To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

co wiecie o swoim przedszkolaku

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2
grzałka
Jak u was wygląda informowanie o dziecku, jego postępach, problemach, niedociągnięciach i sukcesach? Czy trzeba o to specjalnie pytać? A jeśli tak, to czy wystarczą pytania ogólne, czy raczej trzeba drążyć?
Kocisława zwana Warkotem
Ja za dużo nie pytam,bo mam wrażenie ,że nasza Pani K. jest już wykończona byciem w pojedynkę z nienajłatwiejszą chyba grupą. Zadaję tylko od czasu do czasu jakieś zdawkowe pytania.Marta należy do tej spokojniejszej części grupy,więc (jak na razie) nikt się na nią nie skarży.A plusy swego dziecka znam(i te Pani potwierdza). Za to bardzo dużo do powiedzenia miała na temat mojej Tuśki Pani Dyrektor,mimo iż widzi ją średnio raz na miesiąc przez godzinę 29.gif
Mika
nie wiem jak z innymi rodzicami ale mnie osobiście układa się dobrze
albo ja sama zgłaszam problem i prośbę o pomoc albo pani daje sygnały na co mamy zwrócić uwagę
widać postępy po Jaśku znaczy ja słucham wskazówek pań,a one moich wink.gif
zawsze panie przychodzÄ… i rozmawiajÄ…
bez pytania i ciągnięcia za język
AJA
No cóż, ponieważ moja córcia nie należy do najgrzeczniejszych 08.gif ja co dzień jak ją odbieram pytam się jak było i dostaję całą relację na talerzu, łącznie z informacją ile jadła na który posiłek i jak pracowała na zajęciach danego dnia.
Panie czasami wręcz nie chcą skarżyć i niektórych "kwiatków" jak narozrabiała dowiaduję się od niej w domu.
wiewiórczak
CYTAT(AJA @ piÄ…, 08 lut 2008 - 18:16) *
...
Panie czasami wręcz nie chcą skarżyć i niektórych "kwiatków" jak narozrabiała dowiaduję się od niej w domu.


To tylko się cieszyć, że nie dostajesz, "pracy domowej" typu proszę coś zrobić z dzieckiem, bo ... i tu jest oczekiwane zachowanie 08.gif

U nas panie krótko relacjonują: jest oki, nie spał, nie zjadł szczawiowej albo nie miał ochoty malować, ale kleił, nie jadł kaszy itp.
Zapytane - chętnie relacjonują.
Na zebraniu sporo o postępach i zachowaniu dzieci - ogólnie, słucha sie tego miło, bo pani z powołania się nam trafiła 06.gif
aluc
wiem tyle, ile potrzebujÄ™
przy czym rzeczy typu jedzenie nie interesują mnie zupełnie, interesuje mnie natomiast, jak się dogaduje z grupą i jak mu idzie realizacja programu zerówkowego

starszaków już nikt do szatni nie sprowadza, więc rozmawiam z panią, jak się nadarzy okazja
marghe.
CYTAT(aluc @ piÄ…, 08 lut 2008 - 23:20) *
wiem tyle, ile potrzebujÄ™
przy czym rzeczy typu jedzenie nie interesują mnie zupełnie, interesuje mnie natomiast, jak się dogaduje z grupą i jak mu idzie realizacja programu zerówkowego


jak wyżej

na ew. dłuższe rozmowy miałam czas raz w miesiacu
na krótsze teoretycznie codziennie. Ale jakoś nie było potrzeby icon_smile.gif
Gaja
Pytam codziennie co i jak.
Panie opowiadają bez problemu i ciągnięcia za język. Czasami, jak AJA, też mam wrażenie, że nie chcą do końca skarżyć i narzekać, ale jak przycisnę icon_wink.gif i powiem, że chcę kawę na ławę to się dowiaduję "kwiatków". A mam synka małego manipulanta i czasami rozrabiakę.

Do tego mamy w przedszkolu panią psycholog, którą już poznałam. Obserwuje dzieciaczki i ewentualnie jak jest problem są spotkania z rodzicami.
grzałka
Przez 3,5 roku ani razu nikt nie chciał mi z własnej woli powiedzieć niczego o moim dziecku. Jak zapytałam to słyszałam "wszystko dobrze" " nie sprawia kłopotu" "nie ma problemów". Musiałam bardzo drążyć, żeby się dowiedzieć konkretniej. Też mnie nie interesuje spanie, jedzenie itp- takie informacje owszem, były na początku regularne, dopóki wprost nie powiedziałam, że to akurat nie ma dla mnie znaczenia. No i informacje się urwały. Nic na temat postępów, nic na temat kontaktów w grupie, nic na temat ewentualnych niedociągnięć.

