To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Indywidualista w przedszkolu

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2
pirania
bylam na indywidualnym spotkanieu z pania i tak:
Rodzyn pieknie mowi i pelnymi zdaniami
argumentuje
opowiada
uklada puzzle
roziwazuje lamiglowki
oraz
rozwala zabawki celowo i ze zlosliwym obliczem na licu
kopie
rozwala zajecia rytmiki a ostatnio odmawia wyjscia z sali, tylko kladzie sie na podlodze
ogolnie forma protestu u Rodzyna zaczyna sie od ogluszajacego ryku, po ktorym nastepuje walniecie na ziemie i histeria- mniej spektakularnych form protestu nie stwierdzono.
ogolnie Rodzyn rozwala kazda forme pracy zbiorowej, a jesli nierozwala to kladzie sie na ziemi i olewa.

czesc zachowan pokrywa mi sie z tym co mam w domu (ryki i histerie, aczkolwiek w domu od czasu do czau dyskutuje), czesc nie do konca mi sie pkrywa, zas zlosliwych zachowan nie obserwuje zupelnie.
Poniewaz dzieci dotej pory jakos nie specjalnie dawaly mi odczuc ze sa icon_smile.gif jestem nieco ogluszona. Pewne rzeczy moge olac, zwalic na wybuchowy charakter po tatusiu i mamusi, skrajny indywidualizm po tatusiu, czesc zabaw dla Rodzyna jest po prostu nudna bo w domu bawi sie z pannami starszymi od niego o pare lat, ktore oczekuja od niego zabaw wielowatkowych a nie tam puszczania samochodzikow po torze. No ale pozostaje ta czesc ktora kaze mi sie martwic, ze on moze miec klopoty z rowniesnikami, z paniami, ze moze mu to przeszkadzac.

Rodzyn miewa takie fazy ze czlowiek widzi ze opn by chetnie przestal pajacowac, ale cialo mu nie pozwala. Ogolnie rozumie ze robi zle juz w momencie zrobienia zle, a po jakims czasie sam przychodzi i przeprasza z uzasadnieniem i czasami nawet z wybrana kara..... czyli kuma...

wymyslilam na razie ze pnioewaz ja sie z pania niewiduje babcia sie z pania nie widuje, to zalozymy zeszyt. Zeszyt Rodzyn ze mna dzisiaj zalozyl, wytlumaczylam mu ze to taki zeszyt, gdzie pani bedzie pisala co on zrobil dobrze a co zle i ustalilismy co bedzie za pewna ilosc zlych i wesolych buziek. Wpisalismy takze do zeszytu co Rodzyn bedzie robil a czego nie bedzie i on mi sam mowil co mam wpisywac, ja mu tylko podpowiadalam, a potem narysowalismy te rzeczy i Rodzyn patrzac na rysunki opowiedzial mi co tam jest. Nie jestem jakos bardzo przekonana do takiego patentu, ale ma on przede wszystkim pomoc mi trzymac wspolny front z babcia i pania. W koncu jak narozrabial jak dziad to niech nie oglada Boba budowniczego, nic mu nie ubedzie.... poza tym wymyslilysmy z pania ze on czasami baaardzo chce byc grzeczny, tylko potem zapomina ze chcial (tak bylo na dniu babci- sam z wlasnej inicjatywy podszedl do pani i powiedzial ze on sie bedzie staral i bedzie spiewal, bo on zaprosil swoja babcie, a potem ak zaczeli spiewac to najpierw sie wyglupial a potem polozyl na ziemi- pani go przelozyla na tyl sceny i podobnio tam sobie lezal) i te obrazki moze mu przypomna.

Jakby ktos mial pomysly na to co ja moge zrobic, opinie czy z tym zeszytem dobrze wymyslilam (rodzyn do zeszytu podszedl entuzjastycznie) itd- to prosze. Acha na spotkanie z psychologiem jestem umowiona za tydzien we srode (takim dyzurnym z przedszkol) ale moze powinnam isc do jakies lebskiej psycholozki.......
joannabo
Gosiu, ale jak pani reaguje? Chyba wiemy, że jedyny sposób na takie zachowania to życzliwe ignorowanie. Czy ona ignoruje i czy życzliwie.

Na moje oko należy zostawić go w spokoju, niech robi co chce i nie karać go, że robi co chce. Wszyscy śpiewają a on kopie klocki czy też leży na ziemi i "olewa", czemu nie? A pani powinna spokojnie a nawet wesoło wink.gif to znosić, czekając co się z tego w dłuższym okresie wykluje. Nie namawiać, nie traktować gorzej ani lepiej, nie okazywać zatroskania.

A Ty ją tylko przekonaj, że tak jest dobrze icon_mrgreen.gif

Rodzynkowi powiedziałabym, że jeżeli nie chce się bawić razem z innymi dziećmi w cośtam, to niech się nie bawi, ale niech nie przeszkadza pani i dzieciom. konsekwentnie zeszyt traktowałabym jako zapis tego, kiedy przeszkadzał dzieciom i pani, nie zwracając uwagi na wpisy, które na to nie wskazują (tzn zwracając uwagę małego, ze Ty nie zwracasz wink.gif ). Na podstawie zeszytu nie wyznaczałabym kar, tylko rozwiązywała praktyczne problemy - np "widzisz, leżałeś w drzwiach, a należało położyć się pod oknem, wtedy byś nie przeszkadzał" icon_mrgreen.gif
aluc
a czy ty wiesz, że nasze najmłodsze dzieci są spod znaku Małpy w chinskim kalendarzu? bo Olek zachowuje się identycznie, tylko jeszcze testu przedszkolnego nie przechodził, znaczy wobec opiekunki odstawia demo, ale już przy babci jest diabłem wcielonym

komunikatywnym
mówiącym "zaiste, coś by zjadłem, bo umieram z głodu"
inteligentnym
umiejącym przesylabizować każdy wyraz i policzyć w nim sylaby, o ile nie jest ich więcej niż trzy
etc. etc.

oraz
absolutnie olewajÄ…cym wszelkie kary
obrażającym się na długie godziny z kompletnym zerwaniem kontaktu
etc. etc.

rzeczywiście, olewanie, życzliwe olewanie to jedyna metoda, która ewentualnie mogłaby zadziałać
bo powodów do konsultacji z psychologiem w przypadku Olka nie widzę - on potrafi się skoncentrować (np. w filharmonii, co dla trzylatka teoretycznie powinno być dużo trudniejsze niż przy czytaniu bajki albo zabawie klockami), potrafi współdziałać, rozumie normy, czasem dość skomplikowane, tylko diabeł go szpilorkiem w tyłek kłuje

mam nadzieję, że tak po prostu ma i że mu przejdzie, w końcu Maks też był nienormalny, tylkow drugą stronę, i trochę mu przeszło 06.gif
pirania
CYTAT(joannabo @ nie, 27 sty 2008 - 19:50) *
Gosiu, ale jak pani reaguje? Chyba wiemy, że jedyny sposób na takie zachowania to życzliwe ignorowanie. Czy ona ignoruje i czy życzliwie.

Na moje oko należy zostawić go w spokoju, niech robi co chce i nie karać go, że robi co chce. Wszyscy śpiewają a on kopie klocki czy też leży na ziemi i "olewa", czemu nie? A pani powinna spokojnie a nawet wesoło wink.gif to znosić, czekając co się z tego w dłuższym okresie wykluje. Nie namawiać, nie traktować gorzej ani lepiej, nie okazywać zatroskania.

A Ty ją tylko przekonaj, że tak jest dobrze icon_mrgreen.gif

Rodzynkowi powiedziałabym, że jeżeli nie chce się bawić razem z innymi dziećmi w cośtam, to niech się nie bawi, ale niech nie przeszkadza pani i dzieciom. konsekwentnie zeszyt traktowałabym jako zapis tego, kiedy przeszkadzał dzieciom i pani, nie zwracając uwagi na wpisy, które na to nie wskazują (tzn zwracając uwagę małego, ze Ty nie zwracasz wink.gif ). Na podstawie zeszytu nie wyznaczałabym kar, tylko rozwiązywała praktyczne problemy - np "widzisz, leżałeś w drzwiach, a należało położyć się pod oknem, wtedy byś nie przeszkadzał" icon_mrgreen.gif


no ja widze ze ona sie stara, ale wiesz na rytmice on se moze nie cwiczyc, ale on nie to ze nie cwiczy, tylko: wyje, wrzeszczy, stara sie walnac kogos itd. Tak samo w sali- niech se kopie klocki, ale on np zrzuca wszystkie zabawki, ktore dzieci pracowicie poukladaly na regalach. I pani siada i siedzi przy nim dopoki on nie posprzata, tyle ze ona tam ma tych dzieci 25 w tym 17 chlopcow, ktorzy chetnie Rodzyna malpuja. Albo kopie nie kloci acz kolezanke.

