To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

nie mam juz siły.....

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2
majul
Minął miesiąc odkąd skończyły sie nasze marzenia... jakoś staram się żyć, ale ostatnio co noc wieczorem popłakuję sobie do poduszki.... Gdybym była ślimakiem zamknęłabym się w moim małym domku i wcale bym z niego nie wyszła. Nie potrafię się z tym pogodzić... Mój aniołek wisi pewnie gdzieś w próżni bo ja nie pozwalam mu odejść.. Przede mną kolejna długa noc...
Choco.
majul Ból chwyta za serce gdy czytam Twoje słowa. Nawet nie wiem, co napisać..tak strasznie mi przykro przytul.gif przytul.gif przytul.gif wiem, że jako mama tego dzieciątka przeżywasz ogormny ból i żal- myślę, że jedynym lekarstwem będzie czas, miesiąc to w obliczu takiej tragedii to wcale nie tak długo i zapewne jeszcze nie raz zapłaczesz. Daj sobie czas na przeżycie żałoby, ludzie często nie rozumieją co czuje matka, która utraciła swoje nienarodzone dziecko- igonrują te fakt lub lub uważają ciążę za niebyło- to napewno też boli. Nie przyjmuj do siebie takich wiadomości, pozwól by twoje serce i dusza same ustaliły ile dni musi upłynąć nim pogodzisz się z tą stratą. Lepiej spokojnie przeżyć ten ból niż na siłę szybko się z nim uporać aniżeli miałoby to kiedyś do Ciebie wrócić.
Wiem, że wielu kobietom pomaga symboliczne pożeganie z dzieckiem, napisanie do niego listu, bajki lub wypuszczenie do chmur balonika z imieniem dziecka (jeśli nadałas jakieś symboliczne).
Troszcz się o siebie, mam nadzieję że odnajdujesz wsparcie w bliskich bo wiem, jak ono jest ważne..dbaj o siebie a o Aniołka się nie bój, zapewne Najwyższy się nim troskliwie zajął i dał mu jego własną chmurkę, na której teraz Twój Aniołek siedzi i macha nóżkami patrząc na mamusię..uśmiechnij się czasem do niego..
życzę Ci dużo siły...los Ci wszystko wynagrodzi!
*Coco
wiem co czujesz.... mija 3 tydzień odkąd nie mam już w sobie mojego dziecka. wczoraj moja mama spytała jak się czuję, odpowiedziałam że w porządku, że chyba zaczynam wracać do siebie. jak bardzo się myliłam. dziś przepłakałam pół dnia, wciąż płaczę gdy to piszę.... jest mi tak bardzo źle, tak wielki ból mnie przepełnia.... tęsknię całym ciałem, dosłownie... gdy czytałam posta Francy, rozbeczałam się na dobre. uświadomiłam sobie że ja jeszcze nie chcę się żegnać z moją kuleczką, że nie pozwolę mu jeszcze odejść, nie potrafię.jeszcze nie teraz.. ty też potzrebujesz czasu. może nawet więcej niż ci się wydaje. mnie do wczoraj też się wydawało że jestem twardzielem, bo wstaję co rano i jakoś żyję, idę do przodu. ale to nieprawda. ten ogrom bólu siedzi wciąż we mnie i wbrew pozorom, czas zamiast leczyć tą ranę, tylko ją pogłębia. dziś czuję większy ból niż tydzień temu.
nie bój się płakać, nie musisz się z tym kryć. wyrzuć to z siebie gdy tylko poczujesz potrzebę, to pomaga... naprawdę...
ściskam cię mocno przytul.gif
majul
Franca, kolejny raz czytam Twe słowa... masz rację. Ktoś kto tego nie przeżył nawet nie może sobie wyobrazić tego co czuje matka, która utraciła swoje nienarodzone dziecko... Nie pomogą żadne słowa- lepiej teraz niż poźniej... jesteś młoda- jeszcze urodzisz niejedno dziecko.... to nie było nic, tylko trochę tkanek... natura wie lepiej... tak miało być... lepiej tak niż jakby miało być kalekie... A ja myślę: TO BYŁO NASZE DZIECKO!!! wymodlone.. wyczekiwane.. wypłakane.. moje DZIECKO...
Próbuje wynaleźć tyle różnych rzeczy, które mogę robić dla zabicia czasu... jak tylko przestaję wszystkie myśli wracają jak bumerang...
Cocobaby dziękuję icon_smile.gif też nie jestem twardzielem... ale chciałabym cofnąć czas dla Ciebie, dla mnie i dla tylu innych kobiet, których ciąże nie przebiegają według schematu: zapłodnienie, 9 miesięcy, łatwy poród i śliczny bobas, jak z okładki... Wiem, że to niemożliwe icon_sad.gif
Spróbuję się powoli "oswoić" z myślą, że nasze aniołki są szczęśliwe siedząc sobie na swych chmurkach i dyndając nóżkami... Tak jak lis z "Małego księcia" każdego dnia będę mogła przysunać się trochę bliżej tej myśli..... Pozdrawiam icon_confused.gif
jaaagoda
Majul trafilas w sedno sprawy!tak wlasnie sie czujemy i tak mysla inni.brak mi slow....
MoniZ
HEJ JAAAGODO WIEM CO CZUJESZ JA STARCILAM MALENSTWO 13 CZERWCA JUTRO BEDZIE MIJAL MIESIAC. POZBIERALAM SIE DO KUPY I PO DWOCH TYGODNIACH OD ZABIEGU POSZLAM DO PRACY NIE BYLO TO PROSTE ALE ZROBILAM TO. DZISIAJ MIALAM OCHOTE POPLAKAC ALE POWIEDZIALAM SOBIE ZE MUSZE OPTYMISTYCZNIE MYSLEC I ZE TO NIE KONIEC SWIATA I TRZEBA DALEJ ZYC. POSTANOWILAM ZE DAM SOBIE JESZCZE MIESIAC I BEDE PROBOWAC DALEJ AZ DO SKUTKU NIE PODDAM SIE
TAKA WIARE DALA MI PEWNA DZIEWCZYNA W SZPITALU KTORA TEZ ZNALAZLA SIE TAM OKAZALO SIE ZE JA JA ZNAM ONA ODRAZU MNIE POZNALA. STRASZNIE SIE ZMIENILA. OKAZALO SIE ZE MIALA RAKA BIALACZKE JUZ PRAIWE JEDNA NOGA BYLA W GROBIE ALE ZNALAZL SIE DAWCA I MIALA PRZESZCZEP SZPIKU. BARDZO MI POMOGLA ROZMOWA Z NIA BYLA PELNA OPTYMIZMU CIEPLA I RADOSCI BARDZO JA PODZIWIAM I POSTANOWILAM ZE TEZ BEDE WALCZYC ONA JEST TEGO PRZYKLADEM WALCZYC DO KONCA
SCISKAM CIE CIEPLO I GLOWA DO GORY
mgiełka
Wydaje mi się, że Was rozumiem, sama kilka dni temu miałam zabieg, niestety tak długo wyczekiwana ciążą obumarła. Boję się, że jak już będę mogła się starać to minie kolejny długi rok bez efektu i znowu przyjdzie sam smutek.
Ja czuję się fizycznie dobrze, ale psychicznie bardzo źle, nie chcę z nikim rozmawiać, nikogo widzieć, boję się głosów dzieci, moja córka aktualnie jest u dziadkówm więc przynajmniej nie widzi, jak ciągle płaczę.
Jest mi tak bardzo ciężko, że nawet nie wiem co mam robić, nie potrafię sobie znaleźć miejsca, ja osoba, która zawsze wszystko po uporządkowane, zaplanowane, nie ma chwili na nudę w tej chwili nie potrafię się niczym zająć.
Wychodząc ze szpitala poprosiłam zwolnienie tylko na tydzień, bo wydawało mi się, że tyle mi wystarczy, że im szybciej wrócę do pracy ym będzie mi łatwiej, teraz już sama nie wiem ile mi potrzeba, bo nawet nie mam ochoty pracować, w domu siedzę przy zasoniętych oknach, bo nie chcę widzieć słońca, kojarzy mi się to z radością, nie chcę widzieć szczęśliwych ludzi. Nie mam wogóle apetytu, nie czuję się głodna, co jest nienaturalne dla mnie.

