To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

O kotach na smutno będzie

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Żabolek
Tydzień temu straciłam kota. Klakierek był z nami prawie 7 lat. Zginął przez człowieka. Do dzisiaj nie mogę sie pozbierać, wszedzie go widzę, słysze jego dzwoneczek i myślę że zaraz położy sie pod lodówką żeby dostać kawałek szynki. Ryczę po kątach i jest mi bardzo bardzo źle. Ja rozumiem że zwierzęta umierają, że nie żyją tak długo jak ludzie. Powoli nastawiam się na pożegnanie z psami (mam dwa duże 11- letnie psy z czego jeden jest bardzo chory) ale z taką okrutną smiercią nie potrafię sie pogodzić.
Mieszkamy w małym mieście przy lesie na osiedlu domków jednorodzinnych. Nasze koty od zawsze były kotami wychodzącymi. Najczęściej wyglądało to tak że zimę spędzały w domu czasem tylko wychodziły sobie na mały spacerek a jak sie robiło cieplej to te spacerki były coraz dłuższe. Nigdy nie widziałam w tym nic złego. Myślałam że taka jest po prostu natura kota. Uwielbia leżeć na fotelu czy w łóżku ale chodzenie własnymi drogami, bieganie po lesie i łażenie po drzewach (to specjalność naszej Kici) też jest ważne. Tydzień temu zaczął się koszmar. Klakier od rana był jakiś dziwny, bardzo miauczał i zachowywał się jak nie on. Pojechaliśmy do weterynarza. Zbadał go, zmierzył temperaturę i stwierdził ze kot jest ok, pewnie coś zjadł nieświeżego i mamy mu zrobić jeden dzień głodówki. Po 2 godzinach Klakier zaczął bardziej miauczeć i sie bardzo ślinić. Znowu pojechaliśmy do weterynarza. Stwierdził zatrucie i dał mu 4 zastrzyki. Po zastrzykach się poprawiło. Klakierek trochę pospał i nawet zaczął dopominać sie o jedzenie. I nagle ok 22 wieczorem nastapił kryzys. Kot dostał drgawek zaczął sie rzucać po podłodze. Wet powiedział żeby czekać do rana ale jak dostał drgawek to nie daje mu szans. Rano Klakier już tylko leżał. Prawie nie reagował. Przyjechał weterynarz i stwierdził ze to ewidentne objawy zatrucia trutką na szczury. Musieliśmy wybierac czy pozwolimy mu umrzeć samemu za kilka lub kilkanaście godzin czy go uśpimy. Do dzisiaj nie wiem czy dobrze zrobiliśmy decydując sie na uśpienie ale już nie mogliśmy patrzec jak on się męczy. Odszedł spokojnie w domu przy nas. Wet mówił że nie było szans. Że jedyna szansa na uratowanie zwierzaka po zjedzeniu trutki jest wtedy gdy sie natychmiast zrobi płukanie żołądka i poda leki. A trutka tak działa ze objawy zaczynają sie po 2-3 dniach po zjedzeniu i wtedy już nie ma jak zwierzaka ratować.
Wczoraj rozmawialiśmy z weterynarzem i okazało sie ze dzień po naszym Klakierze mieli jeszcze 2 identyczne przypadki z kotami z naszej okolicy. Żaden nie przeżył.
Cały czas zastanawiam sie kto może być tak okrutny ze truje koty? Czy takie wykładanie trutki jest w ogóle legalne?
Weterynarz wczoraj zgłosił sprawę do straży miejskiej ale wątpię czy coś z tym zrobią.

No i kolejny problem: co z Kicią? Mam czekać aż ją też ktoś otruje czy zamknąć ją w domu? Czy można z kota wychodzącego po 7 latach zrobić kota typowo domowego? Jutro wyjeżdżamy na tydzień i już się boję. Niby przez 3 dni ma z Kicią być moja mama a później 2 x dziennie będzie przychodzić sąsiadka. Ale nie wiem czy kotę zostawić w domu czy na dworze?
No i tak na przyszłość: czy mieszkając w domu, przy lesie można mieć koty które nie wyjdą na dwór ? Można je tak nauczyć? Nasze też dużo w domu siedziały, miały swoje legowiska (chociaż i tak najczęściej spały z dziećmi) miały kuwety i w ogóle, ale jak tylko robiło się ciepło to chciały wychodzić.
Adriannna
Zabolek, na początek bardzo Ci współczuję. Doskonale wiem, jak się czujesz niestety, ja sama długo po śmierci mojej koty miałam wrażenie, że ja wszędzie słyszę, raz nawet obudziłam się w nocy bo czułam, że mi wskoczyła na brzuch aby go sobie pougniatac...