Asiamarta, o Pani Kasi nie piszę, chociaż tu też mam pewien niedosyt, bo jak nie zapytam, to się nie dowiem. Ale jak zapytam to się dowiem dokładnie. No i rozumiem, że czas przy odbieraniu i odprowadzaniu jest obustronnie ograniczony (ale innych możliwości w zasadzie nie ma). Co innego u Ani- tam ciągle jakieś spotkania, okazja jest.

domi
W maluchach pani była bardziej wylewna, sama zgłaszała problemy i komunikowała sukcesy. Gdy Domcia przeszła do starszaków nie wiedziałąbym kompletnie nic gdyby mi sama nie mówiła 06.gif . Jeszcze nie pytałąm pani o nic bo o co mogę ja zapytać? Sama wiem, że moje dziecko ma zamiłowanie do muzyki, tańca i grania w przedstawieniach. Wiem, że rwie się do pomocy, że lubi być grzeczne i doceniane, że nie lubi zwracać na seibie uwagi, ze jest wrażliwa i płaczliwa. Wiem to wszystko od niej samej i z własnych spostrzeżeń. Nie wiem co pani mogłaby mi wiecej powiedzieć. Gorzej ma moja koleżanka, której syn nie chce wykrzesać z siebie sowa o przedszkolu, o zachoaniu swoim i innych. Ona co chwilę "molestuje" pania. "Molestuje" bo tak to wygląda, ona wypytuje a pani nie wie co ma mówić, ona ciągnie za język a pani mówi co ona chce wiedzieć. W dodatku wyglada jakby była znudzona takim wypytywaniem.
KM
W nowym przedszkolu byłam zdziwiona tym, że nie dostaję żadnych informacji nt dziecka, w poprzednim panie wszystko przekazywały. Zapytałam więc i dostałam odpowiedź: nie sprawia większych trudności. To chyba jest ok, nie? 29.gif

Jak coÅ› mnie interesuje to pytam.
Dzieci w grupie jest sporo, więc rozumiem, że panie nie mają czasu zdawać rodzicom relacji z każdego dnia.
Monika ww
U nas oprócz codziennego kontaktu przy odbieraniu dzieci ( bo rano to raczej nie ma okazji do porozmawiania ), są tez konsultacje z nauczycielami raz w miesiącu.
Martalka
U nas jest tak, że panie mówią na bierząco jak coś się dzieje niepokojącego, np. rozrabiał, nie jadł, uderzył się, itp.

Co do postępów, nauczycielka prowadzi zapiski, bardzo dokładne, które rodzice dostają na zebraniach do poczytania o każdym z dzieci. Jest tam wszystko: W czym dziecko uczestniczy, jakiem umiejętności zyskuje, jak sobie radzi w codziennych czynnościach, jaki ma kontakt z grupą. I takim sposobem sie dowiedziałam, ze na początku niechętny do śpiewania Bartek, teraz aż się rwie 08.gif Albo, że jak nie umiał wydmuchac nosa, tak nie umie nadal (co akurat wiem bardzo dobrze). Uważam, że taki system jest świetny.
AJA
Takie "karty postępu" powinny (wg. przepisów) być w każdym przedszkolu (u nas są) i w każdej chwili rodzic może prosić o wgląd do nich.
ulla
U nas konsultacje oficjalnie są raz w miesiącu (napisane na tablicy ogłoszeń; zresztą podobnie zajęcia otwarte, kiedy rodzice mogą przyjść), nieformalnie raz w tygodniu, bo wszyscy, którzy chcą wiedzieć (np. bywają na zebraniach dla rodziców), wiedzą, że pani wtedy siedzi dłużej, bo wypełnia stosy papierów i jest prawie do 17, i rozmawia z każdym chętnym.
Na poziom informacji nie narzekałam nigdy, bo jak był problem, to mnie wyhaczyły w szatni, żeby porozmawiać i przekazać uwagi, jak ja miałam problem ngdy się nie zdarzyło, żebym nie miała z kim porozmawiać (znaczy z kimś kompetentnym).

Poza tym, panie, które pomagają (w opiece nad dziećmi) przekazują mi zawsze mniej ważne problemy lub rzeczy bardziej miłe np. w formie uwag "a po tej chorobie to coś Weronika apetyt straciła, prawie nic nie je, a zawsze jadła wszystko", albo "pan Tomek (od tańców) bardzo ją chwali, pamięta wszystkie kroki i jest bardzo aktywna".
parasolka
Grzałko - u nas jak u Ciebi, jak zapytam to Pani mówi - czasem mniej czasem bardziej wylewnie 21.gif
chciałbym żeby były kart postępu, a może sa 03.gif
grzałka
CYTAT(parasolka @ wto, 12 lut 2008 - 21:56) *
chciałbym żeby były kart postępu, a może sa 03.gif


ja raz widziałam, chyba w październiku, to może jednak są icon_wink.gif
Kocisława zwana Warkotem
U nas karty są na pewno-do wglądu rodziców
grzałka
CYTAT(asiamarta1 @ śro, 13 lut 2008 - 08:58) *
U nas karty są na pewno-do wglądu rodziców


ano zobacz, pierwsze słyszę
czy to nie świadczy o jednak marnym przepływie informacji?
Kocisława zwana Warkotem
Też myślę,że w naszym przedszkolu informacje są "skąpe" i dotyczą głównie strefy organizacyjnej(tyle zjadł,to zrobił...).Wydaje mi się,że powód jest jeden-większość rodziców jest bardziej zainteresowana tym,czy dziecko zjadło i spało niż tym czy np.jest poprawa w relacjach z rówieśnikami itp.Myślę,że jeśli "włączymy" Paniom światełko na konkretną rzecz,która nas interesuje to uzyskamy odpowiedź.
CrazyMary
U nas są jakieś karty postepów, tyle że z kart nie dowiedziałam się niczego nowego. Wszystko co tam jest mogę sama zaobserwować w domu. To co mnie interesuje najbardziej - to jak sobie radzi z grupą - nie jest ujęte w kartcie postępów, a moze jest, ale jakos tak ogólnie bardzo.

Brakuje mi czasu i okazji do rozmów z paniami - przy odbieraniu i odprowadzaniu, pani nie moze zostawić grupy, żeby ze mną porozmawiać, a zebrania są dość rzadko. A niestety cos jest nie tak, bo Marta bardzo nie lubi chodzić do przedszkola, panie twierdzą, że nie widzą zadnego powodu...