Bardzo współczuję wszystkim, które przeszły przez to co ja, teraz dopiero wiem, jaki to jest ból psychiczny.
MoniZ
kochana mgielkO!!!
NIE MOZESZ SIE ZALAMYWAC. WIEM TO BARDZO BOLI ALE MUSISZ O TYM ROZMAWIAC Z MEZEM, PRZYJACIOLKA CZY KIM KOLWIEK MI TO BARDZO PRZYNIOSLO ULGE, ALE WIEM LATWO SSIE MOWI. STRACILAM DZIDZIUSIA DOKLADNIE MIESIAC TEMU NIEZAPOMNIE TEJ DATY 13 PECHOWY DZIEN BEDZIE DLA MNIE DO KONCA ZYCIA. MUSIMY NIE RAZ ZDAC SOBIE SPRAWE ZE NA PEWNE RZECZY NIE MAMY WPLYWU. MUSISZ ZDAC SOBIE SPRAWE ZE MASZ DLA KOGO ZYC MASZ MALA CORECZKE KTORA POTRZEBUJE TWOJEJ MILOSCI, A WIDOK MALEGO DZIECKA ZAWSZE BEDZIE PRZYPOMINAL TEN DZIEN.... JA NA DRUGI DZIEN PO WYJSCIU ZE SZPITALA ZAPROSILAM MOJA BRATOWA Z MOIM CHRZESNIAKIEM KTORY MA POL ROKU, CHCIALAM ODLOZYC TO SPOTKANIE ALE POMYSLALAM ZE NIE MOGE UCIEKAC MUSZE STAWIC CZOLA TEMU. NIESTETY EMOCJE BYLY SILNIEJSZE ROZPLAKALAM SIE NA WIDOK MALUSZKA, MOJ NARZYCZONY PRZYTULIL MNIE DO SIEBIE I POWIEDZIAL ZE JESZCZE BEDZIEMY MIEC TAKIEGO MALUSZKA I WYTARLAM OCZY I NOS I POSZLAM SIE BAWIC Z MALYM.
MUSISZ ZLOZYC SIE DO KUPY I PRZYTULIC MALA
GLOWA DO GORY, MYSL POZYTYWNIE I DUZO USMIECHU POZDRO
icon_biggrin.gif icon_wink.gif
mgiełka
Nie chcę z nikim rozmawiać na ten temat, bo to jeszcze bardziej boli. Cały czas zadaję sobie pytanie dlaczego ta się stało, dlaczego inni mają dwójkę fajnych dzieci z małą różnicą wieku, a ja po tylu miesiącach starań nadal jestem w punkie wyjścia i boję się, że córka zostanie jedynaczką.
Zauważyłam, że już brakuje mi łez, żeby płakać, gdybym wiedziała, że za 4 miesiące będę ponownie w szczęśliwej ciązy, którą donoszę to może byłoby mi łatwiej, chociaż każde inne dziecko nie będzie takie jak to które straciłam.
Jeszcze niedawno myślałam, że w sumie to mam szcześliwe życie, teraz po stracie dziecka już myślę inaczej i jeszcze bardziej boję się cieszyć z małych rzeczy, bo wydaje mi się, że za bardzo cieszyłam się ze swojego szczęścia. Mój świat się bardzo zmienił, a ja zamykam się coraz bardziej w sobie.
jaaagoda
mgiełko jeszcze wszystko sie ułoży!mowie ci...sama czulam sie podobnie.
MoniZ
HEJ MGIELKO!
TY MASZ TE SZCZESCIE ZE MASZ JUZ MALA CORECZKE JA NIESTETY NIE MAM JESZCZE ZADNEGO DZIECKA I BARDZO ZAZDROSZCZE TYM DZIEWCZYNOM KTORE JUZ JAKIES DZIDZI MAJA. A CO JA MAM MYSLEC MOJA SIOSTRA MA CZWORKE DZIECI MOJA MAMA URODZILA TROJKE WIEC WIEC POMYSLEC LOGICZNIE JA TEZ POWINNAM MIEC ALE STALO SIE INACZEJ. icon_sad.gif rycze.gif
POZDRAWIAM
mgiełka
Moni28, zgadza się, to że mam dziecko jakoś trzyma mnie przy życiu, tylko, że ja jestem chyba starsza od Ciebie (prawie 35), więc mi już coraz mniej czasu zostało.
Powiem Wam, że jak tak zaczełam pisać na forum o swoich odczuciach to jakoś mi jest lżej, tzn. już tyle nie płaczę.
Wczoraj usiadłam i postanowiłam dobrze zaplanować dalsze kroki i mam nadzieję, że doczekam się szczęśliwego rozwiązania, czego również Wam życzę.
majul
Mgiełko, Ja też uważam, Ze Moni ma rację. Ty jesteś szcześciara bo masz córeczkę, którą nosiłaś pod swoim sercem, ona codziennie do Ciebie się uśmiecha, a gdy dzieje się coś złego to przybiega z płaczem, to Ty tulisz ją na dobranoc i to Twoją twarz widzi kiedy budzi się rano.
Ja czekam na dzidziusia od 5 lat, to była moja pierwsza ciąża... Wierzyłam i codziennie modliłam się o życie i zdrowie dla mojej kruszynki. Poroniłam w 15 t.c. Nie wiem czy to był chłopiec czy dziewczynka To było nasze dziecko icon_smile.gif Widzieliśmy rosnący brzuszek i cieszyliśmy się, że będziemy mieli dziecko... Ono nie zawoła do mnie mamo, nigdy nie wezmę go w ramiona, nie zobaczę jak rośnie... Ani ja, ani Moni, ani tyle innych kobiet tu na forum i w gronie przyjaciół czy znajomych..
Łzy pojawią się u Ciebie jeszcze nie raz... Ja płaczę wtulona w ramiona mojego męża i zastanawiam się jakie byłoby nasze dziecko.Ty nie możesz zapomnieć , że masz córeczkę dla której jesteś całym światem i dla niej musisz być silna! Ja czułam te radość 4 miesiące i mam cichą nadzieję, że los jeszcze się do nas uśmiechnie. Do Ciebie też!!! Zobaczysz... icon_smile.gif przytul.gif
jaaagoda
a ja uwazam ze mgielka tez przezywa ogromna tragedie jak my i nie trzeba teraz mowic ze ona ma juz dziecko.owszem ma coreczke ale stracila niedawno dziecko i przezywa to co my!strata dziecka jest ciosem dla matki...zwlaszcza na poczatku potrzebuje wsparcia i zrozumienia!
tzrymaj sie mgielko!!!zobaczysz wszystko sie ulozy tylko nie poddawaj sie.masz 35 lat ale zawsze o nastepne dziecko mozecie sie zaczac starac juz za 3 mieciace...to calkiem niedlugo wink.gif
majul
Ja wcale nie neguje tego, ze Mgiełka też przeżywa tragedię.....
MoniZ
HEJ WAM
JA MAM 28 LAT. TO JEST ZALEDWIE 7 LAT ROZNICY MOZESZ SIE MGIELKO STARAC O DZIECKO NADAL NIKT CIE NIE PRZEKRESLA. NAJGORSZE BY BYLO GDYBYS JESZCZE NIE MIALA DZIECKA WTEDY JEST TRUDNIEJ UTRZYMAC CIAZE. NIE MATRW SIE JA NADAL TEZ PLACZE WLASNIE WCZORAJ MIALAM TAKI DZIEN. PLAKALAM DO PODUSZKI ZEBY NARZYCZONY NIE WIDZIAL BO NIE CHCIALAM GO ZAMATRWIAC. CHCIALAM ZEBY MNIE MOCNO PRZYTULIL. OSTATNIE DWA DNI PRZESZLY MI NA ROZMYSLANIU JAK TO BEDZIE GDY ZAJDE PONOWNIE W CIAZE. NAJCZENIEJ JUZ BYM CHCIALA ZAJSC ALE Z NARZYCZONYM POSTANOWILISMY POCZEKAC. NAJPIERW SLUB ZE SPOKOJEM,A POZNIEJ, BEDZIEMY SIE STARAC,ALE CZY DAMY RADE ZOBACZYMY.
POZDRAWIAM WAS BARDZO I GLOWY DO GORY.
icon_smile.gif
majul
Moni, bedzie dobrze, zobaczysz.... przytul.gif
jaaagoda
oj Moni wyobraz sobie ze tez tylko o tym marze!chyba niedlugo popadne w paranoje!biore tabletki anty.i czesto nachodza mnie takie mysli azeby nie wziac jednej tak zebym nie byla wystarczajaco zabezpieczona....ale tak zrobic nie moge!no coz ale nie recze za siebie...
agnieszka 25
Dziewczyny, wiem co czujecie. Wkrotce minie rok jak stracilam moje pierwsze malenstwo. Wtedy myslalam, ze nie dam sobie rady z tym wszystkim. Niechcialm wtedy nawet slyszec o kolejnej ciazy.
Ale jakis miesiac po stracie dziecka spotkalam kolezanke, (ktora tez przeszla przez to samo co ja) ona byla wtedy znowu w ciazy w 9tc. Jej ciaza rozwijala sie prawidlowo. To tchnelo we mnie nadzieje, ze jak drugi raz zajde w ciaze to bedzie wszystko dobrze. Odczekalismy 3 miesiace od poronienia i wzielismy sie na nowo do roboty i udalo nam sie. Jestem teraz w zaawansowanej ciazy, za dwa i pol miesiac przyjdzie na swiat nasz maly synek Daniel.
Dziewczyny, wiem, ze czasami brak Wam juz sil, ale nie poddawajcie sie. Wkoncu Wam sie uda, musi...
*Coco
Mgiełko ściskam cię serdecznie. wiem co czujesz- jutro minie miesiąc od zabiegu podczas którego zabrali moje maleństwo. na początku po samym zabiegu chciałam jak najszybciej wrócić do normalnego życia, zdać zaległy egzamin na uczelni, posprzątać mieszkanie, takie zwyłe sprawy... i udało mi się to wszystko zrobić. myślałam że to takie proste wrócić do życia po zabiegu. ale kilkanaście dni po zabiegu dopadło mnie- przepłakałam całe dwa dni, o czym tu już pisałam. okazuje się że to siedziało i wciąż siedzi we mnie. nagle musiało wybuchnąć z wielkim hukiem. piszę o tym wszystkim dlatego, żeby pokazać ci jak ważne jest przeżycie tej tragedii, przejście przez to, wypłakanie się , rozmowa o tym wszystkim. naprawdę, nie ma sensu uciekać bo to się nie uda. te emocje przecież nie rozpływają się, są wciąż w tobie. nie bój się tego. nie zmuszaj się do rozmowy z innymi osobami, ale gdybyś czuła taką chęć- zrób to, naprawdę pomaga. i zaglądaj tutaj. przecież nikt inny tak cię nie wesprze jak my- mamy któe straciły swoje maleństwa. podzrawiam cię serdecznie przytul.gif
Moette
Dziewczyny odswiezam temat. Głownie dzieki majul, ktora do mnie napisala. Sprawa kobiet, ktore maja juz dziecko dla mnie wyglada tak, ze one maja po prostu kogos, kogo moga sie uczepić, tej nadziei malej, ktora juz zyje, ktora daje tyle szczescia. Maja dla kogo życ. I byc moze dlatego wiele kobiet po stracie, ktore nie maja dziecka, myśla, że byłoby im latwiej. Jak jest nie wiem, ponieważ sama jestem przykladem straty aniola w 11 tc, termin na pazdziernik. Poczatkowo bylo mi naprawde ciezko, z czasem poczucie bezsensownosci zaczelo blednac, a ja uczepilam sie nadziei, ze w koncu mi sie uda. Wierzez w to, bo wiem, ze jest to mozliwe, bo wiem juz, ze sa kobiety w duzo gorszej sytuacji zyja juz z wyrokiem, ze nigdy, ze to musialaby byc cud,a mimo wszystko sa silne.
Jescze do nie dawna myslalam, ze jestem znowu w ciazy i nie mam pewnosci czy sie pomylilam, czy jednak cos sie stalo, ze obecnie w moim brzuszku nikogo nie ma. Tetsty jednak lubia sie mylic, te moje to juz w ogole bardzo, bo poprzednio kiedy na 100% bylam w ciazy test wyszedl negatywny. Uczepilam sie jednak teraz mysli, ze to byla pomylka, tak latwiej jest mi myslec. Teraz, kiedy juz wspominam jaka potworna byla mysl, ze cos znowu pojdzie nie tak, jak bardzo balam sie i denerwowalam, to zastnawiam sie jak naprawde przezyc chociaz te pierwsze 3 miesiace. Jednak sie da, mam wiele przykladow, ale najwazniejsze bysmy sie wspieraly.
Kazdy ma swoj czas, u kazdej z nas okres zaloby jest rozny i kazda z nas ma do tego prawo by przezywac ja na swoj sposob, tak dlugo jak jest to potzrebne. Warto jedak o tym mowic, lub kiedy jest jeszcze za wczesnie to chociaz pisac. Pisac nie do konca do kogos. Ja przez dlugi czas spisywalam swoje mysli, pozniej powstal blog, na ktorym pisze do dzisiaj. Oprocz tego piszemy z dziewczynami i wspieramy sie, nie do konca na otwartych forach w publicznych tematach, tylko tak bardzo indywidualnie, na maila np. Jezeli bedziecie mialy ochote to piszcie do mnie na skrzynke maluchow. Naprawde zrozumienie drugiego czloowieka czasami działa cuda. A kto nas bardziej zrozumie, niz druga kobieta, ktora przezyla dokladnie to samo??

