W pozwie można zawrzeć taki zapis:
(...)a pozwanemu ograniczenie władzy do współdecydowania o istotnych sprawach dzieci takich jak:
No właśnie. I co tu można napisać?
Forum dla rodziców: maluchy.pl « ciąża, poród, zdrowie dzieci > samo Ĺźycie > rodzicielstwo w pojedynkę
W pozwie można zawrzeć taki zapis:
(...)a pozwanemu ograniczenie władzy do współdecydowania o istotnych sprawach dzieci takich jak: No właśnie. I co tu można napisać?
Może wybór szkoły, wyjazdy zagraniczne, miejsce zamieszkania opiekuna z dzieckiem (np zagranicą), wybór opieki zdrowotnej, może jakieś sprawy związane z wyznaniem, religią?
Najlepiej nie tylko ograniczyc, ale w ogole pozbawic wladzy rodzicielskiej, jesli szanowny malzonek by na to chetnie przystal... Przynajmniej nie ma sie upier...wego 'ogona', ktory bedzie stawal w roznych sprawach "okoniem", dla samej zasady.
W kodeksie jest stary zapis który jest mało aktualny,ale tak też piszą w wyrokach .W moim napisali tak:
Wybór sposobu leczenia na wypadek choroby,wybór szkoły i kierunku kształcenia oraz sposobu spędzania wolnego czasu. Najlepiej nie tylko ograniczyc, ale w ogole pozbawic wladzy rodzicielskiej, jesli szanowny malzonek by na to chetnie przystal... Przynajmniej nie ma sie upier...wego 'ogona', ktory bedzie stawal w roznych sprawach "okoniem", dla samej zasady. Pozbawiac wladzy rodzicielskiej to chyba tylko w jakis drastycznych przypadkach.Dzieci jednak potrzebuja ojca.
Bianko, pytanie jednak, czy ojciec potrzebuje dzieci ? Bo w sytuacji, kiedy ojciec ma czuc sie zmuszany do kontaktow sadownie, a wcale sobie ich nie zyczy, tdziez unika, to pozbawienie wladzy rodzicielskiej jest najlepszym wyjsciem.
I jeszcze jedno: ojcem sie jest, niezaleznie od tego, czy wladza rodzicielska, czy bez. Jesli ojciec chce utrzymywac poprawne/stosowne/zazyle kontakty z dziecmi ( bo np. laska oswiecenia na niego spadla ), to przeciez zawsze moze.
....
Bianko, ogolnie. Pisze z wlasnego doswiadczenia Bowiem moje pokazuje, ze tak nie tylko mozna - ale jest bardzo praktyczne ( dla mnie ), a do tego jest nawet calkiem przyjemnie
Z tym, ze nie chodzilo mi o 'zabranie ojcu wladzy rodzicielskiej, co o 'zrzeczenie' sie tychze praw przez samego zainteresowanego ( coby potem zasiek nie stawial i nie mieszal sie tak, gdzie nie trzeba ). Aczkolwiek zdaje sobie sprawe z tego, ze nie wszystkim stosunki z 'eksami' ukladaja sie do tego stopnia korzystnie/pomyslnie. edit.dopisek. Bianko, pytanie jednak, czy ojciec potrzebuje dzieci ? Bo w sytuacji, kiedy ojciec ma czuc sie zmuszany do kontaktow sadownie, a wcale sobie ich nie zyczy, tdziez unika, to pozbawienie wladzy rodzicielskiej jest najlepszym wyjsciem. I jeszcze jedno: ojcem sie jest, niezaleznie od tego, czy wladza rodzicielska, czy bez. Jesli ojciec chce utrzymywac poprawne/stosowne/zazyle kontakty z dziecmi ( bo np. laska oswiecenia na niego spadla ), to przeciez zawsze moze. Tyczko mylisz się.Nawet jeśli ojciec nie potrzebuje kontaktow z dziecmi i nie wykazuje zainteresowania to nie o ojca ani matke tu chodzi a o Dzieci właśnie. To Dzieci mają Prawo wg właśnie prawa i paragrafów do kontaktów i obecności dwojga rodziców.I to ich dobro i odczucia są brane pod uwage ograniczajac lub zabierając władzę rodzicielską. Więc to że onciec czy matka mają gdzieś nie znaczy że dziecko czuje tak samo.
No, nie, Maju..ale nie da sie przeciez nakazac ojcu kontaktow, jesli ten sobie ich nie zyczy. Bo wymuszone spotkania, od niechcenia, poskutkowaloby wieksza trauma dla dzieci, anizeli brak kontaktu.
Nakazać się nie da, ale szukanie wytłumaczeń i wymówek po to, by takie kontakty uniemożliwić/utrudnić jest nie w porządku w stosunku do dziecka.
Nie wyobrazam sobie inaczej: tydzien u bylego, tydzien u mnie. Ciesze sie ze mieszkam w kraju gdzie taki podzial jest obowiazkowy o ile rodzice RAZEM nie zadecyduja inaczej.
