To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Kto odpowiada za dziecko?

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Maadzik
Moja córka dziś uciekła ze świetlicy. Ma siedem lat. Zaprowadziłam ją do szkoły, wpuściłam na świetlicę, zamknęłam za nią drzwi i wróciłam do domu na rowerze. Ona wróciła 10 minut po mnie, w kapciach, bez plecaka który został na świetlicy. Zapłakana i poobijana bo się przewróciła. Twierdzi, że stanęła przy biurku żeby się zapisać ale się wystraszyła i wyszła. Przestraszyła się pani, która krzyczała na inne dzieci.
No wściekła jestem, do domu mamy kilometr, po drodze ruchliwą ulicę i kawałek przez pola gdzie różne pijaczki siedzą. W głowie mi się nie mieści, jak to się stało że nikt jej nie zatrzymał i nie widział. Ale nie o to chodzi tylko o przepisy. Gdyby po drodze coś się jej stało to odpowiadają za to rodzice czy szkoła? Szukam i znaleźć nie mogę, może wy wiecie albo chociaż podpowiecie, gdzie szukać.
Agnieszka AZJ
Mam wrażenie, że to jest tak sytuacja "pomiędzy" - nie do końca jasna. Wpuściłaś ją, ale nie przekazałas Pani "do rąk własnych" i Pani mogła w ogóle nie zauważyć, że jakieś dziecko weszło i wyszło. Skoro, jak piszesz, "krzyczała na inne dzieci", to pewnie coś się stało i tym była zajęta.

Maadzik
Z relacji nie tylko Oli ale i innych dzieci panie krzyczą ciągle. A ja im dłużej myśle tym więcej rzeczy mnie niepokoi. Także to, że weszłam dziś na świetlicę po plecak Oli, zabrałam go i wyszłam. Nie chciałam rozmawiać z paniami żeby w nerwach nie powiedzieć im za dużo. Nikt mnie nie zauważył, nikt nie widział, że coś zabrałam, żadna pani nie zwróciła na mnie uwagi. A może ja przesadzam, może to normalne na świetlicy? U was też tak jest że każdy może wejść, wyjść i nikt nic nie wie?

Edit: Dodam jeszcze, że w tym czasie na świetlicy były 3 panie, nie jedna.
rysa154
Ja nie zaprowadzam córki na świetlicę,jedynie ja odbieram,zawsze panie zwracają uwagę na mnie,każą pokwitować odbiór dziecka podpisem.
Sokolica
Maadzik, bardzo niefajna sytuacja. Myślę, że w takim przypadku nie jest ważne, co mówią przepisy tylko to, że widać dokładnie, że panie nie ogarniają tego co dzieje się na świetlicy. Każdy może wejść i wyjść kiedy mu się podoba, zrobić coś, zabrać i zero reakcji... Tak być nie powinno. No i to ciągłe darcie się na dzieci...
Kaszanka
Bronić nie będę pań ze świetlicy, choć wiem jakie ciężkie mają zadanie. Nie chciałabym być na ich miejscu, serio. Dzieci mają często je w nosie, nie słuchają a jest ich pewnie niezła gromada. Jak wygląda u Was w szkole pilnowanie wejścia szkoły?

Porozmiawiaj przede wszystkim z córką, o zasadach których ona również musi przestrzegać. Nie może wychodzić ze szkoły i kropka. Jesli wychodzi do wc czy na dodatkowe zajęcia musi powiedzieć o tym pani i powinna przypilnować tego, żeby pani usłyszała i odnotowała. Ja rozumiem co czujesz, ale Twoja córka musi też zrozumieć, że wychodzić nie powinna. Współczuję przeżyć.
ania_411
CYTAT(Maadzik @ Wed, 17 Jun 2015 - 14:32) *
Gdyby po drodze coś się jej stało to odpowiadają za to rodzice czy szkoła?


Nie wiem jak jest u Was w szkole, czy mala jest zapisana na swietlice i czy szkola wie, ze w danych godzinach powinna na tej swietlicy byc. Jesli nie, to rzeczywiscie trudno zeby panie odpowiadaly za dziecko, ktore nawet nie wiedzialy ze na tej swietlicy bylo.