Trzymam kciuki ( tak po pogansku) i tak po chrzescijansku modle sie za nas wszystkie...
Rozpisalam sie... Nie wiem czy bedzie sie wam to chcialo czytac wink.gif
alusia27
Chciałam się przywitać, właśnie się zarejstrowałam...po prostu chyba potrzebuję czasem porozmawiać... czytałam Wasze posty, dlaczego weszłam akurat tu? Nie muszę chyba tłumaczyć. Jest mi ciężko, mimo, że mam kochanego męża, to tak naprawdę nawet z On nie wie do końca co czuję. To już 2 i pół miesiąca, ale nie wiem czy czas jest moim sprzymierzeńcem. Nie pracuję, mimo usilnych poszukiwań, a nadmiar wolnego czasu wcale mi nie pomaga. Raczej czuję się rozdrażniona, smutna, bezużyteczna icon_sad.gif Boję się
majul
Alusia przytul.gif przytul.gif przytul.gif Nie bój się, damy sobie radę. Zobaczysz. Pozdrawiam cieplutko.
martina
Alusia witam. Czas, czas i jeszcze raz czas...napewno z jego biegiem bedzie lepiej. Ja tez po poronieniu nie pracowalam prawie 2 miesiace..ale za to pozniej rzucilam sie w taki wir pracy i nauki ze nie mialam czasu doslownie na nic, a przede wszystkim na myslenie. Trzymaj sie!!! Pozdrawiam goraco. przytul.gif
alusia27
Dzięki dziewczyny, ale wiecie, bywają różne dni. A jeśli chodzi o pracę...hmm, to chyba dodatkowo mnie podłamuje. Co z tego, że mam wyższe, przed ciążą szukałam pracy, potem ucieszyłam się, że będę miała czas dla siebie i dla dziecka w czasie ciąży, a teraz, no cóż...
Ale dziś i tak czuję, że mam lepszy dzień icon_smile.gif
Pozdrawiam ciepło
dominika1
hej dziewczyny! dobrze jest wiedziec ze są inne które przeżywaja to samo... miałam zabieg 2 tyg temu chyba pogodziłam juz sie z tym wszystkim najgorszy jest ten czas który teraz trzeba odczekac aby znowy spróbowac
Moette
A mnie zawsze zasmucaja informacje o kolejnych niepowodzeniach kobiet, o kolejnych stratach. Pewnie, że swiadomosc, ze w tym wszystkim kobieta nie jest sama, że oprocz partnera, ktory je wspiera, choc nie do konca rozumie co jego partnerka czuje są też inne kobiety, ktore ze wzgledu na podobne doswiadczenia bardzo dobrze się rozumieja. Ja juz nie moge sie doczekac, kiedy spotkamy sie na watku, ciąża po stracie, mam jednak nadzieje, ze juz nie dlugo...
Dominika1 - bardzo mi przykro, jakbys chciała pogadać to pisz do mnie...
su
a ja sie muszę wyżalić też...
Jestem ponad tydzień po zabiegu. staram się powoli wracać do życia, choć nie jest łatwo. Więc jak się okazało, że jest spotkanie z grupą dobrych znajomych, z którymi też pracowałam - poszłam. Pogdać, czy coś się znowu kroi do roboty, i tak po prostu.
Na spotkaniu była też moja koleżanka, która wiedziała co się stało. Siedzimy, rozmawiamy, a ona nagle radośnie: Panie doktorze (z uczelni nasz wykładowca), a jak tam wnuczka!
Więc on zaczyna opowiadać o swojej 3 miesięcznej wnuczce. Bardzo się starałam, ale nie wytrzymałam i zaczęłam płakać. Poprosiłam o zmiane tematu. A ta koleżanka po prostu sobie patrzyła...