Znaczy ja rozumiem jej problem, bo ja mam mniej dzieci, a tzw przeczekanie, czy przytrzymanie Rodzyna przychodzi mi z trudem- bo on ma silny charakter.... a w ogole to przetrzymywanie Rodzyna dzisiaj skonczylo sie wezwaniem Policji, wiec jestem w dole emocjonalnym...... tego czlowieka nalezy chorowac w domu wolnostojacym w srodku lasu... w trakcie histeria (nie nie Rodzynku, nie mozesz ogladac TV, uspokoj sie, wtedy pogadamy) Rodzyn zaczal wrzszczec "ratunku pomocy oraz mama mnie bije" podobno mietro nizej bylo sllychac......
pirania
wy mi tu kurna nie czytajcie tylko mi tu kurna radzcie icon_smile.gif
aluc
kurna, mówię, że to Małpa i żeby próbować przeczekać icon_smile.gif

ja tam się na psychologii nie znam, ale mam wrażenie, że zostałyśmy drogo piranio rozpieszczone przez starsze dzieci i teraz wychowywanie normalnie zachowującego się trzylatka nas przerasta 06.gif ale numer z policją... całe szczęście, że Olek nie umie czytać (chyba he he)
myszka
U nas ta indywidualność nasiliła się rok temu - jak Miłosz poszedł do przedszkola. Okazało się, że funkcjonowanie w grupie i wymyślona przez mamusię akcja "uspołecznianie" (no bo symptomy indywidualizmu były widoczne już na porodówce, więc do akcji przygotowywałam się już jakiś czas) miast złagodzić, nasiliła pewne objawy. Byłam wtedy skłonna odpuścić przedszkole, pójść do psychologa, wywlec duszę na lewą stronę na forum i etc., ale pomogła mi rozmowa z naszą dyrektorką - tak ogólnie rada sprowadzała się do jednego: przeczekać i ignorować, w końcu zmięknie. No przy okazji wyłuszczyła mi zalety takie indywidualizmu - bo byłam na skraju ciemnej rozpaczy, z przeświadczeniem, że poniosłam dno wychowawcze.

Indywidualizm przejawiał się nieco inaczej niż u Rodzynka, ale był dość uciążliwy. Nie było rozwalania klocków, czy policji icon_wink.gif, ale ignorowanie pani poleceń, nie włączanie się do zabaw grupowych (przy czym było to zawsze trudne do uchwycenia w jakieś jasne reguły - bo np. za nic nie stanął w parze z Szymkiem i walczył o to jak lew, dezorganizując wszystkim wokół zabawę, stawał tyłem, jak mówiła do niego pani dyrektor, ale wykonywał wszystkie polecenia pani Beatki etc.), potrafił być przykry "komentarzami", choć nie robił krzywdy w sensie fizycznym, no i w ten deseń.

Czas i cierpliwość plus zrozumienie ze strony przedszkola zrobiły swoje. Do końca utemperowany nie jest, ale jest diametralna różnica w porównaniu z zachowaniem sprzed roku.
użytkownik usunięty
[post usunięty]
Esther@
Nie wiem, czy Jasiek małpa w chińskim, czy zwykła małpa, ale mamy/mieliśmy bardzo podobne zachowanie.
Jasiek jest indywidualistą na maksa i inne dzieci tak właściwie niespecjalnie sa mu potrzebne. Generalnie przedszkole lubi. Ale ma taką swoją małą nerwicę natręctw icon_wink.gif Nie da ręki nikomu, żeby go żywcem na ogniu przypiekali. Nie będzie śpiewał ani tańczył, szczególnie jak ktoś patrzy. Nienawidzi mieć brudnego czegokolwiek i jak ma, to za chiny ludowe nie zrobi absolutnie nic. Generalnie jak tylko odczuwa najlżejszy przymus, to ZAWSZE stanie okoniem.
Na szczęscie pani Jaśka poradziła i nadal radzi sobie z tym wspaniale. Po prostu totalnie nic mu nie każe, o ile nie robi nic "złego" sobie ani innym. A niestawiany pod murem nie robi. I coraz częsciej sam z siebie wykonuje te rzeczy, których pani od niego oczekuje. Nie chcesz jeść - nie jedz. Nie chcesz iść za rękę, ok. Nie tańczysz na rytmice, dobrze. Nawet słowem nie wspomina, nie zachęca - bo to też powoduje raczej rzucanie krzesełkami icon_wink.gif Dla mnie niesamowite jak ta pani wyłapuje różne rzeczy, u jednego przecież tylko osobnika w grupie, i jak jej się chce dostosowywać do tego łobuza, żeby grupa na tym nie cierpiała. Jasne, czasem musi być stanowcza i wtedy trudno - dostosujesz się, albo nie idziesz. Ale robi to tak wyjątkowo i w tak uzasadnionych przypadkach, że widzę, ża nawet Jasiek nie ma większych żeby się w końcu dostosować. Zresztą ona wszystko mu tłumaczy - nie ma samego polecenia, ale wywód co i dlatego tak a nie inaczej (co Jasiek oczywiście powtarza potem słówkow słówko).

No i nie poradziłam specjalnie, co? icon_wink.gif Ale było jak byk napisane, żeby nie tylko czytać, ale coś pisać 06.gif
Silije
A mnie w nocy korciło, żeby tu napisać, że nikt nic nie poradzi, bo wszyscy w porównaniu z Piranią czują się początkującymi mamusiami. Chyba że Bogusia pomoże 08.gif
myszka
O, to u nas z przymusem podobnie jak u Esthery. Niech no tylko ktoś rzuci "a teraz ładnie powiedz <do widzenia>". No, już.
joannabo
Ja się też musiałam z tym przespać icon_wink.gif

Wyśpiło mi się, że już przecież znam podobną sytację u mojego szwagra. Też piąte dziecko, z dość dużą różnicą wieku i też jakoś wyczerpane siły i entuzjazm wychowawczy rodziców icon_wink.gif

Tamto dziecko jest w kiepskiej sytuacji - do wszystkiego najdalej i najwyżej, a dookoła dużo uśmiechniętych osób marzących tylko o tym, żeby sobie poszło. Zwraca czyjąś uwagę wyłącznie wtedy, kiedy broi, hałasuje lub burzliwie się buntuje. Jednocześnie wszyscy mają ukryte wyrzuty sumienia i w ramach rekompensaty wykazują się wielka tolerancją na głupie zachowania, czyli po prostu rozpuszczają...
Wielokrotne próby umieszczenia człowieka w przedszkolu kończyły się kapitulacją aż do piątego roku życia. Bo przedszkole to następne miejsce, w którym się jest w gruncie rzeczy elementem wyposażenia 41.gif .

Tutaj i może właśnie u Was też, kłębkiem icon_wink.gif jest nie indywidualizm (albo nie wyłącznie), tylko niedopieszczenie i tu szukałabym antidotum. Może Rodzynka, paradoksalnie, trzeba doindywidualizować, znaleźć dla niego więcej czasu, albo kogoś, kto ma więcej czasu, wiesz o co chodzi.
pirania
ty joanna, ale tata Rodzyna byl pare miesiecy bez pracy- i wtedy to w ogole Rodzyn mial uwagi na calego bo tata albo do przedszkola zapal, albo nie zaspal. Rodzyn przedszkole lubie, do przedszkola sie rwie, a jednoczesnie czasu mam malutko, ale skrupulatnie pilnuje, zeby Rodzym mial mame dla siebie. Poza tym wszyscy go lubia sioastry sie z nim chetnie bawia.

Jak sie z tym przespalam zto mi wyszlo ze w czasie takich akcji Rodzyn daje sygnaly ze chcialby przestac, ale ma chlopak taki spinning, ze no nie daje rady. Mam ochote go wtedy za leb i do zamrazaki niech ochlonie icon_smile.gif co wiecej Rodzyn po takiej akcji ma kaca, przeprasza, co wiecej no przed dniem babci rano sam z wlasniej woli obiecywal ze on sie postara- co kompletnie mu zreszta nie wyszlo icon_smile.gif wiec Rodzyn tez z tym ma problem, to nie jest tak ze ja mam z tym problem.

