To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Rzecz o dominacji

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Lutnia
Jakiś czas temu znalazłam na fejsie bardzo mądry artykuł, z którym zgadzam się w 100%. Zawsze czułam podskórnie, że to właśnie tak wygląda.
Wklejam go tu, bo dziś odkryłam go ponownie.
Może kogoś zainspiruje, na pewno takie rzeczy są potrzebne w epoce pytań w necie w rodzaju "mój szczeniak chce mnie zdominować, co robić?"

Autorka: Magdalena Warońska

CYTAT
O co chodzi z tą dominacją?

Z grubsza rzecz biorąc, wszystko zaczęło się od Johna Fishera i jego teorii. Facet był jak się wydaje znakomitym praktykiem (szkoleniowcem), ale zbudował sobie ideologię, która budzi kontrowersje. Dlaczego? Głównie dlatego, że Fisher bazował na obserwacji wilków i to w niewoli, a jak wiadomo w klatce każdy gatunek zachowuje się inaczej, niż na wolności. No i pies to inny gatunek, niż wilk. W związku z tym Fisher od swojej teorii w końcu się odżegnał. No a co w tej teorii? Głównie to, że w stadzie (jakie miałby tworzyć pies ze swoimi właścicielami) jest osobnik alfa, który podporządkowuje sobie całą resztę (stanie na szczycie hierarchii). Teoria ta jest uparcie bojkotowana przez zwolenników pozytywnych metod szkoleniowych, którzy dla odmiany twierdzą, że dominacji pomiędzy dwoma gatunkami być nie może (najogólniej rzecz biorąc).



W czym problem?

W praktyce w tym, że interpretując "Okiem psa" i inne publikacje Fishera, wielu właścicieli psów doszło do wniosku, że wystarczy psa "zdominować" a problemy wychowawcze rozwiążą się same.

W teorii - w braku zrozumienia dla sposobu tworzenia hierarchii, niezależnie od gatunku.



Gdzie tkwi błąd?

W praktyce - w nadmiernym dogmatyzmie, pomijaniu kontekstu, niebraniu pod uwagę indywidualnego charakteru psa i tak dalej.

W rozumowaniu pozytywnych szkoleniowców - w traktowaniu hierarchii i procesów uczenia się jako rozłącznych zjawisk.

W teorii - a, to już bardziej skomplikowane...



Czym jest więc hierarchia?

Czy to u zwierząt, czy u ludzi, hierarchia - w dużym uproszczeniu - polega na takim "podziale stanowisk", który będzie możliwie najlepiej dostosowany do predyspozycji poszczególnych osobników i w efekcie zapewni komfort i sprawną współpracę całej grupie.

Osobnik "dominujący" rozdziela zasoby w możliwie optymalny sposób. Biologicznie rzecz biorąc - optymalny dla przetrwania gatunku, co na mniejszą skalę oznacza najbardziej efektywne rozdzielenie pożywienia i pracy.



Skąd bierze się hierarchia?

Mechanizm jest prosty, ale zdaje się, że dokładnie odwrotny od powszechnie domniemanego.

Co do zasady "rządzi" najmądrzejszy/najsilniejszy/najbardziej doświadczony etc. Dlaczego rządzi? Dlatego, że w interesie wszystkich leży podporządkowanie się mu. Zapewnia to sensowny podział zasobów, pokój w grupie i w efekcie poczucie bezpieczeństwa, które jak wiadomo jest jedną z najbardziej podstawowych potrzeb.

Skąd bierze się przywódca? Właśnie tu tkwi haczyk. Otóż stąd, że inni widząc jego siłę (dosłowną lub w przenośni), uznają za opłacalne oddanie się pod jego panowanie, a nie - jak się powszechnie sądzi - stąd, że "wywalczył sobie pozycję".

Pozycja niekoniecznie jest czymś pożądanym - wiąże się z odpowiedzialnością, stresem, koniecznością walki o dobro stada ze światem zewnętrznym.

Z premedytacją mieszam pojęcia ze świata zwierząt i ludzi, bo mechanizm jest ten sam.

Wśród zwierząt walki są zrytualizowane (z zasady nie prowadzą do śmierci "przeciwnika"), a słabszy osobnik ustępuje.

Gdy obserwujemy grupę psów częściej możemy zobaczyć sygnały uspokajające, a więc oznaki podporządkowania, niż "ustawianie" innych osobników na siłę (czyli legendarną, źle rozumianą dominację).