U nas jest lista dzieci, panie doskonale wiedza kto zostaje po lekcjach, Nikola bedzie zapisana codziennie do 16 i jesli cos jej sie satnie w tym czasie, na pewno bede winila za to szkole.



jaAga*
Trudno się wypowiadać nie znając sytuacji, bo być może panie są nieodpowiedzialne, a być może to wypadek przy pracy i panie były rzeczywiście zajęte czymś ważnym. Z pewnością trzeba o sytuacji powiedzieć paniom ze świetlicy, zwrócą wówczas większą uwagę, może wytłumaczą jak było i będą ostrożniejsze....ale przede wszystkim rozmawiać z dzieckiem, mam córkę w tym wieku, prawie ośmioletnie dziecko ( bo paseczek wskazuje, że ma niemal 8 lat nie 7 a to spora różnica jednak) powinno zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństw związanych z samodzielnym opuszczeniem szkoły. Z drugiej strony, znam dzieci które w tym wieku same do szkoły chodzą i wracają (ja w wieku lat 8,5 jeździłam do szkoły komunikacją miejską kilka przystanków, niekiedy w wielkim tłumie, raz np. kierowca przytrzasnął mi tornister i jeden przystanek tak jechałam....i żyję icon_wink.gif).
Wiem, że w takiej sytuacji emocje są ogromne, przekalkuluj to na chłodno i porozmawiaj z paniami.
ulla
CYTAT(Maadzik @ Wed, 17 Jun 2015 - 15:57) *
Z relacji nie tylko Oli ale i innych dzieci panie krzyczą ciągle. A ja im dłużej myśle tym więcej rzeczy mnie niepokoi. Także to, że weszłam dziś na świetlicę po plecak Oli, zabrałam go i wyszłam. Nie chciałam rozmawiać z paniami żeby w nerwach nie powiedzieć im za dużo. Nikt mnie nie zauważył, nikt nie widział, że coś zabrałam, żadna pani nie zwróciła na mnie uwagi. A może ja przesadzam, może to normalne na świetlicy? U was też tak jest że każdy może wejść, wyjść i nikt nic nie wie?

Edit: Dodam jeszcze, że w tym czasie na świetlicy były 3 panie, nie jedna.



Nie jestem przekonana, co do tego, że nikt Cię nie zauważył. Z punktu widzenia pań mogło równie dobrze być tak, że skoro wchodzisz i się nie witasz, zabierasz plecak córki i wychodzisz, to widać masz powód do takiego zachowania.
Nigdy nie miałam zastrzeżeń do sposobu w jaki w szkole realizowana jest opieka na świetlicy. Skoro była zapisana, to obligatoryjnie była prowadzona na świetlicę po lekcjach i to ze świetlicy ją odbierałam. Co więcej dziecko nie mające zgody rodzica na samodzielny powrót, nie miało szansy wyjść ze szkoły bez opieki, bo drzwi były zamknięte i pilnowała woźna. Tak było w klasach 1-3.
Odkąd wraca ze szkoły sama - a też jest zapisana na świetlicę, ale ma prawo do samodzielnego powrotu do domu, do jej obowiązków należy się odmeldować, bez względu na to, czy na świetlicy zostaje, czy idzie na dodatkowe zajęcia, czy od razu wraca i to robi (jak się okazało bardzo tego przestrzega i dostała dodatkowe punkty z zachowania za odpowiedzialność).

Co do krzyczenia...cóż. Jeżeli ma się być słyszanym, czasem trzeba podnosić głos, a na świetlicy to może być częste. Jednocześnie hałas w jakiś sposób podnosi ogólny poziom nerwowości, więc opiekunowie mogą też reagować nadmiernie i podnosić głos nawet jeżeli nie muszą. Nie usprawiedliwiam, ale rozumiem.