Co do reszty, ja bym nie miała dylematu czy wypuszczać, czy nie. Nie wypuscilabym. Rozumiem Twoje rozterki, ale prawdopodobieństwo, że ta trutka ciągle gdzieś tam jest i będzie się pojawiać jest zbyt duże. Nie ryzykował bym życia kota. Sama mam 3 wychodzące koty i wiem jak to jest mieć spragnione wyjścia kota w domu, ale mimo wszystko w takiej jak Twoja sytuacji nie zdecydowała bym się na wypuszczenie koty na dwór, za to napastowalabym namiętnie Straż Miejska. Nie ma w Polsce żadnych innych instytucji gdzie można to zgłosić?
pomidorro
nie wypuszczaj... skoro jest przyzwyczajona do korzystania z kuwety- nie powinno być dużego problemu.
Nie będziesz się tak stresowała na wyjeździe bo edzie pod dobra opieką.
Przykro mi z powodu kota icon_sad.gif
Mafia
A nie ma u Was jakiejś akcji wykładania trutek? Czasem widzę takie ogłoszenia.
Pogoda
Współczuję... Ja kilka lat temu dałam się przekonać fachowcom od kotów, że kot domowy, niewychodzący, przyzwyczajony do tego, że dom/mieszkanie jest całym Jego światem - nie cierpi i ma dobre, szczęśliwe życie. Uwierzyłam, tak wychowałem mojego kota i nie żałuję tej decyzji. A kiedy czytam takie historie jak Twoja (a jest ich niemało) tylko utwierdzam się w przekonaniu, że to była dobra decyzja.
ewqa
CYTAT(Pogoda @ Fri, 25 Apr 2014 - 16:44) *
Ja kilka lat temu dałam się przekonać fachowcom od kotów, że kot domowy, niewychodzący, przyzwyczajony do tego, że dom/mieszkanie jest całym Jego światem - nie cierpi i ma dobre, szczęśliwe życie.

to też w dużej mierze zależy od charakteru kota ,ale często tak jest ,że kot , który nie zasmakowął wychodzenia nie wie za czym tęsknić .

CYTAT(Żabolek @ Fri, 25 Apr 2014 - 10:37) *
No i kolejny problem: co z Kicią? Mam czekać aż ją też ktoś otruje czy zamknąć ją w domu? Czy można z kota wychodzącego po 7 latach zrobić kota typowo domowego? Jutro wyjeżdżamy na tydzień i już się boję. Niby przez 3 dni ma z Kicią być moja mama a później 2 x dziennie będzie przychodzić sąsiadka. Ale nie wiem czy kotę zostawić w domu czy na dworze?
No i tak na przyszłość: czy mieszkając w domu, przy lesie można mieć koty które nie wyjdą na dwór ? Można je tak nauczyć?

przyzwyczaić kota wychodzącego do siedzenia tylko i wyłącznie w domu będzie mim zdaniem bardzo ciężko ,ale jeśli rzeczywiście przypadek zatrucia , cokolwiek to było , dotyczył nie tylko Waszego kota , to może dobrze byłoby przytrzymac ją w domu chociaż te kilka dni .
co do tego czy mieszkając w domku można mieć koty całkowicie niewychodzące to raczej cienko to widzę .
Żabolek
Mafia to nie jest akcja wykładania trutek. Nigdy tutaj takiej nie było. Po prostu ktoś albo wysypal trutke na myszy czy szczury na swojej posesji i koty to przypadkiem zjadly albo celowo nafaszerowal mieso trutka żeby pozbyc się kotów. Wolałabym ta pierwsza opcje ale czy kot dobrze karmiony i nie wyglodzony zje taka samą trutke? Wątpię icon_sad.gif

Nadal nie wiem co zrobić z Kicia. Próbuje ja przetrzymac w domu. Rano jest ok. Od 15 zaczyna koncert pod drzwiami balkonowymi. Nie da się jej nie wypuścić. Tak samo w nocy.Jak ja zostawię na noc w domu to swiruje.Dzisiaj w nocy się poddałam i ja wypuściłam. Chwile sie pokrecila i spała do rana na tarasie. Pocieszam się że ona nigdy daleko nie chodzi i zazwyczaj kreci sie w pobliżu domu ale kto ją tam wie co wymyśli icon_sad.gif
Elak
Przykro mi, że straciłaś swoje ukochane zwierzę.

