To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Ból po stracie.

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2
użytkownik usunięty
Mam, bardzo mi przykro...
menada
Mam, ogromnie mi przykro 13.gif
marchewka
Mam bardzo mi przykro przytul.gif
Alex87
mam bardz mi przykro.
emce
mam przytul.gif Ogromnie mi przykro
lila26
Coz, moge tylko powiedziec, ze wiem co czujecie. Poronilam 3 ciaze, mocno to przezylam , ale z czasem pogodzilam z tym, ze moze nie jest mi pisane zostac mamusia(biologiczna), moze bedzie mi dane pokochac dziecko "nie moje" tak jak wlasne. Przez te przezycia nauczylam sie pokory. Ciesze sie z tego co mam (wspanialego meza, z ktorym chce spedzic reszte swojego zycia).
dzidziusia
oj znam doskonale ból po poronieniu...
Samaa tego doświadczyłam i szczerze mówiąc nigdy więcej nie chcialabym tego przeżywać...
nawet nie chce mi się wracac do historii z tamtego dnia...
lila26
Wiem, ze w tej chwili zabrzmi to dla Ciebie abstrakcyjnie, ale czas zagoi rany, a Twoje serce otworzy sie na kolejna probe. Wierz mi wiem co mowie, bedzie jeszcze dobrze icon_biggrin.gif
dorota1986
Ja wczoraj rowniez zostalam pozbawiona mojemo Maluszka. Wiem jaki to ból.... Łączę sie z Wami 32.gif
tralala
dorota1986 przytul.gif
~*SaaRaa*~
A ja dzis sie dowiedziałam,ze jednak nie bede mama... rycze.gif rycze.gif rycze.gif rycze.gif tak sie bałam tego i modliłam sie normalnie zeby wszystko było ok icon_sad.gif fasolka miała ok 3 tygodni dopiero icon_sad.gif ale i tak to wielki zal, smutek, bol......... rycze.gif rycze.gif takze łacze sie z Wami. Musimy sie podtrzymywac na duchu.