Własciwie teraz czekam aż sie skończy ten rok szkolny, a potem przenosze Martę do szkolnej zerówki.
Blacky
U mnie nigdy nie byÅ‚o wiÄ™kszych problemów z przepÅ‚ywem informacji. Panie czÄ™sto bez moich pytaÅ„ relacjonowaÅ‚y zarówno blaski jak i cienie przedszkolnej kariery mojej córci…czasami dowiadywaÅ‚am siÄ™ naprawdÄ™ ciekawych rzeczy icon_wink.gif Nie próbowaÅ‚y uciekać przed odpowiedzialnoÅ›ciÄ…. Nie rozmawiam z nimi może BARDZO czÄ™sto i dÅ‚ugo, może dlatego, że jestem z nich po prostu zadowolona.
miluczek
Przepraszam, nie czytałam samego wątku, ale temat mnie zaciekawił.
Otóż, z naszego przedszkola jestem bardzo zadowolona, ale właśnie sprawa informowania rodziców o postępach lub niedociągnięciach dzieci mnie wkurza.
Przychodzę po małego, pani się uśmiecha i mówi "do widzenia", jak juz sama zapytam odpowiada "no wszystko w porządku". Czasami mi się zdaje, że mnie po prostu zbywa icon_evil.gif
Wydaje mi się, że zwłaszcza rodzice maluchów powinni być szczególnie informowani o rozwoju dziecka.

O tym co się dzieje w przedszkolu mówi mi Bartuś, ale i tak nie mówi o wszystkim.
Czasami chciałabym być niewidzialna i posiedziec w przedszkolu cały dzien i popatrzeć jak wszystko wygląda.
AISA
No temat jest super. U mnie w przedszkolu Panie trzeba bardzo mocno ciągnąc za język. Jednak zawsze i tak słyszę, że wszystko jest OK. Czasami moje dziecko samo się wygada, że coś nabroiło i Pani krzyczała. Panie są dwie i czasami dochodzi do takich idiotycznych sytuacji, że każda mówi coś innego. Jeśli chodzi o postępy to u mnie to zrobił się bardzo poważny problem. Moje daiecko chodzi do 3-latków. Jak już wspomniałam Panie są dwie jedna do 12.00, a druga po 12.00. W grupie jest 25 dzieci i w tym dwie dziewczynki troszeczkę, nie wiem jak to nazwac więc nazwę, "cofnięte". Są rozwinięte i zachowują się jak mniej więcej półtoraroczne dziecko. Wobec powyższego panie przez cały dzień zajmuja się tymi dziewuszkami, a reszta dzieci robi co chce. Panie są w stanie uważac tylko żeby nie stała się im krzywda. Żeby zatrudnic jeszcze jedną Panią musiałaby byc w grupie trójka takich dzieci. Wiem, że to może trochę nie na temat, ale może przy okazji podpowiecie Dziewczyny co robic.
ulla
Nie wiem co Ci poradzić, bo u nas niezależnie od ilości dzieci oraz poziomu ich rozwoju w grupie pierwszej są zawsze dwie panie. Jedna - wychowawczyni i pani do pomocy, która wychowawczynią nie jest. Ba, w każdej grupie, prócz zerówkowej, jest druga pani do pomocy - tyle, że te w starszych grupach mają też inne obowiązki, czyli pomagają w razie potrzeby (posiłki, ubieranie się, korzystanie z toalety), a w pierwszej pani do pomocy jest z dziećmi cały czas - i pomaga w realizacji "programu", zajmuje się dziećmi, które tego wymagają, pozwalając reszcie korzystać bez problemu z zajęć.