Może należy zabezpieczyć ogrodzenie tak, aby kot nie mógł przejść.
Moi rodzice mają kotkę, większość dnia spędza w domu, ale biega też po podwórku. Jest tak nauczona, że nie przechodzi poza ogrodzenie. Może to wydawać się dziwne, ale jednak jest realne. Oczywiście początki nie były łatwe, teraz jest spokojnie, bo już jest stara i nie chce jej się wysoko skakać icon_wink.gif Jak była młodsza, to cały czas mama obserwowała ją i do wyjść nie dopuszczała.

Oczywiście z dorosłym kotem już nie osiągniesz niczego, ponieważ jest przyzwyczajony do dalszych wypraw, ale może jak pojawi się nowy, mały kotek to należy go uczyć i odpowiednio wszystko przygotować.

Nie zakładałabym, że ktoś specjalnie otruł Ci kota. Myślę, że jak u kogoś pojawiły się szczury to oczywiste jest, że chciał je wytępić. Niestety szczury pewnie przyciągnęły też okoliczne koty i stało się najgorsze icon_sad.gif
Lutnia
Jest jeszcze jedna opcja - niewidzialne ogrodzenie, czyli elektryczny płot. Zazwyczaj wystarczy kilka razy małe napięcie elektryczne (nieprzyjemne doznanie) by kot nauczył się, w jakim obszarze może poruszać się swobodnie. O zbliżeniu się do granicy informuje kota brzęczyk, szybko uczy się, że do tego miejsca jest strefa bezpieczna.

Jeśli ma się kota, który od wielu lat wychodził i nie jest w stanie wytrzymać w zamknięciu - to jest to zdecydowanie bezpieczniejsze i nieporównywalnie lepsze niż ryzyko śmierci z powodu otrucia/pod kołami samochodu.
Najlepiej zaś nauczyć kociaka od początku, że się nie wychodzi na zewnątrz (tak, da się to zrobić), zwłaszcza gdy ma się kota z hodowli a nie urodzonego dziko malucha.
Agula9
Wpółczuję z powodu straty kota icon_sad.gif
Ja też mieszkam w domkach niedaleko lasu, mój kot też wychodził i nie raz chorował ale zwykle po walkach z innymi kotami. Znajoma w pobliżu ma pięknego persa i on tylko w domu przebywa ale nauczony od małego. Dorosłego kota ciężko będzie oduczyć, ale chociaż jakiś czas pzrzetrzymaj go w domu. U nas podobno jedna starsza para truła koty, ile w tym prawdy i co i jak nie wiem, ale ludzie sa różni niestety.... icon_sad.gif
Mariola***
Współczuję. Niestety ludzie są nieobliczalni. Niestety też nie potrafią zrozumieć innych. Powiem tak, na chwile obecną nie mamy własnych zwierząt, bo nie potrafię zdecydować się. Mamy natomiast spore stadko kotów okolicznych sąsiadów.
Nie będę rozpisywała się co czuję, ale wierzcie mi, że od jakiegoś czasu nienawidzę kotów, bo nie mogę nienawidzieć ich właścicieli, bo nie wiem czyje, ale w obrożach biegają.
Przypadkowo, na angielski z młodą chodzi jedna pani z okolicy, która znalazła wolnego słuchacza w mojej osobie i strasznie żółć wylewała, na jednego z sąsiadów, że hoduje gołębie, a one upatrzyły sobie u niej jakieś miejsce, ciągle przesiadują, star.... nie może wywiesić prania, pełno piór i bladym świtem już jej gruchają za oknem,ze nie może spać. Ja się wtedy pożaliłam na koty, które rozkopały mi warzywniak, że zawaliły piaskownice moich dzieci, zrobiły sobie kibel przy tarasie, rozkopując rośliny i niszcząc je, że śmierdzi pod oknami i zniszczyły pokrowce na krzesła.
Okazało się ,ze pani miała kota biegającego samopas.