Jeżeli jednak masz podstawy do niepokoju to warto spisać to wszystko w punktach i pójść porozmawiać, bo bez względu na wszystko, Twoje dziecko nie powinno nawet mieć możliwości opuszczenia szkoły bez opieki.
Maadzik
Dzięki dziewczyny. Każda sugestia dla mnie jest cenna jako że sama po sobie widzę, że działam emocjami. Ale to, co dzieje się na świetlicy już od dawna niepokoi rodziców. Nie jeden już się skarżył, że panie krzyczą, że nie wiedzą, gdzie jest dziecko (na placu, obiedzie czy w toalecie), że nie pozwalają się napić, że nie reagują na przemoc. Interweniowały nauczycielki i rodzice - panie zawsze zasłaniają się regulaminem świetlicy. Dzieci nienawidzą tam przebywać. Boję się, że jak sytuacja się rozniesie to więcej maluchów zacznie sobie wychodzić. Właśnie dlatego pytam o przepisy, bo wiem, że tymi będą się panie zasłaniać.
Olki nie wybielam, wiem, że w całej sytuacji było najwięcej jej winy. Jak z nią skutecznie załatwić sprawę wiem. Tylko zachodzę w głowę co skłoniło ją do opuszczenia szkoły. Do lekcji było 10 minut, to tak niewiele że mogła się przemęczyć. Olka boi się ulicy, nie porusza się sama nawet do okolicznego sklepu, bo boi się psów i pijaczków, których u nas sporo. Mimo to zdecydowała się na przyjście do domu.
Zgłosiłam wczoraj sprawę wychowawcy, dziś ma rozmawiać ze świetlicą i dyrekcją bo sama stwierdziła, że rozmowa z paniami ze świetlicy bez "wyższej instancji" nic nie da.
Aaaa - napisałam lat 7 bo mimo iż prawie 8 to jednak w świetle prawa 7 a mnie głównie o przepisy chodziło, choć inne sugestie też chętnie przyjmę.
Mariola***
Nie może się zdarzyć taka sytuacja na pewno. Straszny jest nacisk na pilnowanie dzieci, dbałość o dopełnianie formalności. Ja to widzę tak,że nie powinnaś zostawiać dziecka dopóki nie zauważysz, że pani je zapisuje, rozumiem, że jest zeszyt przyjść i wyjść dzieci ze świetlicy? Panie mogły nie zauważyć, że jakieś dziecko dotarło.
Po drugie tak sobie myślę, że incydentalne przypadki "ucieczek" ze szkoły zdarzają sie, będą się zdarzały i nalezy wszystko robić, żeby im zapobiegać z prostego powodu- dobro dziecka. I nie chodzi tu czyja wina itd.
U nas na świetlicy rodzice wchodza na świetlicę i stojąc w drzwiach odbieraja dziecko, biurko jedno i zawsze jedna pani jest przy drzwach. Rodzice tez zaprowadzają na świetlice rano.
Natomiast u moich dzieci dziecko wywołuje pani wożna przez tel na świetlice i dziecko samo schodzi. W czasie przerw nie są wypuszczane i tez w sumie nikt nie sprawdza tożsamości, dziecko może spaść po drodze ze schodów i wina po stronie świetlicy, bo dziecko jest pod ich opieką, ale ja nie mam nic przeciwko, dzieci uczą sie samodzielności.
I naprawdę myslę, że takie czepianie się prze rodziców drobiazgów jak np u nas, ze nie mogli do szatni wchodzić i rozbierac dzieci przynosi tylko krzywdę. Szkoła uczy samodzielności.
jaAga*
To ja jeszcze napiszę jak jest u nas. Jest dziennik wejść i wyjść, dziecko wpisuje się samo, odbierając rodzic wpisuje godzinę wyjścia i się podpisuje - panie "świetliczanki" obserwują wejścia aczkolwiek z pewnością bardziej na początku roku niż teraz w końcówce, gdy znają wszystkie dzieci i ich zwyczaje icon_wink.gif.
To chyba rodzice bardziej pilnują znając swoje dziecko, bo zdarza się (w tym nam) zostawiać dziecko przed świetlicą zanim ją otworzą (bo jest czynna od 7.30) i teoretycznie wówczas też mogłoby się zdarzyć, że jakieś dziecko opuści szkołę - więc zapłakanego czy zdenerwowanego czymś dziecka nie zostawiam dopóki jej nie otworzą i nie przekażę pani, a radosne i zajęte kolegami zostawiam i spokojnie idę do pracy.
Tutaj sporą kwestię gra wielkość szkoły- nasza jest dość kameralna po 3 klasy każdego rocznika, brak gimnazjum - więc całkiem inaczej rzecz ma się w molochu.
Maadzik
Jestem po rozmowie z paniami ze świetlicy i z wicedyrektorką. Okazało się, że Ola zdążyła się zapisać na listę, potem wyszła, panie nawet nie zauważyły, były przekonane, że poszła ze swoją klasą na lekcje (mieli na popołudnie). O tym, że w ogóle wyszła dowiedziały się o 17 po mojej interwencji. Poprosiły mnie o rozmowę, przepraszały. W sumie co innego mogły zrobić. Przyznały, że mnie wchodzącej po plecak też nie widziały. Dziś na świetlicy - szok - biurko przestawione koło drzwi, dzieci do zapisu czekają na korytarzu z rodzicami lub nauczycielką. Jak wychodzą do toalety czy na obiad pani stoi w drzwiach i na nich czeka. Jedna mnie zaczepiła i pochwaliła się, że dyrekcja zapowiedziała zainstalowanie domofonu o który panie prosiły przez pół roku i przeniesienie w przyszłym roku świetlicy na piętro, o co też prosiły bezskutecznie. W sumie zadowolone są, że wreszcie mają argumenty żeby coś uzyskać, bo do tej pory na wszystkie prośby słyszały - nie ma pieniędzy.
Maadzik
Mariola oczywiście że ucieczki zdarzają się i będą się zdarzać. Ale nasza świetlica naprawdę nie ma wystarczających zabezpieczeń (nie miała). Biurko 4 metry od drzwi, dzieci, przy niektórych paniach (nie wszystkich) biegające gdzie chcą bez pytania, do tego zerówki i pierwsze klasy po reformie i rozbudowie miasta nie zmieściły się do szkoły więc mają dostawione moduły. Warunki fajne, czysto, nowocześnie ale na wejściu żadnej kontroli, żadnego woźnego czy stróża.
Ja też regularnie uciekałam ze świetlicy i zawsze następnego dnia obrywałam za to od pań. A tu nikt nic nie zauważył... Chyba system na naszej świetlicy szwankuje bo jak czytam to w innych świetlicach takie rzeczy się nie zdarzają a u nas panie dość często nie są pewne, gdzie jest jakieś dziecko.
jaAga*
Maadzik czyli nie ma tego złego..... oczywiście piszę z przymrużeniem oka, bo wiem, jakie to nerwy musiały dla Ciebie być. Oby teraz było tylko lepiej i dobrze, że zainterweniowałaś.
Mariola***
Jeszcze teraz jak dodamy do tego 6-latki, To jeszcze naprawdÄ™ dzieci.
MamaStokrotki
Wiem, że takego małego dziecka łatwo nie zauważyć, aleale to zdecydownaie wina pań - chyba powinna ogarniać jakieś się drzwi otwierają czy to w jedną czy drugą stronę..
basia143
Myślę, że było to niedopatrzenie tych pań. Dobrze przynajmniej, że postanowiły coś zmienić i jakieś zmiany zaszły. Może trochę się przestraszyły, a może rzeczywiście był problem z wyposażeniem i położeniem świetlicy i biurek, itp.
Dużo dzieci chodzi na świetlicę? W gwarze, hałasie i w gromadzie rozbieganych dzieci trudno jeszcze doglądać innych spraw (ale na pewno powinno się to robić!).