Wśród ludzi podobnie - szefem jest ten, któremu reszta zgodziła się z jakiegoś powodu podporządkować, zaś jego zadaniem jest takie zarządzanie, by wszyscy byli względnie zadowoleni, na tyle w każdym razie, by go nie usunąć ze stanowiska.

W skrócie: władza jest powiązana z pewnymi szczególnymi przymiotami, a nie z agresją.



Jak hierarchia się tworzy?

Tu zaskoczenie - poprzez uczenie się.

Poszczególne jednostki spotykając się ze sobą uczą się nawzajem czego mogą się po sobie spodziewać.

W relacjach mogą pojawiać się zarówno apetytywne, jak i awersyjne bodźce, dochodzi więc do warunkowania różnych zachowań względem siebie.

W sieci relacji tworzą się liczne schematy zachowania członków grupy względem siebie.

Osobniki uczą się na co mogą sobie pozwolić wobec innych: od kogo mogą zyskać jedzenie lub pieszczoty, z kim wolno im się bawić, a kto będzie temu niechętny i tak dalej. Odpowiednio wśród ludzi: pracownicy firmy uczą się z kim mogą pożartować, do kogo mogą mówić na "Ty" oraz z kim mogą bezkarnie wdać się we flirt.



Do czego zmierzam?

Wnioski są mam nadzieję klarowne, ale dla porządku podsumuję:

- hierarchia istnieje zarówno wśród ludzi, jak i zwierząt;

- hierarchia wiąże się z rozdzielaniem zasobów (jakże dominacyjne jest więc szkolenie pozytywne, w którym pies musi zapracować na jedzenie, zabawę czy uwagę! i absolutnie nie znaczy to, że jest złe czy nieskuteczne. Lepszej metody nie znam);

- dominacja to odpowiedzialność za grupę, która zawierzyła "przywódcy";

- POZYCJI DOMINANTA NIE ZDOBYWA SIĘ AGRESJĄ, LECZ TRZEBA NA NIĄ ZAPRACOWAĆ, GDYŻ WIĄŻE SIĘ Z AUTORYTETEM I ZAUFANIEM.

- hierarchia (znowu wbrew powszechnemu mniemaniu) NIE OZNACZA SZTYWNYCH REGUŁ, lecz mądre zarządzanie grupą dostosowane do sytuacji;

- zarządzanie/przywództwo etc. oznaczają wprowadzenie i konsekwentne egzekwowanie zasad (rozumianych jako ogólne ramy zachowania, czyli granice tego co jest dopuszczalne).



Jak to przekłada się na praktykę?

Właściciel psa jest odpowiedzialny za jego socjalizację, a więc wprowadzenie go w świat ludzi oraz panujące w nim zasady. Nie można oczekiwać czegoś, czego się wcześniej psa nie nauczyło. Właściciel nie jest panem dlatego, że jest silniejszy, ale dlatego, że zna reguły i to dzięki niemu pies może sprawnie funkcjonować w świecie ludzi oraz czuć się bezpiecznie we własnym domu. Obowiązkiem opiekuna jest dbanie o komfort psa, jako niższego rangą - wszystko co pies posiada (jedzenie, schronienie, możliwość ruchu itd.), otrzymuje od swojego pana: sam nie mógłby sobie tego zapewnić, gdyż nie ma do tego kompetencji. Pies jest od pana zależny i w jego interesie jest przyjęcie właściciela za przewodnika. Żaden pies, mający zapewniony komfort, a więc zaspokojone potrzeby (w tym bezpieczeństwa) i jasno określone oczekiwania, nie będzie dążył do "zdominowania" rodziny, bo jest to sprzeczne z najbardziej elementarną, przyrodniczą wręcz logiką. W dobrze i sprawiedliwie zarządzanych przedsiębiorstwach robotnicy nie organizują strajków!



Skąd biorą się więc problemy wychowawcze?

Ich źródeł może być bardzo wiele. Każdy pies jest inny i wymaga indywidualnego traktowania. Tak samo jak nie ma dwojga ludzi, na których identycznie działałby dany system motywacyjny.

Generalnie jednak każdy pies, dziecko, a także dorosły człowiek funkcjonuje dobrze w przewidywalnym otoczeniu. W pierwszej kolejności problemu szukałabym więc w środowisku, uwzględniając "system zarządzania".

Po pierwsze - zawsze warto się zastanowić czego dotychczas nauczyliśmy psa. Czy próbujemy mu zabronić czegoś, co dotąd było dozwolone? Czy swoim działaniem nie godzimy w jego potrzeby, które dotąd były zaspokojone?

Po drugie - jakie metody stosujemy? Czy nie dajemy sprzecznych sygnałów? Czy sami wiemy czego chcemy? Czy jesteśmy konsekwentni?