Ja kupuję piasek taki cuchnący, jedzie tanimi perfumami jak dla mnie, ale faktycznie działa,ze nie przychodzą jakiś czas, niestety sporo mi tego schodzi, no i... zapach nie ten:)

Myślę, w związku z tym ze takie obróżki wyznaczające teren to cudowna sprawa dla sąsiadów.
Wiecie jak to jest, jak ma się własnego psa i on załatwia się, gdzie popadnie, idzie na rozciągliwej smyczy taki York, a pani zachwycona, roześmiana, bo nie wiesz z której strony psa ominąć, żeby nie zdeptać, to nie będzie nigdy dobrze.
Mieszkam w polu, dosłownie i nikt z sąsiadów też mnie nie pytał czy nie przeszkadza mi wielki pies, wyprowadzający się sam bez kagańca przed moim domem.

Trucie jest ludzkie niestety, bo człowiek jest gorszy od zwierząt, zabija bez powodu tak naprawdę.

Helena
Mógł też zjeść/zagryźć mysz lub szczura otrutego trutką i tak się zatruć icon_sad.gif

Do mnie przychodzą obce koty i pstrykają w ogródku. Zarówno w poprzednim miejscu zamieszkania jak i w obecnym. Sama poprzedniego kota wykastrowałam to przychodziły obce i smród zostawiały. Cholera mnie czasem bierze icon_evil.gif
jujka
Żabolku, w identyczny sposób straciliśmy naszego kota... też męczył się ponad tydzień, ratowaliśmy go z lekarzem, ale... jak u Ciebie, nei było szans... Potem dłuuuuugo nie chciałam kotow. Obecny kot będzie niewychodzący.
malgosia1968
mój kot jak był mały był kotem wychodzącym tak do 2 lat
od dwóch lat już nie jest
widać w jego oczach tęsknotę za swobodą ale mieszkam bardzo blisko ruchliwej trasy i nie ma szans na to abym mu pozwoliła na spacerki

bardzo mi przykro z powodu Twojego kotka icon_sad.gif
Lutnia
CYTAT(Mariola*** @ Sat, 26 Apr 2014 - 21:12) *
Mieszkam w polu, dosłownie i nikt z sąsiadów też mnie nie pytał czy nie przeszkadza mi wielki pies, wyprowadzający się sam bez kagańca przed moim domem.


Jeszcze się odniosę do tego - dzwoń na policję za każdym razem gdy pies biega samopas bez kontroli właściciela. Kilka mandatów powinno załatwić sprawę (to, jak są wyprowadzane psy regulują przepisy porządkowe w każdej gminie).
Sama mam psa rasy olbrzymiej, do głowy nie wpadłoby mi wypuszczanie go samego gdziekolwiek poza własny ogródek. Szczerze mówiąc rozmiar nie ma tu żadnego znaczenia, gdybym miała psa średniej wielkości bądź mikrusa też nie biegałby samopas. Po pierwsze: jego bezpieczeństwo, po drugie - przepisy (a w tym także bezpieczeństwo innych).

edit
kluczem nie jest pytanie sąsiadów o pozwolenie na posiadanie zwierzaka a bycie takim właścicielem aby nasz zwierz nie stanowił zagrożenia dla sąsiadów, nie był dla nich uciążliwy itd. Oczywiście nie zawsze samo zło jest spowodowane przez nieodpowiedzialnych właścicieli, często bowiem problemem są ludzie, którzy psów/kotów nie lubią. Mnie kiedyś jedna z kobiet zwymyślała za to, że mój pies... depcze trawę (czyt. stoi na trawniku, publicznym, na przeciwko gabinetu weterynaryjnego, oczywiście na smyczy).
aisha1111
u nas jakiś czas temu sąsiadka szukała swojego kota. mnie osobiście wkurzają koty biegające (i sikające) w moim ogródku, ale wychodzę z założenia, że taka ich natura i jedyne co mogę zobić to powiesić reklamówki na płocie i ogrodzić co bardziej jadalne roślinki. Poppy zaginęła, szukali jej wszędzie. Znalazła się w krzakach wczoraj. Spalona do połowy z wydłubanymi oczami... dla mnie to szczyt skur... ktoś dla zabawy porwał biegającego kota należącego do inwalidki i sześcioletniej dziewczynki i go zamordował.
jujka
CYTAT(aisha1111 @ Sun, 27 Apr 2014 - 23:15) *
u nas jakiś czas temu sąsiadka szukała swojego kota. mnie osobiście wkurzają koty biegające (i sikające) w moim ogródku, ale wychodzę z założenia, że taka ich natura i jedyne co mogę zobić to powiesić reklamówki na płocie i ogrodzić co bardziej jadalne roślinki. Poppy zaginęła, szukali jej wszędzie. Znalazła się w krzakach wczoraj. Spalona do połowy z wydłubanymi oczami... dla mnie to szczyt skur... ktoś dla zabawy porwał biegającego kota należącego do inwalidki i sześcioletniej dziewczynki i go zamordował.