Ja to mam problem z Policja, bo pytania takie padaly ze hej w domu burdello, bede miala wezwanie do wydzialu ds nieletnich jak nic icon_sad.gif i pani policjantka mi powiedziala ze ktos tu moze kurna wpasc bez zapowiedzi icon_sad.gif a najgorsze jest ze kiedys Rodzyn mi zrobil akcje na schodach, ja z siatami, wciagam wrzeszczacego Rodzyna ze jakas niunia tez zadzwonila po Policje i jeszcze w dodatku powiedziala ze dziecko bez opieki. policjanci przyjechali, lekko ich przytkalo gdy zobaczyli ze opieka jest i pozniej musialam odkrecac i mowiac ze ta bida miotajaca sie nad dzieckiem to bylam ja a nie jakies inne dziecko. niunia mnie wkurzyla bo widziala mnie z podworka i rozbrajaco stwierdzila ze jej wygladalam na dziecko. no slowem dwie akcje wygenerowane wrzaskiem Rodzyna i moja ewidentna bezradnoscia icon_sad.gif
Agnieszka AZJ
CYTAT(pirania @ nie, 27 sty 2008 - 23:54) *
wy mi tu kurna nie czytajcie tylko mi tu kurna radzcie icon_smile.gif


No kurna nie wiem co Ci poradzić 13.gif
Poradzilabym Ci przeczekiwanie, ale wzmianka o Policji mnie rozłożyła - kto ją wezwał ? Sąsiedzi ?

Gosiu,
a czy widzisz jakąś zmianę w zachowaniu Szemka po wyjeździe Taty, czy jest to constans od dłuższego czasu ?

Chyba bym się starała skupić na negocjowaniu i egzekwowaniu od niego takich form wyrażania sprzeciwu, które nie są agresywne wobec innych. OK - jesteś zły, to siadaj w kącie i wyzywaj się na poduszce czy innym sprzęcie do bicia. Spróbuj znajeźć jakąś bardziej symboliczną formę wyrażania złości.
Nic bardziej orginalnego nie przychodzi mi do głowy 13.gif
joannabo
No to koncepcja pada. Ale nowej nie mam...

Z policją sobie za to bez wątpienia szybko poradzisz, chociaż oczywiście sytuacja głupia icon_sad.gif
Gosia z edziecka
CYTAT(pirania @ nie, 27 sty 2008 - 23:54) *
wy mi tu kurna nie czytajcie tylko mi tu kurna radzcie icon_smile.gif

Piranio drga, czytam, gdyż problem mam jakoś podobny, a rozwiązania nie icon_sad.gif
Eta
CYTAT(Silije @ pon, 28 sty 2008 - 11:08) *
A mnie w nocy korciło, żeby tu napisać, że nikt nic nie poradzi, bo wszyscy w porównaniu z Piranią czują się początkującymi mamusiami. Chyba że Bogusia pomoże 08.gif


ja też takie obawy mam

co ja tam wiem w porównaniu do Gosi

mam jedno pytanie pomocnicze icon_wink.gif a do tego psychologa to po co?
Fasola
Ha! Policja!
No więc, Piranio, mój syn lat obecnie 6.5, wyprawiał takie wrzaski i histerie w domu, że hoho. O tyle mój żywot był łatwiejszy, że w grupie to było dziecko zawsze idealnie współpracujące (no poza początkami przedszkolnymi, kiedy przez 2 miesiące odmawiał przebrania się na gimnastykę i krótkim epizodem rok temu (chyba o tym nawet pisałam), gdy córa poszła do jego przedszkola i on chłopina tak to przeżył, że robił akcje przeróżne, od niegrzeczności zwykłych po włażenie na drzewo i odmawianie zejścia na prośbę pań icon_wink.gif. Ale to w porównaniu z wyczynami Rodzyna jest lajcik.
Natomiast reszta - wypisz wymaluj. Diecko ogólnie prześwietne, kochane, empatyczne, do dogadania, ale jak w niego wstąpiło to umarł w butach. Potem przepraszanie, obiecywanie, laurki dla mamusi, zasypianie z płaczem. Metody typu usiądź i przemyśl albo idź do swojego pokoju i wróć jak będziesz grzeczniejszy. HAHAHA. W życiu się nie zastosował, wyłaził, wrzeszczał jak opętany, jak się przed nim zamykaliśmy żeby ochłonął to walił w drzwi, rzucał się, jakaś kara to od razu szarpanie, wierzganie, ciągnięcie za nogawkę, krzyk, skoki, no opętanie. Potem spokojna rozmowa i on wszystko rozumie, przyznaje rację, jest w nim bezmiar samokrytyki i ogólnie autodafe, tylko "bo coś we mnie tak wstępuje". A, jeszcze okazjonalne rzucanie się na nas z pięściami.
Przy tym wszystkim dziecko naprawdę i grzeczne (akcje były raz na jakiś czas) i rozumiejące i z umiejętnością oceny sytuacji. Stosunek do siostry powalający, starszy brat z krwi i kości. No ale jak wstąpiło, to wstąpiło.
Do tego głupawki wieczorne, w domu to luzik, ale gdy zdarzało się u moich rodziców, którzy raczej od dzieci wymagają, to grób mogiła, bo on pod wpływem groźnych spojrzeń babci czy dziadka wpadał w obłęd jeszcze większy, z łezką sentymentu w oku wspominam akcję gdy miał 3 lata i biegał na golasa sprintem - a biega jak Irena Szewińska- wokół domu moich rodziców, bo mu nie pasowała pora mycia.
A teraz już nigdy tak nie robi. Nie wrzeszczy, nie reaguje na zakaz czy zabranie niedozwolonej rzeczy rzucaniem się na nas, nie wali w drzwi, nie piszczy. Przyczyny znajduję 3:
1/wiek 7-latek to już rozumie, że jak się niewyjściowo zachowuje to i niewyjściowe wrażenie na innych robi, a człowiek chce się zaprezentować, no nie?
2/zauważyliśmy, że przy Teściowej jest zawsze grzeczny jak anioł, przeciwnie niż przy moich rodzicach, którzy aż się sali napinali i wymyślali przeróżne metody na jego wieczorne głupawki czy nawet mniej istotne "kozły". ćwieka nam to zabiło jak nie wiem, bo T. jest człowiekiem łagodnym, więc wydawałoby się, że raczej będzie jej właził na głowę, a nie. Po namyśle wnioski nasunęły się takie:
- T. wychowała 2 ruchliwych chłopców i po prostu - w przeciwieństwie do moich rodziców- uważała takie zachowanie za normalne
- T. po prostu akceptuje, nie walczy z dzieckiem o pierwszeństwo, potrafi powiedziec dziecku do słuchu ale jakoś tak bez emocji i zaciskania zębów i efekt jest powalający.
Czyli spokojne towarzyszenie a nie prostowanie na siłę
3/ przemoc poprzez żelki icon_smile.gif. Raz byłam akurat sama w akcji z synkiem, 5 lat chyba miał, w szął wpadł maksymalny, ja za to w furię, oczywiście zaczęła się durna przepychanka kto kogo. I ten koleś wymyślił, że będzie we mnie rzucał żelkami, pewnie mu się to takie sprytne wydało, ogólnie mało jest agresywny w ogóle, ale przecież wstąpiło. To przerosło znacznie granice mojej tolerancji, porzuciłam metody pokojowe, wzięłam podniosłam te żelki i rzuciłam go nimi w [użytkownik x]. Ale podziałało, uj! Od razu wytrzeźwiał.
Proszę powstrzymać się od komentarzy, jak żałosnie wygląda matka oddająca własnemu dziecku ciosy żelkami, zwłaszcza mamy spokojnych dziewczynek proszę o ciszę icon_smile.gif (wiem, bo moja córuś też aniołem nie jest, nawet powiedziałabym, że jest od brata bardziej niegrzeczna, ale to jest zupełnie inny kaliber)