Ja nie wiem, nie umiem tego zrozumieć. Dlaczego kobieta zachowuje się tak wobec drugiej kobiety?
Moette
Su,
Bardzo mi przykro, ze cierpisz. Ludzie maja tak malo wrazliwosci, ze nie potrafia wyobrazic sobie, co czyje inny czlowiek, i to nie tylko w kontekscie naszych strat. Mam nadzieje, ze nie zrobila tego celowo, tylko po prostu nie pomyslala. Mam nadzieje, ze od tego czasu juz czujesz sie lepiej.
alusia27
Su, zgadzam się z Moette, niektórzy ludzie nie mają "wyobraźni".
Poza tym, czasem wystarczy, że ktoś z boku tak zwyczajnie napomknie o dziecku, ciąży itp., a wtedy my (czyt. kobietki po stracie dzidziusia) reagujemy płaczem czy przygnębieniem. Uważam, że to normalne odczucia i ja osobiście nie zamierzam się z tym kryć.
A może komuś dopiero po czasie otworzą się oczy, że ta druga osoba potrzebuje troski, a nie rozchlapanego języka.
Głowa do góry Kochana przytul.gif
su
no, tak jest...

dziś w Wysokich Obcasach przeczytałam list kobiety spodziewającej się dziecka - jest w moim wieku, i jest taka szczęśliwa...

i znów mozolnie wypracowywany spokój runął, znów chce mi się wyć...

ehh...

trzymajmy się, Dziewczyny!
majul
Su, musimy sie trzymac... nic innego nam nie pozostaje...
Wiem ze to boli, ciagle wraca pytanie dlaczego to wlasnie przytrafilo sie mi, tobie i innym, ktorzy tak bardzo pragneli dziecka.