Ja pier... 23.gif

O właśnie... Potwory nie istnieją. Ludzie - tak 32.gif
Ciocia Magda
CYTAT(Żabolek @ Fri, 25 Apr 2014 - 18:47) *
Mafia to nie jest akcja wykładania trutek. Nigdy tutaj takiej nie było.


Żabolek, teraz właśnie w Poznaniu trwa obowiązkowa akcja deratyzacji. Niby ma się rozpocząć 2 maja, ale ja już w paru miejscach na różnych posesjach widziałam ogłoszenia o wyłożeniu trutek. Co mi uświadomiło, że powinnam bardziej niż zwykle pilnować naszej Jadwigi. Ona jest głównie domowa, ale raz na jakiś czas się wymknie pograsować w krzaczorach.

Bardzo mi przykro z powodu Waszego Klakiera. A swoją drogą - jak to możliwe, że te trutki działają w tak niehumanitarny sposób??
jujka
CYTAT(Magda EZ @ Sun, 27 Apr 2014 - 23:55) *
Żabolek, teraz właśnie w Poznaniu trwa obowiązkowa akcja deratyzacji. Niby ma się rozpocząć 2 maja, ale ja już w paru miejscach na różnych posesjach widziałam ogłoszenia o wyłożeniu trutek. Co mi uświadomiło, że powinnam bardziej niż zwykle pilnować naszej Jadwigi. Ona jest głównie domowa, ale raz na jakiś czas się wymknie pograsować w krzaczorach.

Bardzo mi przykro z powodu Waszego Klakiera. A swoją drogą - jak to możliwe, że te trutki działają w tak niehumanitarny sposób??


Magda, szczury są MĄDRE. Wysyłają zwiadowcę i obserwują przez jakiś czas, czy nic mu nie jest. Te trutki działają z opóźnionym zapłonem, a zwierze kona w męczarniach z powodu krwotoków wewnętrznych. Przy okazji psy, koty i inne drapieżniki icon_sad.gif
artemizja
Ja też uważam, że lepiej trzymac kota w domu niz narażać na ryzyko połknięcia trutki i w konsekwencji straszne męczarnie.

Nawiązując do tematu zwierząt opowiem o jednej sytuacji. Sama bym pewnie nie zwróciła uwagi, ale pewna właścicielka czworonoga cos mi opowiedziała...

W pobliżu mojego osiedla znajduje się mały park z laskiem. W tym lasku są wyznaczone ścieżki, przy nich ławeczki. Oczywiście jest to teren częstych spacerów piesków. Poza tym na tych ławeczkach przesiaduje sporo emerytów. Wśród nich znajduje się grupka zaprzyjaźnionych panów, którzy "po kryjomu" lubią wypić sobie piwko/wódeczkę. Panowie jednakowoż nie lubią psów. Wymyślili więc, że odstraszą psy od lasku. W tym celu siedząc na ławce wykopywali płytkie dołki, tłukli butelki i wrzucali do tych dołków, zasypywali ziemią. Psy, które lubią kopać trafiały na szkło i miały całe pocięte łapy. Pomysł chorego umysłu diabel.gif Pani, która opowiedziała mi o tym i pokazała "groźne miejsca" leczyła właśnie swojego psa po spotkaniu ze szkłem. Dodam, że w tym lasku jest tez zawsze mnóstwo dzieci. Moi chłopcy lubią kopac i grzebać w ziemi niekoniecznie w pisakownicy. Panowie nie pomysleli, że zastawiona pułapka jest okrutna nie tylko dla psów, ale i dla dzieci.

