Czasem są takie sytuacje na przykład...
Do "mojej" biblioteki przychodzi mała dziewczynka (9 lat), która mieszka w tej samej klatce. Nie musi więc nawet wkładać kurtki, aby do nas przyjść. Widać, że nas lubi, czasem przychodzi "po nic", żeby posiedzieć i pogawędzić. Zawsze zachowuje się bez zarzutu i uśmiecha od ucha do ucha.
Kilka dni temu idąc do pracy z daleka widziałam ją, jak wychodzi z klatki z tornistrem i macha rączką, miałam wrażenie, że do mnie. Odmachałam więc energicznie. Ale nie mijałyśmy się. Po chwili pomyślałam, że pewnie machała do swojej mamy stojącej w oknie a ja się wygłupiłam.
Po południu przyszła do biblioteki. Pytam: "Kasia, a rano to do mnie machałaś, czy do swojej mamy?"
"Do... ciebie" - odpowiada Kasia. Wiecie, jak mi się miło i ciepło na sercu zrobiło? Nawet nie za to machanie, ale właśnie za to "ciebie".