Pozostaje tylko pytanie, dlaczego dzieci nienawidzą świetlicy?
pionierr13
szkoła za to odpowiada
Agnieszka AZJ
CYTAT(basia143 @ Thu, 25 Jun 2015 - 17:12) *
Pozostaje tylko pytanie, dlaczego dzieci nienawidzą świetlicy?


Nie wiem jak inni, ale ja nie znosiłam być w świetlicy, bo nie lubiłam być w tłumie. Po lekcjach i przerwach spędzanych w licznym i hałasliwym towarzystwie marzyłam tylko o tym, żeby się zamknąć w swoim pokoju i w ciszy poczytać icon_wink.gif
Na szczęście mieszkała z nami Babcia i nie musiałam tam siedzieć codziennie.
Agnieszka AZJ
CYTAT(Maadzik @ Fri, 19 Jun 2015 - 13:43) *
Ja też regularnie uciekałam ze świetlicy i zawsze następnego dnia obrywałam za to od pań. A tu nikt nic nie zauważył...


Maadzik,
to znaczy, że Twoja córka ma to w genach 06.gif
Maadzik
CYTAT(Agnieszka AZJ @ Thu, 25 Jun 2015 - 19:44) *
Maadzik,
to znaczy, że Twoja córka ma to w genach 06.gif


Nie mogła włosów czy łagodnego usposobienia odziedziczyć?

A tak na poważnie to chyba na dobre wyszła jej ucieczka. Okazało się, że wiele na świetlicy nie grało. Po mnie i inni rodzice nabrali odwagi i zaczęli mówić oficjalnie, co dzieciom przeszkadza. Zwłaszcza krzyki ale także zbyt sztywny regulamin świetlicy nastawiony na wygodę pań a nie na bezpieczeństwo dzieci. Pani dyrektor przeprasza, obiecuje zmiany w następnym roku szkolnym i większą kontrole. Na pewno kierowniczka świetlicy zostanie zmieniona - z tej która pilnowała w tym czasie Olki na taką, na którą przez cały rok nie było żadnej skargi. Jak dla mnie ok, usatysfakcjonowana jestem. Gorzej z moim dzieckiem które nie chce słyszeć o świetlicy 32.gif
Piernikowy
"Ma siedem lat. Zaprowadziłam ją do szkoły, wpuściłam na świetlicę, zamknęłam za nią drzwi i wróciłam do domu na rowerze. Ona wróciła 10 minut po mnie, w kapciach, bez plecaka który został na świetlicy. Zapłakana i poobijana bo się przewróciła. Twierdzi, że stanęła przy biurku żeby się zapisać ale się wystraszyła i wyszła. Przestraszyła się pani, która krzyczała na inne dzieci".
Ale nie o to chodzi tylko o przepisy. Gdyby po drodze coś się jej stało to odpowiadają za to rodzice czy szkoła? Szukam i znaleźć nie mogę, może wy wiecie albo chociaż podpowiecie, gdzie szukać".