Dawno nie byłam w tym lasku, więc nie wiem, jak sprawa się skończyła. W każdym razie ww. pani zameldowała o procederze straż miejską.
Żabolek
Wróciliśmy z wyjazdu. Kota została w domu. Na drugi dzień zwiała mojej mamie gdy mama wychodziła na taras. Wróciła następnego dnia ale do domu wejść nie chciała. W kolejnych dniach zrobiło się zimno i dla odmiany Kicia nie chciała z domu wyjść wiec w efekcie większą częsc wyjazdu przesiedziała w domu. Szkód nie narobiła żadnych.
W sobotę wróciliśmy i Kicia wychodzi sobie tylko na krótkie spacerki. Dzisiaj już nawet jej minęła obraza za nasz wyjazd więc cały ranek się przymilała i jak wychodziłam do pracy to została w domu, chociaż pozwoliłam jej wyjść. Wasze koty też tak mają? Bo nasze zawsze jak zostawały na kilka dni same to po naszym powrocie strzelały mega focha icon_wink.gif

Staram się kotę jakoś oduczyć tego wychodzenia. Pewnie tak całkiem mi się nie uda ale może chociaż z tego włóczęgostwa zrezygnuje? Ona na szczęście nigdy nie chodziła do obcych bo jest bardzo nieufna. Jak już to zmyka do lasu poskakać po drzewach. Jeżeli kiedyś jeszcze będę miała kota to od małego nauczę go przebywania tylko w domu (ewentualnie na ogrodzie)

Odnośnie chodzących samopas kotów. Rozumiem że to może przeszkadzać. Zwłaszcza jak kot zostawia po sobie przykry zapaszek. U nas dopóki Kicia nie była wysterylizowana to przyłaziły różne kocury i nam sikały na drzwi. Ale psy skutecznie ich pogoniły no i Kicię wysterylizowaliśmy więc jest spokój.
Na ogród i do piaskownicy obce koty nie przychodzą ale to pewnie przez psy. Nasze nigdy nie załatwiały sie w miejscach gdzie sa grządki, kwiaty itp. Jedynie lubiły spać na kocimiętce ale to celowo dla nich posadziłam icon_smile.gif

W kwestii bezpańskich/pańskich psów to u nas niestety biegało ich mnóstwo. Z takiego biegania mamy naszego jamnika bo się sierotka zgubiła ,weszła do nas na ogród i nie umiała wyjść icon_wink.gif Na szczęście w tej kwestii straż miejska się spisała bo kilka razy była organizowana akcja wyłapywania psów i odwożenia ich do schroniska.
Martucha_
Ja mieszkam na wsi. Wśród pól, łąk, lasów i ludzi niekoniecznie zasługujących na to, by ludźmi ich zwać. Kilka lat temu sporo kotów zginęło, bo ktoś postanowił porozstawiać na swych włościach wnyki na małą zwierzynę. Straciłam wtedy kota, być może w ten sposób właśnie, nie wiem, bo nigdy go nie odnalazłam. Ale kot sąsiadów doczołgał się do domu z tym żelastwem na grzbiecie...

A ja dziś znalazłam na tarasie moją koteczkę (jeden z trzech moich kotów, bo już trójkę przygarnęłam), siedzącą, cierpiącą, ze złamaną nogą. Pierwszy raz nie wróciła na noc, szukałam jej do północy. Siedziała rano bidulka z otwartym złamaniem, z kością na wierzchu icon_sad.gif Właśnie jest u weterynarza, a ja czekam na wieści icon_sad.gif
Martucha_
Trzymajcie kciuki za łapkę mojej kotki icon_sad.gif Okazało się, że dopadł ją pies sąsiadów. Zmiażdżył kość, nerwy poszarpał, za dwa dni okaże się, czy łapki nie będzie trzeba odciąć icon_sad.gif
Adriannna
O matko, Martucha współczuję. Biedactwo. Trzymam oczywiście kciuki za to aby obyło się bez amputacji łapki.
Kaszanka
Biedna kotka przytul.gif
Żabolek
Trzymam kciuki za koteczkę!
Mariola***
Mam nadzieję, że się wykaraska. Ale co wycierpi.....
Martucha_
Biedna jest strasznie icon_sad.gif Łapka była w koszmarnym stanie, więc nie wiem... No nic, czekamy icon_sad.gif
Pogoda
Nawet gdyby miało dojść do najgorszego - kot nawet bez łapy potrafi sobie świetnie poradzić, głowa do góry!
karoleenka
Matrucha bedxie dobrze z łapka czy nie najważniejsze ze żyje ...icon_smile.gif)