Ale głównie wiek. To znaczy wszelkie akcje wychowawcze mają sens, tylko czas, zanim dziecko zastosuje je czynnie, jest w takim przypadku długi. ale w końcu zapanuje nad sobą.
A teraz Policja icon_smile.gif Nie jesteÅ› sama.
Rok temu byliśmy tydzień w Warszawie. Mąż pracował tam, wynajmował kawalerkę, taką większą szafę. Pogoda była pieska, cały dzień siedziałam z dzieciakami w tej dziupli, w końcu zaczęli dostawac szału. Któregoś popołudnia zrobili mi akcję maksymalną, histeryczną, wrzeszczącą, tupiącą. Przyszedł mąż, próbował ich opanowac, oczywiście na nic, trzasnął parę razy ręką w jakiś mebel czy coś, żeby ich otrzeźwić, ci dalej swoje, wrzasnął, oni jeszcze gorzej, a syn ma głos po wujku - śpiewaku. W końcu walenie drzwi i wrzask sąsiadki "co wy robicie tym dzieciom" Wyjasniłam pani przez drzwi, że wpadły w histerię, dzieci oczywiście ucichły natychmiast i do końca dnia był spokój. Pięknie poszły spać, godz. 21, 2 aniołki śpią a tu puk puk policja, pan i pani, widocznie na wiizyty domowe tak przychodzą, no i pełne dochodzenie co i jak i ta sąsiadka za plecami oczywiście. Powiedziałam co było, powiedziałam, że mogę dzieci pokazac, siniaków nie mają, policja powiedziala że ona tu nic nie widzi, spisali i poszli.
Po 2 tygodniach mąż dostał wezwanie, gdzie musiał udzielić miliarda odpowiedzi na dziwne pytania i na tym się skończyło.
Takie sceny różne zdarzały się max kilka razy w roku, ale ciężar właściwy miały wielki.
Teraz synek nawet jak się wkurzy, to reaguje normalnie, tupnie nogą, obrazi się, pójdzie do siebie, tak normalnie.
a Policji boję się do dzisiaj. Zwłaszcza że z końcem lutego przeprowadzamy się do Warszawy icon_smile.gif
joannabo
O widzę, że Fasola już po mojej linii coś napisała. icon_biggrin.gif

Gosiu, już kiedyś rozmawiałyśmy o Twojej córce, problem był podobny chyba co do jakości, tylko co do ilości inny.
No więc są takie dzieci, stworzone widocznie po to, żeby wychowywać rodzicielskie ideały, z którymi trzeba po dobroci, bo inaczej się nie da wcale...
Trzeba z nimi maksymalnie uczciwie postępować, nie da się ich przymusić, oszukać, zmanipulować, bo są zbyt inteligentne, czy obdarzone jakimś instynktem bezbłędnego wyczuwania rodzicielskich sztuczek i jednocześnie obciążone musem, żeby im się przeciwstawiać (tym sztuczkom).

Uważam, że takiego dziecka (zresztą żadnego, ale w tym wypadku to się nawet nie opłaca) nie należy w ogóle karać. Nawet "karami naturalnymi", tzn karami wymyślanymi tak, żeby naturalnie wygladały 06.gif

Dziecko powinno ponosić konsekwencje wyłącznie w sensie rzeczywistych następstw swojego postępowania. Na przykładzie:
Ostrzegamy dziecko, żeby nie bawiło się szklanką, dziecko przewraca szklankę
1) dziecko rozlało resztkę soku, wiec się nie napije - naturalna konsekwencja,
2) dziecko musi posprzątać - naturalna kosekwencja na granicy kary (liczy się jeszcze otoczka)
3) dziecko nie dostanie soku chociaż jest sok - kara (naturalna icon_wink.gif )

Ja nie karzę dzieci, a jak mi coś odbije, to się wycofuję i głośno niekaranie deklaruję. Nie karze też Berek, serce mi rościeło icon_wink.gif kiedy czytałam, może Berek napisze. Bywam wściekła, ale to właśnie uważam za uczciwe.

Nie wiem, czy to samo rozumiemy przez "przytrzymywanie", jeżeli tak, to zrezygnowałabym z tego. Raz spróbowałam z Kacprem i widziałam po nim, że nawet gdyby się to skończyło książkowymi objawami uspokojenia i oddania, byłoby jednak złamaniem dziecka. Miałam skojarzenie z fascynacją osób poddanych przemocy swoimi prześladowcami icon_sad.gif

No i mam chyba dobry pomysł na wykorzystanie zeszytu - może niech Rodzyn każdy ujemny punkt neutralizuje jakimś jednym lub wieloma dobrymi uczynkami icon_wink.gif w domu lub w przedszkolu. Nie odpłata, tylko naprawa.
grazia
Witam, tak sobie czytam i od razu czuje sie lepiej, bo widzę, że nie tylko ja mam problemy z okiełznaniem malucha. Mój mały ma 5 lat w kwietniu i chodzi do przedszkola. Myślałam ze przedszkole wyprostuje mu charakterek ale niestety widzę że to on "prostuje " przedszkole. Oto kilka z problemów które spędzają mi sen z oczu:
1. Jest niejadkiem - podobno. Trzeba chłopa karmić łyżeczką. Na 1 spotkaniu Pani zabroniła karmić w domu bo oni tez nie karmią i wtedy dziecko nauczy się. Trzymałam sie twardo aż do 1 spotkania w przedszkolu z Panią. Powiedziała ze nie je i go muszą karmić. Mały chodzi już 2 lata do przedszkola i karmią go do dziś - jako jedynego w średniakach. W domu jak nikt nie widzi to sam zje i czasem nawet sobie pokroi mięsko nożem. Pytam drania: "dlaczego?" Odpowiedź:"Przecież Pani lubi mnie karmić." No, i czeka aż sie wkurzę z głupawym uśmieszkiem. Po 2,5 roku mam już twarz pokerzysty.
2. Ubieranie się. Chodzi w ciuchach tak długo aż sie rozlecą. Nie pozwoli ubrać nowych majtek, nowej koszulki, spodni itd. Jak ubiorę to sie rozbierze. jak sie ostatnio wkurzyłem to bez rajtuz wyciagnęłam go na klatke schodową i powiedziałam mu ze tak pójdzie do przedszkola bo stare rajtuzy mają dziury. Odpowiedz: (z pełnym spokojem trzęsąc sie z zimna:" no to będe mial katar i znowu będziesz mnie z pompką gonić". Myślałam ze przyskrzynię mu w goły tyłek. Ale powstrzymałam sie trzymajac sie poręczy, wrrr. podczas naszych wieczornych szczerych rozmów w łóżku przed zasnieciem zdradził mi tajemnicę: " nie ubierze nowych rajtuz bo ich nie zna".
3. Bal przebierańców. Dzieci w przedszkolu od tygodnia latają z rodzicami za przebraniem i cieszą się. Mój stwierdził:" nie będę siebie durnia robił", hihihi zapomniał "z". Nie to nie. Mówię: " to nie musisz sie przebierać. W końcu to nie jest takie ważne. Pójdziesz sobie, popatrzysz, pobawisz z kolegami, zobaczysz jak twoja kolezanka ładnie wygląda, zrobicie sobie zdjecie i przyjde po ciebie." Odpowiedź:" no to jak sie nie przebieram, to po co tam pójdę? Pobawię sie z dziadkiem i popatrzę na zółwie." Musiałam sie zgodzić bo rozsadnie sie wytłumaczył. Ale kurcze kto w końcu rządzi w tym domu??!!
4. W domu biega, gra w piłkę, nie usiedzi na miejscu 5 minut. Kolorowanki odpadaja bo " to dziewczynkowe", puzzle " ty sobie mama poukładaj a ja popatrzę", w chińczyka patrzy jak oszukać i skonczyć grę. Zapisałam go w tamtym roku na rytmikę, w tym roku chodzi na gimnastykę. A tu mi Pani mówi ze podczas zajęć ruchowych siada pod ścianą i pyta:" to długo jeszcze będzie?" no i nie ruszy sie. Za to uwielbia malować - ale tylko swoje własne wizje, rozwiązywać labirynty i kocha puzzle. jak to usłyszałam otwarłam gębę...
5. Poszłam z nim wiec do tzw "akademii nauki" dla dzieci. Zarezerwowałam miejsce, zapłaciłam zaliczke i poszliśmy rodzinnie na pokazówkę. Rodzice w innej sali , dzieci na 1 zajeciach, Po godzinie dzieci zadowolone wchodzą i pokazują co sie nauczyły. Rozpoznają 8 wyrazów i opowiadają o zabawie w indian i w bizony. Na koniec Pani pyta kazdego z 6 maluszków czy przyjdą za tydzień. TAK, tak, tak, tak, tak i nie. Dlaczego? "Bo nudne to i głupie". Udawałam ze sie nie znamy a potem cichaczem prysnęliśmy. Mówię mu" nie wolno tak mówić, to brzydko" A on:" ciastek tez tak mówił do szreka". wniosek: przeprowadzić cenzurę każdej bajki".
6. zapisałam go do Miodowej chatki czyli zajęcia po godzinach. Zbliża sie malowanie farbkami. Panie ubierają dzieci w fartuszki ochronne. Mój mały - "nie, bo ja sie nie brudzę". No to maluje bez fartuszka. Nie tak jak inne dzieci palcami tylko Pani musiała mu koreczek poszukać. " przecież powiedziałem ze sie nie brudze".
8. Sprzątanie w swoim pokoju. Wyciera kurze na mokro i sucho, układa równiutko autka w określonej kolejności, chowa zabawki do pudełek i skrzynek wg tylko sobie wiadomego klucza. Nawet myjąc rece po wytarciu wiesza recznik obrazkiem do góry na 2 precie z wieszaka ( i nawet niech nikt nie próbuje to zmienic!). Niby pięknie, ale nie daj Boże jak ktoś mu coś przestawi albo ruszy, przesunie lub on zauważy że coś jest inaczej niż zostawił. Dochodzenie niczym Scotland Yard, awantura i pretensje do całego świata. Dobrze, że mamy kota. zawsze można zwalić na czworonoga a on sie nie wygada. Podczas kąpania gdy zauważy jakieś "papruszek" w wannie albo na dywaniku przed wanną to nie da sie na nim postawic ani nie wejdzie do wanny. W piaskownicy woli popatrzyć jak inni sie bawią że by sie nie ubrudzić i zeby mu sie do butów nie nasypało. Wściec sie można.
9. Nie wytrzymałam. Poszłam i zapisałam do psychologa. Byłam raz - nie odezwał się, nawet nie wykazał zainteresowania zabawkami.
Drugi raz - to samo.
Trzeci raz - to samo. Po 30 minutach pękła i zadzwoniła po posiłki. Przyszła koleżanka z paczką delicji. Weszła, poczęstowała mnie, koleżankę, usiadła i zaczęła opowiadać o zakupach w tesco. Mały przyszedł do niej, złapał za rękaw "a mi nie dasz ciasteczka?", "a lubisz takie?" , " no jasne", " no bo ja mam jeszcze truskawkowe ale u góry. zaraz pójdę tam. jak co to chodź ze mną a mama niech sobie pogada o tych nudnych sprawach z Panią, ok?" , "dobra. mama to ja ide na ciastka z panią. przyniose ci też. to zaczekaj na mnie." Po godzinie Pani przyszła i powiedziała, ze wszystko ok. Ma silny charakter i własne zdanie. To dobre. ALE.. trzeba umiejętnie nim sterować. To ALE spędza mi sen z oczu. Zaczęłam studiować psychologię, dosłownie i w domu wieczorami.
To tylko epizody. Ale jest tego cała masa z którą już przestaje walczyć - bo sie nie da. Pani psycholog, przedszkolanka i inni mówia ze wyrośnie. Mam nadzieję i mam nadzieję ze ja przy tym nie osiwieję
grzałka
CYTAT(Gośka z edziecka @ pon, 28 sty 2008 - 17:04) *
Piranio drga, czytam, gdyż problem mam jakoś podobny, a rozwiązania nie icon_sad.gif