To doswiadczenie, ktore jest moim udzialem nauczylo mnie przede wszystkim pokory. I tak nie mamy najmniejszego wplywu na to jak sie dalej potocza nasze losy. Nic nie mozemy zrobic... choc czasem ta bezsilnosc jest gorsza niz wszystko inne...
Ja czekam z pochylona glowa na swoja kolej, byc moze kiedys na koncu korytarza ujrze swiatelko nadziei... Zycze Ci duzo wytrwalosci i wiary ze w koncu nasza droga przestanie byc wyboista i pelna zawirowan...
przytul.gif i pozdrawiam
Erima
Ja jestem przekonana, że trochę mamy wpływ na to czy pozostaniemy uwikłani w nieszczęście straty dziecka, czy też ruszymy dalej do walki onie. Oczywiście nie wiemy czy dziecko na pewno się pojawi, ale działanie może spełnić marzenia, a tkwienie w rozpaczy nie pomoże. Sama poroniłam aż trzy razy i wiem co to znaczy aż nadto dobrze, ale nie dałam za wygraną i 4 i 5 ciąża zostały uwieńczone radością macieżyństwa, mam teraz dwóch cudownych synków. Wiem jaka to tragedia być w ciąży a nie urodzić oraz ile trzeba mieć sił, by dalej walczyć. Wiem też ,że warto walczyć , by w końcu tulić Skarby. Teraz właśnie jeden się obudził, muszę przerwać pisanie, ale będę tu wracać, bo chcę przekazać dalej tę siłę i wolę walki, dzięki której marzenia się spełniają. Nigdy nie wymarzę z pamięci moich trzech (czterech, bo druga ciąża była prawdopodobnie bliźniacza) Aniołków, ale to może dzięki nim teraz mam radość wychowywania dwóch małych rozrabiaków. Na razie
Erima
CYTAT(Erima)
Ja jestem przekonana, że trochę mamy wpływ na to czy pozostaniemy uwikłani w nieszczęście straty dziecka, czy też ruszymy dalej do walki o nie. Oczywiście nie wiemy czy dziecko na pewno się pojawi, ale działanie może spełnić marzenia, a tkwienie w rozpaczy nie pomoże. Sama poroniłam aż trzy razy i wiem co to znaczy aż nadto dobrze, ale nie dałam za wygraną i 4 i 5 ciąża zostały uwieńczone radością macieżyństwa, mam teraz dwóch cudownych synków. Wiem jaka to tragedia być w ciąży a nie urodzić oraz ile trzeba mieć sił, by dalej walczyć. Wiem też ,że warto walczyć , by w końcu tulić Skarby. Teraz właśnie jeden się obudził, muszę przerwać pisanie, ale będę tu wracać, bo chcę przekazać dalej tę siłę i wolę walki, dzięki której marzenia się spełniają. Nigdy nie wymarzę z pamięci moich trzech (czterech, bo druga ciąża była prawdopodobnie bliźniacza) Aniołków, ale to może dzięki nim teraz mam radość wychowywania dwóch małych rozrabiaków. Na razie, pozdrawiam
su
Erima, dzięki icon_smile.gif
myślę, że wszystkim tu dziewczynom Twoje słowa dodadzą otuchy. Ja w każdym razie czuję się o wiele lepiej wiedząc, że sa kobiety, którym się udało, mimo wcześniejszych niepowodzeń. Wierzę, że i ja, i wszystkie dziewczyny doczekamy się swojego szczęścia, tak jak Ty icon_smile.gif

pozdrawiam ciepło

su
anna74
Witam was dziewczyny, chciałam wam powiedzieć, że ja po problemach z zajściem w ciążę i obumarciu płodu w 15 tygodniu zrobiłam największy błąd w życiu pozwoliłam wygrać smutkowi i rozpaczy. Na szczęście moji bliscy pomogli mi wyjść z tego dołka i dzisiaj mam prawie 4 miesięcznego synka Fabiana. Mam nadzieję, że wam też się uda, najważniejsze to nie poddawać się załamamniu i nie za wszelką cenę dążyć do zajścia w ciąże. ja w momencie kiedy po stracie dziecka, nie chciałam myśleć o kolejnej ciąży. Więc przy wizycie u ginekologa byłam ogromnie zaskoczona, że jestem w ciąży. W domu postanowiliśmy nikomu nie mówić o tym fakcie i do końca 7 miesiąca towarzyszył nam strach. Teraz wiem że nie można się poddać ale też nie można myśleć o dziecku bez przerwy. Dziewczyny nasza psychika ma pgromny wpływ na to co się z nami dzieje.
Więc głowy do góry i dajcie sobie trochę luzy, a napewno sie uda.

Pozdrawiam Ania.
elfik
dzis mija 4 dzien od zabiegu icon_sad.gif dokładnie 13 wrzesnia dowiedziałam sie ze moje malenstwo umarło w 8 tygodniu zycia, fizycznie czuje sie dobrze a psychicznie 41.gif
staram sie jakos trzymac dla mojego synka, który chyba najbardziej przezywa strate brata lub siostry
zawsze twierdziłam ze nie wierze w pechowa 13- niestety musiałam uwierzyc
cały czas słysze ze moze lepiej teraz a nie pózniej, ze jestem młoda, nikt nie rozumie ze ja czekałam na to dziecko 8 lat,musiałam o nie walczyc najpierw z choraba potem z mezem który nie do konca był przekonany czy chce miec 2 dziecko i gdy juz czułam ze wygrałam dostałam po głowie od zycia,od Boga??????????????Najbardziej zal mi mojego synka ktory jak dowiedział sie ze malenstwo umarło płakał w moich ramionach i mówił nie lubie tego na górze, obiecał mi w moim serduszku ze wszystko bedzie dobrze, ja tak modliłem sie o zdrowie maluszka icon_sad.gif
Nam dorosłym ciezko pogodziec sie z tym co sie stało a jak ma zrozumiec to 8 letnie dziecko????????????
przepraszam ze tak sie rozpisałam ale musiałam to z siebie wyrzucic