Wiem ,ze ten smutek niebawem minie.... ale poki co to strasznie przykre i bolace rycze.gif rycze.gif rycze.gif
~*SaaRaa*~
Najgorsze jest to,ze tyle mam mysli o usunieciu ciazy, bo im na fasolkach nie zalezy....inne rodza a dzieci porzucaja w smietnikach czy oddaja do domu dziecka....
A co jestesmy winne MY ? chcemy kochac nasze malenstwa.... troszczyc sie o nie, wychowywac...a nie dane nam jest donosic je 41.gif
użytkownik usunięty
SaaRaa, Dorota, współczuję...
~*SaaRaa*~
eh....dziewczyny....mimoze dopiero wczoraj dowiedziałam sie o tym ,ze ciazy nie ma.... to myslałam przez cały dzisiejszy dzien , ze jakos to bedzie, ze jednak sie otrzasne z tego szybko.... ze znajde nowe nadzieje...... Juz nawet zapowiedzialam mojemu M,ze bedziemy sie znow starac, ze nie odpuscimy poki sie nie uda.........
w nocy sniły mi sie malutkie dzieci a ja je przebierałam, kolysalam, tuliłam rycze.gif rycze.gif rycze.gif rycze.gif masakra.
Dzis w dzien juz było OK. Smiałam sie , nawet czytałam posty przyszłych mam z mojego niedoszłego watku....bylo Ok. Ale w pewnym momencie naszło mnie cos takiego...ze siedziałam....płakalam....i myslałam........ rycze.gif rycze.gif rycze.gif rycze.gif
To jest chyba silniejsze ode mnie rycze.gif rycze.gif rycze.gif
oliwka_a
witam;( ja własnie dziś wróciłam ze szpitala... ach... mogłam mysleć ze jestem mamą przez tydzień... jak na razie najpięknieszy w moim życiu, szkoda że tak szybko się zakończył...
tydzień temu zrobiłam test - 2 kreseczki, drugi następnego dnia, innej firmy, tak dla pewności wszelkiej.... 2 kreseczki... byłam zaskoczona, bo nie spodziewałam się ze uda się tak od razu;) jak ja się ucieszyłam!!!!
wczoraj był akurat jakby pierwszy dzień 6 tygodnia, w przyszłym tygodniu miałam sie wybrać do lekarza żeby potwierdził dobrą nowinę ... zaczęłam krwawić, tak trochę inaczej niż w miesiączce, jakby "śluzowato"... lekarz od razu skierował mnie do szpitala, tam zanim mnie zbadali krwawienie było juz duże;( zanim wzieli mnie na USG nawet jezeli pęcherzyk był tam wczesniej to zapewne już się "wypłukał", bo na Usg nie widać było nic... dzis rano zrobili mi test dla pewności, mimo ze mówiłam ze to juz nic z tego, krwawienie było zbyt duże... nie wiem jak oznaczają - pobierali mocz, bety nie robili... test wyszedł ujemny, co mnie w ogóle juz nie zdziwiło... pytałam lekarza co wykazałby ten ich test, gdybym poprostu tą ciąze straciła... powiedział, że test jeszcze wykazałby ciążę, ale wiem że powiedział tak żebym myślała ze w takim razie ciązy nie było, bo zaraz odwrócił się i zajął inną sprawą... trudno przecież powiedzieć młodej pełnej ufności dziewczynie że to wczesne poronienie... nie dziwię się mu: łatwiej dać wypis ze szpitala ze stwierdzeniem nadmiernie bolesnej miesiączki... ale w to wierzyć nie mogę, bo znam siebie, w tym cyklu było 21 wyższych temperatur, gdzie normalnie faza ta trwa u mnie niezmiennie 12 dni (od dwóch lat stosujemy metody naturalne). prawdziwości testów ciążowych lekarze nie podważali...
ja miałam świadomość ze takie rzeczy się zdażają, podeszłam do tego na spokojnie.... lekarze zrobili co trzeba aby ciąże wykluczyć... nawet na noc w szpitalu zostawili i rano dopiero próbę ciążową jeszcze zrobili. tylko przykro mi troche było gdy słyszałam jak gdzieś w dali płakał noworodek, a koleżance z sali badali tętno płodu... ja wiedziałam że to jeszcze nie teraz...
mimo że moją ciążę potwierdziły tylko wykonane przeze mnie testy i moje subiektywne odczucia, czuję tą małą duszyczkę już nie w sobie, ale jakby ciągle obok.... może to i lepiej że nie dane mi było stracić ciązy juz po jej dokładnym potwierdzeniu, ale mimo wszystko to boli... i trochę się boję kolejnego zawodu.... poczekamy jeszcze trochę zanim postaramy sie znów....
przytulam was wszystkie cieplutko do serduszka...
użytkownik usunięty
Oliwko, bardzo mi przykro...
monilka
Oliwko...przykro mi..ściskam z całej siły..
Dziewczyny nie traćcie nadzieii..Moja kolezanka urodziła z piatej ciąży.., druga po 10 latach starań i po drugiej ciązy..Cuda się zdarzają i trzeba w to wierzyć
tralala
Oliwka przytul.gif
~*SaaRaa*~
Oliwka_a niestety wiem co czujesz icon_sad.gif Kilka dni temu przezyłam to samo co ty icon_sad.gif Mimoze to była wczesna ciaza...to strata boli tak samo icon_sad.gif
U mnie lekarze zupełnie mnie olali i nie zrobili mi nawet USG jak zaczełam krwawic (bo bardziej interesował ich samochod, ktory na swiatłach ktos pod szpitalem zostawił). Zrobili mi tylko bete i kazali isc do domu icon_sad.gif oczywiscie wypisali mi, ze to miesiaczka a nie poronienie - i tez tak mi wmawiali, ze w ciazy nie jestem (mimoze beta wskazywała na ciaze... i ta ktora sama robiłam kilka dni wczesniej i ta u nich w szpitalu),,,, wiec nie ma o czym mowic - lekarze gdzies maja swoje pacjentki :/ Łatwiej je oszukac niz powiedziec prawde icon_sad.gif