j.w

aczkolwiek nie wiem, czy rozwala zajęcia w przedszkolu, bo mi nie zgłaszano, a ja się specjalnie nie dopytuję

ale profil podobny, histerie się nieco uspokoiły, też bardzo silny charakter

czytam z uwagą, a powiedz mi Joannao jak egzekwujesz to "dziecko musi posprzatać"?
NUR nie działa, niestety
grazia
CYTAT(joannabo @ pon, 28 sty 2008 - 11:22) *
Ja się też musiałam z tym przespać icon_wink.gif

Wyśpiło mi się, że już przecież znam podobną sytację u mojego szwagra. Też piąte dziecko, z dość dużą różnicą wieku i też jakoś wyczerpane siły i entuzjazm wychowawczy rodziców icon_wink.gif

Tamto dziecko jest w kiepskiej sytuacji - do wszystkiego najdalej i najwyżej, a dookoła dużo uśmiechniętych osób marzących tylko o tym, żeby sobie poszło. Zwraca czyjąś uwagę wyłącznie wtedy, kiedy broi, hałasuje lub burzliwie się buntuje. Jednocześnie wszyscy mają ukryte wyrzuty sumienia i w ramach rekompensaty wykazują się wielka tolerancją na głupie zachowania, czyli po prostu rozpuszczają...
Wielokrotne próby umieszczenia człowieka w przedszkolu kończyły się kapitulacją aż do piątego roku życia. Bo przedszkole to następne miejsce, w którym się jest w gruncie rzeczy elementem wyposażenia 41.gif .

Tutaj i może właśnie u Was też, kłębkiem icon_wink.gif jest nie indywidualizm (albo nie wyłącznie), tylko niedopieszczenie i tu szukałabym antidotum. Może Rodzynka, paradoksalnie, trzeba doindywidualizować, znaleźć dla niego więcej czasu, albo kogoś, kto ma więcej czasu, wiesz o co chodzi.


czy mogłabyś rozwinąć hasło doindywidualizować w przypadku Rodzynka? To ciekawe.
Gosia z edziecka
CYTAT(joannabo @ śro, 30 sty 2008 - 11:45) *
Ostrzegamy dziecko, żeby nie bawiło się szklanką, dziecko przewraca szklankę
1) dziecko rozlało resztkę soku, wiec się nie napije - naturalna konsekwencja,
2) dziecko musi posprzątać - naturalna kosekwencja na granicy kary (liczy się jeszcze otoczka)
3) dziecko nie dostanie soku chociaż jest sok - kara (naturalna icon_wink.gif )

Jeśli nie zastosuję 3), czyli jeśli dam sok bo jest w domu, to nie ma miejsca 1), czyli dziecko się napije. Czy wtedy należy zastosować 2), ale wtedy otoczka będzie raczej zła, więc lepiej sobie darować. Czy dziecko nauczy się wobec tego, żeby nie bawić się szklanką? Bo moje czasem wygląda jakby się nie uczyło i wtedy mi odpala i zaczynam stosować 3).

CYTAT(joannabo @ śro, 30 sty 2008 - 11:45) *
Ja nie karzę dzieci, a jak mi coś odbije, to się wycofuję i głośno niekaranie deklaruję. Nie karze też Berek, serce mi rościeło icon_wink.gif kiedy czytałam, może Berek napisze. Bywam wściekła, ale to właśnie uważam za uczciwe.

A mogłabyś Joanno rozwinąć: jak wyląda takie deklarowanie.

CYTAT(joannabo @ śro, 30 sty 2008 - 11:45) *
Nie wiem, czy to samo rozumiemy przez "przytrzymywanie", jeżeli tak, to zrezygnowałabym z tego. Raz spróbowałam z Kacprem i widziałam po nim, że nawet gdyby się to skończyło książkowymi objawami uspokojenia i oddania, byłoby jednak złamaniem dziecka. Miałam skojarzenie z fascynacją osób poddanych przemocy swoimi prześladowcami icon_sad.gif

Joanno, a jak Ty rozumiesz przytrzymywanie?
grazia
CYTAT(Gośka z edziecka @ czw, 31 sty 2008 - 10:28) *
Jeśli nie zastosuję 3), czyli jeśli dam sok bo jest w domu, to nie ma miejsca 1), czyli dziecko się napije. Czy wtedy należy zastosować 2), ale wtedy otoczka będzie raczej zła, więc lepiej sobie darować. Czy dziecko nauczy się wobec tego, żeby nie bawić się szklanką? Bo moje czasem wygląda jakby się nie uczyło i wtedy mi odpala i zaczynam stosować 3).
A mogłabyś Joanno rozwinąć: jak wyląda takie deklarowanie.
Joanno, a jak Ty rozumiesz przytrzymywanie?


Gosiu, może Joasi chodzi o sposób uspokajania dzieci typowy dla dzieci autystycznych. Nie stosowałabym tego w przypadku swojego dziecka.
pirania
CYTAT
No i mam chyba dobry pomysł na wykorzystanie zeszytu - może niech Rodzyn każdy ujemny punkt neutralizuje jakimś jednym lub wieloma dobrymi uczynkami icon_wink.gif w domu lub w przedszkolu. Nie odpłata, tylko naprawa


tez mam na to pomysl- tzn niech bedzie info o tym co zrobil zle- ale potem jak cos zrobi fajnie- musi byc tez info o tym. Niestety niestety..... przy braku taty pomagaja mi tesciowie. No i oni tacy sa raczej dwutorowi (dziecko grzeczne/ niegrzeczne), niby sami zwracaja uwage ze Rodzyn nerwowy, rozedrgany, ze trzeba mu jakos pomoc bo sam nie umie... ale jak juz przychodzi co do czego, to zakaz telewizji, kary eskaluja jak Rodzyn sie nie uspokaja...

Wiecie co, mysle ze jesli psycholog jest dobra- to moze mi troche uporzadkuje wiedze bo ja jestem cala zakrecona, tak sie boje ze cos przegapie.....
Gosia z edziecka
CYTAT(Gośka z edziecka @ czw, 31 sty 2008 - 10:28) *
Jeśli nie zastosuję 3), czyli jeśli dam sok bo jest w domu, to nie ma miejsca 1), czyli dziecko się napije. Czy wtedy należy zastosować 2), ale wtedy otoczka będzie raczej zła, więc lepiej sobie darować. Czy dziecko nauczy się wobec tego, żeby nie bawić się szklanką? Bo moje czasem wygląda jakby się nie uczyło i wtedy mi odpala i zaczynam stosować 3).