Nakazać się nie da, ale szukanie wytłumaczeń i wymówek po to, by takie kontakty uniemożliwić/utrudnić jest nie w porządku w stosunku do dziecka. A czy ktokolwiek napisal inaczej ??! PS. Minko, nie wiem, na ile zasady sa podobne, ale u nas jednak przewaza model, kiedy to jedno z rodzicow 'ma' dzieci na co dzien, a drugie dostaje na co drugi weekend, czesto przedluzony. Nie tak dawno temu rozmawialam ze znajomym po rozwodzie, ktory wlasnie na taki model sie zgodzil, choc kocha swoje dzieci najbardziej na calym swiecie. Dlaczego sie zgodzil ? Czysty rozsadek, uwaza, ze maluchy powinny miec 'stala' baze, jeden dom, a nie byc 'ciagane' po dwoch domach nieustannie. Uwaza tez, ze takie rozwiazanie jeszcze bardziej zaburza poczucie bezpieczenstwa u dzieci - tak wiec on ma malucy u siebie, lacznie, przez 6 pelnych dni w miesiacu, a jednoczesnie, w tygodniu, chodzi np.z najstarszym na zajecia pozalekcyjne, mlodsze odbiera z przedszkola itd. Bo po 'rowno'( tydzien u jednego i tydzien u drugiego ), wcale nie znaczy sprawiedliwie. Najlepiej nie tylko ograniczyc, ale w ogole pozbawic wladzy rodzicielskiej, jesli szanowny malzonek by na to chetnie przystal... Przynajmniej nie ma sie upier...wego 'ogona', ktory bedzie stawal w roznych sprawach "okoniem", dla samej zasady. No, mam nadzieję, że to sarkazm jest A czy ktokolwiek napisal inaczej ??! Nie, a czym jest tak naprawdę niżej zacytowana wypowiedź? Najlepiej nie tylko ograniczyc, ale w ogole pozbawic wladzy rodzicielskiej, jesli szanowny malzonek by na to chetnie przystal... Przynajmniej nie ma sie upier...wego 'ogona', ktory bedzie stawal w roznych sprawach "okoniem", dla samej zasady. Dirty Diana zadaje pytanie o ograniczenie, ty walisz od razu pozbawieniem. Wychodzisz z założenia, że ojciec będzie u*****liwym ogone, który będzie stawał okoniem dla samej zasady. Każdy mierzy innych według siebie prawda? A jest też tak, że takie ograniczenie może też spowodwać to, że ojciec się obudzi i przestanie traktować relacje z dzieckiem jako coś naturalnego, bo dziecko po prostu jest, lecz zacznie o to dziecko i relacje dbać. Dla dobra dziecka czasami trzeba zrobić coś wbrew sobie (gdyż być może najchętniej urwałoby się temu ojcu jaja i głowę i zakopało w ogródku) i nie robić tak, jak to nam będzie najwygodniej.
Anitko, ewidentnie nie czytasz ze zrozumieniem Przeczytaj moze sobie caly watek od poczatku, co ?
Dlugi nie jest
Tylko tak potrafisz się odnieść jak zacytowałam twoje wypowiedzi?
Na jakiej podstawie uważasz, że nie potrafię czytać ze zrozumieniem? Czy według ciebie m4ursia też nie posiadała tej trudnej sztuki? A może to ty napisałaś coś innego, niż chciałaś? Tylko tak potrafisz się odnieść jak zacytowałam twoje wypowiedzi? A może to ty napisałaś coś innego, niż chciałaś? Byc moze. Nie chce mi sie, ale wytlumacze A wiec tak: A jest też tak, że takie ograniczenie może też spowodwać to, że ojciec się obudzi i przestanie traktować relacje z dzieckiem jako coś naturalnego, bo dziecko po prostu jest, lecz zacznie o to dziecko i relacje dbać. Dla dobra dziecka czasami trzeba zrobić coś wbrew sobie (gdyż być może najchętniej urwałoby się temu ojcu jaja i głowę i zakopało w ogródku) i nie robić tak, jak to nam będzie najwygodniej. Anitko, piszemy o sytuacji, w ktorej to ojciec nie chce sie zajmowac swoimi dziecmi. Tak, lepiej prawa wowczas ograniczyc, bo zmuszanie kogokolwiek do czegokolwiek nie przynosi nigdy dobrych rezultatow. Sa ojcowie, ktorzy dzieci nie chca, sa tez tacy, ktorzy je porzucaja. I wtedy lepiej te prawa ograniczyc/pozbawic, zeby 'tatus' nie wyskoczyl jak 'filip z konopii', kilka lat pozniej, w poukladanym juz zyciu, ze "nagle" pragnie dzieckiem sie zajac, lub, w gorszej wersji, o dziecku decydowac. Bo takich przypadkow tutaj, na forum, mialysmy bez liku. Malo tego: pisalam o sytuacji, kiedy to tatus sam tych praw sie zrzeka, lecz nie w celu zerwania kontaktow z dzieckiem, a ze wzgledu na sytuacje zyciowa i regulacje prawne Czasem