To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

pies-przybłeda

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

grzałka
Potrzebuje rady. Do rodziców, ale na wieś (mają domek letniskowy w takim raczej odludnym miejscu, sąsiedzi daleko) przybłąkał się mały piesek. Około tydzień temu. Piesek jest mały, bardzo wychudzony i bardzo przerażony. Nie pozwala do siebie podejść, natychmiast ucieka, trzyma dystans około 7 metrów. Owszem, przychodzi zjeść, ale dopiero jak się odejdzie odpowiednio daleko. Nie pozwala też podejść innym psom. Sypia na dworze, trzyma się cały czas w pobliżu. Pytanie mam takie- jak przekonać takiego psa, żeby przestał się bać? Bo rodzice są tam czasowo, będą wyjeżdżać do miasta, zabrali by go, ale się nie da. Pies nocą podchodzi pod sam dom i nawet usiłuje "stróżować".
Ludek
A teren, na który wchodzi jest ogrodzony?

Można też poszukać osób z tego terenu zajmujących się pomaganiem zwierzakom. Maja doświadczenie w wyłapywaniu dzikusków. Często mają klatki – łapki, jeśli to mały piesek, o może będą mieć odpowiedni rozmiar.
Można tez podać w jedzeniu środki usypiające, ale o tylko w kooperacji z wetem i w ogóle bardzo ostrożnie. Psiak może się oddalić zanim zaśnie i może być problem ze znalezieniem go.
anita b.
Nie wiem, jak przekonać.

Pies, którego ja dokarmiałam, przekonał się po kilku dniach, gdy poszłam do niego z koleżanką.
Jak chodziłam z facetem, to trzymał dystans. A bab się widocznie nie bał.

Dostałyśmy wtedy z koleżanką namiary na faceta, który pomaga woluntariuszom wyłapywać psy (za zwrot kosztów paliwa), więc w razie czego mogę Ci podać.
Ale nie wiem, czy to ma sens, bo jak pies siÄ™ tak boi, to da nogÄ™ przy pierwszej lepszej okazji.

Może eve69 coś Ci poradzi?
A jak nie, to mogę postarać się wyciągnąć od koleżanki namiary na woluntariuszkę, która wyłapała kiedyś jej psa.

grzałka
A są jakieś spisy tych wolontariuszy? To są okolice Elbląga, na razie rodzice tam będą jakieś 2 tygodnie, piesek jak na razie bez zmian.
Lutnia
CYTAT(grzałka @ Tue, 22 Apr 2014 - 22:24) *
A są jakieś spisy tych wolontariuszy? To są okolice Elbląga, na razie rodzice tam będą jakieś 2 tygodnie, piesek jak na razie bez zmian.


2 tygodnie to sporo czasu. Karmiłabym go zawsze w tym samym miejscu o tej samej porze, stając* (przy każdym posiłku) coraz bliżej strachajły. Położyła jakiś stary (noszony, nieprany) Tshirt albo kawałek materiały noszony cały dzień przy ciele obok miski,w której dostaje jeść (tak by kojarzył zapach tych ludzi z czymś miłym: jedzeniem). To samo z jego legowiskiem - zrobiłabym mu jakieś (do środka nasypałabym jakichś smakołyków by się zaciekawił) i w środku noszony Tshirt.

* odnośnie stawania - niech nie stają na przeciwko psa patrząc na niego, tylko kucają bokiem do niego, mrugając mocno oczami i ziewając, oblizując sobie nos (tyle, ile zdołają), nie patrząc mu w oczy. To uniwersalne psie sygnały uspokajające, mające na celu przekonanie tego drugiego, że nie jest się groźnym.

Do żarcia dodawałabym regularnie forsen - to lek z ludzkiej apteki, zawierający tryptofan, czyli wspomagający wydzielanie serotoniny. Pies po tym powinien czuć się uspokojony, zrelaksowany i szczęśliwszy (bardzo upraszczając), nie usypia zwierza a wycisza (wyciszonego dziukuska łatwiej przekonać, że jest się dobrym człowiekiem niż przerażonego). To lek w kapsułkach, wysypywałabym go na posiłek i mieszała z nim.
Nauczyłam Carrambę, że jazda samochodem nie jest przerażająca a nawet miła właśnie za pomocą forsenu.

Na wszelki wypadek jednak zadzwoniłabym do schroniska w Elblągu (wiem, że jest, brałam psa z tego schroniska) i poprosiła o pomoc w odłowie przedostatniego dnia pobytu w tamtych okolicach.
grzałka
Dzieki Lutnia, wysłałam rodzicom co napisałaś, będą próbować
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.