To sobie tymczasem sama porozważam icon_wink.gif
Jeśli bym twierdziła, że się nie nauczy, to przeczyłoby to temu, co do tej pory sie mi wymyśliło - że dzieci mają skłonność do dobra, tylko czasem sił za mało do wdrożenia. A przecież za brak sił nie można z premedytacją karać (nawet naturalną karą).
Ale z drugiej strony jest coś takiego co nazywam psuciem dziecka(inaczej mówiąc złym wychowywaniem). Czy jeżeli nie zastosuję kary naturalnej, ani żadnej konsekwencji(no bo sok jest więc nalewam, więc dziecko się napije; sprzątać nie pozwalam bo szkło i dziecko mogłoby się zranić) to to nie będzie niewychowawcze? Bo moja tradycja rodzinna kilkupokoleniowa(przez niektórych nazywana intuicją) mówi mi(a właściwie wrzeszczy icon_wink.gif), że jakieś przykre konsekwencje muszą być, bo inaczej dziecko będzie popsute. Więc: czy muszą być jakieś przykre skutki? Ciśnie mi się tu odpowiedź: nie, nie muszą. Ale to nie przekonuje głosu mojej tradycji rodzinnej icon_wink.gif.
grzałka
no to sytuacja:

Antek sika na środku swojego pokoju, po czym woła mnie i oznajmia z błyskiem w oku "mamo, mam dla ciebie niespodziankę" (odpampersiony od ponad roku, wpadek nie ma)

ja się oczywiście wcale nie cieszę, przypominam mu gdzie się robi siku, sprzatamy razem

za 2 godziny sytuacja siÄ™ powtarza, ja reagujÄ™ tak samo

po czym sytuacja powtarza się po raz trzeci- no i co, dalej reagowac tak samo, czy zmienić front?

nie pasuje mi do tej wrodzonej skłonności do dobra działanie specjalnie złe, Antek ma tego sporo
Fasola
Nie wiem Grzałko, może nie tyle zło co skłonnośc do testowania mamusi.
Obawiam się, że ja w takiej sytuacji wpadłabym w zupełnie niepedagogiczną, samonakręcającą się furię z przedłużonym gderaniem. Której tak nienawidziłam u mojej mamy. Ale która jest tak naturalna. Przynajmniej tak samo jak kara naturalna.
A propos, jaka może być kara naturalna w przypadku takiej recydywy z sikaniem? Sprzątanie chyba nie, skoro małemu najwyraźniej nie odbiera to chęci do ponawiania.
ulla
CYTAT(grzalka @ czw, 31 sty 2008 - 18:34) *
ja się oczywiście wcale nie cieszę, przypominam mu gdzie się robi siku, sprzatamy razem

za 2 godziny sytuacja siÄ™ powtarza, ja reagujÄ™ tak samo

po czym sytuacja powtarza się po raz trzeci- no i co, dalej reagowac tak samo, czy zmienić front?

nie pasuje mi do tej wrodzonej skłonności do dobra działanie specjalnie złe, Antek ma tego sporo


U nas na wejście byłoby wręczenie ścierki i sprzątanie samodzielne.

Ale to teraz. Bo obecnie również sprzątanie zabawek też jest samodzielne.

Podziałał rok chowania zabawek niesprzątniętych (schowane na wysokości na widoku lub wyniesione do piwnicy na przynajmniej miesiąc)...potem wyciąganie worka na śmieci ze wskazaniem, że tam trafi to co nie zostanie odłożone na miejsce. Po dwóch latach użerania się, teraz wystarczy prośba - fakt czasem powtarzana wiele razy + czasem groźba - np. braku bajki jeżeli zabawki do tego czasu nie znikną...no i działa, najczęściej bez gróźb.

Gderania nie wykluczam, az u nas daleko lepiej działa - zamilknięcie na amen na jakiś czas (przy czym uprzedzam dlaczego i co mi się nie podoba, jakich zachowań nie akceptuję), a potem do znudzenia powtarzanie, na próbę nawiązania dialogu, dlaczego nie rozmawiam (w sensie "nie rozmawiam z Tobą, bo coś tam").
Fasola
No, gderanie jako metoda wychowawcza to w ogóle jest do niczego, chodziło mi o to, że dla mnie ta reakcja jest naturalna i gdy jakieś zachowanie wpędza mnie w furię, to po prostu gderam bo muszę.
Może to i działa na maałe dzieci, nie wyobrażam sobie natomiast, aby podziałało na starsze, tutaj z kolei naturalną reakcja dziecka jest "pogadaj sobie, poczekam aż Ci przejdzie"
Ja też chowałam zabawki, okrutne ale działa, z tym że do pewnego momentu wywoływało u syna własnie tę najmniej pożądaną reakcję, histerię z wrzaskiem i samonakręcaniem się, akcje typu kto kogo, budowanie piramidy z 2 taboretów, aby tylko zabawki wyciągnąć i zatriumfować i wszystko zamieniało się w "siłowanie", aby tego nie zrobił. Przy takim dziecku trzeba z tym ostrożnie. Bo mała też ryczy, gdy jestem zmuszona to zrobić, ale nie przychodzi jej do głowy odebranie depozytu siłą. U niego zaś była to pierwsza reakcja. W pewnym momencie doszliśmy z mężem i Teściową do wniosku, że przy nim wszelkie "gotowe" metody są o kant rozbić, za to po dobroci uzyska się wszystko. Cały problem w tym, żeby nie uważać negocjowania z chwilowo wrednym 4-5 latkiem za ujmę na honorze. Mnie niestety na ogół się nie udawało, ale Teściowej, jak już pisałam, tak.
U nas jeszcze mamy do czynienia z (wprawdzie wspaniałą, ale czasem trudną wychowawczo) koalicją, dzieci się lubią, bawią razem właściwie cały czas, więc karanie ich jest trudne, bo z reguły tworzą zwarty front przeciwko uciskowi.

grzałka
CYTAT(ulla @ czw, 31 sty 2008 - 19:12) *
U nas na wejście byłoby wręczenie ścierki i sprzątanie samodzielne.


Ula, ale on nie sprzątnie. Szybciej by wszedł w tą kałużę. Sprzątnie tylko jak go zmusisz fizycznie (tzn wezmę jego rękę i zmusze go do starcia tego czegoś, czy też do posprzatania rozwalonych zabawek). Ale sam nie- takie akcje mieliśmy wiele razy.

Zapytałam pani w przedszkolu jak tam Antek no i się dowiedziałam, że np specjalnie rozwala zabawki po czym demonstracyjnie oświadcza, że nie będzie tego sprzatał. W ogóle zauważyłam, że jak opowiada o tym co robił w przedszkolu, to jest z siebie wyraźnie dumny, kiedy robi coś, co jest niepożądanym zachowaniem. Przeciwnie do Rodzynka, który żałuje. Antek nie żałuje.
Gosia z edziecka
CYTAT(grzalka @ czw, 31 sty 2008 - 21:22) *
Ula, ale on nie sprzątnie. Szybciej by wszedł w tą kałużę. Sprzątnie tylko jak go zmusisz fizycznie (tzn wezmę jego rękę i zmusze go do starcia tego czegoś, czy też do posprzatania rozwalonych zabawek). Ale sam nie- takie akcje mieliśmy wiele razy.

Otóż to, co wtedy? Ale Cię grzałko pocieszę, ze to może minąć. U nas etap niszczenia jakoś chyba (obym nie wykrakała) mamy za sobą. Teraz są zaczepki słowne (nie będę tego robiła co mi każesz, albo: będę robiła to co mi zabraniasz, i tym podobnie) postęp jest taki, że można to ignorować. I to jest duże ułatwienie.
grzałka
Gosia, zaczepki słowne u nas na porządku dziennym. Ignoruję. Antek nie znosi ignorowania, więc zwykle się nakręca i z zaczepek słownych robi się demonstracja. Pani w przedszkolu twioerdzi, że to chęć zwrócenia na siebie uwagi. Ja mam wrażenie, że nie. Próba sił? Dopominanie się o granice?