Jeżeli rzeczywiście jest to sytuacja, w której w danym czasie dziećmi najmłodszymi zajmuje się tylko jedna osoba, to należy dogadać się z innymi rodzicami i powalczyć o zmianę.
Dominika_
Od zawsze panuje zasada, że rozmowa jest, jak jest coś nie tak. Albo jest wyjątkowo rewelacyjnie icon_smile.gif
Mimo wszystko jednak srednio raz na dwa tygodnie chwile z paniami rozmawiac - inicjatywa wychodzi albo z mojej, albo z ich strony.
Nie trzeba specjalnie drążyć, panie wylewne icon_smile.gif
LilySnape
Opiekunki z naszego żłobka znajdą chwilę na rozmowę - czasem trudno ją odbyć bo dziecię zagłusza icon_wink.gif ale odpowiadają na konkretne pytania. Wydaje mi się, że nie ściemniają, że wszystko zawsze jest super (obawiałam się tego trochę); zdarza się, że mówią, że był gorszy dzień, płacz za rodzicami bywał... Zresztą widzę po nim, kiedy mu się bardziej a kiedy mniej podobało, sam mówi czasem że "w źłobećku nie podobało!" a na pytanie dlaczego mowi na przyklad o muzyce, że głośna (zwróciłam uwagę kierowniczce, że trochę za głosno puszczają muzykę, sama przy tym byłam i słyszałam na własne uszy dudnienie jak z dyskoteki), czy że dzieci płakały. Znam imiona opiekunek, paru dzieci ze żłobka więc o nie młodego wypytuję; ogólnie to co mówią opiekunki w danym dniu mniej więcej pokrywa sie z tym, co obserwuję u dziecka i z tym co mówi (czasem, jak się domyślam, fantaz[użytkownik x] icon_wink.gif )
fugu
Mój synek chodzi do przedszkola już od tygodnia i wkurza mnie, że poza jego (skąpymi) relacjami, nie wiem nic o tym, jak moje dziecko sobie tam radzi. Rozumiem, że to początek i paniom trudno wszystkich ogarnąc, ale dostaliśmy tylko jedną informację zwrotną: mąż wszedł do sali po odprowadzeniu dziecka, bo syn chciał mu pokazac wóz strazcki, a baby go wręcz wyprosiły. na pytanie, czy to problem, odpowiedziały, że innym dzieciom może byc smutno, że jakiś tata wszedł, a z "pana synem nie ma problemu".
to dla mnie jest zdecydowanie za mało. wkurza mnie to i taka atmosfera przechowalni. poza tym w piątek synek przyszedł z ubrudzonymi majtuchami i na pytanie, czy mu nikt nie wytarł pupy stwierdził, że "wołałem 'halo, halo" i pani nie przychodziła" wreszcie jednak podobno przyszła i pupę wytarła. ale po bieliźnie wygląda, jakby nie. nie wiem, czy poruszyc ten temat, bo pewnie się wyprą i w ogóle mam wrażenie, że najlepiej, to o nic nie pytac, bo albo nic nie wiedza ("oni wszyscy są jeszcze dla mnie tacy podobni") albo nie chce im się odpowiadac. 21.gif
Kocisława zwana Warkotem
CYTAT(fugu @ Tue, 08 Sep 2009 - 13:16) *
Mój synek chodzi do przedszkola już od tygodnia i wkurza mnie, że poza jego (skąpymi) relacjami, nie wiem nic o tym, jak moje dziecko sobie tam radzi. Rozumiem, że to początek i paniom trudno wszystkich ogarnąc, ale dostaliśmy tylko jedną informację zwrotną: mąż wszedł do sali po odprowadzeniu dziecka, bo syn chciał mu pokazac wóz strazcki, a baby go wręcz wyprosiły. na pytanie, czy to problem, odpowiedziały, że innym dzieciom może byc smutno, że jakiś tata wszedł, a z "pana synem nie ma problemu".
to dla mnie jest zdecydowanie za mało. wkurza mnie to i taka atmosfera przechowalni. poza tym w piątek synek przyszedł z ubrudzonymi majtuchami i na pytanie, czy mu nikt nie wytarł pupy stwierdził, że "wołałem 'halo, halo" i pani nie przychodziła" wreszcie jednak podobno przyszła i pupę wytarła. ale po bieliźnie wygląda, jakby nie. nie wiem, czy poruszyc ten temat, bo pewnie się wyprą i w ogóle mam wrażenie, że najlepiej, to o nic nie pytac, bo albo nic nie wiedza ("oni wszyscy są jeszcze dla mnie tacy podobni") albo nie chce im się odpowiadac. 21.gif


Początki w przedszkolu(szczególnie w grupie 3-latków)są trudne nie tylko dla dzieci.Paniom jest równie trudno.Ogarnięcie takiej ilości nieznanych sobie dzieci jest nie lada sztuką.Więc jeśli nie docierają do ciebie informacje o synku to na 99% nie mają z nim problemu,dzieciak dobrze adaptuje się w przedszkolu.Bądźmy szczerzy-na początku panie zdecydowanie więcej czasu muszą poświęcić dzieciakom z którymi są problemy.Więc jeśli niczego takiego nie mówią to powinnaś się cieszyć.Za kilka tygodni gdy panie poznają już dzieci na pewno będą mówiły ci więcej.
Po tym jak słyszę o co potrafią pytać rodzice dzieci,które zaczęły chodzić do przedszkola dziwię się,że wychowawcy nie wywieszają na tablicy ogłoszeń zakazów dopytywania się o każdą *****ółkę 29.gif Wiem,że rodzice chcą wiedzieć na początku jak najwięcej,ale gdybym była wychowawcą to szlag by mnie trafił po odpowiedzeniu 30 rodziców czy dziecko:jadło,piło,myło rączki,korzystało z toalety,rysowało,bawiło się(z kim,czym,kiedy),czy spało... Na szczęście rodzicom szybko mija,a niektórzy wręcz unikają rozmów z panią na temat zachowania swego dziecka w przedszkolu 04.gif
madika
Dzięki Asiamarta

czytając wczoraj te same słowa cisnęły mi się na usta/klawiaturę, ale z racji mojego stronniczego podejścia do tematu wolałam milczeć 48.gif
a to zdanie :
CYTAT(fugu @ Tue, 08 Sep 2009 - 15:16) *
albo nie chce im siÄ™ odpowiadac. 21.gif

sprawiło że zrobiło mi się strasznie przykro....

w tym roku wrzesień jest dla mnie jakiś taki mega wrażliwy zawodowo, a już na temat adaptacji szczególnie....