wrzesień 2006 aniolek.gif
maja80
Elfik trzymaj się , są to banalne słowa ale z czasem troche Ci ulży, ja jestem juz 3 tygodnie od zabiegu (11tc) i dalej jest mi źle, ale mam jeszcze synka prawie 3 letniego i wspaniałego męża i dla nich muszę sie trzymać, a poza tym wierzę, że niedługo moje marzenie spełni sie i znów poczuje jak to jest być mamą noworodka.
bardzo Ci współczuje, szczególnie teraz te kilka dni po, ale musisz być dzielna, przytul swojego synka i bądź dobrej mysli, ja tak robie i mi pomaga, niech Tobie tez pomoże, trzymam kciuki!
su
Elfik, przytulam mocno.
Wiem jak to boli, i jak jest cięzko, ale musisz być dzielna - dla siebie, i dla Twojego synka. Nie trac nadziei!
przytul.gif
elfik
dzieki dziewczynki za wszystkie ciepłe słowa!!!!!!!!!!!!!!!!
staram sie byc dzielna, moze na razie nie wychodzi mi to za dobrze ale wierze ze bedzie OK
najbardziej jednak sie boje ze po tym co sie stało jeszcze trudniej bedzie mi namówic meza na drugie dziecko-on tez strasznie przezył to co sie stało
bardzo pomogło mi forum,poczytałam o dziewczynach ktore straciły swoje malenstwa w 20tc lub jeszcze pozniej i powoli oswajam sie z mysla ze moze to faktycznie lepiej ze to stało sie teraz a nie pozniej

trzymajcie sie cieplutko icon_smile.gif
majul
Elfik, przytul.gif z powodu Twojej straty. Uwierz mi potrzeba czasu...
ja jestem ponad 3,5 m-ca od zabiegu. Na poczatku nie moglam mysle o niczym innym, ciągle zadawałam sobie pytanie dlaczego tak sie stało. Dlaczego Bóg pozwolił na to, że ta maleńka istotka, której przecież nie znałam a już kochalam nad życie, odeszła.
Pytałam dlaczego to wlaśnie przytrafiło się nam??? Skoro na tę ciążę czekaliśmy tak dlugo to wierzyliśmy, że będzie dobrze.
Ja juz nie płaczę... trwało to dwa m-ce.
Teraz psychicznie jest juz duzo lepiej, za to fizycznie gorzej.
Czas naprawde leczy rany...

Pozdrawiam. Trzymaj sie przytul.gif
Erima
Tak rzadko mogę do Was tu dziewczyny zaglądać, bo mam urwanie głowy z moimi urwisami, ale teraz sie udało. Najpierw zacytują Wam to co mnie uratowało, gdy spotykały mnie co roku (18.11.2000; 22.03.2001; 07.06.2002) te tragedie, które teraz przeżywacie:
"Szczęśliwy kogo Bóg karci, więc nie odrzucaj nagan Wszechmocnego,
On zrani, On także uleczy,
skaleczy - i ręką swą własną uzdrowi.
Od sześciu nieszczęść uwolni,
w siedmiu - zło Ciebie nie dotknie;
w nędzy wykupi od śmierci,
na wojnie od miecza wybawi.
Unikniesz chłosty języka,
nie strwoży Cię nieszczęście , gdy spadnie;
będziesz się śmiał z suszy i głodu,
nie zadrżysz przed dzikim zwierzęciem,
gdyż zawrzesz pakt z kamieniami
i przyjaźń z polną zwierzyną.
Ujrzysz Twój namiot spokojnym,
mieszkanie zastaniesz bez braków.
Poznasz, że wielu masz potomków,
że twych dzieci - jak trawy na łące.
Dojrzały zejdziesz do grobu,
jak snopy zbierane w swym czasie.
Tośmy zbadali, i tak jest;
posłuchaj i sam to chciej pojąć! "
Księga Hioba, 5.17-27
Więc o ile Wierzycie to zajrzyjcie do Księgi Hioba, ja tam znalazłam ukojenie. A płacz nie mija nawet po sześciu latach, bo ciągle rozmyślam Kto to byłby, odliczam ile teraz miałby lat, myślę jakby wyglądało itp., te maleńkie skarby na zawsze już z nami pozostają, tylko w innej sferze, nie takiej namacalnej, ale czystej miłości, bo kocham je już na zawsze. Ludzie są tylko ludźmi i chcą przytulać, przewijać, kołysać, a te Maleństwa, które przedwcześnie odeszły miały własnie tyle zaplanowane i pozwólmy im dalej realizować ich drogę, choć nie biegnie ona tuż obok naszej (a może niewidoczna). Weźcie się w garść, i na każdym etapie to branie się w garść inaczej wygląda, bo jak minęło 4 dni to nie da sie niepłakać. Właśnie trzeba wyryczeć, wyrzucić z siebie, codziennie ile wlezie. Ale można ustalić sobie datę, że od wtedy i wtedy już nie ryczę, tylko biorę się za siebie dla tej niuni, która chce zapewne do mnie przyjść, ale wymaga jeszcze czasu, i może trochę walki; ja tak zrobiłam, wyznaczyłam sobie czas, i nie było łatwo potem nie ryczeć, ale więcej koncentracji na tym co ma być, co chciałybyście, żeby było. U nas lekarze robią badania w celu określenia przyczyn poronienia dopiero po 2 tragediach, ale ja oddałabym wiele wówczas, gdyby po pierwszej wysłano mnie na badania, bo wtedy pieniądze nie grają roli, a musiałam przeżywać tego trzy razy. Teraz najważniejsz eprzed Wami to ustalić działanie na przyszłość, żeby dzidzię mieć w domu, czyli, do kiedy żałoba, znaleźć naprawdę dobrego specjalistę (tylko prywatnie dobrze się do tego przykładają, takie mam doświadczenia), a potem w nową drogę do Maleństwa, bo ono ciągle czeka. Wiem Dziewczyny, że jest mi łatwo mówić, bo mam już swoje dwa skarby (Erwinek 3 latka i trzy tygodnie, Marcinek 11 i pół miesiąca), ale daleka do nich była droga, w którą ruszyłam i było warto. I Wy też kończcie powoli z płaczem, i do przodu, pomóżcie Bogu spełnić jego plan, bo wszystko ma swój cel i sens. Będzie dobrze, cokolwiek nas spotyka trzeba wierzyć, że w danym momencie jest dla nas najlepsze, bo On nas kocha, i może to głupio brzmi, bo przecież rozpacz i żal i..., ale to jest dla nas najlepsze, bo On nas kocha. Bardzo ciepło pozdrawiam, macie szanse, tak jak i ja miałam, jeszcze lepiej przygotować sie do macierzyństwa. ELFIK: A to jak szybko Twój ośmiolatek poradzi sobie z tą sytuacją zależy głównie od Ciebie, jakie będziesz dawała mu sygnały, tak on będzie do tego podchodził, i wcale nie słowa, ale całość mają tu znaczenie(Ty płaczesz, Ty bluźnisz - on też, Ty ruszasz do przodu - on z Tobą)
Erima
Ah, chciałam podzielić się jeszcze wierszami, które wówczas napisałam. Może i Wy spróbujcie napisać coś do tej Dzidzi, to też pomaga.
21.11.2000
W mym łonie pustka i nicość
w sercu rozpacz, nadzieja
że los się jeszcze odmieni
spotkają się nasze spojrzenia
___Ty w oczy głęboko mi spojrzysz
___dasz piersiom rozkosz karmienia
___uśmiechniesz się, "mama" zawołasz
___nie będzie już wtedy cierpienia
ja na świat wydam cię zdrowo
miłością bez granic obdarzę
utulę, przewinę, nakarmię
Bóg miłość swą wkrótce okaże
___Na pewno będziemy szczęśliwi
___Maleństwo, mama i tata
___Bóg radość nam ześle, ja wierzę
___a potem da jeszcze Ci brata