To mówisz, że może minąc? Bezpowrotnie?
Fasola
Z moich oswiadczeń - owszem, mija Czy bezpowrotnie, to się okaże, ale jeśli chodzi o zaczepki słowne i "a co mi zrobisz", to apogeum mieliśmy między 5 a 6 urodzinami. Teraz spokojnie mogę powiedzieć, że to zwykła prowokacja i tyle. Nie powinno się chyba do tego przykładac miary dorosłego, czyli patrzeć na swojego kilkulatka, który tak pogrywa, jak na dorosłego, ktory tak by robił.
Mafia
grzałko, to pewnie nie jest pedagogiczne, ale na mojego rozbrykanego kuzyna podziałało. Totalne olewanie przez pewien czas. Też sikał. Mama wchodziła do pokoju, zero gadki, patrzyła co zrobił, brała szmatę, wycierała, wychodziła. Zero dyskusji, upominania. Po trzech dniach chłopak się poddał. Może przemyślała sprawę i stwierdził, że skoro to nie robi wrażenia na mamie, to trzeba przejść do innych pomysłów. Wcześniej próbowała tłumaczyć, kazała sprzątać, wymyślała kary, zero efektu.

Cierpliwości życzę.
grzałka
Dzięki. Aczkolwiek sikanie to tylko wycinek, zdarzyła się raz taka akcja. Generalnie to bardzo fajny chłopak, tylko czasem mu odpala. Alek też ma odpały, ale w zupełnie innym rodzaju, poza tym nie uderza w moją czuła strunę, a Antek tak. Czyli cierpliwośc i olewanie to tak naprawdę cicha furia, niestety.

Gosia Wieczna, byłaś u psychologa?
Jasiucha
A ja mam troszku inny problem.. otóż nasza jedyna (jak na razie) córcia potrafi w ramach histerii wrzeszczeć, tupać, zsikać się, a nawet zwymiotować - ja to kompletnie ignoruję - jedynie od czasu do czasu jej powtarzam że jak się uspokoi to na nią czekam - i zdaje się, że to działa.. problem polega na tym, że takie histerie zdarzają się tylko w obecności mojej i męża, pod opieką dziadków i w przedszkolu - dziecko posłuszne, niejęczące, zadowolone.. przy nas maruda icon_sad.gif co robimy źle?? jakie nasze zachowania mogą prowokowac jej zachowanie??
Dodam, że zarówno u nas w domu jak i u dziadków i w przedszkolu panują różne zakazy - w naszym otoczeniu dziecko ciągle na nowo próbuje je łamać - przy dziadkach i w przedszkolu podporządkowuje się bez większego oporu.. Gdzie szukac odpowiedzi?
Gosia z edziecka
CYTAT(grzalka @ czw, 31 sty 2008 - 22:25) *
To mówisz, że może minąc? Bezpowrotnie?

Miałam nadzieję. Właśnie jesteśmy po akcji niszczenie.
Gosia z edziecka
CYTAT(Jasiucha @ piÄ…, 01 lut 2008 - 14:40) *
że takie histerie zdarzają się tylko w obecności mojej i męża, pod opieką dziadków i w przedszkolu - dziecko posłuszne, niejęczące, zadowolone.. przy

To akurat dobrze. To oznacza, ze przy Was rozładowuje napięcie nagromadzone gdzie indziej (w przedszkolu itp.).
ulla
CYTAT(grzalka @ czw, 31 sty 2008 - 23:22) *
Ula, ale on nie sprzątnie. Szybciej by wszedł w tą kałużę. Sprzątnie tylko jak go zmusisz fizycznie (tzn wezmę jego rękę i zmusze go do starcia tego czegoś, czy też do posprzatania rozwalonych zabawek). Ale sam nie- takie akcje mieliśmy wiele razy.


No dlatego też napisałam, że działa to teraz, po dwóch (a chyba nawet trzech) latach użerania się, motywowania i innych zabiegów.

Działało (i w pewnym stopniu nadal działa) olewanie totalne i celowy brak komunikacji.

Nie sprawdziły się natomiast u nas kary typu "trzy minuty w swoim pokoju". Tak się darła i wyrywała, że wynieść było ciężko, no i nie zamierzała tam zostać. W rezultacie ja zamykałam się w łazience....może i mniej wychowawcze, ale to był czas na to żeby mi emocje opadły. Potem prowadziłam już spokojnie negocjacje przez drzwi. Jako pewien sukces powinnam zaliczyć to, że od 1,5 roku opcja nie jest stosowana.

Ps. przy czym jednak Weronika, poza straszliwym uporem i próbą podporządkowania sobie nas, no i zorganizowaniem "domowego świata" wg własnego widzimisię, nie chciała niczego osiągnąć. A działania ewidentnie na złość lub celowo prowokacje zdarzały się bardzo rzadko. Podejrzewam, że masz dużo trudniejsze zadanie.
pirania
Chwilowo jestem w szoku
pozytywnym

po pierwsze- Rodzynek kocha swoj zeszyt- sam o nim pamieta, nosi, pamieta za co byla buzka
po drugie- jedynie pierwszego dnia byla kleska total, drugiego dnia byla buzia smutna i buzia wesola, a pozniej dwa dni pod rzad- same usmiechy

Panie w ciezkim szoku, ja w niejmniej ciezkim, czekamy na haczyk icon_smile.gif
czyzby to mialo byc TAKIE proste?????????

powiem wam wiecej- Przemo odkad ma zeszyt w domu tez jest duzo bardziej strawny icon_eek.gif icon_eek.gif icon_eek.gif
Fasola
CYTAT(ulla @ piÄ…, 01 lut 2008 - 21:56) *
Działało (i w pewnym stopniu nadal działa) olewanie totalne i celowy brak komunikacji.

Nie sprawdziły się natomiast u nas kary typu "trzy minuty w swoim pokoju". Tak się darła i wyrywała, że wynieść było ciężko, no i nie zamierzała tam zostać. W rezultacie ja zamykałam się w łazience....może i mniej wychowawcze, ale to był czas na to żeby mi emocje opadły. Potem prowadziłam już spokojnie negocjacje przez drzwi.


To samo robiliśmy, tak samo reagowało nasze dziecko. Niestety, nie uważam żeby to było piękne, ale przynajmniej obie strony mogły ochłonąć.
joannabo
Przepraszam, nie było mnie tu parę dni.

Grzałko właśnie coś takiego bym sugerowała, co już napisała Macia. Mój małżonek doprowadza do szału Kacpra, kiedy nie czeka wystarczajaco długo na zrobienie przez niego tego co miał do zrobienia i robi to sam. A Kacper przychodzi do mnie się żalić, hehe. Przy czym niestety postępy też są powolne, bo Kacper przed podjęciem jakiegokolwiek pożytecznego dla ogółu działania musi rozważyć sumiennie, czy to jest "sprawiedliwe", że ma to robić on, a nie Andrzej 04.gif .

Ogólnie należy powiedzieć, że niewzruszony spokój gwarantuje w dłuższym okresie sukces. Ty jesteś i tak w lepszej sytuacji niż inni, bo możesz sobie wypisać receptę i uzyskać rzeczony farmakologicznie icon_wink.gif

Grazia - w "doindywidualizowaniu" chodzi o danie dziecku poczucia ważności. Niestety nie wystarczy poświęcić mu czas. Samokrytycznie muszę powiedzieć, że czas który poświęca dzieciom mój mąż, jest wart wielokrotnie więcej niż mój, bo on jest naprawdę, odczuwalnie zaangażowany w kontakt. Przy nim dziecko czuje cały czas, że też czegoś dostarcza, że dorosłemu jest z nim przyjemnie.

Gosiu z edziecka. Dziecko się uczy pod warunkiem, ze rodzic twardo broni zasad. Może się zachować (rodzic) raz elastyczniej, raz konsekwentniej, raz się zdenerwować, raz olać i.t.d., ale jeżeli przekaz jest stały , to dziecku to dostrzega i nie "rozpuszcza" się. Może zasada nawet tym bardziej robi wrażenie swoją stałoscią, kiedy rodzic słaby i chwiejny bywa icon_smile.gif)
Deklaruję, że nie stosujemy w domu kar, bo uważam je za złe - po prostu mówię to głośno. Przytrzymywanie w takim sensie jak Grazia napisała.
Gosia z edziecka
CYTAT(joannabo @ nie, 03 lut 2008 - 12:18) *
Gosiu z edziecka. Dziecko się uczy pod warunkiem, ze rodzic twardo broni zasad. Może się zachować (rodzic) raz elastyczniej, raz konsekwentniej, raz się zdenerwować, raz olać i.t.d., ale jeżeli przekaz jest stały , to dziecku to dostrzega i nie "rozpuszcza" się. Może zasada nawet tym bardziej robi wrażenie swoją stałoscią, kiedy rodzic słaby i chwiejny bywa icon_smile.gif)

Nie rozumiem tego, Joanno. A zwłaszcza tego wytłuszczonego.
Jak się przejawia stałość zasad? Deklaracyjnie: Ja ci mówię, że to jest złe; ale widzisz ja tak robię??
A jeśli rodzic jest słaby, chwiejny, to co z poczuciem bezpieczeństwa u dziecka(na kim się ja dziecko oprę, jeśli dorosły leży)?
CoÅ› nie rozumiem.