Trzymaj sie kochana <przytul>
cry
Witam wszystkie Mamy, które przeżyły stratę swoich Aniołków.
Ja również powiększam ich grono - nie po raz pierwszy. I chociaż jestem szczęśliwa mamą 3,5 letniej córeczki, to zarazem jestem nieszcześliwą mamą 2 Aniołków. Przeżywam to już drugi raz w ciągu roku, chociaż za drugim razem wszystko dobrze się zaczęło.
Minął dopiero tydzień od zabiegu, więc nie mam jeszcze siły pisać o tym, ale łzy ciągle się leją. Jeszcze rok temu o takich rzeczach czytałam tylko w gazetach, ale jakże teoria jest bliska okrutnej rzeczywistości zdażyłam się już przekonać. Nie jestem chyba bardzo odważna i wszystko duszę w sobie - swiat jest okrutny i każdy ma swoje problemy, więc trudno obarczać kogoś jeszcze swoimi.
Zauważyłam że każdą ze strat przeżywam inaczej, nie jest mi łatwo, ale po pierwszej stracie miałam nadzieję, smutek, rozgoryczenie i szukanie pomocy w modlitwie. Teraz jest zupełnie inaczej jestem zła chciałabym uciec gdzieś daleko i czuję okrutny żal - dlaczego muszę przechodzić To po raz drugi!!!!!!!
Szukam odpowiedzi i nie znalazłam jej - ledwo skończyłam płakać po nocach i znowu zaczynam!!!!! DLACZEGO, ZA CO!!!!
Wiem co przeżywacie, Nam nie są potrzebne słowa otuchy - bo ich zwyczajnie NIE MA!!!! My potrzebujemy się tylko wygadać, tylko że czasami nie ma komu i płaczemy same po kątach.
U mnie to temat rzeka - czas płynie tak szybko, a mnie się wydaje że się zatrzymał. Ludzie przechadzają gdzies obok, jakby w innym świecie. Codziennie zadaję sobie pytanie - ile dzieci się dzisiaj poczęło, ile narodziło i ile umarło!!!! Wiem że sa to liczby niemałe ale ja czuję się jabym była sama!!!!
Wprowadziłam tu trochę haosu - ale własciwie w moim życiu też został wprowadzony haos w momencie podjęcia decyzji o drugim dziecku.
Moje GETTO trwa juz 1,5 roku, co jeszcze spotka mnie w tym życiu??
Ludzie mówią, że trzeba brać od życia to co Im los przynosi - tylko ze mi zabiera!!!! 32.gif
Agga:)
witam
Teraz mamy mala Darie ktora jest slonkiem dla nas kazdego dnia ale Ona nie jest dzieckiem pierwszej naszej ciazy tylko trzeciej dwa aniolki wczesniej nas opusily
nie wiem czy to was pocieszy ale mnie bardzo zmobilizowaly i podczymywaly slowa mojej gin" Agnieszko nic sie nie martw po robimy wszystkie badania i zobaczymy gdzie tkwi problem . PRZECIEZ UMIESZ ZAJSC W CIAZE TYLKO PROBLEM TKWIL W UTRZYMANIU zaufalam jej zaczlismy robic te badania podstawowe toksoplazmoze cytomegalia chlamydia I cala reszta plus genetyczne.na wszystkie braklo nam czasu bo znowu zaszlam w ciaze 08.gif 03.gif 04.gif 06.gif i mamy mala gwiazdeczke teraz przy sobie
wiec miejcie nadzieje ja ja mialam 08.gif
Ala30
Cry, rozumiem co czujesz...Bardzo ci współczuję. Czas leczy rany -przekonałam się o tym-jednak pamięta się zawsze...













* Aniołek-10tc
Dominika.A
Dziś w nocy dostałam krwawienia-było zapóźno na ratunek.Maleństwo odeszło w 13tc...nie wiem dlaczego 41.gif Ból jest nie do wytrzymania.Pęka mi serce 41.gif
Dominika.A
dlaczego to musi być takie trudne????
majul
Dominiko
przytulam Cie najmocniej jak potrafie... [*] dla Twojego Aniołka
~*SaaRaa*~
Dominisiu, odpisałam Ci na lutówkach 41.gif
Tez nie umiałam odpowiedziec sobie na pytanie DLACZEGO ? ? ? ?
41.gif 41.gif 41.gif
Wiem co czujesz.....ja przechodziłam to co Ty, ale na samym poczatku ciazy....nie chce nawet myslec, co by było gdyby to był juz 13 tydzien.....
41.gif 41.gif 41.gif 41.gif
Obie miałysmy byc lutowymi mamami icon_sad.gif
Mam nadzieje,ze jeszcze bedziemy mamusiami icon_smile.gif Zycze tego Tobie i sobie i całej reszcie dziewczyn, ktore tak jak my cierpia po stracie icon_sad.gif
Alex87
przytul.gif przytul.gif sciskam Was wszystkie. Wiem co przezywacie.
Dominika.A
Dziękuje przytul.gif 41.gif
fredka336
Dominiko