Hej,
rodzic jest odpowiedzialny za dziecko do momentu przekazania go [dziecka] pod opiekę nauczyciela. Jeśli wpuściłaś córkę na świetlicę, powiedziałaś pani, że córka właśnie przyszłą, czyli innymi słowy przekazałaś ją pod opiekę, to gdyby (odpukać) Twojej córce coś się po drodze stało - odpowiada nauczyciel.

Jeśli jednak takiego komunikatu nie przekazałaś nauczycielce, to moim zdaniem właśnie Ty, a nie kto inny może zostać pociągnięty do odpowiedzialności w przypadku jakiegoś wypadku. Uwierz mi, sam pracuję na świetlicy, często jest taki hałas i rozgardiasz, że nic nie można usłyszeć, a z ogarnięciem wszystkich dzieci jest wielki kłopot. Gdy mała istotka wchodzi bez jasnego komunikatu, to nauczyciel może jej w ogóle nie zauważyć. Oczywiście, w przypadku jakiegoś nieszczęścia policja lub straż miejska ustala, czy przekazałaś dziecko...

Pozdrawiam, mając nadzieję, że pomogłem icon_smile.gif
IzaS
Podbiję temat, ale z trochę innej beczki. Kto odpowiada za dzieci, które przyszły rano do szkoły, klasa otwarta, pani nie ma? U Agaty w klasie jest chłopiec agresywny, ostatnio dusił kolegę, wyniosłam agresora, trochę się uspokoił. A gdyby mnie nie było? Nie mam zamiaru odpowiadać za bezpieczeństwo innych dzieci...
Tigerek
Absolutnie karygodne jest zostawianie otwartej klasy bez nauczyciela. Gdyby nawet coś się wydarzyło z nauczycielem to musi on być jak najszybciej zastąpiony.
Piernikowy
CYTAT(IzaS @ Fri, 05 Feb 2016 - 12:02) *
Podbiję temat, ale z trochę innej beczki. Kto odpowiada za dzieci, które przyszły rano do szkoły, klasa otwarta, pani nie ma? U Agaty w klasie jest chłopiec agresywny, ostatnio dusił kolegę, wyniosłam agresora, trochę się uspokoił. A gdyby mnie nie było? Nie mam zamiaru odpowiadać za bezpieczeństwo innych dzieci...


Dzień dobry,
odpowiem, jako nauczyciel icon_smile.gif

Klasa - co do zasady - powinna być zamknięta. Według przepisów powinien ją otworzyć nauczyciel prowadzący zajęcia lub osoba zastępująca go na danej godzinie. Szkoły mają swoje odrębne regulacje dotyczące zasad BHP - bo właśnie bezpieczeństwo i higiena pracy są tu brane pod uwagę. U nas w szkole zasadą jest, że nauczyciel wchodzi do klasy PIERWSZY, by w razie stwierdzenia ewentualnych usterek w sposób odpowiedni i przede wszystkim bezpieczny dla dzieci zareagować.

Natomiast za dzieci na korytarzu w trakcie przerw lub w oczekiwaniu na pierwszą lekcję odpowiada nauczyciel dyżurujący (tak, tak, u mnie w szkole pierwsza lekcja jest o 7:30, a nauczyciel dyżurujący pełni swój dyżur od 7:15). W razie nieobecności bądź spóźnienia nauczyciela to dyrektor wyznacza jego zastępcę.

Pisze Pani o tym, że nie ma zamiaru odpowiadać za bezpieczeństwo innych dzieci. Proszę być bardziej wyrozumiałym. Czasami takie sytuacje się zdarzają i najlepiej jest zgłosić brak pracownika dyrektorowi. On już na pewno będzie działał. Jeśli natomiast zauważyła i zareagowała Pani na zachowanie agresywne powinna Pani niezwłocznie zgłosić to również do dyrektora lub do dyżurującego na korytarzu nauczyciela. Reakcja na zachowania niepożądane jest bardzo ważna.

Mam nadzieję, że trochę pomogłem.
Pozdrawiam,
J.

To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.