Po trzecie - czy nasze oczekiwania są adekwatne do fizycznych i poznawczych możliwości psa?

Po czwarte - czy nie pojawił się jakiś nowy czynnik, który mógł zaburzyć dotychczasowy ład? Czy pies się nie rozchorował? Nie zestarzał (słabsze zmysły, gorsza motoryka itd.)? Czy nie pojawiła się nowa osoba w domu?

Można tak w nieskończoność, ale nie w tym rzecz.

Przechodząc do sedna:

Zanim powiesz, że pies próbuje zdominować rodzinę, zadaj sobie pytanie DLACZEGO.

i pamiętaj, że na pewno nie leży to w jego interesie oraz - że nikt o zdrowych zmysłach, nawet jeśli jest "tylko" psem, nie podważa rozsądnego, sprawnego i sprawiedliwego systemu zarządzania.
Kaszanka
Lutnia, dziękuję Ci za tego posta ponieważ potwierdził wszystko co sobie w głowie poukładałam icon_smile.gif Wydaje mi się, że pies z czasem widzi kto jaką funkcję pełni w domu i na co mu wolno w stosunku do domowników.

Z boku wydaje się, że to mój mąż jest przywódcą dla Lenka ale to ja rządzę i on o tym wie 06.gif Gdy zabawa moim zdaniem trwa za długo albo jest za głośna mój okrzyk "spokój" jest bardziej respektowany niż zaczepki męża; gdy mąż nie nasypie jedzenia do miski to Lenek do mnie przychodzi na skargę; jeśli coś go boli to przychodzi mi powiedzieć. Po jego zachowaniu widzę, że pies potrafi bardzo dobrze skojarzyć rolę każdego domownika: pan jest do zabawy i spacerów, pani to mama która obroni, wycałuje i pocieszy a także ochrzani, mała pani jest do wszystkiego i czasami trzeba się oddalić, bo dokucza. Niepotrzebnie byłam bombardowana tematami o dominacji, bo powodowało to tylko moją frustrację. Dobrze, że jednak postanowiłam posłuchać swojej intuicji i najpierw obserwowałam a potem działałam.
Ketmia
Cieszę się, Lutnia, że wkleiłaś ten artykuł. Ja zawsze broniłam tej tzw. teorii dominacji, nawet gdy stała się niepopularna, wręcz niemodna. Najróżniejsi behawioryści mniej lub bardziej doświadczenia odsuwali ją jak najdalej od siebie. A broniłam może nie teorii w rozumieniu Fishera, ale dominacji jako takiej, że jest coś takiego i że pies może zdominować właściciela, choć nie musi, bo zależy to od osobnika i sytuacji.

Kiedy się ma duże i silne psy, znacznie łatwiej jest doświadczyć na własnej skórze, co oznacza słowo "€ždominacja"€. W każdym razie, moje owczarki kaukaskie, to były psy dosyć uparte i konsekwentne jeśli chodzi o przejęcie "€žwładzy"€. Gdy coś w naszej rodzinie działo się inaczej niż zwykle, było to bardziej widać. Pewnego razu musiałam wychodzić na spacery z kontuzjowaną nogą i, dziwnym trafem, moja młodsza suka, zachowywała się gorzej niż zwykle. Ciągnęła i sprawiała więcej problemów, zupełnie jakby mnie testowała.

Jeśli chodzi o słynne już zasady Johna Fishera, to ja zawsze powtarzam, że są to świetne metody przeznaczone dla ludzi, którzy kochają swoje psy "€žza bardzo" i nie traktują ich jak psy lecz jak swoje dzieci. Zalecenia Fishera mądrze wprowadzone, porządkują relacje na linii przewodnik-pies. Nie są one potrzebne ludziom, którzy wiedzą jak pracować z czworonogiem, lecz przydają się osobom, które we wprost niewyobrażalny dla nas sposób pozwalają psom wchodzić sobie na głowę.
Słyszałam kiedyś o pewnym mężczyźnie, który wiele lat mieszkał w Poznaniu ze swoim pit bulterrierem i pozwalał mu sobą rządzić do tego stopnia, że czasem nie mógł ruszyć się z kanapy, bo pies chwytał go za szyję! Nie sądzę, Lutnia, żebyś dała się tak ubezwłasnowolnić i ja też nie. Dla niektórych ludzi wprowadzenie choćby tak prostych zasad może okazać się zbawienne, bo przede wszystkim pokazuje im, że nie są złymi właścicielami, gdy czegoś od psa wymagają i ustalają jakieś granice.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.