Znam ten ból.Ja straciłam swoje maleństwo 2 tyg. temu w 14 tyg ciąży.Miałam termin na styczeń.

tralala
.
MoniZ
witam was dziewczynki
wiem co przezywacie ja stracilam swoje dziecko w 11 tc dokladnie 13 czerwca2006 mialam urodzic na stycznia
ale najwazniejsze jest nie poddawac ssie i myslec pozytywnie ze nastepna ciaza bedzie i wszystko z nia bedzie ok
ja tak podchodzilam do nastepnej ciazy zaszlam po 3 miesiacach starania sie na poczatku bylo ciezko bo myslalam co bedzie czy starce nastepne full mysli chodzilo mi po glowie ale ma kochanego meza ktory non stop mi wmawial ze wszytsko bedzie dobrze jego optymizm mi sie udzielil w polowie ciazy juz myslalm pozytywnie i bylam bardzo szczesliwa ze jestem w ciazy
teraz po roku 23 lipca 2007 na swiat przyszedl moj synus ktorego kocham nad zycie choc sa dni ciezkie ale jego usmieszek choc dopiero to jest nieswiadome z jego strony wszystko mi wynagradza

bardzo bede mocno trzymac kciuki byscie myslaly pozytywnie i w krotkiej przyszlosci tulily swoje malenstwa do piersi przytul.gif przytul.gif przytul.gif przytul.gif przytul.gif
Ines100
Witam Was dziewczyny!
Przezywam to samo co wy,

moja historia zaczela sie we wrzesniu 2008, kiedy to z moim partnerem zapragnelismy miec dzidziusia, wiec zaczelismy sie starac, obserwowalam moje cialo, napiecie w piersiach, sluz itp. i tak udalo nam sie za 2 razem, oboje bardzo sie ucieszylismy sie, moj partner moze nawet zaczal dziwnie sie zachowywac, ale po prostu byl w szoku, ze nam sie udalo, termin mialam na 23 lipca 2009r. Niestety ciaza obumarla, serduszko przestalo bic w 11 tyg ciazy i musialam miec robione lyzeczkowanie macicy, dokladnie bylo to 29 grudnia 2008r., tego okresu swiatecznego nie zapomne nigdy:(
Po operacji czulam sie taka pusta i niepotrzebna:(

Dzisiaj dostalam okres, 5 tyg po operacji, boli strasznie, ale tego bolu po stracie mojego aniolka nie wypelni nic. Lekarz powiedzial, ze musze odczekac 3 cykle, ale ja sie zwyczajnie boje, ze kolejna ciaza skonczy sie tak samo, tym bardziej ze jezeli poroni sie pierwszym razem to przy drugiej ciazy ryzyko wzrasta o 25%. Biore dalej kwas foliowy. Zal mi sie robi jak widze szczesliwa mamusie z wozkiem 41.gif .

Duzo sie naczytalam na forum, i jestem w szoku jak czytam jak kobiety sa traktowane w szpitalach, skoro lekarz czy pielegniarka wybrali sobie taki zawod- to niech wykonuja go z sercem, a nie podchodza do czlowieka "jak do sztuki".
Mysle ze kiedys Bog wyslucha moje modlitwy i bede szczesliwa mamusia.
mamakapselka
CYTAT(Ines100 @ Tue, 03 Feb 2009 - 20:03) *
Witam Was dziewczyny!
Przezywam to samo co wy,

moja historia zaczela sie we wrzesniu 2008, kiedy to z moim partnerem zapragnelismy miec dzidziusia, wiec zaczelismy sie starac, obserwowalam moje cialo, napiecie w piersiach, sluz itp. i tak udalo nam sie za 2 razem, oboje bardzo sie ucieszylismy sie, moj partner moze nawet zaczal dziwnie sie zachowywac, ale po prostu byl w szoku, ze nam sie udalo, termin mialam na 23 lipca 2009r. Niestety ciaza obumarla, serduszko przestalo bic w 11 tyg ciazy i musialam miec robione lyzeczkowanie macicy, dokladnie bylo to 29 grudnia 2008r., tego okresu swiatecznego nie zapomne nigdy:(
Po operacji czulam sie taka pusta i niepotrzebna:(

Dzisiaj dostalam okres, 5 tyg po operacji, boli strasznie, ale tego bolu po stracie mojego aniolka nie wypelni nic. Lekarz powiedzial, ze musze odczekac 3 cykle, ale ja sie zwyczajnie boje, ze kolejna ciaza skonczy sie tak samo, tym bardziej ze jezeli poroni sie pierwszym razem to przy drugiej ciazy ryzyko wzrasta o 25%. Biore dalej kwas foliowy. Zal mi sie robi jak widze szczesliwa mamusie z wozkiem 41.gif .