Kurczę pies musi byc niezły zabijaka bo mimo wszystko koty potrafią sie swietnie bronić ..
Martucha_
Ja powoli przyzwyczajam się do myśli, że łapki nie uratujemy. Jest zimna, krążenie jest bardzo słabe. Ale jutro kolejna wizyta. Może zapadnie decyzja icon_sad.gif

Pies jest groźny. Na dodatek często jest wypuszczany poza ogrodzenie, często sam ucieka. Ja jestem wściekła. Nie na psa (choć nie przepadam za nim, jest agresywny), tylko oczywiście na człowieka. Gdy szukałam Stefy ok północy, sąsiadka szukała swojego psa. Ja wołałam, ona już prowadziła psiaka. Musiała słyszeć, że wołam, że szukam. Poszła do domu i tyle. A rano zadzwoniłam do niej w zupełnie innej sprawie. Nie wspominałam o kocie, bo wtedy jeszcze myślałam, że kotka po prostu gdzieś złamała łapę. Podczas rozmowy sąsiadka powiedziała "wiesz, mój pies dopadł w nocy jakiegoś kota". Powiedziałam, że w takim razie dopadł mojego... I ona tak to zostawiła. Zaprowadziła psa do domu, poszła spać. Jej córka jeszcze przez ramię krzyczała do słuchawki, że pod jej oknem potem kot długo miauczał. Na szczęście Stefa jakoś doczłapała się na nasze podwórko. Gdyby ten pies dopadł ją jeszcze raz... Jestem po raz kolejny zawiedziona, smutna, zła. Tak strasznie mi żal Stefy, przygarnęliśmy ją pół roku temu, dość długo się oswajała, wciąż jest nieufna bardzo, ale nas pokochała niesamowicie, nam ufa. A teraz biedna cierpi strasznie, naprawdę nie jest dobrze, śpi całymi dniami, nie chodzi prawie wcale, mało je. A wieczorem zbiera w sobie wszystkie siły, wskakuje mi do łóżka i kładzie się na mnie, chce być jak najbliżej.

katarakta
Marta- głowa do gory. Sama mialam kotke bez lapki. Wpadla w sidła na szczury. Lapka złamana, mama sama o nia zadbala i jak uscha odciela . 23.gif Kotka jeszcze kilka lat zyla, biegala i przynosila swoje zdobycze. Nie miala przedniej lapki.

Trzymam kciuki za kicie.
karoleenka
Marta jeszcze nic nie przesadzone - moj spadł z 8 piętra miał otwarte złamanie tylnej łapy ... Tylko i przez miesiąc strasznie mu sie to babralo - codziennie jeździliśmy do weta , kot był osowiały strzykawka wmuszalam jedzenie i picie ...wlasnie mu strzeliło 11 lat u nas a 10 lat temu wydarzył sie wypadek - a ja nie pamietam która to łapa była bo nawet nie kuleje

A pies to tylko pies instynkt łowcy i tyle, kot to samo robi z myszą - głupi właściciel i tyle icon_sad.gif(ale w naszym kraj ubiegające luzem psy to w niektórych miejscach jeszcze standard icon_sad.gif
Lutnia
Marta, porozmawiaj z sąsiadką, w Pl nie wolno puszczać psów luzem bez nadzoru poza własną posesją. Jeśli nie zrozumie to kilka mandatów powinno załatwić sprawę (dzwonisz na policję powołując się na przepisy).
Jestem ogromną miłośniczką psów i taką samą przeciwniczką bezmyślnych właścicieli.

Co do Twoich kotów - niestety, skoro są wychodzące, to musisz liczyć się z tym, ze raczej nie będą żyły długo. Jest mnóstwo niebezpieczeństw: od psów, samochodów, ludzi (tak, może wkurzać ich załatwiający się na ich posesji kot, mogą też po prostu nie cierpieć zwierząt), trutek, podtrutych myszy, po inne koty.
Jeśli kot musi wychodzić, to dla mnie jedynym rozwiązaniem jest elektryczne ogrodzenie. Jestem ogromną przeciwniczką takich rozwiązań poza jedną sytuacją: bez nich zwierzakowi grozi śmierć (a wychodzącym kotom grozi). W tym wypadku przekonuje mnie zafundowanie kotu kilka impulsów prądem zanim załapie do którego miejsca jest bezpiecznie i fajnie bo gdy będzie mógł poruszać się wszędzie to jest spore prawdopodobieństwo, że czeka go przedwczesna śmierć.

