile.gif piekne
mama_do_kwadratu
CYTAT(anula7 @ Tue, 08 Oct 2013 - 16:12) *
Moje dziecko po chyba 2 latach angielskiego w przedszkolu miało perfekcyjnie opanowaną frazę "please be quiet" icon_smile.gif


dobrze, że nie "shut up" icon_wink.gif icon_smile.gif
sylwia65
CYTAT(mama_do_kwadratu @ Wed, 09 Oct 2013 - 19:19) *
dobrze, że nie "shut up" icon_wink.gif icon_smile.gif



To by bylo "politycznie niepoprawne" icon_wink.gif
renard17
Każdy moment jest dobry, aby wprowadzić słownictwo w języku obcym np. w bajkach
ankared
Dokładnie, nie ma granicy, od której można zacząć uczyć dziecko a od której nie. Jest to kwestia indywidualna i jeśli maluszek lubi uczyć się języków to trzeba to wykorzystywać, najlepiej wprowadzać naukę przez zabawę, jest wiele zajęć edukacyjnych dla maluszków.
sylwia65
CYTAT(ankared @ Mon, 04 Nov 2013 - 20:09) *
Dokładnie, nie ma granicy, od której można zacząć uczyć dziecko a od której nie. Jest to kwestia indywidualna i jeśli maluszek lubi uczyć się języków to trzeba to wykorzystywać, najlepiej wprowadzać naukę przez zabawę, jest wiele zajęć edukacyjnych dla maluszków.


Bo pewnie i Mamusia i Maluszek maja pojecie ze Maluszek sie lubi uczyc icon_cool.gif
willy60
Warto uczyc dzieci języków obcych. nawet w domu, jeśli w szkole nie potrafią nauczyć.
piotr.majewski122
hmm moja znajoma wyjechała z dziećmi do Anglii jedno miałlo 3 lata, drugie 1 rok. Starszy chłopczyk bardzo szybko zaczął łapać słówka angielskie dzięki oglądaniu telewizji w tym języku, głównie bajek, w domu rodzice cały czas mówili po Polsku, a dziecko poradziło sobie z odróżnieniem dwóch jezyków. Jak pisałem chłopak miał 3 latka no i świetnie sobie poradził, więc myśle ze może to być wartość progowa
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.