Duzo sie naczytalam na forum, i jestem w szoku jak czytam jak kobiety sa traktowane w szpitalach, skoro lekarz czy pielegniarka wybrali sobie taki zawod- to niech wykonuja go z sercem, a nie podchodza do czlowieka "jak do sztuki".
Mysle ze kiedys Bog wyslucha moje modlitwy i bede szczesliwa mamusia.


Witaj wśród nas szkoda że w takich okolicznościach 13.gif
Bardzo mi przykro wiem co przeżywasz ale wierzę że Twoje marzenie się spełni. Trzymam kciuki przytul.gif
nikol
Ines100 bardzo mi przykro z powodu straty aniołka przytul.gif .
Musisz wierzyć,że przyjdzie taki czas kiedy ty będziesz tuliła swoje maleństwo.Ja także straciłam swojego pierwszego aniołka,potem bliźniacze aniołki,ale nie poddalam się i obecnie jestem mamą dwójki brzdąców.Wiadomo ciaże po stracie są bardziej zagrożone i przynajmniej ja tak miałam,że całe kolejne ciąże były podszyte strachem i lękiem o maleństwo,ale wszystko może się dobrze skończyc.I tobie życzę takiego cudu.
Ines100
icon_smile.gif
Dzieki za wsparcie z Waszej strony, to naprawde duzo daje kobieicie,

pozdrawiam was goraco przytul.gif
Cortinka230
Ines100 Witaj wśród aniołkowych mamuśicon_smile.gif Kiedyś będziesz gotowa spróbować ponownie, mimo, że ból jest tak wielki. Ja po stracie długo zarzekałam się , ze już nigdy nie spróbuje bo nie chcę przeżywać tego koszmaru, ale nadejdzie taki dzień: poza bólem zaczniesz dostrzegać inne koleżanki, które mają dzieci i postanowisz skoczyć na głęboką wodę raz jeszcze, chociaż ten ból nie minie nigdy... Jak widzisz ja straciłam moją kruszynkę w czerwcu 2008- teraz jestem w 7 tygodniu , dzisiaj też mam wizytę i boje się tak bardzo, boje się że nie zobaczę bijącego serduszka i to będzie znów koniec... Ten strach mnie obezwładnia. U nas już tak będzie- strach będzie nam towarzyszył już ciągle ...do końca następnej ciąży...

Pozdrawiam i ściskam mocno!!!
agaz
Dziewczynki wiem jak to jest ja to pzezylam 2 razy i trudno potem bylo patrzec na male dzieci teraz prawdo podobnie znow jestem w ciazy tak wczoraj mi powiedzial lekarz niestety zawczesnie by sie cieszyc bo nie jest pewien na 100 % poprostu jesli za 13 dni nie dostane okresu to znaczy ze to ciaza , na razie zostaje czekac poniewaz skuzowka jest cienka no i do tego nabrzmiale piersi kazal mi caly czas sprawdzac sluz wiem jak wyglada on przed okresem a na razie takiego nie ma moze w koncu sie udalo i wszystko zakonczy sie szczesliwe a ja na moim slubie 5 czerwca bede bawic sie ze sporym brzuszkiem icon_smile.gif
captain.jmw
Czuję, że muszę to gdzieś opisać.
Dzieciątko straciłam 2 dni temu, był to ok.6 tc.
Nie mogłam uwierzyć widząc pozytywny test ciążowy. Serce podskoczyło mi do gardła ze szczęścia.
Czułam tkliwość piersi, ciągnięcie w podbrzuszu, miałam mdłości, telepało mnie jak nie zjadłam na czas...
Żartowałam, że do końca ciązy mogłabym się tak czuć.

W sobotę miałam usg, dopochwowe. Doktor mówił, że nic nie widzi, zresztą ja też nic nie widziałam. Mówił, że może ciąża zbyt młoda ale tknęło mnie złe przeczucie, bo i sprzęt dobry i 5tc. Dostałam skierowanie na beta hcg. Wróciliśmy do domu, wcześniej kupiłam warzywa, takie na które miałam ochotę, salatę, brokuły, itd... I na poprawę humoru fajne ciążowe dżinsy. Czułam się dobrze i nic się nie działo.