Dla mnie koty dzielą się na niewychodzące (mieszkania i domy z pozabezpieczanymi oknami i balkonami) albo na wychodzące ale po ściśle ograniczonym elektryką ogrodzie. W innym wypadku należy pogodzić się z tym, ze zwierzak nagle odejdzie w mało sympatycznych okolicznościach i wielkim bólu.
Martucha_
Lutnia, ja wiem... Wiem, że jestem współwinna, bo pozwalam im wychodzić. Myślę intensywnie nad tym elektrycznym ogrodzeniem od jakiegoś czasu (właściwie odkąd Ty o nim w którymś wątku wspomniałaś). Stefa akurat nigdy się nie oddalała, zawsze wędrowała wokół domu, bo strach trochę ją ograniczał. Ale jak widać odeszła trochę dalej.

Karoleenka, z 8 piętra??? To ja mam stracha, gdy kot na balkon mi wchodzi (poddasze)icon_smile.gif

*zacma* bardzo to pocieszające, mam nadzieję, że nasza w razie czego również świetnie sobie poradzi. Też przednia łapka.
Lutnia
CYTAT(Martucha_ @ Sat, 24 May 2014 - 23:06) *
Lutnia, ja wiem... Wiem, że jestem współwinna, bo pozwalam im wychodzić. Myślę intensywnie nad tym elektrycznym ogrodzeniem od jakiegoś czasu (właściwie odkąd Ty o nim w którymś wątku wspomniałaś). Stefa akurat nigdy się nie oddalała, zawsze wędrowała wokół domu, bo strach trochę ją ograniczał. Ale jak widać odeszła trochę dalej.

Karoleenka, z 8 piętra??? To ja mam stracha, gdy kot na balkon mi wchodzi (poddasze)icon_smile.gif

*zacma* bardzo to pocieszające, mam nadzieję, że nasza w razie czego również świetnie sobie poradzi. Też przednia łapka.


O rany, nie chciałam aby tak to zabrzmiało... icon_sad.gif nie chodziło mi o "współwinę" a o świadomość zagrożeń... bo nawet jeśli sąsiadka będzie swojego psa pilnować (tak jak powinna) to pozostają samochody, trutki, chore myszy, ludzie... tego jest cała masa niestety icon_sad.gif
Martucha_
CYTAT(Lutnia @ Sat, 24 May 2014 - 23:20) *
O rany, nie chciałam aby tak to zabrzmiało... icon_sad.gif nie chodziło mi o "współwinę" a o świadomość zagrożeń... bo nawet jeśli sąsiadka będzie swojego psa pilnować (tak jak powinna) to pozostają samochody, trutki, chore myszy, ludzie... tego jest cała masa niestety icon_sad.gif



Nie nie, ja o tym myślę od dawna. O zagrożeniach. I o tych wszystkich "za" i "przeciw" wypuszczaniu kotów. I nie miałabym wątpliwości, gdyby nie fakt, że mieszkam tu, gdzie mieszkam. Wśród łąk, pól, bez asfaltu w pobliżu. No ale zagrożeń wciąż całe mnóstwo icon_sad.gif
Żabolek
A na jakiej zasadzie działa to ogrodzenie elektryczne? Można gdzieś o tym poczytać?
Martucha_
Ja jeszcze niewiele wiem, o takim ogrodzeniu, może Lutnia coś napisze.

Stefa właśnie ma obcinaną łapkę. Dzielnie się broniła przed amputacją, ale niestety, dłużej już nie mogliśmy czekać. Mam nadzieję, że szybciutko się przystosuje.
Pogoda
icon_sad.gif

Będzie dobrze. Najpierw będzie wam serce krwawić na jej widok, ale szybko zapomnicie o tym, że na czterech łapach było jej łatwiej...
Arwena.
icon_sad.gif.

Trzymam kciuki za Stefę.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.