postanowiłam w tym roku na super adaptację i trochę mnie rodzice zawiedli, ale o tym wieczorem bo pędzę do "moich maluszków", ponieważ mi się chce codziennie przychodzę do pracy 40 min przed czasem by zminimalizować dzieciom stres adaptacyjny....
Orinoko
Nie czytałam całości, ale... to chyba nie do końca i nie zawsze jest tak, że skoro panie nic nie zgłaszają rodzicom, to z dzieckiem nie ma problemu. Mój syn cały ubiegły rok przechodził adaptację, po każdej chorobie, niestety na początku, panie też niczego mi same z siebie nie zgłaszały, np. tego, że płakał cały dzień z przerwami albo był wycofany przez dobre kilka miesięcy w I semestrze (nie chciał brać udziału w zajęciach). Gdybym sama ich nie nagabywała, to pewnie w ogóle bym się niczego nie dowiedziała albo grubo po fakcie. 41.gif
W tym roku dziecko samo mówi (wprawdze w dość szczątkowej formie), bo z paniami też jest jakiś dziwny kontakt (kończą obydwie o 14.30, a rano jedna jest z dziećmi na górze, a druga kursuje odprowadzając swoją grupę w odcinkach na górę). I przez pierwsze trzy dni, gdy Kubek chodził, to w ogóle nie miałam okazji ZOBACZYĆ nauczycielki 37.gif
Czyli u nas przepływ informacji zmienił się z kiepskiego na jeszcze gorszy? 21.gif
Kocisława zwana Warkotem
Pomyślałam o czymś jeszcze.Trzeba może po prostu poprosić wychowawcę o spotkanie w celu porozmawiania.Dla mnie rozmowa "na korytarzu" w momencie gdy wychowawca powinien być z dziećmi w sali,lub też rozmowa przy własnym dziecku\całej grupie dzieci to totalne nieporozumienie. Brak chęci do takich rozmów rozumiem doskonale.
Orinoko
U nas do tej pory tak sie to wlasnie odbywalo, bo nie bylo ani miejsca ani godzin/dni czy dyzurow, a zebranie 2x do roku to jakby ciut malo...
W tym roku zmienil sie operator przedszkola, ale mozliwosci rozmowy z nauczycielem, to jak sadze, mozliwosci sa nadal dosc ograniczone, wrecz skromniejsze niz w ub. roku, bo nauczycielki to praktycznie nie widuje. 29.gif A ona tez do wylewnych i gadatliwych nie nalezy, wiec raczej trzeba bedzie wyciagac z niej informacje, jak juz w koncu sie nadarzy do tego okazja. Troche mnie to martwi, bo nawet jesli w tym roku zmiana jest na lepsze w podejsciu dziecka, to chcialabym, zeby mi ktos to potwierdzil....
grzałka
ja sobie wypracowałam w zeszłym roku system, że co jakiś czas zgłaszam chęć rozmowy na temat dziecka i wspólnie z panią ustalamy termin- rozmowa jest w cztery oczy, mogę się o wszystko dokładnie dopytać ewentualnie rozwiać wątpliwości

jedna rozmowa na 3 miesiące mi całkowicie wystarcza (no, chyba, że coś nagle) , czuję się doinformowana, w tym roku też tak się będę kontaktować

fugu
CYTAT(madika @ Wed, 09 Sep 2009 - 08:09) *
a to zdanie :

sprawiło że zrobiło mi się strasznie przykro....


MADIKA kompletnie nie rozumiem, z jakiego powodu zrobiło Ci się smutno, chyba, że to TY pracujesz w tym przedszkolu. Ja tez jestem nauczycielem, i mimo, że wykonuję swoją pracę rzetelnie, zdaję sobie sprawę tego, że niektórzy moi koledzy olewają zajęcia nawet w klasach maturalnych, wobec czego nie dziwię się, gdy uczniowie/ rodzice narzekają ani też nie robi mi się przykro z tego powodu.

Rozwiązałam sprawę podobnie, jak grzałka; mąż zapytał, kiedy pani będzie miała chwilę, żeby porozmawiac, wtedy przyjdzie żona, czyli ja.
Wobec czego Pani porozmawiała ze mną z własnej inicjatywy. Zajęło nam to maksymalnie 2 minuty. Można? Można. Ale informacja, że mój synek nie ma problemów jest już niestety nieaktualna, no i absolutnie wydaje mi się niewystarczająca i wręcz nie na miejscu.
madika
CYTAT(fugu @ Wed, 09 Sep 2009 - 23:59) *
MADIKA kompletnie nie rozumiem, z jakiego powodu zrobiło Ci się smutno, chyba, że to TY pracujesz w tym przedszkolu. Ja tez jestem nauczycielem, i mimo, że wykonuję swoją pracę rzetelnie, zdaję sobie sprawę tego, że niektórzy moi koledzy olewają zajęcia nawet w klasach maturalnych, wobec czego nie dziwię się, gdy uczniowie/ rodzice narzekają ani też nie robi mi się przykro z tego powodu.