W niedzielę do wieczora było ok. Potem zauważyłam taki kremowy śluz, nie biały.
Następna wizyta w toalecie- brązowe plamienie. Następnie- różowy śluz z pasmami krwi. Wiedziałam że jest źle.
Telefon do gina.

W poniedziałek rano odbierałam receptę na duphaston, który od razu zażyłam i robię betę.
Mam jeszcze odrobinkę nadzieji, bo było tylko trochę brązowego brudzenia bez krwi.
Na porannym usg wciąż nic nie widać.
Wracamy do domu po badaniach, mam ciut nadzieję, bo nic nie boli i nic się nie dzieje.
Idę do toalety, brązowe brudzenia.
Wstaję... i wtedy... malinowe skrzepy i takie wątrobowe.
Już wiem, że to koniec.
Tak dzieje się do wieczora. Późnym wieczorem macica jakby trochę twardnieje, lecę do toalety- jasna krew i w momencie kiedy wstaję, czuję, że poleci jeszcze coś... podkładam szybko papier i... to był jakby człowieczek (embrion? zarodek?) na ten etap ciąży... takie o strukturze podobnej do gąsienicy, ze stożkowatym ogonkiem i poszerzone góry...
To było MOJE DZIECKO . Sylwia albo Wojtuś.............. 41.gif
Potem macica uspokoiła się, krwawienie stało się mniej obfite.

Nie umiem sobie z tym poradzić. Trzymają mnie przy życiu moi synkowie i mąż ale jest mi STRASZNIE CIĘŻKO.
Zastanawiam się, jakie by miało włoski, oczki, do kogo byłoby podobne, co by lubiło...
Nie umiem poradzić sobie ze łzami, bólem i pytaniem "dlaczego"

Mam 2 testy. Podpisałam je. Zachowam na pamiątkę. Drugi pochowam, tak pochowam. Moje dziecko musi mieć gdzieś swoje spokojne miejsce do spania i czekania na zmartwychwstanie. Wierzę, że gdy zostanie wskrzeszone, podejdzie do mnie i przedstawi się i powie "wiem, że to ty jesteś moją Mamusią"...

Łączę się w bólu z mamusiami, które straciły swoje dzieciątka.
Mocno was przytulam kochane.

I nie wiem jak przeżyję październik, zwłaszcza tak ok połowy - 14.10.2010- wtedy minie nasza 10 rocznica ślubu a dzidzia miała przyjść na świat między 11 a 20 października.
angielk
agawhite przytul.gif

przeżyłam bardzo podobne chwile i dokładnie wiem co czujesz icon_sad.gif serce mi sie ściska jak czytam to co napisałaś. ja też ciąglę myslę jakie by były moje dzieci. Pierwszego Aniołka straciłam dokładnie w ten sam sposób co Ty po prostu w toalecie i tez jestem przekonana że widziałam maleńkie ciałko. byłam w ogromnym szoku i nie wiedziałm co robić. W drugiej ciąży juz moja swiadomość była większa, bete kontrolowałm dokładnie od początku i wiedziałam że zaczyna się dziać źle bo spadała. Wylądowałm w szpitalu na łyzeczkowaniu. moje maleństwo zostało pochowane na cmentarzu i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa (o ile mozna się cieszyć z pochówku własnego dziecka).
Taki pogrzeb szymboliczny czy faktyczny bardzo pomaga uporac się z żałobą.

Wiem co czujesz w związku z terminem porodu, ta chwila żbliża się i u mnie (za ok 3 tyg) i boje sie bardzo. miałam nadzieję ze do tego czasu będę juz nosić pod sercem kolejne dzieciatko, ale niestety nie jest to takie łatwe. kolejny termin miała bym na koniec maja i to bedzie jescze trudniejsze doswiadczenie bo w tym czasie urodzą sie 2 dzieciatka w moim najblizszym otoczeniu... miałysmy rodzic razem tym czasem ja zostałm sama.