No i Erwinek ma braciszka - Marcinka, i co Wy na to... W Gdańsku Wrzeszczu jest Sanktuarium Matki Boskiej Brzemiennej, może tam Wasze ukojenie i nadzieja i pocieszenie i .... Podrawiam ciepło. Tak mi się marzy, żeby moje doświadczenia stały się Wam pomocne, znaczyłoby to, że nie cierpiałam na marne. Mam jeszcze kilka wierszy, ale może innym razem, jeśli chcecie. TRZYMAJCIE SIĘ CIEPŁO, i zdrowo, bo po zabiegu to jest bardzo ważne, by wrócić do sił fizycznych bez szwanku.
majul
Erima, dzieki za slowa otuchy, bardzo mi przykro ze sie tyle nacierpialas..
Ale nie zgadzam sie ze wszystkim o czym piszesz
CYTAT
znaleźć naprawdę dobrego specjalistę (tylko prywatnie dobrze się do tego przykładają, takie mam doświadczenia)

wybacz, ale ja jeszcze w zyciu nie bylam u gina na NFZ, zawsze prywatnie, ten co robil mi zabieg w szpitalu to byl moj prywatny gin.
Facet zmarnowal mi ponad 3 lata zycia a teraz zagwarantowal mi dodatkowe komplikacje... slow mi brak
Po poronieniu nawet nie raczyl mi zrobic USG (za ktore przeciez i tak place) wiec teraz zmienilam lekarza a kazda informacje sprawdzam podwojnie.

Wiec teraz ustalanie sobie daty po ktorej wszystko bedzie dobrze nie jest rozwiązaniem. Ja uzmyslowilam sobie ze trzeba stanac na nogi, znaleźc w sobie siłę, trzeba dalej życ i nie mozna sie poddawac. I co??? I dostaje takiego kopa ze znow jestem na czworakach...
My oboje z mezem chcemy wrocic do normalnosci,tylko tyle c h c e m y............
PS gratuluje synkow
pozdrawiam
Erima
Sorry, klepnęłam i poszło za wcześnie.
Nie miałam na myśli "daty po której wszystko będzie ok", bo tak się nie da. To przecież nie od nas zależy, nie jesteśmy cudotwórcami. Chodziło mi jedynie o świadome rozpoczęcie wychodzenia na prostą, sama wiem jakie to trudne, ale to trzeba zrobić, właśnie uświadomić sobie, że życie toczy się dalej, że spotkała nas ogromna tragedia, ale życie nam się jeszcze nie skończyło i jak odnajdziemy w sobie siły i spróbujemy to może się uda i może będzie tak jak marzymy. Ja też nie miałam gwarancji, że doczekam dzieci, ba nawet przy problemie jaki mi stwierdzono, że odrzucam zarodki jako ciało obce, jak zwykły przeszczep przypuszczaliśmy, że nie doczekamy z mężem potomstwa (nawet rozważaliśmy adopcję), ale drążyłam, szukałam, walczyłam... Piszesz, że jesteś "na czworakach", staraj się odbić, a to że chcecie to wcale wg mnie nie jest "tylko", ale aż, bo to już początek. Jednak, jak zazwyczaj najpierw jest chcę, a zaraz potem powinno być działam...(np. pozytywnie się nastrajam każdego poranka,itp)
Za dużo piszę, ja nie chcę nic nikomu na siłę udawadniać, ani uszczęśliwiać na siłę nie zamierzam. Napisałam i to niewiele o tym co mnie spotkało i co mi dużo pomogło. Jak ktoś chce się naprawdę wyrwać rozpaczy to może przeanalizuje i spróbuje wziąć coś dla siebie z cudzego życia, a jak ktoś zechce sobie udawadniać swoją i tak oczywistą tragedię to też to zrobi - wybór jest dowolny. pozdrawiam
AgucioreQ
dziewczynki popłakałam sie jak to czytałam icon_sad.gif ale musicie wierzyc ze bedzie dobrze, wiem ze myslicie ze głupie jest takie gadanie ale ja tez prawie straciłam malucha w 20 tc. nerwy, stres spowodowane smierca chłopaka wywolały umnie skurcze i gdybym nie pojechała do szpitala na czas ... lezałam plackiem i z mysla ze w kazdej chwili moge stracic to malenstwo. Wiem ze myslicie ze ja 16 letnia dziewczyna zaszła w niechcianą ciąze i utrzymała ją, ale musicie uwierzyc ze sie uda. wiara w to to juz połowa sukcesu - a to duzo !

sciskam Was baaardzo mocno i pamietajcie ze one patrza na Was z góry i usmiechaja sie do Was i pragna Waszych usmiechów i szczescia. przytul.gif kochane
su
Majul, wiem dobrze o czym mówisz. Znam to uczucie, kiedy znajdujesz siły, żeby stanąć na nogi, bierzesz się w garść, a wtedy dostajesz nastepnego kopa w zęby. I zaczynasz sie zastanawiać, czy to w ogóle ma sens. Ma! Ja za każdym razem w takiej sytuacji myślę sobie:nie dam się, cholera, po prostu się nie dam! Przetrwam to jakoś! Nie wiem jak, ale przetrwam!
Trzymaj się, kochana! przytul.gif

Erima, weim, że wiele przeszłaś i wiele cierpiałaś. Bardzo mi przykro. To co piszesz bardzo pomaga. Ale sama wiesz, że czasem bardzo trudno jest zebrać się do kupy. Są takie chwile, kiedy nie ma się na nic siły. I to trzeba umieć uszanować.