To przytrzymywanie już sobie znalazłam. Dziękuję.

PS Skąd brać niewzruszony spokój. Zwłaszcza, jeśli człowiek czuje się ja odbezpieczony granat 32.gif
joannabo
Rzeczywiscie niejasno napisałam. To sie odnosiło do do konkretnej sytuacji ze szklanką i sprzątaniem.
Powołuję się na zasadę, tutaj powiedzmy: "nie należy dostarczać komuś pracy" i niezależnie od tego, czy i jak wyegzekwuję posprzątanie, zasada zostaje zachowana i na następny podobny wypadek zostanie przywołana znowu.
Czyli nasza ulubiona konsekwencja nie musi polegać na doprowadzeniu do zapowiedzianego skutku, tylko na konsekwentnym obstawaniu przy zasadzie.

Każdy chwiejny i słaby bywa, to jeszcze nie znaczy, że nie może stanowić oparcia, tym bardziej, że nie o imponderabilia w tym wypadku chodzi tylko o sprzątanie soku icon_wink.gif
grzałka
CYTAT(joannabo @ nie, 03 lut 2008 - 12:18) *
Ogólnie należy powiedzieć, że niewzruszony spokój gwarantuje w dłuższym okresie sukces. Ty jesteś i tak w lepszej sytuacji niż inni, bo możesz sobie wypisać receptę i uzyskać rzeczony farmakologicznie icon_wink.gif


he he

już bym się dawno uzależniła, gdybym się skusiła na farmakologiczny spokój , to ja już wolę rozwalać szafy i chodzić na aerobic icon_wink.gif
Kaszanka
Z moim podejściem jest już chyba lepiej odkąd przyzwyczaiłam się do myśli, że ten indywidualizm Gaby to jej część osobowości i odkąd zaczęłam tłumaczyć sobie jej dziwne - dla mnie oczywiście - zachowania. Nie słucham ludzi, którzy zarzucają mi, że to moja wina, że jak sobie wychowałam tak mam, że upór Gaby kiedyś się na mnie zemści. I Gaba jest spokojniejsza, tłumaczy mi swoje zachowania albo mówi szczerze, że nie wie dlaczego to zrobiła. Znalazłam swoje sposoby na nią i naprawdę coraz mniej się denerwuję. Staram się też panie w przedszkolu trochę naprowadzić i wydaje mi się, że też jest lepiej.
Grzalko, z tym sikaniem u nas też było podobnie. Pomógł mój spokój 06.gif , powycierałam i miłym głosem mówiłam do Gaby, że czasami się tak zdarza, że się nie zdąży do ubikacji. Odwracałam kota ogonem, mimo, że wiedziałam, że obsikuje się specjalnie. Aktualnie problemu już nie ma.
grazia
CYTAT(pirania @ piÄ…, 01 lut 2008 - 20:34) *
Chwilowo jestem w szoku
pozytywnym

po pierwsze- Rodzynek kocha swoj zeszyt- sam o nim pamieta, nosi, pamieta za co byla buzka
po drugie- jedynie pierwszego dnia byla kleska total, drugiego dnia byla buzia smutna i buzia wesola, a pozniej dwa dni pod rzad- same usmiechy

Panie w ciezkim szoku, ja w niejmniej ciezkim, czekamy na haczyk icon_smile.gif
czyzby to mialo byc TAKIE proste?????????

powiem wam wiecej- Przemo odkad ma zeszyt w domu tez jest duzo bardziej strawny icon_eek.gif icon_eek.gif icon_eek.gif


nie dziwie sie mu. tez bym ten zeszycik kochała, bo gwarantuje 100procentowe zainteresowanie tylko nim, czyli Przemkiem.
grazia
CYTAT(joannabo @ nie, 03 lut 2008 - 12:18) *
Przepraszam, nie było mnie tu parę dni.

Grzałko właśnie coś takiego bym sugerowała, co już napisała Macia. Mój małżonek doprowadza do szału Kacpra, kiedy nie czeka wystarczajaco długo na zrobienie przez niego tego co miał do zrobienia i robi to sam. A Kacper przychodzi do mnie się żalić, hehe. Przy czym niestety postępy też są powolne, bo Kacper przed podjęciem jakiegokolwiek pożytecznego dla ogółu działania musi rozważyć sumiennie, czy to jest "sprawiedliwe", że ma to robić on, a nie Andrzej 04.gif .

Ogólnie należy powiedzieć, że niewzruszony spokój gwarantuje w dłuższym okresie sukces. Ty jesteś i tak w lepszej sytuacji niż inni, bo możesz sobie wypisać receptę i uzyskać rzeczony farmakologicznie icon_wink.gif

Grazia - w "doindywidualizowaniu" chodzi o danie dziecku poczucia ważności. Niestety nie wystarczy poświęcić mu czas. Samokrytycznie muszę powiedzieć, że czas który poświęca dzieciom mój mąż, jest wart wielokrotnie więcej niż mój, bo on jest naprawdę, odczuwalnie zaangażowany w kontakt. Przy nim dziecko czuje cały czas, że też czegoś dostarcza, że dorosłemu jest z nim przyjemnie.

Gosiu z edziecka. Dziecko się uczy pod warunkiem, ze rodzic twardo broni zasad. Może się zachować (rodzic) raz elastyczniej, raz konsekwentniej, raz się zdenerwować, raz olać i.t.d., ale jeżeli przekaz jest stały , to dziecku to dostrzega i nie "rozpuszcza" się. Może zasada nawet tym bardziej robi wrażenie swoją stałoscią, kiedy rodzic słaby i chwiejny bywa icon_smile.gif)
Deklaruję, że nie stosujemy w domu kar, bo uważam je za złe - po prostu mówię to głośno. Przytrzymywanie w takim sensie jak Grazia napisała.


Dzięki. Rozumiem. Masz racje odhaczanie zabawy na szybko i uciekanie do kuchni nie jest dobre. Ciężko jest realizować pełne zaangażowanie po godzinach i pomiędzy obowiązkami domowymi. Jak mój mały zaczyna rozrabiać i demonstrować że ma za mało mamy, to z reguły poważnie proszę go o pomoc np w wycieraniu kurzy, w gotowaniu, albo przygotowaniu pralki do prania. czuje sie wtedy dumny i ważny. Po zrobieniu wszystkiego, obowiązkowo ja zajmuję sie tym o co on prosi z pełnym zaangażowaniem. Fakt że przy jego pomocy bułka tarta jest nawet na tarasie ale efekt końcowy jest zadowalający. dobrze, że mój parter potrafi gotować, bo czasem byśmy bez jedzenia chodzili. Czasem jak mu sie nie chce pomagać to sam mówi, ze mam sobie posprzątać a potem wpaść do jego pokoju na "wyścigi robali ". Zauważyłam, że jest lepiej gdy traktuje się jego problemy poważnie i z zaangażowniem. Czyli co dajesz to dostajesz.
Kaszanka
Gaba przez otoczenie nazywana jest manipulatorką i uparciuchem. Co ciekawe, ja w życiu nie określiłabym jej tak. Bo wcale tak nie uważam. Wiem, że czasami potrafi zachować się niemile, nie jest święta. Ale boli mnie to, że ma taką etykietkę i wydaje mi się, że pewne jej cechy przez to się pogłębiają. Wiem, że wymusza płaczem pewne rzeczy - przy mnie tego nie robi, bo wie, że nie ma ze mną szans. W domu ma ustalone granice, pozwalam jej na dużo ale wie, że nie może przeginać. W przedszkolu jest sytuacja w której Gaba zaczyna wyć przy obiedzie, nie chce jeść, mówi, że dziękuje ale ona tego nie lubi - i automatycznie wszyscy mówią "Ona tak zawsze, jest uparta jak osioł". I każdy oczywiście chce mi pokazać, że nie można takiemu uparciuchowi ustępować. I zaczyna się np. wpychanie jedzenia. Gaba przestała zupełnie jeść w przedszkolu, nawet rzeczy które lubi. Może byłoby inaczej gdyby wszyscy nie podkreślali tego, że ona taka indywidualistka jest i musi robić wszystko na odwrót. W mojej rodzinie jest podobnie i zaczynam się w tym wszystkim gubić, co dopiero Gabrysia.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.