życzę Ci duzo spokoju i siły do tego aby w miarę mozliwości normalnie funkcjonować, tym bardziej ze masz dla kogo być silna.
Pozwól sobie jednoczesnie na smutek i żałobę bo jest to konieczne żeby przeżyć stratę i jakos sie pozbierać.
nie ma słow które ukoją Twoje Cierpienie, moge Ci tylko napisać cyt. z książki "Aniołkowe Mamy"
"Aniołkowe mamy to kobiety najsilniejsze na świecie. Kobiety, które przeżyły największą z tragedii (...) teraz, po stracie swoich Maleństw, widzą, słyszą i czują więcej..."



captain.jmw
angielk przytul.gif
W moim otoczeniu w czerwcu będą rodzić kuzynka i bratowa.
Nawet nie zdążyłam im powiedzieć, że zostaną ciociami.
.." teraz, po stracie swoich Maleństw, widzą, słyszą i czują więcej..." - dużo prawdy w tych słowach ale uświadomiłam to sobie dopiero w momencie, kiedy je przeczytałam i przemyślałam. Dziękuję.
Wierzę, że uda ci się zostać mamusią niedługo.
Ja póki co odpuszczam. Nie wiem czy kiedykolwiek się odważę.
Przeszła mi również myśl o adopcji. Ale również i na to potrzebuję jeszcze czasu.
Trzymaj się kochana. Ciepło myślę o tobie.

Tasha
Witajcie
czytam Wasze posty i zalewam się łzami, bo sama nie wiem co robić chciałam się wygadać...

na koniec kwietnia dowiedziałam się, że jestem w ciąży, po kilku dniach wystraszył mnie brązowawy śluz który utrzymywał się już drugi dzień, nie wiedziałam co o tym myśleć więc naczytałam się w internecie różnych scenariuszy i tak się przeraziłam że szybko umówiłam się na wizytę jeszcze tego samego dnia ... lekarz powiedział że to plamienie związane z implementacją zarodka, zrobił USG było widać kropeczkę oczywiście powiedział że za wcześnie żeby stwierdzić na 100% ale prawdopodobnie jest ciąża i jak na ten moment wszystko ok
po dwóch tygodniach potwornego oczekiwania miałam kolejną wizytę na której było widać że jestem w ciąży 6t i było widać tętno następna wizyta miała być 31 maja ... byłam taka szczęśliwa, odczuwałam już pierwsze mdłości, ból piersi
po tej drugiej wizycie nie chciałam jeszcze wszystkim mówić ale w związku z tym że chciałam iść na zwolnienie powiedziałam w pracy, ale po kilku dniach zaczęły mnie męczyć dziwne przeczucia ... koleżanki pytały czy mam zachcianki itd a ja nie czułam już mdłości wszyscy mówili mi że mam szczęście że nic nie odczuwam, zaczynałam być przerażona
przed kolejną wizytą wzięłam sobie wolne ponieważ planowaliśmy z mężem wyjazd na weekend a tu wszystko zaczęło się sypać bo w pracy ostatnich kilka dni to był kompletny koszmar, w dzień wyjazdu obudziłam się z grypą żołądkową byłam tak przerażona że umówiłam się do ginekologa (ale mojego akurat nie było) powiedział mi że z tym to na zakaźny powinnam iść a nie do niego, nie zbadał mnie tylko przekazał do internisty
przetrwałam weekend i w poniedziałek 31 poszłam do lekarza badanie ok 9 tydzień i przyszła kolej na USG ... zaczął szukać i szukać i stwierdził że przejdziemy do innego gabinetu gdzie jest inny aparat i okazało się że płód przestał się rozwijać jakieś 2 tygodnie wcześniej ... zatrzymał się na 6 tyg i nie było już tętna ... starał się mnie pocieszyć że to jeszcze nie ostateczne ale potwierdzi to jutro w szpitalu
przepłakałam całe po południe, mąż próbował mi wmówić że jeszcze to nie jest pewne ale ja już nie miałam wątpliwości
na drugi dzień jadąc do szpitala zrozumiałam co to był za dzień ... 1 czerwca w tym właśnie dniu miałam zabieg

jutro mam wrócić do pracy o ile mogę spojrzeć w oczy ludziom którzy nie wiedzieli to nie wiem co to jutro będzie, boje się że będę musiała znowu o tym myśleć

w dniu zabiegu płakałam ale wydawało mi się że sobie poradziłam, chcę żyć normalnie chce się starać o dziecko, ale nie wiem jak przestać myśleć o tym co się stało, nie chce martwić męża ale widok kobiety w ciąży, dziecka, zamknięcie oczu wieczorem od razu napływają mi łzy, cały czas zadaje sobie pytanie dlaczego moje ciało samo się nie oczyściło (chyba było by mi łatwiej) bo zabieg mnie cały czas przeraża boje się czy znowu mi się uda czy nie zacznę wariować