AgUc!oReQ, ciesze się, że tobie się udało icon_smile.gif trzymaj się i bądź szczęsliwa icon_smile.gif
alusia27
Dziewczyny, ja od tego wątku, tu gdzie teraz piszecie, zaczęłam swoją "przygodę" na tym forum. Szukałam wszędzie czegoś, co mogłoby mi pomóc, zacząć znów myśleć w jaśniejszych kolorach, ale też dowiedzieć się z różnych źródeł, dlaczego tak się stało jak się stało. Dziś jest już ponad 4 miesiące po zabiegu, moja ciąża też była obumarła (12tydz.), sama nie wiem, czy jest już dobrze, wydaje mi się, że czas mi pomógł zrozumieć pewne rzeczy, poukładać, ale chyba tak naprawdę to wewnątrz ciągle się BOJE. Mam wrażenie, że jest we mnie takie coś, co nie do końca pozwala mi myśleć pozytywnie.
Lekarz mówi, że wszystko jest ok fizycznie, a ja od jakiegoś czasu po prostu boję się, że coś jest nie tak, że być może w ogóle nie urodzę naszego dziecka.
Badałam dziś węzły chłonne, czuję, że dla mojego spokoju wewnętrznego powinnam też zbadać piersi (w bliskiej rodzinie miałam raka), jak do tej pory lekarze odpowiadaj mi, że jestem za młoda, żeby się bać!!!
Nie wiem, może po prostu wpadam w jakąś paranoję. Ostatnio wszystko co się u nas dzieje jest na "nie", może stąd te moje czarne myśli.
Czytam o tym, co przydarza się Wam, wiem, że Bóg daje różne wydarzenia...chciałabym mieć nasze dziecko bez strachu........

Cieszę się, że są wśród nas te, którym się udało, mimo wszystko icon_smile.gif I dzieki, że piszecie o tym, bo to mi pomaga.
elfik
Erima, pieknie to wszystko napisałas!!!!!!!!!!
Ja staram sie nie poddawać i nie załamywac tylko ze wzgledu na synka,który nie moze mnie widziec ciągle zapłakanej i smutnej i mysle ze i On i ja juz powoli wychodzimy na prosta.czasami jeszcze słysze z jego ust szkoda ze nie bede miał rodzeństwa albo juz nigdy nie bede miał rodzeństwa ale wiem ze czas leczy rany!

Ja na forum znalazłam ukojenie bo prawda jest taka ze nikt nie zrozumie naszego cierpienia jezeli tego sam nie przezył.
I wiem ze w przyszłym roku czeka mnie długa walka o dziecko z moim mężem ale nie mam zamiaru rezygnować.Co mnie nie zabije to mnie wzmocni!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
majul
Erima,
Twoja historia napawa optymizmem, ze po pochmurnych dniach przychodzi slonce. Wiem, ze sa kobiety po gorszych przezyciach i one sie nie zalamaly, ze trzeba walczyc
Staram sie zyc dalej, tylko jest ciezko jak przychodze do lekarza i on mi mowi ze mialam straszliwego pecha.

Jestes w ciazy, lekarz ci mowi ze wszystko w koncu jest ok, wyglada pieknie itd. itp. a kilka dni pozniej zaczyna sie plamienie, ktore przechodzi w krwawienie. Karetka zabiera cie blyskawicznie do szpitala. Lekarz dyzurny zartuje sobie ze moze jestes przewrazliwiona i nic powaznego sie nie dzieje. Ale gdy cie bada mowi ze juz po wszystkim, i wszystko tzn. twoje 15 tygodniowe dziecko jest juz w pochwie. I slyszysz ze trzeba wylyzeczkowac jame macicy.
Dopiero jak sie budzisz z narkozy dociera do ciebie co tak naprawde sie stalo... i nic nie mozna zrobic... nie placzesz tylko wyjesz z zalu, tesknoty, smutku, ogromnego poczucia pustki, a maz placze razem z toba z zalu za maluszkiem.
Ze szpitala wywalaja cie po 8 godzinach od zabiegu, " w domu lepiej dochodzi sie do siebie", pan doktor zapewnia cie ze wszystko zostalo "dobrze wyczyszczone" i za trzy m-ce trzeba probowac dalej.
Wychodzisz ze szpitala majac wrazenie rozdwojenia jazni, wokol ciebie zycie toczy sie dalej, ale ty nie slyszysz nic, halasu, przejezdzajacych samochodow, idziesz przed siebie i patrzysz w nicosc.
Docierasz do domu, placzesz i spisz i krzyczysz przez sen i znow placzesz.
Wszyscy probuja cie pocieszac, pomagaja kolezanki ktore tez przez to przeszly. Mowisz sobie "dosc! stalo sie! nastepnym razem bedzie lepiej i choc w duszy jeszcze wszystko łka, ty znajdujesz w sobie siłe by sie nie poddac.
I wtedy czujesz ze dzieje sie cos niedobrego, brzuch boli, masz ponad 39 stopni goraczki... dostajesz natychmiast skierowanie do szpitala.
Diagnoza: zapalenie po poronieniu, bo zostaly w tobie resztki twojego dziecka. I znow szok, jak to??? przeciez wszystko bylo w porzadku?
Nie jest, tydzien od zabiegu przechodzisz przez to wszystko raz jeszcze...
I znow slyszysz ze bedzie dobrze...Rozmyslasz i wierzysz w to. Z ufnoscia patrzysz w przyszlosc...
Po m-cu idzisz do lekarza, twoj gin do ktorego chodzilas, olał cie mowiac brzydko. Nic nie sprawdza tylko kaze wrocic w ciazy, i to w miare szybko bo szkoda czasu.... ?!?!
Idziesz do nowego gina, a on ci mowi ze cos jest nie tak. Nie martwisz sie bo teraz ma byc przeciez tylko lepiej i trzeba myslec optymistycznie. Czekasz na druga @, po niej znika jeden problem, ale pojawia sie inny, czekasz na trzecia @, i widzisz ze cos jest nie tak, w nastepnym miesiacu na pewno bedzie lepiej. Znow jestes silna, wytrzymasz... pokornie czekasz na swoja szanse...
czekasz do czasu kolejnej @ i nie jest nic lepiej, wiesz ze przed toba szpital, myslisz o tym wszystkim, co przeciez nie mialo sie zdarzyc, a sie wydarzylo...
I juz nie wierzysz w zapewnienia lekarzy, ze t e r a z napewno wszystko pojdzie dobrze, ze komplikacje tak rzadko sie zdarzaja....
Gdy z kazdym m-cem jest gorzej a nie lepiej, to ciezko wrocic do normalnosci.
Przepraszam, ze tak sie rozpisalam.... ale musialam to z siebie wyrzucic.

Erima, elfik wiem, ze wasz optymizm jest potrzebny
W glebi ducha gdzies tli sie u mnie taki slabiutki płomyk nadziei ze jeszcze bedzie dobrze. Pozdrawiam was serdecznie i biore sobie troszke waszej radosci zycia. Wiem ze sie nie pogniewacie...


AgUc!oReQ, tez ciesze się, że tobie się udało, trzymaj się i bądź szczęsliwa, dasz sobie rade! icon_exclaim.gif
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.