nie wiem czy pracuję w tym przedszkolu, a przykro mi sie zrobiło bo posądzanie kogoś o "niechciejstwo" w młynie jaki panuje w pierwszych dniach września w maluchach jest trochę nie na miejscu... no ale rodzice mogą sobie z tego nie zdawać sprawy, dla tego chętnych rodziców zapraszam na obserwacje... nie żałuję nikomu widoku:
kilkorga dzieci płaczących rodzierajacym wrzaskiem
kilkorga kwilÄ…cych i zalanych Å‚zami
kilkorga zatykających uszy i wołających: "mamusiu nie zostawiaj mnie tu samego"
pań szukających u siebie kolejnych kolan dla stojących z boku dzieci
woźnej rozkładajacej talerze na śniadanie a w między czasie wycierających zapłakane noski
dyrektorki która w biegu wysadza dzieci na siusiu i odpowiadającej zatroskanym rodzicom na nurtujące ich pytania
pomocy pedagogicznej która biega do szatni i szuka majteczek na zmianę bo jedno zrobiło siusiu a drugie mocno odkręciło kran i zalało się wodą....
dzieci które nie płaczą ale zjadły już śniadanko i chciałyby się pobawić w kółeczku ale pani jakimś cudem znalazła kolejne nieistniejące kolana i siedzi na nich czwor zapłakanych.... i nie wiedzieć czemu ta okrutna pani nie ma dwóch minut na rozmowę ze zdenerwowaną mamą....
oczywiście przerysowany nieco ten opis... ale jakoś tak zachciało mi się to opisać...icon_wink.gif
Kocisława zwana Warkotem
Wiesz co Madika,ja jako rodzic "z wyobraźnią" tak to widzę...Młoda jest już co prawda w 5-latkach,ale pamiętam jeszcze doskonale jak w 3-latkach tak to właśnie wyglądało.
tissaia
CYTAT(fugu @ Tue, 08 Sep 2009 - 13:16) *
mąż wszedł do sali po odprowadzeniu dziecka, bo syn chciał mu pokazac wóz strazcki, a baby go wręcz wyprosiły. na pytanie, czy to problem, odpowiedziały, że innym dzieciom może byc smutno, że jakiś tata wszedł, a z "pana synem nie ma problemu".


Do mojej grupy by po prostu nie wszedł... Mam niestety nieodparta alergię na takie zachowania - bo one naprawdę mogą sprawić przykrość innym dzieciom.

No ale ja jak madika, stronnicza zapewne jestem... mimo tego, że sama mam dziecko w przedszkolu, no ale to się nie liczy icon_wink.gif
ulla
CYTAT(tissaia @ Thu, 10 Sep 2009 - 21:38) *
Do mojej grupy by po prostu nie wszedł... Mam niestety nieodparta alergię na takie zachowania - bo one naprawdę mogą sprawić przykrość innym dzieciom.

No ale ja jak madika, stronnicza zapewne jestem... mimo tego, że sama mam dziecko w przedszkolu, no ale to się nie liczy icon_wink.gif


Nie wiem czy jesteÅ› stronnicza, to chyba chodzi o coÅ› innego.
Mnie ta potrzeba dziecka jakoś nie dziwi. Weronika zaczęła chodzić do przedszkola od października (w wieku 2,7 lat), ale pod koniec września przez dwa dni przechodziła przyspieszoną adaptację (czyli po kilka godzin - przychodziła po śniadaniu, była do obiadu, znaczy bez posiłków), kiedy wszystkie dzieci były już jako tako zaaklimatyzowane. Nie było problemu, żebym przez pierwsze dwa dni mogła wejść z nią na te kilka godzin. Faktem jest, że stanowiłam dodatkową atrakcję dla dzieci, bo taka nowa ciocia, co i poczyta, i przytuli itp.
To co prawda nie to samo, bo dzieci nie startowały razem, ale dobrze oddaje podejście przedszkola do potrzeb dzieci. Nie do końca widzę tu powód do przykrości (znaczy w fakcie, że jakiś rodzic przekroczył właściwe przedszkolne terytorium), bo owszem tata wejdzie i zobaczy. A czy byłby jakiś problem, żeby inne dziecko następnego dnia poprosiło swojego rodzica, bo chce mu coś pokazać?? Nie ma. Szczególnie, że to nie ma zasięgu globalnego, czyli nie ma opcji, że nagle wszystkie dzieci będą chciały rodziców ciągnąć do swojej sali, a mocno jednostkowy (czyli pojedyncze przypadki).
Jak dla mnie, problem jest w przedszkolu, w sensie w placówce.

Ps. ja wielokrotnie musiałam podziwiać przedszkolne zabawki, bo Weronika bardzo chciała mi je pokazać i nigdy nikt nie zrobił z tego problemu...no dobra musiałam zdjąć buty icon_wink.gif

Edit. Ps. 2 Znaczy w przedszkolu Weroniki występuje raczej "chciejstwo". Placówka jest otwarta na zainteresowanie rodziców, na zaangażowanie rodzciów...i generalnie bardzo ok.
fugu
nie wiem, o jakich obserwacjach piszesz, madiko, bo,jak juz nadmieniłam, drzwi do sali w przedszkolu są dla rodziców raczej zamknięte. a adaptacja tej grupy przebiega bez większych problemów (słowa Pani). z chęcią sobie bym popatrzyła ale zdaję sobie sprawę z tego, że to niemożliwe.
Z kolei nie widzę nic złego w tym, żeby ojciec jedynie wszedł do sali aby to "przekazanie" dziecka do grupy jakoś złagodzic. Dyrektorka na zebraniu mówiła wręcz, że można w sali pobyc, byle przed śniadaniem wyjśc.
Nie zamierzam sie tu bronic, bo na razie muszę gęsto się tłumaczyc z krytyki, ALE: nie wymagałam codziennych relacji z jakichś *****ółek. Po ponad tygodniu uczęszczania do przedszkola moja wiedza na temat tego, co się tam działo, ograniczała się do jadłospisu, który jest wywieszony na korytarzu. Nie wiedziałam, czy moje dziecko bawiło się czy płakało, spało i czy przez tydzień robiło kupę (bo w domu nie) Po prostu zero informacji, a gdy zapytałam, to rzeczywiście paniom (akurat pomocnicom) nie chciało się odpowiadac, bo po prostu nie wiedziały, co mają powiedziec.
Rozumiem, że to standart. A ja wymagam nie-wiadomo-czego od zakładając a priori rzetelnych i całym sercem oddanych sprawie Pań przedszkolanek.
fugu
ulla mój mąż wchodził bez butów icon_wink.gif a i tak był problem, pani wyprosiła. również zaczynam sądzic, że to kwestia przedszkola. gdzieś wyczytałam, że drzwi do sali w przyjaznym przedszkolu są dla rodzica otwarte.