wierze że w to że wiele z was też to przeszło i to nawet czasami nie raz i to w bardziej zaawansowanej ciąży i dałyście radę więc i ja sobie z tym poradzę, ja cieszę się (o ile to można tak nazwać) że stało się to na początku a nie jak już bym czuła dziecko, bo nawet na początku ciąży postanowiłam się jeszcze tak bardzo nie utożsamiać z dzieckiem bo wiedziałam że początki bywają różne a jak się dowiedziałam że to już koniec nie potrafiłam zrozumieć jak bardzo mogłam się przyzwyczaić do tego maleństwa
magda1990182
hej dziewczyny jestem tutaj nowa i zaciekawieniem czytam wasze teksty. ja poroniłam w 7tyg, ciąży i świat się zawalił mi na głowę. Sam zabieg łyżeczkowania miałom dwa dni przed własnym ślubem. Bardzo czekaliśmy na tego dzidziusia nawet Nasza kruszynka miała już imię (Maja). mój ślub był wielkim udawaniem tego jak bardzo jestem szczęśliwa. Głupie miny że wszystko jest dobrze opowiadanie jaka jestem bardzo szczęśliwa a wcale tak nie było. ból po stracie tego dziecka jest do dzisiaj chodź minęło już ponad miesiąc. chcemy dalej starać się o dziecko bo bardzo nam tego brakuje chodź jedno już mamy w naszej pamięci i na zdjęciach z badań USG które nam pozostały po Naszej kochanej Majeczce
Paulus
Witam,
Tydz temu wyszłam ze szpitala jestem po podwójnym łyżeczkowaniu macicy. Dosłownie 4 dni cała rodzina cieszyła się wiadomością o dziecku test ciążowy potwierdzenie fasolki- USG i nagle w pon plamienie ogromny ból podbrzusza. Nie czekając wieczorem gdy pojawiło się większe krwawienie pojechaliśmy z mężem do szpitala. Usłyszałam od lekarza po wszystkich badaniach niestety coś wypłynęło ze środka kwestia czasu aż samo się oczyści, nie chciałam zostać w szpitalu odmówiłam leczenie bo po co skoro lekarz zapewnił że nie ma szans obiecałam tylko że będę się badać i kontrolować wszystko. Opłakaliśmy fasolkę i miedzy czasie robiłam poziom HCG okazało się że poziom rośnie .... Po dwóch dniach zgłosiłam się ponownie do szpitala gdzie zatrzymano mnie już na oddziale gin na podtrzymaniu, co trwało ponad tydz lekarze dali nadzieje skoro HCG rośnie to ciąża żyje icon_smile.gif miałam taką nadzieje .... USG było decydującym etapem ... niestety nie rozwija się a poziom HCG rósł już tylko min. w 7 tyg. Lekarze w pierwszym zamyśle poinformowali nas że poziom musi zacząć spadać pomimo że już na podst usg nie ma szans nie mogą podjąć się zabiegu. Widzieli jaka to męczarnia psych dla kobiety i po 2 dniach była decyzja o łyżeczkowaniu. Zabieg wykonał młody stażem lekarz bez nadzoru wydaje mi się... po zabiegu krwawienie i okropny ból, który uniemożliwił chodzenie.... W nd kolejne usg badanie w męczarniach i bólach po reakcji lekarzy widziałam zdziwienie jakby chcieli powiedzieć jak można spartaczyć tak prosty zabieg... To już dobiło mnie całkiem już nie miałam sił płakać mąż nie wiedział jak ma mi pomóc choć starał się jak najlepiej dawał z siebie wszystko... kolejny zabieg przeprowadzony był przez najlepszego lekarza parę dni na oddziale była lekka panika. Przy wypisie koleżanka podsłuchała że została jeszcze ta pani ja jej wypisu pisać nie będę, nie chciała się podkładać ...?

nie dość że strata boli to jeszcze niekompetencja lekarzy ...
Mariolka G
Jesteście najdzielniejszymi osobami na świecie! Podziwiam Was z całego serca. Pomniki trzeba Wam stawiać za bohaterstwo i wytrwałość.
Z wyrazami dozgonnego szacunku
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.