tak bywa prosciej. Nie wiem, skad wzielas pomysl dotyczacy 'urywania jaj', czy robienia tak 'jak nam to bedzie najwygodniej', a juz tekst o "mierzeniu innych wedlug siebie"... Nie wiem, gdzie w moich wypowiedziach zauwazylas jakiekolwiek "mierzenie" kogokolwiek... ...Ale, zeby nie bylo: na konkursie na najfajniejszego "eksa" moze stawac ze mna w szranki chyba tylko Marta Bo to swietny facet jest, nawiasem mowiac. Byc moze. Nie chce mi sie, ale wytlumacze A wiec tak: Anitko, piszemy o sytuacji, w ktorej to ojciec nie chce sie zajmowac swoimi dziecmi. Tak, lepiej prawa wowczas ograniczyc, bo zmuszanie kogokolwiek do czegokolwiek nie przynosi nigdy dobrych rezultatow. Sa ojcowie, ktorzy dzieci nie chca, sa tez tacy, ktorzy je porzucaja. I wtedy lepiej te prawa ograniczyc/pozbawic, zeby 'tatus' nie wyskoczyl jak 'filip z konopii', kilka lat pozniej, w poukladanym juz zyciu, ze "nagle" pragnie dzieckiem sie zajac, lub, w gorszej wersji, o dziecku decydowac. Bo takich przypadkow tutaj, na forum, mialysmy bez liku. Malo tego: pisalam o sytuacji, kiedy to tatus sam tych praw sie zrzeka, lecz nie w celu zerwania kontaktow z dzieckiem, a ze wzgledu na sytuacje zyciowa i regulacje prawne Czasem tak bywa prosciej. Nie wiem, skad wzielas pomysl dotyczacy 'urywania jaj', czy robienia tak 'jak nam to bedzie najwygodniej', a juz tekst o "mierzeniu innych wedlug siebie"... Nie wiem, gdzie w moich wypowiedziach zauwazylas jakiekolwiek "mierzenie" kogokolwiek... ...Ale, zeby nie bylo: na konkursie na najfajniejszego "eksa" moze stawac ze mna w szranki chyba tylko Marta Bo to swietny facet jest, nawiasem mowiac. Tyczko ale każdy rodzic ma prawo do "drugiej" szansy (pomijam drastyczne sytuacje). To, że ograniczysz mu prawa, nie oznacza, że on nie wyskoczy jak Filip To po co to ograniczenie? I nie tylko ojców mam na myśli ale matki też. Znam jedną matkę, która odpuściła, bo odebrano jej prawa... Zrezygnowała całkiem. A szkoda, bo dziecko zostało bez matki... Była słaba psychicznie i nie walczyła....ale złą matką nie była. Ot, konflikt między rodzicami, a facet miał adwokata i żądzę zemsty za to, że baba go zdradziła
Tak siÄ™ zastanawiam, bo ja aktualnie przed rozwodem jestem,
czy w ogóle jest możliwość sądownie sprawdzenia stanu psychicznego któregokolwiek z rodziców na wniosek drugiego? Oczywiście żeby nie bylo, nie chcę udupiać mojego męża (ani czasem siebie, bo nie wiem jak to wygląda) ale zastanawiałyśmy się nad tym, a nigdzie nie mogłam na ten temat znaleźć dobrej odpowiedzi. Mój mąż co prawda przejawia oznaki choroby psychicznej (i to nie jest żaden sarkazm, na prawdę tak uważam i jest to tragiczne nie tyle dla mnie co dla mojej córki), ale nie wiem jak to sprawdzić...? Boję się tego jak on się "zajmował" naszym dzieckiem.... dopisek: ma to związek z opieką nad dzieckiem po rozwodzie, ponieważ właśnie nie chciałabym aby miał możliwość decydowania w jej życiu. Ten człowiek zmienia zdanie szybciej niż 10 razy w ciągu minuty i może na początku mnie to śmieszyło, ale teraz mnie okropnie martwi. Zwłaszcza że on nie ma własnego zdania i słucha się innych pod każdym względem.
moim zdaniem dziecko powinno mieć kontakt zarówno z matką jak i ojcem
[edit: reklama] moim zdaniem dziecko powinno mieć kontakt zarówno z matką jak i ojcem [edit: reklama] Takie są efekty jak się spamerowi nie chce przeczytać postu Wprawdzie pytanie jest już pewnie nieaktualne, ale może komuś innemu przyda się taka informacja. Można zgłosić wniosek o skierowanie małżonka na badania psychiatryczne w trakcie sprawy o rozwód, ale raczej nie zostanie on uwzględniony przez sąd, ponieważ bez zgody osoby podejrzanej o chorobę takie badanie odbyć się nie może. Są oczywiście wyjątkowe sytuacje, gdy sąd jest uprawniony do skierowania delikwenta na przymusowe leczenie, ale rozwód do nich nie należy.
No właśnie, podstawy do przymusowego wykonania badania musiałby być naprawdę poważne.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.
|