Jeśli Pani pomyślała o innych dzieciach, żeby nie było im przykro, powinna miec też na uwadze dobro jednostki (tu akurat mego dziecka), które tacie obiecało i tego potrzebowało. Może tego dnia nie byłoby chociaż z NIM problemu?
tissaia
CYTAT(fugu @ Thu, 10 Sep 2009 - 21:16) *
Jeśli Pani pomyślała o innych dzieciach, żeby nie było im przykro, powinna miec też na uwadze dobro jednostki (tu akurat mego dziecka), które tacie obiecało i tego potrzebowało. Może tego dnia nie byłoby chociaż z NIM problemu?


fugu - OK. Z nim by nie było. ale mógłby być z innymi...
W sytuacji, o której pisze ulla - kiedy to adaptacja nie przebiegała równocześnie z innymi dziećmi -to ja się zgodzę, że to może dizecku wiele ułatwić itd. i jestem jak najbardziej za pomocą rodzica- bo wtedy to jest ewidentna pomoc dla przedszkolanek, nie da się ukryć. Natomiast nie wyobrazam sobie sytuacji, kiedy tata wchodzi tata obejrzeć samochód, mama - lalkę, ciocia- misia itd. Co wtedy z samopoczuciem dzieci, których rodzice nie weszli i nie obejrzeli zabawek? Bo np. nie mieli czasu albo mieli wyczucie i wiedzieli, że to może zaburzyć z trudem wypracowywany rytm dnia ( czy też rytm chwili ) w adaptującej się grupie? Nie mozna kosztem sprawienia radości jednemu dziecku narażać na przykrość pozostałych. No nie wypada i już.
I skoro przedszkolanki zdecydowały, ze w jakimś tam stopniu utrudni to pracę, adaptację - to widać miały rację.

Nie wiem skąd w Tobie, fugu, założenie, ze to co robią przedszkolanki to działania ukierunkowane na a) zrobienie komuś na złość, b) pokazanie kto tu rządzi, c) udupienie rodzica i dziecka, d) itp.

Przecież gdy dzieci sa zadowolone, uśmiechnięte, pogodne- to personel na tym chyba najbardziej korzysta....Nie sądzę, by w Twoim pzredszkolu personel pracował sobie na szkodę... Więc może lepiej przyjmij założenie, że one wiedzą co robią i spróbuj się tego trzymać prze powiedzmy, tydzień....? Może łatwiej będzie i Tobie, i im....
ulla
CYTAT(tissaia @ Thu, 10 Sep 2009 - 23:41) *
Co wtedy z samopoczuciem dzieci, których rodzice nie weszli i nie obejrzeli zabawek? Bo np. nie mieli czasu albo mieli wyczucie i wiedzieli, że to może zaburzyć z trudem wypracowywany rytm dnia ( czy też rytm chwili ) w adaptującej się grupie?
I skoro przedszkolanki zdecydowały, ze w jakimś tam stopniu utrudni to pracę, adaptację - to widać miały rację.


Miały lub nie.
Z moich obserwacji, a mam kilkuletnie, pomimo, że Weronika adaptowała się tylko raz, ale szatnia, jak wiadomo wspólna. Zatem od kilku lat obserwuje jak to wygląda...i jedyny wniosek: potrzeby dzieci są bardzo różne. Od takich co to wyją, bo nie chcą do przedszkola, poprzez takich, którzy pokazują zabawki (lub bardzo chcą pokazać), do takich co dają całusa, mówią papa i lecą do sali (i mnóstwo opcji pośrednich).
Mam dziwne wrażenie, że w tym wypadku, który jest przedmiotem dyskusji, przedszkolanki zastosowały jeden wzorzec (cholera, jakie brzydkie wizualnie słowo) do wszystkich dzieci.
alatanta
....
fugu
CYTAT(tissaia @ Thu, 10 Sep 2009 - 23:41) *
Nie wiem skąd w Tobie, fugu, założenie, ze to co robią przedszkolanki to działania ukierunkowane na a) zrobienie komuś na złość, b) pokazanie kto tu rządzi, c) udupienie rodzica i dziecka, d) itp.



nie wiem tissaio skąd w Tobie to założenie, że we mnie to założenie. I skąd w Tobie to założenie, że musisz rzucac się jak lwica dla ratowania godności innych przedszkolanek?
Bo moje założenie jest zgoła inne: wrzucanie dzieci przez przedszkolankę do jednego wora, nieuznawanie ich indywidualnych potrzeb. nie widzę w tym problemu, żeby innego dnia inne dziecko pokazało cioci misia. to chyba jest indywidualna potrzeba, a nie nakaz, żeby tłumnie zwiedzac salę. ale widzę okopałaś się na swej pozycji. A różnicowanie podejścia do dzieci (jak i weryfikowanie własnych poglądów) wymaga niestety wysiłku.
Poza tym przypominam, że chodzi tu o dziecko, które dopiero adaptuje się w przedszkolu, to było bodaj na drugi dzień. Litości kobiety, skąd w Was taka zasadniczośc? Podejrzewam, że inne dzieci mogły nie zdawac sobie sprawy nawet z tego, że to czyjś tata, a nie personel.

Poza tym: pani dyrektor na spotkaniach adaptacyjnych dopuściła możliwośc wejścia do sali z dzieckiem, określiła też granice (do śniadania) których nikt nie miał zamiaru przekraczac. Chcieliśmy jedynie skorzystac z tego przywileju w jakimś przecież minimalnym ułamku. Promilu, rzekłabym.
No i kończąc temat: trzymamy się zasad wprowadzonych przez Panią (nie Dyrektor) od dwóch tygodni ze świętym nieprzekraczaniem progu sali i niestety, ale dziś po raz pierwszy syn rozstał się z tatą z płaczem. A nie był to incydent, tylko rozwój pewnej sytuacji, bo od środy marudzi, że nie chce iśc do p-la i rzuca się na mnie przy odbieraniu z płaczem. Pani również zgłasza "marudnośc". Więc chyba jednak ja znam moje dziecko najlepiej i mam wyobrażenie, jak mogłabym mu pomóc, ale nikogo to przecież nie interesuje. Może też zacznę go odbierac o 18, bo innym jest przykro, że po nich mama wcześniej nie przychodzi ? Czy jeszcze jakoś własnym kosztem mogłabym zminimalizowac sprawianie przykrości innym dzieciom?


no i temat główny wątku został zatracony. a mnie naprawdę interesuje, czy to standard, że w ciągu tygodnia nikt mi niczego ani z własnej ani przymuszonej woli nie przekazał o pobycie dziecka w przedszkolu. Podkreślam, że NICZEGO, a nie szczegółów. Żeby uciąc dziwne założenia.
fugu
alatanto ale tu naprawdę nie chodziło o ten wóz.
Kocisława zwana Warkotem
Fugu drugi tydzień w przedszkolu bardzo często wygląda tak właśnie.Pomimo dobrego samopoczucia w przedszkolu wcześniej dzieć staje się marudny i do przedszkola chodzić nie chce. Psycholog wytłumaczyła to w ten sposób,że do dziecka dotarło to,że przedszkole jest koniecznością.I już nie dobra zabawa/nowe zabawki/fajna pani stają się istotne ale tęsknota za mamą/"normalnym" trybem dnia.Więc niekoniecznie niechęć twojego synka musi mieć związek z paniami.
fugu
asiumarto zdaję sobie sprawę z tego, że tu pewnie zadziałał efekt świeżości i nie skłaniam się ku obwinianiu pań. syn pozytywnie się o nich wypowiada, widze też większe zainteresowanie prawdopodobnie odkąd przestał byc bezproblemowy. fakt jednak faktem.
grzałka
CYTAT(fugu @ Thu, 10 Sep 2009 - 23:16) *
. gdzieś wyczytałam, że drzwi do sali w przyjaznym przedszkolu są dla rodzica otwarte.


abstrahując od opisywanej sytuacji ja się z tym zdaniem zgadzam- faktem jest, że niektórzy rodzice zdecydowanie tych otwartych drzwi nadużywają, ale mnie by takie potraktowanie jak męża fugu zmroziło i zniechęciło , mimo, że rozumiem argumenty nauczycielki
madika
CYTAT(fugu @ Thu, 10 Sep 2009 - 23:16) *
ulla gdzieś wyczytałam, że drzwi do sali w przyjaznym przedszkolu są dla rodzica otwarte.



zgadzam się z tym całkowicie z jednym zastrzeżeniem
wizyty opiekunów w sali są możliwe ale po wcześniejszym ustaleniu zasad, zasady powinny być tak skonstruowane by nie zakłócały czynności dzieci i personelu, nie widzę nic złego w potrzebie pokazania tatusiowi misia czy wozu strażackiego, nie widzę nic złego w rozstawaniu się dziecka z rodzicem w sali o ile nie trwa to nazbyt długo i nie przeobraża się w potrzebę wyrywania dziecka z objęć mamy na oczach innych dzieci, i nie widzę nic złego w przebywaniu mamy w sali nawet cały dzień jeśli wymaga tego łagodna adaptacja szczególnie wrażliwego dziecka, ale już trudno mi się zgodzić na:
rozmowy rodziców z personelem w sytuacji opisanej przeze mnie już wyżej
przebywanie rodzica w sali z własnym dzieckiem i jednocześnie zajmowanie się tylko nim bez włączania się w czynności personelu (pomaganie dzieciom w ubieraniu się jedzeniu i t.p.)
ingerowanie rodziców w spory dzieci, zwracanie uwagi innym dzieciom
częstowanie swojego dziecka i innych dzieci słodyczami napojami przyniesionymi z domu

takie sprawy powinny być omówione w raz ze stwierdzeniem "nasze przedszkole ma otwarte drzwi"

a tak na marginesie
która szkoła ma tak szeroko otwarte drzwi jak przedszkole??
przedszkolanki "prowadzą lekcję" przez cały czas swojego pobytu w grupie, panuje przyzwolenie na wejście do sali zabaw każdemu kto tylko zapragnie: woźnej, nauczycielce koleżance, rodzicowi, babci, niani.... a w szkole nawet dyrektor nim wejdzie do klasy to się chwilę zastanowi czy aby nie przeszkadza icon_wink.gif

nauczycielka w przedszkolu jeśli nie prowadzi zajęcia to ma coś na podobieństwo tego co w szkole nazywa się "dyżur na korytarzu", nigdy nie przyszło mi będąc w szkole po córkę łapać nauczyciela na dyżurze i pytać "jak tam moje dziecko", zawsze umawiałam się na rozmowę icon_smile.gif


To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.